Archive | 2020/02/04

Francja, “pączkująca republika islamska”

Francja, “pączkująca republika islamska”

Giulio Meotti
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


We Francji, kraju, który kiedyś opowiadał się za wolnością słowa, w pięć lat po ataku terrorystycznym na satyryczne pismo „Charlie Hebdo” gwałtownie narasta autocenzura. 7 stycznia 2015 roku dżihadyści Chérif i Saïd Kouachi zamordowali 12 ludzi i ranili kolejnych 11, kiedy zaatakowali redakcję „Charlie Hebdo” w Paryżu. Na zdjęciu: poznaczony kulami samochód policyjny na miejscu ataku 7 stycznia 2015. (Zdjęcie: STR/AFP via Getty Images)

“Pięć lat po zabójstwach w Charlie Hebdo i Hyper Cacher Francja nauczyła się żyć z islamskim zagrożeniem” – napisał Yves Thréard, zastępca redaktora naczelnego gazety „Le Figaro”.

Sądzi się, że na liście podejrzanych terrorystów jest 12 tysięcy radykalnych islamistów, „jednak tylko około dziesięciu jest pod 24-godzinną inwigilacją”.

“Nie mija miesiąc… bez morderczego ataku z okrzykiem ‘Allahu Akbar’ dziejącego się na naszej ziemi… Jaki jednak jest sens walki ze skutkami islamizmu, skoro nie zajmujemy się pochodzeniem tej ideologii śmierci? Na tym froncie jednak negacja konkuruje z naiwnością. Nic nie zmieniło się przez ostatnich pięć lat. Wręcz przeciwnie.W imię różnorodności, braku dyskryminacji i praw człowieka Francja zaakceptowała wiele ciosów w swoją kulturę i historię… Islamiści są gorącym tematem.

Kontynuują walkę, która nawet bez broni ma wszystkie atrybuty wojny cywilizacji. Czy słynny ‘duch Charliego”, o którym ludzie sądzili, że unosił się po ataku w styczniu 2015 roku, był tylko złudzeniem?”

Francja obchodziła piątą rocznicę morderczego ataku dżihadystów na pismo satyryczne „Charlie Hebdo”, 7 stycznia 2015 roku. W zeszłym miesiącu francuska senator, Nathalie Goulet ostrzegła przed prawdopodobnymi kolejnymi atakami. Goulet powiedziała: „Mamy we Francji poważny problem i musimy zrobić więcej, by przeszkodzić działaniom ekstremistów. Tak jak to wygląda, będzie więcej ataków”.

Sądzi się, że na liście podejrzanych terrorystów jest 12 tysięcy radykalnych islamistów, „jednak tylko około dziesięciu jest pod 24-godzinną inwigilacją”.

W tym tygodniu była nowa seria ataków islamistycznego terroru: policjant zraniony przez wymachującego nożem mężczyznę na ulicy w północnozachodnim mieście Metz, dwa dni po tym, jak islamistyczny radykał zasztyletował człowieka na paryskim przedmieściu Villejuif, co prokuratorzy traktują jako zamach terrorystyczny. W obu wypadkach napastnicy krzyczeli „Allahu Akbar”. Ten rodzaj ataku w tym tygodniu w artykule redakcyjnym w „Le Figaro” nazwano „zwykłym dżihadem“.

7 stycznia 2015 roku karykaturzyści i dziennikarze Cabu, Charb, Honoré, Tignous i Wolinski, psychoanalityczka Elsa Cayat, ekonomista Bernard Maris i policjant Franck Brinsolaro zginęli pod kulami dżihadystycznych braci Chérifa i Saïda Kouachi. W numerze „Charlie Hebdo” w rocznicę w 2020 roku upamiętniono masakrę i ostro skrytykowano „nowych guru monolitycznego myślenia”, którzy próbują narzucić politycznie poprawną cenzurę.

Wybuch oburzenia Francuzów zebranych w Paryżu na olbrzymiej demonstracji 11 stycznia 2015 roku nie wystarczył do obudzenia ducha oporu francuskich przywódców i elit przeciwko islamizmowi i jego kolaborantom. „Powaga politycznego faktu islamizmu we Francji jest ostro niedoceniana” –  mówi prawnik Thibault de Montbrial, prezes Centrum Badań Bezpieczeństwa Wewnętrznego Francji.

W kraju, który kiedyś opowiadał się za wolnością słowa, gwałtownie narasta autocenzura. „Dla humorystów we Francji zawsze jest łatwo wyśmiewać papieża i katolików, zawsze jest łatwo wyśmiewać Żydów, zawsze jest łatwo wyśmiewać protestantów” – przyznaje długoletni publicysta „Charlie Hebdo”, Patrick Pelloux. Wyśmiewanie islamu nie jest łatwe. „Czujemy, że ta religia jest przerażająca. Świat islamu jest przerażający i na tym wygrywają terroryści”. Poddanie się jest zwycięstwem.

Podczas gdy francuskie więzienia stały się wylęgarnią dżihadystów, islamizacja paryskich przedmieść, banlieues, postępuje pełną parą. Tygodnik „Le Point” poświęcił niedawno artykuł na pierwszej stronie „terytoriom zdobytym przez islamistów”. W wielu z nich szaleje przemoc: 1500 samochodów spalono tylko w Sylwestra. W niedawno opublikowanej książce Les territoires conquis de l’islamisme (“Terytoria zdobyte przez islamizm”) Bernard Rougier, profesor uniwersytetu Sorbonne-Nouvelle i dyrektor Ośrodka Badań Arabskich i Wschodnich, wyjaśnia, że islamizm jest „hegemonicznym projektem”, rozbijającym dzielnice robotnicze. Te “ekosystemy“, mówi, działają na „logice rozrywania” francuskiego społeczeństwa, jego wartości i instytucji i opierają się na meczetach, klubach sportowych i restauracjach halal.

Hugo Micheron, badacz z Ecole Normale Supérieure, pisał, że dżihadystom wygodnie jest w „terytorialnej i społecznej izolacji”. Prezeska Conseil supérieur des programmes ministerstwa edukacji, Souâd Ayada, powiedziała: “Dzisiaj widzialny islam we Francji nasycony jest zasłonami i dżihadem”.

Podczas gdy islamistyczni kaznodzieje i werbownicy są na ulicach w poszukiwaniu słabych umysłów, które stworzą pierwszą linię w ich świętej wojnie, polityczny islam tworzy także listy wyborcze na przedmieściach Francji. Francuski prezydent, Emmanuel Macron sprzeciwił się zakazaniu tych politycznych grup. „Francja jest pączkującą republiką islamską” powiedział algierski pisarz Boualem Sansal. Na tych „terytoriach”, powiedział, żyje wielu terrorystów, którzy atakują Francję, od braci Kouachi z masakry na „Charlie Hebdo” do dżihadystów, którzy zamordowali dziesiątki ludzie w teatrze Bataclan.

Dwie populacje, które żyją „jedna obok drugiej”, wkrótce staną „twarzą w twarz” – powiedział Gérard Collomb, były minister spraw wewnętrznych. Miał rację. Islamiści zagnieździli się także wewnątrz publicznych instytucji.

Islamiści ponadto zwerbowali dziesiątki francuskich żołnierzy i byłych żołnierzy, którzy nawrócili się na islam. Wielu pochodzi z jednostek komandosów i ma umiejętność obchodzenia się z bronią i materiałami wybuchowymi. Francja zamienia się w „społeczeństwo czujności” w walce przeciwko „hydrze” islamistycznej wojowniczości, jak powiedział Macron.

Przez pięć lat od masakry w „Charlie Hebdo”, która zaatakowała wolność słowa, islamiści byli w stanie popełnić potworności atakując księdza w katolickim kościele w Rouen; wjeżdżając w tłum ciężarówką podczas świeckiego święta narodowego (atak w Dzień Bastylii w Nicei); żydowskie społeczności (od Paryża do Toulouse) i przypadkowych pojedynczych ludzi. W październiku islamista zaatakował  jeden z najbezpieczniejszych budynków Francji: olbrzymią kwaterę główną paryskiej policji w pobliży katedry Notre Dame, gdzie zamordował czterech swoich kolegów. „To jest wielki punkt zwrotny w islamistycznym terroryzmie” – powiedział Gilles Kepel, ekspert spraw Bliskiego Wschodu i dżihadyzmu.

“Trudno uwierzyć, że policja, na której polegamy, by nas chroniła i która ma być naszą ostatnią barierą przeciwko terroryzmowi, sama może być ofiarą terroryzmu z poderżniętymi gardłami w najświętszej z świętych prefekturze policji”.

Po tym ataku skonfiskowano broń siedmiu oficerom policji „podejrzanym o radykalizację”.

“Mam wrażenie, że nasz układ odpornościowy zapadł się i że islamizm zwycięża” – mówi francuski pisarz Pascal Bruckner.

“Jego główne żądanie zostało spełnione: nikt już nie odważa się publikować karykatur Mahometa. Autocenzura panuje…. Nienawiść kieruje się wobec tych, którzy opierają się ukrywaniu informacji, zamiast wobec tych, którzy ją ukrywają. Nie wspominając już o psychiatryzacji terrorystów, by uniewinnić islam. Gdyby  na początku lat 2000 powiedziano nam, że około 20 karykaturzystów i intelektualistów będzie miało policyjna ochronę, nikt by nie uwierzył. Próg służebności wobec tolerowaniay p zniewolenia podniósł się”.

Pięć lat po terrorystycznych morderstwach w „Charlie Hebdo” wolność słowa jest we Francji mniej wolna. „Nikt dzisiaj nie opublikowałby karykatur Mahometa” – powiedział niedawno Philippe Val, były redaktor naczelny „Charlie Hebdo”.

“Przez ostatnich pięć lat co miesiąc chodziłam na policję, by zgłosić skargę o groźbach śmierci, nie o obelgach, o groźbach śmierci” – mówi Marika Bret, obecnie dziennikarka w „Charlie Hebdo”.

W Paryżu pięć lat po morderstwach w „Charlie Hebdo” odbył się wielki marsz protestu nie przeciwko terroryzmowi, ale przeciwko „islamofobii”. „Wolter blednie przed Mahometem, a Oświecenie przed Poddaniem” – napisał autor Éric Zemmour. A Katar nadal swobodnie finansuje budowę francuskich meczetów.

W 2017 roku, dwa lata po zamordowaniu Żydów w terrorystycznym ataku na koszerny supermarket w Paryżu, Żydówka, Sarah Halimi, była torturowana i zamordowana w swoim paryskim mieszkaniu przez jej sąsiada, Kobili Traoré, który wywrzaskiwał “Allahu Akbar”. Sąd apelacyjny niedawno orzekł, że Traoré palił marihuanę, a więc „nie był karnie odpowiedzialny” za swoje czyny. Jak powiedział naczelny rabin Francji, Haim Korsia, jest to udzielenie „licencji na zabijanie Żydów”.

“Antysemityzm dzisiaj jest tak jawny, że byłoby trudno ukryć go bez popadania w śmieszność – powiedział historyk Georges Bensoussan. – Tym, co jest tabu, jest antysemityzm” – w znaczeniu, że dzisiaj we Francji jest tabu powiedzenie, że islamizm jest najważniejszym źródłem antysemityzmu.

Tydzień po terrorystycznym ataku na „Charlie Hebdo”, w którym zginęło dziewięcioro członków redakcji a dalszych czterech zostało rannych, pismo to opublikowało numer z okładką przedstawiającą Proroka islamu ze łzą na policzku i napisem: “Tout est Pardonné” (“Wszystko jest wybaczone”) . Pięć lat później wszystko istotnie wydaje się być przebaczone. Wówczas wielu z dumą mówiło „Jestem Charlie”. Większość dowiodła, że nie byli.


Giulio Meotti

Włoski publicysta, autor książki „A New Shoah: The Untold Story of Israel’s Victims of Terrorism”.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Trump’s Impossibly Pragmatic Peace Plan

Trump’s Impossibly Pragmatic Peace Plan

Mitchell Bard


Thousands of Palestinians in Ramallah protest against a social-security law established by the Palestinian Authority that has them concerned over the distribution of funds, Oct. 29, 2018. Photo: Nasser Ishtayeh/Flash90.

The peace plan released by the president is the most sensible ever devised — and, simultaneously, the least sensible. Jared Kushner was right about two things: First, that all previous paradigms for pursuing peace failed; and second, that his team adopted a dramatically new one. As expected, a great hue and cry came from the Palestinians, the antisemites, Israel’s critics, the Arab lobby, the failed peace processors, many liberal Jews, and Democratic presidential candidates. We are also hearing the usual specious doomsday predictions of a new intifada and the Arab/Muslim world erupting.

For those who haven’t been paying attention, the Palestinians have been engaged in an intifada along the Gaza border for nearly a year, unrelated to anything Trump has done. The Palestinian leaders who have brought their people nothing but misery and refused deals that would give them a state in 94-97% of the West Bank are their usual splenetic selves.

Most of the Arab world, however, is unwilling to get worked up over the Palestinians. One critic, Elie Podeh, said Israel’s ties with the Gulf states would suffer in the same paragraph where he admitted, “The UAE, Omani and Bahraini ambassadors took part in the launching of the plan and Saudi Arabia released a mild statement in response to the launch.”

Similarly, contrary to fears about Jordan and Egypt, neither has any incentive to abandon their peace agreements with Israel. The Jordanian people, the majority of whom are Palestinian, may be upset, but the king must feel relieved that Trump didn’t call for Jordan to become the Palestinian state.

One of the most ludicrous criticisms, also expressed by Podeh, is that the plan will “strengthen the positions of those refusing peace” and “weaken the moderates on the Palestinian side.” What moderates? Is he seriously afraid the people who want to destroy Israel will now really, really want to destroy it?

The fact that the Palestinians threaten and the critics of the plan expect violence only underlines the Palestinians’ intransigence. Why should the response be violence rather than diplomacy? Sadly, we’ve seen this before when Clinton proposed a state in 97% of the West Bank. Instead of offering a counter-proposal, the Palestinians launched the second intifada. What did that accomplish?

The most novel and important shift in the Kushner paradigm is to put the onus on the Palestinians. After decades of following the Arabist playbook of pressuring Israel (though presidents such as George W. Bush placed an onus on both sides), Trump is now saying the Palestinians must take a host of steps if they want statehood, that their expectations are unreasonable, and that Israel’s claims are legitimate. It never made sense that the stronger party, which captured the territory in a defensive war, and that has legitimate political, historical, and religious claims to the West Bank, would be the one to make all the concessions.

The plan also allows for acting now to change the status quo rather than waiting for the Palestinians to agree to negotiate. Obama was the most pro-Palestinian president ever and he couldn’t get Abbas to negotiate with Netanyahu, despite eight years of criticizing Israel, condemning settlements, and proposing statehood in most of the West Bank. The people who led that failed effort are among the loudest critics of Trump. Unlike them, however, Trump will not allow progress to be held hostage by Palestinian intransigence.

Until now, the Palestinians have assumed that time is on their side. Meanwhile, the settlement population grew from 200,000 at the time Arafat rejected Clinton’s deal to more than 450,000 today. Perhaps the annexation of the Jordan Valley and some or all of the settlements will finally disabuse them of this delusion.

Trump’s vision of a Palestinian state would cover about 70% of the West Bank. This is sensible given the facts on the ground. Clinton recognized (and the Palestinians agreed) that Israel would not remove the large settlement blocs where about 80% of the Jews lived, and foresaw the Jews living outside them moving inside the negotiated border of Israel. Today, however, approximately 70% of the settlers live in the blocs and Israel would have to remove roughly 135,000 people. We saw how difficult it was to evacuate 9,000 from Gaza; there is zero chance Israel would or could remove 15 times that number.

Ceding the Jordan Valley to Israel is yet another recognition of reality. Going back to the Labor Party’s Allon Plan (yes, long before Netanyahu was prime minister), Israel has always insisted it must control the valley to defend its eastern border.

Since the Israeli electorate rejected Ehud Barak’s idea of dividing Jerusalem 20 years ago, it has been clear that Israel would insist on the city remaining unified, and that the Palestinians would not be given sovereignty in the Old City. If the Palestinians were to have a state, the capital would be where the Trump plan puts it, in Abu Dis, just outside the municipal boundary. Mahmoud Abbas agreed to just that solution in an agreement he negotiated with Yossi Beilin in 1995. The Palestinian parliament was built there and remains standing waiting for Palestinian legislators to fill it.

The plan also tells the Palestinians that their demand for the return of refugees to overrun Israel is another pipe dream. No Israeli government would ever accept it. Trump acknowledges the bogus criteria used by UNRWA to define refugees and, unlike previous plans that mostly ignored where the refugees would go, discusses limitations on how many could enter Palestine, threats posed by refugees hostile to Israel, and the need to resettle some refugees outside Palestine.

The pro-Israel right is upset about the plan giving the Palestinians any state at all, but this is again sensible. Given Israel’s demographic dilemma, it cannot annex the entire West Bank. Hence, there is a need to provide the Palestinians there and in Gaza with self-rule. The plan recognizes the reality that more than four million Palestinians live in the area and are not going anywhere. As it is, 98% of Palestinians are already under the direct rule of their leaders. Now, if the terms of the deal are fulfilled, the Palestinian Authority could be recognized as a state.

The plan also places Israel’s security concerns first, and recognizes the threat a Palestinian state could pose. Israel was never going to accept a state that was not demilitarized, or a plan that did not allow its forces freedom of action to interdict weapons transfers and respond to terror threats. The question is whether Israel could enforce this given its inability to completely prevent Hamas from obtaining weapons.

The positions outlined in the Trump plan are all sensible given the facts on the ground and the terms Israel can accept. What makes the whole plan the least sensible one is that it ignores the views of the Palestinians. Moreover, the UN and Europeans will try to sabotage it, and a Democratic president is likely to reverse it.

As I wrote before the plan was released, it will fail, but it has reset the baseline for negotiations. Instead of working from the assumption that Israel will withdraw from more than 90% of the West Bank, the starting point for talks will be 70%; and instead of contemplating a mass evacuation of settlers, only those in small, isolated settlements are likely to be in play. Jerusalem is off the table as are the refugees. Most important, the Trump plan introduces a degree of realism missing from prior initiatives that will hopefully carry over into the future.


Mitchell Bard is Executive Director of AICE and Jewish Virtual Library.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Terrorist Who Stabbed Three Made Antisemitic Statements

Terrorist Who Stabbed Three in London Made Antisemitic Statements Online

Benjamin Kerstein


Sudesh Amman, a radical Islamist who stabbed three people in London on February 2, 2020. Photo: Metropolitan Police.

The terrorist who stabbed three people in London over the weekend before being shot to death by police had made antisemitic postings online in the past, The Telegraph reported on Monday.

Sudesh Amman, 20, had been released from prison last month after serving a three-year sentence for terrorism-related offenses. While he was under surveillance following his release, police failed to anticipate his stabbing rampage on Streatham High Street, in which he severely wounded two people and lightly injured another.

According to the Crown Prosecution Service, along with numerous radical Islamist posts, Amman said on WhatsApp that London Muslims were being slaughtered and placed in conditions worse than concentration camps, then added that Jews were doing even worse to Muslims.

Other messages showed Amman’s radicalism, fascination with violence and admiration for the Islamic State terror group.

In a message to a family member, he said that it was permissible under the Quran for ISIS terrorists to rape Yazidi women.

In another, he told his girlfriend, “If you can’t make a bomb because family, friends or spies are watching or suspecting you, take a knife, molotov, sound bombs or a car at night and attack the tourists (crusaders), police and soldiers of taghut [tyranny], or western embassies in every country you are in this planet.”

In 2017, he posted a picture of the late ISIS leader Abu Bakr al-Baghdadi and said to his brother that ISIS “can never die” and talked of the “reward” waiting for those who wage jihad. He later linked to an ISIS publication and told a sibling he would “rather blow myself up” and wanted to know “how to make bombs.”

Police became aware of Amman’s activity in April 2018 due to his dissemination of radical materials on the Telegram message app, which has been used extensively by ISIS itself. They found manuals on bomb-making, knife-fighting and combat techniques. Amman was later found to be in possession of bomb-making materials.

“Much of his fascination with conducting an attack was focused on using a knife but reference was also made to committing acid attacks on mopeds,” the CPS said.

Alexi Boon, who conducted the investigation into Amman’s activities said, “His fascination with dying in the name of terrorism was clear in a notepad we recovered from his home. Amman had scrawled his ‘life goals’ in the notepad and top of the list, above family activities, was dying a martyr and going to ‘Jannah’ — the afterlife.”

Reuters reported that, following the attack, British Prime Minister Boris Johnson said he had come “to the end of patience” with the early release policy and lack of supervision of offenders like Amman.

“I think the idea of automatic early release for people who obviously continue to pose a threat to the public has come to the end of its useful life,” he stated.

“We do think it’s time to take action to ensure that people — irrespective of the law that we’re bringing in — people in the current stream do not qualify automatically for early release,” Johnson added.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com