Zakłamać Izrael

Fot.: Toby Melville/Reuters/Forum / Forum


Zakłamać Izrael

HENRYK GRYNBERG


Nasza rodaczka na Facebooku użyła frazy „zbrodnicza polityka osiedleńcza”. Tweet amerykańskiej kongresmenki o „apartheidzie” uzyskał w godzinę 315 tysięcy lajków. Z taką prędkością pędzą dziś oszczerstwa i stają się wiedzą powszechną.

.

Budynki, przez które wybuchła ta nowa wojna, kupili Żydzi 146 lat temu. W 1948 r., w wojnie przeciw państwu żydowskiemu, Jordania zajęła tę część Jerozolimy i władze okupacyjne wysiedliły wszystkich Żydów, wprowadzając na ich miejsce Arabów. W 1967 r. Izrael odebrał całą Jerozolimę i przywrócił nieruchomości Żydom, lecz arabscy mieszkańcy nie chcieli ustąpić. Sprawa toczyła się dziesiątkami lat i sąd wielokrotnie potwierdzał dziedziczne prawo żydowskich właścicieli, ale lokatorzy się nie wyprowadzali. Gdy im zagrożono eksmisją, podnióśł się krzyk, że to czystka etniczna, apartheid, a jedna nasza rodaczka na Facebooku użyła frazy „zbrodnicza polityka osiedleńcza”. Bo jeśli Żydzi coś robią, musi być to jakoś „zbrodnicze”. Tweet wściekle lewicowej amerykańskiej kongresmenki o „apartheidzie” uzyskał w ciągu godziny 315 tysięcy lajków i 61 tysięcy powtórzeń. Z taką prędkością pędzą dziś oszczerstwa i stają się wiedzą powszechną. Przykład: Artur Domosławski pisze, że 32 żydowskie rodziny, które wiosną 1968 r. się osiedliły w Hebronie, „zakładają pierwszą żydowską kolonię na Zachodnim Brzegu” i że był to „początek bezprawnego tworzenia żydowskich osiedli na terytoriach okupowanych” („Wygnaniec”, s. 473). Otóż Żydzi dużo wcześniej mieszkali w Hebronie, ale w 1929 r. zostali wymordowani przez arabskich sąsiadów (szukaj pod „Hebron Massacre”), a wspomniane 32 rodziny w 1968 roku wróciły do żydowskich nieruchomości. I w ogóle nie ma nic bezprawnego w osiedlaniu się Żydów „na terytoriach okupowanych” kolejno przez Turcję, Wielką Brytanię, Jordanię, a teraz przez Izrael – takiego apartheidu nikt dotąd nie uchwalił ani nie orzekł. We wspomnianej książce Domosławskiego mamy „dokonywane przez przywódców Izraela czystki etniczne (…), okupację ziem palestyńskich, rozbudowywanie nielegalnych osiedli na cudzej ziemi, dyskryminację Palestyńczyków w Izraelu” (s. 62) – jakby to były jakieś niepodważalne pewniki, a ostatni człon zdania dodatkowo dezorientuje, bo w Izraelu mieszkają izraelscy Arabowie, a Palestyńczycy przybywają tylko do pracy, bo w Izraelu zarabiają lepiej niż w skorumpowanej Autonomii Palestyńskiej i sfaszyzowanej przez Hamas Gazie.

Po II wojnie światowej przesiedlono miliony Polaków, Niemców, Węgrów, Rumunów. Po wojnie żydowsko-arabskiej w 1948 roku kilkaset tysięcy Arabów opuściło część Palestyny, a kilkaset tysięcy Żydów kraje arabskie. Żydowscy uchodźcy osiedlili się w Izraelu, natomiast arabskich zatrzymano w obozach. Wszyscy inni uchodźcy dawno przestali być uchodźcami, a ci nie i przekazują swoje uchodźstwo dzieciom i wnukom. Malutki Izrael jest krajem uchodźców, którzy nie marzą o powrocie do Polski, Rosji, Niemiec, Iranu, Iraku czy Syrii. Tylko uchodźcy palestyńscy i ich potomkowie chcą koniecznie wrócić i właśnie do tego kawałka Palestyny, w którym zamieszkali uchodźcy żydowscy. Mają w pobliżu 22 państwa arabskie, ale muszą mieć własne (z nieskrępowanymi dostawami irańskiej broni?), bo inaczej to straszna niesprawiedliwość. Kurdowie, autentyczny starożytny naród z własnym językiem i kulturą, są rozdarci i niszczeni przez Turcję, Iran i Irak (Saddam Husajn mordował ich bronią chemiczną), od dziesiątków lat walczą o państwo, które im się bezsprzecznie należy, ale nikt się tym nie przejmuje. Problem palestyński i kwestionowanie każdej piędzi ziemi pod żydowskimi stopami to fikcja i jeszcze jeden obsesyjny antyżydowski mit. Bez Żydów nie byłoby żadnych „Palestyńczyków” i nikt by nie żądał dla nich państwa. Poza tym, gdyby chcieli, to mogli je już od dawna mieć, ale zawsze odmawiali ugody, bo chcą tylko zniszczyć Izrael, a ich rzeczywistą racją stanu jest nieustająca wojna.

Izrael jest czerwoną płachtą dla antysemickiego byka, ale główne przyczyny neoantysemityzmu, zwłaszcza w Europie, tkwią w stłumionym poholokaustowym poczuciu winy. Dlatego czterdzieści procent Niemców uznaje, że „to, co Izrael robi z Palestyńczykami, niczym się właściwie nie różni od tego, co robili naziści z Żydami w Trzeciej Rzeszy”. Co więcej, jedna czwarta dochodzi do wniosku, że z tego powodu „można mieć coś przeciwko Żydom” oraz wierzyć, że są „okrutni”. Tak pisze Günther Jikeli w kwartalniku „Israel Journal of Foreign Affairs” (2020/5781 Number Three). „Około połowy mieszkańców Niemiec ma dziś negatywną opinię o Izraelu” – dodaje badacz, podkreślając, że „dzisiejszy antysyjonizm implikuje likwidację żydowskiego państwa i fizyczne zniszczenie jego obywateli”. Również Domosławski przyznaje, że „zagłada Żydów nie osłabia antysemityzmu; przeciwnie, poczucie winy wobec żydowskich sąsiadów go wzmacnia”. To samo zdaje się potwierdzać ONZ, która podejmuje siedemnaście rezolucji potępiających Izrael, a tylko sześć ganiących resztę świata.

Prawica zrzuca na Żydów odpowiedzialność za komunizm, lewica zaś oskarża nas o nacjonalizm, a nawet rasizm – nas, najkrwawsze ofiary rasizmu i nacjonalizmu. Ale to tylko preteksty. Jedni i drudzy przejawiają przewlekłe resentymenty, które wskazuje profesor Jikeli. Uważa, że lewica jest mniej gwałtowna, lecz skuteczniejsza, bo ma mainstreamowe media i wyższe uczelnie. I dodałbym, że po raz pierwszy w historii bogatsza. Nigdzie nie ma tylu miliarderów co po lewej stronie. Niegdyś uczelnie przekupywano za arabskie i irańskie petrodolary, dziś niewątpliwie większe są dolary z BigTechu i z Chin. BigTech jako wielki kapitał bardziej potrzebuje wielkiego chińskiego rynku niż demokracji. Kto pamięta kolaborację wielkiego kapitału niemieckiego (i nie tylko niemieckiego) z narodowym socjalizmem, ten rozumie. Komunistyczne supermocarstwo mówi: chcecie z nami robić interes, to uważajcie, co mówicie, piszecie, filmujecie, pokazujecie, i w ten sposób cenzuruje BigTech, a ten cenzuruje nas, a my samych siebie cenzurujemy. Pół wieku temu zdawało mi się, że uciekłem od cenzury i autocenzury, lecz okazuje się, że nie dość daleko i że w globalnym świecie nie ma już dokąd uciekać.

W 1968 r. rewolucyjnej lewicy się nie powiodło, lecz została na uniwersytecie i zdążyła już wychować dwa nowe pokolenia zarozumialców, którzy najlepiej wiedzą, jak należy urządzić świat. Nie mogą darować Trumpowi, który prawie udowodnił, że wolnorynkowy kapitalizm jest jednak lepszy od ich inżynierii społecznej. Prawie, bo wdał się wirus, który – jak przyznała elokwentna Jane Fonda – „był darem dla lewicy” („a gift for the Left”). Analogicznie nie mogą darować wolnorynkowemu, kapitalistycznemu Izraelowi, że pomimo wszystko żyje i prosperuje.

Potrafią zakrzyczeć na śmierć

żeby nie było śladów

za nic żeby nie było motywów

wszyscy żeby nie było wiadomo kto

Tak pisałem przed laty w wierszu „Zbrodnia doskonała”. Dziś zamiast „zakrzyczeć” napisałbym „zakłamać”. Żydów już nie raz zakłamywano.

Izrael jest czerwoną płachtą dla antysemickiego byka, ale główne przyczyny neoantysemityzmu, zwłaszcza w Europie, tkwią w stłumionym poholokaustowym poczuciu winy. Fot.: Adam Lach/Napo Images / Napo Images


Henryk Grynberg jest pisarzem, poetą, dramaturgiem. urodzony w 1936 r. w Warszawie, z licznej rodziny tylko on i matka przeżyli Holokaust. W 1967 r. odmówił powrotu z występów Teatru Żydowskiego w USA


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com