Minister Gliński o NSZ. Trzy zdania, cztery bzdury

Minister Gliński o NSZ. Trzy zdania, cztery bzdury

Mirosław Maciorowski


Żołnierze Brygady Świętokrzyskiej (Archiwum)

Narodowe Siły Zbrojne likwidowały kolaborantów sowieckich i niemieckich – to prawda. Ale gdyby NSZ-owcy rygorystycznie trzymali się tej zasady, to od pewnego momentu powinni strzelać sami do siebie.

Minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński zna się na wszystkim, więc zna się też na historii, a ściślej mówiąc, na dziejach Narodowych Sił Zbrojnych. Uczcił 78. rocznicę powstania tej formacji (co nastąpiło 20 września 1942 r.) wpisem na Twitterze, w którym zawarł również komentarz: „druga największa armia podziemna walcząca o wolność Polski z Niemcami, Sowietami i ich kolaborantami. Z uwagi na bezkompromisowy antykomunizm przez lata były obiektem brutalnej propagandy. Walka z mitami na temat NSZ trwa do dziś!”.



1. „Z uwagi na bezkompromisowy antykomunizm przez lata [NSZ] była obiektem brutalnej propagandy”.

Rzeczywiście w PRL-u, szczególnie wczesnym, stalinowscy propagandyści i ubecy wykreowali postać NSZ-owca na podobieństwo diabła. Jak niedawno mówił w rozmowie z „Ale Historia” badacz podziemia prof. Rafał Wnuk, komuniści niemal każdego przeciwnika, który z nimi walczył, nazywali NSZ-owcem – zarówno tych z prawdziwych NSZ, partyzantów z powstałego dopiero pod koniec 1944 r. Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, a nawet żołnierzy z poakowskiego Stowarzyszenia Wolność i Niezawisłość, którzy nie mieli z NSZ absolutnie nic wspólnego.

Jednak dzisiejsza krytyka NSZ nie jest formułowana z powodu ich „bezkompromisowego antykomunizmu”, lecz raczej z powodu ich bezkompromisowego antysemityzmu i bezkompromisowych zbrodni, których się dopuścili, i to nie tylko w czasie wojny, ale również już po jej formalnym zakończeniu. Chodzi np. o mord dziewięciu Żydów w Przedborzu k. Piotrkowa Trybunalskiego dokonany 27 maja 1945 r. przez oddział Władysława Kołacińskiego „Żbika”, kaźń 194 ukraińskich mieszkańców wsi Wierzchowiny na Chełmszczyźnie (w tym 65 dzieci) dokonaną 6 czerwca 1945 r. przez oddział Mariana Pazderskiego „Szarego”, zbrodnię w Gawrychowie k. Łomży (7 czerwca), gdzie zginęła sześcioosobową rodzina ukrywająca Żydówkę, czy mord w Żelechowie, gdzie NSZ-owcy 20 czerwca 1945 zabili troje Żydów. A to tylko niektóre z długiej listy.

2. „Walka z mitami na temat NSZ trwa do dziś!”.

Krytyka na NSZ spada także z powodu politycznych i ideologicznych motywacji, jakie przyświecały ich działalności. Narodowi partyzanci nigdy nie ukrywali bowiem, o jaką Polskę walczą. Jeszcze przed wojną opisali to w swojej deklaracji ideowej ludzie z Obozu Narodowo-Radykalnego, z którego to środowiska wywodzili się przywódcy polityczni i wojskowi NSZ. Absolutnie nie była to Polska demokratyczna. Opowiadali się przeciw pluralizmowi politycznemu. Byli skrajnymi nacjonalistami, którzy głosili, że gospodarzem kraju ma być wyłącznie „naród polski” zorganizowany jako jedna niepodzielna całość, a władzę nad nim powinna sprawować hierarchiczna „organizacja Narodu” z bliżej niesprecyzowanym wodzem na czele. Twierdzili, że Żyd (pisany w deklaracji konsekwentnie małą literą) „nie może być obywatelem Państwa Polskiego, a póki jeszcze ziemie polskie zamieszkuje, powinien być traktowany jedynie jako przynależny do państwa”. Zapowiadali pozbycie się Żydów z Polski, czego zarówno w czasie wojny, gdy trwał Holocaust, jak i po niej absolutnie się nie wyrzekli. Byli przeciwnikami kapitalizmu w wersji zachodnich demokracji. Twierdzili, że „jedynym gospodarzem”, czyli właścicielem środków produkcji, ma być „Naród Polski”, a z kraju należy przegnać cały obcy kapitał.

Antysemityzm emanuje z każdego wydawanego przez nich w czasie okupacji pisma: z „Szańca”, z „Załogi” (dla robotników) czy z „Placówki” (dla chłopów). A autor „Barykady” pisał w marcu 1943 r. z przekonaniem: „Możemy potępiać Niemców za ich bestialskie metody, ale nie możemy zapominać o tym, że żydostwo było i będzie zawsze elementem destrukcyjnym w naszym organizmie państwowym.

Likwidacja Żydów na ziemiach Polski ma wielkie znaczenie dla przyszłego naszego rozwoju, gdyż uwalnia nas od wielomilionowego pasożyta.

Nie zapominajmy, że rozwiązanie tego problemu w sensie usunięcia Żydów z naszych terenów czekało nas nieuchronnie”.

Antysemityzm był częścią tożsamości oddziałów narodowych, podobnie jak wyznawanie autorytarnej, antydemokratycznej ideologii, i jest to nie żaden mit, z którym „walka trwa do dziś”, tylko rzeczywistość, z którą trudno dyskutować.

3. NSZ to druga armia podziemna okupowanej Polski.

Pierwsza to oczywiście Armia Krajowa, co nie podlega dyskusji. Ale szacowanie liczebności oddziałów leśnych to zadanie karkołomne, nie ma przecież nawet jasności, ilu żołnierzy miała sama AK. Jej stany były bowiem zawyżane przez lokalnych dowódców, a czasem zwyczajnie fałszowane, żeby przełożeni w Londynie mogli zrobić lepsze wrażenie na aliantach. Także gdy chodzi o oddziały narodowe, jesteśmy skazani na bardzo nieprecyzyjne szacunki, a nie twarde dane.

Kwestia drugiego miejsca NSZ – co trochę infantylnie podkreśla Gliński – jest co najmniej dyskusyjna. Przypomnijmy, że korzenie NSZ tkwią w Narodowej Organizacji Wojskowej, formacji powołanej już w 1939 r. z inicjatywy Stronnictwa Narodowego. Jednak gdy w 1942 r. część jej czołowych działaczy uznała, że NOW należy podporządkować AK, by wspólnie walczyć z okupantem, inni stwierdzili, że nie można się na to zgodzić, i doprowadzili do rozłamu. Wówczas część zbuntowanych oddziałów NOW wspólnie ze Związkiem Jaszczurczym, organizacją militarną związaną z tzw. Grupą Szańca utworzoną przez faszyzujących działaczy Obozu Narodowo-Radykalnego ABC (ONR-ABC), powołała do życia NSZ.

Prawicowi historycy gloryfikujący NSZ szacują liczbę żołnierzy tej formacji często na wyrost, nawet na 90 tys. Bardziej wiarygodne szacunki mówią o ok. 65-75 tys. Natomiast wyżej – nawet na 90 tys. – szacowana jest liczba żołnierzy tej części NOW, która scaliła się w 1942 r. z AK.

4. NSZ były formacją walczącą „o wolną Polskę z Niemcami, Sowietami i ich kolaborantami?”.

Żołnierze NSZ rzeczywiście walczyli z Sowietami, ale z Niemcami tylko do pewnego momentu, bo gdy Armia Czerwona wkroczyła na ziemie polskie, Niemcy dla wielu oddziałów przestali być wrogim. Rzeczywiście NSZ-owcy likwidowali kolaborantów sowieckich i niemieckich, ale gdyby rygorystycznie trzymali się tej zasady, to od pewnego momentu powinni strzelać sami do siebie. Bo lokalnie podejmowali kolaborację z Niemcami, np. z żandarmerią w Pińczowie, której zaproponowali wspólną likwidację „żydów, bandytów i komunistów”, o czym można przeczytać w meldunku z maja 1944 r. sporządzonego przez miejscową AK.

Inaczej niż kolaboracją nie można też oczywiście nazwać eskorty Wehrmachtu, pod osłoną której wycofała się z Polski do Czech osławiona Brygada Świętokrzyska NSZ.

Nikt nie zamierza odbierać żołnierzom NSZ miejsca w polskiej historii pod warunkiem, że jest ona opowiedziana precyzyjnie i nie pomija wstydliwych wątków. Ale taka dokładna opowieść zupełnie nie pokrywałaby się z propagandą lansowaną dziś przez rządzącą prawicę. Dlatego, jak widać, obowiązkiem jej siania, dezinformowania i wykoślawiania prawdy z przeszłości obarczone są już nie tylko opłacane z kieszeni podatnika instytucje zajmujące się tworzeniem tzw. polityki historycznej, lecz także wszyscy inni funkcjonariusze władzy, nawet ministrowie.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com