Tag Archive | Najwiekszy blog emigracji marca’68

Goldie Ghamari o brutalności reżimu irańskiego i globalnej walce o wolność

Goldie Ghamari o brutalności reżimu irańskiego i globalnej walce o wolność

Paul Finlayson i Dave Gordon
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Goldie Ghamari, pierwsza kobieta pochodzenia irańskiego wybrana do parlamentu prowincji Kanady, pełniła funkcję posłanki prowincjonalnego okręgu Carleton w latach 2018–2025.

Po ataku Hamasu na Izrael 7 października wygłosiła pełną pasji mowę w parlamencie Ontario, potępiając przemoc i obarczając Hamas wyłączną odpowiedzialnością za utratę niewinnych istnień. Nagranie tego przemówienia rozeszło się jak ogień po prerii.

Od tego czasu brała udział i przemawiała na wielu pro-izraelskich wiecach i wydarzeniach, deklarując swoje poparcie i podkreślając, że Irańczycy i Żydzi mają wspólne stanowisko w walce z islamskim radykalizmem.

Ghamari odwiedziła Izrael pod koniec zeszłego roku i stała w pokoju w kibucu Nir Oz, skąd terroryści z Hamasu transmitowali na żywo, telefonem ofiary, mordowanie kobiety do jej krewnych. Ghamari odwiedziła miejsca innych okrucieństw Hamasu, rozmawiała z izraelskimi studentami o różnicach między narodem irańskim a reżimem w Iranie i przekazała przesłanie pokoju od Irańczyków do Izraelczyków. Przemawiała również w synagodze, zapewniając zgromadzonych, że nieżydowscy sojusznicy stoją z nimi. Dla słuchaczy było to wzruszające. Ważną chwilą dla niej było rozwinięcie flagi izraelskiej i flagi przedrewolucyjnego Iranu razem z członkinią Knesetu Szarren Haskel, jako symbolu jedności i nadziei na pokój.

16 kwietnia Ghamari przemawiała na placu Mela Lastmana w Toronto podczas wiecu solidarności zorganizowanego przez Tafsik [żydowska organizacja praw człowieka. przyp. tłum.], którego przesłaniem było, że antysyjonizm jest wyrazem nienawiści do Żydów.

„Miłość jest silniejsza od nienawiści i nie pozwolimy, aby terrorystyczne społeczeństwo, które organizuje parady z trumnami zamordowanych dzieci, definiowało, kim jesteśmy. Hańba Hamasowi! Jestem syjonistką” – powiedziała była posłanka z regionu Ottawy.

Poniżej wywiad Freedom To Offend z Goldie Ghamari.


Jakie były Pani relacje ze społecznością żydowską przed Pani przemówieniem w parlamencie Ontario, które stało się tak głośne?

Nie miałam wcześniej żadnych relacji ze społecznością żydowską. Miałam żydowskich przyjaciół i tym podobne. Ale jeśli chodzi o społeczność żydowską, nie za bardzo. Byłam bardziej zaangażowana w społeczność irańską, wypowiadając się przeciwko reżimowi islamskiemu.


Co skłoniło Panią do wystąpienia w parlamencie Ontario i wygłoszenia tego przemówienia?

Różni posłowie debatowali, więc wystąpiłam, ponieważ to było dla mnie bardzo bliskie. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że wielu z nas z Bliskiego Wschodu jest ofiarami islamskiego terroryzmu i celami tego typu terroryzmu. I tak, widok tego, co działo się 7 października, to szczególnie przerażające barbarzyństwo, po prostu ten straszny widok. Potem nastąpiły celebracje Kanadyjczyków na ulicach, a mówię o prawdziwym świętowaniu. 7, 8, 9, 10 października, zanim Izrael w ogóle odpowiedział odwetem, ci ludzie byli na ulicach, świętując i skandując hasła wychwalające tę masakrę.

I przerażający był widok tego rodzaju dzikiego barbarzyństwa na ulicach Kanady. Kanada ma być cywilizowanym krajem, do którego ludzie przyjeżdżają i zostawiają swój bagaż w domu. Mają przyjeżdżać i przyjmować kanadyjskie wartości i kanadyjskość. Masakra 7 października pokazała, że w Kanadzie są ludzie, którzy przywieźli ze sobą nienawiść.

Innymi słowy, czy to coś, co Panią uderzyło, ponieważ zna Pani ekstremizm islamski w Iranie?

Tak, absolutnie. Mam na myśli to, że reżim islamski próbował indoktrynować Irańczyków przez 46 lat. Po prostu to nie zadziałało. Jako Irańczycy mamy odrębną tożsamość tubylczą i rdzenne powiązanie z ziemią, które sięga 3000 lat. Na długo przed wynalezieniem islamu. Iran był prawdziwym krajem z historią cywilizacji. Taktyki, których używają dzisiaj i nadal próbują używać, widzimy również w innych krajach, są tym samym programem. I jako Irańczycy jesteśmy bardzo wyczuleni na to radykalne zachowanie.


Jak wygląda teraz życie w Iranie? Czy są tam nowoczesne udogodnienia, technologia, dostęp do Internetu itp.?

Tak, nowoczesne udogodnienia, technologia i wszystko to tam jest. Niektóre obszary wiejskie Iranu są bardzo biedne. Więc kiedy pomyślisz o południowo-wschodniej części Iranu, prowincji Beludżystan, Irańczycy mają tam bardzo mało lub wcale nie mają zasobów. To, co zrobił reżim, jest druzgocące.

Ale są też inne miejsca, takie jak Teheran, gdzie żyją wszyscy bogaci ludzie — a przez bogatych ludzi mam na myśli ludzi, którzy pracują na wyższych szczeblach systemu władzy. I tam spacerujesz i czujesz się jakbyś był w Europie. Więc Iran jest nowoczesnym, rozwiniętym krajem; jeśli spojrzysz na zdjęcia sprzed 1979 roku, zobaczysz to wszystko. Ale wyzwaniem jest to, że reżim islamski przez 46 lat pozbawił kraj tak wielu zasobów, że gospodarka jest w ruinie.

W wielu miejscach brakuje czystej wody, a sytuacja będzie się tylko pogarszać, bo zbliża się lato. Od czterech miesięcy występują również przerwy w dostawie prądu — codziennie przez co najmniej kilka godzin, jeśli nie dłużej. Prąd po prostu znika w całym kraju, ponieważ reżim islamski kieruje energię elektryczną na zasoby wojskowe zamiast dostarczać ją swoim obywatelom.


Wiadomo, że reżim irański traktuje kobiety gorzej, zabija gejów, więzi dysydentów i przeciwników politycznych, a kobiety, których hidżab nie jest przepisowo zawiązany, są karane. Czy istnieją inne prawa, których ludzie z Zachodu mogą nie znać?

Randki są nielegalne. Są uważane za haram w prawie szariatu, bo nie wolno ci wychodzić z mężczyzną, jeśli nie jesteś z nim w związku małżeńskim. I często nie jest niczym niezwykłym, że brat i siostra wychodzą razem, a policja moralności zatrzymuje,  przesłuchuje ich i może uznać, że nie są bratem i siostrą. A jeśli nie masz dowodu osobistego, który pokazuje, że jesteście bratem i siostrą, możesz trafić do więzienia, ponieważ mogą pomyśleć, że jesteście na randce.

Często, jeśli kobieta zostaje skazana na śmierć, najpierw ją gwałcą, zwykle robi to strażnik więzienny. Wszystko po to, żeby nie umarła jako dziewica i żeby jej dusza nie mogła trafić do raju. Gwałt i tortury seksualne są dużym problemem w reżimie islamskim.

Ilu zwykłych Irańczyków popiera reżim?

Powiedziałabym, że prawdopodobnie 10% lub mniej popiera reżim. Zauważyliśmy to, ponieważ podczas ostatnich wyborów, które miały miejsce po tym, jak były prezydent zginął w katastrofie helikoptera, w całym kraju miał miejsce powszechny bojkot wyborów. Ludzie zasadniczo zdecydowali, że dla pokazania swojego niezadowolenia z reżimu i faktu, że nie uważają go za prawowity, po prostu nie pójdą głosować.

Głosowało mniej niż 10% populacji Iranu, co jest rekordowo niskim wynikiem. Reżim islamski próbował zmienić te liczby. I już to samo w sobie było jednym ze sposobów, w jaki naród irański pokazał światu, że nadal uważa tę Republikę Islamską za bezprawną i że po prostu chce, żeby zniknęła.

Były oficer wywiadu reżimu islamskiego, wysoko postawiona osoba, niedawno udzielił wywiadu irańskim mediom. Przyznał, że poparcie dla obecnego szacha Iranu, Rezy Pahlawiego, wynosi od 50% do 70%. Więc kiedy nawet sami funkcjonariusze Republiki Islamskiej przyznają, że poparcie dla wygnanego króla Iranu wynosi od 50 do 70%, mogę zagwarantować, że liczby są znacznie wyższe. Wewnętrzne sondaże pokazują, że jego poparcie wynosi w kraju od 80 do 90%.


Przy takim braku popularności tego reżimu, jak trzymają się u władzy? Co musi się stać, żeby odeszli?

Chodzi o to, że to dyktatura, prawda? Więc mają wszystkie karabiny, mają całą broń, mają całą władzę. I nigdy nie wahali się mordować Irańczyków. Nigdy nie wahali się mordować dysydentów.

Masz praktycznie bezbronną populację. Nawet jeśli tysiące osób wyjdzie na protest, jeśli nie będą mieli czegoś, by się bronić przed czołgami, pociskami, kulami i tym wszystkim, nie przetrwają.

A jeszcze jest inny sposób, w jaki reżim islamski utrzymywał Irańczyków pod butem, a mianowicie za pośrednictwem swoich najemników. Tak więc w przeszłości, kiedy sytuacja w kraju zaczynała się zaostrzać, Republika Islamska sprowadzała Palestyńczyków, różne grupy, takie jak Hamas, Hezbollah i Islamski Dżihad. Sprowadzali Huti. Sprowadzali Afgańczyków i Pakistańczyków i wszystkich tych ludzi, którzy są na ich liście płac.

A ponieważ ci ludzie nie są Irańczykami, nie mają żadnej sympatii dla narodu irańskiego. Są najemnikami. Są tam, aby strzelać i zabijać, i to jest dokładnie to, co robili w przeszłości, co jest również jednym z powodów, dla których Irańczycy nie mają żadnej sympatii dla Hezbollahu i Hamasu. Ponieważ są to grupy terrorystyczne, które podporządkowują sobie Irańczyków, biorą irańskie pieniądze dla siebie i mordują Irańczyków, aby móc nadal mieć dostęp do wypłaty.

Teraz jest inaczej, ponieważ w ciągu ostatniego półtora roku Izrael zasadniczo zdziesiątkował wiele z tych sił zastępczych. Więc tak, jak widzę to w przyszłości, kiedy coś się dzieje i sprawy znów się zaogniają w Iranie, reżim islamski jest w o wiele bardziej niepewnej sytuacji, ponieważ nie może już polegać na tych nieirańskich siłach zastępczych, które przyjdą i zamordują Irańczyków.


Od jak dawna to trwa?

To trwa od lat. Ludzie w Iranie mają nawet nagrania ludzi noszących kefije i mówiących po arabsku. Nikt w Iranie nie nosi kefiji, nikt. Jedyni ludzie, którzy to robią, są powiązani z reżimem islamskim, Hamasem lub Palestyńczykami. Nikt w Iranie nie mówi po arabsku. Mówimy po persku. Reżim zleca swoją brudną robotę na zewnątrz.

Myślę, że coraz więcej ludzi rozumie, że to, co dzieje się w Iranie i walka narodu irańskiego o obalenie reżimu, jest powiązane z rosnącym radykalizmem i antysemityzmem, które widzimy na całym świecie. Wszystko to ma związek z reżimem islamskim i jego wojnami.


Teraz, gdy nie zajmuje się Pani polityką, czy może nam Pani powiedzieć, co sądzi Pani o reakcji rządu Ontario na nienawiść do Żydów na naszych ulicach?

Myślę, że zawiedli. Zawiedli społeczeństwo. Pozwolili, aby to trwało zbyt długo, ponieważ bardziej zależy im na głosach niż na prawości.


Paul Finlayson – kanadyjski nauczyciel akademicki, wykładowca marketingu na University of Guelph-Humber, od listopada 2023 roku zawieszony w związku z zarzutem uporczywego dementowania kłamstw o Izraelu. Nie jest Żydem, gdyby ktoś pytał.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Two Israeli embassy staff members killed in shooting outside Jewish Museum in Washington

Two Israeli embassy staff members killed in shooting outside Jewish Museum in Washington

SARAH MOSKOWITZ, DANIELLE GREYMAN-KENNARD, JAMES GENN


The shooting occurred in front of the museum where an event was being held by the American Jewish Committee.

Two people were killed in a shooting outside the Washington Capital Jewish Museum. / (photo credit: SCREENSHOT/X, SECTION 27A COPYRIGHT ACT)

Two Israeli embassy staff members were shot and killed in front of the Capital Jewish Museum in Washington on Wednesday night.

The suspect shouted “Free Palestine” while being arrested, Washington’s Metropolitan Police Department (MPD) Chief Pamela Smith announced, adding that the suspect was also seen pacing outside of the museum before the event took place. 

MPD later identified the suspect as 30-year-old Elias Rodriguez, with MPD’s chief commenting that Rodriguez was not known to the police before the incident. Earlier reports described him as “having a goatee, wearing a blue jacket and blue jeans.”

Tal Naim, an embassy spokesperson, confirmed that the two were attending a Jewish cultural event at the museum when the shooting took place.

“We have full faith in law enforcement authorities on both the local and federal levels to apprehend the shooter and protect Israel’s representatives and Jewish communities throughout the United States,” they added.

Young couple engaged to be married

According to Israeli Ambassador to Washington, Yechiel (Michael) Leiter, the two were a young couple who had recently become engaged to be married.

The FBI Joint Terrorism Task Force is currently investigating the incident. FBI Director Kash Patel added that his team has been briefed and is working with MPD to investigate.

MPD are slated to hold a press conference “shortly.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Jak rasizm wobec białych doprowadził do upadku RPA


Jak rasizm wobec białych doprowadził do upadku RPA


Co Kraj to Obyczaj


Ta sama Pd. Afryka która śpiewając wzywa do mordowania białych farmerów oskarża Izrael o rasizm – Apartheid.
Film nie jest
może w 100% obiektywnym, ale jak obiektywnym jest Rząd RPA który oskarża Izrael? Światowa lewica gdy brakuje jej argumentów posługuje się sloganem “hate speach” “mowa nienawiści” – gdy tłumy czarnych lewicowych Afrykanów w RPA  śpiewają “zabij białego farmera” – nie przeszkadza im to i milcza.
 
Podobne urywki filmowe jak te, prezentował wczoraj Prezydent Trump podczas rozmowy z Prezydentem RPA Cyril Ramaphosa. 

.


Sytuacja w RPA nigdy nie była stabilna, jednak ostatnie lata zaostrzyły kryzys.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Inwersja ludobójstwa i atak na naród żydowski z punktu widzenia kozła ofiarnego

Ludobójstwo Ormian. Według współczesnych obliczeń tureckich, w latach 1915–1917 zginęło 972 tysiące osób. Ormianie natomiast liczbę ofiar szacowali na 1,5 miliona osób. Na zdjęciu: Ormiańscy cywile eskortowani przez tureckich żołnierzy prowadzeni do więzienia w dzisiejszym Elazığ (1915) (Źródło zdjęcia: Wikipedia, Autorstwa Armin T. Wegner)


Inwersja ludobójstwa i atak na naród żydowski z punktu widzenia kozła ofiarnego

Adam Louis-Klein
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Widzimy dzisiaj skoordynowany atak na istnienie Żydów, z jednej strony kulturowe wymazanie ich na Zachodzie, z drugiej, dążenie do fizycznej eksterminacji za granicą. Ale to już nie jest tylko rozproszony zestaw uprzedzeń lub oderwanych od siebie ruchów politycznych — to połączyło się w holistyczną ideologię i, coraz częściej, w ramy instytucjonalne. To, co zaczęło się jako strategia pola bitwy Iranu, Hamasu i innych ruchów dżihadystycznych — łącząca wojnę psychologiczną, propagandę i asymetryczną przemoc —rozszerzono na zachodnie instytucje kulturalne, akademickie i polityczne.

Na Zachodzie klasa aktywistów-uniwersytetów-NGO nieustannie pracuje nad wypychaniem Żydów z życia publicznego, chyba że wyrzekną się związku ze swoją ojczyzną przodków i ludźmi, którzy tam mieszkają. Żydzi są zmuszani do wyrzeczenia się swojej zbiorowej tożsamości, zdefiniowania siebie na nowo jako „Białych” i zaprzeczenia swojemu statusowi odrębnego i rdzennego ludu. Jest to współczesna forma przymusowej asymilacji — taka, która nawiązuje do historycznych przymusowych konwersji, jakich Żydzi doświadczali przez stulecia zarówno pod rządami imperiów chrześcijańskich, jak i islamskich. Wtedy, tak jak i teraz, żydowska odrębność jest traktowana jako nie do zniesienia afront wobec uniwersalizujących ideologii.

Równocześnie Iran, Bractwo Muzułmańskie i milicje dżihadystyczne otwarcie dążą do fizycznego zniszczenia Izraela i narodu żydowskiego. Siły te działają w tandemie: kulturowe wymazanie na Zachodzie, fizyczne unicestwienie na Wschodzie. A w centrum tego wszystkiego znajduje się ten sam powtarzający się cel — żydowska odrębność — teraz wygodnie nazywana „syjonizmem”, zastępująca rzeczywistość narodu żydowskiego i prawo Żydów do otwartego życia jako jeden z wielu narodów.  

Dlatego ciągłe oskarżenia Izraela o „ludobójstwo” – wykorzystywane do demonizowania każdego Żyda, który odmawia zerwania więzi ze swoim narodem jako tzw. „zwolennik ludobójstwa” – nie są zwykłym kłamstwem. Są bronią polityczną, częścią szerszego projektu antysemickiego wykluczenia. Oskarżenia te nie są odosobnionymi stwierdzeniami, które należy analizować w oderwaniu od kontekstu; działają jako mechanizmy kontroli społecznej, wymuszając marginalizację Żydów w życiu kulturalnym, akademickim i zawodowym, chyba że publicznie odrzucą swoją narodowość i zerwą swoje historyczne i emocjonalne więzi z Izraelem.

Dyskurs ten funkcjonuje w logicznym błędnym kole. Nie chodzi o treść żadnego pojedynczego twierdzenia, ale o formę samego dyskursu: samonapędzający się system, który zamyka krytyczne dociekania i karze sprzeciw przez panikę moralną i publiczne zawstydzanie. Nie możemy pozwolić, aby przytłoczył nas lub zdemoralizował ten niekończący się potok oskarżeń, który nie wynika z autentycznej troski o prawdę, ale z strategii eskalacji zniesławienia. Zamiast tego musimy nauczyć się rozpoznawać strukturę tego dyskursu, obnażyć system, który go generuje, i odmówić pozwolenia na wciągnięcie nas w jego pułapkę — omijać jego sfabrykowane kryzysy moralne i trzymać się mocno klarowności własnych zobowiązań.

W tym samym czasie uniwersalizm prawa międzynarodowego — zrodzony częściowo z pamięci o Holokauście — został wypaczony i zamieniony w broń przeciwko tym samym ludziom, których cierpienie pomogło je stworzyć. Zamiast przejść od szczególnego doświadczenia Holokaustu do autentycznego, zasadniczego, uniwersalnego zainteresowania ludobójstwem, uniwersalność ta została wypaczona i obrócona przeciwko samym Żydom. Jesteśmy świadkami dialektycznej inwersji: języka praw uniwersalnych używanego właśnie po to, aby odmówić narodowi żydowskiemu prawa do istnienia.

Najsilniejszym wyrazem retorycznym tej inwersji jest język antykolonializmu, w którym oskarżenie Izraela o ludobójstwo nie jest przedstawiane jako twierdzenie wymagające dowodów, lecz jako oczywista prawda wywodząca się z szerszych ram antykolonialnych.

A jednak także ta inwersja opiera się na niebezpiecznym historycznym uproszczeniu. Rozmowę o kolonializmie i ludobójstwie uwięziono w wąskich ramach, które pozwalają na postrzeganie tych zjawisk niemal wyłącznie przez pryzmat europejskiego imperializmu. W rezultacie znikają lub otrzymują usprawiedliwienie inne formacje imperialne — i ich długie historie podbojów, dominacji i ludobójstwa. Jednak żadne poważne, uczciwe rozliczenie się z globalną historią ludobójstwa nie może uniknąć konfrontacji z imperialnym dziedzictwem islamizmu i jego trwającymi konsekwencjami dla rdzennych i mniejszościowych ludów na całym Bliskim Wschodzie i poza nim.

Ludobójstwo Ormian jest tego jaskrawym przykładem. Ten dalece nie odosobniony wybuch nacjonalistycznej przemocy przeprowadzono pod sztandarem imperialnej ideologii islamistycznej, która łączyła religijną supremację z imperialnymi ambicjami. Imperium Osmańskie w ostatnich dziesięcioleciach swojego istnienia starało się odzyskać kontrolę nad rozbitymi terytoriami przy pomocy ideologii panislamizmu — ogłosiło dżihad i mobilizowało muzułmańską populację przeciwko mniejszościom chrześcijańskim, najbardziej brutalnie przeciwko Ormianom, ale także atakując Asyryjczyków, Greków i inne rdzenne ludy chrześcijańskie regionu. To ludobójstwo nie było po prostu produktem nacjonalizmu etnicznego; było napędzane przez imperialną islamską wizję religijnego i terytorialnego oczyszczenia.

Pełna i uczciwa analiza relacji między kolonializmem a ludobójstwem zbadałaby te wymiary imperializmu islamistycznego — zarówno historyczne, jak i współczesne. Zadałaby pytanie, dlaczego trwające prześladowania i wymazywanie mniejszości na Bliskim Wschodzie — Jazydów, Asyryjczyków, Koptów, Kurdów i oczywiście Żydów — są tak często pomijane w globalnej dyskusji na temat kolonializmu i ludobójstwa. Zmierzyłaby się z rzeczywistością, że na długo przed przybyciem europejskich mocarstw kolonialnych wiele z tych rdzennych i etniczno-religijnych ludów cierpiało już pod islamską dominacją imperialną, przymusowymi nawróceniami i przesiedleniami. I uznałaby, że ten historyczny wzorzec trwa do dziś w współczesnych ruchach islamistycznych, które otwarcie dążą do przywrócenia dominacji imperialnej pod pozorem walki religijnej lub antykolonialnej.

Taka analiza podważyłaby również założenie, że ludobójstwo jest przede wszystkim produktem ubocznym współczesnego nacjonalizmu państw narodowych. W rzeczywistości często to nacjonalizmy imperialne — projekty ideologiczne, które łączą ekspansywne ambicje imperium z gwałtownym dążeniem do kulturowej, religijnej lub etnicznej jednorodności — były najbardziej niszczycielskimi motorami ludobójstwa. Osmańska wizja oczyszczonego imperium islamskiego, projekt nazistowskich Niemiec rasowo czystej Rzeszy i współczesne ruchy islamistyczne marzące o globalnym kalifacie — wszystkie dzielą tę imperialistyczną strukturę. Nie są to nacjonalizmy obronne lub lokalne, ale ekspansywne, totalizujące wizje, które dążą do dominacji i wymazania całych narodów w służbie swoich ideologicznych celów.

Nie należy zatem wpychać ludobójstwa do uproszczonej narracji ofiar kolonializmu ani wiązać go wyłącznie z dziedzictwem zachodniego imperializmu. Nie należy również redukować kolonializmu do czysto europejskiego zjawiska. Jeśli traktujemy poważnie uniwersalną sprawiedliwość, musimy skonfrontować się z wszystkimi kolonialnymi formacjami – chrześcijańskimi, islamskimi i innymi – które budowały swoją potęgę na podboju, asymilacji i unicestwianiu podbijanych narodów. I musimy przyznać, że ludobójcze ideologie czasów dzisiejszych nie są ograniczone do nacjonalistycznej prawicy, ale są żywe i rozkwitają w imperialnych ambicjach ruchów islamistycznych, które obrały Żydów i inne rdzenne ludy na Bliskim Wschodzie jako obiekty do unicestwienia.

W wyniku wyrafinowanej interakcji manipulacji medialnych, aktywizmu organizacji pozarządowych i poparcia akademickiego jesteśmy świadkami pełnej integracji tego antyżydowskiego projektu ideologicznego z samym sercem zachodniego dyskursu. To nie jest przypadek. Po II wojnie światowej, podczas gdy Europa przechodziła intensywny proces denazyfikacji, znaczna część ideologicznej machiny nazizmu znalazła schronienie i ciągłość na Bliskim Wschodzie, szczególnie za pośrednictwem postaci takich jak Wielki Mufti Jerozolimy i zakorzenienia się nazistowskiej propagandy w politycznych kulturach świata arabskiego. Wielki Mufti, Hadż Amin al-Husseini, spotkał się z Hitlerem, współpracował z SS i nadawał pro-nazistowską, antysemicką propagandę radiową do świata arabskiego. Jego ideologiczni spadkobiercy to Bractwo Muzułmańskie, którego połączenie politycznego islamu i antysemityzmu położyło podwaliny pod grupy takie jak Hamas — którego statut założycielski cytuje Protokoły mędrców Syjonu. Po II wojnie światowej wybitny nazistowski propagandysta Johann von Leers uciekł do Kairu, nawrócił się na islam i pomógł założyć ośrodek poświęcony agitacji antysyjonistycznej, łącząc nazistowskie spiski z myślą islamistyczną. Protokoły i podobne teksty krążyły szeroko wśród grup islamistycznych i panarabskich, tworząc podwaliny powojennej ideologii antysyjonistycznej.

Podstawą dzisiejszej retoryki ludobójczej jest niebezpiecznie uproszczony i abstrakcyjny sylogizm, który obecnie krąży niemal bez sprzeciwu w środowiskach aktywistów, naukowców i polityków:


„Każdy kolonializm jest ludobójstwem; Izrael jest państwem kolonialnym; zatem Izrael dopuszcza się ludobójstwa”.

Ta formuła jest przedstawiana z siłą moralnej pewności, ale załamuje się nawet przy najbardziej podstawowej analizie. Jej prostota jest właśnie tym, co czyni ją tak uwodzicielską i tak niebezpieczną — redukuje historię do zestawu abstrakcyjnych kategorii, spłaszcza złożone realia polityczne i zastępuje konkretną analizę ideologicznym rozumowaniem a priori. Zamiast badać konkretne fakty, postępuje poprzez dedukcję z przesłanek, które same są historycznie i koncepcyjnie wadliwe.

Pierwsza przesłanka — „Cały kolonializm jest ludobójstwem” — jest sama w sobie wypaczeniem. Podczas gdy kolonializm niewątpliwie obejmował epizody ludobójstwa, nie wszystkie projekty kolonialne prowadziły do ludobójstwa lub skutkowały nim. Całkowite utożsamianie tych dwóch zjawisk oznacza wymazanie ważnych historycznych rozróżnień i pozbawienie pojęcia ludobójstwa jego specyfiki i analitycznej jasności. Ludobójstwo jako formalnie zdefiniowane przestępstwo obejmuje celowy zamiar zniszczenia narodu jako takiego — coś znacznie bardziej konkretnego niż szeroka, często wyzyskująca, ale niekoniecznie unicestwiająca dynamika reżimów kolonialnych. Podczas gdy kolonializm i ludobójstwo mogą z pewnością występować razem, nie są identyczne.

Druga przesłanka — „Izrael to państwo kolonialne” — jest po prostu fałszywa. Opiera się na celowym błędnym scharakteryzowaniu syjonizmu jako obcego, kolonialno-osadniczego ruchu narzuconego Bliskiemu Wschodowi przez mocarstwa zachodnie. Ignoruje to podstawowy fakt historyczny i antropologiczny, że naród żydowski jest rdzenny dla Ziemi Izraela, z nieprzerwaną kulturową, religijną i historyczną więzią z tą ziemią sięgającą tysiącleci.

Syjonizm nie jest wyrazem europejskiej ekspansji kolonialnej — jest ruchem powrotu rdzennej ludności, ruchem wyzwolenia narodowego odpowiadającym na stulecia przymusowego wygnania, prześladowań i wywłaszczenia. Przedstawianie Żydów jako kolonialnych najeźdźców w ojczyźnie ich przodków oznacza całkowite odwrócenie rzeczywistości, wymazanie historii żydowskiego przetrwania i powrotu na rzecz wygodnej politycznie fikcji. Jak pokazał Ben M. Freeman, Żydzi spełniają wszystkie istotne kryteria rdzenności: ich etnogeneza miała miejsce w Ziemi Izraela; ich rytualne i kalendarzowe życie jest związane z jej ekologicznymi rytmami i porami roku; ich zbiorowa tożsamość i pamięć przodków są zakorzenione w tym konkretnym terytorium; a ich przywiązanie do ziemi trwa od tysiącleci, pomimo rozproszenia i wygnania. Jeśli te standardy dotyczą innych — i słusznie — muszą dotyczyć również Żydów. Zaprzeczanie temu nie jest intelektualnym rygorem, ale polityczną wybiórczością.

Co więcej, ta ideologiczna rama rozkwita właśnie dlatego, że wpisuje się w głęboko narcystyczną formę zachodniej samokrytyki — takiej, która koncentruje się na moralnych niedociągnięciach Zachodu, a jednocześnie, paradoksalnie, przedstawia Żydów zarówno jako wiecznych outsiderów, jak i najwyższe symbole zachodniej winy. W tym schemacie „Biały Żyd” staje się kozłem ofiarnym par excellence, tym, który musi dźwigać ciężar kolonialnych grzechów, które nie mają nic wspólnego z historią Żydów, ale wszystko z potrzebą Europy do samorozgrzeszenia. Żyd jest jednocześnie wyrzucony jako ciało obce i potępiony jako uprzywilejowany insider, wiecznie uwięziony w tej podwójnej pułapce.

To nie jest analiza — to moralizatorska abstrakcja, która zamienia w broń zarówno język dekolonizacji, jak i pamięć o ludobójstwie, nie po to, by zapobiec ludobójstwu, ale by usprawiedliwić i ukryć nowe formy antysemickiego wykluczenia, a w przypadku Izraela — otwarcie wyrażane fantazje o zagładzie.

To jest rzeczywistość, z jaką się mierzymy: ideologiczny i instytucjonalny atak, który działa w każdym rejestrze — prawnym, politycznym, akademickim i kulturowym — aby odizolować, delegitymizować i ostatecznie wymazać żydowską odrębność. Bierze strategie bitewne ludobójczych grup za granicą i przepakowuje je jako moralne imperatywy na Zachodzie. Obraca prawo międzynarodowe, zrodzone z horrorów Holokaustu, przeciwko jego twórcom. Ożywia widma zarówno chrześcijańskich, jak i islamskich ideologii imperialnych, wymazuje żydowską rdzenność przez fałszywe narracje historyczne i zamienia w broń koncepcje takie jak kolonializm i ludobójstwo, by użyć ich do uczynienia Żydów unikatowo winnym narodem wśród cnotliwych narodów.

Przez oskarżenia zbudowane na logice błędnego koła i zamknięte dyskursy antysyjonizm tworzy środowisko społeczne, w którym Żydzi są akceptowani tylko pod warunkiem, że zaprzeczą samym sobie — tylko jeśli odrzucą swoją narodowość, swoją historię i swoje żywe więzi z Izraelem. A gdy odmawiają, są potępiani nie tylko jako działający niesłusznie, ale jako z natury źli — jako zwolennicy ludobójstwa, najbardziej niewybaczalnej zbrodni, jaką można sobie wyobrazić. To nie jest debata nad abstrakcyjnymi koncepcjami; to celowy atak na polityczne, kulturowe, a nawet fizyczne istnienie narodu żydowskiego. I nie skończy się na Izraelu.  

W gruncie rzeczy antysemityzm konstruuje dwie sprzeczne rzeczywistości: jedną narzuconą Żydom i drugą, w której mówi się bez końca o Żydach — ale rzadko z nimi. Maleńka, często niewidoczna mniejszość zostaje symbolicznie rozdmuchana do źródła wszelkich sprzeczności społecznych, a kiedy Żydzi mówią — kiedy domagają się uznania ich historii lub bronią swojej narodowości — ich głos nie jest akceptowany, ale traktowany z podejrzliwością.

Tę dynamikę wzmacniają mechanizmy inwersji ludobójstwa, które opisaliśmy tutaj. Dla społeczeństw nieżydowskich obraz Żyda jako ostatecznej ofiary Holokaustu jest niewygodnym symbolem absolutnego cierpienia, który nakłada nierozwiązywalny dług moralny. Jednak ten sam obraz jest w konflikcie z głęboko zakorzenioną tendencją do przedstawiania Żydów jako postaci władzy, bogactwa i ukrytej kontroli. Oskarżenie Izraela o ludobójstwo funkcjonuje jako reakcja na to nierozwiązane napięcie. Rozładowuje ciężar empatii wobec ofiar Holokaustu przez inwersję samych ofiar — przekształca Żydów z paradygmatycznych ofiar ludobójstwa w jego domniemanych sprawców. Żydzi pojawiają się wtedy albo jako absolutne ofiary, albo jako absolutni złoczyńcy, ale nigdy jako zwykli ludzie w całej ich złożoności i człowieczeństwie.

A jednak, mimo wszelkich prób wymazania nas — poprzez przymusową konwersję, przymusową asymilację lub całkowitą eksterminację — naród żydowski trwa, odrębny i żywy, odmawiając zniknięcia. To również jest częścią naszej historii — historii przetrwania, odporności i powrotu. I to właśnie ta historia — niezaprzeczalny dowód, że naród może przetrwać wbrew największym przeciwnościom — jest tym, co najbardziej pragną wymazać. Dlatego w obliczu tych nacisków musimy podjąć pracę wewnętrznej jasności, trzymając się mocno tego, kim jesteśmy i odmawiając pozwolenia innym na definiowanie naszej historii, naszej tożsamości lub naszej przyszłości.


Adam Louis-Klein jest doktorantem antropologii na Uniwersytecie McGill, bada antysemityzm, narodowość i porównawcze zmagania o rdzenność i historyczną przynależność. Regularnie pisze na te tematy na Facebooku, gdzie bada struktury ideologiczne napędzające współczesną wrogość wobec Żydów i globalny atak na narodowość żydowską.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


The ugly truth is that ‘pro-Palestinian’ now means antisemitic

The ugly truth is that ‘pro-Palestinian’ now means antisemitic

Jonathan S. Tobin


“The New York Times” and leftist Jews have become outraged about the Heritage Foundation’s project for a national effort to fight an organized Jew-hatred movement.

An exterior view of The Heritage Foundation building in Washington, D.C., on July 30, 2024. Photo by Andrew Harnik/Getty Images.

As far as groups like Jewish Voice for Peace and the Nexus Project—and their cheering section at The New York Times are concerned—what the Heritage Foundation is doing is pretty much the end of the world. The Washington think tank has been at the center of a set of “democracy is doomed” conspiracy theories floated by the American left for the last three years.

But the current indictment of Heritage isn’t about Project 2025, their attempt to set forth a general agenda for what ultimately turned out to be the Trump 2.0 administration, in the manner that such institutions on both ends of the political spectrum are always trying to do.

Instead, it is now being demonized for seeking to do something about the unprecedented surge in antisemitism in the United States that has been raging since the Hamas-led Palestinian Arab attacks on southern Israel on Oct. 7, 2023. Heritage’s Project Esther is an attempt to address a crisis for not just Jews but for the country as a whole, which the Biden-Harris administration and much of the American Jewish establishment largely failed to address, let alone successfully fight.

The Project Esther report was first published in October, weeks before the presidential election. It was the focus of a major effort by the Times’ national investigative reporter, Katie J.M. Baker, and made clear its bias right in the title of the lengthy article published on May 18 called “The Group Behind Project 2025 Has a Plan to Crush the Pro-Palestinian Movement,” along with a video that summarized it.

Project Esther and Trump

The conceit of the piece is that Heritage’s Project Esther is the script that the administration of President Donald Trump has been following in its efforts to deal with the targeting of Jews on college campuses by pro-Hamas mobs since Oct. 7. More to the point, the article claims that both Heritage and Trump aren’t interested in antisemitism. Instead, it is alleged that they see the situation in academia as an opportunity to roll out a plan to impose authoritarian tactics that are a blueprint for a scheme to subvert democracy throughout the country.

To make that case, one has to accept the terminology and the premise of those who have been organizing the demonstrations, encampments and building takeovers by students, faculty, administrators and outside agitators chanting for Jewish genocide (“From the river to the sea”) and anti-Jewish terrorism (“Globalize the intifada”) aren’t antisemitic. According to the Times, the outpouring of support for the mass murder, rape, torture, burnings, kidnapping and wanton destruction on Oct. 7—and then opposition to Israeli efforts to eradicate the Hamas terrorists and others who committed those atrocities—is merely “pro-Palestinian” activism. The acts of violence and the openly antisemitic objectives, including the destruction of Israel and the genocide of its population, in addition to the language used by this “movement,” are bizarrely rationalized and justified as expressions of idealism and support for human rights.

That is how the Times defines “pro-Palestinian.” And the widespread support for eliminating the one Jewish state on the planet is reported as mere “criticism” of Israel.

According to the newspaper, whose coverage was echoed in far-left outlets like Democracy Now and the Islamist Al Jazeera, the opposition by both Heritage and the administration to the takeover of academia by those who think discrimination against Jews, but not other minority groups like African-Americans or Hispanics, is an outrageous attempt to subvert democracy.

Who’s really threatening democracy?

That has a familiar ring to it. Since 2022, the liberal press has been seeking to anathematize the scholars at Heritage. For trying to envision what the next Republican administration could do to roll back the leftist, woke tide threatening to replace the values of Western civilization and the American republic—the substance of Project 2025—they were falsely accused of hatching a plot to replace American democracy with a new form of Trumpian authoritarianism.

Project 2025 was a major Democratic talking point last year during the presidential campaign, and it obviously scared the Trump campaign enough for him to repeatedly disavow it. Strictly speaking, his denials of complicity in Heritage’s project were entirely truthful. The think tank’s effort was launched at a point in time when it wasn’t clear that Trump would be the GOP’s presidential candidate in 2024. At that point, many of those who cheered the effort could have easily envisioned some of the proposals outlined in the report being implemented by Florida Gov. Ron DeSantis who, as the Times has noted, has already championed the same efforts to defend Jewish students and oppose woke ideology that is fueling antisemitism in his state.

Trump’s campaign had no input on what Heritage published. But the agenda they were hoping that the next Republican president would act on was entirely in sync with Trump’s understanding of the forces inside and outside the government that had done so much to sabotage and undermine his first term, as well as what needed to be done to thwart the takeover of American education by so-called “progressives.”

Once he won last year’s election and began a second term determined to roll back the liberal-dominated administrative state and the way the woke catechism of diversity, equity and inclusion (DEI) was harming American society and government, it was hardly surprising that he was acting on some of the same imperatives outlined in Project 2025.

As far as education is concerned, Heritage’s Project Esther provides a blueprint for pursuing a plan designed to deny federal funds to schools that violate the law by enabling DEI-related racial discrimination and antisemitism that is fueled by the same toxic leftist myths about critical race theory, intersectionality and settler-colonialism that falsely label Jews and the State of Israel as “white” oppressors of “people of color.”

The surge in Jew-hatred on campus is the direct result of these ideas. So, too, is the way foreign funders and students have helped spread this ideological war on Israel and its Jewish supporters.

Redefining antisemitism

What is so interesting about the criticism of Project Esther and Trump’s efforts to fight antisemitism is how its opponents frame the issue as an authoritarian effort to suppress entirely reasonable and even idealistic “critics” of Israel. That’s the substance of the Times’ article; groups that are directly opposed to calling out antisemites are allowed to pose as representatives of enlightened Jewish opinion. That Jewish Voice for Peace, which has engaged in open antisemitism, including blood libels and opposes Israel’s existence and efforts to defend it, would be quoted in this manner is as grotesque as it is misleading.

The same is true of the newspaper’s use of the Nexus Project, which has deceptively sought to redefine antisemitism in opposition to the widely accepted working definition encouraged by the International Holocaust Remembrance Alliance, so as to make it safe for Jew-haters to call for Israel’s destruction without being labeled as hatemongers.

The point of this argument is to legitimize anti-Zionism and to try to falsely argue that it is not the same thing as antisemitism.

That’s a talking point regularly voiced by Jew-haters, but it doesn’t stand up to scrutiny. Suffice it to say that if you are willing to deny Jews rights that no one would think to deny to anyone else, such as the right to live in peace and sovereignty in their ancient homeland and to defend themselves, then you are engaging in discrimination against them.

Just as dishonest is the way that the Times deprecates Project Esther’s willingness to refer to a “Hamas support network” and to “Hamas support organizations,” such as Jewish Voice for Peace and Students for Justice in Palestine, another font of antisemitic invective and goals.

In doing so, Heritage is simply being honest about this network of people and organizations that are devoted to the dismantling of Israel, the denial of Jewish rights and history, and the active targeting of American Jews for intimidation, silencing and even violence, as we’ve seen on hundreds of college campuses in the last 19 months.

By seeking to call out these lawbreakers—whose activities would never be tolerated, let alone encouraged by college administrations, were they directed at any other minority group—Heritage and Trump are simply demanding enforcement of the law that forbids the funding of institutions that violate Title VI of the 1964 Civil Rights Act. And they rightly want academic institutions to reject the toxic teachings that help normalize such aberrant conduct and hatred. Taking such a position has nothing to do with suppressing free speech or destroying democracy and any assertion to the contrary is simply an effort to confuse the issue and provide cover for antisemites and supporters of a terrorist group.

Gaslighting the Jews

Yet for so-called progressives, this is not just the thin edge of the wedge of right-wing Trumpian authoritarianism. In order to discredit Heritage, those supporting this antisemitic surge are seeking to gaslight the country and tell us that the people trying to defend Jews are the real antisemites.

That’s the substance not only of the Times’ slanted news coverage of this issue but also of the writings of some of its left-wing columnists, like Michelle Goldberg. She hasn’t made any secret about her own version of “criticism” of Israel, which involves not just falsely labeling its democratically elected government as authoritarian but invoking opposition to Zionism and its existence as a Jewish state. In a gob-smacking analogy, Goldberg claims those behind Project Esther, like the admirable Heritage scholar Victoria Coates, are somehow akin to antisemites of the past like those who favored appeasement of the Nazis such as Charles Lindbergh.

What Goldberg disingenuously ignores is that organizations like Heritage, and even leaders like Trump, are the ones fighting to save “the liberal culture that allowed Jews to thrive” in the United States, not the “pro-Palestinians.” It is progressives like her and other anti-Zionists who seek to destroy that culture and replace it with woke leftist ideologies that, as we’ve seen since Oct. 7, condone and justify antisemitism.

Part of that involves smearing Christians who support Israel as antisemites who only want to bring on Armageddon, as did Detroit Free Press editorial page editor Nancy Kaffer, who echoed the Times’ disgraceful attack on Project Esther as being linked to Jew-hatred.

Boiled down to its essence, the leftist critique involves a willingness to see those who oppose the murder, rape and kidnapping of Jews, and the destruction of the Jewish state, as bad people who should be viewed with distrust. At the same time, they want us to believe that those “pro-Palestinian” advocates are not haters of Israel and the Jews, even though they celebrate or rationalize Oct. 7 and oppose efforts to prevent Hamas from repeating its crimes.

The label “pro-Palestinian” is equally dishonest.

Anyone who wishes the Palestinian Arabs well would want them to be free of the rule of Islamists like Hamas, a terrorist group that preaches endless war on Jews and Israel. Genuine friends of the Palestinians would welcome Hamas’s destruction and call for it to release all the remaining hostages it took on Oct. 7, and to surrender. Those who wished the German people well in 1945 would not have called for a ceasefire with the Nazis that would allow the Adolf Hitler regime to survive World War II, but urged a swift Allied victory that would allow for that country to be rebuilt as a democracy. Still, that’s what Project Esther’s critics at the Times and elsewhere are doing with respect to the baby-killers and criminals of Hamas, as well as opposition to Israel’s justified campaign to defeat them.

Advocates for genocide

In this context, it’s clear that the functional meaning of “pro-Palestinian” in 2025 America has nothing to do with the welfare of the residents of Gaza. A “pro-Palestinian” is now someone who opposes Israel’s existence and supports, whether openly or tacitly, Hamas’s murderous war to destroy it. Though they mendaciously label Israel as perpetrating a genocide of Palestinian Arabs, they are the ones advocating for the genocide of Israeli Jews.

It is a sad fact that Palestinian nationalism, whether the version exemplified by Hamas or the equally intransigent one displayed by the Palestinian Authority, is inextricably tied to a century-old war on the Jews that they stubbornly refuse to end. The same is true of those who support them from afar by labeling Israel’s existence as illegitimate. It would be better for all concerned if this weren’t so. But it is now undeniable that those who claim the title of “pro-Palestinian” are indistinguishable from antisemites in their rhetoric and intentions.

Liberal Jews who dislike Trump because of partisan leanings and who distrust Heritage for the same reasons should not be deceived by the effort to convince them to reject Project Esther and the administration’s long-overdue enforcement of the law to protect Jewish students. Project Esther is no conspiratorial threat to democracy. Instead, it is a much-needed clarion call for ridding colleges and universities of Jew-hatred that deserves to be cheered by those who care about Jewish safety. Its opponents are a clear and present danger to Jewish life that should be labeled for who they are: the allies and fellow travelers of a pro-terrorist movement that seeks Jewish genocide.


Jonathan S. Tobin is editor-in-chief of the Jewish News Syndicate, a senior contributor for The Federalist, a columnist for Newsweek and a contributor to many other publications. He covers the American political scene, foreign policy, the U.S.-Israel relationship, Middle East diplomacy, the Jewish world and the arts. He hosts the JNS “Think Twice” podcast, both the weekly video program and the “Jonathan Tobin Daily” program, which are available on all major audio platforms and YouTube. Previously, he was executive editor, then senior online editor and chief political blogger, for Commentary magazine. Before that, he was editor-in-chief of The Jewish Exponent in Philadelphia and editor of the Connecticut Jewish Ledger. He has won more than 60 awards for commentary, art criticism and other writing. He appears regularly on television, commenting on politics and foreign policy. Born in New York City, he studied history at Columbia University.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com