Pucz Janajewa. Wydarzenie, o którym chcą zapomnieć Putin i jego ludzie

Pucz Janajewa. 21 sierpnia 1991 r., Moskwa. Słowna konfrontacja między demonstrantami a żołnierzami. W tle widać płonący trolejbus, który zagradzał drogę puczystom (Fot. Fot. Alexander Zemlianichenko/AP)


Pucz Janajewa. Wydarzenie, o którym chcą zapomnieć Putin i jego ludzie

Wacław Radziwinowicz


30 lat temu partyjni twardogłowi nieudolnie wystąpili przeciw planom ratowania Związku Radzieckiego forsowanym przez Michaiła Gorbaczowa. W rezultacie wbili gwóźdź do trumny swego państwa.

.

„Proszę powiedzieć: czy pan rozumie, że dziś w nocy dokonaliście państwowego zamachu stanu?” – tym pytaniem zadanym wiceprezydentowi Związku Radzieckiego Giennadijowi Janajewowi 19 sierpnia 1991 r. na konferencji prasowej w siedzibie ministerstwa spraw zagranicznych 24-letnia dziennikarka Tatiana Małkina sama weszła do historii i być może zmieniła jej bieg.

Tatiana Małkina zadaje pytanie Giennadijowi Janajewowi

.

Reakcja 64-letniego nominalnego szefa stworzonego przez puczystów Państwowego Komitetu Stanu Wyjątkowego (GKCzP) była fatalna. Wyraźnie wylękniony tłumaczył się, że on i jego koledzy cenią i szanują prezydenta Gorbaczowa, którego właśnie uwięzili w rezydencji na Krymie, że do władzy się nie rwą, a przemocy nie chcą.

Cały kraj podczas bezpośredniej transmisji telewizyjnej konferencji widział, jak główny buntownik w emocjach nie potrafi opanować drżenia dłoni. Obywatele to szybko podchwycili i przewrót nazwali „puczem drżących rąk”. Tłumy mieszkańców stolicy, choć ulicami miasta jechały kolumny czołgów i wozów pancernych, odważnie wyszły protestować przeciw spiskowcom.

.

Giennadij Janajew próbuje opanować drżenie rąk

.

Smuta, czyli zamęt

W imperium trwał wtedy czas smuty, która nie oznacza, jak myślą w Polsce, smutku, lecz zamęt. W radzieckich republikach Azji Środkowej i na Kaukazie dochodziło do krwawych starć na tle etnicznym, dziesiątki tysięcy ludzi uciekały od pogromów. Litwa, Łotwa i Estonia de facto wyszły już ze Związku. Tą drogą szły też Gruzja i Ukraina.

Lokalne elity polityczne zwietrzyły swoją szansę. Sekretarze postawieni przez Moskwę na czele komitetów partyjnych republik (te stanowiska zgodnie z zasadami nomenklatury były zarezerwowane dla miejscowych) zrozumieli, że mogą się stać niezależnymi przywódcami swoich narodów i państw.

Na nastroje społeczne fatalnie wpłynęła firmowana przez ministra finansów Walentina Pawłowa „reforma pieniężna”, dzięki której rząd brutalnie i bezczelnie okradł miliony obywateli z oszczędności życia.

Prowadzona przez Gorbaczowa polityka głasnosti rozwiązała ręce i języki mediom. To pozwoliło wielu ludziom zrozumieć, jaki jest stan ich kraju, który – jak wmawiała przez dziesięciolecia propaganda – miał „kroczyć na czele planety całej”.

Uświadomiło też społeczeństwu, że historia ich komunistycznego kraju jest nie tyle „świetlana”, ile ponura i krwawa.

Słowem, imperium się rozlatywało.

Dwa plany Gorbaczowa

Gorbaczow, wciąż generalny sekretarz KC KPZR i od marca 1990 r. prezydent (pierwszy i ostatni) Związku Radzieckiego, miał plan powstrzymania destrukcji państwa. A nawet dwa plany.

Adam Michnik w rozmowie z Michaiłem Gorbaczowem w marcu 1993 r. w MoskwieAdam Michnik w rozmowie z Michaiłem Gorbaczowem w marcu 1993 r. w Moskwie Fot. Sławomir Sierzputowski / Agencja Gazeta

Zgodnie z jednym w marcu 1991 r. polecił Władimirowi Kriuczkowowi (przyszłemu puczyście i faktycznemu szefowi GKCzP), przewodniczącemu Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB), przygotować dekret o zasadach i porządku wprowadzeniu na terytorium całego kraju i w wybranych regionach stanu wyjątkowego. Ten dokument, gotowy już w kwietniu, nie ogłaszając tego publicznie, podpisał w maju.

A jednocześnie szykował program „przeformatowania” ZSRR, czyli ustrojowej reformy, która zmieniłaby scentralizowane państwo w konfederację republik „suwerennych”. Dzięki temu, jak kalkulował, udałoby się zatrzymać przy Moskwie czmychające od niej prowincje.

Czasu nie miał, bo szybko w siłę rósł coraz bardziej popularny konkurent. Borys Jelcyn 12 czerwca 1991 r. został wybrany na prezydenta Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, która równo rok wcześniej ogłosiła swą „niezależność”. Zdobył wtedy ponad 57 proc. głosów w całym kraju, a w stolicy, centrum, jak uczy historia, kluczowym dla politycznych procesów w kraju – prawie 72 proc.

Przyszłemu gospodarzowi Kremla marzyła się nie „republika suwerenna” ze związkową czapką nad sobą, ale „czapka Monomacha”, rosyjski symbol władzy nad prawdziwym państwem. Do tego jednak, jak się wtedy wydawało, było daleko.

Pod koniec lipca na spotkaniu w podmoskiewskiej rezydencji Nowo-Ogarowo (dziś dom Władimira Putina) prezydentowi ZSRR udało się namówić prezydenta Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej i przywódcę radzieckiego Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa do zawarcia nowej umowy związkowej. Datę podpisania dokumentu o stworzeniu Związku Suwerennych Państw przez przywódców republik rosyjskiej, kazachskiej i uzbeckiej wyznaczono na 20 sierpnia. Jesienią, jak liczył Gorbaczow, miało do niego przystąpić jeszcze osiem republik.

Pucz Janajewa. Bunt wierchuszki

Szef KGB Kriuczkow, gorący orędownik utrzymania starych porządków, choć się potem tego wypierał, podsłuchiwał rozmowy w rezydencji Nowo-Ogarowo. Przerażony tym, co szykuje Gorbaczow, okazał się sprężyną spisku. Zebrał wokół siebie najwyższych prominentów ZSRR, którzy weszli w skład Państwowego Komitetu Stanu Wyjątkowego.

Nominalnie najważniejszy w tym gronie był wiceprezydent ZSRR Janajew, obok niego stanęli m.in.: premier Walentin Pawłow, minister obrony, marszałek Dmitrij Jazow, szef MSW Borys Pugo, zastępca przewodniczącego Rady Obrony ZSRR (przewodniczącym zgodnie z nomenklaturą był zawsze gensek KPZR) Oleg Bakłanow oraz Kriuczkow.

Słowem sama wierchuszka państwa.

Co niepokoiło tych ludzi, tłumaczył 20 lat temu w rozmowie z „Wyborczą” były wiceminister obrony, generał armii Walentin Warennikow, uczestnik puczu (do GKCzP nie wchodził): „Trzeba było ratować kraj. Na Kaukazie, w Azji Środkowej raz za razem dochodziło do rzezi. Tam setkami ginęli ludzie. A Moskwa nie reagowała. Trzeba było tam natychmiast wprowadzić stan wyjątkowy. 20 sierpnia Gorbaczow miał podpisać nowe porozumienie związkowe, do którego chciało przystąpić najwyżej sześć republik – sześć z piętnastu, które wtedy tworzyły ZSRR. To oznaczało faktyczne rozwalenie kraju. A przecież zaledwie pięć miesięcy wcześniej było u nas referendum i zdecydowana większość obywateli opowiedziała się za zachowaniem Związku Radzieckiego w jego dotychczasowym kształcie. Nie wolno było dopuścić do podpisania nowego układu związkowego”.

Generał przemilczał wtedy, że spiskowcy w przypadku „przeformatowania” ZSRR musieliby wyrzec się władzy. „Oni stali na czele instytucji ogólnoradzieckich, reprezentowali interesy potężnych klanów – ludzi służb, armii, administracji centralnej itd., którzy nie wpisaliby się w nowe konfederacyjne struktury” – w innym wywiadzie tłumaczył nam Giennadij Burbulis, przez lata bliski współpracownik Jelcyna.

Czy Gorbaczow zrobił unik?

Do dziś trwają spory, czy prezydent ZSRR był ofiarą spisku, biernym jego świadkiem czy może cichym uczestnikiem.

Ponoć, jak mówił pod koniec 1991 r., wiedział, co się szykuje (sygnały o tym jemu i Jelcynowi przekazywali Amerykanie). A jednak po ogłoszeniu, że 20 sierpnia ma być podpisany nowy układ związkowy, 16 dni wcześniej poleciał na wakacje do Forosu na Krymie.

18 sierpnia spiskowcy samolotem wojskowym wysłali do niego delegację. Próbowali namówić do przyłączenia się do nich, wprowadzenia stanu wyjątkowego i rezygnacji z nowego porozumienia związkowego.

„Przyjął nas bardzo źle – opowiadał „Wyborczej” Warennikow. – A przecież przyjechali do niego bliscy mu ludzie, z którymi współpracował na co dzień: Walerij Bołdin, Oleg Bakłanow [członek KC KPZR, pomocnik Gorbaczowa] i Oleg Szenin [członek Biura Politycznego]. Nie pozwalał im mówić, stale przerywał. Zwracał się do nich na »ty«. Przeklinał. Tak zachowywał się prezydent, który powinien być wzorem kultury, dobrych manier. Moi koledzy, zaskoczeni jego reakcją, nie wiedzieli, co powiedzieć. Wtedy ja zacząłem. Podniesionym głosem z 15 minut, może dłużej, opowiadałem o strasznym położeniu armii, o tym, że co roku z Europy Wschodniej wycofujemy po 120 tys. żołnierzy, którym każemy mieszkać w szczerym polu, że trzeba z tym skończyć. Obiecałem, że mu pomożemy. Nie przerywał mi. Zwracał się do mnie z szacunkiem, per »wy« [rosyjski odpowiednik »pan«]. Nie przekonaliśmy go jednak. Na koniec podał nam rękę, powiedział: »Róbcie, jak chcecie…«” – przypomniał generał.

Gorbaczow potem wielokrotnie kategorycznie zaprzeczał, że dał swym gościom wolną rękę. Ja też to od niego słyszałem.

Puczyści internowali prezydenta w Forosie. Odcięli łączność rezydencji ze światem, wokół niej wystawili ochronę. Zablokowali pas startowy pobliskiego lotniska Belbek, gdzie stały gotowe do lotu samolot i helikopter szefa państwa.

Zabrali też ze sobą oficerów odpowiedzialnych za „atomową walizeczkę”. Potem przez trzy dni mechanizm uruchamiający globalną zagładę był w nie wiadomo czyich rękach.

Być może – rozhisteryzowanego, stale pijanego Janajewa.

Małe łabędzie i czołgi

Następnego ranka obywatele Związku Radzieckiego zobaczyli to, co do dziś światu kojarzy się z puczem. W telewizji zamiast normalnego poniedziałkowego programu był „Taniec małych łabędzi” z baletu „Jezioro łabędzie” Piotra Czajkowskiego.

Do Moskwy na czołgach i transporterach wchodziły doborowe dywizje: Tamańska strzelców zmotoryzowanych, Kantemirowska pancerna i Tulska powietrzno-desantowa. W mieście pojawiło się 427 transporterów opancerzonych i 362 czołgi. Żołnierze i ludzie specjalnych formacji KGB obsadzili kluczowe punkty stolicy.

Wojska podeszły pod Leningrad. Warennikow posłany na Ukrainę, której buntownicze nastroje najbardziej niepokoiły spiskowców, ściągnął do Kijowa Połocką Dywizję Desantową.

Demonstracje w czasie puczu JanajewaDemonstracje w czasie puczu Janajewa Fot. Krzysztof Miller / AG

Kraj z komunikatów dowiedział się, że o pierwszej w nocy zawiązał się Państwowy Komitet Stanu Wyjątkowego, który na podstawie dekretu podpisanego niedawno przez Gorbaczowa wprowadził od czwartej nad ranem czasu moskiewskiego stan wyjątkowy na terytorium całego państwa. Obywatele usłyszeli, że Gorbaczow jest chory i nie może wypełniać obowiązków, p.o. prezydenta staje się więc jego zastępca Janajew.

Komitet wprowadził cenzurę. Zamknął część gazet i radiostacji. Jego wysłannicy (bardzo nieudolnie) próbowali kontrolować to, co nadaje telewizja.

Pod wieczór spiskowcy wystąpili na konferencji prasowej. Nie wszyscy. Nie pojawił się Kriuczkow. Nie było premiera Pawłowa, który przez cały czas pił. Koledzy nie potrafili go znaleźć, a gdyby go wytropili, to pożytku by z niego nie mieli, bo nie kontaktował.

To właśnie wtedy Tatiana Małkina dobiła Janajewa pytaniem o „przewrót państwowy”. Zadrżały mu ręce, choćby dlatego, że rozumiał, iż działa bezprawnie. Stan wyjątkowy mógł wprowadzić tylko prezydent, a w przypadku, jeśli szef państwa okazał się niezdolny do wykonywania obowiązków, decyzję o tym musiała niezwłocznie zatwierdzić Rada Najwyższa ZSRR. Spiskowcy więc podpadli pod paragraf, który Rosjanie określają jako „rastrielnyj”, czyli zagrożony karą śmierci przez rozstrzelanie.

Nowy przywódca państwa pogubił się jeszcze bardziej, kiedy któryś z zagranicznych dziennikarzy, kpiąc w żywe oczy, zapytał, czy szykując przewrót, konsultował się z generałem Pinochetem.

Było referendum

Zbuntowani konserwatyści nie szukali rady u specjalistów od zamachów stanu. Swoje rachuby opierali na czymś innym. Zaledwie pięć miesięcy wcześniej odbyło się ogólnokrajowe referendum, w którym 76,2 proc. obywateli opowiedziało się za zachowaniem ZSRR.

Ludność Moskwy nie poparła spiskowców. Kilka tysięcy ludzi stanęło na barykadach otaczających siedzibę parlamentu republiki Rosji - tzw. Białego Domu.Ludność Moskwy nie poparła spiskowców. Kilka tysięcy ludzi stanęło na barykadach otaczających siedzibę parlamentu republiki Rosji – tzw. Białego Domu. Fot. Krzysztof Miller / AG

Po sześciu latach rządów Gorbaczow był bardzo niepopularny. Rodacy składali na niego winę za rosnący chaos, bolesne braki w zaopatrzeniu, coraz większą słabość państwa. Stał się bardziej obiektem kpin niż szacunku. Spiskowcy liczyli, że bierny, przyuczony do posłuszeństwa naród radziecki co najmniej nie stanie przeciw nim. Przeliczyli się.

Zakładali, że uda im się dogadać z Jelcynem, a jeśli to się nie powiedzie – jego też aresztują. Tymczasem kierowana przez niego Rada Najwyższa radzieckiej Rosji stała się ośrodkiem oporu.

Zwaną Białym Domem siedzibę Rady, pod którą podeszły oddziały pancerne, otoczył „żywy krąg” tysięcy dobrowolnych obrońców. Stanęły pierwsze barykady.

Jelcyn z jednego z czołgów, których załogi przeszły na jego stronę, pod lufami zaczajonych na dachach snajperów, wyprostowany, prezentując cały swój potężny wzrost, zdecydowanym i mocnym głosem wygłosił „Orędzie do obywateli Rosji”. Działalność Państwowego Komitetu Stanu Wyjątkowego nazwał „reakcyjnym, antykonstytucyjnym przewrotem”. Wezwał rodaków, by „godnie odpowiedzieli puczystom”.

Pucz Janajewa. 19 sierpnia 1991 r., Moskwa. Prezydent Federacji Rosyjskiej Borys Jelcyn przemawia z czołgu przed budynkiem rosyjskiego parlamentuPucz Janajewa. 19 sierpnia 1991 r., Moskwa. Prezydent Federacji Rosyjskiej Borys Jelcyn przemawia z czołgu przed budynkiem rosyjskiego parlamentu Fot. Fot. AP

Wkrótce pod Białym Domem zgromadziło się ponad 200 tys. przeciwników puczu. Konfrontacja stała się nieunikniona.

Ilu zginie w czasie szturmu?

Sztab kierowany przez gen. Władisława Aczałowa dostał rozkaz przygotowania szturmu Białego Domu. Wiceminister obrony założył, że operacja rozpoczęta rajdem czołgów przez „żywy krąg” obrońców potrwa 40 minut.

Z zimną krwią oceniał, że jeśli akcja zostanie przeprowadzona sprawnie, zginie 600 atakujących i atakowanych. Jeżeli pójdzie marnie – tysiąc.

Szturmowe kolumny pancerne ruszyły w kierunku siedziby parlamentu Rosji po północy 21 sierpnia. W tunelu na skrzyżowaniu Nowego Arbatu i Sadowego Kolca demonstranci próbowali zatrzymać batalion pod dowództwem kpt. Siergieja Surowikina. Tam od kul zginęło dwóch młodych ludzi, trzeciego zmiażdżyły gąsienice wozu pancernego.

Oddziały doszły na pozycje wyjściowe do szturmu. I stanęły. Generał Aczałow nie chciał brać na siebie odpowiedzialności za masakrę cywili. Czekał na pisemny rozkaz od przełożonych.

Puczyści zebrani w centrali KGB na Łubiance nie znaleźli w sobie odwagi, by dać komendę „naprzód”. Około trzeciej Aczałow rozkazał oddziałom skoncentrowanym pod Białym Domem rozpocząć wycofywanie się. W tym samym mniej więcej czasie marszałek Jewgienij Szaposznikow, dowódca lotnictwa wojskowego, zażądał od kolegów puczystów, by zabrali wojska ze stolicy, Państwowy Komitet Stanu Wyjątkowego ogłosili nielegalnym i „rozpędzili”.

Pucz drżących rąk padł po trzech dniach. Kiedy czołgi wychodziły z Moskwy, już nie pod czerwonymi radzieckimi, ale pod biało-niebiesko-czerwonymi rosyjskimi sztandarami, do Belbeku lecieli skruszeni spiskowcy i współpracownicy Jelcyna. Wkrótce razem z Gorbaczowem jego prezydenckim samolotem wrócili do Moskwy.

  23 VIII 1991 - W ZSRR nieudany pucz Janajewa. W Moskwie  100 tysięcy osób wiwatowało na cześć Borysa Jelcyna. 23 VIII 1991 – W ZSRR nieudany pucz Janajewa. W Moskwie 100 tysięcy osób wiwatowało na cześć Borysa Jelcyna.  

Minister się zastrzelił

Puczyści zostali aresztowani. Uniknął tego tylko minister Pugo, który zastrzelił się na wieść, że idą po niego. Samobójstwo popełnił też marszałek Siergiej Achromiejew. Wkrótce jeden po drugim „wypadli z okien” trzej urzędnicy aparatu partii zamieszani w jej machinacje finansowe.

Sąd nad puczystami się nie odbył. W 1993 r. objęła ich amnestia. Było to po grudniowych wyborach do Dumy, które wygrali przeciwnicy Jelcyna – komuniści i nacjonaliści. Jelcyn, zgrzytając zębami, musiał się na nią zgodzić, bo sam miał już na sumieniu swój szturm Białego Domu. W październiku tym samym dywizjom, które dwa lata wcześniej szły na niego, kazał strzelać z dział czołgowych do tej samej siedziby zbuntowanego przeciw niemu parlamentu. Ofiarami tego szturmu padło według oficjalnych danych 156, a nieoficjalnych – od 700 do 800 ludzi, czyli tyle, ile w sierpniu 1991 r. planował gen. Aczałow.

Amnestię odrzucił tylko Warennikow. Śmiały generał zażądał procesu. Stanął przed sądem i został uniewinniony.

Półrozpad ZSRR

Symbolem klęski puczu stał się demontaż pomnika założyciela WCzK Feliksa Dzierżyńskiego przed siedzibą KGB na moskiewskiej Łubiance. W dniu upadku spisku zebrał się tam tłum próbujący zwalić statuę. Władze stolicy przysłały dźwig, który delikatnie zdjął „żelaznego Feliksa” z postumentu, by niskopodwoziówka mogła go wywieźć nieuszkodzonego do parku na Krymskim Wale. Demokraci rosyjscy do dziś powtarzają, że najpiękniejszym (i jedynym) pomnikiem ku czci krachu ZSRR jest „brak pomnika Dzierżyńskiego” na Łubiance.

Pucz Janajewa. 23 sierpnia 1991 r., Moskwa. Demonstranci przy obalonym pomniku Feliksa Dzierżyńskiego, który stał przed siedzibą KGB na ŁubiancePucz Janajewa. 23 sierpnia 1991 r., Moskwa. Demonstranci przy obalonym pomniku Feliksa Dzierżyńskiego, który stał przed siedzibą KGB na Łubiance Fot. Fot. Alexander Zemlianichenko/AP

Patron WCzK, NKWD, KGB, dziś – FSB daleko jednak nie odszedł. Stoi gotowy do powrotu znów na piedestale obok galerii na Krymskim Wale, a u jego stóp wciąż leżą świeże goździki. Jest symbolem nie tyle rozpadu, ile – jak mówią w Moskwie – „półrozpadu ZSRR”.

Krach puczu szybko doprowadził do ostatecznego końca ZSRR. 25 grudnia 1991 r. nad Kremlem, gdzie gospodarzem został Jelcyn, rosyjski trójkolor zastąpił czerwony sztandar Związku Radzieckiego.

KPZR została rozwiązana jeszcze w sierpniu 1991 r. Ale na jej miejsce przyszła nie tyle Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej, co czereda zmieniających się „partii władzy”, która w aktualnym wydaniu nazywa się Jedna Rosja, popiera politykę Kremla i składa się z karierowiczów z aparatu administracyjnego. Jak słusznie mówił premier Wiktor Czernomyrdin: „Jakąkolwiek partię byśmy budowali, zawsze wychodzi nam KPZR”.

A rządzący Rosją od ponad 20 lat próbują odbudować imperium i uważają terytorium dawnego ZSRR za „przestrzeń kanoniczną” Moskwy.

Putin. Minuta przemilczenia

Świat do dziś łamie sobie głowę nad tym, kto wygrał w wyniku puczu sprzed 30 lat i jego krachu. Nie komuniści, bo stracili władzę i imperium. Nie demokracja rosyjska, bo jest dziś bardziej martwa niż ZSRR.

Wygrała grupa osób, które w sierpniu 1991 aktywnie wystąpiły przeciw puczystom, ale dziś aktywnie starają się o tym zapomnieć.

Władimir Putin stał wtedy przy demokratycznym merze Leningradu Anatoliju Sobczaku jako jego urzędnik do kontaktów zagranicznych. Był z nim, kiedy na 400-tysięcznym wiecu śmiało potępiał puczystów.

I to właśnie wtedy pisał raport o zwolnienie z KGB, bo „nie mogłem być po tamtej stronie”.

Ale nie wspomina o wydarzeniach, które okazały się startem do jego wielkiej kariery. Nie robił tego ani w 10., ani w 15. rocznicę klęski puczu. A w minioną sobotę bawił się na 800-leciu Niżnego Nowgorodu i też nie wspominał. Dziś dla niego upadek ZSRR jest „największą tragedią XX wieku”.

Obrońcą Białego Domu z automatem w rękach był Siergiej Szojgu, dziś strzegący tradycyjnych wartości minister obrony uważany za najbardziej drapieżnego z rosyjskich jastrzębi. On też przemilcza swój udział.

21 sierpnia przyniósł przesilenie - pucz Janajewa upadł. Kluczem do zwycięstwa Jelcyna było przeciągnięcie na stronę sił demokratycznych trzech ważnych jednostek wojskowych, które według planów puczystów miały zdobyć broniony przez ludność Moskwy budynek parlamentu.21 sierpnia przyniósł przesilenie – pucz Janajewa upadł. Kluczem do zwycięstwa Jelcyna było przeciągnięcie na stronę sił demokratycznych trzech ważnych jednostek wojskowych, które według planów puczystów miały zdobyć broniony przez ludność Moskwy budynek parlamentu. Fot. Krzysztof Miller / AG

Symbolem amnezji jest przyznanie dwa dni przed 30. rocznicą puczu stopnia generała armii Siergiejowi Surowikinowi. To ten sam kapitan Surowikin, którego idący na Biały Dom czołgiści zabili trzech młodych moskwian na skrzyżowaniu Nowego Arbatu i Sadowego Kolca.

Dni puczu otworzyły drogę do kariery także przed Wiktorem Zołotowem. To on góruje na kultowym zdjęciu z tamtego czasu nad Jelcynem czytającym na czołgu „Orędzie do obywateli Rosji”. Dziś w randze generała armii Zołotow dowodzi Rosgwardią, potężną armią służącą do pacyfikacji manifestacji. Trzy lata temu ciągnięty za język przez dziennikarkę zbyt bliską Putinowi, by mógł jej odmówić wywiadu, przyznał, że wtedy na czołgu zrozumiał, iż jego załoga nie wykonałaby rozkazu strzelania do zgromadzonych. Dodał jednak z dumą, że jego ludzie teraz „by strzelali”.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com