We Francji burza: generałowie przestrzegają przed “rozkładem państwa i wojną domową”

Prezydent Macron odbiera ubiegłoroczną defiladę z okazji 14 lipca, Paryż (Fot. Francois Mori / AP Photo)


We Francji burza: generałowie przestrzegają przed “rozkładem państwa i wojną domową”

Piotr Moszyński


W liście otwartym do prezydenta, rządu i parlamentu dwudziestu francuskich generałów w stanie spoczynku wzywa do wykazania się “odwagą” i “honorem” w celu “wytrzebienia” niebezpieczeństw, które grożą Francji. Co mają na myśli?

.

Autorzy listu musieli zdawać sobie sprawę, że data i miejsce jego publikacji nadaje mu od razu silne zabarwienie polityczne. Miejscem jest związany ze skrajną prawicą tygodnik „Valeurs Actuelles” (Dzisiejsze Wartości), a moment publikacji to 60. rocznica wybuchu puczu innych generałów, służących w Algierii, przeciwko polityce dekolonizacyjnej gen. de Gaulle’a.

Sygnatariusze listu należą do specyficznej kategorii oficerów. To „generałowie drugiej klasy” – przeszli na emeryturę, ale mogą być w każdej chwili zmobilizowani i przywróceni do czynnej służby. Ich związki z wojskiem pozostają więc dość bliskie. Wśród nich są byli dowódcy wielu rodzajów wojsk, w tym także Legii Cudzoziemskiej.

Z jednej strony podpisy pod listem złożyła także setka oficerów i ok. tysiąca innych żołnierzy służby czynnej. Z drugiej – w mediach społecznościowych można zobaczyć pojedyncze wypowiedzi innych wojskowych, którzy przestrzegają opinię publiczną przed ludźmi, którzy prowadzą do pogłębienia podziałów, choć usta mają pełne haseł o jedności Francuzów.

Co wojskowi zarzucają rządowi?

Nie podoba im się bezczynność lub nieskuteczność w obliczu zjawisk, które w ich mniemaniu grożą rozkładem państwa. Zagrożenia te przedstawiają w trzech punktach.

Przede wszystkim ostro krytykują „pewien typ antyrasizmu”. Ich zdaniem jego „nienawistni i fanatyczni zwolennicy” pragną skłócić różne społeczności i doprowadzić do „wojny rasowej”. Zarzucają tym ludziom także „pogardę dla naszego kraju, jego tradycji, kultury” i zamiar doprowadzenia do ich rozwodnienia poprzez “pozbawienie Francji jej przeszłości i historii”.

Kim są “antyrasiści”? W skrócie: ludzie, którzy chcą doprowadzić do sytuacji, w której jakakolwiek krytyka społeczności arabskiej czy szerzej muzułmańskiej, nawet najbardziej zradykalizowanej, będzie automatycznie interpretowana jako przejaw rasizmu.

Następnie generałowie zwracają uwagę, że „islamizm i hordy z przedmieść” przekształcają część kraju w „terytoria podlegające dogmatom sprzecznym z naszą konstytucją”. Tymczasem – podkreślają – „każdy Francuz, bez względu na wyznanie lub brak wyznania, jest tu wszędzie u siebie; nie może i nie powinno istnieć żadne miasto czy dzielnica, gdzie nie stosuję się praw Republiki”.

Wreszcie – co nieco zaskakujące – biorą w obronę „żółte kamizelki”, które w sensie politycznym kojarzy się przede wszystkim z radykalizmem lewicowym. Generałowie piszą więc, że „nienawiść bierze górę nad braterstwem podczas manifestacji, w czasie których władze używają sił porządkowych wobec Francuzów wyrażających swoją rozpacz”.

Wojskowi wzywają polityków, zgłasza się Le Pen

Zdaniem autorów listu „zagrożenia rosną, przemoc nasila się z każdym dniem”. Dlatego „ci, którzy kierują naszym krajem, muszą koniecznie zdobyć się na odwagę niezbędną do wykorzenienia tych niebezpieczeństw”.

„Nie traćcie czasu – czytamy w liście – i wiedzcie, że jesteśmy gotowi poprzeć polityków, którzy wezmą pod uwagę konieczność trwania narodu”.

Nic dziwnego, że natychmiast zgłosiła się polityk, która dostrzegła w tym zdaniu siebie. Szefowa skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN) Marine Le Pen szybko opublikowała na łamach tego samego pisma tekst, w którym popiera autorów i sygnatariuszy listu. A sondaże wskazują, że może ona być ponownie główną rywalką Emmanuela Macrona w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.

Generałowie grożą interwencją

Po sformułowaniu diagnozy sytuacji we Francji w liście następuje seria ostrzeżeń, brzmiących wręcz jak pogróżki.

„Jeśli nie zostaną podjęte żadne działania – piszą – a leseferyzm nadal będzie nieuchronnie rozprzestrzeniać się w społeczeństwie, dojdzie w końcu do eksplozji”, co musi doprowadzić do “interwencji naszych kolegów z czynnej służby w ramach misji obrony naszych cywilizacyjnych wartości i naszych rodaków na terytorium narodowym”.

Konkluzja listu brzmi zaś tak: „Jak widać, nie ma już czasu na wahania, bo w przeciwnym wypadku jutro kres temu chaosowi położy wojna domowa, a zabitych, za których śmierć to wy będziecie ponosić odpowiedzialność, będziemy liczyć w tysiącach”.

Rząd reaguje ostro

Na takie sformułowania wysokich oficerów władze nie mogły pozostać obojętne.

Premier Jean Castex ostro potępił list generałów, wytykając im celową zbieżność czasu publikacji ich listu z okrągłą rocznicą puczu generałów w Algierze. Szefowa resortu obrony Florence Parly stanowczo przypomniała zaś generałom, że nawet w stanie spoczynku mają „obowiązek powściągliwości” w zabieraniu głosu na tematy polityczne, nie mówiąc już o żołnierzach służby czynnej, którzy mają po prostu zakaz mieszania się do polityki.

Minister Parly zapowiedziała sankcje dla sygnatariuszy listu pełniących służbę czynną i podkreśliła, że prawo przewiduje wyciągnięcie konsekwencji także wobec wojskowych w stanie spoczynku.

Cała sprawa wywołała gorącą dyskusję w mediach. Francuzi stanęli znowu twarzą w twarz z pytaniami o to, czym jest patriotyzm i tolerancja, a czym nacjonalizm i ksenofobia.

Można się było spodziewać, że przy silnej pozycji skrajnej prawicy w sondażach ta tematyka, wraz z zagadnieniem bezpieczeństwa państwa i obywateli, będzie kluczowa w prezydenckiej kampanii wyborczej. Mało kto jednak się spodziewał, że kampania zacznie się tak wcześnie i tak ostro.

Media od lewa do prawa roztrząsają, czy generałowie mieli prawo zabrać głos w taki sposób i co powinien teraz zrobić rząd.

Na pierwsze z tych pytań lewica odpowiada, że wojskowi zupełnie i szokująco wyszli ze swojej roli. Z prawicy dochodzą natomiast przede wszystkim opinie, że generałowie to przecież obywatele jak wszyscy inni, a więc mają prawo do zabierania publicznie głosu. Stąd namowy konserwatystów, aby rząd wyciągnął z tego wnioski, bo “podobne niepokoje odczuwa także sporo cywilów”.

Pałac Elizejski na razie milczy. Prezydent Macron szykuje się do piątkowego ogłoszenia harmonogramu wycofywania rygorów epidemicznych, a ponadto zapewne nie chce sprawić wrażenia, że pozwala Le Pen narzucić sobie rytm i tematykę kampanii wyborczej.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com