Dlaczego papież nie potępia Putina?

Dlaczego papież nie potępia Putina?

Krzysztof Serafiński


Fot. Jeffrey Bruno (CC BY-SA 2.0).

Dla wielu ludzi zaskoczeniem jest prorosyjska postawa Kościoła Katolickiego, który stara się bronić Putina. Dziwić się jednak będą tylko ci, którzy uwierzyli w naiwną narrację o Kościele, który broni życia i moralności. Zarówno historia, jak i współczesna praktyka pokazują, dlaczego Kościół jest prorosyjski i dlaczego ludobójstwo nie jest dla niego problemem.

.

Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę, papież unika nazwania Putina agresorem, zrównuje cierpienie rosyjskich żołnierzy z cierpieniami gwałconych i zabijanych cywilów, potępia zbrojenie się Ukrainy i państw Europy Środkowej, oskarża NATO o „szczekanie” pod drzwiami Rosji. Wielu ludzi dziwi się, dlaczego instytucja, która ciągle kogoś potępia za jakieś „grzechy” oraz która nieustannie mówi o potrzebie „obrony życia” – tak wyraźnie ignoruje to, co robią wojska rosyjskie na terenie Ukrainy. Ze strony Kościoła i katolickich mediów – także w Polsce – płyną usprawiedliwienia dla takiej postawy. Są one jednak sprzeczne z tym, co Kościół robi w innych podobnych przypadkach.

Obrońcy Kościoła Katolickiego mówią na przykład, że papież nie musi potępiać Putina, ani wydawać apeli, bo i tak by to nic nie dało. Ale nic nie da też potępianie zgwałconych kobiet, które chcą dokonać aborcji, albo apele do niekatolików – by ci nie wchodzili w związki, bo małżeństwo i rodzinna mają być zarezerwowane tylko dla katolików. Kościół jednak to ciągle robi.

Obrońcy Kościoła Katolickiego mówią, że potępienie Putina mogłoby skutkować jakimś rewanżem, w postaci uprzykrzania życia Kościołowi i katolikom w Rosji. Ale przecież katolicka mowa nienawiści wymierzona w ludzi o poglądach liberalnych, w ateistów, czy w osoby o innej orientacji seksualnej, tak samo, jak i chronienie księży pedofilów – również skutkuje coraz częstszymi i radykalniejszymi atakami na Kościół, jego symbole i jego przedstawicieli. Tutaj jednak Kościół nie boi się konsekwencji i od swoich działań nie odstępuje.

Takie pokrętne usprawiedliwienia to nic nowego. Można spotkać je również w bronieniu Kościoła przed zarzutami o współpracę z Trzecią Rzeszą. Tam też papież niby chciał potępić ludobójstwo, ale się bał. Ale skoro chciał przeciwstawić się nazizmowi, to dlaczego wszystkie państwa katolickie tamtego kresu (np. Chorwacja, Włochy, Słowacja) stały po stronie Trzeciej Rzeszy? Dlaczego po zakończeniu wojny – Kościół pomagał nazistowskim zbrodniarzom uciekać do Ameryki Południowej? Tego rodzaju niekonsekwencja pojawiająca przy obronie Kościoła w kontekście działań Rosji czy innych zbrodni dowodzi, że katolickie usprawiedliwienia są wygłaszane dla pozoru – tylko po to, by uspokoić nastroje i wyciszyć głos społecznej krytyki. Kościoła Katolickiego tak naprawdę nie obchodzi cierpienie i życie ludzkie. Watykan patrzy tylko na swoje interesy, a że Rosja ma tu dużo do zaoferowania, Kościół był i jest prorosyjski.

Widać to było dobrze w czasach zaborów Polski. Sytuację tę opisuje na przykład Norman Davies w książce Boże igrzysko. Historia Polski (Wydawnictwo Znak, Kraków 2008, strona 695).

Klemens XIV otwarcie wyraził zadowolenie z pierwszego rozbioru, twierdząc, że „apostolska cesarzowa” Maria Teresa będzie mogła od tego czasu skuteczniej bronić interesów Kościoła. W 1792 r. Pius VI pobłogosławił wysiłki konfederacji targowickiej w kierunku „zapewnienia spokoju i szczęścia Rzeczypospolitej”. W 1793 r. odrzucił apele polskiego ambasadora o pomoc przeciwko Rosji, w r. 1795 zaś, przerażony konfiskatą kościelnych sreber i samosądem, jakiego wobec prałatów dopuścił się warszawski tłum, wydał hierarchii kościelnej polecenie pełnej współpracy z mocarstwami rozbiorowymi. W 1832 r. papież Grzegorz XVI potępił powstanie listopadowe słowami, które potem trudno było mu odwołać. „Te straszliwe nieszczęścia”, pisał w encyklice do biskupów polskich, „znajdują swe jedyne źródło w machinacjach siewców fałszu i kłamstwa, którzy używają religii jako pretekstu, aby podnosić głowę przeciwko uświęconej prawem władzy książąt”.

Korzyści z układania się Kościoła z Kremlem są obustronne. Rosyjskie władze lubią posługiwać się radykalnymi ideologiami, do siania zamętu w innych krajach. Katolicyzm tymczasem nie przewiduje pokojowej koegzystencji z innymi ludźmi. Zakłada, że państwo ma być katolickie – a więc nie może być w nim miejsca dla tych, którzy katolikami nie są. Odmawia więc im wolności słowa, wolności wyznania, prawa do pracy, domu, zawierania małżeństw i posiadania rodziny – a ostatecznie i prawa do życia. Z katolicyzmem nie da się pertraktować o wzajemnym poszanowaniu. Nie da się z katolikami podzielić pokojowo wspólną przestrzenią. Sprawa jest tu postawiona jasno – albo my, albo wy. Katolicyzm – jak pokazuje zresztą nowsza historia państw takich jak Hiszpania – zmusza tym samym obydwie strony do walki, prowadząc do wojen domowych. Państwo wewnętrznie skonfliktowane to zaś państwo słabe. Co więcej – to państwo, do którego można wkroczyć z „pokojową interwencją”.

Nie powinna wiec dziwić współpraca Kremla z różnymi katolickimi organizacjami – w tym formacjami politycznymi. Liczne przykłady takich powiązań wykazuje chociażby Tomasz Piątek – którego wystąpienia można zobaczyć za darmo na YouTube (np. wywiad z Tomaszem Sekielskim – Tajemnice Tadeusza Rydzyka). Współpraca polega nie tylko na transferach finansowych, czy wspólnych kontaktach biznesowych, ale i prowadzeniu spójnej co do efektów propagandy. Przykładem może być tu właśnie narracja na temat Ukraińców. Od lat strona katolicka forsuje retorykę, utożsamiającą wszystkich Ukraińców z komunistami lub obciążającą ich kolektywnie za zbrodnie UPA. Obydwie te narracje są nawzajem sprzeczne co do zawartości merytorycznej – bo UPA była antykomunistyczna. Są jednak spójne co celów – czyli negatywnego, kolektywnego napiętnowania. Regularnym nośnikiem takiej propagandy jest choćby kult „żołnierzy wyklętych” – czyli NSZ i NZW, w ramach którego m.in. zbrodnia na ludności ukraińskiego pochodzenia w Wierzchowinach, przedstawiana jest jako „walka z komunizmem”. Taką samą retoryką posługuje się Putin – kolektywnie utożsamiający wszystkich Ukraińców z nazistami.

Liczne podobieństwa w podejściu Watykanu i Kremla wynikają ze wspólnych podstaw kulturowych. Wbrew naukom Kościoła i teoriom ludzi takich jak Feliks Konieczny – nie wynikają one z cywilizacji łacińskiej, a bizantyjskiej. To w tym kręgu kulturowym powstał Kościół – co dokładnie miało miejsce w 325 roku w Nicei, na terenie dzisiejszej Turcji (dziś to miasto nazywa się Iznik). To cechy tej cywilizacji (wyszczególnione zresztą przez Koniecznego) ma katolicyzm – w którym przejawia się silny biurokratyzm, kolektywistyczne podejście do ludzi, czy zamiłowanie do przesadnego przepychu. To stąd również spójny głos Kościoła i Kremla, potępiający „zepsute” państwa zachodnie, czy postulujący podejście wymagające uwielbienia dla władz – niezależnie od tego, jak te władze traktują społeczeństwo.

Watykan więc nie potępi Rosji.

Dla Kościoła najważniejszy jest pieniądz – a Rosja ma do zaoferowania tego pieniądza więcej niż Polska, czy Ukraina. Manipulacją jest wskazywanie przy tym jakichś oddolnych akcji kościelnej „pomocy” dla Ukrainy. Są to akcje mające poprawić wizerunek Kościoła, a nie pomóc Ukrainie. Watykan mógłby zrobić tu znacznie więcej – ale nie chce. Akcje takie organizowane są przy tym za pieniądze zewnętrznych darczyńców, a nie pieniądze Kościoła.

Na dodatek część takich inicjatyw stanowi np. wysyłanie różańców, czy wizerunków katolickich świętych – co ludziom w żaden sposób nie pomaga, a jest wyłącznie promocją produktów kulturowych Kościoła Katolickiego.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com