Piłsudski: Spotykaliśmy w Polsce ludzi twierdzących, że służba dla Rosji jest równoznaczna ze służbą Ojczyźnie

Jan Józef Kasprzyk, szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych podczas otwarcia Cmentarza Żołnierzy Armii Ukraińskiej . (Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta)


Piłsudski: Spotykaliśmy w Polsce ludzi twierdzących, że służba dla Rosji jest równoznaczna ze służbą Ojczyźnie

Paweł Smoleński


Jak to możliwe, by urzędnik podający się za piłsudczyka zadawał się z faszyzującymi byczkami? Odpowiedzi są, moim zdaniem, trzy.

.

Jan Józef Kasprzyk, mężczyzna na pozór poważny, gdyż dobiegający pięćdziesiątki, urzędnik państwowy w randze ministra, bo szef urzędu do spraw kombatantów, doznał wzmożenia i uznał listopadowy marsz nac-Polaków i regularnych faszystów spod falangi i krzyża celtyckiego za imprezę rangi państwowej. Nazwał tych biedaków „skrzywdzonymi”, a także docenił ich dorobek. W naszej posmutniałej od kilku lat ojczyźnie takie postawy dziwią coraz mniej, również dlatego, że za bycie skrajnym nacjonalistą można dostać nie tylko pochwałę najwyższych władz, ale nawet trzy miliony złotych od wicepremiera Glińskiego, co stało się udziałem niejakiego Bąkiewicza.

A mimo to ówże urzędnik w randze ministra dziwi. W jego oficjalnym życiorysie, jak również w Wikipedii, widnieje, iż Kasprzyk J.J. jest z przekonań zdeklarowanym piłsudczykiem. Bowiem kto inny, jak nie wyznawca Marszałka, może być prezesem Związku Piłsudczyków, wiceprezesem Instytutu Piłsudskiego, a w przeszłości komendantować Marszowi Szlakiem I Kompanii Kadrowej i Związkowi Strzeleckiemu „Strzelec”. Chlubi się również studiami historycznymi na poziomie magisterskim oraz doktoranckimi. Lubi, gdy o nim mówią, że specjalizuje się w historii II RP. Że przy okazji służy w PiS, jest oczywiste, bo inaczej nie byłby ministrem, nawet marginalnej rangi.

Naczelnik nie czuł żadnej mięty do podobnych ludków

Ponieważ interesuję się historią Polski, zdało mi się dziwne, jak wyznawca Marszałka może nobilitować faszyzującego Bąkiewicza i jego nacjonalistyczną watahę. Wszak, a wie to każdy, kto cokolwiek o historii przeczytał, Naczelnik nie czuł żadnej mięty do podobnych ludków, a wręcz przeciwnie – czuł wobec nich pogardę.

Jak więc to możliwe, by urzędnik podający się za piłsudczyka zadawał się z faszyzującymi byczkami? Odpowiedzi są, moim zdaniem, trzy.

Pierwsza: Kasprzyk dostał rozkaz z góry i przeraził się nim tak bardzo, że wybrał oplucie dziedzictwa Marszałka, byleby tylko być usłużnie posłusznym i tak zakomunikować, że władza powinna doceniać lizusów. Co Józef Piłsudski myślał o lizusach – też wiemy.

Bywało, iż sam takich hodował, lecz wolał nie przebywać z nimi w jednym pokoju, bo – jak mawiało się swego czasu w Litwie – waniają.

Druga: Kasprzyk jest nacjonalistyczną agenciną w szeregach piłsudczyków i postanowił tych pierwszych wspomóc w potrzebie. Zdanie Józefa Piłsudskiego na temat agentów jest również dobrze znane.

Trzecia: Kasprzyk mógł niewiele zrozumieć z uniwersyteckich lektur, bo niekiedy bywają one trudne. Cieszę się, że obroni doktorat. Niejacy P. Jaki, doktor z hatakumby, Czarnecki R., doktor honoris z Uzbekistanu, i Bąkiewicz R., doktor in spe z krużganków oświaty, nie będą aż tak osamotnieni.

Piłsudski: Gdy mnie już nie będzie, będę miał miliony zapalczywych wielbicieli

Bóg nam łaskaw, gdyż zachowało się kilka złotych myśli Komendanta, którymi można się tu posłużyć. Np. powszechnie znana o wspaniałym narodzie i nieco mniej wspaniałych ludziach.

Ale jest kilka sentencji mniej znanych, a mimo to wartych przypomnienia w kontekście marszu z falangę w herbie, Kasprzyka J.J. i jego partyjnych pryncypałów. Na przykład: „Nie ma lepszej pożywki chorobotwórczej dla bakteryj fałszu i legend, jak strach przed prawdą i brak woli”.

Albo: „(…) spotykaliśmy w Polsce ludzi twierdzących, że służba dla Rosji jest równoznaczna ze służbą Ojczyźnie”.

Albo: „Obcą jest nam wszelka nienawiść plemienna i narodowościowa. Bojownicy wolności wszystkich krajów i narodów są naszymi braćmi. Umiemy hołd oddać wszelkiej wielkiej myśli, w jakimkolwiek języku się zrodziła, umiemy uczcić wszelkiego poetę i myśliciela, jakikolwiek naród go wydał”.

Lub: „(…) niestety, spotkaliśmy Polskę z kwasem śledzinników i burczeniem ludzi o chorych żołądkach”.

Lubię też taką myśl Marszałka: „Powoływać się na Kościuszkę, posługiwać się jego imieniem, zachwycać się nim i solidaryzować się z jego ideałami może każdy bezkarnie, bez konsekwencji i kosztów. Bo Kościuszko nie żyje. Kto solidaryzuje się ze mną, musi płacić wysiłkiem, męką, trudem, ofiarą z wolności, z życia. Kiedyś, gdy mnie już nie będzie, będę miał także miliony równie zapalczywych i podobnie nieryzykujących wielbicieli”.

A kiedy (szczęśliwie nieczęsto) gdzieś obok mnie zapuka patos, podobają mi się te słowa Naczelnika: „Panowie, ja widzę rzeczywistość taką, jaka ona jest. Wśród was kogoś takiego nie ma. Jeśli taki ktoś nie znajdzie się, Polski za 10 lat może nie być”.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com