Archives

ANTYSEMITYZM MA GŁĘBOKIE KORZENIE W TRADYCJI LEWICY


ANTYSEMITYZM MA GŁĘBOKIE KORZENIE W TRADYCJI LEWICY

Lennart Berntson
ze szwedzkiego tłumaczenie: google.com


Lewica postrzega siebie jako przeciwieństwo antysemityzmu, ale nowe książki o poglądach lewicy na judaizm, Izrael i syjonizm pokazują, że ten obraz siebie nie jest prawdziwy. Już Marks powiązał Żydów z kapitalizmem, a przedstawiciele lewicy 68 często oskarżają Izrael o to, że jest państwem rasistowskim. Ta krytyka jest często ściśle związana z antysemickimi szablonami.

OD DAWNA panuje powszechne przekonanie, że lewica, zarówno w Szwecji, jak i na arenie międzynarodowej, zawsze dystansowała się i zwalczała antysemityzm we wszystkich jego formach – co nie mniej ważne, sama lewica była i jest silnie przekonana o swoim antysemityzmie. Uważa uprzedzenia wobec Żydów i pogardę dla judaizmu za reakcyjne i utożsamiane z prawicowym ekstremizmem i nazizmem. Sama lewica określiła się jako historycznie postępowa i uważała się za należącą do tradycji Oświecenia i radykalnego humanizmu. Ogólnie uważa się za najważniejszego i być może najbardziej niezachwianego przeciwnika faszyzmu i antysemityzmu. Przez lewicę rozumiem tu ruchy i jednostki, które w swoim czasie były “na lewo” socjaldemokracji – na przykład tradycyjne partie komunistyczne, skrajnie radykalne grupy socjalistyczne, intelektualni “towarzysze” sowieckiego komunizmu, a po 1968 r. także nowa lewica.

Sama lewica określiła się jako historycznie postępowa i uważała się za należącą do tradycji Oświecenia i radykalnego humanizmu.

Jeśli chodzi o Szwecję, pojęcie to zostało mocno zakwestionowane przez historyka Henrika Bachnera, częściowo w jego pracy doktorskiej Återkomsten. Antysemityzm w Szwecji po 1945 r. (1999), częściowo w “kwestii żydowskiej”. Debata na temat antysemityzmu w Szwecji w latach 1930. (2009). W pierwszej książce, która wywołała intensywną dyskusję, Bachner wykazał bardzo przekonująco, że kilka antysemickich lub antyżydowskich idei pojawiło się ponownie w szwedzkiej debacie po wojnie między Izraelem a państwami arabskimi w czerwcu 1967 r. i że idee te były promowane głównie przez część radykalnej lewicy. Badania Bachnera podniosły szereg pytań: Jakie były podobieństwa i różnice między tradycyjnym antysemityzmem a nowym? Czy w klasycznym marksizmie i socjalizmie istniały idee, które antycypowały antysemickie wzorce myślowe, za które krytykowano Nową Lewicę? I czy krytyka Izraela była równoznaczna z antysemityzmem?

W ubiegłym roku ukazały się trzy solidne prace na temat stanowiska lewicy wobec judaizmu, syjonizmu, antysemityzmu i Izraela. Dwie z nich to pierwsze wydania, a mianowicie “Izrael i europejska lewica” Colina Shindlera. Między solidarnością a delegitymizacją i od ambiwalencji do zdrady Roberta S. Wistricha. Lewica, Żydzi i Izrael. Trzecim dziełem są Próby diaspory Anthony’ego Juliusa. Historia antysemityzmu w Anglii, która ukazała się w 2010 roku, ale jest teraz dostępna w nowym wydaniu. Zarówno Shindler, jak i Wistrich są historykami prowadzącymi rozległe badania w swoich dziedzinach specjalizacji. Colin Shindler, profesor w School of Oriental and African Studies na Uniwersytecie Londyńskim, pisał głównie o Izraelu i Palestynie, podczas gdy Robert S. Wistrich, obecnie profesor Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, jest międzynarodowym autorytetem w dziedzinie historii antysemityzmu. Anthony Julius, z drugiej strony, jest praktykującym prawnikiem w Londynie z doktoratem z historii literatury, a także uznanym publicystą i dyskutantem.

Podobną strukturę mają zwłaszcza książki Schindlera i Wistricha. Obaj przyjmują za punkt wyjścia stanowisko wczesnego ruchu robotniczego w sprawie “kwestii żydowskiej” i judaizmu, a następnie śledzą dyskusję w radykalnym socjalizmie i komunizmie od końca lat 1800. do dzisiejszego konfliktu między Izraelem a Palestyńczykami. Nacisk petycji jest jednak bardzo zróżnicowany. Shindler skupia się głównie na warunkach panujących w Wielkiej Brytanii, podczas gdy Wistrich skupia się na Rosji/Związku Radzieckim i Europie Środkowej. Nawet w przypadku Juliusa perspektywa jest głównie historyczna, ale istnieje również próba hermetyzacji i określenia charakteru współczesnego antysemityzmu. Razem te trzy prace dają niezwykle dokładny i dokładny obraz rozwoju poglądów lewicy na judaizm, syjonizm i Izrael, obraz, który, nawet ku mojemu zaskoczeniu, jest o wiele bardziej kompromitujący dla lewicy, niż zwykle sobie wyobrażamy.

WSPÓŁCZESNA “KWESTIA ŻYDOWSKA”, jak również świecki antysemityzm pojawiły się w 1800 roku i bardzo angażują klasycznych myślicieli socjalizmu. Stanowisko nie było jednak jednoznaczne i istnieją przykłady takie jak Engels i Kautsky, którzy wyraźnie odrzucili antysemityzm i opowiadali się za powszechną równością wszystkich grup etnicznych. Znacznie bardziej powszechne było jednak postrzeganie, które widziało w Żydach jako grupę przedstawicieli najbardziej odrażających cech kapitalizmu spekulatywnego – w rzeczywistości utożsamiało te cechy z judaizmem. Byli to na przykład Blanqui, Fourier, Proudhon i Bakunin, ale także, jak pokazuje Wistrich, Karol Marks. W jednym ze swoich pism młodzieżowych, O judaizmie, napisał:

Jaka jest świecka konstytucja judaizmu? Praktyczna potrzeba, interes własny.

Czym jest światowy kult Żyda? Szachy t. Kto jest Jego światowym Bogiem? Pieniądze.

Studnia! Wyzwolenie od szachów i pieniędzy, czyli od praktycznego, realnego judaizmu, byłoby wyzwoleniem całego naszego czasu.

(tłum. Sven-Eric Liedman)

Słowa te nie były młodzieńczym postępem Marksa. Nawet w późniejszym okresie życia, według Wistricha, zrównał judaizm z komercją i spekulacją i postrzegał społeczeństwo burżuazyjne jako zjudaizowane. Mówiąc bardziej ogólnie, Marks i całe pokolenie czołowych socjalistów wierzyło, że pozycja Żydów była konsekwencją rozwoju od feudalizmu do kapitalizmu. Wraz z rozwojem społeczeństwa ich rola jako “hakerów pieniędzy” zniknęłaby, a oni sami staliby się częścią istniejącego społeczeństwa. “Problem żydowski” automatycznie zniknąłby wraz z przejściem do socjalizmu, ale oczywiście zniknąłby też judaizm i Żydzi jako grupa.

Chociaż antysemityzm był zasadniczo postrzegany jako reakcyjny, wielu socjalistów, nie tylko w Niemczech, uważało, że jest to ruch o postępowym potencjale, ponieważ wrogość skierowana na przykład przeciwko żydowskim bankierom i właścicielom fabryk była wyrazem stanowiska antykapitalistycznego (dokładnie te same argumenty wysuwała skrajnie lewicowa grupa terrorystyczna RAF w latach 1970.). Jednym z tych antyżydowskich socjalistów był Franz Mehring, jeden z twórców niemieckiego komunizmu i autor klasycznej biografii Karola Marksa. Mehring twierdził, że niemieccy Żydzi sami ponoszą winę za nienawiść, z jaką się spotkali. Za formalistyczną fasadą burżuazyjnej demokracji bezwstydnie promowali własne wąskie interesy kosztem mas.

JAK POKAZUJĄ ZARÓWNO WISTRICH, JAK i Shindler, “kwestia żydowska” miała specjalny status w Rosji przełomu wieków. Większość europejskich Żydów mieszkała tutaj, a prześladowania Żydów były gorsze niż gdzie indziej. Istniał również ścisły i szczególny związek między radykalnym socjalizmem a żydowskimi wysiłkami emancypacyjnymi. Z jednej strony szeregi rosyjskich Żydów odrzuciły swoją żydowskość i weszły do ruchu bolszewickiego jako internacjonalistyczni rewolucjoniści. Z drugiej strony, to właśnie w Rosji w tym samym czasie ukształtował się syjonizm o zabarwieniu socjalistycznym. Stanowiło to fundamentalne dążenie do osiągnięcia narodowego samostanowienia narodu żydowskiego i odpowiadało narodowej walce o niepodległość, którą wiele innych narodów walczyło w tym samym czasie.

Szczególnie Shindler wnikliwie pokazuje, jak rosyjscy bolszewicy pod przywództwem Lenina, a także czołowi niemieccy socjaldemokraci, zareagowali inaczej na syjonizm niż na nacjonalizm innych narodów. Podczas gdy bolszewicy uznawali uzasadnione prawo “narodów kolonialnych” do narodowego samostanowienia, konsekwentnie odmawiali syjonizmowi odpowiedniej legitymizacji. Syjonizm był postrzegany jako ruch reakcyjny, a Żydzi nie byli uważani za posiadających świadomość narodową ani nie stanowiących odrębnego narodu. Podobnie jak Marks, Lenin twierdził, że antysemityzm i syjonizm nie mogą być przezwyciężone przez Żydów angażujących się we własny projekt budowania narodu i tożsamości, ale tylko przez powstanie Żydów i judaizmu w socjalistycznym przewrocie.

W rzeczywistości były to dwie diametralnie różne idee. Z jednej strony była linia radykalnego socjalizmu, który chciał rozwiązać “kwestię żydowską” poprzez rozpad judaizmu – to antyżydowskie stanowisko było bronione nie tylko przez dużą grupę żydowskich rewolucjonistów. Po drugiej stronie był syjonizm, który chciał przezwyciężyć izolację i tradycjonalizm getta poprzez narodową żydowską samostanowienie, poprzez świecki i egalitarny projekt budowania narodu.

SYTUACJA ŻYDÓW W Europa podupadła w okresie międzywojennym, czego kulminacją była katastrofa II wojny światowej. Winą za to jest oczywiście przede wszystkim nazizm i oczywiście słuszne jest zrównanie prawicowego ekstremizmu z uprzedzeniami i prześladowaniami Żydów. Jednak ten obraz przesłania fakt, że judaizm i syjonizm były jednocześnie zwalczane przez państwo radzieckie i ruch komunistyczny. Nowi władcy Kremla nie tylko zakazali syjonizmowi działania w Związku Radzieckim po 1920 roku.

Wyróżniali także syjonizm jako bezpośredniego wroga komunizmu i agenta brytyjskiego imperializmu. W Anglii, według Shindlera, partia komunistyczna pracowała nad powstrzymaniem żydowskiej emigracji do Palestyny i sprzeciwiała się rozwiązaniu w postaci dwóch państw zaproponowanemu przez Komisję Peela w 1937 r. – ustanowieniu państwa żydowskiego w Palestynie – które zaszkodziłoby walce z faszyzmem. Jesienią 1937 roku “Daily Worker” twierdził, że syjoniści pracujący dla państwa żydowskiego w Palestynie “… mówić z akcentem Mussoliniego twierdzącego, że jest imperium, albo Hitlera, albo Japonii w Chinach…”. Kiedy Stalin i Hitler zawarli pakt Ribbentrop-Mołotow w 1939 r., traktat zawierał klauzulę stwierdzającą, że Moskwa dokona ekstradycji do Berlina niemiecko-żydowskich komunistów, którzy uciekli do Związku Radzieckiego przed Hitlerem. Tak też się stało.

Na tym tle dziwne jest, że między 1945 a około 1948 rokiem Związek Radziecki częściowo poparł utworzenie państwa Izrael, a częściowo zaakceptował, że Czechosłowacja dostarczyła mu broń w pierwszej wojnie z państwami arabskimi. Było ku temu kilka powodów. Ważniejsze jest jednak wskazanie, że sowieckie poparcie dla syjonizmu i Izraela było krótkim nawiasem. Już w 1948 roku Stalin rozpoczął polowanie na Żydów w Związku Radzieckim – zwalniano ich z wysokich stanowisk, przedstawiano jako piątą kolumnę, tłumiono żydowskie formy wyrazu kulturowego. Kulminacją kampanii był proces żydowskich lekarzy w Moskwie w 1953 roku.

Kilka lat wcześniej podobny proces przeciwko czołowym czeskim komunistom żydowskiego pochodzenia odbył się w Pradze. We wszystkich tych kontekstach syjonizm został potępiony jako wyraz burżuazyjnego nacjonalizmu i narzędzie amerykańskiego imperializmu. Jednocześnie komuniści zaprzeczali, że te kampanie i czystki Żydów w Europie Sowieckiej i Wschodniej, lub potępienie syjonizmu, miały cokolwiek wspólnego z antysemityzmem. Jak to możliwe ze strony ruchu, który stał na czele walki z nazizmem?

WOJNA CZERWCOWA 1967 MIĘDZY Izrael i państwa arabskie oznaczają punkt zwrotny w stanowisku lewicy wobec syjonizmu i Izraela. Oskarżenia były teraz poważniejsze niż wcześniej. Nie chodziło już tylko o odmówienie syjonizmowi legitymizacji i postępowości, które lewica przyznała wszystkim innym popularnym nacjonalizmom poza Europą. Izrael został teraz scharakteryzowany jako projekt kolonialny na wzór reżimów białego apartheidu w południowej Afryce. Został potępiony jako agent amerykańskiego imperializmu dążącego do obalenia postępowych państw arabskich. Sprzeciw wobec Izraela był postrzegany jako integralna część szerszej antyimperialistycznej walki solidarnościowej. Zarówno Wistrich, jak i Shindler i Julius pokazują, że sowiecka propaganda przeciwko Izraelowi została pochłonięta przez lewicę z 1968 roku, która z perspektywy czasu chwaliła się za krytyczne stanowisko wobec ideologii i polityki Związku Radzieckiego.

Nie chodziło już tylko o odmówienie syjonizmowi legitymizacji i postępowości, które lewica przyznała wszystkim innym popularnym nacjonalizmom poza Europą.

“Kwestia palestyńska” była zlecana na zewnątrz od końca lat 1960. przez Nową Lewicę i wiele skrajnie małych grup nawiązało bliskie kontakty z nowo powstałymi palestyńskimi organizacjami lewicowymi, takimi jak Fatah, LFWP i DFLP. W następnym kroku kilku europejskich lewicowych aktywistów zostało wciągniętych w różne palestyńskie akcje terrorystyczne. Od wczesnych lat 1970. uważano, że syjonizm jest nie tylko reakcyjny. Twierdzono, że Izrael prowadzi teraz politykę ludobójstwa na Palestyńczykach; Kraj ten musi być zatem opisany jako państwo podobne do nazistowskiego – Żydzi, jak argumentowano, zachowywali się wobec Palestyńczyków jak rasistowski naród. W 1975 roku, z inicjatywy sowieckiej i przy wsparciu państw arabskich, Zgromadzenie Ogólne ONZ określiło syjonizm jako rasistowską ideę i ruch.

Stanowisko sowieckiej lewicy komunistycznej – w tym wszystkich jej intelektualnych orędowników na Zachodzie – wobec judaizmu i syjonizmu do 1968 r. było zdominowane przez następujące idee: kapitalizm, chciwość i judaizm były postrzegane jako różne strony tego samego. Żydzi, w przeciwieństwie do innych narodów, nie stanowili określonego narodu i nie mieli prawa do narodowego samostanowienia. Syjonizm, w przeciwieństwie do innych ruchów narodowych, nie był uważany za postępowy, ale reakcyjny, wroga komunizmu i agenta imperializmu – najpierw brytyjskiego, a później amerykańskiego. Do tego należy oczywiście dodać bardziej wulgarne oskarżenia, które pojawiły się głównie w prasie sowieckiej i wschodnioeuropejskiej, a także antyżydowskie czystki i antysemickie kampanie, które istniały w tych samych krajach do 1968 r. włącznie.

Po pierwsze, żydowski nacjonalizm jako idea i państwo został oskarżony o rasizm.

Oskarżenia przeciwko Izraelowi i syjonizmowi, które pojawiły się po 1968 r. zarówno ze strony Starej, jak i Nowej Lewicy, skupiały się na trzech domniemanych zbrodniach. Po pierwsze, żydowski nacjonalizm jako idea i państwo został oskarżony o rasizm. Po drugie, Izrael był uważany za państwo kolonialne: po jednej stronie stało kolonialne państwo Izrael wspierane przez imperializm USA, po drugiej postępowe państwa arabskie (takie jak Syria Assada, Egipt Mubaraka, Libia Kaddafiego i Irak Saddama Husajna) oraz rewolucyjne palestyńskie ruchy wyzwoleńcze. Po trzecie, Izrael został oskarżony o prowadzenie faszystowskiej polityki: demokratyczne siły świata, wraz z działaniami Izraela, stanęły przed nowym prawicowym ekstremistycznym wyzwaniem, równie niebezpiecznym i śmiertelnym jak nazistowskie. Wistrich pokazuje, jak sowiecka prasa komunistyczna w dziesięcioleciach po 1968 roku obfituje w porównania między Izraelem a nazistowskimi Niemcami. W latach 1970. te trzy tematy zyskały popularność w różnym stopniu w partiach socjaldemokratycznych Europy Zachodniej, potwierdzając w oczach lewicy, że reprezentuje uprawnioną krytykę Izraela i syjonizmu, wolną od antysemityzmu.

Po upadku ZWIĄZKU RADZIECKIEGO I RUCHU KOMUNISTYCZNEGO można by oczekiwać, że propagandowe i niewłaściwe oskarżenia przeciwko Izraelowi i syjonizmowi zmniejszyłyby się. Wręcz przeciwnie, oskarżenia rosły w siłę. Ważnym czynnikiem było to, że młodsze pokolenie lewicy, zdezorientowane historyczną klęską 1989 r. i zainspirowane perspektywami postkolonialnymi, zyskało sympatię dla rosnącego islamizmu w ruchu palestyńskim, między innymi przedstawionego w kampanii terroru Hamasu i Islamskiego Dżihadu przeciwko Porozumieniom z Oslo po 1994 r. Spotkanie z wojującym, antyliberalnym i antyzachodnim islamizmem arabskim doprowadziłoby nie tylko lewicę, ale także część opinii socjaldemokratycznej i liberalnej do kontaktu z inspirowanym przez nazistów i nieskrywanym antysemityzmem, który jest regułą, a nie wyjątkiem w sąsiednich państwach Izraela i w ruchu palestyńskim.

Om sambandet mellan nazismen och den arabisk/palestinska antisemitismen har bland annat Jeffrey Herf skrivit i Nazi Propaganda for the Arab World (2009) och Klaus-Michael Mallmann/Martin Cüppers i Halbmond und Hakenkreuz (2008). Denna antisemitism är utbredd i flera arabländer, bland annat i form av tv-program med anklagelser om judiska ritualmord på arabiska barn, med spridning av Sion Vises Protokoll, med försäljning av Hitlers Mein Kampf och påståenden om en konspirativ judisk makt inom internationell politik och ekonomi. En ny viktig vändpunkt i vänsterns hållning till komplexet Israel/sionism/judendom kom med FN-konferensen mot rasism i Durban 2001. Denna initierades av UNCHR med stöd av Arabförbundet. Vid en förberedande konferens i Teheran enades man om ett dokument som krävde ”a policy of complete and total isolation of Israel…a cessation of all links: diplomatic, economic…”. Dokumentet blev inte antaget, men konferensens brännmärkning av Israel aktiverade en våg av bojkottkrav. Som Shindler visar blev London åren efter ett centrum för en internationell kampanj för att förbjuda israeliska varor och bojkotta israeliska akademiker och forskare. De senare kraven måste betraktas som särskilt osmakligt med tanke på vad som hände i Tyskland under 1930-talet.

Durban öppnade utan tvivel portarna för en vänstervåg av mer virulent antisemitism vars gemensamma nämnare var en demonisering av Israel. Gamla antisemitiska tankegångar blev återigen comme il faut. Julius citerar exempelvis den portugisiske författaren, kommunisten och nobelprisvinnaren José Saramago som 2002 vräkte ur sig att ”Israel is a racist state by virtue of Judaism’s monstrous doctrines – racist not just against Palestinians, but against the entire world, which it seeks to manipulate and abuse”. Den norske fredsforskaren Johan Galtung menade för något år sedan att Sions Vises Protokoll var en intressant skrift och att dess teser om judisk världsmakt bara kan tillbakavisas genom en empirisk prövning.

Komunistyczna dyrektor kulturalna Aftonbladet, Åsa Lindeborg, poparła w zeszłym roku publikację oskarżeń o izraelską grabież organów od Palestyńczyków – wariant klasycznego, antysemickiego mitu krwi o żydowskim mordzie rytualnym na chrześcijańskich dzieciach. Kilka lat temu socjaldemokratyczny radny Malmö, Ilmar Reepalu, zażądał od Żydów z Malmö, by zdystansowali się od syjonizmu, aby uniknąć prześladowań na ulicach miasta. W ten sposób nawiązał do odwiecznej antysemickiej idei, że każdy Żyd ponosi zbiorową odpowiedzialność za cały judaizm i za to, co jest czczony. Były dyplomata Ingemar Karlsson stwierdził niedawno, że Izrael staje się rasistowską wyspą w zglobalizowanym świecie, tym samym pośrednio powołując się na tradycyjne antysemickie pojęcie Żydów jako wykluczającej populacji getta, na którą nie ma miejsca we współczesnym świecie.

Oczywiście, jak podkreślają zarówno Shindler, jak i Wistrich oraz Julius, istnieje podstawa zarówno do rzeczowejjak i uzasadnionej krytyki polityki Izraela. Ale krytyka syjonizmu i Izraela, która włóczy się wraz z antysemickimi szablonami lub towarzyszy antyżydowskim frazesom propagandowym islamizmu i reakcyjnych państw arabskich, zdecydowanie przekroczyła granicę intelektualnej przyzwoitości. Taka lewicowa krytyka ma na celu wyłącznie delegitymizację państwa izraelskiego w taki sam sposób, w jaki nazizm dążył do delegitymizacji narodu żydowskiego.


Lennart Berntson jest emerytowanym wykładowcą historii na Uniwersytecie w Roskilde i, wraz ze Svante Nordinem, liderem projektu badawczego Arvet efter 1968.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Jew-Hatred Struts the Stage in Berlin

Jew-Hatred Struts the Stage in Berlin

Melanie Phillips / JNS.org


A screen backdrop at Roger Waters’ concert in Berlin with the names of Holocaust diarist Anne Frank and Palestinian journalist Shireen Abu Akleh. Photo: Twitter

The unspeakable performance by Roger Waters in Berlin last week crossed a number of new red lines, even for him.

The former Pink Floyd guitarist has long been infamous for his venomous attacks on Israel and antisemitic remarks. Few, though, could ever have imagined that he would be allowed to stage the obscene performance he put on at Berlin’s Mercedes-Benz arena.

As described on the German website Bell Tower, Waters displayed the names of people supposedly killed because of their identity. In an odious comparison, Anne Frank, who was indeed murdered because she was a Jew, was displayed as equivalent to Shireen Abu Akleh, the Al Jazeera journalist who was shot dead while covering clashes between Israeli troops and Palestinian gunmen in Jenin.

Dressed in a Waffen SS uniform under fascist-style banners hanging from the roof, Waters pretended to fire on the audience with a dummy rifle. When he exchanged this for a keffiyeh in an unsubtle reference to Israel and the Palestinian Arabs, the giant LED screen flashed up: “F*** bombing people in their homes. F*** the occupation. You can’t have occupation and human rights.”

In a speech bubble displayed on that screen, a fragment of dialogue channeled Jewish conspiracy theory by suggesting that the world was controlled by a cabal of wealthy individuals who were secretly pulling all the strings.

This diabolical spectacle of Jew-hatred received a standing ovation from the audience. And this happened in Berlin, the very epicenter of the Shoah.

Many who visit Berlin speak about the “impressive” or “moving” Holocaust memorial there. The fact that Waters could nevertheless stage this obscenity in that very city shows how thinking has become badly skewed.

There is now an unprecedented amount of Holocaust memorializing and education in the West. Yet the Shoah is nevertheless routinely misappropriated, trivialized and demeaned.

Words like “Nazi,” “fascism” and “holocaust” are now used to describe a dizzying range of presumed social ills. Meanwhile, verbal and physical attacks on Jews are becoming ever more frequent and brazen.

There are several reasons for this frightening trend. But Holocaust memorializing has itself played an unwitting part.

The demonization of the Jews is, of course, the never-ending hatred, as is the corresponding impulse to deny Jewish suffering. At the core of the form it takes today lies moral relativism—the replacement of objective truth by personal opinion, feelings and emotion. Relativism means no one’s values or status can be higher or lower than anyone else’s.

There can be no hierarchy of suffering. So Jews can never be allowed to make the justifiable claim that the Jewish people are unique, or that antisemitism is unique, or that the Nazi genocide of the Jews was unique.

Of course, this so-called equal status merely produces an inverted hierarchy in which good and bad, truth and lies, victim and victimizer are reversed.

That’s one reason why, in the minds of progressives for whom relativism is a kind of faith, Israel is an oppressor and its Palestinian attackers are its victims.

That’s why such progressives can’t acknowledge that the fate of Israeli victims of Palestinian terrorism is in a different moral universe from the fate of the Palestinians.

That’s why CNN chief international anchor Christiane Amanpour misrepresented the point-blank murder of Lucy Dee and her daughters by Palestinian terrorists in the disputed territories of Judea and Samaria as a “shootout”; and why Amanpour’s belated and lame attempt at an apology, altering “shootout” to the scarcely less distorted “shooting,” merely compounded the offense.

It’s why Waters so disgustingly equated Anne Frank with Shireen Abu Akleh, who was killed not because she was a Palestinian-American but because she had put herself in harm’s way by standing in the middle of a fire-fight.

And unfortunately, this most immoral equivalence has now become embedded into much Holocaust education and memorializing, which equate the genocide of the Jews with “other genocides.”

In his book The End of the Holocaust, Alvin Rosenfeld observed that the Anne Frank story has been reframed to articulate the need to overcome racism and homophobia, prevent mass murder and promote tolerance and kindness.

Jews like Anne Frank, however, were wiped out not because of a lack of tolerance or kindness or through prejudice but because of a derangement beyond comprehension directed at the Jewish people.

In Mosaic in 2016, Edward Rothstein wrote that Holocaust museums flinched from emphasizing the uniqueness of Jewish suffering. No such museum, he observed, could seemingly be complete without invoking other 20th-century genocides in Rwanda, Darfur or Cambodia.

If we are all guilty, though, then no one is guilty. More balefully still, if everyone can be a Nazi so, too, can the Jews. Holocaust universalism has thus led directly to the demonization of Israel by people claiming to be anti-racist.

In Britain, this is one reason why there have been strenuous objections to the Holocaust memorial and education center that the government wants to construct in a small park next to the Houses of Parliament. The project has been derailed by the late discovery of a planning law that forbids any such construction in this park, a law that the government is determined to overturn.

Aside from environmental objections, significant concerns have long been expressed that the message to be delivered by this center will relativize and thus devalue the Holocaust. These objections have been brushed aside by the government and the project’s backers in the Jewish community leadership.

However, the government itself has now given the game away by acknowledging that the main purpose of this center is not to commemorate the genocide of the Jews. As Housing Minister Baroness Scott disclosed earlier this month, its aim is to ensure that the story of what happened in the Holocaust “resonates with the public.”

And how will it do that? By denying the unique nature of the Jewish genocide. “The content will also address genocides in Cambodia, Rwanda, Bosnia and Darfur,” she said.

This drew a furious response from one of the leading opponents of the project, Baroness Deech, who said it would “demote the Shoah.”

Deech, who is Jewish and whose late father, historian Josef Fraenkel, fled the Nazis, said: “It would prompt generalities about hate and intolerance and would drain the presentation of the Shoah from its antisemitic origins dating back thousands of years.”

She went on: “They are going to put forward the message that if you see something bad going on, you must not be a bystander. If it’s just ‘don’t be a bystander,’ I don’t see how that helps people understand antisemitism and the plight of the Jews.”

Deech was backed by Gary Mond, chairman of the National Jewish Assembly, who said: “The main concern is that there must be no dilution to the principle that the Holocaust was totally unique and incomparable.”

But that message will be utterly diluted by this proposed memorial.

The government is being egged on by Jewish community leaders who refuse to get the point. Instead, they have bullied objectors to the project and vilified them as antisemites, despite the fact that a number of them are Jews.

These leaders are thus weaponizing antisemitism to drive through a project that will instrumentalize antisemitism, in order to deliver a message that will betray the memory of Jews murdered in the Shoah by diminishing their unique fate.

Universalizing the Holocaust has happened for two reasons. The non-Jewish world wants to share the protected moral status of being victims of the greatest crime in history by claiming other evils are just as bad. Diaspora Jews, desperate not to be viewed as different, are terrified of asserting Jewish uniqueness, even over this.

Meanwhile, a depraved antisemite struts the stage in Berlin.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Stanisław Lema – Solaris


Stanisław Lema – Solaris

Paweł Kozioł


Solaris”, pisane od czerwca 1959 do czerwca 1960, a po raz pierwszy opublikowane w roku 1961, to jeden z istotniejszych utworów w twórczości Stanisława Lema.

Po pierwsze należy do kanonu nie tylko polskiej, lecz i światowej fantastyki, będąc jednym z najbardziej rozpoznawalnych na świecie dzieł pisarza, nawet pomimo faktu, że przez długi czas – do 2011 roku, gdy Bill Johnston przetłumaczył powieść na nowo – dostępny był jedynie dostępny angielski dokonany nie z oryginału, a skróconej wersji francuskiej.

Po drugie, jest to bodaj pierwszy tekst, w którym poznawczy pesymizm Stanisława Lema dochodzi do głosu tak intensywnie. Można nawet mówić o fabule powoli kształtującej tego rodzaju stanowisko. Na początku główny bohater wykonuje skomplikowane obliczenia matematyczne po to, by udowodnić sobie, że otaczająca go rzeczywistość nie jest jedną wielką halucynacją, pod koniec – z lubością cytuje tezy podważające racjonalizm nauki.

Po trzecie wreszcie, jest to jedno z niewielu dzieł pisarza (można tu doliczyć jeszcze “Maskę” i ewentualnie “Powrót z gwiazd”), w których istotną rolę odgrywa pełnowymiarowa postać kobieca. Kwestia, czy w “Solaris” można o niej mówić jako o postaci ludzkiej, pozostaje jednak nie tylko otwarta, ale też zasadnicza dla filozoficznej wymowy powieści.

Historia opowiadana w książce przedstawia się następująco. Psycholog Kris Kelvin ląduje na stacji badawczej, zbudowanej na odległej planecie, po to, by poznać sposób funkcjonowania zalewającego ją niemal w całości oceanu, będącego w istocie jednym olbrzymim organizmem. Wcześniejsze teorie (Lem streszcza całą historię dyscypliny naukowej poświęconej badaniu tego fenomenu) nie chciały zresztą przyznać zjawisku tego statusu, nazywając ocean “formacją prebiologiczną”.

Dwaj naukowcy, których psycholog zastaje na placówce, znajdują się na krawędzi szaleństwa. Ciało trzeciego z nich, samobójcy i niegdysiejszego mentora głównego bohatera, spoczywa w chłodni. Wkrótce i Kelvin zaczyna podejrzewać sam siebie o zaburzenia psychiczne, kiedy materializuje się przed nim fantom tragicznie zmarłej żony, Harey. Pojawienie się owych “gości”, to jest zmaterializowanych psychologicznych projekcji, reprezentujących najboleśniejsze i najbardziej wstydliwe tajemnice osobowości naukowców, jest skutkiem działań solaryjskiego oceanu. Bohaterowie interpretują to jako przeprowadzany na nich eksperyment, stanowiący specyficzną odpowiedź na dokonywane przez nich samych badania. Pęknięcie między gwałtownością osobistych reakcji (zarówno Snaut, jak i Kelvin usiłowali pozbyć się swoich fantomów) a próbą zachowania naukowego obiektywizmu stanowi psychologiczny napęd początkowej części książki.

Przeprowadzone przez Krisa badania wykazują, że fantomy różnią się od człowieka na poziomie struktury molekularnej; zbudowane są nie z atomów, lecz z daleko mniejszych cząsteczek – neutrin. Ta wiedza otwiera teoretyczną możliwość trwałego zniszczenia fantomów, zaś opory Krisa, który z czasem zaczął traktować coraz bardziej ludzką Harey jak partnerkę, napędzają dalszy rozwój fabuły. Z drugiej strony Harey – obserwując samą siebie oraz słuchając nagranych na taśmy rozmów naukowców – osiąga wiedzę, że nie jest człowiekiem, a swoistym instrumentem badawczym oceanu. Świadomość, że czyni ją to fundamentalnie obcą Krisowi, skłania ją do próby popełnienia samobójstwa poprzez wypicie ciekłego tlenu. Okazuje się to jednak niemożliwe za sprawą jej nadludzkich zdolności regeneracyjnych.

Równolegle naukowcy pracują nad “projektem myśl” – próbą transmisji ludzkiego elektroencefalogramu (to jest zapisu procesów elektrycznych zachodzących w mózgu) bezpośrednio w oceaniczną plazmę za pomocą silnego promieniowania rentgenowskiego. Kelvin, choć z oporami, zgadza się zostać źródłem tej transmisji. Jego główna obawa jest taka, że skoro ocean potrafi wgłębić się w ludzką nieświadomość (co udowodnił, materializując fantomy), to mógłby zrealizować również jego podświadome pragnienie pozbycia się Harey, którą tymczasem Kelvin zaczął darzyć uczuciem. Po przeszło tygodniu nadawania komunikatu Kris doświadcza osobliwych snów, być może stanowiących niejasne odzwierciedlenie życia psychicznego samego oceanu, czy nawet próbę nawiązania kontaktu. Pojawiają się również inne fenomeny, które można by uznać za odpowiedź dawaną przez solaryjski ocean, lecz pozostają one oporne na interpretację.

Jednocześnie między Kelvinem a Harey pojawia się pewne napięcie. Potem dowiadujemy się, że otrzymała ona od naukowców nagrania mówiące co nieco o jej sytuacji. Odbywa ona również rozmowę ze Snautem. Którejś nocy Harey podaje Krisowi środek nasenny, a sama – z własnej woli – ulega anihilacji, dokonanej z pomocą skonstruowanego przez Sartoriusa urządzenia. Powieść kończy się zatem podwójnym fiaskiem: powtórzeniem nieszczęśliwego zakończenia miłości Kelvina z ziemskim pierwowzorem Harey oraz ujawnieniem niemożliwości rzeczywistego kontaktu pomiędzy ludźmi a solaryjskim oceanem.

Z czasem filozoficzne fabuły o niemożności porozumienia stały się czymś w rodzaju specjalności Lema (przychodzi tu na myśl zwłaszcza “Głos Pana”). “Solaris” jednak nie ma sobie równych pod względem wzbudzania emocjonalnego zaangażowania czytelnika. Jerzy Jarzębski, próbując wyjaśnić tajemnicę tej powieści, pisał:

“Solaris” zawdzięcza zapewne swoje powodzenie niezwykle udatnemu zespoleniu potraktowanej serio problematyki Kontaktu z pełną emocji, romantyczną akcją. Pozycja, jaką powieść zajmuje w historii gatunku, wynika jednak stąd głównie, że Lemowi udało się stworzyć nie tylko szczególnie oryginalną wizję partnera Kontaktu, ale też model literatury, w której dramat poznania Nieludzkiego wtopiony jest organicznie w strukturę fabuły.

Innymi słowy, chodzi tu o połączenie historii miłosnej (bądź wręcz powieści psychologicznej tego rodzaju co kilka najlepszych osiągnięć polskiej prozy dwudziestolecia międzywojennego) z powiastką filozoficzną. Synteza następuje przy tym w taki sposób, że na obydwu poziomach prezentowana jest symetryczna, pesymistyczna opowieść o niemożliwości nawiązania prawdziwego kontaktu. Relacje międzyludzkie i międzygatunkowe podlegają w istocie tej samej mechanice nieporozumienia.

Ponieważ wątek romansowy jest w “Solaris” tak istotny, wypadałoby z kolei powiedzieć parę słów o centralnej postaci kobiecej. Zachowanie Harey stanowi osobliwą, gorzką parodię wyobrażeń o szczęśliwej miłości. Dosłownie nie może ona żyć bez Kelvina – kiedy w trakcie pierwszego spotkania psycholog próbuje się oddalić od sobowtóra żony, wówczas ujawnia się nieludzka, czy też ponadludzka natura fantomu. Doskonała rekonstrukcja wiotkiej i delikatnej dziewczyny okazuje się zdolna do wyłamania metalowych drzwi oraz natychmiastowego zabliźnienia doznanych przy tym obrażeń. Harey zarazem stanowi chodzący symbol nieuchronnej niekompletności tego, co jeden człowiek wie o drugim. Postać ta jest bowiem odwzorowaniem tego, co na temat swojej zmarłej żony pamięta Kelvin, a błędy w rekonstrukcji są chwilami groteskowe. Z jednej strony Harey “pamięta” naukowców, których Kelvin spotkał dopiero po jej śmierci, z drugiej – jej wiedza o świecie, a zwłaszcza o bezpośrednio otaczającej ją rzeczywistości stacji kosmicznej, jest nader fragmentaryczna. Fizycznym znakiem wspomnianej niekompletności jest sukienka Harey, w której brakuje suwaka czy innego zapięcia, ponieważ Kelvin tego akurat szczegółu nie zapamiętał. Mroczną, cielesną aluzję, którą jedynie Kris rozumie, stanowi z kolei znajdująca się na ramieniu kobiety blizna po niegdysiejszym samobójczym zastrzyku.

Ważniejsze jest jednak to, jak w tej postaci stopniowo kiełkuje przekonanie o jej nieusuwalnej obcości względem kochanego przecież Krisa. Rozmowy, strzępki wspomnień (które w istocie są wspomnieniami Krisa), wreszcie obserwacja własnych procesów myślowych prowadzą Harey do smutnej samoświadomości. Przejmujący jest choćby moment, gdy zauważa ona, że tak naprawdę nie śpi ani nie śni: “To nie jest chyba prawdziwy sen. Może jestem chora. Leżę tak i myślę, i wiesz […] To jest jakieś takie… dookoła”. Można zaryzykować stwierdzenie, że właśnie zdolność Harey do dostrzeżenia, że różni się od ludzi, świadczy o tym, jak głęboko uwewnętrzniła ona swoje niepewne przecież człowieczeństwo.

Jest wreszcie “Solaris” pierwszą spośród gryzących Lemowskich satyr na naukę. Jej przedmiotem staje się solarystyka, badająca fenomeny generowane przez ocean, rozważająca możliwości kontaktu z nim oraz filozofująca na temat jego “życia” czy “inteligencji”. W istocie jedynym, co ta nauka ma do zaoferowania, są jednak nazwy, a wiedza o tym, iż “czasem wybucha symetriada tam, gdzie znajdował się lej po wessanym chyżu, ale nie jest to regułą”, w żaden sposób nie pomaga bohaterom w skonfrontowaniu się z obcym żywiołem. Stanisław Bereś pisał nawet o “pamfletowym tonie rekonstrukcji stanu badań planety”. Spoza niewiary w naukę, która z czasem uległa redukcji do konstruowania tytanicznego katalogu zjawisk zachodzących na powierzchni oceanu oraz do personalnych rozgrywek, przebija jednak daleko poważniejszy problem kondycji ludzkiej. Dumna, renesansowa dewiza, wedle której człowiek jest miarą wszechrzeczy, ustępuje sceptycyzmowi odnośnie przydatności takiego narzędzia pomiarowego. Jeden z bohaterów mówi:

Wyruszamy w kosmos, przygotowani na wszystko, to znaczy na samotność, męczeństwo i śmierć. Ze skromności nie wypowiadamy tego głośno, ale myślimy sobie czasem, że jesteśmy wspaniali. Tymczasem, tymczasem to nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic.

Innymi słowy, nie ma dla ludzkiej świadomości różnicy między zrozumieniem a zawłaszczeniem.

W ostatnim rozdziale, w rozmowie Kelvina i Snauta, pojawia się gnostycka idea ułomnego Boga, na próżno ewoluującego, by przekroczyć swoje ograniczenia. Według tej koncepcji myślący ocean mógłby być pierwociną takiego quasi-boskiego organizmu. I choć zostaje ona zneutralizowana jako jeszcze jedna z nietłumaczących niczego hipotez, to podobny wątek pojawi się nieco później w “Głosie Pana”. Natomiast domniemane kalectwo poznawcze oceanu zostaje nieco wcześniej określone – w trybie ryzykownej hipotezy – jako nieumiejętność rozpoznawania ludzi jako indywidualnych jednostek. Z drugiej strony, równie racjonalna jest opinia Wojciecha Kajtocha, dla którego hipoteza proponowana przez powieściowych badaczy nawet w świecie “Solaris” nie ma wartości naukowej, a jedynie psychologiczną, stanowiąc ostatnią linię obrony przed nieznanym. Coś, co bohaterowie sami określają jako “kiepski mistycyzm”, jest bowiem emocjonalnie łatwiejsze do przyjęcia niż konfrontacja z czymś absolutnie niezrozumiałym.

Lem wybrał osobliwy, choć skuteczny sposób na zwiększenie intensywności oddziaływania opisów zjawisk wykraczających poza ludzkie rozumienie. Powieściowa narracja jest bowiem maksymalnie tradycyjna, a ilość fantastycznych elementów pobocznych wobec opowiadanej historii została zredukowana do minimum. Symptomatyczna jest tu choćby umieszczona w przedakcji decyzja o odesłaniu wszystkich automatów do magazynu.

Fakt “przezroczystego” ujęcia wszelkich poznawczych i filozoficznych komplikacji szczególnie mocno podkreślał Edward Balcerzan. Również obecna w powieści problematyka nieprzystawalności języka do świata i niewystarczalności naukowych określeń jako narzędzi opisu staje się jednym z głównych tematów książki, nie zaś czynnikiem rozsądzającym narrację. W ten sposób “Solaris” korzysta niejako z języków artystycznych dwóch epok: dziewiętnastego i dwudziestego wieku, to jest z osiągnięć powieści realistycznej oraz awangardy. Ryzyko poznawcze okazuje się dla Lema ważniejsze od ryzyka stylistycznego, jakie podejmował choćby inny klasyk gatunku, Brian W. Aldiss (“Barefoot in the head”).

Wobec takiej spójności dzieła dość zaskakująco brzmią następujące słowa autora:

Kiedy wprowadziłem Kelvina na stację solaryjską i kazałem mu zobaczyć przestraszonego i pijanego Snauta, sam jeszcze nie wiedziałem, co go przerażało, nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego Snaut zląkł się zwyczajnego przybysza. W tym momencie nie wiedziałem, ale wkrótce się miałem dowiedzieć, bo przecież pisałem dalej.

Osobliwy komentarz do omawianej powieści pojawia się w książce “Lemie! po co umarłeś?” Roberta Stillera. Wytyka on Lemowi sporo nieprawdopodobieństw psychologicznych, jak choćby ciągłe rozdygotanie Kelvina, bynajmniej nie predysponujące go do pracy na stacji kosmicznej. Jest on opisywany jako bohater “którego całe życie wew-izew-nętrzne ogranicza się do tego, że najpierw się naburmusza wobec żywych kopii swej nieżywej kochanki, tak dalece, że jedną z nich okrutnie a bezmyślnie wyrzuca na zgubę w kosmos, a potem jednak rozczula się i z drugą kopią zaczyna sypiać, te zaś kilka odruchów mu wystarczy, aby poczuł się z nią tragicznie, lecz potężnie związany uczuciowo”. Potem Stiller robi coś, co przywodzi na myśl fikcyjne recenzje z “Doskonałej próżni” Lema (samemu zresztą się do tego wzorca przyznając): opowiada alternatywne, po trosze parodystyczne “Solaris”, w którym różnorakie relacje uczuciowe między ludźmi a osobowościami wytworzonymi przez ocean rozpisane zostałyby na znacznie więcej postaci. Ta nieistniejąca wersja książki, usytuowana w pół drogi między psychologizmem a telenowelą, pozwala prawdopodobnie na interesującą obserwację odnośnie pisarstwa samego Lema. Otóż rzeczywiste “Solaris” jawi się w tym porównaniu jako książka uproszczona w tym samym sensie, w jakim uproszczona jest przypowieść.

“Solaris” ma już bogatą tradycję realizacji filmowych i teatralnych, a nawet baletowych. Angielski teatr tańca podjął taką próbę w roku 1987 (reżyseria: David Glass, scenariusz: Tony Haas). Borisow w swoim artykule (patrz bibliografia) prezentuje ponadto dość osobliwe streszczenie libretta wersji wystawianej w 1990 przez Państwowy Teatr Opery i Baletu w Dniepropietrowsku.

Pierwsza próba ekranizacji powieści – dwuczęściowy film zrealizowany dla telewizji radzieckiej przez Borisa Nirenburga w roku 1968 – została zapomniana. Cztery lata później “Solaris” wziął na warsztat Andriej Tarkowski. Często powtarzana jest historia o głośnej i zasadniczej kłótni autora z reżyserem, jaka miała miejsce w Moskwie na planie filmowym. Lemowi brakowało w filmie plastycznej wizji planety, przeszkadzała mu też rezygnacja z przedstawienia większości artykułowanych przez powieść dylematów naukowych. Pisarz miał również zasadnicze zastrzeżenia odnośnie rozbudowanej ziemskiej sekwencji filmu, poprzedzającej przylot Kelvina na stację. W książce “Tako rzecze… Lem” pojawia się następujące podsumowanie całego konfliktu:

Tego reżysera nie można zreformować, a przede wszystkim niczego nie da mu się wytłumaczyć, bo i tak wszystko przerobi na “swoje”.

Rzeczywiście pod ręką Tarkowskiego “Solaris” zmieniło się w przemyślany wizualnie, choć zrealizowany skromnymi środkami, kameralny dramat psychologiczny. Rozwija się on dość powoli – pełna wersja filmu trwa niemal 3 godziny, z czego 70 minut obejmuje czas przed pojawieniem się fantomu zmarłej żony Kelvina. Rekwizytorium fantastyczne jawi się jako dość umowne – bohaterowie chodzą po stacji kosmicznej w podniszczonych i całkiem zwyczajnych ubraniach, na którym to tle elegancja Harey zyskuje znamiona niepokojącej obcości; zwłaszcza Snaut zostaje przedstawiony jako smutny i po trosze groteskowy pijak. Wyostrzone zostały wszystkie akcenty uczuciowe – przy czym Tarkowski dodał wątek wzajemnej niechęci Sartoriusa i fantomu Harey. Doskonale pasuje on zresztą do profilu psychologicznego naukowca, który i w powieści był skłonny traktować “gości” raczej jako zjawiska fizyczne, niż byty obdarzone psychiką.

W filmie Tarkowskiego bardzo przemyślane są dialogi – przykładowo, słowa “kontakt” używa się, gdy mowa o porozumieniu z oceanem, ale Sartorius mówi też o “kontakcie emocjonalnym” między Krisem a jego “gościem”, podkreślając w ten sposób obcość fantomu. Świetna jest również rozmowa, w której Kelvin wyjawia Harey los jej pierwowzoru, na przemian mówiąc “ty” i “ona”.

Niezależnym od powieściowego oryginału przejawem inwencji reżysera jest końcowa scena filmu. Bezpośrednio po rozmowie mającej za temat powrót na Ziemię Kris zostaje pokazany w pobliżu domu swojego ojca. Patrząc na niego przez okno, przekonuje się, że wewnątrz domu pada deszcz. Ten nierealistyczny element stanowi dowód, iż cała scena stanowi kolejną projekcję wytworzoną przez ocean.

Obecnie film Tarkowskiego jest uważany za dzieło sztuki. Opinia widzów nie była natomiast tak łaskawa dla wersji Stevena Soderbergha (2002), niepotrzebnie wprowadzającej dodatkowe wątki sensacyjne. Stanowią je replika Snauta zabijająca pierwowzór oraz ocean utrudniający naukowcom ucieczkę ze stacji. Zasadniczy punkt ciężkości przeniesiony jednak został na relację między Krisem a Harey.

Wypadałoby wreszcie powiedzieć o polskiej inscenizacji powieści Lema. W październiku 2009 w warszawskim Teatrze Rozmaitości miała miejsce premiera spektaklu “Solaris. Raport” wyreżyserowanego przez Natalię Korczakowską. W charakterze ciekawostki można dodać, że podczas przygotowania przedstawienia konsultacji udzielał Jacek Dukaj.


Bibliografia:

    • Edward Balcerzan, “Seeking Only Man: Language and Ethics in Solaris, “Science Fiction Studies” # 6 = Volume 2, Part 2 = July 1975.
    • Władimir Borisow, “Czas okrutnych cudów”, z rosyjskiego przetłumaczył Wojciech Kajtoch, http://acta-lemiana.prv.pl/
    • Wojciech Kajtoch, “Wstęp do ‘Solaris’ “, “Życie Literackie” 48/1983 (rozszerzona wersja w języku angielskim dostępna pod adresem: http://acta-lemiana.prv.pl/).
    • Robert Stiller, “Lemie! po co umarłeś?” vis-à-vis Etiuda, Kraków 2006.

Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Dershowitz: Amanpour Equating Terrorists and Victims Is ‘Beneath Contempt’

Dershowitz: Amanpour Equating Terrorists and Victims Is ‘Beneath Contempt’

David Swindle


Harvard University law professor Alan Dershowitz. Photo: REUTERS/Andrew Innerarity.

Christiane Amanpour, CNN chief international anchor, apologized live on air on May 22 to Rabbi Leo Dee, whose wife, Lucy Dee, and two of his daughters—Maia, 20, and Rina, 15—were shot and killed in early April after terrorists shot at them while driving through the Jordan Valley.

Last week, Amanpour referred to the incident as a “shootout” rather than a targeted “shooting.” The news anchor said she “misspoke” and conveyed her apology to Dee.

Dee has said that he is considering suing CNN for $1.3 billion. Alan Dershowitz, attorney and emeritus professor at Harvard Law School, confirmed to JNS that he has been retained to represent Dee on a pro bono basis.

Dershowitz told JNS that Dee called and asked him to look into a potential lawsuit. “I think what Christiane Amanpour did was beneath contempt. I also don’t think it was a slip or an accident,” Dershowitz said. “I think it’s part of a long pattern of equating terrorists and their victims morally.”

The attorney added that he and the rabbi are “exploring various options.” He also answered several questions from JNS.

Responses have been lightly edited for style.

Q: You’re still considering a lawsuit, even though she’s apologized?

A: Oh, yes. The apology doesn’t negate the lawsuit. The apology was a very grudging apology. Basically, she first tried to apologize privately, but when he wouldn’t accept the apology privately, she was essentially forced to make this grudging apology on the air.

That may have some impact on damages, but it certainly doesn’t have any legal impact. What she said was defamatory. The rabbi and his family are not public figures. So there’s no malice requirement. The only requirement is that she said something that was false. And it was false. That’s defamation.

It also caused enormous emotional harm. There are various questions that arise: Where to bring a lawsuit? Who is the plaintiff in the lawsuit? What is the precise nature of the legal claim? Those are all issues that are being explored.

Q: Do you think there is a good chance of CNN paying for this?

A: I would hope there’s a good chance to hold CNN accountable. The one thing that I would look forward to is an opportunity to cross-examine Christiane Amanpour about her long history of making mistakes only in one direction.

I’ve issued a challenge to her. I challenge her to point me to one mistake she’s ever made about the Middle East which favors Israel.

You’d think if there were a bunch of mistakes, one of them would favor Israel. But all of her mistakes, as far as I can tell, all the ones I’ve heard always go the other way.

Q: Is a lawsuit what it’s going to take to persuade her?

A: I don’t know. Let’s see. CNN has said they’re going to be changing their policies.

I’m also involved in a lawsuit with CNN about my speech in the Senate. I know CAMERA has been doing a lot of research on CNN, and I’ve seen some of it. It’s devastating. It’s so biased, and this was one of the worst. It fits a pattern. It’s not isolated.

Q: What are some of the other things that CNN has done that fit this pattern?

A: The way they reported on the shooting of that journalist (the late Shireen Abu Akleh, of Al Jazeera). Just generally the way they’ve reported, it’s always an “exchange of fire.” That’s a pattern.

When rockets are fired from Gaza, CNN portrays it as: “It’s a back and forth.” Even if the rockets were fired (at Israel) without any provocation from Israel. When we do the research for cross-examination, we’ll come up with every single instance of that kind of reporting. But at the moment, there’s enough for me to say we ought to be looking into this and looking hard.

Q: Do you think there is a different climate here after the big Fox News settlement?

A: Yes. I think it is changing. I think the Supreme Court is giving a good, hard look at some of its precedents. I think the widespread distrust of the media and the bias of the media has permeated common views of ordinary people.

I think it’s a good time. And we’ll have to make the case. There are lots of places where this can be brought. It can be brought in Israel. It can be brought in England. It can be brought in the United States. It can be brought in almost any place.

CNN is worldwide, and she’s an international correspondent. So what she said was seen all over the world.

Q: What do you think CNN or Amanpour should have done differently following the statement in order to avoid a lawsuit?

A: They should have come out with a profuse apology and talked about how they’re going to look into how this happened. And why CNN didn’t immediately catch it, and why it took a threat of a lawsuit to generate an apology.

They could have done a lot more.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


German Authorities Must Prosecute Roger Waters For Holocaust Distortion At Berlin Concert

German Authorities Must Prosecute Roger Waters For Holocaust Distortion At Berlin Concert

Simon Wiesenthal Center


The Simon Wiesenthal Center is calling on German authorities to prosecute Pink Floyd front man and anti-Israel zealot Roger Waters who embraced Holocaust distortion during a recent concert at the Mercedes Benz Stadium.

During the show, the names Anne Frank and Shireen Abu Akleh were projected side by side, drawing an equivalence between the teenage Holocaust victim and the Palestinian journalist who was accidentally shot dead while covering Israel’s operation in the West Bank last year. Waters also dressed in the style of an SS soldier with an armband and firing a dummy rifle during the concert.

“Shame on Frankfurt authorities and Mercedes Benz arena in Berlin for providing anti-Semite Roger Waters this venue for his concert. Jewish community’s concerns be damned… So will Germany prosecute Waters for Holocaust distortion or will promoters rush to book the anti-Semite for more lurid 3-D anti-Israel hate fests masquerading as concerts?,” demanded Rabbi Abraham Cooper, Associate Dean and Director of Global Social Action.

There are few performers whose anti-Israel vitriol can match that of Waters. Despite his protests to the contrary, Waters has, for years, crossed the line between anti-Zionism and anti-Semitism [Waters has been included in SWC’s 2013 Top 10 anti-Semitic Events as well as in 2018].

For further information, please email Michele Alkin, Director of Global Communications at malkin@wiesenthal.com or Shawn Rodgers at srodgers@wiesenthal.com, join the Center on Facebook, or follow @simonwiesenthal for news updates sent directly to your Twitter feed.

The Simon Wiesenthal Center is one of the largest international Jewish human rights organizations in the United States. It is an NGO at international agencies including the United Nations, UNESCO, the OSCE, the OAS, the Council of Europe and the Latin American Parliament (Parlatino).


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com