Biden znów na łączach z Putinem. Rosja sprawdza, na co może liczyć

Biden znów na łączach z Putinem. Rosja sprawdza, na co może liczyć

TOMASZ ZALEWSKI


White House / Reuters / Forum

Prawie godzinę Joe Biden rozmawiał w czwartek przez telefon z Władimirem Putinem. Jak poinformował Biały Dom, rozmowa odbyła się na prośbę Moskwy. Bezpośrednio po niej żadna ze stron nie ogłosiła komunikatu o jej przebiegu ani wyniku.

Zdaniem komentatorów w USA, proponując ten kontakt, Putin chciał wysondować Bidena, czy może liczyć na ustępstwa z jego strony. Rozmowa miała przygotować grunt do wyznaczonych na 10 stycznia negocjacji rosyjsko-amerykańskich w Genewie z udziałem czołowych dyplomatów obu państw i doradców ds. bezpieczeństwa ich prezydentów.

Długa lista postulatów Putina

Rosja będzie tam oczekiwać odpowiedzi na swoją listę postulatów-żądań wobec USA i NATO przedstawioną przed świętami z sugestią, że jeśli Zachód ich nie spełni, może dokonać kolejnej inwazji na Ukrainę. Od początku grudnia zgromadziła na ukraińskiej granicy ok. 100 tys. wojsk. W ostatnich dniach doniesiono, że blisko 10 tys. żołnierzy zostało wycofanych znad granicy, ale według ustaleń amerykańskiego wywiadu nie oznacza to istotnej deeskalacji napięcia.

Putin domaga się, aby USA zagwarantowały na piśmie, że Ukraina nie zostanie przyjęta do NATO, i aby Zachód przestał udzielać jej pomocy wojskowej. Żąda też, by NATO wycofało swe wojska i infrastrukturę militarną z przyjętych od 1999 r. krajów środkowowschodniej Europy – jak Polska – i zaprzestało manewrów na ich terenie. Żądania te uzasadnia domniemanym zagrożeniem Rosji, otaczanej od zachodu wyrzutniami rakietowymi i bazami obrony przeciwlotniczej. Kreml prawdopodobnie domagał się tego wszystkiego już wcześniej, ale podczas rokowań przy drzwiach zamkniętych, tymczasem obecnie ogłosił je – w formie quasi-projektu traktatu USA-Rosja – publicznie, co wobec zmasowania wojsk grożących Ukrainie nadaje im charakter swoistego ultimatum.

Rosyjski prezydent pomija oczywiście fakt, że wzmocnienie wschodniej flanki NATO było po prostu odpowiedzią na aneksję Krymu i agresję we wschodniej Ukrainie, gdzie Moskwa wsparła swoich agentów separatystów w Donbasie. Zwiększenie liczby wojsk sojuszu w Polsce i krajach bałtyckich jest też ripostą na rozmieszczenie rakiet Iskander w Obwodzie Kaliningradzkim oraz prowokacyjną obecność sił rosyjskich na Białorusi i ich ćwiczenia z wojskami białoruskimi. Prezydent tego kraju Aleksandr Łukaszenka zapowiedział na jesieni, że Białoruś dołączy do Rosji w razie wojny z Ukrainą.

USA nie opuszczą Polski?

Przedstawiciele administracji USA oraz NATO powiedzieli już, że nie ma mowy o spełnieniu „postulatów” Rosji. Oświadczono, że tylko sam sojusz może decydować, kto zostanie jego członkiem. Rzecznicy NATO dają przy tym do zrozumienia, że Putin niepotrzebnie podnosi sprawę ewentualnego członkostwa Ukrainy, ponieważ sojusz – który wprawdzie nie wykluczył tego w 2008 r. – obecnie nie planuje zaproszenia jej w swoje szeregi. Ważniejsze zatem byłoby potwierdzenie w formie oficjalnego „nie”, stanowczego sprzeciwu wobec żądania wycofania wojsk oraz baz NATO i USA z Polski i krajów bałtyckich. Spełnienie takiego żądania oznaczałoby oczywiście przekazanie kontroli nad sojuszem Moskwie i w konsekwencji finlandyzację Europy Środkowo-Wschodniej. Telewizja CNN przypomniała, że doradca Bidena ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan zapewnił ostatnio Polskę, że USA nie zamierzają jej opuścić.

Biden zagroził, że w razie militarnej akcji Rosji przeciw Ukrainie USA wprowadzą sankcje, jakich dotychczas nie stosowały: godzące osobiście w rosyjskich oligarchów, a może i samego Putina, oraz blokujące finansowe transakcje Rosji na Zachodzie przez wykluczenie jej z bankowego systemu SWIFT. Administracja USA zasugerowała też, że w wypadku inwazji nie dopuści do uruchomienia gazociągu Nord Stream 2 – co wymagałoby współpracy Niemiec i Unii Europejskiej. Na sankcjach ekonomicznych nie ma się skończyć. Waszyngton ostrzegł Moskwę, że napadniętej Ukrainie będzie pomagał, dostarczając jej najnowocześniejszej broni i sprzętu wojskowego, wyśle też dodatkowe wojska do graniczących z Rosją krajów NATO.

Politycy i eksperci w USA zastanawiają się, czy wszystko to wystarczy, by odstraszyć Putina od inwazji. Nad wschodnią Ukrainą przeleciał amerykański samolot szpiegowski; chociaż podkreśla się, że samolot nie naruszył rosyjskiej przestrzeni powietrznej, lot był prawdopodobnie próbą zorientowania się w zamiarach Rosji na podstawie ruchów jej wojsk. Niektórzy komentatorzy krytykują Bidena, że explicite wykluczył z góry interwencję sił amerykańskich w razie ataku na Ukrainę – chociaż nikt nie wierzy, by wysłał je do kraju niebędącego członkiem NATO, ryzykując wojnę z Rosją.

Inwazja już przesądzona?

Przeważa opinia, że Putin raczej nie zdecyduje się na inwazję, która byłaby ogromnie kosztowna militarnie (straty w ludziach) i politycznie (sankcje USA). Zdaniem ekspertów, jeśli do niej dojdzie, to najprawdopodobniej na przełomie stycznia i lutego, kiedy zamrożony grunt ułatwi przemieszczanie ciężkiego sprzętu. Pojawia się opinia, że Putin może zaatakować tylko wąski pas lądu na wschodniej Ukrainie, którym Donbas połączyłby się z Krymem. Odwetem za uruchomione wtedy sankcje byłoby wówczas – uważają niektórzy komentatorzy – wstrzymywanie dostaw gazu ziemnego do Europy Zachodniej. Putin liczy, że manipulacje gazem ułatwią mu dzielenie zachodniego sojuszu. Niemcy – jak uważają niektórzy – już teraz niechętnie odnoszą się do stosowania najostrzejszych sankcji wobec Rosji.

Jeżeli jednak w obawie o reakcję Zachodu Putin zrezygnuje z inwazji, nie uzyskawszy od USA żadnych korzyści przewidzianych w proponowanym traktacie, może – wprowadzając w błąd opinię – twierdzić publicznie, że Biden coś mu obiecał, na przykład, że Ukraina nie wejdzie do NATO, że sojusz nie będzie już rozszerzany o nowe państwa albo że wschodnia flanka sojuszu nie będzie więcej wzmacniana. Niezależnie od tego, czy będzie to prawda, tego rodzaju komunikat z Moskwy może się stać tematem dla republikańskiej opozycji w USA, która od dłuższego czasu oskarża prezydenta, że jest zbyt miękki w relacjach z przeciwnikami Ameryki i skory do nadmiernych ustępstw wobec nich. Podsycanie wewnętrznego konfliktu w USA, osłabiającego supermocarstwo, to także jeden z głównych celów polityki Kremla.


Tomasz Zalewski – Korespondent „Polityki” z USA. W latach 1987–93 pracował w nowojorskim „Nowym Dzienniku”, potem był korespondentem PAP. Z „Polityką” współpracuje od 1997 r. Za książkę reportażową „Szczecin: Grudzień-Sierpień-Grudzień” napisaną z Małgorzatą Szejnert otrzymał w 1985 r. Nagrodę Solidarności.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com