Cyberataki i kłody na torach – na Białorusi trwa druga wojna kolejowa

Pociąg relacji Mińsk-Moskwa (Fot. Evgeny Odinokov / Sputnik / AFP / East News)


Cyberataki i kłody na torach – na Białorusi trwa druga wojna kolejowa

Irina Halip


.
Tekst pochodzi z “Nowej Gaziety. Europa“, portalu założonego przez dziennikarzy zamkniętej “Nowej Gaziety”, słynnej rosyjskiej gazety specjalizującej się w patrzeniu władzy na ręce. Przed zamknięciem za opisywanie wojny w Ukrainie nie uchroniło “Nowej Gaziety” nawet to, że kieruje nią zeszłoroczny laureat pokojowego Nobla Dmitrij Muratow
.

To opłacani przez Zachód terroryści – mówią siłowiki Łukaszenki. Kolejowych partyzantów zamykają w więzieniach i biciem zmuszają do skruchy przed kamerami.

.

O wojnie kolejowej białoruscy uczniowie zazwyczaj czytają w podręcznikach historii. Dowiadują się, że była to akcja masowego niszczenia linii kolejowych, by uniemożliwić niemiecki transport wojskowy, element białoruskiej walki partyzanckiej. Osiemdziesiąt lat później określenie “wojna kolejowa” na Białorusi wybrzmiewa nie tylko na lekcjach historii, ale też w wiadomościach.

Cyberatak

Podsumowanie z frontu: co najmniej 48 zatrzymanych (wielu z nich zostało później zwolnionych, zostali aresztowani za obserwowanie kanałów pracowników kolei w komunikatorze Telegram. ), dwóch ciężko rannych, 4 dezaktywowane urządzenia sygnalizacyjne, 9 spalonych szaf przekaźnikowych w węzłach kolejowych, 6 zdemontowanych transformatorów sygnalizacyjnych, 2 cyberataki na wewnętrzną sieć białoruskiej kolei. Ale prawdziwa liczba sabotaży nie jest jeszcze znana. W każdym razie MSW mówi o ponad 80 aktach sabotażu: tak białoruscy stróże prawa określają wyłączenie urządzeń sygnalizacyjnych i szaf przekaźnikowych, ale nie podają szczegółów.

Działania wojenne rozpoczęły się 26 lutego. Tego dnia na linii Talka – Wieriejcy został wyłączony system automatyki i telemechaniki. Następnego dnia miał miejsce cyberatak na wewnętrzną sieć Kolei Białoruskich. Przypomnę, że w tym dniu na Białorusi odbyło się referendum w sprawie kolejnej zmiany konstytucji dla wygody Aleksandra Łukaszenki. Ponieważ jednak wojska rosyjskie w Ukrainie od kilku dni były w ofensywie, nikt nie zwrócił uwagi na białoruskie referendum – z wyjątkiem cyberpartyzantów, którzy przyznali się do ataku. Przygotowywali go jako akcję przeciw referendum. Ale stał się częścią wojny kolejowej.

Pierwszy atak na Koleje Białoruskie cyberpartyzanci przeprowadzili już  24 stycznia. Tłumaczyli: to protest przeciw temu, że reżim Łukaszenki “wpuszcza na naszą ziemię wojska okupacyjne”. Był to w pewnym sensie atak próbny: nie zakłócił systemów bezpieczeństwa i automatyki, a jedynie zaszyfrował większość serwerów i baz danych. Lutowy atak był znacznie bardziej rozległy.

Cyberprzestępcy unieruchomili sieć wewnętrzną, a przede wszystkim system Niemen, który steruje ruchem pociągów. Możliwe było jedynie ręczne sterowanie. Podobnie z wydawaniem biletów kolejowych – już 28 lutego przed kasami stały ogromne kolejki, ponieważ nie działała sprzedaż internetowa. (Tak na marginesie: przywrócenie systemu zajęło dwa tygodnie).

W nocy tego samego dnia spłonęły szafy przekaźnikowe na kolejowych odcinkach Homel i Baranowicze. W tych właśnie kierunkach poruszały się rosyjskie składy wojskowe. Gdy szafy są niesprawne, nie działają ani przełączniki, ani sygnalizacja świetlna. Trzeba przejść na sterowanie “ręczne”, a pociągi mogą poruszać się z prędkością nie większą niż 20 kilometrów na godzinę. Partyzanci kolejowi w czasie II wojny światowej nie mieli takich możliwości.

Pokajanie

1 marca zatrzymano w Stołbcach małżeństwo Siergieja i Jekatieriny Glebko. Siergiej i Jekatierina nie podpalili szafek przekaźnikowych. Podpalili kłody, które położyli na torach. Wieczorem państwowe kanały opublikowały nagranie, na którym ciężko pobity Siergiej Glebko tak się kaja: “Położyłem dwie kłody na torach, ponieważ naoglądałem się zbyt wiele wiadomości na Telegramie i nie zgadzałem się z nimi, chciałem wyrazić swoje poparcie i niejako podpaliłem te kłody”. Małżonkom postawiono zarzuty z artykułu 289 kodeksu karnego Białorusi – “akt terroryzmu”.

Potem były kolejne zatrzymania: w Osipowiczach – Aleksego Szyszkowca, w Swietłogorsku – Dmitrija i Natalii Rawiczów, Denisa Dikuna i Alisy Malanowej, w Witebsku – Siergieja Konowałowa, w Babrujsku – Jewgiwnija Minkiewicza, Władimira Awramcewa i Dmitrija Klimaua. O Szyszkowcu napisano na kanale MSW na Telegramie, że “przyłączył się do formacji ekstremistycznej, namawiając na czacie do nielegalnych działań na Białorusi”, oraz że 1 marca otrzymał instrukcje blokowania torów kolejowych i robienia koktajli Mołotowa. Ale ponieważ cały zarzut opiera się na tym, że rzekomo “miał zamiar, ale nie zdążył”, artykuł nie dotyczy terroryzmu, lecz udziału w formacji ekstremistycznej.

Czyli Szyszkowcowi grozi od trzech do siedmiu lat więzienia, a mężowi i żonie Glebko – od ośmiu do dwudziestu. Kłody są droższe.

Denis Dikun ze Swietłogorska też pojawił się na kanale białoruskich siłowików w pokutnym filmiku. Też, jak Siergiej Glebko, został ciężko pobity. Jego lewe oko jest tak opuchnięte, że prawie go nie widać. Ma siniaki na całej twarzy – efekty metody skłaniania do demonstracyjnej skruchy przed kamerą. Ale przynajmniej Dikun był przytomny i mówił. Innych aresztowanych pokazywano, gdy byli nieprzytomni, krwawiący po postrzałach.

Było to pod koniec marca. Państwowe kanały telewizyjne rozkoszowały się zdjęciami rannych do granic możliwości. Poza kadrem dziennikarze, a w kadrze siłowiki chętnie wyjaśniają: to mieszkańcy Babrujska, 28 marca spalili dwie szafy przekaźnikowe w pobliżu Osipowicz, a zatrzymani zostali kilka dni później, gdy przygotowywali kolejny atak. Policjanci strzelali do nich ostrą amunicją. Według wiceministra spraw wewnętrznych Giennadija Kazakiewicza białoruskie służby specjalne są tak profesjonalne, że nawet z rozkazem strzelania, by zabić, działali subtelnie: dwóch z trzech zatrzymanych jest na intensywnej terapii, zostali postrzeleni w kolana, może przeżyją.

Nawiasem mówiąc, YouTube, gdzie państwowe kanały zamieściły nagrania z zatrzymanymi, ostrzega, że “zawartość zawiera materiały, które mogą przestraszyć lub zaszokować niektórych użytkowników”. A na Białorusi te filmy pokazywano w telewizji rano, wieczorem i po południu – z komentarzem przedstawicieli służb i propagandystów.

Te trzy osoby z Bobrujska to kierowca karetki pogotowia Jewgienij Minkiewicz, sportowiec Władimir Awramcew i taksówkarz Dmitrij Klimow. Wytoczono im sprawę z  artykułu “terroryzm”. Kilka dni później do “terrorystów” z Babrujska dołączył Siergiej Konowałow, pracownik witebskiego wydziału sygnalizacji kolejowej i łączności. Na internetowej stronie białoruskich kolejarzy poinformowano, że Konowałow został aresztowany po donosie miejscowego ideologa, z którym był w konflikcie. Ideolog (tak, na Białorusi istnieje takie stanowisko: zastępca szefa ds. sygnalizacji i łączności ideologicznej) doniósł KGB, że Konowałow rzekomo przygotowuje zamach terrorystyczny. To wystarczyło.

Czarownica z Zachodu

Mimo to sabotaż kolejowy trwał nadal, nawet po wyświetleniu krwawych filmów na ekranach telewizorów. W połowie marca unieruchomiono szafy przekaźnikowe na liniach Domanowo – Leśna w obwodzie brzeskim i Fironowo – Zagaty w obwodzie witebskim, a na stacji Orsza Centralna skradziono sześć transformatorów sygnałowych. 19 marca na liniach kolejowych obwodów homelskiego i brzeskiego pojawiły się patrole Wojsk Wewnętrznych (z namiotami, GPS-ami i bronią), a 23 marca za formację ekstremistyczną uznano czat internetowy Wspólnota Kolejarzy Białorusi.

Ostatniego dnia marca rozpoczęły się dziesiątki zatrzymań. W tym dniu na państwowych kanałach na Telegramie pojawiło się jednocześnie 38 „pokutnych” filmów. Każda osoba w kadrze mówiła to samo: zasubskrybowałem kanał wspólnoty kolejowej na Telegramie, ale nie wiedziałem, że jest on ekstremistyczny; KGB wszystko wyjaśniło, teraz głęboko żałuję i wzywam obywateli Białorusi, aby nie zapisywali się na te ekstremistyczne strony.

Nieznana jest dokładna liczba aresztowanych partyzantów ani aktów dywersji, których dokonali. Białoruscy funkcjonariusze służb bezpieczeństwa też plączą się w tych liczbach. Dla nich najważniejsze jest coś innego. Starają się, jak mogą, by przedstawić nową wojnę kolejową jako operację zachodnich służb specjalnych. W  kontekście zatrzymanych ciągle używają sformułowań: “zachodni zleceniodawca”, “otrzymał zadanie” czy “działał dla materialnych korzyści”. Zachodnimi zleceniodawcami straszą dzieci bardziej niż Babą Jagą. Ale raczej bezskutecznie: w podręcznikach historii jest napisane, że wojna kolejowa to heroiczny opór partyzancki.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com