Waffen SS. “Moim honorem jest wierność”. Kim byli europejscy pomocnicy Hitlera?

Zwarte Soldaten (Archiwum)


Waffen SS. “Moim honorem jest wierność”. Kim byli europejscy pomocnicy Hitlera?

Bartosz T. Wieliński


Kolaborantów od Łotwy po Francję łączyły strach przed komunizmem oraz antysemityzm. Ale w Waffen SS na wysokich szczeblach dowodzenia gardzono cudzoziemskimi żołnierzami i używano jako mięsa armatniego.

Bartosz T. Wieliński: Dlaczego tylu Europejczyków zdecydowało się kolaborować z Hitlerem? Trudno uwierzyć, że w kilka miesięcy po podbiciu ich krajów przez III Rzeszę uwierzyli w ideologię nazistowską.

Christopher Hale, autor wydanej w Polsce książki “Kaci Hitlera”: Powody były różne. Wielu Europejczyków było oportunistami. Niemcy wygrywali, więc ci uznali, że lepiej być po ich stronie. Inni chcieli zarobić – podczas deportacji Żydów dochodziło do szabrowania na gigantyczną skalę. Trzeba było tylko być we właściwym miejscu we właściwym czasie, no i po właściwej stronie. Kolaboracja przebiegała na różnych poziomach. Z jednej strony mieliśmy ludzi, którzy wstępowali do kontrolowanych przez Niemców policji, jednostek pomocniczych Wehrmachtu czy dywizji Waffen SS. Tysiące ludzi kolaborowało, pracując w administracji.

To, co spinało kolaborantów od Łotwy po Francję, to był ich strach przed komunizmem oraz antysemityzm. Naziści zamienili podskórną niechęć do Żydów na język, którym posługiwała się cała europejska skrajna prawica. Główną figurą był mityczny żydowski bolszewik, którego skrajna prawica widziała w miejscowych komunistach, ale też wśród ludzi zamożnych. I nagle okazywało się, że wszyscy oni byli Żydami, z którymi walczyli Niemcy. Nawet ci zasymilowani sąsiedzi.

Dramat zachodnioeuropejskich Żydów polega właśnie na tym, że najpierw czuli się Niemcami, Francuzami, Holendrami, a dopiero potem Żydami. Ale dla nazistów i ich pomocników to nie miało znaczenia.

Antysemityzm i strach przed komunizmem były tak mocne, że tysiące Europejczyków założyło mundury wrogiej armii?

– Tak. Nawet francuscy kolaboranci, którzy nosili mundury dywizji grenadierów Waffen SS ”Charlemagne” , uważali, że walka z bolszewikami jest ważniejsza niż okupacja ich kraju przez Wehrmacht. To był mniej palący problem od widma komunistycznej nawały.

Niemcom zależało, żeby Francuzi kolaborowali: Paryż się w czasie wojny warszawizowałW Holandii wielu sądziło, że razem z Niemcami należą do germańskiej rodziny, a niemiecka propaganda umacniała ich w tych przekonaniach. Skoro jesteśmy spokrewnieni, to jesteśmy sojusznikami. Tym bardziej że mamy wspólnego wroga – bolszewików, czyli Żydów.

Wystarczy spojrzeć na statystyki, by zobaczyć tragiczny skutek: w obozach zagłady zginęło 75 proc. holenderskich Żydów. Adolf Eichmann, główny logistyk Holocaustu, chwalił holenderskich kolaborantów za to, że w dużej mierze dzięki nim deportacje do obozów przebiegały bardzo gładko.

Jak Niemcy traktowali kolaborantów?

– Nieufnie. Pokazuje to przykład Léona Degrellego, belgijskiego konserwatysty, który stanął potem na czele dywizji SS ”Wallonien”. Gdy Niemcy zajęli Belgię, za wszelką cenę chciał z nimi współpracować. Ale naziści trzymali go na dystans. Po pierwsze, był Walonem, a nie “germańskim” Flamandem. Po drugie, niepokój Niemców budził jego entuzjazm – na takich jak Degrelle patrzono niechętnie, bo w przyszłości mogło się okazać, że będą czegoś chcieli od Niemców. Degrelle domagał się utworzenia Wielkiej Belgii, co dla Hitlera było wykluczone.

Leon DegreeleLeon Degreele onrlodz.com.pl/publicystyka/artykuly/718-leon-degrelle-dzialalnosc-nacjonalistyczna-i-wspolczesna-ocena-postaci

Podobnie było z Litwinami. Nacjonalistów o ultraantysemickich przekonaniach Niemcy ściągali do Berlina i zapewniali, że Hitler odbuduje z ich pomocą wolną Litwę. Gdy w czerwcu 1941 r. Wehrmacht wkroczył na Litwę, nacjonaliści natychmiast ogłosili niepodległość, ale po kilku godzinach Niemcy ją anulowali. Wtedy zawiedzeni nacjonaliści skoncentrowali się na oczyszczaniu kraju z bolszewików. Dochodziło do straszliwych pogromów, i to właśnie było zadanie, jakie hitlerowcy przewidzieli dla kolaborantów.

A kiedy Niemcy zaczęli przegrywać wojnę, to czy kolaboranci nie tracili wiary w Hitlera?

– Tracili. Pytali: “O co walczymy?”, ale co z tego? Zdawali sobie sprawę z tego, że podpisali pakt z diabłem, i nie mają wyjścia, muszą mu służyć do końca. W najgorszej sytuacji byli ci, którzy zdecydowali się wstąpić do jednostek Waffen SS.

Na wysokich szczeblach dowodzenia cudzoziemskimi żołnierzami gardzono i używano jako mięsa armatniego.

Wystarczy spojrzeć na ukraińskie dywizje rekrutowane w Galicji – Niemcy rzucali tych ludzi do walki z Armią Czerwoną, zupełnie nie licząc się ze stratami.

Żołnierz Ochotniczego Legionu Hinduskiego podległa Waffen-SSŻołnierz Ochotniczego Legionu Hinduskiego podległa Waffen-SS Fot. Wikimedia Commons

Wśród jednostek tworzonych przez kolaborantów są oddziały rekrutowane spośród bałkańskich muzułmanów, narodów Azji Środkowej. Powstał nawet oddział złożony z Hindusów.

Jak to się miało do nazistowskiej ideologii rasowej?

– W kręgach SS krążyło wiele pseudonaukowych teorii, które uzasadniały tworzenie takich oddziałów. Szef SS Heinrich Himmler mówił, że będzie zbierał niemiecką krew wszędzie tam, gdzie tylko będzie w stanie ją znaleźć. Jeszcze przed wojną wysłał ekspedycję SS do Tybetu – antropolodzy stwierdzili związki tybetańskiej arystokracji z Aryjczykami żyjącymi w Europie. Było to stwierdzenie z pogranicza nauki i okultyzmu, ale wystarczyło, by Himmler uwierzył, że Wschód to rezerwuar niemieckiej krwi, którą można wykorzystać, by stworzyć Wielką Niemiecką Rzeszę.

Podobnie rzecz się miała z legionem indyjskim rekrutowanym spośród hinduskich jeńców walczących w armii brytyjskiej i wziętych do niewoli w północnej Afryce. Ten pomysł nie pochodził wprawdzie od Himmlera, lecz od Subhasa Chandry Bose, indyjskiego nacjonalisty, który w 1941 r. przybył do Berlina. Poparli go dyplomaci z niemieckiego MSZ. Legion liczył kilkuset ludzi i niczym szczególnym się nie wyróżnił. Ale gdy Himmler włączył Hindusów w skład Waffen SS, automatycznie uznano ich za Aryjczyków.

SS robiło – choć bez powodzenia – podchody nawet do polskich górali z tzw. Goralenvolk

Reichsführer SS Heinrich Himmler wizytuje ukraińską 14. Dywizję Grenadierów  Waffen-SS 'Galizien' (Galicja)Reichsführer SS Heinrich Himmler wizytuje ukraińską 14. Dywizję Grenadierów Waffen-SS ‘Galizien’ (Galicja) Fot. domena publiczna

Ale w Polsce kolaboracji nie było.

– Zacznijmy od tego, że Niemcy chcieli unicestwić naród polski i już w 1939 r. przystąpili do mordowania polskiej inteligencji. W takich okolicznościach i z takimi zamiarami apele do Polaków, by współpracowali z III Rzeszą w walce z bolszewikami, nie miały sensu. Nawet gdybyście mieli swojego Quislinga czy Pétaina, kolaboracja na takich zasadach jak na Zachodzie nie była możliwa. Istniała polska policja, tzw. granatowa, licząca 16 tys. osób, ale zbyt wielu jej członków współpracowało z podziemiem, by uznać ją za typową formację kolaboracyjną.

Prof. Władysław Bartoszewski wspominał, że podczas wojny nie bał się niemieckich oficerów, ale sąsiadów. Bo gdy zauważyli, że przynosi więcej żywności do mieszkania, to mogli go zadenuncjować jako osobę ukrywającą Żydów.

– Z pewnością byli Polacy, którzy cieszyli się, że Niemcy mordują Żydów, a wielu los żydowskich sąsiadów był obojętny. Trzeba pamiętać o szmalcownikach, o mordzie w Jedwabnem, ale udziału Polaków w Holocauście nie można porównywać do odpowiedzialności Francuzów czy Holendrów. Polska policja nie robiła łapanek na Żydów, tak jak policja francuska. Polacy nie dokonywali takich masakr żydowskich sąsiadów, jakich dopuszczali się mieszkańcy państw nadbałtyckich.

Choć wielu Polaków narażało dla Żydów życie, na Zachodzie pojawiają się filmy i publikacje, z których wynika, że polscy chłopi mają więcej krwi na rękach niż jednostki SS. A to przecież nieprawda.

Wspomniał pan masakry Żydów w krajach nadbałtyckich, do których dochodziło latem 1941 r. Sami Niemcy byli zdumieni barbarzyństwem, jakie zobaczyli.

– Tak, ale to przecież oni za tym stali. To członkowie podążających za frontem Einsatzgruppen, oddziałów specjalnych składających się z zabójców mordujących Żydów, podpuścili miejscowych nacjonalistów, by rozprawili się z żydowskimi sąsiadami. Taka była strategia szefa Einsatzgruppen Reinharda Heydricha: Żydów na Wschodzie powinni zabijać ich sąsiedzi i dokonywać zemsty za żydowsko-bolszewicki ucisk, za represje prowadzone wcześniej przez NKWD.

W Kownie w pogromie zginęło 3,8 tys. Żydów. Wielu zostało zatłuczonych na śmierć. Niemcy z przechodzących przez miasto jednostek Wehrmachtu patrzyli na to może i z przerażeniem, ale co z tego? Wielu robiło zdjęcia. Tylko jeden oficer oficjalnie zaprotestował, ale jego zastrzeżenia zostały zignorowane.

Swego czasu niemiecki tygodnik “Der Spiegel” pisał, że bez kolaborantów na wschodzie i zachodzie Europy Niemcy nie byliby w stanie przeprowadzić Holocaustu na tak wielką skalę…

– Na pewno III Rzesza mogła sama dokonać Holocaustu, ale Niemcy nie chcieli tego robić wyłącznie niemieckimi rękami.

Dlatego oparli się na sojusznikach, a byli mistrzami w szczuciu jednych na drugich. Hitler wielokrotnie naciskał na przywódców Rumunii czy Chorwacji, by rozwiązali swoje “problemy rasowe”. W Rumunii zajęli się tym członkowie antysemickiej Żelaznej Gwardii, którzy przed 1941 r. organizowali jedynie pogromy. Ludobójstwo rumuńskich Żydów rozpoczęło się w 1941 r., gdy Hitler ruszył na ZSRR. Wówczas Niemcy dali Rumunom wolną rękę i pokazali im, jak mordować na wielką skalę.

Reinhard Heydrich zrobił kurs pilotażu i za zgodą Heinricha Himmlera (obaj na zdjęciu) od czasu do czasu uczestniczył w misjach bojowych. 22 lipca 1941 r., bez zgody Himmlera, usiadł za sterami messerschmitta Bf 109, by wykonać misję polegającą na niedopuszczeniu do wysadzenia mostu nad Dniestrem. Jego samolot został trafiony, jednak Heydrich wylądował za linią wroga. Odnalazł go niemiecki patrol. Jego dowódca raportował: pilot doznał uszkodzeń mózgu, bo twierdzi, że jest szefem Głównego Urzędu Bezpieczeństwa RzeszyReinhard Heydrich zrobił kurs pilotażu i za zgodą Heinricha Himmlera (obaj na zdjęciu) od czasu do czasu uczestniczył w misjach bojowych. 22 lipca 1941 r., bez zgody Himmlera, usiadł za sterami messerschmitta Bf 109, by wykonać misję polegającą na niedopuszczeniu do wysadzenia mostu nad Dniestrem. Jego samolot został trafiony, jednak Heydrich wylądował za linią wroga. Odnalazł go niemiecki patrol. Jego dowódca raportował: pilot doznał uszkodzeń mózgu, bo twierdzi, że jest szefem Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy Fot. Archiwum

W Chorwacji kolaborujący z Hitlerem ustasze działali w podobny sposób jak w latach 90. mordercy z Rwandy. Uzbrojeni w prymitywną broń organizowali regularne polowania na Żydów. Stworzony przez nich obóz koncentracyjny w Jasenovacu pochłonął kilkaset tysięcy ofiar. Można śmiało powiedzieć, że na Bałkanach Niemcy przeprowadzili próbę generalną Holocaustu.

Jednak admirał Miklos Hórthy, przywódca Węgier, chronił Żydów węgierskich.

– Ale Hórthy był antysemitą. Nie zgadzał się na proponowane przez Hitlera posunięcia, bo byłyby one fatalne w skutkach dla gospodarki – węgierscy Żydzi byli zbyt mocno zasymilowani i aktywni społecznie, by można ich było deportować.

Miklos Hórthy: Admirał bez floty w kraju bez morza.

A parasol Hórthyego został zamknięty, gdy w 1944 r. admirał próbował dogadać się z aliantami i został przez Niemców odsunięty od władzy. Do Budapesztu przybył Eichmann i wkrótce transporty Żydów pojechały do Auschwitz.

Co się stało z kolaborantami po wojnie?

– Żołnierze armii gen. Własowa zostali wydani przez aliantów ZSRR i rozstrzelani. Podobny los spotkał Bośniaków walczących w Waffen SS. We Francji, w Holandii, Danii najwyżsi rangą kolaboranci zostali osądzeni. Ale 9 tys. członków dywizji SS “Galizien” wyemigrowało do Wielkiej Brytanii i Kanady. Nikt nie pytał o to, co robili podczas wojny.

Zaraz po wojnie ludzie na Zachodzie nie mieli pojęcia, co działo się w Polsce, na Bałkanach czy Ukrainie. Oglądali kroniki filmowe i widzieli sceny z wyzwalanych obozów koncentracyjnych, ale zbrodnie, które miały tam miejsce, były zbyt niewyobrażalne. Dlatego też nie było wielkich rozliczeń.

We Francji sprawa państwa Vichy w dalszym ciągu jest niemal tematem tabu. W krajach nadbałtyckich tamtejsi weterani Waffen SS mają swoje parady.

– Mogę zrozumieć, że w wielu krajach chce się zapomnieć o kolaboracji, ale parad, które w Wielkanoc przechodzą przez Rygę, nie pojmuję. Jak można świętować to, że tysiące młodych ludzi ubrano w esesmańskie mundury i wysłano na śmierć? Ci ludzie ginęli po to, by łotewscy działacze mieli dobre relacje z Niemcami. Mam wrażenie, że kult żołnierzy walczących u boku Hitlera utrzymuje się w krajach, których społeczeństwa nie dojrzały do krytycznego rozrachunku z własną historią. Lepiej powiedzieć, że nasi dziadkowie polegli bohaterską śmiercią w walce z sowieckim ciemiężycielem, niż przyznać, że mordowali Żydów.

HOLENDERSCY ŁOWCY ŻYDÓW

W okupowanej Holandii życie Żyda kosztowało siedem i pół guldena. Tyle za ujawnienie ukrywających się Żydów płacili Niemcy łowcom głów, którzy przeczesywali Amsterdam i okolice.

Łowcy zwani kolumną Henneckego (od nazwiska szefa) byli na etatach w holenderskiej administracji. Wydali ok. 8 tys. osób, z których większość zginęła w Sobiborze. W Holandii polowanie na Żydów było proste, bo Niemcy przejęli kompletne kartoteki z danymi osobowymi, w tym adresami obywateli. Ponadto większość Żydów mieszkała w dużych miastach, głównie w Amsterdamie.

Szacuje się, że spośród 140 tys. holenderskich Żydów Niemcy z pomocą holenderskich policjantów, łowców głów i miejscowej administracji deportowali do obozów zagłady 120 tys. ludzi. Przeżyło ok. 5 tys. W żadnym innym okupowanym przez III Rzeszę kraju deportacje nie poszły tak gładko.

Działalność kolumny Henneckego wyszła na jaw dopiero w 2002 r. Holendrzy przez długi czas żyli w przeświadczeniu, że podczas wojny z nazistami kolaborowały tylko jednostki. Byli dumni, że to w Holandii w 1941 r. doszło do jedynego w okupowanej Europie strajku w obronie Żydów.

Gdy w maju 1940 r. Niemcy zajęli Holandię, a królowa Wilhelmina uciekła do Londynu, zwycięzców witali członkowie NSB – liczącej kilkadziesiąt tysięcy członków holenderskiej wersji NSDAP. Jej przywódca Anton Mussert zapowiedział wówczas, że trzeba wypełnić próżnię na holenderskiej scenie politycznej. Pół roku po klęsce członkowie NSB pokazywali swoją siłę na ulicach Amsterdamu, paradując i bijąc napotkanych Żydów.

Mussert został mianowany przez Niemców “führerem narodu holenderskiego”, a jego partia oprócz wyszukiwania rekrutów dla Waffen SS utworzyła własne oddziały, które współpracowały z gestapo w walce z podziemiem.

W Waffen SS i Wehrmachcie służyło ok. 50 tys. Holendrów, więcej, niż ich działało w ruchu oporu.

Po wyzwoleniu Holendrzy szybko rozprawili się z kolaborantami. Mussert został rozstrzelany, kobietom, które zadawały się z Niemcami, publicznie golono głowy. Większość kolaborantów wtopiła się w powojenne społeczeństwo.

Christopher Hale jest brytyjskim pisarzem i twórcą filmów dokumentalnych. Napisał ”Himmler’s Crusade” (po polsku ukazała się pt. ”Krucjata alpinistów”), książkę poświęconą zorganizowanej w 1938 r. przez szefa SS ekspedycji do Tybetu, która miała tam szukać śladów protoplastów rasy aryjskiej. Teraz Znak wydał jego książkę ”Kaci Hitlera” o zagranicznych ochotnikach wspierających III Rzeszę.


Wywiad opublikowany 14 września 2012 r.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com