Korespondencja Tadeusza Różewicza

Tadeusz Różewicz, 2003, fot. Krzysztof Wojciechowski / Forum


Korespondencja Tadeusza Różewicza

Stanisław Obirek


Stanisław Obirek / Foto: Tomasz Leśniowski 

Dziesięć lat temu 24 kwietnia 2014 roku odszedł Tadeusz Różewicz. Dziesiąta różnica jego śmierci to dobra okazja by wrócić do jego korespondencji, która stopniowo jest udostępniana miłośnikom jego poezji. Jest jej dopełnieniem i jednocześnie komentarzem. Rocznicowo pozwalam sobie na krótką relację z tej lektury. Niektóre tomy cytuję, inne tylko wzmiankuję, ale zapewniam, że listy Różewicza to zupełnie osobny rozdział w historii najnowszej literatury polskiej. Warto go bliżej poznać, choćby po to, by nie do końca ufać jego interpretatorom, którzy w większości wypadków nie poznali się na jego wielkości. Czytając listy poznajemy przede wszystkim niezwykle wrażliwego człowieka i humanistę, dla którego słowo było nazywaniem rzeczy takimi jakim są. Bez upiększeń, ale też bez złudzeń.

Lektura kolejno wydawanych tomów korespondencji Tadeusza Różewicza z przyjaciółmi, to najważniejsze książki jakie przeczytałem w ostatnich latach. Stanowią wnikliwy wgląd w najgłębsze pokłady powojennej kultury polskiej i zwierciadło jej mielizn. Są też swoistym zapisem moralnej wrażliwości bodajże najwybitniejszego poety polskiego i to nie tylko XX wieku. Jako pierwszy ukazał się w 2019 roku tom „Korespondencji” z Tadeusza Różewicza z Henrykiem Voglerem[1]. Dokładniej rzecz ujmując to korespondencja również żon obu artystów Wiesławy i Romy w opracowaniu Anny Romaniuk. Osiem lat później pojawił się znaczniej obszerniejszy tom listów i pocztówek jakie Tadeusz Różewicz wraz z żoną wysyłał do Jerzego i Zofii Nowosielskich, które mają również charakter świadectwa epoki. Poniżej przywołam fragmenty tej korespondencji. Uważna ich lektura[2] przywodziła mi na myśl wielokrotnie fragment z Listu siódmego Platona, w którym filozof powiada: „Żaden rozumny człowiek nie poważy się nigdy zamknąć w niej [mowie] tego, co pojął umysłem, i skazać do tego jeszcze stężenie, któremu ulega cokolwiek się utrwala w znakach pisanego słowa”. A działo się to z prostego powodu. Ile razy zaczynali (dotyczy to zarówno Tadeusza Różewicza jak i Jerzego Nowosielskiego) pisać o czymś ważnym i istotnym, to zaraz przychodziła, jak mantra, fraza – „ale to nie temat na list”, „jak się zobaczymy, o wszystkim opowiem”. Skazani jesteśmy na domysły jak te domówienia i uzupełnienia listów wyglądały w bezpośrednich spotkaniach. Tak się składa, że kilka razy w życiu spotkałem zarówno Jerzego Nowosielskiego jak i Tadeusza Różewicza. Wydaje mi się, że ich bezpośrednie rozmowy wyglądały podobnie – sprawy najważniejsze pozostały niewypowiedziane. A może tak jest w życiu każdego z nas? Nie potrafię o Korespondencji pisać inaczej, jak tylko przywołując właśnie te napomknienia o potrzebie spotkania i rozmówienia się. Zaznaczę przy tym datę i miejsce listu czy kartki. Da to przynajmniej wrażenie przemieszczania się w czasie i przestrzeni wraz z nadawcą i adresatem. Choć przecież nie do końca, bo w kartkach wysyłanych z podróży wspomnianych napomknień o potrzebie rozmówienia się brak. Przy czym dla uniknięcia nużących powtórzeń będę się posługiwał inicjałami TR i JN (oraz WTR jeśli do listu dopisywała się żona Różewicza Wiesława lub ZJN, jeśli list pisała żona Nowosielskiego Zofia). Jak się przekonamy listów sygnowanych przez TR będzie znacznie więcej, i to TR będzie się niepokoił brakiem odpowiedzi i nalegał na reakcję. Ale nie zawsze, a w latach późniejszych te role jakby się odwracają. Przejdźmy więc do napomknień.

Wymowny jest tu zwłaszcza list Różewicza pisany wiosną 1964 roku z Gliwic, w którym aż trzykrotnie wspomina o potrzebie bezpośredniego spotkania. Najpierw pisze: „chciałbym z tobą bardzo o tym porozmawiać (obszernie)”. By za chwilę dodać: „Koniecznie musimy zrobić jakieś ‘seminarium’ i omówić te sprawy, które nas trapią. W zakończeniu tego samego listu dodaje: „nasze sprawy są w zawieszeniu i możemy je omówić przy najbliższym spotkaniu”. Trzy lata później, 17 maja 1967 r. z Gliwic, TR donosi: „O sobie nie piszę, bo to temat nieciekawy (nie do listu… może)”. A w kartce pisanej z wakacji w Skopje 22 sierpnia dodaje: „jak się zobaczymy, to ‘wszystko’ opowiem”. Nie sądzę, by to wzgląd na cenzurę decydował o tym „odkładaniu wszystkiego” do „spotkania w cztery oczy”. Decydujące było przekonanie o niemożności przekazania na kartce papieru tego, co skrywa serce.

5 lutego z Gliwic 1968 przesyła Nowosielskim niedokończoną sztukę – „Przesyłam Wam, bo chciałbym z Wami o tym porozmawiać jak będę w Krakowie”. Trzy dni później dosyła „zakończenie”, by pod koniec miesiąca „porozmawiać o całości”. Z kolei 8 sierpnia z Wysowej pisze do Różewicza JN, żałując – „szkoda, że Cię tu nie ma”. To nie jest tylko zdawkowa formuła – brak przyjaciela nawet w uroczym uzdrowisku jest dojmujący. W październiku, już z Wrocławia, pisząc o trudnościach związanych z pisaniem wiersza TR dodaje: ”Muszę kiedyś dłużej pomówić z Tobą o wierszach, o tym jak Ty sobie teraz wyobrażasz wiersz, który może przeczytać dorosły człowiek”. 29 kwietnia 1969 TR pisze z Wrocławia do JN, zapowiadając wizytę w maju, kiedy to „pomówimy o wszystkim”, kończy list w sposób następujący: „Kończę Jurku, choć chciałbym Ci jeszcze dużo dopisać, ale porozmawiamy”. W sierpniu z Wrocławia TR wysłał aż trzy listy (8, 13-14, 26), a w kartce wysłanej 28 dodaje: „Jerzy, mój Drogi, brak mi już bardzo rozmowy z Tobą”. Przejmująca jest ta potrzeba kontaktu z przyjaciółmi.

Przesyłając życzenia wielkanocne 6 kwietnia 1971 TR zwraca się do przyjaciela: „Mam nadzieję, Jurku, że będę mógł z Tobą porozmawiać – co mi jest do życia czasem konieczne”. Poeta dodaje, jedną z częściej powtarzanych próśb: „W związku z tym polecam Ci wstrzymać się od napojów podniecających aż do końca kwietnia”. 18 marca 1973 roku (to drugi z trzech wysłanych w tym miesiącu listów do JN), po dość krytycznych uwagach na temat filmu Wesele Wajdy, a właściwie zarzucając przyjacielowi, że dał się wciągnąć „w ogólnonarodowe ględzenie” „dalszy ciąg obiecuje sobie przy osobistym spotkaniu”.

Jeden z nielicznych, naprawdę długich listów JN napisał 22 listopada 1974 z Krakowa. To mógł być list kończący przyjaźń. Malarz zrywa umowę z Wydawnictwem Literackim na wykonanie obwoluty do Białego małżeństwa. Lektura tekstu sztuki okazała się, jak JN się wyraża – „katastrofą” – obszernie wyjaśnia Różewiczowi powody dla których, nie mógł dotrzymać umowy. List kończy pojednawczo: „Może uda nam się dobrze i ważnie porozmawiać”. TR odpowiada 28 listopada, a więc zapewne zaraz po otrzymaniu listu: „Jurku, jak będziemy u Was, to porozmawiamy”. I dodaje: „Jurku, teraz nie będę (w liście) poruszał tych problemów dot. Białego małżeństwa, jak się spotkamy, to będziemy mieli czas porozmawiać”. To musiała być niezwykle ciekawa rozmowa! Czy kiedyś dowiemy się o czym przyjaciele rozmawiali? Jesteśmy skazani na domysły. Następne lata korespondencji dobitnie świadczą o tym, że różnica zdań nie przeszkodziła przyjaźni.

W 1976 TR dwukrotnie wyraża potrzebę dłuższej rozmowy. 3 września z Wrocławia wysyła kartkę do ZJN, jakby się usprawiedliwiając „wprawdzie Was widziałem, ale mi mało” i dodaje: „Jak przyjadę następnym razem, to będę siedział u Was tydzień – i będziemy gadać od rana do nocy”. A 8 grudnia już tylko do JN dzieli się potrzebą dłuższej rozmowy na temat stosunku do uprawianej przez obu sztuki: „Napisałem 1 dłuższy wiersz (może o śmierci Pier Paola Passoliniego), ale ciągle jeszcze wstydzę się pisać ‘wiersze’ … czy ty czasem wstydzisz się, ze malujesz ‘obrazy’? Musimy o tym pogadać”. No właśnie, jak to jest? Czy poeci się czasem wstydzą swoich wierszy, a malarze obrazów?

W liście pisanym 4 kwietnia 1977 z Wrocławia do ZJN intrygujący dopisek, już po podpisaniu listu przez Tadeusza (i Wiesławę), a więc jakby od niechcenia dodany: „Jurku, czas przepływa coraz szybciej i ja ciągle o tym myślę, że nie doprowadziliśmy naszych rozmów (nie do końca, ale do połowy). Czasem myślę, żebyśmy gdzieś razem pojechali na 3-4 dni (na takie ‘rekolekcje’), pamiętasz, kiedyś byliśmy w Lanckoronie – wprawdzie Ty uciekłeś na drugi albo trzeci dzień (z nudów?). Wydaje mi się, że nie powiedzieliśmy sobie rzeczy najważniejszych. Ciągle wierzę, że inny człowiek może pomóc (może to jest wiara słabeuszów) – wzajemnie ślepy kulawemu)”. Poeta ma 56 lat, malarz 53. Czy udało im się porozmawiać o tym, co najważniejsze? Chyba nie, bo w roku następnym TR dwukrotnie nawiązuje do tej konieczności porozmawiania. 30 lipca wysyła kartkę z Wrocławia z naglącą prośbą: „Drogi Jurku, chciałbym już zaraz teraz z Tobą porozmawiać – potrzeba ‘duszy’ (…). Nie wiem jak Ty, ale ja czasem odczuwam b. dotkliwie brak przyjaciół”. W liście wysłanym z Wrocławia 21 grudnia ta potrzeba jest jeszcze wyraźniej ukonkretniona: „Mało mi kartek świątecznych, dziś od rana potrzebna mi jest rozmowa z Tobą, twoja żywa obecność. A jest to, jak zwykle u mnie, potrzeba fizyczna, zmysłowa – a nie duchowa, mistyczna… człowiek jest mi potrzebny do życia z duszą, ciałem, myślami, a nawet łupieżem na kołnierzu… zaraz, tak jak kawałek chleba i szklanka herbaty”.

Lata osiemdziesiąte stają się bardziej lakoniczne. 27 sierpnia TR wysyła kartkę do ZJN z Warszawy w przededniu wyjazdu do Grecji. Upewnia się tylko, że niebawem się spotkają: „Zobaczymy się w październiku, prawda? A tak by się chciało pogadać! Spróbuję jeszcze zadzwonić”. W kartce z 10 grudnia 1980 jest mowa o niewysłanym liście, który wylądował w papierach, a powód niewysłania może być wyjawiony tylko w osobistym spotkaniu: „pewnie się uśmiejecie ze mnie i z mojego ‘rozdarcia’… ale to będę Wam mógł tylko opowiedzieć osobiście, jak będę u Was”. W kartce wysłanej 19 października 1981 z Wrocławia TR pisze do JN: „Brak mi – dłuższej rozmowy z Tobą”, napomyka o trudnościach „warsztatowych”, ale i ich wyjaśnienie „muszę odłożyć do osobistego spotkania z Tobą”. Jednak nim do niego dojdzie TR, świadom trudności jakie w pisaniu listów ma JN, prosi o „napisanie jak żyjesz”. Tym razem prośba nie pozostała bez echa, 8 listopada z Krakowa JN kreśli bodajże najdłuższy list do TR. To zupełnie niezwykły dokument (s. 297-300) samoświadomości malarskiej Nowosielskiego i bezradności wobec manipulowania (zwłaszcza w kościołach) jego sztuką. List kończy „niecierpliwe oczekiwanie aż się odezwiesz”. Wysłana przez TR 8 czerwca 1982 z dworca w Częstochowie kartka, to zapis podróży do krainy dzieciństwa, ale i o tym lepiej porozmawiać: „powrót do krainy wakacji sprzed 50 lat – w Dolinę Warty. Dało mi to dużo do myślenia. Jak będę u Was to (trochę) opowiem”. Zastanawiające to „trochę”, czyżby i rozmowa nie dawała gwarancji powiedzenia wszystkiego?

Pozostały jeszcze dwie wzmianki o potrzebie rozmowy w korespondencji z 1995 i 1998, co ciekawe to kartki i listy wysyłane przez JN lub JZN. Najpierw spod Krynicy 18 wrześnie 1995 wysyła kartkę JN do WTR i w zakończeniu pisze: „Bardzo chciałbym Ciebie zobaczyć. Mam wiele więcej do powiedzenia, niż ta karteczka może zamieścić”. 25 października ZJN kończą list połączony z życzeniami imieninowymi: „W pierwszej połowie listopada siedzimy w domu – jak masz ochotę, przyjedź, bo jest o czym pomówić”. W 1998 roku w liście JN wyraża najpierw ochotę „napisania dłuższego listu”, a kończy w nastroju minorowym: „Pora już będzie umierać, ale przedtem chciałbym 1-2 rozmówki z Tobą odbyć”. I w ostatnim liście z 16 czerwca JN dziękując za przesłanie książki zawsze fragment. Recykling skarży się, że nie jest w stanie jej solidnie przeczytać, no i że: „Trzeba by pogadać”. Bo przecież rozmowa jest o wiele istotniejsza… Dlatego najbardziej ciekawi mnie rozmowa, w której obszerniej Tadeusz Różewicz z Jerzym Nowosielskim rozmawiali o sprawach, o których Korespondencja zaledwie napomyka. Wiem, że ta ciekawość nie będzie nigdy zaspokojona, ale to wcale nie zmniejsza potrzeby. Wprost przeciwnie – ją wzmaga.

Opublikowany dziesięć lat później tom korespondencji z Ryszardem Przybylskim ma zupełnie inny charakter, bardziej „polonistyczny”. Przybylski jest przede wszystkim krytykiem literackim i literaturoznawcą, który chce dogłębnie zrozumieć tekst. Właśnie dlatego zwraca się do Poety z prośbą o wyjaśnienie nie do końca jasnych znaczeń. Jednak dość szybko tonacja korespondencji się zmienia i staje się przede wszystkim zapisem przyjaźni i potrzeby głębokiego zrozumienia już nie tylko tekstu, lecz także życia w ogóle. Z opasłego tomu Listy i rozmowy 1965‒2014 wybieram tylko kilka fragmentów, w których właśnie ten wymiar ich relacji jest obecny[3]. „Dziękuję Panu za to, co Pan do mnie w tych listach napisał – i proszę nie wspominajmy już więcej osoby T. Różewicza”. Jak się wydaje, te słowa prośby wyznaczyły istotną granicę w ich wzajemnych kontaktach.

Nie oznacza to oczywiście, że w miarę pogłębiania się znajomości i rozwijania się prawdziwej przyjaźni nie pojawią się inne zwierzenia, a nawet wyznania, jak chociażby to z 15 stycznia 1989 roku: „A ja chciałem przywrócić ludziom – zimnym i martwym – trochę ciepła, spustoszyłem się przy tej pracy i wyziębiłem sam do dna – i to było wszystko… próbowałem się uśmiechnąć do ludzi, do świata po roku (1939) – (1945)… i jeszcze później, 68, 80… I jak ja mogę pisać dalej. A przecież się nie myliłem. Jestem uparty”.

Następnie padają ważkie słowa o Bogu i diable, o Jezusie jako Bogu-Człowieku. Cały ten wywód Różewicz kończy pytaniem: „Jestem straszenie smutny, a jeszcze próbuję się uśmiechać, na samym dnie, więc może jeszcze nie wszystko stracone, jak myślisz?”. Od lat 90. pojawia się coraz więcej w twórczości Tadeusza Różewicza pytań metafizycznych, a nawet pytań o miejsce wiary w życiu. Pod koniec 1995 roku, przesyłając przyjacielowi życzenia noworoczne, Różewicz załącza taką oto refleksję o sobie: „ale ja nie wadzę się ani nie kłócę z Bogiem, nie jestem też ateistą… nie mogę wadzić się z pustką, ale próbowałem przez całe życie… odzyskiwać Boga… ale to księga… a ja księgi nigdy nie napiszę”. To właśnie w tych latach miałem okazję poznać Poetę.

No i ostatni i najbardziej obszerny z tomów korespondencji Tadeusza Różewicza jaki ukazał się w opracowaniu Krystyny Czerni ujrzał światło dzienne w 2023 roku zawiera 400 listów i kartek z lat 1946-2011[4]. Wydawczyni tak określa ten tom: „Korespondencja z Porębskim to świadectwo prawdziwej przyjaźni intelektualnej: dyskusje o teorii sztuki, naukowych nowinkach, artystyczne prognozy. Obaj umawiają się regularnie na ‘seminaria’ czy – jak to nazywa poeta – prywatne ‘sympozjony’. Trwająca przez 65 lat korespondencja jest kapitalnym zapisem naszej współczesności – kroniką życia kulturalnego drugiej połowy XX wieku, nie tylko w Polsce.”

I już na zakończenie chciałbym przywołać komentarz Krystyny Czerni już nie tylko do opracowanych przez nią trzech tomów korespondencji (z Nowosielskimi, Przybylskim i Porębskimi), ale również do łączących tych czterech przyjaciół więzów przyjaźni: „Jako asystentka profesora Porębskiego i biograf Jerzego Nowosielskiego, mogłam obserwować relacje tej czwórki przyjaciół z bliska. Krążąc między nimi, jeżdżąc jako posłaniec, przekazując wzajemne pozdrowienia, niekiedy jakieś książki, papiery – czułam się wyróżniona, niezasłużenie dopuszczona do konfidencji. Patrzyłam na ich przyjaźń z zachwytem, podziwem i wzruszeniem. Czterech gigantów pióra i myśli, lecz równocześnie ludzi kruchych, wątpiących i poranionych. Ich wspólna, długa droga przez życie, twórcze upadki i wzloty, wzajemna ciekawość i przywiązanie, lojalność i bezwarunkowe wsparcie w troskach, cierpieniu i chorobie. Prawdziwy cud przyjaźni, która urosła do jednej z najwyższych wartości w życiu, mającej wymiar – jak miłość małżeńska – sakramentalny. Wierność na dobre i na złe, wzajemne prowadzenie się do zbawienia”[5]. Pozostaje oczekiwanie na dalsze tomu listów (w opracowaniu korespondencja w malarzem Jerzym Tchórzewskim) i smakowanie tego co już jest do naszej dyspozycji.

  1. Korespondencja. Wiesława i Tadeusz Różewiczowie, Romana i Henryk Voglerowie, zebrała, z rękopisów odczytała i przypisami opatrzyła Anna Romaniuk, Wrocław, Wydawnictwo Warstwy 2019.
  2. Tadeusz Różewicz, Zofia i Jerzy Nowosielscy, Korespondencja, wstęp i opracowanie Krystyna Czerni, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009. 
  3. Ryszard Przybylski, Tadeusz Różewicz, Listy i rozmowy 1965‒2014, wyd. Krystyna Czerni, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2019.
  4. Pisanie jest tylko dodatkiem. Korespondencja 1946–2011. Wiesława i Tadeusz Różewiczowie, Anna i Mieczysław Porębscy, wyd. Krystyna Czerni, Wrocław, Wydawnictwo Warstwy 2023.
  5. Krystyna Czerni, Tadeusz Różewicz w drodze do Emaus, Teologia Polityczna, 4.10.2021 (w: https://teologiapolityczna.pl/krystyna-czerni-tadeusz-rozewicz-w-drodze-do-emaus-1 dostęp 2304.2024)

Stanisław Obirek – (ur. 21 sierpnia 1956 w Tomaszowie Lubelskim) – teolog,
historyk, antropolog kultury, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, były jezuita.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


The Last Lebanon War

The Last Lebanon War


AMIAD COHEN


To achieve victory, Israel must force territorial losses on its enemies.

Israeli soldiers take positions near the Israeli military base of Har Dov on Mount Hermon, a strategic and fortified outpost at the crossroads between Israel, Lebanon, and Syria, on Oct. 10, 2023 / JALAA MAREY/AFP VIA GETTY IMAGES

When war erupted on Oct. 7, I was called up for reserve duty in Har Dov, in northern Israel, where I served as a tactical officer stationed on the Lebanese border. It was a stark contrast to my usual work at Herut, the Center for Israeli Liberty, but it provided me with a broader perspective and deeper strategic insight. Engaging with tactical considerations inevitably prompts deeper reflection on strategic imperatives. From this experience, it became evident to me that while Israel pursues tactical objectives, it often lacks strategic foresight.

I’m not alone in harboring this sense of missed opportunity. My fellow reservists feel the same, as they’ve made clear in countless conversations. At the end of the day, we did not provide security to the residents of Israel’s northern communities. Hezbollah militants continue to operate with impunity, firing at will despite sustaining losses. It’s undeniable that we fell short of our mission.

I don’t make this statement lightly. Reserve duty demands significant sacrifice. Those of us who serve put our lives, families, and businesses on hold for months at a time. Returning home feeling like we’ve failed is deeply disheartening. Yet we cannot but recognize that while we’ve done our utmost to protect Israel’s north—no small feat amid simultaneous fighting in the south—we missed a rare opportunity for meaningful change. We also anticipate being called back to duty soon to finish the job.

The Litani must serve as Israel’s new border in the north. Hezbollah will only be deterred when it has suffered the loss of territory with little hope of reclaiming it.

Finishing the job in Lebanon, though, will be impossible as long as we refuse to be clear-eyed about the day after. I focus on Lebanon in this article, since Gaza seems to have reached a point of no return; Hamas will likely be disarmed one way or another, and we will keep “mowing the lawn,” just as we did with the PLO’s violent group, the Tanzim, taking routine actions to make sure it never recovers. However, despite the different situations in Gaza and Lebanon, I believe the source of the challenge they present is the same: the IDF’s long-standing belief that asymmetrical wars against terrorist organizations cannot be decisively won.

For decades, our military establishment has assumed that engagements with Hamas or Hezbollah would be brief, aiming merely to manage the situation rather than achieve outright victory. As a result, we moved from one operation to the next in Gaza, reluctant to disrupt the status quo, until forced to act by Hamas. Now, we face a critical decision: Either we perpetuate this pattern in Lebanon, or we fight the last Lebanon war, determined to achieve a decisive victory.

War against Hezbollah represents a substantial military engagement against an adversary with tactical capabilities far surpassing those of Hamas. At the onset of the Gaza war, Hamas boasted approximately 30,000 fighters and tens of thousands of rockets. In contrast, Hezbollah commands a force of 100,000 fighters and possesses at least 150,000 rockets, many of which have longer ranges and larger warheads than those in Hamas’ arsenal. Hezbollah is also considerably wealthier: While Hamas relies primarily on income derived from the Strip’s corrupt administration, supplemented by limited financial aid from Qatar, Hezbollah operates a lucrative drug trade and a number of illicit enterprises generating hundreds of millions of dollars yearly. It also receives substantial financial support from Iran.

Hezbollah’s significant military capabilities, though, are not our primary impediment to achieving victory. Our greatest challenge lies in grappling with the uncertainty of the aftermath should we succeed in defeating Hezbollah. Instead, we spend too much time and energy agonizing over the practicalities of postwar scenarios, such as managing the civilian population. While these are valid considerations, our emphasis should be on envisioning a future where we no longer face a conventional military threat on our borders. A decisive victory in Lebanon could potentially liberate Israel from existential threats, paving the way for economic prosperity and empowering us to address long-standing domestic challenges with newfound resources and focus.

Turning this vision into reality requires learning from our past mistakes in Lebanon. During my time stationed in Har Dov in recent months, I took the opportunity to study its history. I learned about Operation Cauldron 2, conducted in 1970 by the Barak Brigade with assistance from the Golani Brigade. Our forces successfully cleared six villages in southern Lebanon from terrorists. Remarkably, these are the very same villages where we continue to fight today.

Map from a June 29, 1967, U.S. Joint Chiefs of Staff Memorandum for the secretary of defense (JCSM-373-67) showing ‘minimum territory needed by Israel for defensive purposes’ / TABLET

Subsequent efforts to combat terrorism in Lebanon followed, including Operation Litani in 1978, during which we advanced all the way to the Litani River before withdrawing two months later. In 1982, we achieved a significant victory in driving out our enemies entirely, only to welcome back Yasser Arafat a decade later. Each of these operations or wars resulted in nothing more than temporary, tactical takeovers. Lebanon suffered no permanent consequences for allowing terrorists to operate freely within its borders.

Our adversaries in Lebanon, much like those in Gaza, have demonstrated resilience in the face of bombing campaigns. War is never a pleasant experience, but history has repeatedly shown that whenever Israel concludes a military operation, our enemies declare victory regardless of the extent of the damage inflicted upon them. They will proudly stand amid the ruins and proclaim triumph, as victory for them lies in their survival to fight another day. Despite the destruction wrought upon their families and infrastructure, their sovereignty and territorial integrity remain intact.

To achieve a decisive victory over Hamas and Hezbollah, we must impose permanent consequences of the kind they fear most. At a minimum this includes destroying their military power and military infrastructure. More importantly, however, this must include a clear loss of sovereignty. For Gaza, this means becoming one vast Area B, with Israel exclusively in charge of security. For Lebanon, this means Hezbollah can no longer operate freely south of the Litani River. The Litani must serve as Israel’s new border in the north. Hezbollah will only be deterred when it has suffered the loss of territory with little hope of reclaiming it.

By shifting that Israeli border up to the Litani River, we will achieve a dual objective: First, we will establish a potent deterrent against Hezbollah, which has never faced territorial losses before. Second, the Litani River is a great topographical line that will allow us to defend our northern communities should Hezbollah rearm itself further north. To understand the significance of this buffer zone, try to envision the Yom Kippur War without control over the Golan Heights: Syrian divisions would have easily reached the Galilee on the war’s first day, jeopardizing Israel’s very existence. As it pertains to safeguarding Israel’s security interests, the strategic importance of the Litani line parallels that of the Golan Heights. Our wish to acquire this territory is not motivated by mystical or religious beliefs; rather, it is a pragmatic stance based on a sober analysis of the potential challenges Israel may encounter in the years ahead.

Following Iran’s attack on Israel earlier this month, we find ourselves in a challenging position. The Biden administration has made it abundantly clear that it is opposed to any retaliation against Iran. The likelihood of Israel gaining American support for any military action against Iran therefore is nil.

Israel is not without options, however. Iran’s failure to harm Israel despite launching hundreds of drones and missiles underscore the extent to which the greatest danger it poses to Israel is not through its ballistic capabilities but rather through its proxies that are directly on Israel’s borders. Of these proxies, none is as dangerous and well equipped as Hezbollah.

Absent international willingness to endorse direct military strikes against Iran, we must leverage international concerns about avoiding direct conflict with Tehran to impose a fait accompli in Lebanon, by pushing Hezbollah north of the Litani River and annexing the territory south of it. Notably, much of the population in this region has already been displaced due to Hezbollah’s military activities. Once Israel has established control, civilians uninvolved in terror activities can safely return to live there.

In terms of strategy, prioritizing the neutralization of Hezbollah holds greater significance than direct confrontation with Iran. While Iran’s arsenal consists of only a limited number of long-range missiles posing a threat to Israel, Hezbollah is positioned right on our northern border, equipped with over 150,000 rockets and missiles capable of inflicting serious damage. With its 100,000 well-trained combatants, Hezbollah poses the greatest Iranian threat we face. In truth, Hezbollah serves as an extension of the Iranian military. A decisive victory over Hezbollah needs to include both significant territorial losses providing Israel with a defensible border, and the complete degradation of their military capabilities. This will significantly diminish Iran’s capacity to threaten Israel, thus reshaping the regional power dynamics.

This time, I am hopeful that we will not miss this opportunity.


Amiad Cohen is the CEO of Herut Center, and the publisher of the Hebrew-language intellectual journal Hashiloach.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


UN Rapporteur With History of Anti-Israel Animus Supports Pro-Hamas Protests on College Campuses

UN Rapporteur With History of Anti-Israel Animus Supports Pro-Hamas Protests on College Campuses

Algemeiner Staff


Francesca Albanese, UN special rapporteur on human rights in the Palestinian territories, attends a side event during the Human Rights Council at the United Nations in Geneva, Switzerland, March 26, 2024. Photo: REUTERS/Denis Balibouse

The United Nations’ special rapporteur on the human rights situation in the Palestinian territories has praised the anti-Israel demonstrations that have erupted on university campuses across the US over the last week.

“Hope comes from the ‘Watermelon Revolution’ (if its brave souls allow me to call it such),” Francesca Albanese wrote on Monday, hours before the start of the Jewish holiday of Passover, on X/Twitter, referring to the ongoing college campus protests against Israel.

The nationwide protests erupted last week with an ongoing wave of anti-Israel demonstrations at Columbia University in New York City, where school officials were forced to shutter the campus. Footage of Columbia students — who commandeered a section of campus and named it “Gaza Solidarity Encampment” — showed them chanting in support of the Hamas terrorist group, calling for the destruction of Israel, and even threatening to harm members of the Jewish community on campus. Amid the chaos at Columbia, a prominent rabbi at the school urged Jewish students to leave the campus for the sake of their safety.

Beyond opposing and supporting Hamas, many demonstrators also uttered death threats directly at Jews.

The anti-Israel protests quickly spread to other campuses such as Yale University in Connecticut and continued into this week.

On Wednesday, state highway patrol troopers in riot gear and police on horseback broke up a demonstration at the University of Texas in Austin. According to the Texas Department of Public Safety, 34 people had been arrested.

At the University of Southern California, meanwhile, officials declared its campus closed and asked the Los Angeles Police Department (LAPD) to clear a demonstration. The LAPD said that 93 people were arrested for trespassing and one for assault with a deadly weapon. No injuries were reported.

Anti-Israel activists have also demonstrated at several other campuses across the country. Police officers had arrested dozens of demonstrators at Yale and Columbia for staging riotous, unauthorized demonstrations.

Despite the chaos, Albanese sided with the protesters while falsely accusing Israel of genocide and apartheid against Palestinians.

“Recently: Columbia arrested students for protesting against Israel’s #GenocideinGaza and the university’s investments in Israeli apartheid. Universities in Europe are increasing their securitization and repression against students expressing solidarity with Palestine,” she wrote. “Simultaneously, support from states, corporations and institutions for Israel’s ongoing genocide in Gaza has continued … What lessons are Western universities and governments imparting to their young citizens and students when they attack the very values and rights that are said to be foundational to Western societies?”

Albanese argued that “this sustained, global Palestinian-driven mobilization is a bold new phase in an ongoing wave of solidarity with the Palestinian struggle against Israel’s decades-old system of occupation, apartheid, and settler-colonialism and for the inalienable rights of the Palestinian people to justice, freedom, dignity.”

She then claimed that “Palestinian emancipation” has become “the center of the global struggle for justice, including climate justice, and for human rights and dignity for all, not just a privileged few.”

Such rhetoric has become routine for Albanese, who has used her role at the UN to campaign against the world’s lone Jewish state and the only democracy in the Middle East.

Earlier this month, for example, Albanese accused Israel of destroying Gaza and committing genocide in the Hamas-ruled Palestinian enclave, from which the terrorist group launched the current war by invading the Jewish state on Oct. 7, massacring 1,200 people, and kidnapping 253 others as hostages. At a public hearing at the European Parliament on April 9, the UN rapporteur devoted much of her time to accusing Israel — but not Hamas — of lying about its conduct in Gaza.

That hearing came about two weeks after Albanese released a report accusing Israel of carrying out “genocide” in Gaza, continuing a pattern of the UN official singling out the Jewish state for particularly harsh condemnation.

“By analyzing the patterns of violence and Israel’s policies in its onslaught on Gaza,” one can conclude “that there are reasonable grounds to believe that the threshold indicating Israel’s commission of genocide is met,” read the report, titled “Anatomy of a Genocide.”

Albanese cited Hamas statistics that claim over 30,000 Palestinians have been killed by Israel, of which 70 percent are civilians.

However, independent analyses have concluded those statistics systematically undercount the number of men and Hamas terrorists killed. Israel claims it has killed more than 13,000 Hamas fighters, who embed themselves in the civilian population and use civilian sites, such as hospitals, to house their terror operation centers.

Albanese’s report did not mention any details about Hamas’ Oct. 7 massacre across southern Israel. Israeli officials lambasted her findings, arguing they were misleading and excused terrorism.

Last month was not the first time that Albanese was accused of being ideologically driven.

In February, she claimed Israelis were “colonialists” who had “fake identities.” Previously, she defended Palestinians’ “right to resist” Israeli “occupation” at a time when over 1,100 rockets were fired by Gaza militants at Israel. Last year, US lawmakers called for the firing of Albanese for what they described as her “outrageous” antisemitic statements, including a 2014 letter in which she claimed America was “subjugated by the Jewish lobby.”

Albanese’s anti-Israel comments have earned her the praise of Hamas officials in the past.

Additionally, in response to French President Emmanuel Macron calling the Oct. 7 attack the “largest antisemitic massacre of the 21st century,” Albanese said, “No, Mr. Macron. The victims of Oct. 7 were not killed because of their Judaism, but in response to Israel’s oppression.”

However, Hamas’ founding charter, in a section about the “universality” of its cause, reads: “The Day of Judgement will not come about until Muslims fight the Jews (killing the Jews), when the Jew will hide behind stones and trees. The stones and trees will say O Muslims, O Abdulla, there is a Jew behind me, come and kill him.”

Video footage of the Oct. 7 onslaught showed Palestinian terrorists led by Hamas celebrating the fact that they were murdering Jews.

Nevertheless, Albanese has argued that Israel should make peace with Hamas, saying that it “needs to make peace with Hamas in order to not be threatened by Hamas.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Jak głęboka jest nienawiść muzułmanów do niewiernych?

Ten słodki obrazek pokutuje w sieci od lat. Nie przybliża pokoju. Ignorancja i naiwność nie pierwszy raz sprzyjają barbarzyństwu.


Jak głęboka jest nienawiść muzułmanów do niewiernych?

Andrzej Koraszewski


Bestialska napaść wyzwoliła wycie żądnej krwi tłuszczy za oceanem i w Europie, podniecając również Teheran, Ankarę, Moskwę i Pekin. Ideologie są różne, ale chwilowo cel jest wspólny – Śmierć Ameryce, ale najpierw śmierć Izraelowi. Odwieczny fanatyzm religijny znakomicie służy do rozbudzenia gniewu na wspólnego wroga.
.
O ile napad zbirów Hamasu i towarzyszących im cywilów na izraelskie miejscowości w pobliżu granicy z Gazą przyniósł mieszkańcom Gazy katastrofę, czyli klęskę militarną i humanitarną, to zdaniem przywódców Hamasu, ich sponsorów i ich sojuszników, 7 października przyniósł historyczne zwycięstwo na skalę światową, a im więcej palestyńskich ofiar (faktycznych lub zmyślonych), tym większy sukces islamu w sojuszu z globalną lewicą w ich wojnie z demokracjami.

Na łamach gazety „The Wall Street Journal” Steven Stalinsky analizuje islamskie reakcje na masowe propalestyńskie protesty w amerykańskich miastach, a w szczególności na amerykańskich uniwersytetach. Autor cytuje wypowiedzi przywódców organizacji terrorystycznych zachwyconych wizją podpalenia świata.

Właściwie nic nowego, inna jest tylko skala. Dziesięć lat temu Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Hamasu wydało szczegółowe wytyczne przedstawiania wydarzeń dla zachodniej publiczności. Podobne wskazówki można było znaleźć w dokumentach OWP, Islamskiej Republiki Iranu i innych.

Były premier rządu w Gazie, Ismail Hanije już 7 października 2023r. ze studia Al Dżaziry w Katarze wzywał do mobilizacji muzułmanów i strategicznych sojuszników na całym świecie do „tworzenia wielkiego zwycięstwa”. Inny przywódca Hamasu na emigracji (również mieszkający w Katarze i również multimiliarder), Chaled Maszal, 10 października 2023r. w tureckiej telewizji wzywał „przyjaciół z globalnej lewicy” do organizowania protestów w miastach na całym świecie. Niespełna trzy tygodnie później powiedział, że przyjaciele z „globalnej lewicy” odpowiedzieli na jego apel. 27 marca 2024r. Maszal pisał na kanale Telegramu, że miliony ludzi wychodzą na ulice i że nastąpiła „bezprecedensowa zmiana w opinii publicznej”.

Dziś przywódcy praktycznie wszystkich islamskich organizacji terrorystycznych nie ukrywają swojego zachwytu. Przedstawiciel Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny (najbardziej radykalnego odłamu OWP), Hajtham Abdo podkreślił w wywiadzie przeprowadzonym 31 stycznia, że tak masowe poparcie widzimy w USA po raz pierwszy oraz, że 50 procent młodych Amerykanów popiera Palestynę. (Faktycznie potwierdzają to sondaże opinii.)

13 marca przywódca Hezbollahu Hassan Nasrallah wychwalał działalność polityczną amerykańskich muzułmanów w Michigan jako „bardzo znaczącą”. Nasrallah mówił o sukcesie protestów „w Waszyngtonie, Nowym Jorku, Londynie, Paryżu i całej Europie Zachodniej”. Wcześniej, w przemówieniu z 11 listopada, wychwalał ich siłę „wywierania presji na rządy”.

Steven Stalinsky wymienia w swoim artykule znacznie więcej przykładów głośnych pochwał zachodniej lewicy przez islamską skrajną prawicę.

Warto tu pokazać najnowszy przykład wykorzystania  sprawy palestyńskiej dla własnych celów wewnętrznych. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan, w niedawnym przemówieniu, mówił między innymi:

Drodzy bracia i siostry, od 7 października terrorystyczne państwo Izrael dopuszcza się ludobójstwa zarówno w Gazie, jak i na Zachodnim Brzegu. Dzięki bezwarunkowemu wsparciu, jakie otrzymuje od Zachodu, lekkomyślnie i w niszczący sposób prowadził masakry, które już dziś z hańbą zapisują się w historii.

Dalej Erdoğan dał do zrozumienia, że wszystkie zamachy stanu w Turcji były robotą Żydów, zapewnił, że Hamas nie jest organizacją terrorystyczną i zakończył słowami:

Bracia i siostry, oni zabili 14 tysięcy dzieci! Już dawno prześcignęli Hitlera. Pomimo tych, którzy ignorują śmierć 14 tysięcy dzieci i próbują przypodobać się Izraelowi, nazywając Hamas organizacją terrorystyczną, będziemy nadal odważnie wspierać – w każdej sytuacji – walkę o niepodległość Palestyny.

Tłum zebranych krzyknął po trzykroć „precz z Izraelem”, efekt został osiągnięty.

Prezydent Erdoğan (podobnie jak prezydent Putin) marzy o odbudowie imperium, a swoje marzenie wspiera na taktyce łączenia tureckiego nacjonalizmu z religią. Chciałby zwycięstwa islamu nad światem, ale ma to być islam sunnicki z centrum w Turcji. Antysemityzm jest tu ważnym narzędziem gry politycznej, zarówno w walce o poparcie ze strony własnego narodu oraz niegdyś podbitych przez Turcję krajów arabskich, jak i w walce ze znienawidzonym światem zachodnim.

Podobny styl „poparcia” Palestyny znajdziemy w wypowiedziach polityków irańskich, co zarówno łączy, jak jest polem konkurencji o prymat w świecie islamu; konkurencji, która często przejawia się w zawodach, kto bardziej nienawidzi Żydów i kto bardziej kocha Palestyńczyków (tylko tych, którzy zabijają Żydów).

O tej konkurencji mówił niedawno izraelski badacz islamu profesor Moshe Sharon, w obszernym wywiadzie dla izraelskiej gazety „Israel Hayom”.

Moshe Sharon jest wybitnym znawcą islamu, koncentruje się w swoich badaniach na historii  szyickiego islamu, był pułkownikiem IDF i doradzał premierowi Beginowi w okresie, kiedy rozstrzygała się kwestia pokoju Izraela z Egiptem.

Zdaniem Sharona, większość ludzi, również większość mieszkańców Izraela, nie zdaje sobie sprawy z głębi nienawiści islamu do Żydów, zakorzenionej w samym Koranie i wpojonej przez samego Mahometa. Żydzi byli od samego początku swego rodzaju wzorcem „wroga islamu” i islam nakazuje walkę z Żydami „do końca świata”. Mogą żyć między muzułmanami, ale pod warunkiem, że zostaną poniżeni. Takie stwierdzenie budzi pewne zdumienie człowieka, który nie zna historii tych relacji w krajach muzułmańskich. (W Polsce pokutuje mit o znacznie lepszej sytuacji Żydów w krajach muzułmańskich niż w krajach chrześcijańskich). Profesor Sharon wyjaśnia:

„Muszą pojawiać się publicznie w ubraniach, które odróżniają ich od innych i poniżają. Sedno sprawy polega na tym, że muzułmanom nie wolno żyć na równi z Żydami. Perspektywa ta opiera się na powiedzeniu, że islam jest religią nadrzędną i przeważa nad wszystkimi innymi religiami. Ta wyższość przybiera na przykład formę tego, że Żyd nie może poślubić muzułmanki, ale muzułmanin może poślubić Żydówkę, ponieważ on jest lepszy, a ona gorsza. Dlatego Żydzi muszą płacić dżizję i również są uderzani w kark, gdy ją płacą.”

To okazywanie pogardy jest częścią nauczania religii, nie jest tylko jakimś elementem z dawnej historii, który został anulowany i jest zwalczany. Przez jednych duchownych jest wdrażany w kolejnych pokoleniach zupełnie otwarcie, przez innych nieco bardziej dyskretnie, ale jest wszechobecny. Muzułmańscy duchowni, nie tylko w Autonomii Palestyńskiej, ale również ci, którzy wygłaszają swoje kazania w Izraelu, niemal wszyscy tydzień w tydzień przypominają wiernym, że celem islamu jest zdobycie władzy nad światem oraz powtarzają słynny hadis wzywający do walki z Żydami do Sądnego Dnia. Dziś, kiedy istnieje potężna muzułmańska emigracja w krajach zachodnich, to nauczanie jest również wbijane do głów muzułmanów będących mieszkańcami Zachodu.

„Główną kwestią, jeśli chodzi o islam, także dzisiaj, jest to, że Żydzi należą do grupy narodów określanej jako „Dom Wojny” (Dar al-Harb). Są to narody, które islam musi podbić. Zatem nie ma czegoś takiego jak zawarcie porozumienia z Żydami, chyba że wiąże się to z porozumieniem takim jak traktat al-Hudajbija, który Mahomet zawarł ze swoimi przeciwnikami, członkami plemienia Kurajszytów, aby zyskać na czasie i wzmocnić swoje siły militarne, a następnie złamać pakt. Innymi słowy, chodzi tu o porozumienia, które od początku miały na celu wyłącznie kupowanie czasu i które później będą zignorowane. Hamas pragnie dzisiaj z nami osiągnąć przejściowe zawieszenie broni.”

Samo pojęcie pokoju powoduje wiele nieporozumień. Cel jakim jest nawrócenie całego świata na islam nie może podlegać żadnej dyskusji. Nie ma czegoś takiego jak pokój między muzułmanami a Żydami czy chrześcijanami. Porozumienia pokojowe są rozumiane jako forma tymczasowego zawieszenia broni. Koncepcja rzeczywistego pokoju z niewiernymi nie istnieje w islamie. Oszukujemy się, że oni chcą tego samego co my, spokoju, dostatku, rozwoju gospodarczego. Tam gdzie w polityce dominuje islam, tam ta nasza projekcja jest fikcją. Czym zatem różni się Hamas od Autonomii Palestyńskiej (Fatahu-OWP)?

„Tylko w szczegółach nie związanych z ich doktryną zniszczenia Żydów i państwa Izrael. Mają ten sam cel, a różni się jedynie taktyka jego osiągnięcia. Gdyby mogli, zwolennicy OWP również by nas wymordowali tak jak Hamas, po prostu nie są w stanie tego zrobić, ponieważ IDF wykonuje świetną robotę, powstrzymując ich w Judei i Samarii, i naprawdę musi to kontynuować”.

Zdaniem Moshe Sharona  przyczyną obecnego zła są  Porozumienia z Oslo. „Były katastrofą. Kilku klaunów z dobrymi intencjami pojechało do Oslo i przywiozło dokument, który nie ma absolutnie nic wspólnego z pokojem.” Izraelski uczony wielokrotnie podkreśla, że nie rozumiemy muzułmańskiej mentalność, główny cel podboju świata jest stały i nie podlega dyskusji, a okrucieństwo jest tu wszechobecnym zjawiskiem. Zarówno w stosunku do Żydów, jak i w stosunku do innych niewiernych, a wreszcie w relacjach między samymi muzułmanami.

„Nieludzkie i barbarzyńskie incydenty, takie jak masakra z 7 października miały miejsce w przeszłości, ale na znacznie mniejszą skalę i dotyczyły rodzin lub pojedynczych osób, które doświadczyły okrucieństwa muzułmańskiego terroryzmu. […] Masakra, która miała miejsce 7 października w społecznościach wzdłuż granicy z Gazą, obejmująca profanację zmarłych i żywych, przypadki gwałtów i ścięcia głów, czerpie ze starożytnego tabu islamskiego prawa religijnego, które nie pozwala, aby muzułmanami rządzili Żydzi, nawet tutaj, w Izraelu, izraelscy Arabowie, którzy mieszkają z nami, idą na kompromis, ale na ich najgłębszym, podstawowym poziomie, Żyd jest postrzegany jako gorszy i powinien być upokorzony.”

Wielu ludzi zauważa, że Hamas, odgałęzienie Bractwa Muzułmańskiego, jest zbrojony i finansowany przez Iran i podobnie jak Hezbollah jest właściwie najemnikiem Iranu. To ciekawy problem, ponieważ od 1400 lat trwa mordercza nienawiść między szyitami i sunnitami. W islamie szyickim – przypomina Sharon – uważa się sunnitów za odpowiedzialnych za zabicie wnuka Mahometa, najwyższego księcia islamu, Ḥusayna ibn ʿAlego, najmłodszego syna Alego ibn Abī Ṭāliba, czwartego kalifa w islamie, i Fatimy, córki Mahometa. (Oczywiście fakt, że zrobiło to kilku żołnierzy sunnickiego kalifa, nikogo nie interesuje, winni są wszyscy sunnici przez wszystkie pokolenia.). Szyici wierzą również w powrót Mahdiego, 12 imama, który zniknął bez śladu gdzieś w południowym Iraku i jest w ich wyobrażeniach mesjaszem, który wróci i odkupi świat.

Niby znamy podobne majaczenia w chrześcijaństwie, ale raczej nie spotykamy ludzi, którzy traktują takie rzeczy poważnie. Tymczasem tu mamy do czynienia z wiarą tak silną, że może zadecydować o zrzuceniu bomby atomowej, żeby przyspieszyć powrót Mahdiego, ponieważ nim się pojawi musi nastąpić „wielka wojna”.

„Dwunasty Imam pojawi się w środku krwawej łaźni, w wyniku ogromnej eksplozji. Szyici mają nadzieję, że przede wszystkim zniszczy wszystkich sunnitów. Zanim Mahdi się pojawi, musi nastąpić wielka wojna. Wszystko eksploduje, a potem on pojawi się i będzie rządził światem, gdzie będzie mógł rządzić ‘wspaniałym’ światem szyitów.”

Lęk Arabii Saudyjskiej, Egiptu, czy Turcji przed Iranem jest zrozumiały, ponieważ łatwiej zauważyć paranoję innych niż własną, a własny fanatyzm religijny pomaga czasem zrozumieć siłę i grozę fanatyzmu wroga.

Zniszczenie Hamasu przez Izrael Iranu nie boli, przeciwnie, to dwie pieczenie przy jednym ogniu, świetna okazja do mobilizacji innych muzułmanów i globalnej lewicy i śmierć znienawidzonych sunnitów.

Jak się wydaje irańska opozycja zna ten obłęd i rozumie jego siłę lepiej niż inni: nie tylko mieszkający w Iranie sunnici, nie tylko mieszkający tam ludzie innych wyznań, ale również ci szyici, którzy odmawiają dosłownego traktowania swojej wiary.

Po zwycięstwie islamskiej rewolucji w Iranie, irańska lewica, która pomagała obalić szacha, została wymordowana, dziś wśród przeciwników propalestyńskich demonstrantów na Zachodzie szczególnie często widzimy Irańczyków, którzy próbują uświadomić bezmiar samobójczej naiwności zachodniej młodzieży. Jak łatwo się domyśleć, spotyka ich nienawiść i szyderstwo ze strony walczących z kapitalizmem, imperializmem i kolonializmem. Dobrzy ludzie bywają naiwni bez granic, chociaż z tą dobrocią nie przesadzajmy, w tych propalestyńskich demonstracjach na Zachodzie coraz wyraźniej widać żądzę przemocy i krwi.

P.S. Dla tych, którzy nie mieli okazji by wysłuchać lub w inny sposób zapoznać się z typowym piątkowym kazaniem imama poniżej kazanie wygłoszone  22 marca 2024 r. w Islamic Center of Eastern North Carolina w Greenville. Oto co mówił imam Khadem AbuZain:

Allah jest Najwyższy, kiedy zarządził to [piątkowe] kazanie, wielki i uroczysty rytuał co tydzień, który zawiera te słowa, które mogą obudzić dobro w tym islamskim narodzie, aby jego słowa nadal rozpalały ogień nadziei i wiary w islam w piersiach naszej młodzieży, wywołując szok w ich piersiach i sercach, tak że być może pewnego dnia podniosą sztandar dżihadu.

[…]

To są Żydzi, taka jest ich natura, na którą zawsze byliśmy znieczuleni, żyjąc z nimi w tak zwanym pokoju.

Czego oczekujemy od ludzi, których serca są stwardniałe jak kamienie lub jeszcze bardziej okrutne?

Czego oczekujemy od ludzi, których ręce są splamione krwią apostołów i proroków?

Ten naród żydowski, który został przeklęty przez Allaha, jest spragniony krwi i wojny.

Dążą do szerzenia zepsucia na Ziemi i zobaczycie w nich egoizm.

Wczorajsi Żydzi są tymi samymi dzisiejszymi Żydami, a zbrodnie, które dzisiaj widzicie, to te same zbrodnie, które popełniły żydowskie gangi, kiedy w 1948 roku powstał twór syjonistyczny.

Drodzy bracia i siostry, dlaczego Gaza? Dlaczego Gaza teraz? Gaza jest schronieniem dla bohaterów Palestyny, którzy ogłosili zasadę dżihadu i oporu.

To ci, którzy witają śmierć dla honoru. Dali swoje dzieci jako sakrament, jak… i historia to udokumentowała. To są synowie szejka [Ahmeda] Jassina… i wnuki Izza Al-Dina Al-Kassama.


Aby zobaczyć klip z imamem Khadema AbuZaina z Greenville w Karolinie Północnej, kliknij tutaj.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Qatar, ‘Leading Sponsor of Terrorism in the World, More than Iran,’ Is Not an Impartial Mediator

Qatar, ‘Leading Sponsor of Terrorism in the World, More than Iran,’ Is Not an Impartial Mediator

Bassam Tawil


The idea that Qatar has been acting as a mediator in the negotiations between Israel and Hamas is nothing short of laughable. Qatar has actually long been staunchly aligned with the Muslim Brotherhood organization, of which Hamas is an offshoot. Pictured: Hamas leader Khaled Mashaal meets with Qatar’s then Crown Prince (today’s Emir) Sheikh Tamim bin Hamad al-Thani at the Royal Palace in Amman, Jordan on January 29, 2012. (Photo by Khalil Mazraawi/AFP via Getty Images)


  • The idea that Qatar has been acting as a mediator in the negotiations between Israel and Hamas is nothing short of laughable. Qatar has actually long been staunchly aligned with the Muslim Brotherhood organization, of which Hamas is an offshoot.
  • The Muslim Brotherhood — according to a hearing at the U.S. House Subcommittee on National Security on July 11, 2018 — is a militant Islamist organization with affiliates in over 70 countries, including groups designated as terrorist organizations by the US.
  • “”Qatar has huge influence over the Muslim Brotherhood’s Palestinian affiliate, Hamas…. For too long, Doha has danced between its Islamist allies and its Western and Arab partners.” — Hussein Ibish, a senior resident scholar at the Arab Gulf States Institute in Washington, The Atlantic, October 20, 2023
  • Qatar has a long history of supporting the Muslim Brotherhood and its radical terrorist offshoots…. Qatar has also provided political and financial support to Hamas. In 2008, Doha reportedly pledged $250 million to Hamas, one year after the terror group violently seized control of the Gaza Strip. In 2012, Qatari Emir Hamad bin Khalifa al-Thani became the first head of state to visit Gaza, pledging $400 million to Hamas. Since then, the Qatari government has continued to send money to Hamas.
  • Qatar’s goal is to keep Hamas in power. Qatar has no reason to care if thousands of Palestinians die in the Gaza Strip, so long as Hamas is permitted to continue ruling the coastal enclave.

Recently, the rulers of Qatar demonstrated that they not only serve as gracious hosts to the leaders of the Palestinian Hamas terror group, but that they also have a sense of humor.

The Gulf state’s Prime Minister Mohammed bin Abdulrahman bin Jassim al-Thani announced during a press conference in Doha that his country is reassessing its role as a mediator between Israel and Hamas after facing criticism.

“Qatar is in the process of a complete re-evaluation of its role,” al-Thani said. “There is exploitation and abuse of the Qatari role,” he said, adding that Qatar had been the victim of “point-scoring” by “politicians who are trying to conduct election campaigns by slighting the State of Qatar.”

Earlier, al-Thani said negotiations to secure the release of more than 130 remaining Israeli hostages, abducted by Hamas to the Gaza Strip on October 7, 2023, had stalled.

“We are going through a sensitive stage with some stalling, and we are trying as much as possible to address this stalling,” the Qatari premier said.

Oh really.

The idea that Qatar has been acting as a mediator in the negotiations between Israel and Hamas is nothing short of laughable. Qatar has actually long been staunchly aligned with the Muslim Brotherhood organization, of which Hamas is an offshoot.

The Muslim Brotherhood’s motto is: “Allah is our objective; the Prophet is our leader; the Quran is our law; Jihad is our way; dying in the way of Allah is our highest hope.”

The Muslim Brotherhood — according to a hearing at the U.S. House Subcommittee on National Security on July 11, 2018 — is a militant Islamist organization with affiliates in over 70 countries, including groups designated as terrorist organizations by the US.

After the Muslim Brotherhood’s Mohammed Morsi was elected president of Egypt in 2012, 22 million Egyptians could not wait to get rid of him. In a year and a few days, he was gone.

“Qatar has huge influence over the Muslim Brotherhood’s Palestinian affiliate, Hamas,” said Hussein Ibish, a senior resident scholar at the Arab Gulf States Institute in Washington.

“Qatar’s dalliance with Islamist groups has long been the primary means for Doha to project influence in the Arab world, particularly through state support for Al-Jazeera Arabic. For too long, Doha has danced between its Islamist allies and its Western and Arab partners.”

Qatar has a long history of supporting the Muslim Brotherhood and its radical terrorist offshoots. During the Brotherhood’s year in power in Egypt, Qatar loaned Morsi’s regime approximately $7.5 billion. Qatar also reportedly aided Morsi’s regime with grants and “energy supplies.” During Morsi’s presidency, “payments ranging from $250,000 to $850,000 to top Morsi associates from the former Prime Minister of Qatar,” Sheikh Hamad bin Jassim bin Jaber Al Thani.

Qatar has also provided political and financial support to Hamas. In 2008, Doha reportedly pledged $250 million to Hamas, one year after the terror group violently seized control of the Gaza Strip. In 2012, Qatari Emir Hamad bin Khalifa al-Thani became the first head of state to visit Gaza, pledging $400 million to Hamas. Since then, the Qatari government has continued to send money to Hamas. In July 2016, Qatar announced a payment of $30 million to Hamas-hired workers in Gaza.

Qatar, in addition, has long hosted Hamas leaders and allowed the terrorist group to set up an office in Doha. Khaled Mashaal — the former leader of Hamas, whose wealth is estimated above $5 billion “while more than half of his own citizens in Gaza live under the poverty line” — has held press conferences on behalf of the terrorist group at internationally owned businesses in Qatar, including at the Four Seasons Hotel and the Sheraton Doha (owned by Marriott). Mashaal has previously resided “in the most luxurious hotel in the most beautiful district [in Qatar],” according to one Egyptian television host. Mashaal is also reported to own four towers and a commercial center on a seven-acre plot in Qatar, developed by a domestic real estate agency. Qatar has repeatedly denied rumors that Mashaal was evicted from Qatar, and in 2015 called him a “dear guest of Qatar.”

The Muslim Brotherhood has been militant from its very beginning. Its founder, Hassan al-Banna, who founded the group in 1928, said that “Jihad (holy war) is an obligation from Allah and every Muslim and cannot be ignored nor evaded.” In a book titled The Way of Jihad, he wrote:

“Jihad means the fighting of the unbelievers and involves all possible efforts that are necessary to dismantle the power of the enemies of Islam, including beating them, plundering their wealth, destroying their places of worship, and smashing their idols.”

In 2005, a former Kuwaiti minister of information, Dr. Ahmad al-Rabi’, wrote in the Saudi-owned Asharq al-Awsat newspaper:

“The beginnings of all the religious terrorism that we are witnessing today were in the Muslim Brotherhood’s ideology…all those who worked with bin Laden and al-Qaeda went out under the mandate of the Muslim Brotherhood.”

This jihadist ideology continues to fuel the Muslim Brotherhood today. The Brotherhood mourned the death of Osama bin Laden, and its leaders developed teachings justifying revolutionary violence under sharia law. The Brotherhood has preached hatred towards Jews, denied the Holocaust, and called for Israel’s destruction. The Brotherhood incited violence against Coptic Christians in Egypt amidst a wave of church bombings and other attacks by terrorist groups, including ISIS.

One of the leading members of the Muslim Brotherhood was Haj Amin al-Husseini, known to many as the father of Arab terrorism, who was Grand Mufti of Jerusalem from 1921-1937. According to Middle East expert Tony Duheaume:

“Through his leadership of the Palestinian branch of the Muslim Brotherhood, al-Husseini’s infamous exploits aided in the creation of one that blended Muslim beliefs with all of the vile ideologies created by the Nazis, spawning many groups that followed the same cause.

“With al-Husseini having lived in Palestine during the start of the First World War, he had sworn his allegiance to the Ottoman Empire, and had become an officer in the Ottoman Turkish army.

“It was during this time, he had found himself assigned to the Forty-Seventh Brigade, which was stationed in the city of Smyrma, and whilst serving there, he had become a willing participant in the Armenian genocide, during which one-and-a-half million Christians were reportedly slaughtered by Turkish troops.

“This event had twisted al-Husseini’s mindset, turning him into a leading advocate of creating an Islamic Caliphate, which was envisaged by all of his followers, and which they believed could only come about through the annihilation of all Jews and Christians living in the Middle East.”

For many years, Qatar hosted Sheikh Yusuf al-Qaradawi, one of the spiritual leaders of the Muslim Brotherhood, who was famous for shaping the concept of violet jihad and who promoted terrorism, including suicide bombing attacks against Israeli civilians, US forces in Iraq, and some of the Arab regimes. “I supported martyrdom operations, and I am not the only one,” al-Qaradawi told the BBC in 2004. Because of that, he was banned from entering Western countries and some Arab states.

Al-Qaradawi also issued fatwas authorizing attacks on all Jews. On Al Jazeera Arabic in January 2009, he said:

“Oh God, take Your enemies, the enemies of Islam… Oh God, take the treacherous Jewish aggressors… Oh God, count their numbers, slay them one by one and spare none.”

Qatar’s close relations with Hamas should clearly disqualify it from brokering the release of the Israeli hostages. It is said, “Qatar is Hamas and Hamas is Qatar.”

Qatar’s threat to quit the role of mediator is unfortunately nothing but a sick joke. Qatar has always been on the side of Hamas, whose other billionaire leaders continue to enjoy a comfortable life far from Gaza in foreign villas and five-star hotels.

If the Qataris had wanted to end the war in the Gaza Strip, they could have summoned the leaders of Hamas and issued an ultimatum to them to release the hostages or face deportation from the country. The Qataris are not doing so because they do not seem to be facing any pressure from the US administration. If the US administration really wanted to exert pressure on Qatar, it could threaten to withdraw fro Al-Udeid Air Base, located in the desert southwest of Doha. Al-Udeid is the biggest US military installation in the Middle East and is the main reason why Qatar enjoys security and stability.

Qatar’s goal is to keep Hamas in power. Qatar has no reason to care if thousands of Palestinians die in the Gaza Strip, so long as Hamas is permitted to continue ruling the coastal enclave.

“Qatar is the leading sponsor of terrorism in the world, more than Iran,” said Dr. Udi Levy, a former senior official of Israel’s Mossad spy agency who dealt with economic warfare against terrorist organizations. Commenting on the double game of the Qataris, who fund Hamas and at the same time pretend they are assisting in a hostage deal, Levy said:

“Qatar has been playing a dual role since the beginning of the Gaza war. On the one hand, it is a well-known supporter of Hamas, and even finances it with a lot of money, and on the other hand, it is trying to help in the deal for the release of the Israeli hostages. So what is the real face of the Qataris? The Qataris are the No. 1 country in the world that finances terrorism, more than Iran.”


Bassam Tawil is a Muslim Arab based in the Middle East.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com