Archive | September 2024

Dlaczego Hamas jest tak pewny swojego zwycięstwa?

Na zdjęciu Chaled Maszal na Trzeciej Miedzynarodowej Konfedrencji w Sprawie Jerozolimy i Ochrony Praw Palestyńczyków w Teheranie w 2006 roku. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)


Dlaczego Hamas jest tak pewny swojego zwycięstwa?

Jonathan S. Tobin
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Pomimo dużych strat, grupa terrorystyczna wie, że będzie zwycięzcą, jeśli będzie nadal istnieć, gdy wojna, którą rozpoczęła 7 października, kiedyś się skończy. I wiąże swoją przyszłość z amerykańską pomocą.

Po prawie roku cierpień i dotkliwych strat większość Izraelczyków i palestyńskich Arabów prawdopodobnie będzie ze smutkiem obchodzić rocznicę wojny rozpoczętej przez Hamas 7 października. Ale nie wszyscy. Wywiad, jaki „New York Times” przeprowadził z Chaledem Maszaalem, szefem „politycznego skrzydła” Hamasu, w jego luksusowym mieszkaniu w Doha w Katarze, ujawnił, że uważa on, że wojna przebiega pomyślnie.

Jak podaje „New York Times”, Maszal uważa, że Hamas „wygrywa wojnę” i jest przekonany, że ludobójcza organizacja islamistyczna, pomimo ataków ze strony Sił Obronnych Izraela, odegra w przyszłości „decydującą” rolę w Strefie Gazy.

Trzeba mieć niezwykły tupet, żeby siedzieć w wygodnym miejscu „wygnania”, gdzie chroni cię Katar — sojusznik Iranu i Hamasu — podczas gdy to państwo Zatoki Perskiej udaje, że jest także przyjazne Stanom Zjednoczonym. Dziwne, żeby „polityczny” przywódca Hamasu był tak beztroski w sprawie konfliktu, który, pomimo zawyżonych statystyk ofiar cywilnych w Strefie Gazy, wyprodukowanych przez Hamas, z pewnością wyrządził ogromną krzywdę jego własnemu narodowi. Jego grupa, ukrywając się przed IDF w labiryncie tuneli wielkości nowojorskiego metra pod domami cywilnymi, zapoczątkowała starcie, co zagwarantowało, że znaczna część Strefy została zniszczona. A sam Hamas został poważnie dotknięty. Podobno zginęło 17 tysięcy terrorystów, a wszystkie jego zorganizowane formacje wojskowe nie są już skuteczne w walce. To samo dotyczy jego zdolności do wysyłania pocisków dalekiego zasięgu do Izraela.

 

Samo przetrwanie równa się zwycięstwu Hamasu

Według każdej normalnej definicji zwycięstwa lub porażki, trudno twierdzić, że Hamas nie poniósł porażki po orgii masowych mordów, gwałtów, tortur, porwań i bezsensownych zniszczeń, do których doszło w Izraelu 7 października.

Maszaal jednak się z tym nie zgadza i trudno doszukać się błędu w jego rozumowaniu.

Podczas gdy większość z nas, co zrozumiałe, skupiła się na walkach w Gazie, a także na tym, w jaki sposób terroryści z Hezbollahu byli w stanie zasadniczo wyludnić część północnego Izraela za pomocą masowego ostrzału cywilów, jeden z kluczowych frontów tej wojny nie znajduje się na Bliskim Wschodzie. Znajduje się w Stanach Zjednoczonych.

Pomimo faktu, że zdecydowana większość Amerykanów popiera Izrael i sprzeciwia się Hamasowi, polityczna bitwa o wojnę w Gazie przebiega mniej więcej tak, jak chcieli tego terroryści. Widać to w pewności siebie Maszaala, a także w taktyce negocjacyjnej Hamasu i jego strategii w Gazie. Po 7 października terroryści nie robili nic poza grą na zwłokę. I spodziewali się, że czas, którego potrzebowali, aby przetrwać izraelską ofensywę, zostanie im zapewniony przez najbliższego sojusznika Izraela.


Zmiany poglądów Bidena pomogły Hamasowi

Na początku wydawało się, że ich gambit się nie opłaci. Pierwszą reakcją prezydenta Joe Bidena na masakrę z 7 października było przyłączenie się do premiera Izraela Benjamina Netanjahu, który powiedział, że jedyną właściwą odpowiedzią na tę okropną zbrodnię jest „wyeliminowanie” Hamasu. Ale niemal natychmiast po tym, jak te słowa wyszły z jego ust, Biden zaczął powoli wycofywać się z tego stanowiska.

Przez kilka następnych miesięcy, gdy Izrael rozpoczął kontrofensywę w Gazie, Stany Zjednoczone grały podwójną grę. Z jednej strony Waszyngton kontynuował dostarczanie Jerozolimie amunicji, której IDF bardzo potrzebowała; ostatecznie jednak doniesiono, że Pentagon spowolnił dostawy jako środek nacisku na Izraelczyków. Podczas gdy Ameryka odgrywała rolę wiernego sojusznika pod jednym względem, Biden i jego administracja wkrótce zaczęli śpiewać na inną melodię.

Biden był pod silnym wpływem otwartego buntu przeciwko polityce pro-izraelskiej ze strony urzędników administracji niższego szczebla i polityków Kongresu. Ponieważ lewicowa baza Demokratów była podobnie oburzona na jego początkową pozycję niezłomnego poparcia dla Izraela i wojny z Hamasem, zdał sobie sprawę, że może to zagrozić jego szansom na reelekcję. W rezultacie jego oświadczenia o wojnie wkrótce dotyczyły bardziej jej wpływu na Palestyńczyków niż potrzeby wyeliminowania terrorystów, którzy dokonali największej masowej rzezi Żydów od czasów II wojny światowej i Holokaustu.

To przechylenie w lewo nasiliło się wraz z rozpoczęciem kampanii prezydenckiej na początku 2024 r., a gesty Bidena miały na celu uspokojenie pro-Hamasowskich antysemickich wyborców w arabsko-amerykańskich twierdzach, takich jak Dearborn w stanie Michigan, a także „przebudzonych” lewicowych aktywistów, którzy fałszywie nazywają Izrael państwem „osadniczym/kolonialnym” i „apartheidem”. Zamiast sprzeciwić się żądaniu lewicy natychmiastowego zawieszenia broni, które zasadniczo uratowałoby Hamas, administracja zaczęła je powtarzać i naciskać na porozumienie, które zakończy wojnę praktycznie za wszelką cenę, nawet jeśli nie doprowadzi to do wolności wszystkich izraelskich zakładników nadal przetrzymywanych przez Hamas.

Gdy zaś Izrael zmusił bojowników Hamasu do wycofania się do ich ostatniej enklawy w południowej części Strefy Gazy, Biden i wiceprezydent Harris domagali się, by Izrael nie wkraczał do Rafah równie głośno, jak antysemiccy demonstranci na ulicach i kampusach amerykańskich uniwersytetów.

Chociaż presja wywierana przez opinię publiczną na Izrael była duża, jeszcze gorsze były naciski, jakie administracja wywierała na Netanjahu za kulisami, próbując opóźnić wszelkie działania Izraela zmierzające do unicestwienia terrorystów.

Członkowie administracji wkrótce zaczęli papugować defetystyczną linię o Hamasie jako „idei”, której nie można pokonać, a nie sile terrorystycznej, którą można wyeliminować. Mnóstwo „idei” zostało pokonanych militarnie, jak nazizm, który nie przetrwał klęski ludobójczego reżimu Adolfa Hitlera. Ale dla Amerykanów i izraelskich liberałów Hamas jest uważany za siłę wieczną. Przez zajęcie takiego stanowiska, zmarnowali okazję przekonania Palestyńczyków do porzucenia fantazji o eliminacji Izraela i przedłużyli ich trwającą stulecie wojnę z syjonizmem.

W połączeniu ze wzrostem antysemityzmu po 7 października, który stał się oczywisty przez działania popierających Hamas obozowisk na elitarnych uniwersytetach, dało to Hamasowi wszelkie powody, aby nie negocjować poważnie umowy o uwolnieniu zakładników. Jak Maszaal powiedział dziennikarzom „New York Timesa”, Hamas postrzega to wszystko jako zachętę do realizacji swojego planu, by po prostu przycupnąć w pozostałych twierdzach tunelowych i wytrzymać, aż presja ze strony USA i społeczności międzynarodowej — spotęgowana przez antyizraelskie uprzedzenia głównych mediów — zmusi Izrael do ustąpienia i pozwolenia islamistom na wyłonienie się jako zwycięzcy w wojnie.


Podważanie morale Izraelczyków

Należy zauważyć, że kluczowym elementem działań administracji Bidena był fakt, że – jak zauważono w artykule „New York Timesie” – wielu przedstawicieli kierownictwa Sił Obronnych Izraela i izraelskich służb bezpieczeństwa przyjęło podobnie defetystyczne stanowisko w kwestii radzenia sobie z Hamasem.

Postępowanie przywódców wojskowych — zarówno przed, jak i po 7 października — będzie przedmiotem formalnych dochodzeń, a następnie historycznych badań przez wiele dziesięcioleci. Wystarczy powiedzieć, że ta postawa wobec Hamasu wydaje się być produktem tego samego myślenia, które sprawiło, że kraj był nieprzygotowany na ataki w szabatowy poranek, a następnie potrzebował tygodni, aby zainicjować atak na sprawców.

Należy zauważyć, że Netanjahu ponosi odpowiedzialność za te niepowodzenia jako szef rządu. Jednak przywódcy wojskowi nie powinni być chronieni przed tą samą hańbą z powodu szacunku, jaki budzą ich mundury i osiągnięcia. Jak słyszałem od wielu Izraelczyków w zeszłym roku, jeśli wojna nie zawsze przebiegała tak dobrze, jak powinna, to zawsze była to wina generałów, a nie szeregowych żołnierzy i oficerów niższego szczebla, którzy walczyli dzielnie i często poświęcali swoje życie, aby ograniczyć ofiary palestyńskie.

Podczas gdy Izraelczycy mają pełne prawo protestować przeciwko swojemu rządowi nawet w czasie wojny, Hamas również postrzega niepokoje wewnątrz państwa żydowskiego jako atut. Rodziny pozostałych zakładników i polityczna opozycja Netanjahu starają się teraz wywrzeć na niego presję, aby zrezygnował z wojny i podpisał porozumienie o zawieszeniu broni, nawet jeśli oznacza to w zasadzie oddanie Gazy z powrotem Hamasowi i zapewnienie powtórki horroru z 7 października. Rozumiem, dlaczego niektórzy tak czują z różnych powodów, ale faktem pozostaje, że Hamas na to liczy.


Domaganie się „uznania” przez Stany Zjednoczone

Ale przede wszystkim Hamas uważa amerykańską presję na Izrael za swojego asa w rękawie. Jak zauważył Maszaal, sposób, w jaki Waszyngton prowadził negocjacje w sprawie zakładników, sprowadzał się do amerykańskiego „uznania” Hamasu jako partnera dyplomatycznego, a nie jako pogardzanej i zakazanej organizacji terrorystycznej. Ma rację.

Chociaż nie jest jasne, jak uważnie obserwują wybory prezydenckie i jak liczą na wynik, to najwyraźniej wolą stanowisko Harris opowiadającej się za „natychmiastowym zawieszeniem broni” od komentarzy byłego prezydenta Donalda Trumpa, które w istocie dają Izraelowi zielone światło, aby „dokończył zadanie” wyeliminowania terrorystów.

Pozycja militarna Hamasu w Strefie Gazy nie została całkowicie zniszczona , ale jest cieniem tego, co było przed październikiem. A teraz zaczynają krążyć doniesienia o mieszkańcach Gazy, którzy wyciągnęli oczywiste wnioski z wysokich kosztów, jakie niesie za sobą pozwolenie Hamasowi na prowadzenie ich od jednej katastrofy do drugiej. Nawet gdy uwaga Izraela coraz bardziej kieruje się w stronę północnej granicy i konieczności powstrzymania ostrzału Hezbollahu, który wyludnił duży obszar na bezpośredniej linii ostrzału terrorystycznego, potrzeba kontynuowania prac nad burzeniem tuneli i wykorzenianiem pozostałych elementów Hamasu nie jest skończona. Może to potrwać lata — co zniechęca Izraelczyków i wścieka Bidena i Harris. Ale idea, że istnieje jakakolwiek realistyczna alternatywa dla kontynuowania walki, która zapewniłaby bezpieczeństwo Izraela — czy to w formie zawieszenia broni/kapitulacji, czy też sprowadzenia sił międzynarodowych do Strefy Gazy w celu powstrzymania Hamasu — jest mrzonką.


Rzeczywistość polityki palestyńskiej

Jak jasno wynika z artykułu w „New York Timesie” , Hamas nigdy nie ustąpi ze swoich żądań, aby Izrael oddał im Gazę. I dopóki będą użyteczni dla ich sprawy, będą trzymać wielu zakładników, pomimo przekonania wśród niektórych Izraelczyków, że to upór Netanjahu lub jego ambicje polityczne są przeszkodą dla ich wolności. Co więcej, przywódcy Hamasu mają rację, wierząc, pomimo zrozumiałego gniewu w Gazie, że podstawowe równanie palestyńskiej polityki pozostaje niezmienne. Przez ostatnie stulecie palestyńskie grupy i przywódcy zawsze zyskiwali wiarygodność przede wszystkim przez przelewanie żydowskiej krwi. Hamas uważa, że ostatecznie odniesie wielkie korzyści z okrucieństw z 7 października w postaci szerokiego poparcia, które umożliwi mu obalenie i zastąpienie Fatahu, partii przywódcy Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa w Judei i Samarii. Wszystko, co muszą zrobić, to przetrwać wojnę i uważają, że znaleźli formułę, która im to umożliwi.

Jeśli pozostawi się Siły Obronne Izraela do wykonania zadań bez ingerencji zagranicznej, ostatecznie wyeliminują Hamas, choć zadanie to nie zostanie wykonane łatwo ani szybko. Z pewnością mogą uniemożliwić Hamasowi na powrót do władzy w Gazie, zapewniając tym samym koniec jego rządów terroru nad Izraelem, jak i Palestyńczykami. Niemniej Maszaal i reszta grupy terrorystycznej liczą na nieodpowiedzialnych amerykańskich polityków, ideologicznie motywowanych lewicowych demonstrantów i aktywistów politycznych, media, które zawsze są gotowe demonizować izraelskie wysiłki w samoobronie, a także na zmęczenie wojną i udrękę z powodu zakładników w Izraelu, aby zagwarantować im przetrwanie. Możemy mieć nadzieję, że się mylą, ale łatwo zrozumieć, dlaczego przywódca terrorystów jest przekonany, że może przetrwać Izraelczyków… z pomocą Ameryki.


Jonbathan S. Tobin jest amerykańskim dziennikarzem, redaktorem naczelnym JNS.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Amid Yemen strikes, IDF chief says ‘we know how to reach even farther

Amid Yemen strikes, IDF chief says ‘we know how to reach even farther

Israel at War


“I followed the attack against the Houthis from the control room of the Air Force. The message is clear—for us, no place is too far,” said Israeli Defense Minister Yoav Gallant.

.
IDF Chief of Staff Lt. Gen. Herzi Halevi holds a situational assessment during Israeli airstrikes against the Houthis in Yemen on Sep. 29, 2024. Credit: IDF.

Israel Defense Forces Chief of Staff Lt. Gen. Herzi Halevi said on Sunday that the IDF can precisely target terror a long way from the borders of the Jewish state.

During a situation assessment held while Israeli Air Force jets carried out strikes on Houthi targets in Yemen, Halevi said, “We know how to reach far, we also know how to reach even farther and strike accurately there.”

The targets of Sunday’s strike included power plants and two seaports, “which were used by the Houthis to transfer Iranian weapons to the region, in addition to military supplies and oil,” according to the IDF.

“The Houthis have been operating under the direction and funding of Iran, and in cooperation with Iraqi militias, in order to attack the State of Israel, undermine regional stability and disrupt global freedom of navigation,” the statement continued. 



The major attack on the Iranian terror proxy came after the Houthis launched two ballistic missiles at central Israel in recent weeks.

Israel’s Arrow defense system intercepted a surface-to-surface ballistic missile fired at the Jewish state from Yemen on Friday, the IDF said. On Sept. 15, Israeli air defenses intercepted fragments of a surface-to-surface missile launched from Yemen that exploded over central Israel.

In July, a Houthi suicide drone killed an Israeli civilian in central Tel Aviv, in response to which Israel struck Yemen’s Hodeidah port, which was also one of the targets of Sunday’s strikes, along with the Ras Issa port.

The Houthi rebels have launched numerous attacks on the Jewish state in support of Hamas in the wake of the Palestinian terrorist group’s Oct. 7 invasion of southern Israel.

Israeli Defense Minister Yoav Gallant on Sunday echoed Halevi’s statement about the long arm of the IDF, in what some have construed as an indirect threat to Iran.

“‘I pursued my enemies and overtook them; I did not turn back till I destroyed them,” said Gallant, quoting from the Book of Psalms. “I followed the attack against the Houthis from the control room of the Air Force. The message is clear—for us, no place is too far.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Iran upokorzony. Andrzej Gąsiorowski o anihilacji Hezbollahu i nowym otwarciu na Bliskim Wschodzie

Iran upokorzony. Andrzej Gąsiorowski o anihilacji Hezbollahu i nowym otwarciu na Bliskim Wschodzie


Jan Piński


 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com

 


Iran: Pomścimy Hassana Nasrallaha. Izrael w najwyższej gotowości

Ludzie gromadzą się w Teheranie, by opłakiwać zmarłego przywódcę libańskiego Hezbollahu Sajjada Hassana Nasrallaha, 28 września 2024 r. (Fot. REUTERS/Majid Asgaripour)


Iran: Pomścimy Hassana Nasrallaha. Izrael w najwyższej gotowości

Marta Urzędowska


Najwyższy przywódca Iranu zapowiada, że zabicie przywódcy Hezbollahu “nie pozostanie bez zemsty”, Izrael kontynuują bombardowanie Libanu, a Waszyngton przyznaje: Izraelczycy mają prawo się bronić, ale czas na deeskalację. Trwa olbrzymia eskalacja na Bliskim Wschodzie.
Krew męczennika nie pozostanie niepomszczona – obwieścił w sobotę wieczorem Ali Chamenei, najwyższy przywódca Iranu, ogłaszając jednocześnie w kraju pięciodniową żałobę narodową. Irańczyk wezwał też do skrzyknięcia kryzysowego spotkania liczącej kilkadziesiąt krajów muzułmańskich Organizacji Współpracy Islamskiej, a także do zwołania posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie sytuacji w regionie.

Swojego oświadczenia Chamenei nie wygłosił z pałacu – irańskie służby bezpieczeństwa przeniosły go w sobotę do tajnej kryjówki, bojąc się, że Izraelczycy spróbują go zabić.

Bomby spadły na Bejrut, kiedy Netanjahu przemawiał w ONZ

Męczennik, którego śmierć zamierza pomścić potężny ajatollah, to Hassan Nasrallah – przywódca libańskiego Hezbollahu (Partii Boga), najważniejszego, najlepiej uzbrojonego i wytrenowanego irańskiego sojusznika w regionie i najważniejszego ogniwa irańskiej sieci wpływów na Bliskim Wschodzie, zwanej Osią Oporu.

Szef Partii Boga zginął w piątkowych nalotach na Bejrut, podczas których izraelska armia zrzuciła 80 potężnych bomb na kilka budynków w dzielnicy Dahija, będącej matecznikiem Partii Boga. To w ich piwnicach miał swoją siedzibę Nasrallah i inni ważni członkowie jego organizacji.

Moment ataku został zaplanowany co do minuty. Pierwsze bomby poleciały na Bejrut w chwili, gdy izraelski premier Beniamin Netanjahu kończył butne przemówienie w nowojorskiej siedzibie ONZ, wylewając kubeł zimnej wody na zachodnie nadzieje zawarcia rozejmu na linii Izrael-Hezbollah i regionalnej deeskalacji.

– Mamy prawo usunąć zagrożenie, z jakim się mierzymy i będziemy walczyć z Hezbollahem, dopóki nie osiągniemy wszystkich naszych celów – perorował Netanjahu, tuż przed tym, jak światowe media zaczynały pokazywać migawki z płonącej libańskiej stolicy.

Hezbollah: Dżihad będzie trwał

Choć izraelskie media od początku spekulowały, że celem tak intensywnego ataku musiał być Nasrallah, od dekad wróg numer jeden Izraela, armia potwierdziła jego śmierć dopiero w sobotę rano.

„Hassan Nasrallah nie będzie już dłużej terroryzował świata” – obwieścili izraelscy wojskowi, w kolejnych oświadczeniach dodając, że szef Hezbollahu planował kolejne ataki na Izraelczyków.

– Nasrallah nie był jakimś tam terrorystą, był najważniejszym terrorystą – stwierdził Netanjahu w sobotę wieczorem. – Zabicie go było niezbędnym krokiem w stronę osiągnięcia naszych celów: Umożliwienia mieszkańcom północy bezpiecznego powrotu do domów i zmiany równowagi sił w regionie na kolejne lata – dodał. Przyznał jednak, że Bliski Wschód i Izrael czekają w najbliższym czasie „trudne dni”.

Nasrallah nie zginął sam – w tym samym ataku życie straciło kilku innych najważniejszych przywódców Hezbollahu.

Sama Partia Boga, przez Zachód uznawana za terrorystów, czekała kilka godzin, zanim potwierdziła śmierć przywódcy.

„Jego eminencja, pan oporu, cnotliwy sługa Boży, odszedł, by być ze swoim Panem, który powitał go z radością jako wielkiego męczennika. Jednak dowództwo Hezbollahu przysięga: Będziemy kontynuować jego dżihad, wojując z izraelskim wrogiem, wspierając Gazę i Palestynę i broniąc Libanu i jego niezłomnego, honorowego narodu”, brzmi oświadczenie grupy.

Hezbollah nie informuje, kto może być jego nowym szefem, ale analitycy typują Haszima Afiego ad-Dina, kuzyna i zastępcę Nasrallah, jednego z niewielu liderów, którzy nie zginęli w piątkowym ataku.

Reakcja Hezbollahu i Iranu nieprzewidywalna

Zabicie Nasrallaha, jednej z najbardziej wpływowych postaci Bliskiego Wschodu i szefa organizacji, której głównym zapisanym w statucie celem pozostaje unicestwienie Izraela, to dla Izraelczyków ogromny sukces. Mieszkańcy Izraela jednak wiedzą, że muszą liczyć się z odpowiedzią Hezbollahu i jego mocodawców w Teheranie, a ta pozostaje zupełnie nieprzewidywalna.

Pewne jest jedno – Partia Boga, mimo ostatnich ciosów, nadal ma do dyspozycji ogromny arsenał rakiet i pocisków. Obawiając się ich zniszczenia w kolejnych izraelskich atakach, może się zdecydować ich użyć jak najszybciej, przy czym chodzi o rakiety sięgające Tel Awiwu i innych izraelskich miast. Nic dziwnego, że izraelska armia przyznaje, że pozostaje w stanie „najwyższej gotowości” i jest gotowa na eskalację.

Jednocześnie w Izraelu trwa mobilizacja dodatkowych rezerwistów, a wojskowi nie kryją, że rozważają wszystkie scenariusze – w tym inwazję lądową w Libanie. Hezbollah stanowi tam nie tylko zbrojną bojówkę potężniejszą, niż miejscowa armia, ale też silny ruch polityczno-społeczny – zasiada w parlamencie, ma wpływy w rządzie, prowadzi szkoły, uczelnie i szpitale.

Jednocześnie, choć Irańczycy sypią pogróżkami, wydaje się, że chwilowy brak odpowiedzi z Teheranu może wskazywać, że irańskie władze jednak nie chcą otwartej konfrontacji z Izraelem.

Izraelczycy nie zaatakowali znienacka. Eskalacja narastała od roku

Izraelczycy nie zaatakowali w Bejrucie zupełnie znienacka. Wcześniej porządnie przygotowali sobie grunt, pogrążając Partię Boga w logistycznym i komunikacyjnym chaosie.

Najpierw w zeszłym tygodniu zdetonowali tysiące pagerów i krótkofalówek bojowników Hezbolalhu zabijając kilkadziesiąt osób, raniąc tysiące i komplikując komunikację w grupie. Później Izraelczycy zabili kilku ważnych przywódców Partii Boga podczas ich spotkania w Bejrucie, by wreszcie w ostatni poniedziałek rozpocząć trwające do dziś bombardowanie celów Hezbollahu w Libanie – zarówno na południu kraju, jak i w Dolinie Bekaa, gdzie grupa ma wyjątkowo duże wpływy, a wreszcie w samej stolicy kraju. W nalotach zginęło ponad 700 osób, 120 tys. Libańczyków uciekło z domów, w tym blisko połowa do Syrii.

W niedzielę izraelska armia poinformowała, że zabiła jeszcze jednego ważnego lidera Hezbollahu, Nabila Kauka, typowanego na jednego z kandydatów na nowego przywódcę.

Hezbollah i Izrael ostrzeliwują się wzajemnie od roku. Konflikt rozgorzał po ataku Hamasu na Izrael z 7 października, w którym zabito 1,2 tys. osób, a 250 porwano do Gazy. W odpowiedzi Izrael prowadzi w enklawie wojnę odwetową, w której zginęło już 41 tys. Palestyńczyków. To właśnie wojna w Gazie i chęć solidaryzowania się  z Hamasem posłużyły Hezbollahowi jako pretekst do rozpoczęcia ostrzału północnego Izraela, który sprawił, że dziesiątki tysięcy miejscowych Izraelczyków musiały uciekać z domów i od roku mieszkają w innych częściach kraju.

Dziś izraelskie władze, chwaląc się zabiciem Nasrallaha i zapowiadając, że nie zgodzą się na proponowany przez Amerykanów rozejm, przekonują, że czas umożliwić mieszkańcom terenów pogranicza powrót do domów.

USA do Izraela: Dobrze, ale…

Choć zabicie Nasrallaha oznacza olbrzymią eskalację napięć w regionie, a być może – wielką bliskowschodnią wojnę, w którą mogą zostać wciągnięci Amerykanie, na razie sojusznicy Izraela nie szczędzą im pochwał.

– Zabicie go było aktem sprawiedliwości dla wielu ofiar, wśród nich – tysięcy Amerykanów, Izraelczyków i Libańczyków – stwierdził Joe Biden, jednocześnie każąc Pentagonowi wzmocnić amerykańskie pozycje w regionie. – USA w pełni popierają prawo Izraela do obrony przeciwko Hezbollahowi, Hamasowi i Hutim, a także innym wspieranym przez Iran terrorystycznym grupom – dodał.

Biden jednocześnie przypominał, że Ameryka nadal pracuje nad osiągnięciem porozumień rozejmowych w Gazie i w Libanie. – Nadszedł czas, by te deale dopiąć, a Bliskiemu Wschodowi zapewnić większą stabilność – stwierdził.

Europa i Liban: Wzywamy do deeskalacji

W niedzielę o deeskalację apelowali też Europejczycy. Szef francuskiego MSZ, Jean-Noel Barrot podkreślił w oświadczeniu, że „Izrael musi natychmiast wstrzymać ataki w Libanie” i dodał, że Francja sprzeciwia się ewentualnej izraelskiej operacji lądowej w tym kraju.

Z kolei David Lammy, szef brytyjskiej dyplomacji stwierdził, że rozmawiał z libańskim premierem i wspólnie „zgodzili się, że konieczny jest natychmiastowy rozejm, który pozwoli zakończyć rozlew krwi”.

„Dyplomatyczne rozwiązanie to jedyny sposób, by przywrócić bezpieczeństwo i stabilność zarówno w przypadku Libańczyków, jak i Izraelczyków” – napisał w serwisie X.

Także niemiecka minister spraw zagranicznych, Annalena Baerbock, w rozmowie z niemiecką telewizją ARD przyznała, że zabicie Nasrallaha „grozi destabilizacją całego Libanu, co w żaden sposób nie leży w interesie Izraela”.

Libańskie władze, które w sobotę zdecydowanie potępiły izraelski atak, w niedzielę uderzyły w bardziej pojednawczy ton, bo Libańczycy, borykający się z ogromnym gospodarczym kryzysem, boją się wojny.

– Rozmowy o rozejmie z Izraelem nadal są prowadzone – zapewniał libański premier Nadżib Mikati podkreślając, że taki rozejm „ucieszyłby go” oraz że ewentualne zawieszenie broni musiałoby obejmować też Gazę. – Nie ma innej opcji, jak tylko rozwiązanie dyplomatyczne – podkreślił, ostrzegając jednocześnie, że liczba Libańczyków, którzy z powodu obecnego kryzysu uciekają z domów, może sięgnąć miliona.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Gwałt jest oporem, a pagery to ludobójstwo

Gwałt jest oporem, a pagery to ludobójstwo

Daniel Greenfield
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Arabski satyryczny photoshop o ostatnich chwilach Nasrallaha. (Twitter)

Mit, że taktyka Izraela, a nie jego istnienie, jest kwestią sporną, umarł wraz z zamordowaniem rodzin żydowskich 7 października i unieszkodliwieniem terrorystów z Hezbollahu za pomocą pagerów 17 i 18 września.

Ledwo wybuchły szyfrowane urządzenia komunikacyjne rozdane członkom islamskiej grupy dżihadystów, a już eksperci ds. praw człowieka i ONZ zaczęli potępiać największy atak na grupę terrorystyczną jako naruszenie prawa międzynarodowego. Te same organizacje i aktywiści nie mieli nic do powiedzenia na temat ataków rakietowych Hezbollahu na izraelskie miasta i wsie, które zamieniły dziesiątki tysięcy Żydów w uchodźców we własnym kraju.

Izrael (lub jakikolwiek kraj niemuzułmański) nie ma żadnego legalnego sposobu wyeliminowania islamskiego terrorysty. Żadna ilość ostrzeżeń, telefonów, zrzucanych ulotek i bomb ostrzegawczych, które stukają w dachy nie wystarczają. Nawet operacje ratowania zakładników zostały potępione za zabicie terrorystów, którzy w języku ministerstwa zdrowia Hamasu zamienili się w niewinne dzieci.

Nie ma też czegoś takiego jak nielegalny muzułmański sposób zabijania Żydów. 7 października to udowodnił. Prawie rok później grupy islamskie świętują orgię rzezi, porwań i gwałtów. Demokratyczni Socjaliści Ameryki, którzy szczycą się 5 sprzymierzonymi członkami Kongresu, w tym kongresmenką Rashidą Tlaib, zaczęli agitować na rzecz „zbrojnego oporu” i Hamasu.

Więcej Demokratów potępiło w mediach społecznościowych karykaturę Detroit News, która sugerowała, że poparcie kongresmenki Tlaib dla terroryzmu mogło sprawić, że patrzy podejrzliwie na swój pager, niż dwa ostatnie muzułmańskie spiski terrorystyczne mające na celu masakrę Żydów w synagogach w Las Vegas i Nowym Jorku. Demokratyczny establishment polityczny najwyraźniej nie potrafi potępić grup islamskich atakujących synagogi i maszerujących ulicami, chwaląc gwałty i morderstwa Żydów.

Liberalny establishment akceptuje terrorystyczną sprawę islamską, ale odrzuca sprawę izraelską.

Dlatego jeśli chodzi o terroryzm islamski, kładzie nacisk na przyczynę, a nie na taktykę, ale jeśli chodzi o Izrael, kładzie nacisk na taktykę, a nie na przyczynę. Każda izraelska taktyka jest nielegalna, ponieważ przyczyna, czyli państwo żydowskie, jest nielegalna, ale żadna islamska taktyka nie jest nigdy naprawdę nielegalna, ponieważ jej przyczyna, zastąpienie Izraela państwem islamskim, jest uzasadniona.

Bez względu na to, jak często arabscy muzułmanie okupujący części Gazy i Zachodniego Brzegu przysięgają wierność terrorowi, mówi się nam, że ich sprawa jest sprawiedliwa i nieunikniona. A zabójstwa, porwania i gwałty nie są rzeczywistym odzwierciedleniem ich moralnej prawości.

Za każdym razem zaś, kiedy Izrael eliminuje terrorystę, media łączą to z żydowską „okupacją” tych części Izraela, których terroryści żądają dla siebie. Ponieważ istnienie Izraela jest złe, każda taktyka, której używa, aby walczyć z terrorystami próbującymi przejąć jego ziemię, jest naruszeniem praw człowieka.

Marksistowskie zgraje na ulicach są przynajmniej szczere co do swojej orientacji ideologicznej. Definiują wszystkich Żydów mieszkających w Izraelu jako „osadników”, którzy są dozwolonym celem ludobójstwa. Nie ma znaczenia, czy Izrael wyeliminuje terrorystów atakami dronów, wybuchającymi pagerami czy piosenkami Barneya odtwarzanymi w pętli, poza tym, że jest to przydatne w materiałach propagandowych wzywających do zniszczenia Izraela.

Liberalny antyizraelski establishment w Waszyngtonie, grupy praw człowieka i media grały w cyniczną grę, skupiając się na taktyce Izraela, jakby naprawdę obchodziło ich, w jaki sposób Izrael wyeliminuje terrorystów i jakby istniały jakieś środki do wyeliminowywania terrorystów, które zyskałyby ich aprobatę. Pokolenie izraelskiego wojska, które przeskakiwało przez wszystkie możliwe trudności, przyniosło tylko bardziej wściekłe i bardziej świętoszkowate potępienia za każdym razem, gdy kolejny terrorysta gryzie ziemię.

Izrael stracił wielu żołnierzy i cywilów po swojej stronie w nadziei na osiągnięcie jakiejś fantomowej „czystości walki”, wymagającej rozległego procesu zatwierdzania ataków, który sparaliżował jego reakcję powietrzną 7 października. Później było raz lepiej, raz gorzej. Atak pagerami był genialnie obliczony, a mimo to sparaliżowany obsesyjną potrzebą wyeliminowania konkretnych celów, zamiast wyrządzenia jak największych szkód terrorystom z Hezbollahu.

Skrupulatne wysiłki monitorowania terrorystów, by zminimalizować straty uboczne i skupić się na konkretnych celach, nie zmieniły nieuniknionych potępień, które spadły na Izrael.

Prawdziwą lekcją ataków pagerami było to, że nowatorski izraelski atak na islamskich terrorystów został przyjęty z aplauzem przez właściwych ludzi i potępiony przez niewłaściwych. Izraelska Hasbara to zasadniczo błędna próba wyjaśnienia potrzeby wojny, w której załamywanie rąk sygnalizuje słabość i poczucie winy. Ludzie wiwatują na cześć Izraela za osiągnięcia, wygranie wojny w sześć dni, uratowanie zakładników z Afryki, zakończenie islamskiego programu nuklearnego 4 lipca i zdetonowanie urządzeń komunikacyjnych grupy terrorystycznej odpowiedzialnej za zabijanie Amerykanów.

Nikt, poza okazjonalnym ekspertem wojskowym, który zwiedza pole bitwy, nie jest pod wrażeniem powściągliwości Izraela. A powściągliwość nie przyniesie ani jednego ustępstwa ze strony tego samego establishmentu, który nie potrafi zmusić się do potępienia tłumów machających flagami Hamasu i atakujących żydowskich studentów.

Izrael był zakładnikiem, próbując pozyskać tych, których nie da się pozyskać. Znaczna część liberalnego establishmentu albo zradykalizowała się i jest permanentnie przeciwko Izraelowi, albo stała się wspólnikiem tych, którzy to robią. Jedyną narracją, którą zaakceptuje, są te same żądania, aby Izrael został rozmontowany kawałek po kawałku i rozdysponowany między islamskich terrorystów w zamian za pokój.

To, że pokój nigdy nie nadszedł, że negocjacje są bezwartościowe i że jedynym produktem ustępstw dwóch pokoleń jest niekończąca się wojna, nie zmieni ani jednego umysłu. Podobnie jak implikacja ujawnienia, że Hamas planował zamordowanie izraelskich zakładników przed przekazaniem ich w zamian za żywych islamskich terrorystów, prawie nie była omawiana w mediach.

Po dziewięciu miesiącach domagania się porozumienia z Hamasem za wszelką cenę administracja Bidena z opóźnieniem zdecydowała, że grupa terrorystyczna nie jest poważna w kwestii porozumienia, ale ta wiadomość nie zmieniła ustalonego punktu widzenia Kamali o pilnej potrzebie zakończenia wojny i zawarcia porozumienia. Nie zmieni to również jej polityki, jeśli znajdzie się w sytuacji, w której przestanie mówić i zacznie ustalać zasady.

Izrael jest podzielony potrzebą zrównoważenia wygrywania wojen z zyskiwaniem przychylności opinii publicznej, ale opinia publiczna establishmentu nigdy nie była do wygrania, a jeśli jest do wygrania, można ją wygrać tylko wygrywając wojny. Decydenci polityczni administracji Bidena nigdy tego nie przyznają, ale byli o wiele bardziej pod wrażeniem ataków pagerami niż dziewięcioma miesiącami negocjacji. To samo dotyczy w sposób bardziej oczywisty arabskich krajów muzułmańskich, które gardzą Hezbollahem i boją się Iranu.

Nikt nie wiwatuje na cześć słabości, szanują tylko siłę.

Izrael nigdy nie zazna nawet niechętnej akceptacji ze strony tych, którzy wierzą, że gwałt jest oporem, a pagery ludobójstwem. Dostosowanie taktyk wojennych do ich oskarżeń doprowadziło do pętli defetyzmu, która osiągnęła punkt kulminacyjny w śmiercionośnej infiltracji, inwazji i masakrach 7 października. Ale może być najlepszym graczem na arenie światowej, pokazując swoją siłę, a nie słabość.

Jeden Pagergedon był wart setki dokumentów i wystaw z Nova o nieszczęśliwych ofiarach, które zostały zaatakowane na muzycznym festiwalu, dla morale, bezpieczeństwa narodowego i reputacji narodu zbudowanego na odrzuceniu bezradności i roli ofiary długiego wygnania.

7 października wywołał mroczną radość ruchu, który wierzy, że może zasmakować zniszczenia Izraela. Protesty o niewinności i byciu ofiarą tylko podsycają jego triumfalizm. To, czego się obawia, to nie dokument o okrucieństwach 7 października, ale zniszczenie armii dżihadystów.

Kwestią nigdy nie była taktyka Izraela, ale istnienie Izraela. Jedynym sposobem na wygraną… jest wygrana.


Daniel Greenfield – amerykański publicysta.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com