Antysemityzm i potęga wielkiego kłamstwa

W lutym 1349 r. ponad 2000 Żydów ze Strasburga zostało publicznie spalonych żywcem podczas prześladowań z powodu Czarnej Śmierci. Żydów oskarżono o rozprzestrzenianie zarazy poprzez zatruwanie studni. Od niepamiętnych czasów antysemici promowali takie potworne oszczerstwa przeciwko Żydom, judaizmowi i państwu żydowskiemu.


Antysemityzm i potęga wielkiego kłamstwa

Jeff Jacoby
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Siódmego października zeszłego roku był najkrwawszym dniem przemocy wobec Żydów od zakończenia Holokaustu. Był to również początek najbardziej jadowitego wybuchu antysemityzmu na Zachodzie od II wojny światowej. Jako ilustrację można wymienić tylko jedną statystykę: w ciągu pierwszych trzech dni po makabrycznym pogromie Hamasu, internetowe wezwania do przemocy wobec Żydów wzrosły o 1200 procent, według Antisemitism Cyber Security Monitoring System. Orgiastyczny rozlew krwi żydowskiej wpędził antysemitów w szał nienawiści, który do tej chwili nie osłabł.

Rok temu można było wierzyć, że tabu dotyczące otwartej nienawiści do Żydów wciąż obowiązywało. Chociaż wybuchy antysemickiej zjadliwości zdarzały się w ostatnich latach z coraz większą i alarmującą częstotliwością i  — i pochodziły zarówno z lewej jak i z prawej strony — wydawały się wyjątkiem od powszechnie egzekwowanej reguły. Już tak nie jest. Nawet w Ameryce antysemityzm staje się głównym nurtem, szczególnie wśród młodych. Postholokaustowe wytchnienie dobiegło końca. Antysemityzm powrócił ze zdwojoną siłą, bezczelny i pewny siebie.

Przez tysiąclecia nienawiść do Żydów przybierała przewidywalne wzorce, z których żaden nie był bardziej fundamentalny niż „wielkie kłamstwo”. Antysemici — niezależnie od tego, czy nienawidzą narodu żydowskiego, religii żydowskiej czy państwa żydowskiego — wyrażali swoją nienawiść nie tylko poprzez wyolbrzymianie negatywnych stereotypów, zaprzeczanie niewygodnym prawdom lub powielanie bigoteryjnych obelg. Wielokrotnie promowali również kłamstwa tak potworne i okrutne, tak bezczelnie i agresywnie nieprawdziwe, że ich całkowita nieprawdopodobność daje im iluzję prawdy.

„W wielkim kłamstwie zawsze jest pewna siła wiarygodności” — napisał Adolf Hitler w „Mein Kampf”. Wielu ludzi „mówi małe kłamstwa w małych sprawach” — zauważył, ale „nigdy nie przyszłoby im do głowy, aby wymyślać kolosalne nieprawdy i nie uwierzyliby, że inni mogliby mieć czelność tak haniebnie zniekształcać prawdę”. To jest paradoks i moc wielkiego kłamstwa, zwłaszcza gdy jest powtarzane wystarczająco często: nawet rozsądne umysły stopniowo przyjmują je jako fakt. W końcu, jak podświadomie zakładają, dlaczego urzędnicy państwowi, prasa lub elity społeczne wygłaszałyby tak szokujące i skandaliczne twierdzenia, gdyby nie były prawdziwe?

Hitler rozpoczął wojnę z Żydami od wielkiego kłamstwa, że Niemcy zostały pokonane w I wojnie światowej, ponieważ zostały „ugodzone w plecy” przez żydowskich zdrajców. W rzeczywistości niemieccy Żydzi byli nadzwyczaj lojalni wobec ojczyzny — ponad 100 tysięcy służyło w armii niemieckiej podczas I wojny światowej, a 12 tysięcy zginęło w bitwach. Później pojawiło się jeszcze bardziej niewypowiedziane kłamstwo: groteskowe twierdzenie, że Żydzi byli rasowymi podludźmi, którzy bezcześcili czystość aryjskiej krwi. Dzisiaj wydaje się niewiarygodne, że obywatele Niemiec, najbardziej wyrafinowanego i kulturalnego narodu w Europie, mogli uwierzyć w tak szalone kłamstwa. Ale dziesiątki milionów Niemców w nie uwierzyło. A kiedy naziści przystąpili do ostracyzmu, a następnie eksterminacji europejskich Żydów, działo się to przy gorliwym wsparciu i udziale niezliczonych obywateli niemieckich.

Historia Żydów jest pełna takich śmiercionośnych kłamstw.

Począwszy od XII wieku, Żydzi byli oskarżani o porywanie i mordowanie chrześcijańskich dzieci, aby wykorzystać ich krew do wypieku macy paschalnej. Na mocy tych „oszczerstw o rytuale krwi”, wciąż na nowo przywoływanych w średniowiecznej Europie (i do dziś powtarzanych w świecie muzułmańskim), niezliczeni Żydzi byli więzieni, wypędzani lub mordowani. Oskarżenie to nie było po prostu fałszywe, było to całkowite odwrócenie prawdy. W kulturze żydowskiej spożywanie krwi jest zabronione; w rzeczywistości jest to jeden z pierwszych zakazów w Biblii hebrajskiej. Niezbędnym krokiem w przygotowywaniu koszernego mięsa jest dokładne wypłukanie go z krwi. Mimo to, w to szalone wielkie kłamstwo uwierzyła ogromna liczba Europejczyków.

Podobnie było z wielkim kłamstwem, rozprzestrzenionym podczas niszczycielskiej Czarnej Śmierci w XIV wieku, że Żydzi spowodowali zarazę, zatruwając studnie i źródła. Zamierzali, jak powiedziano, „zabić i zniszczyć całe chrześcijaństwo i mieć władzę nad całym światem”. Oskarżenie było absurdalne, także dlatego, że Żydzi umierali na zarazę, tak jak wszyscy inni. Jednak kłamstwo było tak skuteczne, a antysemicki głód wiary w żydowską winę tak żarliwy, że doprowadziło do złapania i spalenia żywcem tysięcy Żydów.

Z epoki na epokę, wielkie kłamstwa opowiadane o Żydach mutują. Na początku XX wieku Żydzi zostali oskarżeni w niesławnych Protokołach mędrców Syjonu o spisek mający na celu kontrolowanie świata. Po 11 września zostali oskarżeni o planowanie ataków terrorystycznych. Louis Farrakhan od lat wmawia swoim wyznawcom z Narodu Islamu oszczerstwo, że Żydzi są winni „horrorowi transatlantyckiego handlu niewolnikami, niewolnictwu na plantacjach [i] prawom Jima Crowa”. Kwitnący przemysł kłamstw zaprzecza, że kiedykolwiek miał miejsce Holokaust, twierdząc, że najbardziej kompleksowo udokumentowane ludobójstwo w historii jest żydowską fikcją. Wszystkie te kłamstwa są tak szalone, są tak oczywistym odwróceniem rzeczywistości, że żaden zdrowy na umyśle człowiek nie powinien w nie uwierzyć.

A jednak we wszystkie z nich wierzono i nadal wierzy w nie bardzo wielu ludzi, w tym ludzie znani i wpływowi.

W erze nowożytnej najbardziej zabójcze antysemickie wielkie kłamstwa to te, które rozprzestrzeniano na temat Izraela. Państwo żydowskie jest oczerniane od dziesięcioleci jako zbudowane na rasizmie i praktykujące apartheid. Izrael jest oczerniany jako kolonialny intruz bez żadnego uzasadnionego prawa do istnienia. Długo po tym, jak całkowicie wycofał się z Gazy, jest rutynowo potępiany jako „okupant”.

Człowiek w jarmułce z napisem „Silniejszy niż nienawiść” przed synagogą Drzewo Życia w Pittsburghu, gdzie w 2018 roku doszło do masakry 11 Żydów.

Przez dziesięciolecia, kiedykolwiek Izrael był zmuszony walczyć w swojej obronie, antysemici wściekali się, że morduje cywilów z bezmyślnym lekceważeniem przyzwoitości i prawa międzynarodowego. W ciągu roku od 7 października kłamstwa te zostały doprowadzone do fantastycznych skrajności — że Izrael celowo bombarduje szpitale, że świadomie wywołuje głód, a nawet, w zaktualizowanej imitacji negacji Holokaustu, że sfingował masakrę z 7 października w celach propagandowych i spreparował dowody masowych gwałtów i tortur seksualnych.

Największym z tych wielkich kłamstw jest, że Izrael dopuszcza się ludobójstwa na Palestyńczykach. Po raz kolejny, nie jest to po prostu fałsz, ale całkowite odwrócenie rzeczywistości. To Hamas rozpętał ludobójczą przemoc przeciwko Izraelowi 7 października, Hamas, którego przywódcy publicznie przysięgają przeprowadzić „rzeź, eksterminację i zagładę” Żydów, Hamas, którego strategia wyraźnie polega na maksymalizacji liczby ofiar wśród Palestyńczyków. Wiara, że Izrael — który zawsze robił wszystko, aby uniknąć ofiar wśród ludności cywilnej — w rzeczywistości próbuje dokonać eksterminacji narodu palestyńskiego, jest mniej więcej tak logiczna, jak wiara, że Żydzi rozprzestrzeniali Czarną Śmierć, zatruwając wodę pitną.

Ale jeśli chodzi o Żydów, ludzie — nawet wykształceni i wyrafinowani — zawsze byli skłonni uwierzyć w najbardziej potworne wielkie kłamstwa. A horror 7 października, zamiast sprawić, że takie kłamstwa jawiły się jako bardziej szalone niż kiedykolwiek, sprawił, że jeszcze więcej ludzi je przyjęło.


Jeff Jacoby – amerykański prawnik i wieloletni publicysta „Boston Globe”.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


The real lessons of Oct. 7 must not be ignored

The real lessons of Oct. 7 must not be ignored

Jonathan S. Tobin


There’s more to it than the failure to stop a surprise attack. Myths about the Palestinians, two states and hopes for an illusory peace need to be discarded.

.
A public bomb shelter where Israelis were murdered at the Oct. 7 massacre one year ago, on a road near the Israeli-Gaza border in southern Israel, Sept. 19, 2024. Photo by Chaim Goldberg/Flash90.

The first anniversary of the Oct. 7 Hamas massacres in southern Israel adds yet another sacred date to a calendar already filled with those devoted to mourning tragedies in Jewish history. But the fresh pain from this most recent instance of Jewish suffering is due to more than the fact that it happened only 12 months ago. The war against Islamist terrorists that began that date is ongoing with hostilities against Hamas in the Gaza Strip and Hezbollah in Lebanon. And more than 100 of the hostages taken on Oct. 7 are still unaccounted for or continue to be held captive by Palestinian terrorists.

The main purpose of the memorial ceremonies and commemorations will be to mourn those lost amid that orgy of mass murder, rape, torture, kidnapping and wanton destruction by Hamas operatives and ordinary Palestinians who joined in the mayhem. Still, there’s little doubt that a lot of what will be said and written about the anniversary will be about the lessons that should be learned from what happened that day and the war that followed it.

In Israel, much of the commentary will focus, as it has in the previous 365 days, on pinning responsibility for the massive failure on the part of Israel’s military, intelligence and political establishments that allowed the catastrophe to unfold. At the top of the list of those who will be held responsible will be Prime Minister Benjamin Netanyahu on whose watch the disaster happened.

Others deserve to be in the dock with him, including the entire leadership of the Israel Defense Force as well as that of the intelligence agencies. Their complacency and blind belief in the “conzeptzia” that Hamas couldn’t and wouldn’t successfully attack Israel in force explained why the vaunted IDF was asleep on that Simchat Torah morning.

A widely shared complacency

Sadly, the complacency about Hamas was shared by most of Israel’s leading politicians, including those opposed to Netanyahu like former IDF Chief of Staff Benny Gantz, and former prime ministers Yair Lapid and Naftali Bennett, all of whom hope to replace Netanyahu at the next election. The truth is that no one except those considered on the “far right” rejected the notion that Hamas could be contained in Gaza and, if necessary, paid off in funds from terror- and Iran-supporting Qatar in order to keep the border quiet.

This is an issue that deserves not just discussion but a full-blown governmental investigation, although, like everything else that happens in Israel, the politicization of any such effort is more than likely. The debate about Oct. 7 should not be just another version of the one Israelis have been having for the last decade about Netanyahu’s seemingly endless tenure in office. Whether that is the way it plays out or not, other more important questions should be addressed.

The post-mortems about the Oct. 7 disaster shouldn’t be limited to how and why Hamas was able to breach the border so easily, setting in motion a day of horror that was the worst instance of mass slaughter of Jews since the Holocaust.

Both in Israel and in the Diaspora, the discussion about what happened must also include broader misconceptions that not only helped bring about this epic disaster but that might conceivably allow it to be repeated in the future. That’s especially true in the United States, where public discussion of the war on Hamas continues to center on myths that should have been rejected long ago.

The ‘solution’ was tried and failed

Belief in the idea of a two-state solution to the conflict evaporated in Israel in the wake of the collapse of the 1993 Oslo Accords with the outbreak of the Second Intifada in 2000, which brought nearly five years of suicide bombings into every realm of Israeli civilian life. The two-state concept was once embraced by a majority of Israelis amid the euphoria that ensued when those accords were signed on the White House Lawn in September 1993. But the once-dominant Israeli parties on the left were destroyed when the Palestinians—then led by the arch-terrorist Yasser Arafat, head of the PLO—proved they regarded them as merely a stepping stone to the destruction of the Jewish state.

That point was made even clearer after 2005 when then-Prime Minister Ariel Sharon withdrew every Israeli settlement, settler and soldier from Gaza in a vain effort to “disengage” from the Palestinians. Some on the left, especially in the United States and Europe, cling to the lie that Gaza was nevertheless still “occupied” by Israel or an “open-air prison.” The Strip might have been transformed—with the help of the billions in Western foreign aid—into a Palestinian Singapore; instead, it was taken over by Hamas in 2007, which turned it into a terrorist fortress.

More to the point, it was, for those 16 years until Oct. 7, an independent Palestinian state in all but name. As such, it was an experiment that demonstrated what a two-state solution that encompassed the far larger and more strategic Judea and Samaria (the “West Bank”) would mean.

Among those most resistant to this basic fact were those who wound up failing on Oct. 7. In the years following the Hamas takeover, I took part in dozens of public debates with a liberal colleague, former Forward editor J.J. Goldberg, about the two-state solution and related issues. When I would point out that most Israelis regarded the idea of repeating Sharon’s Gaza experiment in Judea and Samaria as not so much ill-advised but madness, he would invariably respond that his sources in Israel’s intelligence community disagreed. They were sure, he said, that the various efforts at “mowing the grass”—a term that referred to Israel’s periodic efforts to degrade Hamas’s military capabilities with offensive operations in 2009, 2012, 2014, 2019 and 2021, demonstrated that even a terrorist-controlled Palestinian state was no real threat to Israel.

The events of Oct. 7 proved just how wrong they were.

Yet none of this seems to have penetrated the consciousness of the American foreign-policy establishment and, in particular, those like Vice President Kamala Harris, who tout advocacy for a two-state solution as part of what she thinks ought to be the world’s response to Oct. 7.

While there are individual Palestinians who may believe in the idea of peace with Israel, they are isolated and overwhelmingly outnumbered by supporters of Hamas, Palestinian Islamic Jihad and the so-called “moderates” of the Fatah party (whose nearly 89-year-old leader Mahmoud Abbas serves as the head of the Palestinian Authority). They have all made it clear over and over again in their organizational charters, statements and rejection of every effort at a compromise peace plan over the decades that they deny the legitimacy of a Jewish state, no matter where its borders might be drawn.

The only relevant debate

To Israelis and those elsewhere who have been paying attention to Palestinian rejectionism, this is nothing new. Post-Oct. 7, belief in the myth that the conflict can be solved by partitioning the country beggars the imagination. The point of the mass terror attack wasn’t to end the “occupation” of a coastal enclave that had been evacuated by Israelis 18 years earlier or to push for a withdrawal from Judea and Samaria. It represented a Palestinian desire to turn back the clock to 1947 or even 1917 and destroy the State of Israel, even within the borders that existed before 1967.

The widespread support among Palestinians for this effort (and for the atrocities that ensued) lays bare the futility and the insanity of any attempt to force Israel to make territorial retreats to accommodate yet another attempt at a Palestinian state. Palestinian political culture is solely predicated on the premise that Zionism and a Jewish state are incompatible with the minimum demands of their national identity.

This is something that ought to be clear to all Americans by now. Oct. 7 should have ended the debate about two states and the peace process for the foreseeable future. That is frustrating and hard to grasp for Americans who believe compromise is always possible or for Jews who are hard-wired to believe in millenarian solutions even when the facts on the ground argue otherwise. At the moment, the only debate about Israel that is relevant is the one that the pro-Hamas mobs that took over America’s streets and college campuses since Oct. 7 have been wanting to have: whether one Jewish state on the planet is one too many.

Calling out the antisemites

That is a position many on the American left have increasingly adopted. Indeed, it is the reason why anti-Israel protesters chant “from the river to the sea” and “globalize the intifada.” The whole point of woke ideology, such as critical race theory and intersectionality, as it applies to the Middle East, is to delegitimize Israel as a “settler/colonial” state. Seen from that perspective, nothing it does in its defense—even against the most barbarous opponents, like Hamas and Hezbollah—can be falsely characterized as “genocide” since there is virtually nothing Israel could do to defend itself that could be justified in their eyes. And it’s why the same people dismiss the atrocities of Oct. 7 (which, like Holocaust deniers, they simultaneously justify and minimize).

And so, it is incumbent on Israelis and friends of Israel elsewhere to stop bickering over peace plans or pretending that Israel should be “saved from itself,” as former President Barack Obama believed it should.

In the absence of a complete transformation of Palestinian society that is nowhere in sight, any advocacy for a Palestinian state in the post-Oct. 7 world from those who claim to support Israel is a unique form of delusionary thinking.

The only logical way to defend Israel going forward must begin by recognizing this truth and stop treating those who wish to deny Israel the same rights granted to every other nation in the world as if their opinions were reasonable and well-intentioned. We must not hesitate to label those who seek to “flood” cities like New York with protests glorifying the Oct. 7 massacres as justified “resistance” and call them out for being antisemites and proponents of foreign terror groups.

After Oct. 7, we must no longer treat those who oppose Israel’s existence as if there was some distinction between their position and that of classic Jew-hatred. The brutal truth is that whether or not they root their stand in what they call “anti-racism” or even if they claim to be Jewish, those who wish to eradicate the only Jewish state on the planet are, at best, the “useful idiots” of the Oct. 7 murderers, rapists and kidnappers. At worst, they are their active supporters.

As much as Israelis can and must sort out the crucial questions about who bears the lion’s share of the blame for the success of Hamas’s brutal surprise attack, there are more important lessons to be learned from this episode than just another repeat of the same questions that were asked after the 1973 Yom Kippur War, which began with a similar failure. Doing so will be extremely hard for liberal Americans who believe in the two-state myth as if it were a religious doctrine handed down from Mount Sinai. But if we fail to learn them, then they will set the stage for more such tragedies, just as much as if the IDF chose to repeat its pre-Oct. 7 complacency.


Jonathan S. Tobin is editor-in-chief of JNS (Jewish News Syndicate). Follow him @jonathans_tobin.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com