Wojna prawna staje się globalna

Zwolennicy Palestyńczyków przed siedzibą Międzynarodowego Trybunału Karnego (Twitter/X)


Wojna prawna staje się globalna

Liat Collins
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Kiedy Międzynarodowy Trybunał Karny zamienia się w sąd kapturowy, demokratyczny świat powinien przyjrzeć się temu, kogo wyhodował i hojnie  finansuje – dżhadystów Hamasu.

Jak na ataki na Izrael, ten był bardziej elegancki niż pogrom w Amsterdamie na początku miesiąca. W stolicy Holandii brutalne gangi ścigały przyjezdnych kibiców izraelskiej piłki nożnej na ulicach. W Hadze, oddalonej o jakieś 65 km, zeszłotygodniowy atak na Izrael miał międzynarodową, legalną fasadę. Ale mimo wszystko był to atak – ryczące armaty wojny prawnej wymierzone w państwo żydowskie.

8 listopada Izrael zorganizował ewakuację awaryjną z Amsterdamu dla około 3000 fanów Maccabi Tel Awiw. Zaledwie dwa tygodnie później, 21 listopada, w Międzynarodowym Trybunale Karnym w Hadze, prokurator Karim Khan ogłosił wydanie nakazów aresztowania premiera Izraela Benjamina Netanjahu i byłego ministra obrony Joava Gallanta, co narazi ich na aresztowanie, gdyby próbowali postawić stopę w którymś z ponad 100 krajów, które przestrzegają orzeczenia MTK. Holandia była pierwszym krajem, który ogłosił, że zastosuje się do nakazów aresztowania.

Decyzja nie przyszła znienacka, chociaż moment jej ogłoszenia był zaskoczeniem. Khan ostrzegał o swoim zamiarze już w maju, ale ponieważ jest objęty śledztwem w sprawie zarzutów o napaści na tle seksualnym, prawdopodobnie chciał wydać nakazy aresztowania izraelskich przywódców, póki jeszcze miał szansę. Khana należy oczywiście uważać za niewinnego do czasu udowodnienia mu winy – tak właśnie powinno działać prawo, chyba że oskarżonym jest państwo Izrael.

Zastanawiam się, jak działa sprawiedliwość w Hadze. Kiedy rumuńska sędzia zrezygnowała z panelu MTK, powołując się na powody medyczne, zastąpiła ją Beti Hohler, która do tej pory była prokuratorem MTK. Pani prokurator, która została sędzią, reprezentuje Słowenię, która przyjęła silną linię propalestyńską i antyizraelską.

Decyzji MTK nie należy mylić z procesem, który odbywa się równolegle w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości, również w Hadze. Prezes MTS, Nawaf Salam, jest byłym libańskim dyplomatą, który nie uznał za stosowne wyłączyć się z orzekania w sprawie przeciwko Izraelowi. 

Niezależnie od jakiegokolwiek porozumienia o zawieszeniu broni, które jest sporządzane w chwili, gdy piszę te słowa, nie będzie pokoju z Libanem, dopóki jest on pod kontrolą organizacji terrorystycznej Hezbollah i jej irańskiego nadzorcy. I nie będzie końca wojny prawnej skierowanej przeciwko Izraelowi ani wbudowanych uprzedzeń wobec Izraela, które można znaleźć w organach ONZ, w tym w MTS, bez całkowitej restrukturyzacji systemu.

Nie czekaj z zapartym tchem. W tym tygodniu redakcja „Wall Street Journal” doniosła, że ONZ odmawia odnowienia kontraktu Specjalnej Doradczyni ds. Zapobiegania Ludobójstwu, Alice Wairimu Nderitu, która nie chciała nazwać działań Izraela w Strefie Gazy „ludobójstwem”.

Khan początkowo zażądał nakazów aresztowania Netanjahu i Gallanta, a także nakazów aresztowania przywódców Hamasu Jahji Sinwara, Ismaila Haniji i Mohammeda Deifa – arcyterrorystów stojących za inwazją 7 października i mega-okrucieństwem. Khan utrzymał zarzuty wobec Deifa, ponieważ Hamas nie przyznał się do jego śmierci, i wycofał zarzuty wobec dwóch pozostałych przywódców Hamasu, którzy zostali wyeliminowani przez Izrael w czasie wojny. Na myśl przychodzi zwrot „Sędzia jest osłem”.

Duch Sinwara żyje w tunelach terroru w Gazie i korytarzach Hagi. W narracji palestyńskiej są ofiarami, a nie sprawcami 7 października. Ponad 1200 izraelskich ofiar – osób w różnym  wieku, spalonych żywcem, ściętych, okaleczonych, zgwałconych lub porwanych – nie liczy się.

Punktem skupienia są Gazańczycy zabici w wojnie obronnej prowadzonej przez Izrael. A dla wszystkich chwalących wysiłki na rzecz zawieszenia broni, otrzeźwiające jest przypomnienie, że zawieszenie broni obowiązywało 7 października 2023 r. Hamas i Palestyński Islamski Dżihad złamały je podczas inwazji na Południe, podczas gdy Hezbollah dołączył następnego dnia, wystrzeliwując setki rakiet na Północ.

Nawet gdy oświadczenie Khana zostało wyemitowane w izraelskiej telewizji, miało to miejsce na tle syren ostrzegających o rakietach i dronach. Ustępujący szef polityki zagranicznej Unii Europejskiej Josep Borrell z zadowoleniem przyjął decyzję MTK. Przemawiając w niedzielę podczas wizyty w Libanie, pokazując w ten sposób, gdzie naprawdę stoi, wezwał wszystkich członków UE do wdrożenia jej. Przemawiał w dniu, w którym ponad 250 rakiet i dronów zostało wystrzelonych na oślep na Izrael z terytorium Libanu, z których każdy był zbrodnią wojenną, ale nikt nie prowadzi dochodzenia w tej sprawie.

Khan może pochwalić się jednym sukcesem: izraelska opozycja i parlamentarzyści koalicyjni zjednoczyli się w potępieniu orzeczenia MTK, a lider opozycji Jair Lapid nazwał nakazy aresztowania „nagrodą za terroryzm”.

W USA prezydent Joe Biden i przyszli członkowie administracji nowego prezydenta Donalda Trumpa potępili orzeczenie MTK. USA, podobnie jak Izrael, nie są stroną Statutu Rzymskiego – filaru założycielskiego MTK. Przywódcy państw demokratycznych na całym świecie powinni mieć się na baczności przed sądem, który wykracza poza swoją jurysdykcję i podejmuje działania utrudniające walkę z globalnym terroryzmem.

Oskarżenia są absurdalne. Khan orzekł, że sąd znalazł „uzasadnione podstawy”, że Netanjahu i Gallant popełnili zbrodnię wojenną „poprzez użycie głodu jako metody prowadzenia wojny i zbrodni przeciwko ludzkości”. Podobnie, znalazł uzasadnione podstawy, aby sądzić, że celowo kierowali ataki na cywilów.

Oskarżenie o „głodzenie” jest szczególnie odrażającym oszczerstwem. Izrael dostarczył ogromne ilości pomocy humanitarnej do Gazy w trakcie wojny. Jak zauważył HonestReporting, organ nadzorujący media: „Od 7 października Izrael dostarczył ponad 2,2 miliarda funtów pomocy humanitarnej do Gazy, w tym 872 tys. ton żywności… w marcu i kwietniu 2024 r. Międzynarodowy System Klasyfikacji Głodu (IPC) potwierdził, że Izrael dostarczał Gazie od 109% do 157% dziennego zapotrzebowania kalorycznego. Nie ma głodu. Nie ma oczywiście celowego głodzenia”.

Kiedy we wrześniu w tunelu terrorystycznym w Strefie Gazy znaleziono ciała sześciu niedawno straconych izraelskich zakładników, 24-letnia Eden Jeruszalmi ważyła zaledwie 36 kg. To jest głodzenie. Gdy odnaleziono ciało Sinwara, nie było na nim żadnych oznak, że nie jadł. Jeśli „zwykli mieszkańcy Gazy” cierpią, to ma to raczej związek z tym, że Hamas kradnie pomoc i sprzedaje ją po zawyżonych cenach, aby finansować swoją wojnę terrorystyczną.

Zgodnie z „zasadą komplementarności” MTK ma ścigać wyłącznie sprawy, w których kraje nie przeprowadziły własnych dochodzeń przeciwko osobom podejrzanym o zbrodnie wojenne. Nikt nie może oskarżyć izraelskich prokuratorów o niechęć do postawienia premiera przed sądem – sąd od 2017 roku próbuje premierowi Netanjahu udowodnić jakieś przestępstwo.

Ale nie zamierzają posadzić premiera na ławie oskarżonych za celowe zagłodzenie Gazy – co ewidentnie nie miało miejsca. A międzynarodowi eksperci wojskowi przyznali, jak daleko Izrael posunął się, aby uniknąć ofiar wśród ludności cywilnej – w przeciwieństwie do Hamasu, który celowo wykorzystuje swoich obywateli jako żywe tarcze.

[Brytyjski publicysta] Brendan O’Neill, jak zwykle, trafił w sedno w swoim komentarzu dla internetowego magazynu „Spiked”. Nazywając decyzję „inwersją moralną”, napisał:

„Zasadniczo działania MTK świadczą o głębokim moralnym chaosie Zachodu. Należy odnotować, że gdy coś bardzo podobnego do faszyzmu powróciło do naszego świata, instytucje ‘porządku opartego na zasadach’ rzuciły się na naród, który był jego ofiarą. 

Kiedy Żydzi stali się ponownie celem rasistowskich kłamstw, rzucili się na Żydów. Kiedy gwałciciele i rasiści z Hamasu podważyli fundamentalne wartości cywilizowanego świata, w zasadzie nagrodzili Hamas, zgadzając się z nim, że państwo, którego nienawidzi, jest rzeczywiście najgorszym państwem”.

„Parodia”

W artykule w „The Telegraph”, Lord Ian Austin, były parlamentarzysta Partii Pracy, nazwał nakazy aresztowania „parodią”, „skandaliczną zdradą ideałów, które doprowadziły do utworzenia sądu w 2002 r.” i uznał, że MTK dopuścił się „straszliwie błędnie pojętej równoważności moralnej, która miała na celu umieszczenie rzeźników Hamasu w tej samej kategorii co wybranych przywódców Izraela”.

„Płatnicy grupy terrorystycznej w Iranie muszą być zachwyceni, ponieważ niegdyś szanowana międzynarodowa instytucja wykonuje ich rozkazy – napisał. – Izrael znajduje się na pierwszej linii wojny z Teheranem i jego siłami zastępczymi, ale jest to konflikt, który zagraża Wielkiej Brytanii i całemu Zachodowi”.

Są to pierwsze w historii nakazy aresztowania przywódcy zachodniego, demokratycznego państwa, ale mało prawdopodobne, aby były ostatnimi. Terroryści, dla których porwania i morderstwa są sposobem na życie, porwali międzynarodowe organy.

Kiedy MTK zamienia się w sąd kapturowy, demokratyczny świat powinien przyjrzeć się, kogo wyhodował i hojnie  finansuje – dżhadystów Hamasu . To nie tylko farsa ze sprawiedliwości, to zbrodnia.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


America’s future depends on Trump’s promise to punish woke universities

America’s future depends on Trump’s promise to punish woke universities

Jonathan S. Tobin


A leftist-dominated educational establishment and its media enablers fear that he will make good on his vow to defund institutions that embrace DEI and tolerate antisemitism.

Republican presidential candidate Donald Trump speaks at a rally at Mullett Arena on Arizona State University campus in Tempe, Ariz. on Oct. 24, 2024. Photo by Ash Ponders for “The Washington Post” via Getty Images.

Occidental College seemingly waved the white flag last week in its efforts to defend itself against charges of tolerating antisemitism on its Los Angeles campus. The school agreed to a “sweeping settlement” with the Anti-Defamation League and the Brandeis Center for Human Rights Under Law that acknowledged the ongoing hardships, harassment and discrimination faced by Jewish students since the Hamas-led massacre in southern Israel on Oct. 7, 2023. Occidental’s apathy to all this, which was little different from what has been happening at dozens if not hundreds of other American institutions of higher learning, violated its obligations to prohibit such discrimination under Title VI of the 1964 Civil Rights Act.

But for many observers, the context for the agreement was not so much a belated interest by one school to address the wrongs suffered by its Jewish students. Rather, it was the fact that it came a few weeks after the election victory of Donald Trump. As one headline in a news article about the settlement put it, “College settles antisemitism claims before Trump can make good on accreditation threats.”

Trump repeatedly made clear during the 2024 election campaign that the educational establishment would be as much a target for his second administration as the denizens of the Washington “swamp” such as the liberal-dominated federal bureaucracy that did so much to sabotage and obstruct his first four years in the White House.

More will hinge, however, on whether he makes good on this promise than the fate of school administrators or even the safety of Jewish students.

Trump’s war on woke

The president-elect vowed to punish colleges and universities that tolerated not just the sort of antisemitism that went on at Occidental and so many other schools. He’s also determined to rid American higher education of the plague of “woke” ideology. That’s a term that refers to the way left-wing ideologues have conquered academia and imposed toxic ideas like critical race theory and intersectionality that divide humanity into two permanently warring groups of “white” oppressors and “people of color” who are their victims. The left’s long march through U.S. institutions—and that includes the arts, corporate America and government—has involved the indoctrination of a generation of students in the woke catechism of diversity, equity and inclusion (DEI) that trashes equal opportunity (the opposite of “equity”) and includes only certain approved minorities while excluding everyone else, including minorities like Jews.

Seen in that context, antisemitism is just one aspect of the broad damage that the adoption of this new secular religion by those in charge of education has been doing to America. It’s also fueling a surge in racial divisiveness and a war on the canon of Western civilization that is the foundation of a society grounded in the rule of law, which made America a great nation as well as one that was particularly hospitable to religious minorities.

That means the stakes involved in whether or not Trump keeps his vow to reform education and to turn the antisemites out are as important as any involving his second-term agenda. It represents a once-in-a-lifetime opportunity to reverse the left’s conquest of academia. If he and/or his appointees falter in their resolve, the consequences for the country as a whole and for Jews will be incalculable.

But as the coverage of the issue in liberal legacy corporate media like The New York Times and The Guardian indicates, the educational establishment and their allies on the political left and the press are determined to oppose Trump’s goals. They have already begun a campaign to obfuscate the issue and demonize efforts to roll back the woke orthodoxy as part of what they routinely and falsely describe as the next administration’s putative authoritarian putsch. The truth is just the opposite since the real authoritarians are the bureaucrats and “educators” who have been imposing their distorted neo-Marxist vision on the country while also fomenting and enabling a new wave of antisemitism.

Ironically, the legal settlement with Occidental, which was celebrated by both the ADL and the Brandeis Institute as a victory in the effort to push back against campus antisemitism, was an indication of just how feeble the effort to counteract woke antisemitism has been up until now.

The agreement involved some elements that are necessary such as efforts to train school administrators to be more aware of antisemitism and to take into account the International Holocaust Remembrance Alliance (IHRA)’s working definition of antisemitism when dealing with instances of Jew-hatred.

But the lawyerly document Occidental signed leaves plenty of leeway for it to evade responsibility for future violations. It can be defended as probably as much as could be achieved in such a negotiation at this point in time.

Title VI antisemitism complaints to the U.S. Department of Education—the primary mode of carrying on the fight against this scourge in recent years—involves a lengthy process that has, to date, never resulted in any real punishment for even the most egregious violators of the rights of Jewish students. Stripping a university of its federal funding—something that is a given for any institution that engaged in open discrimination against African-Americans or Hispanics—is the sole remedy that could, if fully implemented, mean a much-needed fundamental change in the way American higher education operates.

And as long as schools retain their woke administrators and faculty, as well as curricula that discard traditional standards and help fuel antisemitism, agreements like the one with Occidental are almost certain to fail to create the kind of change that is needed.

Draining the swamp

That is why Trump’s scorched-earth approach is so necessary, even as it is being denounced by the same people who are responsible for creating or perpetuating the current mess as too extreme or even needed at all.

Trump’s stated intention of “draining the swamp” throughout the federal government is being depicted as evidence of his supposed authoritarian impulses and racism. But this is exactly the sort of argument based on a high-handed dismissal of genuine concerns and problems that have caused so many Americans to lose faith both in our educational system and in Washington.

His threats can seem crude to those accustomed to politicians being guarded in their remarks. Yet the events of the last few years—starting with the moral panic about race behind the Black Lives Matter riots and then on to the post-Oct. 7 surge in antisemitism—demonstrated that a restrained “business as usual” approach won’t cut it when the collapse of our most cherished institutions is at stake. Their transformation into purveyors of neo-Marxist indoctrination and toxic ideas that enable hatred for both the West and Jews is a crisis of enormous proportions. It is happening at both the college and graduate levels, as well as in K-12 schools where leftist teachers’ unions have also imposed the indoctrination of critical race theory.

The only reasonable response to this disaster is exactly the kind of tough-minded purge that Trump has envisioned. And far from this being an uninformed or extreme approach, Trump and his transition team are consulting with experts like Christopher Rufo, author of an authoritative and essential book on the woke plague—America’s Cultural Revolution: How the Radical Left Conquered Everything—and incorporating the ideas of “Project Esther,” a serious plan for dealing with campus antisemitism produced by The Heritage Foundation.

All of this has produced panic on the left and even among mainstream liberals who have been conditioned by partisan political rhetoric to believe that Trump is a second Hitler. They worry that he is already going too far in seeking accountability for institutions that engage in racial discrimination and tolerate antisemitism under the guise of DEI “anti-racist” policies, believing that somehow this will destroy academic freedom. What his critics fail to recognize is that American education is already enduring a catastrophic transformation that has silenced dissent against woke doctrines that seek to trash the Western canon.

A necessary sledgehammer

The only way to fix it is with the same sort of Trumpian sledgehammer that tossed aside failed ideas about the Middle East in his first term that enabled him, among other important policy changes, to move the U.S. embassy from Tel Aviv to Jerusalem and forge the Abraham Accords. If that means executive orders reversing President Joe Biden’s DEI orders that created woke commissars in every federal agency and department, that should be welcomed. If it means closing the largely useless and counter-productive Department of Education and enacting far-reaching reforms that will defund institutions clinging to discriminatory ideas and actions, then that should be cheered by those who cherish the values of equal opportunity, merit and zero tolerance for hatred and discrimination.

More to the point, it will mean that policing antisemitism on campus will be shifted away from the ineffectual Title VI complaints to federal education bureaucrats to a campaign of lawsuits conducted not just by groups like the Deborah Project, valuable though they may be, but by the Civil Rights Division of the U.S. Department of Justice, with all of the vast resources at its command. In this manner, a message can be sent that will likely motivate the vast majority of college administrations to discard DEI and the tolerance of hate for Jews that accompanies it.

It is impossible to know whether the new administration will succeed. But rather than worrying that he is the wrong instrument to carry out this effort or wasting time decrying his rhetoric, it’s likely that only an outlier like Trump could contemplate such a bold project or have the will to see it to its logical end. Indeed, so grave is the threat that DEI and other leftist ideas pose to the country’s future that anything short of what he has discussed would be inadequate. Instead of expressing horror at his determination to enact real change, fair-minded Americans of all faiths and in both major political parties should be rooting for him to keep his word and to do everything he promised to punish colleges and universities, in addition to any other entity that promotes the sort of woke hate that has made life for Jewish students and anyone else who dissents against the new secular orthodoxy so difficult.


Jonathan S. Tobin is editor-in-chief of JNS (Jewish News Syndicate). Follow him @jonathans_tobin.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Hamas Responds to Trump Threat to Unleash ‘Hell’ on Terror Group if Hostages Not Freed by His Inauguration

Hamas Responds to Trump Threat to Unleash ‘Hell’ on Terror Group if Hostages Not Freed by His Inauguration

Corey Walker


US President-elect Donald Trump speaks during a meeting with House Republicans at the Hyatt Regency hotel in Washington, DC, US on Nov. 13, 2024. Photo: ALLISON ROBBERT/Pool via REUTERS

Hamas has responded to US President-elect Donald Trump’s warning that there will be “all hell to pay” in the Middle East if the Palestinian terrorist group does not release all of the remaining hostages in Gaza before his inauguration next month, claiming that Israel has “sabotaged” several potential ceasefire deals and should be held responsible for perpetuating the ongoing war.

On Monday, Trump vowed to take strong action if the hostages kidnapped during Hamas’s invasion of southern Israel last Oct. 7 who remain in captivity are not freed quickly.

“Everybody is talking about the hostages who are being held so violently, inhumanely, and against the will of the entire World, in the Middle East – But it’s all talk, and no action!” Trump posted on the social media platform Truth Social. “Please let this TRUTH serve to represent that if the hostages are not released prior to January 20, 2025, the date that I proudly assume Office as President of the United States, there will be ALL HELL TO PAY in the Middle East, and for those in charge who perpetrated these atrocities against Humanity.”

“Those responsible will be hit harder than anybody has been hit in the long and storied History of the United States of America. RELEASE THE HOSTAGES NOW!” he added.

Hamas addressed Trump’s threat in a statement shared with and reported by multiple news outlets.

Basem Naim, a senior Hamas official, defended the terrorist group’s conduct in the war. Shifting blame onto Israeli Prime Minister Benjamin Netanyahu for allegedly undercutting efforts to secure the release of the hostages, Naim said that Trump’s comments were intended for Netanyahu and Israel, falsely claiming that the Jewish state has executed a so-called “genocide” in Hamas-ruled Gaza. 

“Since the beginning of this genocide, Hamas has publicly announced and been active in seeking a permanent ceasefire to end the Israeli aggression against our people; a deal which would have included a full prisoners’ exchange,” Naim said. “However, Netanyahu has sabotaged all these attempts. At many times, we were extremely close to signing on a deal, but due to his savage actions and decisions, these deals broke down.”

Therefore, the Hamas spokesperson and Political Bureau member continued, “Hamas understands that Trump’s message is actually directed first towards Netanyahu and his government. They need to end their evil game by using negotiations as a cover for their personal political ideological interests.”

Naim added that Hamas supports a three-phase ceasefire proposal unveiled by US President Joe Biden in late May that ultimately failed due to conflicting interpretations over the deal’s terms, claiming that the internationally designated terrorist group was eager to see an end to the war, the release of “prisoners from both sides,” and “a better future … full of hope, dignity, and prosperity.”

Hamas-led Palestinian terrorists kidnapped over 250 hostages during their massacre across southern Israel last Oct. 7, dragging them into neighboring Gaza. There are currently 101 captives still in the Palestinian enclave, at least a third of whom are believed to be dead.

In the year following the brutal slaughter led by Hamas, the Biden administration has attempted multiple times to broker a ceasefire between Israel and the terrorist organization to halt fighting in Gaza. However, Hamas has demanded that any ceasefire deal must include terms that guarantee a permanent end to the war and Israel’s total removal from the Gaza Strip. Israel has said that it is determined to both dismantle Hamas’s military and governing capabilities and free all the hostages, alive and dead.

“[I’m] ready for a ceasefire at any moment. But ending the war, I’m not ready for that, because we also need to achieve the elimination of Hamas,” Netanyahu told Israel’s Channel 14 in a recent interview.

Despite Naim’s insistence that Israel has served as the lone impediment to peace in the war-torn enclave, Hamas has rejected several temporary ceasefire offers, with US officials questioning Hamas’s commitment to reaching a truce.

In contrast to Hamas’s response, Israeli leaders welcomed Trump’s threat.

“Hamas needs to release the hostages,” Netanyahu said at the start of a cabinet meeting on Tuesday. “President Trump put the emphasis in the correct place, on Hamas, and not on the Israeli government, as is customary in some places.”

The Israeli premier added, “It is a forceful statement, which makes it clear that there is only one responsible for this situation, and that is Hamas.”

Meanwhile, the Hostage and Missing Families Forum, which represents family members of the missing and kidnapped individuals, expressed gratitude for Trump’s remarks: “It is now evident to all: the time has come. We must bring them home NOW.”

During his presidential campaign, Trump called for the release of all American hostages around the world, including the Israeli-American dual nationals still in Gaza.

Trump has also urged Israel to “finish” the war in Gaza as soon as possible, arguing that the protracted conflict has damaged the Jewish state’s international image.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Errare humanum est


Errare humanum est


Andrzej Koraszewski


Czołowa polska gazeta informuje swoich czytelników, że „każdy ma swoją prawdę”. Starożytni filozofowie podejrzewali, że prawda jest jedna i trudno do niej dotrzeć, więc każdy ma swoje mniemania. Dziś nazywamy je narracjami, chociaż mniemania wydają się bardziej odpowiednią nazwą. Mylimy się często w naszych mniemaniach co do przeszłości i możemy zmienić poglądy, docierając do nieznanych nam wcześniej dokumentów, jeszcze częściej mylimy się w naszych ocenach teraźniejszości, mając zbyt mało faktów w garści i budując nasze oceny w oparciu o nikłą wiedzę, najzabawniejsze są nasze mniemania na temat przyszłości, której przewidywanie jest częściej szarlatanerią niż sztuką.

Dziennik „Rzeczpospolita” przekonuje swoich czytelników, że prezydentura Trumpa to szansa dla Pekinu, autor wiąże te przepowiednie z polityką klimatyczną, bo Donald Trump zwiększy wydobycie ropy i gazu ziemnego, a Chiny są dziś największym producentem paneli słonecznych i innych urządzeń do pozyskiwania zielonej energii (o elektrycznych samochodach nie wspominając).

To ciekawe rozumowanie, zważywszy, że Elon Musk (a tym samym Trump), jest wielkim  zwolennikiem przechodzenia do bardziej ekologicznych form produkcji energii, ale nie w oparciu o subwencje i wspieranie pieniędzmi podatników niewydajnych technologii, a przez rozwój i wprowadzanie technologii konkurencyjnych dla energetyki opartej na źródłach kopalnych. Jeśli zatem ta polityka się powiedzie, będzie do morderczy cios dla obecnych producentów paneli słonecznych i turbin wiatrowych, których istnienie jest niemal całkowicie zależne od państwowych subwencji. Te subwencje rządów europejskich, amerykańskich, australijskich wspierają chiński zielony przemysł w podobny sposób, jak nasze uzależnienie od ropy wspiera muzułmański terroryzm i rosyjski kolonializm.   

Nowa amerykańska administracja, która rozpocznie swoją działalność z końcem stycznia przyszłego roku, jest źródłem rozlicznych mniemań, niemal zawsze splątanych z takimi lub innymi uprzedzeniami.

Magazyn „Foreign Affairs” opublikował artykuł Shaloma Lipnera pod tytułem „Israel’s Trump Delusion”. Autor jest przekonany, że nadzieje premiera Netanjahu na przebudowę Bliskiego Wschodu nie mają szans na realizację. Jak pisze:

„Zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA nie mogło nadejść w lepszym momencie dla premiera Izraela Benjamina Netanjahu. Ponad 13 miesięcy od ataku terrorystycznego Hamasu 7 października 2023 r. Izrael jest w dobrej formie. Od początku roku Izrael wyeliminował wielu członków kierownictwa Hamasu i Hezbollahu, zdziesiątkował ich szeregi i przeprowadził precyzyjne ataki w Iranie.”

Tekst pisany jeszcze przed zawieszeniem broni w Libanie, więc autor twierdzi, że Netanjahu opiera się wszelkim próbom zawieszenia broni i zmierza do „kompleksowego przebudowania Bliskiego Wschodu”. Ulegając skrajnie prawicowym koalicjantom, chce kontynuować wojnę w Gazie i narzucić nowy porządek Libanowi.

To ciekawy styl prezentacji faktycznych celów. Izraelski premier rzeczywiście mówi o konieczności całkowitego wyeliminowania Hamasu i Hezbollahu i ma po temu ważne powody, (chociażby 26 tysięcy rakiet wystrzelonych na Izrael przez Hamas i Hezbollah od 7 października 2023 r.), ale autor stara się to przedstawić inaczej, dodając, że Netanjahu liczy na poparcie Trumpa. Dowiadujemy się, że Netanjahu może się przeliczyć, wojny mogą trwać długo, a Trump jest nieobliczalny.

Obawiam się, że musimy zgodzić się z Parmenidesem, który zastanawiał się nad tym wszystkim bez mała dwa i pół tysiąca lat temu, zauważając, że śmiertelni często mają problemy z odróżnianiem prawdy od mniemań, są głęboko przekonani, że ich mniemania są czystą prawdą i nie potrafią się pogodzić z faktem, że nasza wiedza jest zazwyczaj bardzo niepewna, a co gorsza, więcej niż często wykoślawiona przez uprzedzenia i oczekiwania.

Autor artykułu w „FA” pisze:

„…Netanjahu i jego sojusznicy przewidują, że nowa administracja Trumpa przyniesie Izraelowi bezwarunkowe wsparcie USA. To założenie dało nowy impuls najbardziej ekspansjonistycznym — a nawet mesjańskim — aspiracjom rosnącej prawicy Izraela, która ma nadzieję, że gdy tylko IDF zniszczy swoich przeciwników, wszyscy sceptycy dostrzegą daremność prób pokonania Izraela i zamiast tego będą dążyć do pokoju z nim. Izrael wzmocni swoją władzę nad Zachodnim Brzegiem, a według niektórych partnerów koalicyjnych Netanjahu, także nad Gazą. Wszyscy — lub przynajmniej wszyscy ważni gracze regionalni — będą żyli długo i szczęśliwie.”

Inny amerykański badacz, pochodzący z Libanu, Hussain Abdul-Hussain, wyraża ostrożną nadzieję na przebudowę sceny politycznej Libanu pisząc:

„Po wejściu w życie zawieszenia broni między Izraelem a Hezbollahem 27 listopada, oczekuje się, że Rada Współpracy Zatoki (GCC) zorganizuje swój coroczny szczyt w Kuwejcie 1 grudnia, aby ogłosić, że ich pieniądze na pomoc w odbudowie Libanu będą zależały od rozbrojenia Hezbollahu. Podobny warunek GCC rozbrojenia Hamasu prawdopodobnie będzie powiązany z odbudową Gazy.”

To inny styl, inna wiedza, chociaż wyraża nadzieję, opiera się na bardziej racjonalnych przesłankach. Czy rzeczywiście państwa Zatoki będą stawiały twarde warunki pomocy przy odbudowie? Oświadczenia są mniej ważne niż konkretne działania, a te poznamy z upływem czasu.

Nadal nie wiemy, jakie warunki będzie stawiała nowa amerykańska administracja. Shalom Lipner przypomina poprzednią propozycję Trumpa dla Palestyńczyków, „Pokój dla dobrobytu”, pisząc że nie spodobała się izraelskim osadnikom, „zapominając” napisać, że ten plan był odrzucony z wściekłością przez Autonomię Palestyńską. Wtedy Arabia Saudyjska poparła propozycję Trumpa, teraz to poparcie może być silniejsze i bardziej istotne. Wszystko to jednak są tylko nasze mniemania.

Złośliwie można powiedzieć, że „Foreign Affairs” bardzo by chciało takiego pokoju, który pozwala na dalszy outsourcing, czyli mordowanie Żydów arabskimi rękami, z łaskawym przyzwoleniem na ograniczoną obronę izraelskiego życia. Oczywiście Lipner mówi to innymi słowami:

„Netanjahu i jego sojusznicy nie doceniają niezliczonych problemów, które podważają te wielkie ambicje. Po pierwsze, Iran i jego zastępcy nie znikną. Hamas, Hezbollah i Huti już teraz wykazują odporność i zaczynają się przegrupowywać. Nadal mają znaczną siłę ognia i nadal są w stanie codziennie atakować Izrael setkami rakiet, pocisków balistycznych i dronów, które zabijają Izraelczyków i niszczą ich własność. Nawet jeśli tym grupom nie udaje się przełamać obrony powietrznej Izraela, udało im się siać ogólne spustoszenie, nieustannie zmuszając Izraelczyków do chowania się w schronach i zakłócając bieg życia Izraelczyków.”

Pisze również ten autor, że kraje zachodnie „wykazują jeszcze mniejszą cierpliwość wobec izraelskiej agresji” redukując lub odmawiając sprzedaży broni Izraelowi. Nie zauważa, że stanowcza reakcja na dziesiątki tysięcy rakiet raczej nie jest agresją, a on sam okazuje się dzielnym pomocnikiem tych, którzy chcą zachować trwałość ciągłych ataków terrorystycznych na Izrael.

Czy to mniemanie jest wynikiem gruntownej analizy, czy raczej produktem niechęci tak do izraelskiego rządu i jego premiera, jak i do nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych? 

Nieprzeparta niechęć do Donalda Trumpa nazywana jest czasem Trump derangement syndrome (TDS) i bez wątpienia wpływa zarówno na styl, jak i na treść wielu analiz publikowanych w renomowanych pismach. Czasem trafiamy na zupełnie inne spojrzenie na nową administrację USA, która rozpocznie swoje urzędowanie 20 stycznia 2025 r.

Kilka dni temu brytyjski „Telegraph” opublikował artykuł Allistera Heatha pod szokującym tytułem Trump is the last chance to save the decaying West from terminal decline. Autor pisze, że Trump jest mało prawdopodobnym wybawcą, który może uratować Stary Świat przed jego własną głupotą. Autor pisze o moralnym i intelektualnym upadku Zachodu, o niemrawej gospodarce i tchórzliwych politykach.     

Heath ma nadzieję, że zostaniemy wyrwani z naszego odrętwienia, zmuszeni właśnie przez Trumpa do zwiększenia wydatków na obronę, zawstydzeni, że można z ekstremistami walczyć inaczej i bardziej skutecznie. To jest ostatni dzwon.

„Trump chce uwolnić wzrost poprzez redukcję podatków i radykalną deregulację, wyzwalając przedsiębiorców i firmy technologiczne. Chce zakazać DEI (różnorodności, równości i integracji), przyjmując merytokrację i społeczeństwo ślepe na kolor skóry. Planuje atak na uniwersytety, które stały się fabrykami przebudzonych i specjalizują się w praniu mózgów młodym ludziom.”

Co z tych planów wyjdzie i jakie będą ich skutki? 

Allister Heath za kluczową sprawę uważa radykalną zmianę stosunku do Chin. To nie jest kraj, który za chwilę dołączy do wolnego świata. Chiny są szybko rozwijającą się, bardzo zaawansowaną technicznie i militarnie tyranią, która wypacza system międzynarodowego handlu. Zmierzając do jego rozbicia dla swoich imperialnych celów.    

Fakt, że nowa amerykańska administracja wydaje się być najbardziej pro-izraelska w dotychczasowej historii, oznacza nie tylko stanowcze przeciwstawienie się religijnym fanatykom z Teheranu, ale również tamę dla  tsunami antysemityzmu na Zachodzie. „Kawaleria przybywa w samą porę” – pisze Heath – dość obwiniania ofiar i umizgów do zbrodniarzy.

Tylko Ameryka ma siłę, żeby uderzyć w Islamską Republikę Iranu, odcinając jej możliwości finansowania terroru i zbrojeń nuklearnych, tylko Ameryka może nałożyć sankcje na MTK i MTS oraz ukrócić swawole ONZ, tylko Ameryka może przywrócić sens praw człowieka, tak bardzo wypaczony przez przebudzone szaleństwo.      

Oczywiście Donald Trump będzie popełniał błędy, będzie drażnił i irytował, ale główny szkielet jego programu może być odtrutką na dekadencję. A co z Ukrainą? Kluczem, zdaniem Heatha, będą reakcje Europy, ale ta sprawa stanowi największą niewiadomą i budzi największy niepokój.

Media są handlarzami mniemań, które tworzą opinię publiczną. Wszyscy szukamy prawdy, zazwyczaj na skróty i w złych miejscach, a nawet wychodząc z błędu nierzadko skręcamy w ślepy zaułek. Trudno pozbyć się wrażenia, że postmodernizm pozwolił uwierzyć, że „każdy ma swoją prawdę”, że nie mamy powodu sprawdzania skąd wiemy to, co wiemy, że o racjach ma rozstrzygać siła wrzasku i ulicznych protestów. Allister Heath może mieć rację, potrzebny jest gigantyczny wstrząs, żebyśmy odzyskali zdolność wątpienia i pewność, że częściej jesteśmy w błędzie niż mamy rację. To wymaga również powrotu do kultury sporów, a tego nam Donald Trump z pewnością nie załatwi.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


The gentle art of negotiating with terrorists

The gentle art of negotiating with terrorists

Daniel Greenfield


We have been losing the war on terror because we do not know the enemy. But worse still, we have forgotten who we are. And unless we remember, we will lose.

Men ride a scooter with a Hezbollah flag past destroyed buildings as people make their way back to their homes in the south of Lebanon after a ceasefire between Israel and Hezbollah took effect, on Nov. 27, 2024, in the southern town of Qana. Photo by Anwar Amro/AFP via Getty Images.

The first rule of negotiating with Islamic terrorists is don’t. The second rule is, if you do it, do it with heavy artillery.

Islamic terrorists don’t negotiate. They make demands in hopes of securing concessions without actually giving up anything. Only the most dedicated historian could find an example of a negotiation process during which the Islamic terrorists made an actual concession, followed through on it and did not later take it back or turn right around and go back to terrorism.

The most prominent counterexamples are the three decades of negotiations between Israel and Islamic terrorist groups, which initially won a round of Nobel Peace Prizes and then degenerated into an endless war during which the terrorists took back every concession they ever made, did not follow through on any of them and used Israeli concessions to become a much worse threat.

Negotiating with the Taliban, Hezbollah and Iran all had the same end result.

Offering to negotiate with Islamic terrorists is a statement of weakness. Jihadists only offer to negotiate out of fear, weakness or to entrap us, and they assume we do the same thing. Nothing would ever convince them that we genuinely want to live in peace with them, or that we prefer alternatives to violence. So any time we offer to negotiate, they see it as weakness or a trick.

If our diplomats ever understood this cultural reality, they would stop being baffled when negotiations fall apart. And after generations of the same thing, they refuse to learn.

Terrorists start negotiations with maximalist demands to probe for weakness, and then switch between false promises and threats. If any of our diplomats had bought a rug at a good price in the Middle East or a used car at a good price in Chicago, they would respond by walking out. Instead, they try to find a way to meet the demands. And then the terrorists have them.

The terrorists become the ones to walk out. They throw Bobby Fischer-style tantrums over every minor detail. They invent a constant stream of new grievances to be outraged by. What are typical tactics for small children, sociopaths and Egyptian merchants utterly baffle our best and brightest, who can’t figure out how to cope with opponents who don’t play by United Nations rules.

Now the terrorists start extracting concessions in exchange for taking part in the negotiations. The process becomes a substitute for the outcome. Peace, an end to violence and the survival of the hostages hinge not on the defeat of the terrorists, but our ability to win them over.

Instead of negotiating the terms of a peace agreement, the negotiations themselves become the subject of negotiations, and civilized nations begin bribing the terrorists to stay and talk. Iran got billions in sanctions relief, and the PLO got to spring terrorists from prison. The Biden administration pushed Israel to give Hamas a ceasefire as a prelude to negotiating the release of hostages. The Israeli government wisely refused to fall for the same trick yet again.

And then the negotiations blew up anyway, because the terrorists had killed their “hostage.”

Islamic terrorists, from Iran to the PLO, from Hamas to Qatar, take the negotiating process itself hostage and warn that they will blow it up unless their demands are met. Hopeful peace negotiators who allow the terrorists to hold the process hostage become their useful idiots. From the Oslo Accords to the Iran nuclear deal to the Hamas hostage negotiations, it ends the same way.

The only way to negotiate with terrorists is through strength. Not just a position of physical strength, because terrorists know how to turn a strength into a weakness, but through strength in negotiations. In Islam, posture is reality and reality is malleable. If you are going to negotiate with terrorists, it’s more important to have a strong posture than the world’s strongest military.

A mighty war machine is an asset, but posture is the willingness to actually use it. That’s why the Carter, Clinton and Biden administrations became international laughingstocks. It’s why the Bush administration came to be seen as a foolish foe.

Western liberals believe that peace will be achieved when all the wars end, but peace in the Muslim world is not a permanent state; rather it is a temporary truce in an endless war. Liberals tell us that the problem is a lack of understanding, but the lack of understanding is on their part.

Liberals are obsessed with understanding the other side, but rather than understanding it, they adopt its grievances as their own, label them as “anti-colonialism” or some other leftist buzzword, and then take on the job of scourging their own country over the enemy’s grievances. After generations of this indoctrination, some at academic institutions funded by Muslim monarchs, most of our diplomats have internalized enemy propaganda as factual history and moral reality.

This makes the average State Department girl or Foreign Service lad as able to negotiate with Islamic terrorists as Vidkun Quisling was at negotiating Norway’s independence with the Nazi Germany.

President Barack Obama told his nuclear-deal negotiators that Iran had good reason to fear us because of our support for the Shah, and that it was their job to relieve the fears of the ayatollahs. Such kindly understanding permeates our diplomats, who spend a lot of time “understanding” the enemy’s position through the rants of western radicals like Noam Chomsky and John Mearsheimer.

The State Department doesn’t understand our national security needs. It doesn’t understand the fears of non-Muslims and Muslim governments worried about Islamic terrorists. But it’s entirely up to date on whatever orientalist nonsense Marxists use to prop up the third-world terrorists they hope will bring western civilization crashing down after the Bolsheviks proved unfit for the job.

But booting every Georgetown grad who has read Chomsky doesn’t fix the problems of applying a process meant for civilized countries trying to reach an amicable solution to terrorists who see negotiations as a means of gaining an advantage before their next attack. The international community, flawed as it is, maintains a level of trust that makes agreements possible.

There is no trust to be had within Islamic terrorists, to whom all agreements are temporary, everything is subject to revision based on force and trickery and all oaths are fatally false.

We cannot even count on that much. Without family ties and religious bonds, there is no moral or personal obligation we can expect them to have toward us. Not just their inclinations, but honor and religion demand that they lie to us, cheat us and harm us whenever they can.

That’s why the first rule of negotiating with Islamic terrorists is don’t. It achieves nothing. The only point of such negotiations is to state firmly and clearly what our intentions are. That is why they are also best conducted with heavy artillery. Terrorists will not end their attacks in response to concessions or negotiations. They will temporarily end them in response to successful attacks, or permanently in response to their total destruction. That is how you negotiate with terrorists.

The gentle art of negotiating with terrorists demands that we know who they are and who we are. As Sun Tzu observed:

“If you know the enemy and know yourself, you need not fear the result of a hundred battles. If you know yourself but not the enemy, for every victory gained you will also suffer a defeat. If you know neither the enemy nor yourself, you will succumb in every battle.”

We have been losing the war on terror because we do not know the enemy. But worse still, we have forgotten who we are. And unless we remember, we will lose.


Originally published by the Gatestone Institute.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com