Na głód można zachorować tak, że nikt nie powie, że umarło się z głodu

Chłopiec wychudzony z głodu podczas głodu na radzieckiej Ukrainie, 1921-1922 (Unknown author, Public domain, via Wikimedia Commons)


Na głód można zachorować tak, że nikt nie powie, że umarło się z głodu

Paweł Smoleński


Atakując Ukrainę, Putin skazał na śmierć także Somalijczyków i Jemeńczyków, którzy nie mają pojęcia, gdzie leżą Kijów i Moskwa.

.

Wiecie, jak wygląda głód? Taki prawdziwy, od świtu do nocy, trwający wiele miesięcy, a nawet lat, głód obejmujący całe rodziny, państwa, narody? Powinniście się tego dowiedzieć, bowiem niebawem zobaczymy go w najbardziej odrażającej, bo powszechnej postaci, jeśli możni tego świata nie zdecydują się, by odegnać Rosję od ukraińskich portów.

Słowem – głód wygląda jak wielotysięczny tłum otępiałych ludzi idących drogami i bezdrożami tam, gdzie – jak głosi stugębna wieść – jest coś do jedzenia. Dotyka ludzi, którzy wycierpieli stokroć więcej niż my. Znaczy swój szlak podartym plastikiem nieekologicznych worków i torebek, brudem i bałaganem. Kiedy zjawia się tam, dokąd idzie, organizuje świat zewnętrzny tysiącami głodnych obejść i zagródek, które świat nazywa obozami dla uchodźców. Można w celu jego złagodzenia utworzyć agencje i agendy, organizacje i międzynarodowe siatki ludzi dobrej woli, pogrążyć się w działalności charytatywnej.

Na głód można zachorować tak, że nikt nie powie, że umarło się z głodu. Bowiem jego towarzyszkami są biegunki, cholera, przeróżne zarazy i choróbska, których nie ma tam, gdzie można jeść do syta. Głód nie lubi higieny i zawsze z nią wygrywa, utrudnia dostęp do czystej wody. Sprawia, że racjonalne wybory są poza zasięgiem woli i wyobraźni. Człowiek głodny godzi się na jeszcze większe głodowanie, jeśli zapewni mu się warunki, by popadł w doskonałą apatię.

Głód rzadko bywa skutkiem klęsk naturalnych

Głód można zważyć. Używa się w tym celu plastikowej miednicy podwieszonej na sznurkach do ramienia prymitywnej wagi, która w normalnych okolicznościach sprawdzałaby, czy ten handlarz prosa i ów sprzedawca ryżu nie oszukują. W miednicy sadza się dziecko – niemowlę lub kilkulatka – najczęściej spocone i ledwie kojarzące, co się z nim dzieje. Wynik ważenia zapisuje się w zeszytach w stosownej kolumnie i rubryce. Ani myślę szydzić z tej pracy, bo wymaga wielkiego samozaparcia, poświęcenia i odwagi. Lecz niekiedy jest średnio przydatna.

Można też zmierzyć głód. Służy do tego papierowa opaska – miarka, coś jak krawiecki centymetr, zabarwiona na trzy kolory, którą zakłada się na przedramię dzieci i dorosłych. Gdy na centymetrowej podziałce pokazuje się nam kolor czerwony, wiemy, iż mamy do czynienia z głodem wyniszczającym, odbierającym wolę życia, zdrowie i wszelką nadzieję. Przyglądałem się głodowi w Somalii, więc wiem, że taka opaska to zwiastun spraw najgorszych.

Głód rzadko bywa skutkiem klęsk naturalnych: suszy, gradobicia, ulew, szarańczy lub powodzi. Oczywiście dzieje się i tak, lecz najczęściej zbiory schną, gdyż nie ma szans, by nawadniać pola, bowiem zniszczono kanały irygacyjne, zaś zwierzyna mrze z pragnienia, bo ktoś zatruł lub zasypał studnie. Zapytacie, kto zatruwa wodę. Wróg! Można zdefiniować na różne sposoby. Bowiem głód, zawsze i wszędzie, to skutek wojen. Nawet najbardziej nieurodzajna pustynia, kiedy nie ma wojny, umie zmienić się dzięki ludzkiej pracy w kwitnący ogród. Tak było w Somalii, która dzisiaj jest symbolem przemocy i głodu. Poszukajcie sobie przepisów na narodowe potrawy krajów dzisiaj dotkniętych głodem. W Somalii niech to będzie mięso z pomidorami, fasola, duszone warzywa, niewiarygodnie smaczne ryby, a nawet owoce morza, których w Mogadiszu nikt nie uważa za jedzenie prima sort. Tych wspaniałych smaków i zapachów nie wyczarowywano z niczego. A przecież dzisiaj ich nie ma.

Wojna w Ukrainie i głód

Do czasu ukraińskiej wojny obronnej nigdy nie myślałem, że łajdacka agresja w jednym końcu świata skutkuje zbrodnią głodu tysiące kilometrów dalej. Trudno bowiem sobie wyobrazić, że bombardowania Mariupola, ostrzał Odessy, Charkowa i Kijowa, masakra Buczy dadzą o sobie znać gdzieś na pustyniach wokół Mogadiszu, w Sudanie Południowym, na syryjskich piaskach czy w Iraku.

Nagle dowiedzieliśmy się, że atakując Ukrainę, Putin odbiera posiłek Somalijczykom z Rogu Afryki i Jemeńczykom z Półwyspu Arabskiego. Ukradł miliony ton zboża i nałożył wojenną blokadę na eksport kolejnych milionów. Przez niego będą głodować wielkie połacie Afryki i Bliskiego Wschodu, ludzie, którzy nie mają pojęcia, gdzie leżą Ukraina i Moskwa. Wkroczył paradnym marszem wraz ze swoimi konfratrami w bandyterce na sam szczyt panteonu masowych zabójców. Niech mu daruje ten, kto chce. Mnie na to nie stać.


Paweł Smoleński – pisarz, publicysta, reporter „Gazety Wyborczej”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com