Archive | 2020/11/27

Urojenie osobistej dyplomacji

Były sekretarz stanu John Kerry z głównym palestyńskim negocjatorem Saebem Erekatem przed spotkaniem Kerry’ego z przywódcą Autonomii Palestyńskiej Mahmoudem Abbasem w Ramallah, 7 kwietnia 2013 r. Zdjęcie: Issam Rimawi/Flash90.


Urojenie osobistej dyplomacji

Jonathan S. Tobin
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Podobnie jak fałszywa narracja Oslo, wyrazy uznania dla Saeba Erekata od dyplomatów pokazują, że wiara, iż pokój jest osiągalny poprzez budowanie osobistych relacji, pozostaje mitem.

Istnieją pewne idee, które są na pozór tak logiczne i odzwierciedlające nasze najlepsze nadzieje o ludzkiej naturze, że nie ma znaczenia, jak często okazują się niesłuszne. Jedną taką koncepcją jest wiara, że negocjatorzy, których okoliczności zmuszają do uznania wzajemnego człowieczeństwa, mogą wykuć pokój między nieprzejednanymi wrogami. To zadufanie widać w sztuce J.T. Rogersa, Oslo, która zdobyła Nagrodę Tony za najlepszą sztukę w 2017 roku. Sztuka, oparta na pamiętnikach norweskiego socjologa, Terje Rod-Larsena, jest fabularyzowanym dokumentem o tajnych rozmowach między Izraelem a Organizacją Wyzwolenia Palestyny zakończonych podpisaniem porozumienia na trawniku Białego Domu we wrześniu 1993 roku.

Tę samą koncepcję ilustrują reakcje na śmierć palestyńskiego negocjatora, Saeba Erekata, który w zeszłym tygodniu zmarł z powodu koronawirusa w szpitalu Hadassah w Jerozolimie. Hołdy składane przez izraelskich negocjatorów, takich jak była minister spraw zagranicznych, Cippi Liwni, a szczególnie serdeczny artykuł opublikowany w “Haaretz” grupy byłych amerykańskich negocjatorów, włącznie z Martinem Indykiem, Danielem Kurtzerem, Robertem Malley’em, Aaronem David Millerem i Dennisem Rossem, odzwierciedlają rozłączność między ich osobistą sympatią do niego, a destrukcyjną rolą, jaką odgrywał w procesie pokojowym.

Stosunki, jakie mieli z nim i ich żarliwa wiara w ideę osobistej dyplomacji, wydaje się dla nich ważniejsza niż rzeczywista rola, jaką Erekat odgrywał w negocjacjach. Nie chodzi tylko o to, że Erekat był osobistą przeszkodą dla pokoju, ale że Autonomia Palestyńska, którą niestrudzenie reprezentował, nie tylko była niezdolna do zgodzenia się na układ, który zakończyłby konflikt; miała własny interes w kontynuowaniu konfliktu.

Jak powiedział kiedyś francuski mąż stanu, książę Talleyrand, o burbońskich królach Francji, “niczego się nie nauczyli i niczego nie zapomnieli”. Ta grupa amerykańsko-żydowskich dyplomatów podobnie niczego się nie nauczyła i niczego nie zapomniała. A nie są oni jedynymi, którzy kurczowo trzymają się mitu o procesie pokojowym.

Ci, którzy nie mieli szansy zobaczenia Oslo na Broadwayu, będą mieli szansę na wiosnę, kiedy adaptacja tej sztuki ukaże się na HBO. Oryginalny zespół Rogersa i reżysera Barletta Shera bierze udział w telewizyjnej adaptacji i wystąpi w niej kilku izraelskich aktorów, którzy występowali w popularnym programie Fauda. Wśród producentów tego projektu znajduje się także Steven Spielberg.

W teatrze, dzięki znakomitej grze aktorów i reżyserii, zrobiono najlepsze, co było można z suchego materiału, włącznie z nużącym powtarzaniem szczegółów tajnych rozmów, które zainicjowano bez wiedzy ówczesnego premiera, Icchaka Rabina wkrótce po objęciu przez niego urzędu w 1992 roku. Oslo odzwierciedla wiarę Rod-Larsena i jego żony, Mony Juul, że wszystko, czego potrzeba do przełamania izraelsko-palestyńskiego impasu, było, by te dwa narody zrozumiały, że istnieje dostępne dla nich, logiczne, dyplomatyczne rozwiązanie. Ta opcja mogła jednak działać tylko, jeśli obie strony odłożą na bok swoje obawy i uprzedzenia wobec drugiej strony. Wierzyli, że pozostawienie razem negocjatorów, by wytworzyli osobiste stosunki, przezwycięży nieprzezwyciężalne na pozór trudności.

Plan zadziałał. A przynajmniej zrobił to jeśli chodzi o podpisanie porozumienia przez obie strony. Przełom nastąpił, kiedy wysłano do Norwegii Uriego Sawira, bliskiego współpracownika ministra spraw zagranicznych, Szimona Peresa. Jak miał nadzieję Rod-Larsen, podczas pełnych napięcia dyskusji i spacerów po zamkniętym terenie norweskiego zamku, gdzie odbywały się rozmowy, powstała więź między Sawirem a ministrem finansów OWP, Ahmedem Kurie, alias Abu Ala.

Większość Izraelczyków wiwatowała, kiedy podpisano umowę sponsorowaną przez Amerykanów, ponieważ Palestyńczycy obiecali uznać państwo Izrael i zakończyć terroryzm i konflikt. Jednak, choć Rod-Larsen miał racje, że we właściwych okolicznościach i z pomocnymi namowami neutralnej strony można dojść do umowy, kawałek papieru nie jest tym samym, co zakończenie długotrwałego konfliktu. Izraelczycy szczerze wierzyli, że pokój stworzy, jak na to miał nadzieję Peres, “Nowy Bliski Wschód”. Wiemy jednak również, zarówno z powodu ich czynów, jak i późniejszych ujawnień, że szef Kuriego, Jaser Arafat miał inną wizję.

Arafat mówił wówczas otwarcie po arabsku, że jego celem jest wykorzystanie umowy do kontynuowania wojny przeciwko Izraelowi zamiast pracy na rzecz ostatecznego pokoju. Nigdy nie przestał finansować terroru i podżegać do terroru i używał kontroli nad palestyńskimi szkołami i mediami do wpojenia kolejnym pokoleniom nienawiści do Izraela i Żydów. Gdy tylko izraelskie wojska zaczęły wycofywanie się i OWP przejęła panowanie nad większością Zachodniego Brzegu i Gazy w 1994 roku, zarówno Fatah Arafata, jak jego rywale w Hamasie zaczęli krwawą kampanię terroryzmu.

Choć kolejne rządy izraelskie, włącznie z rządem przeciwnika Oslo, premiera Benjamina Netanjahu od 1996 do 1999 roku, nadal dawały Palestyńczykom coraz więcej kontroli nad terytoriami, cel Arafata nie zmienił się. W 2000 roku, kiedy premier Ehud Barak zaoferował Arafatowi państwowość i panowanie nad niemal całym Zachodnim Brzegiem, Gazą oraz częścią Jerozolimy (warunki, o których Rabin mówił, że są niewyobrażalne, zgodnie z umowami z Oslo), Palestyńczycy powiedzieli „nie” i rozpoczęli kolejną, jeszcze bardziej destrukcyjną kampanię. Następca Arafata, Mahmoud Abbas, i Erekat (który był prawą ręką Arafata, a potem Abbasa do końca swojego życia) trzymał się zasady odrzucania wszystkiego, podczas gdy dramatycznie rosła liczba ofiar terroryzmu, jaki przyszedł po Oslo.

Widziane w tym świetle Oslo, które kończy się triumfalnym podpisaniem umowy na trawniku Białego Domu i ignoruje prawdę o palestyńskich zamiarach i ich terroryzmie, jaki nastąpił potem, jest mimo całej uwagi poświęconej detalom, historycznym analfabetyzmem. Teatralny wysiłek, by ukoronować Larsena, Juul i negocjatorów jako bohaterów pokoju, jest absurdalny.

Problem polega na tym, że amerykański establishment polityki zagranicznej, reprezentowany przez grupę, która podpisała pean na cześć Erekata, nie nauczył się niczego z tej lekcji. Trwałe poparcie Palestyńczyków dla terroru i ich konsekwentne odrzucanie pokoju otrzeźwiły większość Izraelczyków. Izraelscy wyborcy zmusili izraelskich polityków, którzy nadal kurczowo trzymali się Oslo, takich jak Liwni, do przejścia na emeryturę. Wielu ludzi w arabskim świecie zgadza się z tym, jak widać z podpisania Porozumień Abrahamowych, zgodnie z którymi kraje Zatoki znormalizowały stosunki z Izraelem, bo znużyły się rolą zakładników palestyńskiego negacjonizmu i widzą w Izraelu sojusznika przeciwko Iranowi.

Zamiast jednak uznać fakty, Indyk, Kurtzer, Malley, Miller i Ross czepiają się swoich wspomnień o tym, jakim miłym facetem był Erekat. Podobnie jak bohaterowie w sztuce Oslo, połknęli wszystko, co wpychał im Erekat, mimo że jego zachowanie i zachowanie organizacji, którą reprezentował, mówiły coś zupełnie innego. W swoim peanie opowiadają, jak posłał swoje dzieci do program “Nasiona pokoju” razem z izraelskimi dziećmi, ale nie zauważają, że jego rodzina odmówiła podziękowania Izraelowi lub Hadassah za próbę ratowania jego życia. Jego przyjacielskie spotkania z Izraelczykami i Amerykanami nie zmieniły ani jego determinacji, ani AP, by nigdy nie zrezygnować z wojny przeciwko państwu żydowskiemu.

Niestety, ci którzy obejrzą Oslo w HBO nie poznają całej historii. Jeszcze smutniejsze jest to, że ci, którzy połknęli te same mity, w które wierzą autorzy peanu na cześć Erekata, prawdopodobnie wkrótce powrócą do władzy w Waszyngtonie. Podobnie do gotowości Spielberga i HBO, by przyjąć fałszywą narrację, tak rząd USA może powrócić do polityki nacisków na Izrael i podbechtywania palestyńskiego negacjonizmu, który raz za razem ujawniały wydarzenia ostatnich 27 lat. Urojenia o mocy osobistej dyplomacji są wyraźnie silniejsze niż fakty. I zarówno Izraelczycy, jak Palestyńczycy będą znowu cierpieć z tego powodu.


Jonathan S. Tobin – Amerykański dziennikarz, redaktor naczelny JNS.org, (Jewish News Syndicate). Komentuje również na łamach National Review, New York Post, The Federalist, w prasie izraelskiej m. in. na łamach Haaretz.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


The Significance of the Al-Masri Assassination

The Significance of the Al-Masri Assassination

Fiamma Nirenstein / JNS.org


A mysterious image posted to the Mossad’s Facebook page on Israel’s Independence Day, May 9, 2019. Photo: Facebook screenshot.

On Aug. 7, two gunmen on motorcycles fired shots on a white Renault L90 sedan in the affluent northern Tehran suburb of Pasdaran. Initial reports identified those killed in the vehicle as Lebanese history professor Habib Daoud and his 27-year-old daughter, Maryam.

Their deaths did not receive much media attention, due to other events in the region over the summer. A mere three days before the killing of Daoud and his daughter, for example, Lebanon was rocked by a massive blast at the Beirut Port; there were frequent explosions at nuclear power plants in Iran; and a heated discussion was taking place at the UN Security Council over the US’s proposal to extend sanctions on the Iranian regime.

But the incident would emerge as one of major significance, as Daoud, it turns out, was actually al-Qaeda’s Number Two, Abdullah Ahmed Abdullah — nom de guerre Abu Muhammad al-Masri — the Egyptian-born architect of terrorist attacks on American embassies in Africa since the late 1990s. And his daughter was the widow of Hamza bin Laden, the son of Al-Qaeda mastermind Osama Bin Laden.

Tehran was quick to deny that it was al-Masri who had been assassinated, because his very presence in Iran constitutes evidence of the regime’s collaboration with a Sunni terrorist, for whose capture the US had offered $10 million. More importantly, the fact of his presence in the Iranian capital demonstrates the link between al-Qaeda and the Shi’ite-dominated country, the world’s leading state sponsor of terrorism.

It also illustrates that the violent millennial war between the Sunnis and the Shi’ites has been put on hold, if not buried, in the name of the unwavering common hatred towards the Western world, first and foremost America and Israel.

This weekend, it was revealed that Israel, in conjunction with the US, was behind al-Masri’s assassination — and who knows how many others like it — in order to avert massacres, punish international terrorists, and destroy organizations on the warpath, including in Europe. It is a shared admirable aim.

In addition to the usual prowess and incredible courage of the Mossad operatives whose identities will never be known, one cannot but praise Israel’s intelligence agency for its fantastic ability to carry out such a successful operation, even in Tehran.

Israel has shown its formidable capability in enemy territory. As Israeli Prime Minister Benjamin Netanyahu has told the Iranians on more than one occasion: “We know everything you’re doing.”

It is no accident, therefore, that the US, which has sought justice for the attacks on its embassies in Kenya and Tanzania that killed 224, turned to its tiny ally in the Middle East to help take aim on the territory of the ayatollahs who publicly call for its destruction.

US President Donald Trump established the close relationship with Israel that allowed such a seemingly impossible operation. Though there are varying views of Trump’s foreign policy, his unwavering stance towards Israel is hard to refute. The recognition of Israeli sovereignty over the Golan Heights, for example, has had the result of dismantling the imperialist ambitions of the corrupt and bloodthirsty Ba’ath regime that considered Syria, Israel and Lebanon as part of greater Syria. Trump has put an end to this engine of regional violence while — as Amotz Asa-El wrote on Friday in The Jerusalem Post — simultaneously scaling back militarily.

Trump’s most important achievement by far, however, was dismantling the historically crazy, untenable fantasy that the Jewish people have no right to Jerusalem, the heart of their historical homeland, as their capital — and moving the U.S. embassy there from Tel Aviv. So just a policy was this that even President-elect Joe Biden hasn’t expressed the intention of undoing it.

Finally, the recently signed Abraham Accords present a revolutionary opportunity not only for the Middle East, but also for the entire world and its three monotheistic religions. Its value lies in demonstrating that there is no conflict between the West and the Arab world, apart from the ideological one fomented by certain extremist Muslim groups.

The decision taken by the United Arab Emirates and Bahrain was based on the need to overthrow the hegemonic power of Islamic terrorism and desire to create a positive dialogue with both Jews and Christians — peoples whom al-Masri and his ilk believed should be destroyed and drowned in blood.

The Islamic Revolutionary Guard Corps’ Quds Force commander Gen. Qassem Soleimani, who was assassinated by the US in January, thought the same way from the Shi’ite side. And the Trump administration understood the danger that he posed to the world.

The revelation of al-Masri’s death at the hands of Israel and the US is one that a large part of the Islamic world will welcome with satisfaction, as it helps transcend the fear of Sunni terrorist organizations and shows that Iran can be beaten on its own terrain.


Journalist Fiamma Nirenstein was a member of the Italian Parliament (2008-13), where she served as vice president of the Committee on Foreign Affairs in the Chamber of Deputies. She served in the Council of Europe in Strasbourg, and established and chaired the Committee for the Inquiry Into Anti-Semitism. A founding member of the international Friends of Israel Initiative, she has written 13 books, including Israel Is Us (2009). Currently, she is a fellow at the Jerusalem Center for Public Affairs.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israel’s Sound Radix wins Emmy award

Israel’s Sound Radix wins Emmy award

Abigail Klein Leichman


Auto-Align Post microphone technology improves the sound of actors moving on stage.

Sound Radix’s Auto-Align Post automates what was previously a labor-intensive task for sound editors across the industry. Photo: courtesy

Israeli company Sound Radix will receive an Emmy statuette at the 72nd Engineering Emmy Awards on October 29.

The winning product, Auto-Align Post, makes phase/time corrections of a moving multi-microphone recording.

“By dynamically correcting delay and phase between the boom and lavalier microphones as they move around the set, this tool automates what was previously a labor-intensive task for sound editors across the industry,” a press statement from the Television Academy explained.

This year’s Engineering Emmys, honoring developments in broadcast technology, were presented to nine companies and five individuals. Sound Radix was one of seven to be recognized in the category of exceptional engineering developments.

“Wow, we have no words… We’re humbled and deeply thankful to the academy members for honoring us with the Engineering Emmy Award for Auto-Align Post,” the company posted on Facebook.

“Knowing the pressure that sound departments are often under to meet deadlines, it is extremely rewarding to know that we helped make a tough job a little easier. We want the audio community to know that more help is coming from us!”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com