Korzenie Al-Kaidy. Droga do zamachów z 11 września wiodła przez egipskie więzienia i amerykańskie kampusy

Przywódcy Al-Kaidy: Egipcjanin Ajman az-Zawahiri i Saudyjczyk Osama ben Laden na fotografii z 1998 r. Ben Ladena Amerykanie namierzyli i zabili w maju 2011 r. w pakistańskim mieście Abbottabad. Az-Zawahiri wciąż się ukrywa (Fot. AP)


Korzenie Al-Kaidy. Droga do zamachów z 11 września wiodła przez egipskie więzienia i amerykańskie kampusy

Robert Stefanicki


Osamę ben Ladena i Ajmana az-Zawahiriego z Al-Kaidy do ataku na World Trade Center 11 września 2001 r. natchnęły pisma pewnego Egipcjanina, zniesmaczonego rozwiązłością Amerykanek i zradykalizowanego zadanymi mu torturami.

.

Jesienią 1948 r. Sajjid Kutb – pisarz, nauczyciel i inspektor szkolny – przybył do Stanów Zjednoczonych, aby w Waszyngtonie i Kolorado studiować dzięki stypendium egipskiego ministerstwa oświaty. Miał w sobie wiele z człowieka Zachodu – ubiór, umiłowanie muzyki klasycznej, hollywoodzkiego kina i literatury francuskiej. Nie był przesadnie religijny – wyznawał żarliwie nacjonalizm i antykomunizm. Sprzeciwiał się brytyjskiej okupacji Egiptu i rządom króla Faruka I, martwiły go ekspansja cywilizacji zachodniej i wsparcie udzielane syjonistom. „Nienawidzę tych ludzi Zachodu i gardzę nimi!” – napisał, gdy Harry Truman zatwierdził przeniesienie do Palestyny żydowskich uchodźców.

Incel i rasista

Miał wtedy 40 lat. Utrzymywał bliskie relacje z siostrami, był pod silnym wpływem matki, ale seksualność go przerażała. Amerykanów miał za „nieopamiętane, żyjące ułudą stado nieznające nic oprócz żądzy i pieniędzy… Za każdym razem, gdy mąż lub żona zauważy jakąś nową nęcącą osobę, rzuca się na nią, jakby to był najnowszy krzyk mody w świecie żądz”.

We wspomnieniach przywołuje rozmowy z koleżankami ze studiów, które jego zdaniem nazbyt folgują swojej chuci. Jest zaszokowany swobodnymi wypowiedziami kobiet o seksie. On nie ulegał pokusom, choć za oceanem ich nie brakowało. Później też nie związał się z żadną kobietą. Był zwolennikiem bezwarunkowego podporządkowania kobiet woli mężczyzn. Dzisiaj Sajjida Kutba nazwano by incelem.

W Amerykanach potępiał też narcyzm i rasizm, od którego sam nie był wolny: „Jazz to typowo amerykańska muzyka, stworzona przez Murzynów, żeby zaspokoić ich prymitywne instynkty – zamiłowanie do jazgotu i pobudzony seksualny apetyt”.

Kutb straszył komunizmem, ale jego wizja była bliska leninizmowi, tyle że religijnemu. Nie widział dużej różnicy między systemem komunistycznym a kapitalistycznym – oba skupiają się na materialnych potrzebach, ignorując kwestie duchowe. Podejrzewał, że Ameryka w końcu zwróci się w stronę komunizmu, czemu chrześcijaństwo nie zdoła dać odporu, gdyż istnieje tylko w sferze duchowej. Islam tymczasem stanowi pełen system – ma własne prawa, reguły ekonomiczne, zasady sprawowania władzy. Dlatego tylko pobożne, nienowoczesne społeczeństwo islamskie może dać odpór komunizmowi.

.

Egipcjanin Sajjid Kutb, filozof, poeta, dziennikarz, przywódca Bractwa Muzułmańskiego. Stał się ojcem duchowym dla przywódców Al-KaidyEgipcjanin Sajjid Kutb, filozof, poeta, dziennikarz, przywódca Bractwa Muzułmańskiego. Stał się ojcem duchowym dla przywódców Al-Kaidy Fot. AP

Przywrócenie centralnej roli religii w życiu, prawodawstwie i w rządach powinno przywrócić cywilizacji muzułmańskiej pozycję dominującą. Dokonanie tego jest obowiązkiem muzułmanów – także wobec Boga.

Państwo braci

12 lutego 1949 r. Kutb dowiedział się, że w Kairze został zamordowany Hasan al-Banna, założyciel organizacji Braci Muzułmanów. Owo „stowarzyszenie religijne mające na celu wprowadzanie dobra i usuwanie zła” powstało w 1928 r., gdy podczas studiów Al-Banna nawiązał kontakty z salafitami, środowiskiem postulującym powrót islamu do źródeł. 20 lat później Bracia liczyli w samym Egipcie 2 mln członków i zyskiwali popularność w całym świecie islamu, szykując grunt pod rebelie.

Al-Banna niepowodzenia muzułmanów przypisywał dominacji Zachodu i odrzucał model świeckiego demokratycznego państwa.

„Naturą islamu nie jest uległość, lecz dominacja, narzucanie swoich praw wszystkim narodom i stopniowe obejmowanie swoją władzą całej planety” – pisał.

Obaj Egipcjanie byli rówieśnikami, chodzili do tej samej szkoły. Przez lata Kutb, może z powodów ambicjonalnych, dystansował się od niektórych tez stawianych przez Al-Bannę, lecz po jego śmierci wstąpił w szeregi Braci Muzułmanów.

W sierpniu 1950 r. wrócił do ojczyzny pogrążającej się w coraz radykalniejszym fermencie. Rząd był splamiony korupcją i zabójstwami politycznymi, skompromitowany przegraną wojną z Izraelem. Król Faruk I zajmował się rozpustą i kolekcjonowaniem czerwonych aut – miał ich 200, a w całym kraju nikt nie mógł posiadać samochód tego koloru.

Tymczasem Bracia Muzułmanie tworzyli alternatywne społeczeństwo: zakładali własne szpitale, szkoły, fabryki i towarzystwa dobroczynne, nawet armię, która wraz z innymi arabskimi formacjami walczyła w Palestynie. Nie stronili od przemocy. Zwykle skierowana była przeciwko Brytyjczykom oraz resztkom egipskich Żydów, ale zdarzały się też zamachy bombowe na kina, zabójstwa członków rządu i sędziów.

Wywołać bunt na ziemi

Żeby obalić monarchę, Bracia Muzułmanie zawarli sojusz z nacjonalistycznym ruchem Wolnych Oficerów. W 1952 r. na czele kraju stanął jego lider, Gamal Abdel Naser. Hołdował on wizji panarabskiego socjalizmu, która nijak nie przystawała do islamskiej teokracji propagowanej przez Kutba. Po dwóch latach kohabitacji animozje między Bractwem a wojskowymi przywódcami przeszły w jawną wrogość.

Manifestacja zwolenników Bractwa Muzułmańskiego, 14 listopada 1951 r. na ulice Kairu wyszły tysiące ludzi. Dwadzieścia lat później do Bractwa Muzułmańskiego w Arabii Saudyjskiej wstąpił 14-letni Osama ben Laden, późniejszy lider Al-KaidyManifestacja zwolenników Bractwa Muzułmańskiego, 14 listopada 1951 r. na ulice Kairu wyszły tysiące ludzi. Dwadzieścia lat później do Bractwa Muzułmańskiego w Arabii Saudyjskiej wstąpił 14-letni Osama ben Laden, późniejszy lider Al-Kaidy Fot. AP

Grupa Kutba – w kuriozalnym sojuszu z komunistami – podjęła nieudaną próbę zamordowania Nasera. Prezydent odpowiedział represjami: sześciu spiskowców powieszono, tysiące umieszczono w obozach koncentracyjnych. Kutb dostał zarzut udziału w zamachu. Na wiele godzin zamykano go z agresywnymi psami, a podczas długich przesłuchań dotkliwie bito. Stronniczy sąd skazał go na dożywocie. Gdy w celi zapadł na zdrowiu, karę obniżono do 15 lat.

Zza krat udało mu się przekazywać na zewnątrz kawałek po kawałku dzieło zatytułowane „Drogowskazy”. Żarliwy, apokaliptyczny wydźwięk tego manifestu można porównać z „Umową społeczną” Rousseau czy „Co robić?” Lenina. „Ludzkość stoi dziś nad krawędzią przepaści” – głosi Kutb na wstępie. Zachód stracił swoje siły witalne, marksizm się nie sprawdził. Odkupienie przynieść może tylko całkowite odrzucenie racjonalizmu i zachodniego systemu wartości. Dżihad powinien też rozprawić się z wszelkimi rządami islamskimi tylko z nazwy. „Musimy wywołać totalny bunt we wszystkich miejscach naszej ziemi i przepędzić uzurpatorów. Oznacza to zniszczenie królestwa człowieka na rzecz królestwa Boga na ziemi”.

Męczennik i jego uczniowie

W 1964 r. zwolniono go warunkowo. Nie zaprzestał spiskowania. Jego grupa dostawała pieniądze i broń od władców Arabii Saudyjskiej, obawiających się rewolucji Nasera. Po kilku miesiącach Kutba znów aresztowano. Wraz z 42 współpracownikami stanął przed sądem. Jedynym materiałem dowodowym były „Drogowskazy”. Dostał wyrok śmierci.

Gdy na ulice wyszli ludzie protestujący przeciwko egzekucji, Naser zrozumiał, że po śmierci Kutb będzie groźniejszy niż za życia. Przekazał mu, że jeśli złoży apelację, zostanie przyjęta; Kutb miałby nawet dostać tekę ministra edukacji. Odmówił. Zawisł 29 sierpnia 1966 r. Ciało pogrzebano potajemnie, żeby grób nie stał się miejscem pielgrzymek.

Myśl Kutba i jego męczeństwo miały ogromny wpływ na pokolenia arabskich bojowników. Z ruchu Braci Muzułmanów wyszli m.in. Palestyńczyk z Jordanii Abd Allah Azzam, który jako pierwszy założył w Pakistanie armię salafickich mudżahedinów walczących z Sowietami, czy Egipcjanin Ajman az-Zawahiri, zastępca Osamy ben Ladena w Al-Kaidzie, a po jego śmierci szef tej organizacji.

Jednym z uczniów Kutba (w latach 30. nauczyciela arabskiego w jednej z kairskich szkół) był ukochany wuj Zawahiriego, Mahfuz Azzam. Obaj bardzo się zaprzyjaźnili. Azzam pisywał do pisma Bractwa Muzułmańskiego, następnie został osobistym prawnikiem Kutba. Młody Ajman az-Zawahiri wielokrotnie słyszał opowieści o czystości charakteru wizjonera i o cierpieniach doznanych przez niego w więzieniu. W tym samym roku, w którym Kutb trafił na szubienicę, 15-letni Zawahiri założył grupkę młodych spiskowców chcących obalić rząd i wprowadzić kalifat. W latach 70. dołączył do egipskiego Islamskiego Dżihadu – dwie dekady później zostanie emirem tej groźnej grupy.

W grudniu 1979 r. Sowieci wkroczyli do Afganistanu. Zawahiri, będąc chirurgiem w jednej z klinik Bractwa Muzułmańskiego, przyjął ofertę wyjazdu do Pakistanu, gdzie miał leczyć afgańskich uchodźców. Chciał sprawdzić, czy w tamtej okolicy nie znajdzie się miejsce na bazę zbrojnych radykałów, którzy w odpowiednim czasie będą mogli wrócić do Egiptu i przejąć władzę. Do Kairu wrócił jesienią 1980 r. Był pod wrażeniem męstwa mudżahedinów. Afgański dżihad nazwał później najważniejszym treningiem przygotowującym islamskich bojowników do rozpoczęcia długo oczekiwanego starcia z dominującym mocarstwem – Stanami Zjednoczonymi.

Atak na WTC 11 września 2001 r. Trauma rodzi zemstę

Tymczasem w Egipcie fundamentaliści gotowali się z oburzenia na traktat pokojowy zawarty przez prezydenta Anwara as-Sadata z Izraelem, a także na poszerzenie prawa kobiet do rozwodu i zakaz noszenia nikabu na uniwersytetach. Dekadę wcześniej, gdy Naser zmarł na zawał, jego następca, licząc na wsparcie Bractwa Muzułmańskiego w walce z lewicą, powypuszczał z więzień wielu radykałów, nie zdając sobie sprawy, że kręci sznur na własną szyję. 6 października 1981 r. zwerbowany przez Al-Dżihad oficer zabił Sadata podczas parady wojskowej w Kairze. Nowy rząd pod wodzą Hosniego Mubaraka aresztował tysiące podejrzanych o udział w spisku, w tym Zawahiriego. Z racji wysokiej pozycji w organizacji był on bity i poddawany innym okrutnym karom.

Istnieje pogląd, że to w egipskich więzieniach rozpoczął się proces, który doprowadził do zamachów z 11 września 2001 r. Tortury stosowane wobec Sajjida Kutba i kolejnych jego uczniów, w tym Zawahiriego, wzbudzały w nich żądzę zemsty na „niewiernych”. Ruch rewolucji islamskiej od początku był doktrynalnie podzielony: główny nurt w Bractwie głosił, że cele należy osiągnąć pracą polityczną, mniejszość – w tym Zawahiri – wybierała przemoc.

Ale według więzionego razem z nim adwokata Muntasira az-Zajjata dopiero trauma z więzienia przeobraziła dość umiarkowanego przywódcę Al-Dżihadu w nieprzejednanego ekstremistę.

Zawahiriego skazano na trzy lata więzienia za organizowanie przerzutów broni. Zanim sprawa się zakończyła, zdążył wyrok odsiedzieć. Pozostałe zarzuty wycofano, być może w zamian za zeznania obciążające jego towarzyszy. Wkrótce po wyjściu na wolność Zawahiri wyemigrował do saudyjskiej Dżuddy, gdzie również pracował jako lekarz. Według Az-Zajjata tam poznał Osamę ben Ladena.

Osama też czytał Kutba

Osama pochodził z bogatej i ustosunkowanej rodziny przedsiębiorcy budowlanego. W 1971 r. – miał wówczas 14 lat – doznał religijnego i politycznego przebudzenia. Wstąpił do Bractwa Muzułmańskiego, które w Arabii było tylko lichym cieniem egipskiego – organizacja zrzeszała głównie religijnych nastolatków nie śniących nawet o obalaniu rządu. „Czytaliśmy Sajjida Kutba. To on wywarł największy wpływ na nasze pokolenie”, pisał później Osama.

Arabia Saudyjska wsparła finansowo wojnę partyzancką z Sowietami w Afganistanie. Saudowie byli w szoku po zajęciu Wielkiego Meczetu w Mekce przez młodych sunnickich radykałów w czasie ramadanu 1979 r. (1,5 tys. ofiar śmiertelnych) i zdecydowali się sami organizować ruch fundamentalistyczny, aby go kontrolować. W afgańskiej misji uczestniczyły też inne bogate monarchie Zatoki Perskiej, starające się podnieść swój prestiż w świecie islamu.

W latach 80. około 20 tys. muzułmanów z Bliskiego Wschodu i Maghrebu wyjechało na pogranicze pakistańsko-afgańskie, aby zaciągnąć się na wojnę. Większość została zrekrutowana przez ponadnarodowe siatki fundamentalistyczne – jedną z nich kierował Zawahiri. Ben Ladena nie widziano tam aż do 1984 r., choć sam zapewniał, że wcześniej podróżował w tajemnicy i osobiście przekazywał Afgańczykom wsparcie finansowe od Saudyjczyków. Jego łącznikiem w Peszawarze – pakistańskim mieście, które stało się głównym ośrodkiem afgańskiego ruchu oporu – był palestyński teolog Abd Allah Azzam. Ten akolita Sajjida Kutba często bywał w Dżuddzie i w gościnnym apartamencie Osamy urządzał spotkania rekrutacyjne. Opowiadał młodym Saudyjczykom o cierpieniach uchodźców i odwadze mudżahedinów; o cudach, gdy bojownicy odkrywali w swoich ubraniach dziury po kulach, choć sami nie byli draśnięci; o ciałach poległych, które się nie rozkładają.

Baza świętej wojny

W 1984 r. ben Laden, po krótkiej wizycie u mudżahedinów walczących w Afganistanie, obiecał każdemu Saudyjczykowi skłonnemu zasilić partyzanckie szeregi bilet lotniczy, mieszkanie oraz pokrycie kosztów utrzymania dla niego i rodziny. Dwa lata później do Peszawaru przeniósł się Zawahiri. Założył własną klinikę przy finansowanym przez Kuwejt szpitalu Czerwonego Półksiężyca, który – jak większość instytucji dobroczynnych – zatrudniał głównie członków Bractwa Muzułmańskiego. Osama czasem wygłaszał mowy w tym szpitalu.

Egipcjanin był doświadczonym spiskowcem i wytrawnym propagandzistą, ale Afganistan interesował go w tym czasie wyłącznie jako etap rewolucji mającej się rozegrać w Egipcie. Saudyjczyk odwrotnie – nie sprzeciwiał się represyjnym rządom arabskim, interesowało go przede wszystkim przegnanie niewiernych z muzułmańskiej ziemi, do tego żywił pragnienie ukarania Ameryki i całego Zachodu za ich domniemane zbrodnie przeciwko islamowi. Ci dwaj zostali nie tyle przyjaciółmi, co sojusznikami. Bin Laden był idealistą poszukującym konkretnej drogi, a Zawahiri, w zamian za sponsoring, mógł mu tę drogę wskazać. Niemniej z perspektywy widać, że wpłynęli na siebie wzajemnie: ben Laden w końcu przeklął Saudów za goszczenie amerykańskich wojsk, a Zawahiri począł pleść globalną sieć.

Nim to nastąpiło, Egipcjanin zaproponował bin Ladenowi ochronę złożoną z doświadczonych i lojalnych egipskich dżihadystów: lekarzy, inżynierów i żołnierzy. To oni mieli stać się przywódcami Al-Kaidy. 11 sierpnia 1988 r. szejk Abd Allah Azzam zwołał w Peszawarze spotkanie, w którym uczestniczyli Osama ben Laden, Abu Hafs, Abu Ubajda, Abu Hadżir, Doktor Fadl oraz Wa’il Dżulajdan. W głosowaniu poparto stworzenie nowej organizacji mającej utrzymać dżihad przy życiu po wyjściu Sowietów z Afganistanu. Większość zebranych po raz pierwszy usłyszała wówczas nazwę „Al-Kaida”. W pełnej wersji: Al-Kaida al-Dżihad, czyli Baza Świętej Wojny. „Wspomniana wcześniej Al-Kaida jest zorganizowaną frakcją islamską, która ma na celu zbliżenie świata ku Bogu i spowodowanie, że Jego religia zwycięży” – zapisał w protokole sekretarz.

Al-Kaida. Zmiana koncepcji

Zakończenie sowieckiej okupacji Afganistanu nie wstrzymało napływu arabskich ochotników. O nowych rekrutów agresywnie rywalizowały konkurencyjne grupy islamistów, a najzacieklejsze spory toczyły się między Egipcjanami. Ich dwie główne organizacje – Grupa Islamska, której przewodził szejk Omar Abd ar-Rahman, oraz Al-Dżihad Zawahiriego – zaczęły nawet wydawać pisma i ulotki szkalujące konkurencję. Pragnęli w ten sposób zdobyć przychylność najbardziej pożądanego ze sponsorów, Osamy ben Ladena. Ten w końcu przyznał Al-Dżihadowi 100 tys. dol. na stworzenie międzynarodowej armii dżihadu. Ci Arabowie poczęli wspierać islamistycznych bojowników w Bośni, Kaszmirze, Czeczenii, Algierii.

W marcu 1992 r. Osama ben Laden ponownie przybył do Peszawaru. Powstała wtedy nowa wizja Al-Kaidy. Jeden z jej założycieli, Abu Hadżir, wydał dwie fatwy – aprobującą ataki na amerykańskich żołnierzy i pozwalającą zabijać niewinnych ludzi. Wcześniejsza koncepcja, wedle której Al-Kaida miała być zrzeszeniem mudżahedinów broniących islamskiej ziemi wszędzie tam, gdzie była ona zagrożona, została odrzucona. W jej miejsce przyjęto politykę uderzenia w USA – jedyną potęgę zdolną powstrzymać odbudowę islamskiego kalifatu.


Wykorzystałem książki „Wyniosłe Wieże” Lawrence’a Wrighta (Czarne 2018) i „Historia terroryzmu” Gerarda Chalianda i Arnauda Blina (PIW 2020)


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com