Archive | 2020/08/25

Dlaczego w 1920 r. Czechosłowacja blokowała transporty broni do walczącej z bolszewikami Polski?

Dlaczego w 1920 r. Czechosłowacja blokowała transporty broni do walczącej z bolszewikami Polski?

Andrzej Krawczyk


Odradzająca się Polska nie dysponowała w 1920 r. własnym przemysłem zbrojeniowym i uzależniona była od dostaw broni i amunicji, głównie z Francji. Na zdjęciu żołnierze Błękitnej Armii gen. Józefa Hallera, którzy również swoją broń przywieźli znad Sekwany (Fot. Domena publiczna)

Brytyjski ambasador Edgar D’Abernon twierdził, że stosunek czeskich polityków do Polski był “żywiołowo wrogi”. Polskę uważali za kraj awanturniczy, sztucznie skonstruowany, o niepewnym istnieniu.

Pierwszy transport kolejowy z pomocą dla Polski walczącej z bolszewikami odjechał z Wiednia 18 stycznia 1919 r. Zorganizowali go Polacy i Francuzi, zwycięzcy w niedawnej wielkiej wojnie. Na poziomie dyplomatycznym ustalono wówczas wysłanie przez Austrię do Polski francuskiej misji wojskowej. To właśnie dla niej podstawiono pociąg, do którego dołączono kilka wagonów z bronią zorganizowanych przez miejscowych Polaków.

W tym czasie w imieniu rządu polskiego urzędujący w Wiedniu attaché wojskowy gen. Adam Nowotny, jeszcze niedawno dowódca brygady artylerii w armii austriackiej, a w 1917 r. komendant Lwowa, prowadził rozmowy z czechosłowackim poselstwem w tym mieście na temat przepuszczania do Polski transportów wojskowych.

Pierwsze przepychanki

Jednak wybuch 23 stycznia 1919 r. kilkudniowej wojny polsko-czeskiej o Śląsk Cieszyński przerwał możliwość komunikacji. Kiedy 3 lutego 1919 r. podpisana została w Budapeszcie umowa o przebiegu linii rozgraniczenia pomiędzy siłami obu państw, szef francuskiej misji znów poprosił czechosłowacką delegację o przepuszczenie transportów. Przez długie tygodnie jednak do tego nie doszło. Raz Czesi tłumaczyli to niepewną sytuacją na Słowacji, innym razem – brakiem przepisów regulujących zasady przejazdu transportów albo obawą o ich bezpieczeństwo, gdyż mogły zostać zniszczone przez radykalnie lewicowych kolejarzy. W drugiej połowie marca w Wiedniu toczyły się negocjacje w tej sprawie, a Czesi za zgodę zażądali dostaw nafty z Galicji.

W sierpniu 1919 r. wiadomości o pociągach przedostały się do czeskiej prasy, czego obawiał się rząd w Pradze. Na granicznej stacji w Bohuminie (wówczas nie było jasne, jak to miasto się nazywa: Bogumin, Bohumin czy Oderberg) czescy kolejarze zablokowali pociągi. Polska oceniała, że chodzi o blisko tysiąc wagonów, co czescy historycy uważają dziś za przesadę i absurd. Z czasem sytuacja się unormowała. Od stycznia 1920 r. Czechosłowacja w zamian za polskie gwarancje, że transporty nie będą wykorzystywane do przemytu, zwolniła pociągi z kontroli celnej. A w marcu 1920 r. podpisała umowę o dostawach polskiej nafty do Czechosłowacji jako rekompensaty za przejazd transportów.

Incydenty

Jednak wiosną 1920 r. zmieniła się sytuacja polityczna w Czechosłowacji. Silna czeska lewica (jej podział na socjaldemokrację i komunistów dokonał się we wrześniu) protestowała przeciwko „polskiemu imperializmowi i planom kolonizacji Ukrainy”. Sojuszu z Ukraińcami Semena Petlury i planów federacji polsko-ukraińskiej Józefa Piłsudskiego nie dostrzegali albo nie chcieli dostrzegać. Polskę uważali za kraj awanturniczy, sztucznie skonstruowany i o niepewnym istnieniu. Naszym elitom rządzącym zarzucano pyszałkowatość, rozdęte ego i szlachecką mentalność. Historycy dyskutują, czy prezydent Tomáš Masaryk i minister spraw zagranicznych Edvard Beneš mieli do Polski stosunek „nieżyczliwie neutralny”, czy wrogi. Trzeba jednak odnotować, że Beneš uważał budowanie sojuszu z Polską za historyczną konieczność.

Od kwietnia 1920 r. Moskwa wzywała partie komunistyczne w Europie do „walki światowego proletariatu z imperialistyczną Polską”. Czeską społeczność Śląska Cieszyńskiego podniecano wizją „polskich panów maszerujących po majątki na Wschodzie”, co po niedawnej wojnie granicznej padało na podatny grunt. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W Ostrawie 2 kwietnia zatrzymany został pociąg z 29 wagonami. Namawiani przez niezidentyfikowanych agitatorów kolejarze otworzyli je siłą, a wewnątrz znaleźli amunicję. Sytuację próbowali załagodzić stacjonujący w Ostrawie włoscy żołnierze, deklarując nawet, że to amunicja dla nich. Jednak dowódca czechosłowackiej dywizji z Ostrawy odesłał pociąg tam, skąd przyjechał – do Austrii. Ostrawska prasa donosiła następnego dnia z satysfakcją, że udało się zdemaskować i odesłać amunicję dla „polskich terrorystów” z Cieszyna.

Po tym pierwszym incydencie zdarzyły się dalsze. Na początku maja, gdy ważyły się w Kijowie losy polsko-ukraińskiej operacji antybolszewickiej na Ukrainie, transporty dla Polski stały w Bohuminie, Ostrawie, Frydku, Prerovie, Breclaviu. 7 maja na stacji we Frydku tłum zaatakował transport z wiezionymi do Polski pontonami. Uprowadzona została obsługa pociągu, który musieli odprowadzić francuscy żołnierze. Polska poprosiła o pomoc sojuszników z Ententy. Ambasadorowie amerykański, francuski i brytyjski interweniowali w Pradze, ale usłyszeli, że rząd nie ma wpływu na „ludowe demonstracje”.

Polskie władze w desperacji poprosiły 14 maja o czeską zgodę choćby na jeden transport co drugi dzień. Beneš w obawie przed zachodnioeuropejską opinią publiczną podjął taką decyzję 26 maja. Nie poprawiło to sytuacji. Kolejarze z Breclavia, na granicy z Austrią, tego samego dnia odmówili przepuszczenia pociągu z pociskami artyleryjskimi. Zachowała się notatka polskiego Sztabu Generalnego z 27 maja (dzień wcześniej rozpoczęła się bolszewicka kontrofensywa na Ukrainie), że brak tych pocisków „może się fatalnie odbić” na sytuacji w rejonie Kijowa. W ciągu następnych trzech dni w Breclaviu zatrzymano cztery kolejne pociągi, a kiedy 3 czerwca udało się jeden z nich wysłać w kierunku Polski, nie ujechał nawet 100 km, został zablokowany w Prerovie.

Decyzja Grabskiego

Tymczasem Moskwa intensyfikowała wezwania do sabotowania pomocy dla Polski. Międzynarodówka Komunistyczna na swym II Kongresie wydała rezolucję: „żaden pociąg, żaden żołnierz, ani jeden statek, niezależnie czy z żywnością, czy z bronią, nie może być wysłany do Polski”. Kiedy polskie wojska ustępowały z Ukrainy, 5 lipca tzw. marksistowska lewica w partii socjaldemokratycznej proklamowała bojkot komunikacji z Polską, ogłaszając, że jest to wsparcie dla bolszewickiej Rosji.

Tego samego dnia w belgijskim Spa rozpoczynała się konferencja Ententy w sprawie wypełniania przez Niemcy warunków traktatu wersalskiego. Brali w niej udział też sojusznicy, m.in. Polska i Czechosłowacja. Na marginesie obrad polski premier Władysław Grabski (nie bacząc na opór Piłsudskiego) zgodził się na rezygnację z plebiscytu na Śląsku Cieszyńskim i oddał kwestie jego przynależności w ręce Rady Ambasadorów Ententy. Jak pisała warszawska prasa, było to „wręczenie czeku z zostawieniem miejsca na wpisanie sumy”. Grabski zrobił to w dodatku ze świadomością wpływów, jakie Beneš ma wśród przywódców Ententy, okazujących Czechosłowacji dużo sympatii, a tym samym dużego prawdopodobieństwa, że rozstrzygnięcie będzie dla Polski nieprzychylne. Ważniejsze było dla niego „udrożnienie” połączeń z Polską przez Czechosłowację, które miał nadzieję za taką rezygnację otrzymać. Dostawy wojskowe były w tym momencie najważniejsze, bo bolszewicy byli już na linii Bugu. Od dostaw zależało istnienie państwa polskiego!

Cena decyzji Grabskiego była bolesna: Rada Ambasadorów przyznała Czechosłowacji 58 proc. spornego terytorium, w tym ziemie, na których Polacy stanowili większość. 150 tys. rozgoryczonych Polaków nie z własnej woli stało się obywatelami Czechosłowacji. Na tym terenie mieszkało jeszcze 50-60 tys. Czechów, ponad 30 tys. Niemców i 5-7 tys. Żydów. Beneš przekonał jednak Ententę, że ważniejsze od struktury etnicznej jest zapewnienie Czechom połączenia kolejowego ze Słowacją przez Cieszyn (były tylko dwa takie połączenia) oraz dostępu do węgla w Karwinie. Mniej ważnym argumentem była historyczna przynależność od XIV w. Księstwa Cieszyńskiego jako lenna do Korony Czeskiej. Polska czuła się skrzywdzona, co stało się przyczyną aneksji tych terenów w 1938 r., gdy Czechosłowacja była rozbijana przez III Rzeszę.

Decyzje Grabskiego spowodowały upadek jego rządu 24 lipca. Bolszewicy byli już wówczas niedaleko Warszawy. Rada Ambasadorów wyznaczyła nową granicę polsko-czechosłowacką 28 lipca 1920 r. Granica ta obowiązuje do dzisiaj.

Socjaldemokraci za Leninem

Polskie ustępstwa nie oznaczały odblokowania transportów. A trzeba pamiętać, że ze względu na sytuację w Niemczech i napięte stosunki polsko-niemieckie przywódcy Ententy i Polski uznali wspólnie, że powinny one wyjeżdżać z Włoch i Austrii przez Czechy. Dopiero po interwencji francuskiego marszałka Ferdinanda Focha u Beneša czechosłowacki rząd ogłosił stan wyjątkowy na kolejach i obsadził wojskiem kluczowe stacje, by zapewnić przejazdy do Polski. Jednak ze względu na antypolskie nastroje w administracji działania te były tylko częściowo skuteczne. Na przykład 21 lipca zawarto w Bohuminie, z akceptacją czeskich władz, lokalną umowę o przywróceniu ruchu kolejowego (wedle strony czeskiej nie z Polską, ale „z Galicją”). Jednak nie obejmowała ona… transportów wojskowych. Brytyjski ambasador Edgar D’Abernon, członek misji sojuszniczej w Polsce, negocjator z Pragą i autor głośnej książki „Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach świata” z 1931 r., napisał w niej, że stosunek czeskich polityków do Polski był „żywiołowo wrogi”.

Kiedy ważyły się losy wojny, 9 sierpnia 1920 r., Czechosłowacja ogłosiła neutralność „w konflikcie polsko-sowieckim”. Obrońcy dobrej pamięci I Republiki przekonywali później, iż Praga oceniała wówczas, że upadek Polski jest już nieunikniony, a ogłoszenie neutralności miało dać szansę, by bolszewicy poszli dalej nie na Pragę, tylko na Berlin. Takie postępowanie podszyte było przekonaniem, że Polska co najmniej częściowo sama jest winna swoich problemów, bo była zbyt imperialna i zachłanna.

Największa czeska partia – socjaldemokraci – dwa dni później wydała wspólnie z niemieckimi socjaldemokratami oświadczenie: „Zwycięstwo Rosji sowieckiej leży w interesie międzynarodowego socjalizmu i klasy robotniczej. Dlatego czechosłowacki i niemiecki rewolucyjny proletariat stoi w tej walce ze swoimi sympatiami po stronie sowieckiej Rosji. Robotnicy obu narodów są solidarni z rosyjskim proletariatem w walce z kapitalistyczną reakcją i są zdecydowani nie dopuścić do jakiejkolwiek akcji nieprzyjaciół sowieckiej Rosji za pomocą wszelkich dostępnych środków. Socjalistyczny proletariat Czechosłowacji nie pozwoli, aby terytorium jego republiki było wykorzystywane do ataku wojsk reakcji albo do przewozu sprzętu wojskowego do walki z Rosją”. Takie wydarzenia dodawały sił działaczom związku zawodowego kolejarzy i „marksistowskiej lewicy” do blokowania pociągów kierowanych do Polski, chociaż teoretycznie było to prawnie zakazane. Tysiącami kolportowano ulotki o treści: „Towarzysze, musicie dbać, aby nie przewożono sprzętu do Polski. Pilnujcie granic. Dokładnie przyglądajcie się każdemu wagonowi. Powstrzymajcie się od pracy przy produkcji amunicji dla Polski. Pracujemy w ten sposób dla sowieckiej Rosji i dla zwycięstwa rewolucji”. Takie odezwy w Czechosłowacji legalnie drukowała lewicowa prasa.

Polska zagraża pokojowi

Słynny sowiecki szpieg Walter Kriwicki, który „wybrał wolność” w 1937 r., napisał w pamiętnikach (cytuję za moskiewskim czasopismem „Waprosy Istorii” z 1991 r.), że Moskwa oddelegowała go w lipcu 1920 r. do sabotażu transportów: „Organizowałem z sukcesem strajk kolejarzy na stacji węzłowej Oderberg, gdzie przekonałem kolejarzy, aby nie pomagali w uzbrajaniu Polski Piłsudskiego bronią wyprodukowaną w fabryce Skoda w Czechosłowacji. Kolejarze – pisałem w ulotce – wozicie po swoich torach działa, które zabijają waszych rosyjskich braci robotników”.

Wszystkie czeskie ugrupowania polityczne były niechętne Polsce. Przywódca prawicy i twardy przeciwnik bolszewizmu Karel Kramár (także znany ideolog panslawizmu) pisał: „Polska stała się najbardziej niebezpiecznym elementem dla pokoju w Europie… Rosja z największą radością odda Polakom polskie ziemie… Rosja już nie chce nigdy mieć więcej polskiego problemu. Ale oczywiście Rosja nigdy nie odda ziem, które nie są polskie… Dlatego nie możemy wiązać naszej egzystencji z istnieniem Polski. Za swą megalomanię niech Polska płaci sama”.

Politycy i opinia publiczna w świecie byli zszokowani wieściami z Czechosłowacji. Zaczęła spadać sympatia do Czechów, a jedna z paryskich bulwarówek napisała nawet o nich, że „nie będą mieć nic przeciwko lizaniu butów bolszewikom”.

Co kilka dni Polacy odnotowywali kierowanie ich pociągów na ślepe torowiska, odmawianie „zielonego światła” albo odmowę napełniania lokomotyw węglem i wodą.

Rada ministrów w Pradze wydała rozporządzenia o karaniu za blokowanie ruchu kolejowego dopiero 17 września 1920 r. Miesiąc później sabotaże transportów ustały z powodu zakończenia wojny polsko-sowieckiej. Ostatnia odezwa wzywająca w imię poparcia dla „rewolucyjnej Rosji” do bojkotu ruchu kolejowego z Polską została wydana 4 października.

Bardzo trudno ocenić efekty sabotażu dostaw dla walczącej Polski. Czechosłowacki MSZ zbierał takie dane, ale w 1947 r. uznano je za niepotrzebne i zostały zniszczone. Odpracowywanie wzajemnych uraz i braku zaufania trwało latami. Co najmniej przez całe lata 20. można mówić o stosunkach polsko-czechosłowackich jako o „trudnym sąsiedztwie”.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


In the SS’ Service: Female guards at Germany’s Ravensbrück concentration camp

In the SS’ Service: Female guards at Germany’s Ravensbrück concentration camp

Marcel Fürstenau


An exhibition in the memorial at Ravensbrück offers a disturbing look at life under the Nazis in the all-female camp.

Bad conscience? Regret? Maria Mandl did not remotely experience either of those. “There was nothing bad about the camp,” said the senior overseer of the all-women’s concentration camp in Ravensbrück, Germany. The 36-year-old was hanged in 1948 after a Krakow court sentenced her to death as a war criminal.

Her career of cruelty is part of the new exhibition about female concentration camp guards at the memorial site. Over 140,000 people, mainly women and children, from over 30 countries were imprisoned in Ravensbrück, 80 kilometers (50 miles) north of Berlin, between 1939 and 1945. The camp was also the main training and recruiting place for female guards. Some 3,300 of them worked in Ravensbrück.

German shepherds were used as guard dogs at the Ravensbrück camp

The Austrian Maria Mandl was exactly what the self-proclaimed proponents of the “master race” wanted their female guards to be: loyal and merciless.

Someone like Mandl could go places under the perverse hierarchy of the Nazis. In 1942, after three years in Ravensbrück, she was transferred to work at the death camp Auschwitz. There, she created the Women’s Orchestra of Auschwitz that was forced to play music during prisoner transports and executions.

In 1940, after World War II had begun, the female guards became subsumed under Hitler’s elite death squad the SS (Schutzstaffel, Protection Squadron in English.) The freshly designed and updated exhibition, “In the SS’s Service,” first conceived in 2004, does not shirk from details. The location of the exhibition was also carefully considered: The old barracks for female camp guards, right next to the former camp. Only a wall and barbed wire separated the perpetrators from their victims.

Female guard Johanna Langefeld lived with her son at the camp

You are a lady, but I can hit you’

Audio files of the torment and capricious abuse carried out on the prisoners can also be heard in the exhibition. Some of the interviews with witnesses are more than 20 years old. Ursula Winska from Poland, for example, explains in a video how Maria Mandl beat an older woman especially brutally on a pathway in the camp. When a fellow inmate came to her aid, she in turn ended up in the bunker. For months after, she was hit in the face every day, with the mocking comment: “You are a lady, but I can hit you.”

There were some female guards who occasionally showed some humanity. According to another Polish prisoner, Henryka Stanecka, her group of prisoners were permitted a dip in the lake after finishing a muddy day’s work in a sugar beet field. “One guard even gave us a towel,” Stanecka said.

The main requirement to work at the camp was loyalty to the Nazi party

‘Attractive as mindless assembly line work’

The longer the war went on, the more difficult it became for the Nazis to find volunteer guards. New staff were recruited through advertisements in newspapers. The words “concentration camp” did not feature in these job descriptions. For example, a 1944 advert in the Hannoverscher Kurier read: “Looking for healthy female workers aged 20-40 for a position in military service.” Compensation was accorded based on tariffs for public servants. Furthermore, the role promised: “Free accommodation, catering and clothing (uniform).”

Prospects like this were enough for many women to volunteer. One woman identified only as Waltraut G. was among them. In a 2003 interview, she explained that she took the job for financial reasons. She was the oldest of five siblings. “So I really did not think about it for too long, all I thought was: If I can earn more there then I’ll take the job.” Anna G. also had no scruples in taking the job. She found the work in the camp quite simply “attractive as mindless assembly line work,” like in a factory.

Only some went to trial

Apparently, only a very small number of the guards quit or expressed any kind of opposition. But exhibition curator Simone Erpel says “we have found no indication that anyone who quit or voiced any kind of opposition was persecuted in any way.

“That is important because after the war the guards said in their defense, that they would have been thrown into a concentration camp had they dared to refuse to follow orders, but we find no indication of that, so it must have been possible for them to make their own decisions,” Erpel says.

Curator and historian Simone Erpel put the exhibition together

The majority of female camp guards had little to fear after the war. Only 77 of them had to stand trial, according to Erpel, who is also a historian. Death sentences, like in the case of Maria Mandl, or long prison sentences were rare. Later investigations were mostly without consequence for those geriatric female camp guards who were still alive. Most recently, proceedings in eight cases were officially closed in February 2020 by the German state of Brandenburg, where Ravensbrück is located: seven because the defendants were unable to be questioned or attend hearings and one because of a lack of sufficient evidence.

Some female guards were put in US prisoner of war camps in 1945

A genuine Nazi uniform?

“Not guilty” — that’s how the few female guards whose cases did make it to trial pleaded. As far as the perpetrators were concerned, that was all that needed to be said. None said anything that could have helped their victims at all. This chapter of German case law is now “history” — 75 years after the liberation of the Ravensbrück camp — according to one state prosecutor, in an interview that can be heard at the exhibition.

There is also a room which deals with “Facts and Fiction.” This looks at the figure of the female camp guard in literature and film, along with the trade in Nazi memorabilia. Next to the novel The Reader by Bernhard Schlink, which has been translated into 50 languages and made into a movie with Kate Winslet, you can see a field-gray SS uniform. “It could be a fake,” the accompanying text reads, explaining the uncertain origin of the piece of clothing — but there is a female guard’s cap that is definitely real. It was given to the Ravensbrück museum by a former French prisoner.

Doll in SS uniform

A doll in an SS uniform

Around the final corner of the exhibition you can find a glass cabinet with a doll in it. Her name is Silken Floss and she is an action figure based on the main character in Frank Miller’s 2008 movie The Spirit. Scarlett Johansson plays the hero in a tale based on a comic strip by Will Eisner from the 1940s and ’50s. The original comic is a crime thriller with mystical and comedic elements. The doll in the memorial at Ravensbrück has blonde hair and wears an SS uniform. You can buy things like this very easily online — but you might also find that in bad taste.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Kinderjohren yiddish song from Cracow

Kinderjohren yiddish song from Cracow


Alif Luna


Performed by the norwegian-jewish singer and actress Bente Kahan. She was brought up in Yiddish tradition.
The song is written by the late poet Mordechaj Gebirtig, who was killed by the nazis in Cracow ghetto, 1942.

Kinder-johren (childhood)
About he poets childhood and youth in his little town Kazimierz (the jewish district of Krakow).
More information about the song and the poet is in the video.
Please rate and hounor the great yiddish poet Mordechaj Gebirtig.

Pictures are of children victims and survivors of the holocaust and also pictures of the town!


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com