Owocna współpraca III Rzeszy i Związku Sowieckiego trwała do ostatnich godzin poprzedzających niemiecki atak

Niemcy otrzymywały od ZSRS 3000 ton ropy naftowej dziennie. Na zdjęciu: przepompowywanie surowca na stacji kolejowej w Przemyślu, lipiec 1940 r. (Fot. Domena publiczna)


Owocna współpraca III Rzeszy i Związku Sowieckiego trwała do ostatnich godzin poprzedzających niemiecki atak

Sławomir Dębski


Bez sowieckiej pomocy Niemcy nie odbudowałyby swojej armi. Wojna wybuchła więc nie z powodu źle układającej się współpracy gospodarczej czy wojskowej między Związkiem Sowieckim i III Rzeszą, ale dlatego, że Stalin i Hitler dostrzegli w sobie zagrożenie.

.

Agresja III Rzeszy na Związek Sowiecki była nie tylko odwróceniem sojuszy zawiązanych w przededniu II wojny światowej, wydarzeniem brzemiennym w skutki dla jej ostatecznego wyniku, ale także jej konsekwencją był powrót do tradycji współpracy brytyjsko-rosyjskiej wymierzonej przeciwko hegemonicznym aspiracjom innych mocarstw europejskich. Klasyczna strategia polityczna Prus, a po 1870 r. zjednoczonych Niemiec – uznawała taką współpracę za zagrożenie.

Jednym z twórców tej strategii był kanclerz Niemiec Otto von Bismarck, który szukając dla Niemiec bezpiecznej równowagi europejskiej, doszedł do wniosku, że każda polityczna konstelacja zmierzająca do ograniczenia niemieckiej potęgi musi uwzględniać Rosję. Dlatego Niemcy powinny zawsze „trzymać Rosję blisko siebie”, aby zamknąć innym mocarstwom możliwość stworzenia z nią antyniemieckiego bloku.

Różnice ideologiczne nie są ważne

Na początku maja 1939 r. powstała w Berlinie analiza, w której stwierdzano, że rozpoczęcie negocjacji brytyjsko-sowieckich o współpracy w powstrzymywaniu III Rzeszy oznacza, że „różnice wewnątrzpolityczne i światopoglądowe nie powinny być przeszkodą dla tworzenia sojuszy nawet wtedy, gdy przeciwieństwo ideologiczne jest tak daleko idące, jak między ultrakapitalistyczną, prywatną, wolnorynkową monarchią angielską a radykalnie antykapitalistycznym, ateistycznym, komunistycznym bolszewizmem”.

Autorzy analizy przekonywali, że różnice ideologiczne między Związkiem Sowieckiem a nazistowskimi Niemcami są dużo mniejsze niż dzielące „państwo awangardy proletariatu” od „kapitalistycznej monarchii angielskiej”. Ich zdaniem współpraca z III Rzeszą była dla ZSRS bardziej atrakcyjna niż z Anglią i Francją. Wchodząc do proponowanego przez Londyn bloku antyniemieckiego, Kreml wzmacniałby swoich sąsiadów – Polskę, Rumunię i Imperium Brytyjskie (Indie), podczas gdy przystąpienie ZSRS do wojny „razem z Niemcami przeciwko Polsce byłoby dużo mniej ryzykowne i mogłoby [pomóc] odzyskać stare białoruskie i ukraińskie ziemie utracone na rzecz Polski”.

W ten sposób Hitler został przekonany, że należy wykorzystać aspiracje Stalina do zmiany europejskiego status quo opartego na traktacie wersalskim (1919) i pokoju ryskim (1921) i podjąć z nim współdziałanie, które stworzy mu okazję do odzyskania przez Rosję granic utraconych w czasie, gdy bolszewicy byli zajęci walką o utrzymanie władzy.

W skrócie taka była intelektualna geneza układu Ribbentrop-Mołotow zawartego w Moskwie 23 sierpnia 1939 r.

Do takiego myślenia Hitlera przekonali dyplomaci, wojskowi i wywiad. Ludzie wychowani w bismarckowskiej szkole, a także na negatywnych doświadczeniach Niemiec, gdy po śmierci kanclerza (1898) kolejne rządy doszły do przekonania, że Niemcy są już tak silne, że mogą ignorować jego wskazówki. W rezultacie przeciwko Niemcom i sprzymierzonym z nimi Austro-Węgrom zawiązało się trójporozumienie Anglii, Francji i Rosji. Wybuchła I wojna światowa, którą Niemcy i Austro-Węgry przegrały, także na skutek przystąpienia do wojny Stanów Zjednoczonych.

Pomocni bolszewicy

Już w jej trakcie Berlin próbował wrócić do bismarckowskiej strategii i doprowadzić do rozbicia antyniemieckiego sojuszu. Wspomógł grupkę radykalnych rosyjskich marksistów, zwanych bolszewikami, z Włodzimierzem Leninem na czele, w przejęciu władzy w Rosji.

27 marca 1917 r. z Zurychu wyjechało do Niemiec 32 emigrantów rosyjskich – wbrew legendzie nie w zaplombowanym wagonie, lecz dość wygodnie – wśród których było 19 bolszewików, w tym Lenin oraz Karol Radek, który jako obywatel austro-węgierski, urodzony we Lwowie i wykształcony na Uniwersytecie Jagiellońskim, działacz Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy, kontaktował się z wywiadem niemieckim, bo nie groził mu za to zarzut zdrady Rosji.

Po dotarciu do Piotrogrodu Lenin i jego ludzie włączyli się w walkę o władzę, cały czas korzystając z pieniędzy Berlina. W sumie w latach 1917-18 niemiecki wywiad przekazał bolszewikom ponad 50 mln marek niemieckich w złocie (6-10 mln ówczesnych dolarów i równowartość ponad 9 ton złota). Po przewrocie bolszewickim, obaleniu Rządu Tymczasowego, Niemcy zmusili swoich protegowanych rewolucjonistów do zawarcia separatystycznego pokoju, który został podpisany w marcu 1918 r. w Brześciu. Tym samym Rosja wyszła z kolacji antyniemieckiej. Musiała jednak porzucić także plany wzniecenia światowej rewolucji.

Przeciw Polsce nawet z diabłem

Idea niemiecko-bolszewickiej współpracy silnie zapadła jednak w pamięć zarówno niemieckim elitom wojskowym, jak i bolszewikom. Nieprzypadkowo więc po narzuceniu Niemcom drakońskich warunków traktatu wersalskiego w Berlinie powrócono do pomysłu współpracy z bolszewikami, obliczonej na obalenie porządku wersalskiego. Pierwszoplanową postacią stał się tu wspomniany Karol Radek. Wprawdzie po próbach wzniecenia przez niego rewolucji w Niemczech został na początku 1919 r. aresztowany i osadzony w berlińskim więzieniu Moabit, ale jeszcze, gdy w nim siedział, odwiedził go gen. Hans von Seeckt, szef sztabu Reichswehry (1919-20) i późniejszy naczelny dowódca niemieckiej armii (1920-26). Szybko się okazało, że poglądy na temat powojennej rzeczywistości obaj mają podobne. Doszli też do wniosku, że współpraca bolszewickiej Rosji i Niemiec Weimarskich będzie sprzyjać odbudowaniu osłabionych potencjałów obu państw.

W czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. von Seeckt, przemawiając w Hamburgu, mówił: „Żaden Niemiec nie może kiwnąć palcem w celu uratowania przed bolszewizmem Polski, tego najbardziej śmiertelnego wroga Niemiec i sojusznika Francji, niszczyciela niemieckiej kultury, i jeśli diabeł brałby Polskę, my powinniśmy mu w tym dopomóc”. Z kolei w memorandum o niemieckiej polityce zagranicznej von Seeckt argumentował: „Tylko w trwałym sojuszu z Wielką Rosją mają Niemcy szansę odzyskać status wielkiego mocarstwa. Anglia i Francja obawiają się tego sojuszu dwóch kontynentalnych potęg i starają się mu zapobiec ze wszystkich sił… Dziś mamy do czynienia z Rosją Sowiecką, nie mamy wyboru, musimy z nią stworzyć sojusz”.

„Linia Rappalo”

Dla pokonanych pod Warszawą bolszewików podjęcie współpracy z Niemcami było sposobem na dokonanie wyłomu w „kapitalistycznym okrążeniu ojczyzny proletariatu” i szansą na wzmocnienie państwa. Niemiecko-sowiecki traktat o współpracy zawarty 16 kwietnia 1922 r. w Rapallo wyprowadził oba państwa z impasu.

Traktat wersalski nakładał na Republikę Weimarską poważne ograniczenia, m.in. w rozwoju lotnictwa, artylerii, broni pancernej i chemicznej. Porozumienie z Rosją bolszewicką, która nie była stroną traktatu, umożliwiło im obchodzenie tych ograniczeń. W Związku Sowieckim zorganizowano szkoły kształcące niemieckich lotników, czołgistów i artylerzystów, na specjalnych poligonach prowadzono wspólne ćwiczenia. W niemieckich biurach konstrukcyjnych w Rosji powstawały projekty techniczne dla wszystkich rodzajów wojsk. Jednocześnie Sowieci otrzymali dostęp do niemieckiej technologii wojskowej i wiedzy teoretycznej, dzięki czemu intensywnie rozwijali swoje siły zbrojne.

Adiutantem gen. Hansa von Seeckta był urodzony w Moskwie płk Ernst Köstring, który w 1931 r. został niemieckim attaché wojskowym w Moskwie. I choć dojście Hitlera do władzy zakończyło niemiecko-sowiecką współpracę polityczno-wojskową opartą na „linii Rappalo”, bolszewicy cały czas mieli pod ręką Köstringa, wielkiego zwolennika niemiecko-rosyjskiej współpracy. Wprawdzie do dziś jego rola w doprowadzeniu do układu Ribbentrop-Mołotow nie została w pełni ujawniona, ale gdy w nocy 24 sierpnia 1939 r. niemiecki minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop triumfował w niemieckiej ambasadzie w Moskwie po zawarciu w imieniu Hitlera ze Stalinem porozumienia o podziale Europy na strefy wpływów, wyminął ambasadora Friedricha-Wernera von der Schulenburga i pogratulował Köstringowi: „Dziękuję, panie generale, pańska współpraca była decydująca!”.

Płk Ernst Köstring, niemiecki attaché wojskowy w Moskwie Fot. Domena Publiczna

Morska współpraca

Podjęcie 17 września 1939 r. przez Związek Sowiecki „paralelnej akcji militarnej” w Polsce – jak 10 dni po inwazji określił ją zastępca Ribbentropa Ernst von Weizsäcker w rozmowie z włoskim ambasadorem – pomogło Niemcom zakończyć działania wojenne w Polsce i zainicjowało nowy okres współpracy niemiecko-sowieckiej.

Stalin starał się utrzymać Związek Sowiecki poza konfliktem w Europie, ale jednocześnie pomagał Hitlerowi, aby ten nie wahał się kontynuować wojny z Anglią i Francją. W czasie wspólnej inwazji na Polskę Związek Sowiecki udzielał niemieckim siłom zbrojnym wsparcia radiolokacyjnego i logistycznego, a Ribbentrop podczas swojej drugiej wizyty w Moskwie 28 września 1939 r. uzyskał od Stalina zgodę na pogłębienie dalszej współpracy.

Sowieci udostępnili niemieckim okrętom zatokę Zapadnaja Lica (na zachód od Murmańska), gdzie na początku listopada powstała tajna baza zaopatrzeniowo-remontowa Kriegsmarine o kryptonimie „Nord”. Nie odgrywała wprawdzie istotnej roli, ale już samo utworzenie jej przez Niemców na sowieckim terytorium było pogwałceniem zasad obowiązujących państwo neutralne, jakim ZSRS oficjalnie się ogłosił. Latem 1940 r., po zajęciu przez Niemców Norwegii, baza „Nord” przestała im być już potrzebna.

Moskwa pomogła też Niemcom w uzbrojeniu statku handlowego „Illner”, dzięki czemu stał się on krążownikiem pomocniczym. Wspierała też prowadzoną przez III Rzeszę wojnę morską, m.in. udostępniała jej okrętom „północną drogę morską” – z Morza Białego na Pacyfik. W sierpniu 1940 r. sowieckie lodołamacze przeprowadziły tamtędy niemiecki krążownik pomocniczy nr 45 – „Komet”, dowodzony przez kmdr. Roberta Eyssena, który podjął działania korsarskie na Ocenie Spokojnym. Były na tyle skuteczne, że pod koniec 1940 r. dowództwo Kriegsmarine rozważało skierowanie latem 1941 r. „drogą północną” na morza dalekowschodnie kolejnych dwóch krążowników. Niemcy wystąpili nawet do Sowietów z oficjalną prośbą w tej sprawie i w styczniu 1941 r. kmdr Jörg Baumbach otrzymał od nich odpowiedź pozytywną. Sowieci stawiali jedynie warunek, aby statki płynęły pod banderami handlowymi i były własnością prywatnych, tzn. cywilnych, kompanii. Pomysł skorzystania z „drogi północnej” z przyczyn oczywistych przestał być aktualny w związku z przygotowaniami do agresji na Związek Sowiecki, do których musiała włączyć się także Kriegsmarine.

Rosjanie nie są głupi!

Dla walczących z mocarstwami zachodnimi Niemiec istotne znaczenie miała sowiecka pomoc gospodarcza. Podczas drugiej wizyty w Moskwie Ribbentrop otwarcie mówił Stalinowi o nadziejach, jakie III Rzesza wiąże z niemiecko-sowiecką współpracą ekonomiczną. Kłopot wynikał z tego, że w przeciwieństwie do sfery politycznej, gdzie taktyczne interesy Berlina pokrywały się ze strategicznym interesem Moskwy, w sferze gospodarczej cele obu krajów były rozbieżne.

Sowieci doskonale zdawali sobie sprawę, iż ich atutem są surowce, dlatego za ich dostawy chcieli otrzymywać najlepszy produkty niemieckiego przemysłu – uzbrojenie. Lista życzeń obejmowała m.in. krążowniki „Seydlitz”, „Lützow”, „Prinz Eugen”, kadłub pancernika „Bismarck”. Tymczasem rozbudowa niemieckiej armii wymagała stałego zwiększania produkcji uzbrojenia, a zamówienia sowieckie były dla niej konkurencją. Dodatkowo prowadząca wojnę III Rzesza została objęta blokadą gospodarczą, dlatego formą rozliczania między partnerami powinien być barter. Tyle że Niemcy chcieli sowieckich surowców natychmiast, a ich towary miały być dostarczane z opóźnieniem i przez dłuższy czas. W praktyce oznaczało to kredytowanie III Rzeszy przez Związek Sowiecki, choć strona niemiecka uważała, że to nie było kredytowanie, gdyż za surowce chciała płacić niemieckimi markami.

To zirytowało Stalina, który otwarcie zwrócił Niemcom uwagę, aby nie uważali „Rosjan za głupców. W Europie Zachodniej brali Rosjan za niedźwiedzie, które słabo posługują się głową. Wszyscy, którzy trzymają się tego poglądu, mylą się, Rosjanie nie są głupsi od innych. Strona sowiecka zdaje sobie sprawę, że Niemcy nie mają teraz, gdzie kupować zboża, nafty, rudy, bawełny za marki, bo płacić [muszą] za to walutą. Co da Związkowi Sowieckiemu trzymanie zamrożonych marek w bankach i otrzymywanie za nie procentów?”. Dlatego zdaniem Stalina dostawy rozliczane w markach należy interpretować jako pomoc dla Niemiec, przez którą jednak Związek Sowiecki „narobił sobie niemało wrogów”.

W lutym 1940 r. Stalin przychylił się do prośby Ribbentropa o wsparcie „wojny z Anglią i Francją za pomocą możliwie szybkich i pokaźnych dostaw surowców”. Moskwa ograniczyła własne zamówienia wojskowe i 11 lutego 1940 r. zawarła umowę gospodarczą z III Rzeszą. Miała dostarczać jej towary na łączną sumę 650 mln marek, w tym surowce strategiczne – 5 tys. ton rudy miedzi, 1,5 tys. ton rudy niklu, 950 ton rudy ołowiu, 500 ton rudy wolframu, 500 ton rudy molibdenu i 3 tony rudy kobaltu. Ponadto Związek Sowiecki zobowiązał się do kupowania dla Niemiec surowców w państwach trzecich i umożliwić tranzyt przez sowieckie terytorium towarów z Rumunii, Iranu i Afganistanu oraz z państw Dalekiego Wschodu.

Morze surowców płynie do Rzeszy

Niemiecka strefa gospodarcza (III Rzesza i państwa przez nią okupowane) stała się w 1940 r. podstawowym odbiorcą sowieckich towarów, przypadało na nią aż 52,2 proc. eksportu ZSRS, w tym 49,9 proc. eksportu fosforanów, 77,7 proc. – azbestu, 62,4 proc – rudy chromu, 40,7 proc. – rudy manganowej, 75,2 proc. – ropy naftowej, 79,6 proc. – bawełny i 77,2 proc. – zboża.

Fundamentalne znaczenie miał dla Niemiec tranzyt przez Związek Sowiecki towarów kupowanych w państwach trzecich. Od kwietnia do grudnia 1940 r. przeszło tą drogą aż 59 proc. niemieckiego importu oraz 49 proc. niemieckiego eksportu, zaś w pierwszej połowie 1941 r., odpowiednio, 72 i 64 proc.

Gdy III Rzesza dokonywała inwazji na Belgię, Holandię i Francję, Sowieci zwiększali dostawy surowców. Od marca 1940 r. Niemcy otrzymywały 3000 ton ropy naftowej dziennie. W tym samym czasie sprzedali Sowietom krążownik „Lützow” za 100 mln marek.

10 stycznia 1941 r., czyli już po tym, gdy obie strony uznały się wzajemnie za zagrożenie i równolegle zaczęły przygotowania do wojny ofensywnej, oba kraje zawarły kolejne porozumienie handlowe. Tym razem głównym punktem niemieckich zamówień stało się zboże, a Sowieci postawili na dostawy maszyn i obrabiarek. W pierwszym półroczu 1941 r. wymiana towarowa między Rzeszą a Związkiem Sowieckim osiągnęła rekordowy pułap, a obie strony wywiązywały się ze zobowiązań ze szczególną starannością. Związek Sowiecki już w kwietniu zrealizował niemieckie zamówienia na zboże na cały 1941 r. w 90,3 proc. Niemcy także przekroczyli harmonogramy, realizując sowieckie zamówienia w 81,5 proc. W maju 1941 r., a więc miesiąc przed inwazją na ZSRS, Niemcy zapłacili za dostawy złotem.

Transporty szły w obie strony niemal do ostatnich godzin poprzedzających niemiecki atak. Wojna wybuchła więc nie z powodu źle układającej się współpracy gospodarczej czy wojskowej między Związkiem Sowieckim i III Rzeszą, ale dlatego, że Stalin i Hitler dostrzegli w sobie zagrożenie. I obaj postanowili mu przeciwdziałać, zaskakując rywala agresją. Hitler był szybszy.


Dr Sławomir Dębski (ur. w 1971 r.) – politolog i historyk, dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Autor m.in. książki „Między Berlinem a Moskwą. Stosunki niemiecko-sowieckie 1939-1941″, PISM, Warszawa 2003


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com