Głupota ujawnia się w działaniu

Antony Blinken, (Zdjęcie: Wikipedia)


Głupota ujawnia się w działaniu

Mitchell Bard
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Podobnie jak filmowe zombie lub wampiry, których nie daje się zabić, od dawna zdyskredytowane idee arabistów nadal przenikają do Departamentu Stanu. Nie jest to zaskoczeniem, biorąc pod uwagę stare konie, które prezydent Joe Biden ściągnął ponownie ze stajni Obamy. Ostatecznie to Biden ponosi odpowiedzialność, ponieważ Departament Stanu ma, (przynajmniej teoretycznie), wdrażać jego politykę. Problem polega na tym, że ludzie, którym ufa, dają mu złe rady.

Być może najniebezpieczniejszy z nich jest Robert Malley, jeden z architektów FINE (Facilitate Iran’s Nuclear Enterprise) — umowy Umożliwienia Iranowi Nuklearnego Przedsięwzięcia. Jego misją od powrotu do Departamentu Stanu było wskrzeszenie umowy niemal za wszelką cenę. Irańczycy liczą, że desperacja Bidena i jego niechęć do użycia siły, umożliwi im przeciąganie negocjacji, podczas gdy pracują nad produkcją bomby. Teraz nawet Malley nie może usprawiedliwiać negocjacji, kiedy islamistyczny reżim dostarcza Rosji broń oraz aresztuje i zabija ludzi protestujących przeciwko jego uciskowi.

Tymczasem, wciąż obwiniając byłego prezydenta Donalda Trumpa za wyjście z FINE, administracja przez dwa lata nie zrobiła nic, by powstrzymać Irańczyków przed, jak to określił szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Rafael Grossi, „galopowaniem do przodu” z programem nuklearnym. W rozmowie z J Street sekretarz stanu Antony Blinken fałszywie twierdził, że Iran przestrzegał swoich zobowiązań wynikających z umowy nuklearnej i obwiniał Trumpa o skrócenie do kilku tygodni czasu potrzebnego Iranowi do otrzymania bomby.

Cóż, za czyjej kadencji to się stało? I jak to możliwe, skoro umowa odcięła wszystkie drogi do bomby, jak twierdził były prezydent Barack Obama.

Nawet po dwóch latach nieudanych negocjacji i łamaniu przez Irańczyków warunków umowy, Blinken upiera się, że najlepszym sposobem na zapewnienie, że Iran nie dostanie bomby, jest dyplomacja. Skrytykował kampanię „maksymalnego nacisku” Trumpa, podczas gdy jego koledzy z Departamentu Skarbu dodają do sankcji byłego prezydenta. Po co to robić, jeśli uważacie, że taki przymus sprowokował Iran do przyspieszenia swojego programu?

Pokazując, jak niezsynchronizowani są dyplomaci ze swoimi kolegami z innych departamentów – i wewnętrznie sprzeczni – Malley mówi na jednym oddechu, że administracja nałożyła sankcje na Iran, ale w następnym mówi, że sankcje „nie są odpowiedzią”. Biorąc trzeci oddech, przeczy swojemu szefowi, mówiąc, że nie wierzy, iż kampania maksymalnego nacisku nie powiodła się.

Zapytany, kiedy umowa przestanie być realna, Malley powiedział: „Kiedy nasi eksperci nuklearni powiedzą nam, że korzyści wynikające z umowy w zakresie nierozprzestrzeniania broni nie będą uzasadniały złagodzenia sankcji, które byśmy zaoferowali”. To ignoruje fakt, że FINE promowała proliferację; sąsiedzi Iranu wiedzieli, że będą potrzebować własnych bomb, ponieważ umowa nie przeszkodzi Iranowi w ich zdobyciu.

Innym stanowiskiem arabistów wskrzeszonym przez Departament Stanu jest nagradzanie Palestyńczyków ustępstwami dyplomatycznymi i finansowymi bez żądania jakiejkolwiek  zmiany w zachowaniu władz Autonomii Palestyńskiej – jej korupcji, podżeganiu do przemocy i odmowie zaakceptowania istnienia Izraela. Ostatnim smacznym kąskiem dla Palestyńczyków było mianowanie Hady’ego Amra na stanowisko, które równa się ambasadorowi w nieistniejącym państwie Palestyna. Hady Amr został mianowany „specjalnym przedstawicielem do spraw palestyńskich”, podlegającym bezpośrednio Departamentowi Stanu. To jest powrót do polityki dwóch stolic poprzedników Trumpa.

Trump zamknął konsulat w Jerozolimie, który de facto służył jako ambasada dla niebędącej państwem Autonomii Palestyńskiej, i słusznie nakazał, aby sprawy palestyńskie były prowadzone przez ambasadora USA w Izraelu. Blinken próbuje teraz obejść sprzeciw izraelskiego rządu wobec ponownego otwarcia konsulatu. Departament Stanu ma tak małą wiarę w osiągnięcie rozwiązania w postaci dwóch państw, o którym mówi, i w zrealizowanie którego nie włożyło żadnego wysiłku, że zasadniczo jednostronnie uznało obecnie nowe państwo, mające na celu zniszczenie istniejącego państwa, które ma być częścią tego „rozwiązania.”

Tymczasem Blinken powiedział, że każdy zaangażowany w terroryzm „musi zostać pociągnięty do odpowiedzialności” i że Stany Zjednoczone „potępią tych, którzy nie potępią takich ataków – lub, co gorsza, którzy chwalą lub nagradzają terrorystów lub ich rodziny”.

Naprawdę? Kiedy Blinken lub Biden publicznie potępili Mahmuda Abbasa? Dlaczego amerykańscy podatnicy ponownie subsydiują zachęty do zabijania Żydów?

Jedyną pozytywną uwagą, jaką Blinken skierował do J Street, było odrzucenie ruchu BDS. Dziwną reakcją publiczności był śmiech. Powiedział to w kontekście amerykańskiego poszanowania wolności słowa. Nie powiedział jednak nic o Hamasie i tłumieniu tej wolności przez AP.

Niepokojące jest to, że przemówienie Blinkena odzwierciedlało starą politykę „Palestyńczycy są najważniejsi”. Arabiści wierzą, że Bliski Wschód kręci się wokół kwestii palestyńskiej i że jej rozwiązanie zapoczątkuje w regionie erę mesjańską.

Sekretarz Stanu twierdził, że „niestrudzenie pracował nad rozwojem i rozszerzeniem Porozumień Abrahamowych”, a mimo to żaden kraj nie dołączył do tych Porozumień w ciągu dwóch lat jego urzędowania. Co gorsza, administracja sabotowała wszelkie istniejące możliwości doprowadzenia do porozumienia z najważniejszym krajem – Arabią Saudyjską – przez sposób, w jaki traktuje następcę tronu tego kraju.

Najważniejszym aspektem Porozumień Abrahamowych było zakończenie palestyńskiego weta w sprawie arabskiej normalizacji stosunków z Izraelem. Blinken chce podważyć Porozumienia, przywracając palestyńskie weto. „Normalizacja między Izraelem a jego sąsiadami nie zastąpi budowania pokoju między Izraelczykami a Palestyńczykami” – powiedział. Chce, aby państwa arabskie „zaoferowały wsparcie Palestyńczykom i Izraelczykom, aby mogli cieszyć się równymi miarami wolności, bezpieczeństwa, możliwości, sprawiedliwości i godności”.

Państwa arabskie od dziesięcioleci wspierają Palestyńczyków. Ich pomoc utrzymuje Autonomię Palestyńską przy życiu, a w przypadku krajów takich jak Katar, finansuje terrorystów. Dlaczego Porozumienia Abrahamowe miałyby mieć coś wspólnego z Palestyńczykami? Frustracja z powodu ich nieustępliwości skłoniła państwa arabskie do radykalnego zmniejszenia wpłat i zignorowania weta. Mają dość skorumpowanego palestyńskiego przywództwa, które arabiści desperacko chcą wspierać.

Słowa Blinkena były kolejnym atakiem na Izrael, sugerującym, że Palestyńczykom odmawia się ich praw. Tak, odmawiają im praw… ich przywódcy.

Blinken istotnie wezwał Autonomię Palestyńską do wdrożenia reform, ale w komiczny sposób mówił o tym, jak mogą położyć podwaliny pod „demokratyczne państwo palestyńskie”. Nie wymienił nazwiska Abbasa, skorumpowanego przywódcy Palestyńczyków, z którym Amr się zwiąże i który już 17. rok sprawuje władzę na podstawie wybrania go na czteroletnią kadencję. To jest palestyńska wersja demokracji.

Podczas gdy media donoszą, że administracja Bidena może bojkotować niektórych polityków w nowym izraelskim rządzie z powodu ich ekstremistycznych poglądów, Departament Stanu nie waha się rozmawiać z Abbasem, człowiekiem, który podżega do przemocy i wspiera terrorystów.

Arabiści od dawna utrzymują pogląd, że Izrael trzeba zmuszać do robienia tego, co ich zdaniem leży w najlepszym interesie Izraela. Blinken miał okazję porozmawiać z J Street, która ma podobny pogląd, co czyni szyderstwem nowe twierdzenie tej organizacji, że jest „prodemokratycznym” lobby. Tymczasem Palestyńczycy nadal otrzymują oklaski i czerpią korzyści z tego, że są antyizraelscy, antypokojowi i antydemokratyczni. 


Mitchell Geoffrey Bard – Amerykański analityk polityki zagranicznej, redaktor i autor, który specjalizuje się w polityce USA – Bliski Wschód. Jest dyrektorem wykonawczym organizacji non-profit American-Israeli Cooperative Enterprise i dyrektorem Jewish Virtual Library


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com