Archive | April 2022

Snyder do Michnika: Nie oczekuję Rosji zachodniej, liberalnej. Wystarczy, jeśli będzie bez Putina i racjonalna

Timothy Snyder (Fot. Albert Zawada / Agencja Wyborcza.pl)


Nie oczekuję Rosji zachodniej, liberalnej. Wystarczy, jeśli będzie bez Putina i racjonalna

Dorota Wysocka-Schnepf, Bartosz T. Wieliński


Adam Michnik: Oczywiście, że Ukraina będzie miała kłopoty z wejściem do Unii

.

Timothym Snyderem i Adamem Michnikiem w „Klubie Wyborczej” rozmawiają Dorota Wysocka-Schnepf i Bartosz T. Wieliński. 

12 niezapomnianych rozmów w Klubie „Wyborczej” z roku 2021. Dołącz do Klubu i weź udział z nami w kolejnych spotkaniach.

Bartosz T. Wieliński: Przez dwa miesiące wojny Rosjanie nie zrealizowali żadnego z celów strategicznych. Tracą tysiące żołnierzy, setki czołgów, setki samolotów. Mogą jeszcze wygrać?

Timothy Snyder: Największą niespodzianką dla Putina jest to, że Ukraińcy w ogóle istnieją. Że istnieją ich państwo, naród, społeczeństwo obywatelskie. Podkreślam „obywatelskie”, bo tej walki nie prowadzi samo wojsko. Ta zasadnicza pomyłka jest kluczem do sytuacji Rosjan.

B.W.: I co teraz?

T.S.: Putin nie może wygrać tej wojny, ale musi jakoś wyjaśnić, że wygrał. Są dwie możliwości: albo po prostu oświadczy, że wygrał, albo w jakiś sposób się wycofa z władzy.

Adam Michnik: W sensie historycznym on już przegrał. Pokazał, że jest bardzo nieudolnym przywódcą, mit potężnej armii rosyjskiej został zrujnowany, wspaniałe służby specjalne okazały się nic niewarte.

Ta wojna zmienia kompletnie miejsce Rosji w geografii politycznej, psychologicznej, moralnej. I jedyną nadzieją dla niej jest szybka likwidacja Putina. To mało prawdopodobne, ale w Rosji wielkie zmiany zawsze dokonywały się nieoczekiwanie.

Dorota Wysocka-Schnepf: Każda wojna jest okrutna i brutalna, ale ta rosyjska – wyjątkowo. Skąd to ostentacyjne barbarzyństwo wobec kobiet, wobec dzieci? To jest w Rosjanach czy to barbarzyństwo na rozkaz?

T.S.: Ta wojna nosi bardzo specyficzne cechy. Jej celem od samego początku było zniszczenie. Bo jeśli ukraińskiego narodu miało nie być, a jednak jest, to trzeba go zniszczyć. Taka jest logika ludobójstwa, do której dołożono element abstrakcji: żołnierzom wmówiono, że tam nie ma Ukraińców, są naziści i ci naziści przekonują masy, aby nie stały się Rosjanami. A więc wszyscy, którzy zachowują jak Ukraińcy, to są faszyści i trzeba ich się pozbyć, żeby wydobyć spod spodu ten zdrowy rosyjski lud. Taka retoryka autoryzuje ludobójstwo. Dlatego rosyjscy żołnierze pukają do drzwi, pytają, gdzie są faszyści, i gwałcąc kobiety, mordując mężczyzn, mówią przy tym: „Jesteście nazistami”.

Gdy w 1941 r. przez Ukrainę szły Einsatzgruppen, robiły mniej więcej to samo, co robią rosyjscy żołnierze. Tylko wtedy ich żony nie dzwoniły do mężów, żeby rozgrzeszyć ich z gwałtów na Ukrainkach. Mamy do czynienia z jeszcze większym zezwierzęceniem?

A.M.: Ta armia jest zdeprawowana i zdemoralizowana, jak wyjęta spod prawa. A stała się taka w trakcie wojen czeczeńskich. Zrównany z ziemią Grozny wyglądał jak dziś Mariupol. To był chrzest w okrucieństwie. Kolejnym było Aleppo w Syrii.

Właśnie runęła ideologia zbudowana na micie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, na „myśmy zwyciężyli Hitlera dla świata”. Teraz przywódca Rosji jest porównywany z Hitlerem. Ale przestrzegałbym przed mówieniem, że cały naród rosyjski jest jak hitlerowcy. Każdy naród poddany takiemu praniu mózgów jak Rosjanie traci zmysł krytyczny, jest przerażony, myśli chaotycznie, głupieje. Często pada argument, że Rosjanie nie wychodzą na ulice. Pamiętam rok 1968, kiedy polskie wojska wkroczyły do Czechosłowacji i tłumów protestujących na ulicach nie widziałem, chociaż Polacy nie byli poddani takiej presji propagandowej jak Rosjanie przez ostatnią dekadę.

A skoro jesteśmy przy propagandzie… Duda, Morawiecki, Kaczyński kreują się na tych, co to byli ci pierwsi, co ostrzegali, tylko ich nie słuchano. Wszystko nieprawda. Ich polityka była konsekwentnie antyukraińska.

Ale znowu, czy odwracanie kota ogonem to jest polska specyfika? Salvini, były wicepremier Włoch, czy Marine Le Pen w debacie z Macronem wyglądają jak w polskiej debacie, tylko we włoskich i francuskich kostiumach. Podobna retoryka, podobny typ argumentów, ale to wszystko jest język putinowski.

T.S.: A mnie się wydaje, że jest jednak coś specyficznego w Rosji. Ten paradoks, że naród cywilizowany się zachowuje w taki sposób, wyjaśnia element imperialny. Gdy Niemcy napadli na Polskę, deportowali i mordowali Polaków, uważali, że mają do tego prawo, ponieważ reprezentują wyższą cywilizację. Podobnie myślą Rosjanie w Ukrainie: nasza cywilizacja jest wyższa, mamy prawo, bo jesteśmy imperium.

A.M.: Nie przypuszczam, że ci zdeprawowani maruderzy, którzy rabują mieszkania, sklepy, samochody w Ukrainie, kierują się przekonaniem, że są wyższą cywilizacją. Nie sądzę, żeby ślusarz z Rostowa nad Donem uważał się za wyższą cywilizację od ślusarza z Charkowa. Oni po prostu wiedzą, że władza im pozwoliła i nie będą ukarani. Nie intelektualizowałbym tego tak bardzo, chodzi o proste przyzwolenie na chamstwo, na brutalność, na prostactwo, na okrucieństwo.

B.W.: A czy Putin nas jeszcze może czymś zaskoczyć? Od kilku dni wrze w Naddniestrzu, mówi się o rozszerzeniu wojny na Mołdawię, na Naddniestrze. Czego pan się spodziewa jeszcze po Putinie?

T.S.: Jeżeli nie będzie niespodzianek, to będzie niespodzianka. To jest wojna, a wojna to niespodzianki. Ale spodziewam się ich raczej ze strony ukraińskiej. Ukraińcy mają inicjatywę, tylko nie wszystkim się chwalą. Oczywiście mniej przyjemne niespodzianki też będą, ale nie trzeba panikować. Tak po prostu wygląda wojna.

D.W.S.: A czy w ramach tych niespodzianek mieści się użycie broni masowego rażenia, czym grozi Putin?

A.M.: On może wszystko zrobić, bo znalazł się w pułapce własnych decyzji, z których nie da się wycofać bez kompletnej utraty twarzy. Jedyny racjonalny scenariusz jest taki: okopujemy się na tym, co mamy, 9 maja, w nasze najważniejsze święto, ogłaszamy, że znowu wygraliśmy z faszyzmem, i zawieszamy akcje militarne.

A więc Rosjanie mają Donieck, mają Chersoń, mają Krym. I tu wielkie pytanie, co zrobi Zachód. Czy zacznie naciskać na władze ukraińskie: ustąpcie, idźcie na kompromis, dość tego rozlewu krwi? Lecz Zełenski nie może na to pójść, bo Ukraińcy mu nie pozwolą: zrujnowali nasze miasta, mordowali naszych rodaków, a teraz mamy oddać im nasze ziemie?

A czy Putin sięgnie po broń nuklearną? Nawet jeżeli podejmie taką decyzję, to generałowie mu wykręcą ręce, bo oni nie chcą popełniać zbiorowego samobójstwa. To nie jest bunkier Hitlera pod Kancelarią Rzeszy, gdzie siedzieli wszyscy razem.

D.W.S.: Na początku, gdy „operacja specjalna” okazała się chaosem, wydawało się, że Rosjanie się od Putina odwracają. A teraz widzimy, że społeczeństwo konsoliduje się wokół niego.

A.M.: Wcale się nie konsoliduje, tylko jest przestraszone i pomieszane. Jak w 2014 r. wzięli Krym, to we wszystkich miastach były wielkie mityngi, skandowanie: „Krym nasz! Krym nasz!”. A gdzie teraz są wielkie mityngi? Ktoś woła: „Chersoń nasz!”? Owszem, robią wielki mityng na stadionie, ściągają z całej Rosji 100 tysięcy ludzi, ale to komuniści potrafili zawsze. W 1976 r., po podwyżkach, też zwieziony z całej Polski Stadion Dziesięciolecia wiwatował na cześć Gierka. A sondaże… W styczniu 1980 r. Gierek miał poparcie, w sierpniu było po zawodach. Ceausescu do ostatniej chwili miał poparcie 90 proc., gen. Franco nawet pod tymi wszystkimi urządzeniami medycznymi, kiedy już w ogóle nie kontaktował, miał poparcie. Oddał ducha i z dnia na dzień się zaczęło.

T.S.: A mi się wydaje, że tam jednak są entuzjaści tej wojny, ci, co wierzą, że trzeba iść na Kijów, a Rosja ma wielką misję. To może być jakieś 20 proc. ludności plus zawodowi propagandyści. I to jest teraz problem dla Putina – choć to jego własna propaganda stworzyła tych ludzi i ich entuzjazm.

Natomiast na oko połowa ludności deklaratywnie popiera wojnę, ale do pewnego punktu, przez pewien czas i o ile nie chodzi o naszych synów. Bo ci, którzy teraz umierają w Ukrainie, to w większości nie są Rosjanie, a jeśli już, to z prowincji. O ile wiem, jeszcze żaden moskwianin nie zginął na froncie. Jeżeli 9 maja Putin ogłosi powszechną mobilizację, atmosfera się radykalnie zmieni.

B.W.: A czy można sobie wyobrazić Rosję jako kraj demokratyczny?

T.S.: Jak najbardziej wyobrażam sobie Rosję bez Putina, bo każdy człowiek jest śmiertelny i z tyranami zawsze jest tak, że ich władza wydaje się wieczna, aż upada i wszyscy mówią: no tak, to musiało się skończyć. Natomiast nie oczekuję Rosji zachodniej, liberalnej. Dla mnie najlepszy wariant to jest Rosja racjonalna, która swoje miejsce znajdzie między Zachodem i Chinami. Rosja rządzona nie przez pseudonacjonalistycznych oligarchów, którzy tak naprawdę cały czas sprzedają własny kraj Chińczykom, ale przez rosyjskich nacjonalistów albo – w lepszy wariancie – patriotów, którzy rozumieją, że rosyjski interes leży między Zachodem i Chinami. To wariant Nawalnego – państwo nacjonalistyczne, ale racjonalne, bez obsesji na punkcie Ameryki, Ukrainy i Europy.

Rosja, która dba o siebie, będzie lepsza również dla innych, a dzięki tej wojnie chyba raczej prędzej niż później.

A.M.: Na pewno po Putinie przyjdzie reżim, jak to mówiła Achmatowa, wegetariański, czyli mniej ludożerczy. Ale najpewniej to będzie demokracja, może nie taka demokracja jak brytyjska czy niemiecka, ale jednak.

D.W.S.: A czy będzie inna, nowa Ukraina? Bo Putin, chcąc odciąć ją od Zachodu, popchnął ją właśnie tam, do Unii, do NATO.

T.S.: Ukraińcy i tak już dążyli do Zachodu, natomiast dzięki rosyjskiemu napadowi stało się coś ważniejszego: pierwszy raz w ogóle stali się dla Zachodu podmiotem. W Ameryce do 24 mało kto uważał Ukraińców za naród. Ich podmiotowość była wielką niespodzianką i teraz, gdy mówią, że należą do Zachodu, mówią to samo co przed wojną, ale zaczęliśmy ich słyszeć.

B.W.: Członkostwo w Unii Europejskiej wymaga przygotowania całego państwa, wyeliminowania korupcji, nauczenia się praworządności. Czy nie boicie się, że gdy wojna się skończy, Europa straci zapał do Ukrainy, ona sama nie będzie w stanie się przekształcać, wszystko się rozmyje i dalej będzie w strefie takiego zgniotu między Europą a Rosją, czyli tam, gdzie była przed wojną?

A.M.: Dzisiaj Ukraina jest najważniejszym krajem na świecie. Już raz, pod naciskiem Francji i Niemiec, odmówiono Ukrainie statusu kandydata do NATO i myślę, że drugi raz Europa i Sojusz nie zmarnują tej szansy. Ale oczywiście, że Ukraina będzie miała kłopoty z wejściem do Unii. Każdy z naszych krajów miał. Polska też nie weszła w jeden dzień. Oczywiście Ukraińcy mają argumenty, żeby poszło szybciej. I bardzo im zależy.

Tylko po naszej stronie tej uproszczonej ścieżki dla Ukrainy powinna pilnować cała opinia publiczna. Tak, żeby zgodnie z apelem Bidena nie powtórzyła się konferencja jałtańska.

B.W.: Zachód zdaje egzamin z jedności. Ale czy ta jedność będzie trwała?

T.S.: Najważniejszym pytaniem jest otwartość Unii Europejskiej dla Ukrainy. Żeby Ukraińcy byli w stanie ustalić między sobą jakiś kompromis, jakieś wyjście z tej wojny, muszą mieć przed sobą wizję przyszłości powojennej. Taką wizję może zaoferować wyłącznie Zachód – w formie członkostwa w Unii. To musi być integralna część naszego myślenia o tej wojnie.

Jestem optymistą, bo Amerykanie po raz pierwszy nie próbują cały czas dominować. Administracja Bidena mogłaby robić więcej i szybciej, ale ma tę ogromną zaletę, że nie pretenduje do „wiemy wszystko i sami to załatwimy”, cały czas zaprasza Europejczyków, rozmawia, słucha.

A jednocześnie Ukraina tym, że twardo się broni, pomaga Unii Europejskiej. Za sprawą wojny w Niemczech toczy się wielka debata o błędach w polityce wschodniej, o rozumieniu II wojny, relacji ze wschodnimi sąsiadami. Gdyby Ukraińcy przegrali w lutym, całkiem prawdopodobne, że Le Pen byłaby prezydentem Francji. I po prostu, im bardziej Ukraina pokazuje wolę bronienia demokracji, tym łatwiej zachodnim demokracjom ze sobą współpracować.

B.W.: Mamy jedność Zachodu, ale mamy też problem gazu. Jedne państwa, jak Polska, Bułgaria, Litwa, gazu rosyjskiego już nie otrzymują, inne, jak Węgry, godzą się na szantaż i płacą w rublach, jeszcze inne się wahają. Czy to właśnie gaz w końcu nas poróżni?

A.M.: Na tym polega cała strategia Putina. Ale są powody do optymizmu. Oczywiście różnice, pęknięcia będą, ale Ursula von der Leyen powiedziała, że jest potrzebna wspólna odpowiedź na ten szantaż. Zachód nie był tak zdeterminowany od 50 lat.

Z drugiej strony Le Pen mogła wygrać i to wyzwanie będzie wracać. Będą wybory w Stanach Zjednoczonych i nie daj Boże, żeby wygrał Trump czy ktoś podobny. Niedługo wybory w Polsce. I my też będziemy musieli zdecydować, czy chcemy iść do Europy, a więc do wartości europejskiej, do instytucji europejskich i do europejskiego myślenia o stabilnym ładzie demokratycznym, czy też wolimy naśladować Orbána. Pierwszy bardzo niebezpieczny sygnał to to, że pierwszą wizytę nowa prezydent Węgier złoży w Polsce. To demonstracja: Orbán Europie, Ukrainie, Zachodowi pokazuje gest Kozakiewicza i w tym samym momencie Morawiecki i Kaczyński robią mu w Warszawie bramę triumfalną.

B.W.: Na razie wojna szkodzi agentom Putina, ale czy po jakimś czasie nie doda im paliwa? W Ameryce Biden nie wzmocnił się jakoś specjalnie dzięki zaangażowaniu po stronie Ukraińców.

T.S.: To się powoli zmienia. Na początku administracja wsparła Ukrainę nie ze względu na politykę wewnętrzną, ale ze względu na moralność i politykę zagraniczną. Ale im dłużej Ukraina się broni i się o niej mówi, tym bardziej jej sprawa staje się u nas popularna. W miasteczkach widzi się flagi ukraińskie. W Nowym Jorku wieżowce są w barwach ukraińskich.

Tematem, w którym Republikanie i Demokraci byli w stanie rozmawiać, były Chiny. Teraz drugim tematem, o którym możemy wszyscy razem rozmawiać, jest Ukraina. Ona zmienia powoli nasz krajobraz polityczny. Jesteśmy już na etapie, gdzie los Bidena i los Ukraińców są związane w myśleniu Amerykanów. Ukraina stała się sprawą, dzięki której on może przegrać albo wygrać wybory. A dla Trumpa i jemu podobnych to problem. Całe założenie, które lansowali – że Putin to jest siła, Putin to moc, to zdrowy rozum, że politycy autorytarni są silniejsi i skuteczniejsi – okazało się fałszywe.

D.W.S.: Cios dla Trumpa, cios dla Le Pen, ale oni nie są przy władzy. A ci przy władzy nie akceptują Putina, ale przymykają oko na putinowskie metody, choćby na łamanie praworządności. Jak mówi Klaus Bachmann: Najgorszy despota może teraz liczyć na poparcie USA, NATO i Unii Europejskiej jeśli tylko będzie antyrosyjski. Tacy mali despoci jak Kaczyński i Orbán mogą dużo ugrać.

A.M.: Gdy trwa wojna, nie ma sytuacji idealnie czystych moralnie. Jeżeli Rosja odcina nam paliwa, to nic dziwnego, że Ameryka będzie szukała węglowodorów nawet w Arabii Saudyjskiej. W wojnie z Hitlerem Churchill, de Gaulle, Roosevelt zawarli sojusz ze Stalinem, który był bandytą, niemniej jednak Hitler był większym bandytą. Tego typu dwuznaczności zawsze towarzyszyły globalnym konfliktom.

Ale nie zgadzam się z tezą Bachmanna, bo od niej krok do wniosku, że jedni śmierdzą i drudzy śmierdzą. I nie jest tak, że każdy despota i polityczny łajdak może liczyć na pomoc Ameryki, jak długo będzie antyrosyjski. Tak może być przez pięć minut, bo ze wszystkimi naraz się wojny prowadzić nie da, ale w końcu Amerykanie wracają do pilnowania wartości.

B.W.: Adam Michnik powiedział, że jest optymistą. A profesor Snyder?

T.S.: Nie jestem ani pesymistą, ani optymistą, jestem historykiem. Jako historyk wiem, że możliwości zawsze jest więcej, niż nam się wydaje. Złych, ale też dobrych. Patrząc na momenty dziejowe, ludzie zawsze spodziewali się czegoś, co się nie zdarzyło, a to, co się zdarzyło, bardzo często nie było spodziewane przez nikogo. Żeby daleko nie szukać – ilu z nas oczekiwało, że Ukraińcy się zachowają tak, jak się zachowali?

Jeśli w sytuacji znacznie trudniejszej niż amerykańska czy polska ludzie są w stanie nie tylko się bronić, ale też bronić się, wykorzystując zachodnie wartości, to znaczy, że jest dobrze.


Timothy Snyder – ur. w 1969 r., historyk, profesor Yale. Autor głośnych książek: „Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem”, „Czarna ziemia. Holokaust jako ostrzeżenie”, „O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku”, „Droga do niewolności. Rosja. Europa. Ameryka”, „Amerykańska choroba. Szpitalne zapiski o wolności”. Człowiek Roku „Wyborczej” (2016).


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Polish museum tour highlights horrors of the Holocaust

Polish museum tour highlights horrors of the Holocaust

Nathan Luna andIvan Pereira


The Majdanek State Museum is located at the site of a former concentration camp.

ABC News’ Phil Lipof goes on a deeply emotional tour through the State Museum at Majdanek in Poland, the site of a former Nazi concentration camp, where unspeakable horrors took place.

.

ABC News’ Phil Lipof goes on a deeply emotional tour through the State Museum at Maj.. ABC News

The Majdanek death camp located in Lublin, Poland was the site of one of the largest mass executions recorded during the Holocaust.

Over 18,000 Jews were killed on one day, Nov. 3, 1943.

Today, the State Museum at Majdanek is located at the site of the former concentration camp, and provides visitors with the raw remnants of the horrors of the Holocaust.

ABC News’ Phil Lipof took a tour of the museum with Łukasz Myszala, one of its archivists who highlighted some of the location’s disturbing artifacts.

Live Broadcast of Holocaust Remembrance Day 2022 Opening Ceremony at Yad Vashem

Live Broadcast of Holocaust Remembrance Day 2022 Opening Ceremony at Yad Vashem

Yad Vashem


The central state ceremony, marking the start of Holocaust Martyrs’ and Heroes’ Remembrance Day in Israel, will be held at Yad Vashem on Wednesday night, April 27th at 20:00 (UTC +3). The ceremony will be held in the presence of the President of the State of Israel and the Prime Minister, dignitaries and Holocaust survivors.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Wina i odpowiedzialność


Wina i odpowiedzialność

Jerzy Kranz


I.

W tle dramatycznego konfliktu zbrojnego w Ukrainie oraz agresji dokonanej przez Rosję pojawiają się także pytania dotyczące konkretnych zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości, których dokonują wykonawcy planu prezydenta Putina – od najwyższego do najniższego szczebla.

„Jego Powściągliwość” papież Franciszek wyróżnił się w tym kontekście nie tylko (nie)dyplomatycznymi przemilczeniami co do sprawców agresji i zbrodni, ale zauważył: Niech Pan zmiłuje się nad nami, nad każdym z nas. Wszyscy jesteśmy winni!

Przypomina się tu aforyzm Stanisława Jerzego Leca: pomyśl, zanim pomyślisz!

W Berlinie, na tle ujawnionych w Ukrainie zbrodni rosyjskich hord, zatriumfowała demokracja w postaci demonstracji udrapowanych w rosyjskie flagi kilkuset samochodów, których kierowcy protestowali przeciwko obrażaniu wielu niewinnych Rosjan. Prezydent RFN zgodził się natomiast patronować swoistemu „koncertowi pojednania” w Berlinie z udziałem wielu rosyjskich wykonawców. Zwłaszcza w Niemczech, nie powinno się zabraknąć pytania o Fingerspitzengefühl.

A może warto się chwilę zastanowić, czy potwornych zbrodni dokonują tylko Putin, Ławrow i Szojgu, czy też zwykli Rosjanie? Czy uzależniać sankcje od tego, który Rosjanin głosował na Putina, a który przeciw? Czy w każdych okolicznościach promować rosyjski repertuar i rosyjskich artystów?

Wreszcie w innym kontekście, czy gościnna i pomocna postaw wielu Polaków wobec ukraińskich uchodźców zdoła uchylić odpowiedzialność za amoralne i naruszające prawo międzynarodowe działania władz polskich na granicy polsko–białoruskiej.

Last but not least, nie sposób nie dostrzec ostentacyjnego i widocznego cienia wieloletniej polityki appeasement1 niektórych państw, której balastu mogą nie zrównoważyć tak bardzo spóźnione dostawy uzbrojenia dla Ukrainy. Tym politykom, którzy się samookłamywali i samooszukiwali (zwłaszcza w tzw. formacie mińskim 2014/2015) warto przypomnieć, że tylko Adolf Hitler (Mein Kampf) dokładniej niż Władimir Putin opisał plan swoich przyszłych działań.

Czy teraz pokój dla naszych czasów (Chamberlain) powinien znaleźć się w rękach strażników pokoju za wszelką cenę? Pełzanie nie chroni przed upadkiem (chyba Cycero).

Takim refleksjom, ale zwłaszcza rozgrywającej się w Ukrainie tragedii, towarzyszą nieuchronnie pytania o winę i odpowiedzialność, zwłaszcza w wymierzę moralnym. Próbą cząstkowej odpowiedzi jest poniższy tekst, na który składają się fragmenty napisanej przeze mnie przed laty większej całości dotyczącej niemieckiej winy i odpowiedzialności za niektóre zdarzenia z okresu drugiej wojny światowej, a także ich konsekwencje2. W tekście staram się porządkować i objaśniać niektóre pojęcia. Skojarzenia ze współczesnością powinny narzucić się same.

II.

Świat został podpalony w 1939 r. przez narodowosocjalistyczne Niemcy, a ogień rozszerzał się stopniowo i nieubłaganie. Wywołanie drugiej wojny światowej było początkiem końca historycznej epoki i kulturowej formacji w Europie Środkowej – wydarzeniem o nieodwracalnych (również dla Niemiec i Niemców) skutkach. Każde działanie może mieć nieprzewidziane i niepożądane konsekwencje – zarówno dla ofiar, jak i dla sprawców.

Pytając o winę nie mamy tu do czynienia z winą jakiegoś narodu lub winą zbiorową, ponieważ w znaczeniu prawnym bądź moralnym wina musi być indywidualizowana. W przypadku drugiej wojny światowej i jej skutków mamy natomiast do czynienia z odpowiedzialnością Niemiec i Niemców. W tym kontekście wina i odpowiedzialność to zróżnicowane kategorie.

W tym względzie dostrzegamy z jednej strony winę i odpowiedzialność jednostek (karnoprawną, polityczną lub moralną), z drugiej międzynarodowoprawną odpowiedzialność państwa, a z trzeciej polityczną i historyczną odpowiedzialność narodów (społeczeństw). Ważne jest, aby rozróżniać aspekt indywidualny i zbiorowy, prawny i historyczno-polityczny.

Karl Jaspers przedstawił w 1946 r. cztery kategorie winy3:

  • winę kryminalną z tytułu udowodnionego naruszenia przez jednostkę obowiązujących norm prawnych,
  • winę polityczną z tytułu działań przywódców i organów państwa,
  • winę moralną za działania w ramach wykonywania zadań struktury państwowej, w tym również za działanie na rozkaz,
  • winę metafizyczną z tytułu współodpowiedzialności za wszelkie zło, zwłaszcza za przestępstwa dokonane w obecności jednostki lub za jej wiedzą.

Instancją oceniającą i rozstrzygającą jest w pierwszym przypadku sąd, w drugim władza polityczna (np. zwycięzca w przypadku wojny), w trzecim własne sumienie, w czwartym zaś Bóg. W przedstawionej przez niego kategoryzacji należałoby w jednym lub drugim przypadku zastąpić pojęcie winy słowem odpowiedzialność.

O ile sprawcami są zawsze konkretne osoby, o tyle ich działania nie zawsze wynikają z indywidualnego zamiaru lub wyboru, lecz ze zorganizowanej przez państwo struktury przestępczych działań. Innymi słowy, niezależnie od pojedynczych przestępców istnieje jeszcze państwowy (narodowosocjalistyczny, faszystowski, komunistyczny) system zorganizowanej zbrodni. Odpowiedzialność prawną ponoszą zatem państwo, sprawcy bezpośredni oraz sprawcy–organizatorzy systemu.

Przestępstwa popełniane są przez jednostki, które po stwierdzeniu ich winy odpowiadają karnie i podlegają karze. Konieczne jest tu określenie zakresu winy, przy czym wyróżnić można – przykładowo – zamiar umyślny, współudział, pomocnictwo. Tego rodzaju indywidualizacja nie jest zawsze łatwa, zwłaszcza gdy chodzi o masowe zbrodnie. Sprawą indywidualnej winy zajmują się przede wszystkim sądy karne – krajowe lub międzynarodowe. Prekursorem współczesnego Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) był Międzynarodowy Trybunał Wojskowy, przed którym prowadzono tzw. procesy norymberskie.

III.

Odpowiedzialność państwa różni się od odpowiedzialności karnoprawnej ze względu na odmienności między systemem prawa międzynarodowego a systemami krajowymi, a także na specyfikę sprawcy, którym jest państwo, a nie jednostka (co nie wyklucza odpowiedzialności karnoprawnej tej ostatniej). Zgodnie z zasadą kontynuacji państwa, zmiana ustroju lub rządu nie zwalnia od odpowiedzialności międzynarodowoprawnej.

W przypadku międzynarodowoprawnej odpowiedzialności państwa konieczne jest przypisanie mu (attribution) konkretnych działań, naruszających prawo międzynarodowe4. Odpowiedzialność ta może wynikać z zamierzonych i kontrolowanych działań jego organów (effective/overall control), braku należytej staranności (due diligence), czy też ewentualnie z kryteriów obiektywnych (strict liability). Kwestie dowodowe nie należą tu do najłatwiejszych.

Odpowiedzialność ta konkretyzuje się z reguły traktatowo i przyjmuje postać reparacji, restytucji lub satysfakcji (wymiar finansowy, rzeczowy, symboliczny). Ma ona w istocie rzeczy charakter odszkodowawczy, dyscyplinujący i prewencyjny. Te prawne formy odpowiedzialności państwa nie przesądzają jednak automatycznie o ocenie moralnej i historyczno–politycznej.

Niekiedy możliwe jest pozwanie jednego państwa przez drugie przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości (MTS) jednak tylko wtedy, gdy pozwane państwo wyraziło wcześniej na to zgodę. Innymi słowy, nie istnieje w relacjach międzynarodowych jakiś sąd powszechny, a dla pozwania państwa niezbędna jest zawsze konkretna podstawa prawna. Zauważmy, że również jurysdykcja międzynarodowych sądów karnych nie ma charakteru powszechnego.

Międzynarodowoprawna odpowiedzialność państwa wywołuje w nieunikniony sposób skutki dla jego ludności, która dzieli jego losy zarówno w czasach pokoju, jak i wojny. I tak po przegranej wojnie ludność cierpi z powodu zniszczeń szeroko pojętej infrastruktury oraz uczestniczy w reparacjach wojennych, na które pracować muszą zarówno winni, jak i niewinni – niezależnie od tego, czy głosowali na Hitlera, czy też byli w opozycji. Dochodzi też często do zmiany granic państwa, co nie pozostaje bez skutków dla obywateli. Nie oznacza to jednak, iż wspomniane środki miałyby być równoznaczne ze zbiorową winą lub karą, ponieważ dla tej odpowiedzialności wina poszczególnych osób pozostaje bez znaczenia (należy do zindywidualizowanej sfery prawa karnego).

IV.

W poniższych rozważaniach koncentrujemy się jednak na kwestii odpowiedzialności historyczno-politycznej (pozaprawnej) narodu oraz państwa.

Naród (zorganizowany z reguły w formie państwowej) jest zbiorowością jednostek połączoną wspólną przeszłością, kulturą i tradycją. Naród w tym znaczeniu to solidarna wspólnota losów pokoleń, której nie można sobie dowolnie wybrać. Indywidualna wina nie ma tu znaczenia, a zbiorowy aspekt odpowiedzialności pozaprawnej wynika z faktu, że władza jako sformalizowany wyraz narodowej (państwowej) substancji decyduje o losach narodu, o wojnie i pokoju.

W tym przypadku nie chodzi o przypisanie winy całemu narodowi, lecz o zbiorowe poczucie odpowiedzialności za państwo. Bez znaczenia jest, czy cały naród, czy też tylko jego część popierały działania władzy lub miały świadomość jej przestępczych zamiarów. Znana z powojennych Niemiec tzw. łaska późnego urodzenia (czyli w istocie dziecięcego wieku w momencie naruszenia prawa przez państwo) nie odgrywa tu żadnej roli. Przyznanie się do zbiorowej, historyczno-politycznej odpowiedzialności ma w gruncie rzeczy prowadzić do kolektywnego odzyskania poczucia humanizmu.

Nie wszyscy Niemcy popierali narodowy socjalizm, nie wszyscy Polacy byli zwolennikami komunistycznej dyktatury. Mimo to oba narody niezależnie od win poszczególnych osób ponoszą do dziś konsekwencje działań tych reżimów. W tym wariancie odpowiedzialności jednostka jest częścią większej całości, czyli narodu, który odpowiada (pozaprawnie) za niegodne lub nielegalne działania macierzystego państwa, jako struktury organizującej i planującej.

W omawianym kontekście mamy do czynienia z odpowiedzialnością narodu zarówno za przeszłość, jak i za kształtowanie przyszłości, za okres wojny i czas pokoju. Przybiera ona określone formy zbiorowe takie jak wstyd, żal, przebaczenie, wspomnienie, milczenie, ale też dumę. Niemcy, Polacy lub Francuzi identyfikują się zazwyczaj z historycznie pojmowanym narodem – jego klęskami i sukcesami. Żyjący obywatele (lud) przyznają się do odpowiedzialności narodowej za czyny współczesne, jak i niechlubne zdarzenia z dalszej przeszłości (dzieło przodków).

Te uczucia mają często odcień moralny, zwłaszcza w przypadku zbrodni popełnionych przez organy państwa na innych narodach lub grupach. Aspekt ten jest słabszy w przypadku błędnej polityki gospodarczej rządu lub zadowolenia z sukcesów narodowej drużyny sportowej, chociaż dalej ma charakter zbiorowy. Wyrazy dumy albo odpowiedzialności historyczno-politycznej narodu nie muszą być podzielane przez wszystkich (referenda byłyby tu całkowicie zbyteczne). Wyrażają je często postacie reprezentujące naród w mniej lub bardziej formalny sposób.

V.

W debacie publicznej pojawiają się takie pojęcia jak ubolewanie, przeprosiny, wybaczenie oraz pojednanie5. Mogą one mieć wymiar indywidualny (między sprawcą a ofiarą) oraz zbiorowy (między państwami/narodami/grupami społecznymi). Mimo pewnych podobieństw trzeba te płaszczyzny rozdzielić ze względu na ich specyfikę. W naszych rozważaniach koncentrujemy się na aspekcie zbiorowym, czyli pomijając indywidualną winę i karę (zwłaszcza w znaczeniu prawnym) nawiązujemy do odpowiedzialności historyczno-politycznej.

Zdaniem Anny Wolff–Powęskiej:

Przebaczenie musi poprzedzić dojrzała refleksja, uświadomienie sobie własnej winy i świadomość, że bez przebaczenia nie ma szansy na zmianę. […] Przebaczanie skierowane jest w przeszłość. Oznacza pracę nad pamięcią, która nie jest zapomnieniem, lecz swoistą terapią – uwolnieniem się od obsesji, wrogości i chęci rewanżu. Wybaczanie, jak mówi Paul Ricoeur, ma wartość leczniczą – ‘niszczy dług’. Pojednanie natomiast zwrócone jest w przyszłość. Stanowi wyraz odpowiedzialności za pokojowe współżycie następnych pokoleń. Jest odejściem od koncentracji uwagi na sobie i skierowaniem się ku dobru ogółu6.

Zbiorowe wybaczenie jest aktem pozaprawnym, w którym dana grupa (społeczeństwo, naród) przyznaje się publicznie do uczynionego zła, żałuje/ubolewa i prosi o wybaczenie. Z kolei pojednanie wynika ze społecznej potrzeby i troski o przyszłość. Terminy te mają wymiar moralny i polityczny, a nie finansowy lub rzeczowy (jak w przypadku reparacji lub restytucji). Debata na temat politycznych i historycznych aspektów nie wymaga, by panowała w tym zakresie po obu stronach całkowita zgoda jako warunek niezbędny i konieczny dla wybaczenia i pojednania.

Niezależnie od próby zdefiniowania pojęć, odpowiedzi na niektóre pytania pozostają otwarte. Przykładowo: czy istnieją winy niewybaczalne?7 Czy prośba o wybaczenie winna stanowić fazę końcową procesu pojednania (wszak pod warunkiem wcześniejszego wyrażenia skruchy i żalu), czy też miałaby być początkiem pojednania? Czy możliwe jest pojednanie bez wybaczenia? Czy wybaczenie zawsze prowadzi do pojednania?

Trzeba uwzględnić, że wybaczenie i pojednanie przyniosą owoce tylko wtedy, gdy opierać się będą na w miarę szerokim konsensie społecznym, dialogu w prawdzie oraz wtedy, gdy zostaną zaakceptowane przez obie strony8. W przeciwnym razie pozostaną tylko pustymi sloganami.

VI.

Przedstawione powyżej kwestie winy i odpowiedzialności jednostek, narodów i państw są w praktyce niezwykle skomplikowane. Każdy naród musi rozliczyć się z własną przeszłością, co nie zawsze jest łatwe, zwłaszcza przy braku demokratycznych struktur.

W dziejach każdego narodu są chwile, w których pasywność, a zwłaszcza „głośne” milczenie, prowadzi do historyczno-politycznej odpowiedzialności za zło. Dyktatorzy i przestępcy korzystają skwapliwie z bierności obywateli, a także z tzw. realnej polityki demokratycznych państw. Podzielić należy pogląd Gesine Schwan, że psychologiczne i moralne skutki przemilczeń szkodzą kolejnym pokoleniom9.

Prezydent RFN, Richard von Weizsäcker, stwierdził w swoim przemówieniu z 8 maja 1985 r.:

My wszyscy – winni albo niewinni, starzy albo młodzi – musimy przyjąć dziedzictwo przeszłości. Nas wszystkich dotykają jej skutki, za które ponosimy odpowiedzialność. […] Nie chodzi o to, by przezwyciężyć przeszłość, co jest niemożliwe. Nie można jej zmienić ani uznać za niebyłą. Kto zamyka oczy na przeszłość, ten staje się ślepy na teraźniejszość. Kto nie chce pamiętać o nieludzkich zachowaniach, ten staje się podatny na zarażenie nowymi zagrożeniami. […] Z tego też względu musimy zrozumieć, iż pamięć jest przesłanką pojednania10.

W kontekście postaw Polaków wobec eksterminacji Żydów w czasie drugiej wojny światowej warto też przypomnieć głos Jana Błońskiego:

Kraj ojczysty nie jest hotelem, w którym dość sprzątnąć brudy po przypadkowych gościach. Zbudowany jest przede wszystkim z pamięci, inaczej mówiąc, jesteśmy sobą tylko dzięki pamięci o przeszłości. Tą przeszłością nie możemy dowolnie rozporządzać, chociaż – jako jednostki – nie jesteśmy za tę przeszłość bezpośrednio odpowiedzialni. Musimy nosić ją w sobie, chociaż bywa to przykre czy bolesne. […] Musimy całkiem szczerze, całkiem uczciwie stanąć wobec pytania o współodpowiedzialność. Nie ma co ukrywać: to jest jedno z najboleśniejszych pytań, przed którym możemy stanąć. […] Współudział i współwina to nie jest to samo. Można być współwinnym, nie biorąc udziału w zbrodni. Najpierw przez zaniechanie czy przeciwdziałanie niedostateczne. A kto może powiedzieć, że było ono w Polsce dostateczne? Właśnie dlatego, że dostateczne nie było, składamy hołd i otaczamy czcią tych wszystkich, którzy to heroiczne ryzyko podjęli. Chociaż dziwnie to zabrzmi, nie wykluczone, że ta współwina przez zaniechanie jest mniej istotna dla naszego pytania. Gdybyśmy bowiem – w przeszłości – postępowali mądrzej, szlachetniej, bardziej po chrześcijańsku, ludobójstwo byłoby zapewne ‘mniej do pomyślenia’, byłoby prawdopodobnie utrudnione, a już niewątpliwie spotkałoby się ze znaczniejszym oporem. Inaczej mówiąc, nie zaraziłoby obojętnością i zdziczeniem społeczeństwa (społeczeństw), w których przytomności miało miejsce11.

W kontekście rozważań Błońskiego należałoby jedynie zastąpić termin „współwina” trafniejszym słowem „współodpowiedzialność”.

VII.

Kierując się szaleńczym pomysłem opanowania Europy Niemcy dokonały agresji nie tylko na Polskę, lecz na wiele innych państw. Niektóre z nich miały być wymazane z mapy świata. Działania te nakierowane były zwłaszcza na eksterminację ludności cywilnej. Sami Niemcy spowodowali tragiczne dla innych, ale również dla siebie samych konsekwencje.

Kto świadomie i lekkomyślnie wyłamuje się z międzynarodowoprawnego porządku, tak jak Niemcy w czasach Hitlera, ten narusza nie tylko konkretne normy, lecz stawia cały ten porządek pod znakiem zapytania, a tym samym naraża się sam na pozbawienie go ochrony przez normy tego porządku. Po takim naruszeniu pokoju musi dojść na nowo do jego przywrócenia i wzajemnego poszanowania prawa. Nie można tego jednak z góry zakładać, traktować jako pewnik, a zwłaszcza uzasadniać tym własnych żądań. Pokój jest wówczas możliwy tylko na warunkach, na jakich da się go osiągnąć12.

Rozpoczęcie wojny przez Niemcy okazało się początkiem końca pewnej epoki i pociągnęło za sobą nieodwracalne zdarzenia i procesy. Powrót do status quo ante był w 1945 r. niemożliwy.

Indywidualna percepcja zdarzeń oraz indywidualna wina różnią się od międzynarodowoprawnej odpowiedzialności państwa i odpowiedzialności polityczno–historycznej narodu. Los obywateli państwa jest w znacznym stopniu konsekwencją odpowiedzialności państwa.

Warto o tym wszystkim pamiętać także dziś – Anno Domini 2022.


Jerzy Kranz –  Profesor Akademii Leona Koźmińskiego,
b. dyrektor departamentu prawnego i b. podsekretarz stanu w MSZ,
b. ambasador w RFN

Monitor Konstytucyjny

1 J. Kranz, Mały poradnik historyczny na okoliczność wizyty rosyjskich sił pokojowych w rejonie Doniecka i Ługańska – część 1 (22/02/2022) – https://monitorkonstytucyjny.eu/archiwa/21082 oraz część 2 (26/02/2022) – https://monitorkonstytucyjny.eu/archiwa/21123

2 Wysiedlenie ludności niemieckiej w wyniku II wojny światowej: krzywda czy bezprawie?, Warszawa 2013 – https://www.academia.edu/5352451/Wysiedlenie_ludno%C5%9Bci_niemieckiej_w_wyniku_II_wojny_%C5%9Bwiatowej_krzywda_czy_bezprawie (uaktualniona wersja angielska – Wollt ihr den totalen Krieg? Political, Moral and Legal Aspects of the Resettlement of German Population After World War II – https://www.academia.edu/42224936/Wollt_ihr_den_totalen_Krieg_Political_Moral_and_Legal_Aspects_of_the_Resettlement_of_German_Population_After_World_War_II )

3 K. Jaspers, Problem winy. O politycznej odpowiedzialności Niemiec, Kraków 2018 [Die Schuldfrage, Heidelberg–Zürich 1946].

4 International Law Commission. Articles on Responsibility of States for Internationally Wrongful Acts (2001).

5 O problemie winy i wybaczenia zob. A. Wolff–Powęska, Pamięć – brzemię i uwolnienie. Niemcy wobec nazistowskiej przeszłości (1945–2010), Poznań 2011, s. 135–156.

6 A. Wolff–Powęska, Wielki dar przebaczenia, Gazeta Wyborcza, 12–13 listopada 2005 r.

7 Zob. S. Wiesenthal, Słonecznik. Opowieść i komentarze, Warszawa 2000.

8 Co do relacji polsko–rosyjskich zob. Wspólne przesłanie Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, Arcybiskupa Józefa Michalika, Metropolity Przemyskiego, i Zwierzchnika Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchy Moskiewskiego i Całej Rusi, Cyryla, do narodów Polski i Rosji, Warszawa, 17 sierpnia 2012 r. Co do relacji polsko–ukraińskich zob. Wspólna rzymskokatolicko–greckokatolicka deklaracja w sprawie zbrodni wołyńskiej (28 czerwca 2013 r.); zob. też Orędzie Synodu Biskupów Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej do wiernych i wszystkich ludzi dobrej woli z okazji 70. rocznicy tragedii wołyńskiej, Gazeta Wyborcza, 18 marca 2013 r.

9 G. Schwan, Politik und Schuld. Die zerstörerische Macht des Schweigens, Frankfurt am Main 1997.

10 Przemówienie Prezydenta RFN (Richard von Weizsäcker) z okazji 40. rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej, 8 maja 1985, Berlin.

11 J. Błoński, Biedni Polacy patrzą na getto, Tygodnik Powszechny nr 2/1987 (11 stycznia 1987 r.).

12 Ein Memorandum deutscher Katholiken zu den polnisch–deutschen Fragen (Das Bensberger Memorandum) vom 2. März 1968, Mainz 1968, s. 13–14.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Modern technology records smells meant to accompany ancient Egyptians into afterlife

Modern technology records smells meant to accompany ancient Egyptians into afterlife

JUDITH SUDILOVSKY


Transportable mass spectrometer detected and analyzed scents in non-invasive way.

Researchers captured volotaile molecules (smell) from organic material from an Egyptian tomb using pastic bag for a week before measuring them with cutting-edge technology. / (photo credit: EGIZIO MUSEUM OF TURIN)

Ancient Egyptians sent off their dead into the afterlife accompanied by jars of beeswax, dried fish, ritual ointments and other foods, according to a study by Italian researchers using cutting-edge technology which analyzed the scent of foods left in jars 3,400 years ago in an Egyptian tomb.

The research was conducted on 50 intact vessels from the rich burial assemblage of two high ranking individuals in the Deir el-Medina Necropolis at Luxor, West Bank, the “chief-of-works,” or foreman, Kha and his wife, Merit, who lived during the second half of 18th dynasty, about 1450–1400 BCE.

Discovered in 1906 and now preserved at the Egizio Museum in Turin, Italy, the collection constitutes the most abundant, complete, and well-preserved non-royal Egyptian burial assemblage ever found.

As an added bonus, the tomb had never been plundered because it had been sealed shut by a landslide in ancient times.

Fortunately, the discoverer of the tomb and director of the Egizio Museum, Ernesto Schiaparelli, conducted limited investigations on a few non-unique items, leaving most of the assemblage untouched. This farsighted decision has enabled contemporary scholars to study such exceptional archaeological findings with non-invasive approaches that could not have been foreseen at the time, the researchers noted in their report which appeared in the recent edition of Journal of Archaeological Science.

Researchers used cutting-edge noninvasive SIFT mass-spectrometer to analyize the volatile organic molecules–the scent–of organic remains from a 3,400 year old Egyptian tomb (credit: EGIZIO MUSEUM OF TURIN)

Using a transportable mass spectrometer, known by the initials SIFT-MS, the researchers were able to show that the volatile compounds—the scent—still emitted by organic materials in the vessels can be chemically analyzed and detected in a completely non-invasive way directly in museums without having to move the valuable items.

“The experimental design and the analytical approach that we used does not need to sample the investigated material itself, because the SIFT-MS analyses the volatile organic molecules that are in the air that is in contact with the material,” explained researcher Francesca Modugno of the department of chemistry and industrial chemistry of the University of Pisa.  “We concentrated the released volatiles by enclosing the vessels in inert plastic bags for about one week before the measurements.”

The researchers said this proved that the use of this technology is a reliable fast-screening method for archaeological investigations directly in museums, allowing for the unique possibility of extending the research of vessels and jars

“Identifying the materials associated to burial assemblages provides a unique possibility to complement, confirm and extend the archaeological research on ancient rituals and on the use and purpose of archaeological vessels and jars,” said Modugno.   

The ability to analyze  the released volatile molecules  gives information on their chemical composition and the nature, of the material emitting the smell, she said, so that researchers can learn more about which materials were included in the burial assemblage without sampling them.

“Sampling such type of archaeological objects is absolutely impossible, they are unique and generally too precious to be submitted to extensive conventional destructive chemical analysis,” she said.

The research is part of a larger international research project begun in 2017 by the Egizio Museum in honor of the bicentennial of the collection in 2024, which aims to publish a digital data repository and a full study of the tomb.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com