Archive | January 2023

Sowietyzacja Ukrainy na głodzie się nie skończyła

Uzbrojona ochrona pól kołchozowych, rejon Połtawy, 1932 r.


Sowietyzacja Ukrainy na głodzie się nie skończyła

Anne Applebaum
[ 27 lutego 2018 ]


Zdarzało się że ci, którzy nie mieli nic do jedzenia, a potem zdołali coś znaleźć, konali nagle w trakcie posiłku – fragmenty książki „Czerwony głód”.


Znaków ostrzegawczych nie brakowało. Już wczesną wiosną 1932 roku ukraińscy chłopi nie mieli co jeść. Doniesienia tajnej policji i listy nadsyłane z regionów uprawy zboża w całym Związku Radzieckim – z Przedkaukazia, Powołża, zachodniej Syberii – mówiły o dzieciach opuchniętych na skutek głodu, o rodzinach żywiących się trawą i żołędziami, o chłopach porzucających domy i wyruszających na poszukiwanie jedzenia. W marcu komisja medyczna natknęła się na trupy leżące na drodze we wsi nieopodal Odessy. Nikt nie miał dosyć sił, by zmarłych pochować. W innej wsi lokalne władze próbowały ukryć zgony przed obcymi. Zaprzeczały wydarzeniom, choć toczyły się one na oczach przybyszów.

Ktoś napisał bezpośrednio na Kreml, domagając się wyjaśnień: „Szanowny Towarzyszu Stalin, czy jakaś radziecka ustawa określa, że wieśniacy mają głodować? Bo my, pracownicy kołchozu, od 1 stycznia nie widzieliśmy u nas w gospodarstwie nawet kromki chleba. […] Jak możemy budować ludową gospodarkę socjalistyczną, kiedy jesteśmy skazani na śmierć głodową, a do zbiorów jeszcze cztery miesiące? Za co ginęliśmy na froncie? Żeby głodować, żeby patrzeć, jak nasze dzieci konają z głodu?”.

Inni nie potrafili uwierzyć, że to sowieckie państwo mogłoby ponosić odpowiedzialność za taką sytuację: „Codziennie dziesięć do dwudziestu rodzin umiera z głodu w miasteczkach, dzieci uciekają, a dworce pełne są uchodzących wieśniaków. Na wsi nie ostały się już żadne konie ani bydło. […] Burżuje wywołali tu istną klęskę głodu, realizując kapitalistyczny plan, żeby nastawić całą klasę chłopską przeciwko radzieckim władzom”.

Jednak to nie burżuje wywołali głód. Był on następstwem działań, za które ostateczną odpowiedzialność ponosi Józef Stalin, sekretarz generalny Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). Wydał on zgubną decyzję zmuszającą chłopów do oddawania ziemi i wstępowania do kołchozów, wypędził z domów bogatszych chłopów – kułaków – doprowadził do narastającego chaosu. Wiosną i latem 1932 roku współpracownicy Stalina słali mu z całego ZSRR pilne wiadomości o kryzysie. Szczególnie zdesperowani byli członkowie kierownictwa Komunistycznej Partii (bolszewików) Ukrainy; kilku napisało do Stalina długie listy, błagając o pomoc.

Późnym latem 1932 roku wielu z nich wierzyło, że tragedii o wielkim wymiarze da się jeszcze uniknąć. Władze mogły poprosić o międzynarodową pomoc jak podczas poprzedniej klęski głodu w 1921 roku. Mogły wstrzymać eksport zboża albo całkiem odstąpić od brutalnych rekwizycji. Mogły wysłać pomoc do głodujących regionów – co zresztą częściowo uczyniły, ale w zdecydowanie niewystarczającym wymiarze.

Między 1931 a 1934 rokiem w całym Związku Radzieckim zmarło z głodu co najmniej 5 milionów ludzi, z czego ponad 3,9 miliona Ukraińców

Zamiast tego jesienią 1932 roku sowieckie politbiuro – kierownictwo WKP(b) – podjęło serię decyzji, które spowodowały rozszerzenie i pogłębienie klęski głodu na ukraińskiej wsi, jednocześnie uniemożliwiając chłopom opuszczenie republiki w poszukiwaniu jedzenia. W szczytowym momencie kryzysu zorganizowane grupy milicjantów i działaczy partyjnych – kierujących się głodem i strachem, a także od dekady nasiąkających retoryką nienawiści i teoriami spiskowymi – wkraczały do wiejskich domostw i zabierały wszystko, co nadawało się do jedzenia: ziemniaki, buraki, dynie, fasolę, groch, cokolwiek stało na piecu i w spiżarni, a także zwierzęta hodowlane i domowe.

Skutek był katastrofalny: między 1931 a 1934 rokiem w całym Związku Radzieckim zmarło z głodu co najmniej 5 milionów ludzi, z czego ponad 3,9 miliona Ukraińców. Emigracyjne teksty skalę klęski głodu w latach 1932–1933 wyraziły słowem Hołodomor. Termin ten stanowi połączenie ukraińskich słów hołod [głód] oraz mor [śmierć].

Anne Applebaum, „Czerwony głód”

Anne Applebaum, „Czerwony głód”, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2018, tłum. Barbara Gadomska

Śmierć głodowa to jednak nie cała historia. Podczas gdy na wsi umierali chłopi, sowiecka tajna policja podjęła działania przeciwko intelektualnym i politycznym elitom Ukrainy. W miarę pogłębiania się klęski głodu uruchomiano kampanię pomówień i prześladowań wymierzoną w ukraińskich intelektualistów, pracowników naukowych, muzealników, pisarzy, artystów, duchownych, teologów i urzędników publicznych. Każdy, kto był związany z Ukraińską Republiką Ludową – istniejącą krótko, bo tylko kilka miesięcy, poczynając od czerwca 1917 roku – lub był orędownikiem ukraińskiego języka lub historii, prowadził działania literackie lub artystyczne, ryzykował publiczne potępienie, uwięzienie, zesłanie do obozu pracy lub egzekucję. Jeden z najbardziej znanych przywódców Komunistycznej Partii Ukrainy, Mykoła Skrypnyk, nie mogąc znieść tego, co się wokół niego działo, w 1933 roku popełnił samobójstwo. Nie był jedyny.

Połączenie obu tych czynników – Hołodomoru zimą i wiosną 1933 roku oraz prześladowania ukraińskiej elity intelektualnej i politycznej w następnych miesiącach – doprowadziło do sowietyzacji Ukrainy, unicestwienia ukraińskiej idei narodowej i wyeliminowania jakiegokolwiek zagrożenia dla jedności ZSRR ze strony Ukrainy. Rafał Lemkin, polski prawnik żydowskiego pochodzenia, twórca pojęcia ludobójstwa, mówił o Ukrainie tego okresu jako o jego „klasycznym przykładzie”: „To przypadek ludobójstwa, zniszczenia nie tylko osób, ale kultury i narodu”.

***

Wygłodzenie ludzkiego ciała, gdy już się raz rozpocznie, zawsze biegnie tym samym torem. W pierwszej fazie ciało spala zapasy glukozy. Rodzi się poczucie Wielkiego Głodu, a towarzyszą mu nieustające myśli o jedzeniu. W drugiej fazie, która może trwać kilka tygodni, ciało zaczyna spalać tłuszcze, a organizm raptownie słabnie. W trzeciej fazie ciało spala białka, żywi się swoimi tkankami. Skóra robi się cienka, powiększają się oczy; nogi i brzuch puchną, bo na skutek ogromnej nierównowagi ciało zatrzymuje wodę. Nawet najmniejszy wysiłek powoduje wyczerpanie. Śmierć mogą przyspieszyć wszelkie rodzaje chorób: szkorbut, kwashiorkor, marazm (wyniszczenie), zapalenie płuc, tyfus, dyfteryt oraz szerokie spektrum infekcji i chorób skórnych bezpośrednio lub pośrednio wywołanych przez brak pożywienia.

Ukraińscy wieśniacy pozbawieni żywności na jesieni i w zimie 1932 roku zaczęli odczuwać kolejne stadia głodu na wiosnę 1933 roku – jeśli nie wcześniej. Część tych, którzy przeżyli, po latach starała się opisać te straszliwe miesiące, nadając wspomnieniom formę pisemną lub nagrywając tysiące wywiadów. Dla innych doświadczenie to było tak traumatyczne, że nie zapamiętali niczego. Pewna kobieta, która w czasie głodu była jedenastoletnim dzieckiem, z okresu przed głodem pamiętała rzeczy budzące smutek czy rozczarowanie, nawet tak drobne jak zgubiony kolczyk, ale z późniejszych miesięcy nie zachowała żadnych emocjonalnych wspomnień o przerażeniu czy żalu: „zapewne moje uczucia uległy atrofii na skutek głodu”. I ona, i inni zastanawiali się, czy doświadczenie to nie wpływało otępiająco, czy w późniejszym życiu nie tłumiło uczuć, a nawet wspomnień. Niektórym wydawało się, jakby głód „okaleczył niedojrzałe dusze dzieci”.

***

Zdarzało się że ci, którzy nie mieli nic do jedzenia, a potem zdołali coś znaleźć, konali nagle w trakcie posiłku. Na wiosnę 1933 roku, jak wspominał Hryhorij Simia, nad polami pszenicy ciągnącymi się wzdłuż drogi unosił się straszliwy fetor: głodni ludzie doczołgiwali się do pola, zrywali kłosy, zjadali i umierali: ich puste żołądki niczego już nie mogły strawić. To samo zdarzało się w kolejkach po chleb w mieście. „Bywały przypadki, że ktoś kupował chleb, zjadał go i padał na miejscu, bo był zbyt wycieńczony głodem”. Pewnego ocalałego nękało wspomnienie o burakach, które gdzieś znalazł i przyniósł babci. Zjadła dwa na surowo, a pozostałe ugotowała. Po kilku godzinach zmarła, bo jej ciało nie dało sobie rady z trawieniem.

U tych, którzy pozostali przy życiu, objawy fizyczne często oznaczały jedynie początek – równie głębokie mogły być zmiany psychiczne. Mówiono później o „psychozie głodowej”, choć oczywiście nie da się tego zdefiniować ani zmierzyć. „Głód zmieniał ludzką psychikę. Tracili zdrowy rozsądek, słabły naturalne instynkty” – mówił Petro Bojczuk.

***

Powszechne stało się okradanie sąsiadów, członków rodziny, kołchozów i miejsc pracy. Wśród tych, którzy cierpieli, kradzież nie budziła potępienia. Sąsiedzi kradli kurczęta innych sąsiadów, a potem bronili się, jak mogli. Domy zamykano z zewnątrz podczas dnia i od wewnątrz w nocy; w anonimie wysłanym do komitetu obwodu dniepropetrowskiego ktoś się uskarżał: „Nie ma gwarancji, że ktoś się nie włamie, zabierze resztki jedzenia, a ciebie zabije. Gdzie szukać pomocy? Członkowie lokalnej milicji są głodni i się boją”.

Połączenie Wielkiego Głodu z prześladowaniami ukraińskiej elity intelektualnej i politycznej doprowadziło do sowietyzacji Ukrainy, unicestwienia ukraińskiej idei narodowej i wyeliminowania jakiegokolwiek zagrożenia dla jedności ZSRR ze strony Ukrainy

Każdy, kto pracował w instytucji państwowej – kołchozie, szkole, biurze – kradł, co się dało. Przed wyjściem z budynków ludzie napełniali ziarnem kieszenie, wsypywali je sobie do butów. Inni robili otwory w narzędziach pracy i w nich ukrywali ziarno. Kradziono konie – nawet z komendy milicji – krowy, owce i świnie, zabijano je i zjadano. W jednym rejonie obwodu dniepropetrowskiego w kwietniu i maju 1933 roku ukradziono z kołchozów trzydzieści koni; w innym rejonie złodzieje ukradli pięćdziesiąt krów. W niektórych okolicach chłopi, którzy jeszcze zachowali swoje krowy, podobno trzymali je nocą w domu.

***

Przemiana uczciwych ludzi w złodziei okazała się zaledwie początkiem. W miarę upływu tygodni głód dosłownie doprowadzał ludzi do szaleństwa, prowokując irracjonalny gniew i skrajne akty agresji. „Głód był straszny, ale nie tylko o to chodziło; ludzie byli pełni gniewu, zdziczali, aż strach było wyjść na dwór” – wspominał pewien ocalały. Był wówczas chłopcem, ale zapamiętał, jak syn sąsiadów zaczął przechwalać się zdobytym gdzieś przez rodzinę bochenkiem chleba i dżemem. Inne dzieci obrzuciły go kamieniami, a w końcu pobiły na śmierć. Wywiązała się o ten bochenek walka, w której zginął jeszcze jeden chłopiec. Dorośli wcale nie radzili sobie lepiej z wściekłością spowodowaną głodem; pewien ocalały opowiadał, że sąsiada tak rozzłościł płacz jego własnych głodnych dzieci, że niemowlę udusił w kołysce, a dwoje innych dzieci zabił, uderzając ich głowami o mur. Tylko jednemu synowi udało się uciec.

Okładka „Chicago American” informująca o Wielkim Głodzie na UkrainieOkładka „Chicago American” informująca o Wielkim Głodzie na Ukrainie, 25 lutego 1935 r.

***

Wielu ocalałych było świadkami kanibalizmu lub, częściej, nekrofagii, czyli spożywania ciał tych, którzy zmarli z głodu. Jednak choć zjawisko to było częste, nigdy nie stało się „normalne” i rzadko podchodzono do niego obojętnie, wbrew stwierdzeniu pewnego urzędnika ośrodka maszynowo-traktorowego, że kanibalizm nie robił na ludziach wrażenia. Wspomnienia o kanibalizmie często różnią się u tych, którzy słyszeli o takich incydentach w innych, dalekich wsiach, i tych, którzy sami byli świadkami konkretnego zdarzenia. Ci pierwsi, dla których były to wypadki odległe w czasie lub przestrzeni, czasami opisują kanibalizm jako coś „zwykłego”. Dziesięć lat po klęsce głodu pewien podróżny na zajętej przez Niemców Ukrainie twierdził, że poznał „mężczyzn i kobiety, którzy otwarcie przyznawali, że jedli ludzi […] ludność uważa takie przypadki za wynik ekstremalnej potrzeby i ich nie potępia”.

***

Co było później? Sowietyzacja Ukrainy nie zaczęła się od głodu i na głodzie się nie skończyła. Wręcz przeciwnie, aresztowania ukraińskich intelektualistów i liderów trwały przez całe lata trzydzieste. Przez następne pół wieku kolejni sowieccy przywódcy dalej ostro zwalczali ukraiński nacjonalizm w każdej formie – czy to powojennej rewolty, czy ruchu opozycyjnego w latach osiemdziesiątych. W tym okresie sowietyzacja często wyrażała się rusyfikacją: język ukraiński marginalizowano, a ukraińskiej historii nie uczono.

Przede wszystkim zaś nie uczono historii Wielkiego Głodu. Wręcz przeciwnie, od 1933 do 1991 roku ZSRR po prostu odmawiał przyznania, że jakakolwiek klęska głodu kiedykolwiek się wydarzyła. Sowiecki aparat państwowy niszczył lokalne archiwa, pilnował, by akty zgonu nie sugerowały głodowego wycieńczenia, korygował nawet publicznie dostępne dane demograficzne – wszystko, aby ukryć prawdę. Póki istniał ZSRR, nie było możliwości napisania w pełni udokumentowanej historii Hołodomoru i towarzyszących mu represji.


Fragmenty przedmowy i rozdziału „Głód: wiosna i lato 1933” z książki Anne Applebaum „Czerwony głód”, która 28 lutego ukazuje się nakładem Wydawnictwa Agora. Tytuł od redakcji


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


AMANPOUR’S DISGRACEFUL COMPARISON OF ISRAEL TO BASHAR AL-ASSAD

AMANPOUR’S DISGRACEFUL COMPARISON OF ISRAEL TO BASHAR AL-ASSAD

DAVID M. LITMAN


CNN host Christiane Amanpour. (Richard Shotwell/Invision/AP)

On January 5, 2023, Christiane Amanpour once again demonstrated her deep-seated prejudice against Israel by implying there is a comparison between the actions of the Jewish state and those of the Syrian regime. The comments came during an interview with Dror Moreh, the Israeli director of “The Corridors of Power,” during which the topics of Ukraine, the Holocaust, Bosnia, Kosovo, and Syria were raised. Toward the end, Amanpour asked Moreh:

You are an Israeli. I don’t know whether you were in Israel at the time, but you said that this red line in the neighboring country of Syria, where all these atrocities were being committed really, really made you angry and upset. Many will want to know, you know, do you feel equally angry about the horrible situation that’s going on in your own country, and the human rights attacks, killings of Palestinians. Obviously, we know Israelis are also attacked, but what is your perspective, as an Israeli given the whole “never again” paradigm in which you place this investigation?  

Before delving into the appropriateness of comparing the justifications for the Syrian regime’s attacks on its own citizens versus Israel’s measures to defend against terrorism, let us first put in perspective the scale of the violence.

The United Nations estimates that in ten years of conflict in Syria, over 306,000 civilians (not including combatants) have been killed, or about 30,000 a year.

The Israeli-Palestinian conflict has claimed in total from December 1987 (the start of the First Intifada) to May 2021 approximately 14,000 Israeli and Palestinian lives, including both civilians and combatants. That’s about 400 per year, which includes particularly deadly periods like the Second Intifada and the various wars and operations against Hamas and Islamic Jihad in Gaza.

Put another way, the Syrian civil war cost more than twice as many lives in a single year – without even counting combatants – as have been killed in 34 years of the Israeli-Palestinian conflict.

There simply is no comparison.

But even beyond just the numbers, Amanpour’s comparison is morally obscene and dripping with partisan framing. Syrian regime atrocities are not just atrocities because of the sheer scale of civilian casualties. They are atrocities because the Syrian regime targeted civilians, barrel bombing hospitals and dropping chemical weapons on civilian areas.

While Amanpour frames the conflict in terms of “killings of Palestinians” – only mentioning that Israelis are “also attacked” as an afterthought – she conveniently ignores the context that the overwhelming majority of Palestinian deaths in 2022 (totaling 167 as of December 13, according to the Palestinian Authority) occurred while they were attacking Israelis. Others were killed in crossfire, or in the context of clashes. It would be like framing the coalition strikes against the Islamic State as the “killings of Muslims” without mentioning the affiliation and activities of those particular Muslims. 

Members of the terrorist organization Lion’s Den during a march in Nablus in December 2022.

By contrast, of the 31 Israelis killed by Palestinian terrorists last year, 27 of them (87%) were civilians who were deliberately targeted. These deaths came amidst a significant growth of terrorist activity in the West Bank. According to a tracker maintained by the think tank Foundation for Defense of Democracies, there were 796 Palestinian terror attacks between March and December 2022.

Thus, even putting aside the vast gulf between casualty figures of the two conflicts, Amanpour’s framing inverts reality. Contrary to her propagandistic framing and implication, the data shows Israel has targeted combatants in the context of fighting a wave of deadly terrorist attacks by the Palestinian side which targeted civilians.

While one may legitimately debate the appropriateness of specific Israeli policies and practices, there is simply no comparison, both statistically and morally, between Israel and Bashar al-Assad’s regime. By glibly attempting to make the comparison, Amanpour once again demonstrates that she places her contempt for the Jewish state over her commitment to honesty.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israel Daily News – January 16, 2023

Israel Daily News – January 16, 2023

ILTV Israel News


Israel swears in Major General Herzi HaLevi as the new Military Chief of Staff.

Meanwhile, Israel probes the accidental death of an 18-year-old soldier on a training base,

Shifting desert sand, reveals an ancient nest egg that you have to see to believe.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Marsze śmierci wyruszyły 78 lat temu z niemieckiego obozu Auschwitz

Pociąg z ewakuowanymi więźniami KL Auschwitz. Styczeń 1945 r. Kolin, Czechy. Fot. Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau


Marsze śmierci wyruszyły 78 lat temu z niemieckiego obozu Auschwitz

Marek Szafrański


78 lat temu Niemcy rozpoczęli ewakuację obozu Auschwitz i jego podobozów. Od 17 do 21 stycznia w marszach śmierci wyprowadzili do obozów w głębi Rzeszy ok. 56 tys. więźniów. Po drodze życie straciło co najmniej 9 tys. z nich.

Wydarzenia sprzed 78 lat upamiętni w czwartek Fundacja Pobliskie Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau z Brzeszcz. Jej prezes Agnieszka Molenda-Kopijasz przypomniała, że od 17 do 21 stycznia główną drogą przez tę miejscowość przeszło około 25 tys. więźniów.

„Wielu z nich nie wytrzymało już na początku. Ginęli z wycieńczenia lub od kul esesmanów. 19 stycznia 1945 r. niemiecki burmistrz Brzeszcz nakazał mieszkańcom pochowanie zwłok zmarłych więźniów leżących na trasie ewakuacji, począwszy od Rajska przez Brzeszcze aż po koniec Jawiszowic. Zebrano 18 ciał. Brzeszcze stały się miejscem pochówku i pierwszej zbiorowej mogiły ofiar ewakuacyjnego marszu śmierci. Następna mogiła znajduje się w Miedźnej” – powiedziała Molenda-Kopijasz.

W czwartek przedstawiciele fundacji wspólnie z władzami Brzeszcz złożą kwiaty na miejscowym cmentarzu, gdzie jest mogiła ofiar. 19 stycznia 1945 r. pochowano tam 18 więźniów: Alfreda Kohna, Balthasara Sauera, Richarda Wernera, Annę Weiss i 14 bezimiennych więźniów kompleksu obozowego Auschwitz.

Niemcy przygotowywali ewakuację kompleksu obozowego już pod koniec 1944 r. Zadecydowali, że rozpocznie się w sytuacji bezpośredniego zagrożenia wkroczeniem armii sowieckiej. Kolumny więźniów miały się składać wyłącznie ze zdrowych ludzi, którzy podołają trudom długiego marszu. Wśród ewakuowanych było jednak sporo chorych, którzy obawiali się, że pozostanie w obozie będzie oznaczało śmierć.

Niemcy przygotowywali ewakuację kompleksu obozowego już pod koniec 1944 r. Zadecydowali, że rozpocznie się w sytuacji bezpośredniego zagrożenia wkroczeniem armii sowieckiej. Kolumny więźniów miały się składać wyłącznie ze zdrowych ludzi, którzy podołają trudom długiego marszu. Wśród ewakuowanych było jednak sporo chorych, którzy obawiali się, że pozostanie w obozie będzie oznaczało śmierć.

Pierwsze kolumny wymaszerowały 17 stycznia z podobozów Neu Dachs w Jaworznie oraz Sosnowitz. Ostatnia wyszła 21 stycznia z podobozu Blechhammer w Blachowni Śląskiej. Trasy marszów wiodły do Wodzisławia i Gliwic. Najdłuższą, która liczyła 250 km, pokonało 3,2 tys. więźniów z podobozu w Jaworznie. Szli do KL Gross Rosen na Dolnym Śląsku. Kolumny konwojowali uzbrojeni esesmani.

„Szliśmy całymi dniami (…). Nocą zatrzymywaliśmy się w wioskach i osadach. (…) Wielu umierało z zimna, na ogół nocą, część miała odmrożone stopy. Jeśli ktoś nie mógł iść, był zabijany przez Niemców. Powłóczyliśmy nogami, chciało nam się pić, byliśmy wygłodzeni, ale musieliśmy iść, iść, iść” – mówił po wojnie Szlomo Venezia, były więzień, członek Sonderkommando, specjalnej grupy więźniów, głównie Żydów, wykorzystywanych przez SS do usuwania ciał ofiar zagłady.

Podczas marszów zginęło co najmniej 9 tys. więźniów. Umierali z zimna, zmęczenia lub zostali zastrzeleni przez Niemców. Wśród zabitych był Stanisław Bytnar, więziony w Auschwitz II-Birkenau ojciec Jana Bytnara “Rudego”, żołnierza Szarych Szeregów, jednego z bohaterów książki Aleksandra Kamińskiego “Kamienie na szaniec”. Został aresztowany przez Niemców wraz z synem w marcu 1943 r. Z więzienia na Pawiaku trafił do obozu. Zastrzelili go konwojenci SS.

W kompleksie KL Auschwitz Niemcy pozostawili ok. 7 tys. skrajnie wyczerpanych więźniów. 27 stycznia 1945 r. oswobodzili ich żołnierze Armii Czerwonej.

Na trasie dochodziło do masakr. W nocy z 21 na 22 stycznia na stacji kolejowej w Leszczynach koło Rybnika został zatrzymany pociąg z Gliwic z 2,5 tys. więźniów. Po południu rozkazano im opuścić wagony. Z powodu wycieńczenia część z nich nie była w stanie wykonać rozkazu. Niemcy zaczęli strzelać w otwarte drzwi wagonów. Zginęło ponad 300 osób. Ocalałych pognano na zachód.

Ofiary marszów chowano po drodze. Wśród nich były dzieci. Najmłodszą ofiarą marszu był Ireneusz Rowiński. Jego matka Leokadia uciekła z kolumny podczas nocnego postoju w Pszczynie i wraz z dwoma Żydówkami schroniła się u mieszkanki wsi. 21 stycznia urodziła. Dziecko było sine i źle oddychało. Chłopiec zmarł dziewięć dni później. W 2011 r. na pomniku przy zbiorowym grobie ofiar marszu śmierci na pszczyńskim cmentarzu wmurowano tablicę upamiętniającą Ireneusza.

Mieszkańcy okolic, przez które przechodziły marsze – Polacy i Czesi – pomagali więźniom, którzy zdołali zbiec z kolumny. Ukrywali ich i karmili.

Więźniowie, którzy doszli do Wodzisławia lub Gliwic, wywożeni byli – mimo trzaskającego mrozu – otwartymi wagonami kolejowymi do obozów Mauthausen i Buchenwald. Wielu z tych, którzy przeżyli marsze, zginęło w obozach w głębi Rzeszy.

W kompleksie KL Auschwitz Niemcy pozostawili ok. 7 tys. skrajnie wyczerpanych więźniów. 27 stycznia 1945 r. oswobodzili ich żołnierze Armii Czerwonej. (PAP)


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Harvard didn’t cancel Kenneth Roth; it decided not to honor an antisemite

Harvard didn’t cancel Kenneth Roth; it decided not to honor an antisemite

JONATHAN S. TOBIN


Then-director of Human Rights Watch Kenneth Roth at the Media Security Conference in Munich, Feb. 19, 2017. Credit: Kuhlmann/MSC via Wikimedia Commons.

Denying a fellowship to the man who transformed Human Rights Watch into an anti-Zionist propaganda machine is justified, not a blow to free speech.
.

 Cancel culture in academia is a serious problem. There is no sector of American society in which dissent is so routinely crushed, or where free speech is most endangered, as the country’s leading institutions of higher learning. So, the story that someone was supposedly denied a fellowship at Harvard University’s John F. Kennedy School of Government because of his political beliefs seems to fit into a familiar pattern of shunning and silencing those who don’t adhere to the orthodoxies worshipped by the elites.

That’s what leading outlets of liberal opinion, and even a group well-known for its battle for free speech on college campuses, are claiming has happened to Kenneth Roth. According to the former head of Human Rights Watch (HRW) and his influential supporters, he was snubbed by Harvard because of his “criticism” of Israel.

The conceit of his whiny lament in The Guardian and a dishonest editorial in The Boston Globe lies not only in the assertion that Harvard treated Roth unjustly. More outrageous are the claims by both pieces that the university’s behavior is a symptom of the way criticism of Israel and other left-wing causes are shut down by “wealthy donors”—a thinly disguised attempt by The Globe to throw shade at the Jews—and right-wing extremists.

This narrative is not just misleading and deeply unfair to Kennedy School Dean Douglas W. Elmendorf; it turns the discussion about the attitude toward anti-Israel and antisemitic sentiment on college campuses on its head. Indeed, far from being an example of how supposedly courageous truth-tellers about Israeli atrocities are being muzzled by the all-powerful “Israel lobby,” Harvard’s move is a rare instance of a leading academic institution’s taking a stand against antisemitism, rather than tolerating it.

Pro-Israel voices are silenced

At universities and colleges around the United States, the field of Middle East Studies—and now even Israel Studies—is being taught by professors openly hostile to Zionism and the Jewish state. And it’s not exactly a secret that scholars seeking tenure in those departments, or any in the liberal arts for that matter, know that they must keep secret any sign of support for Israel or any belief or affiliation that might contradict reigning leftist/intersectional dogma.

This is the case even at the Kennedy School, as is ironically evident in Roth’s allegations. These include the claim that Elmendorf told scholar Kathryn Sikkink that he rejected Roth over “criticism of Israel.” Yet, Sikkink herself is a malicious foe of Israel who, as the left-wing magazine The Nation reported in its article about the controversy, used HRW’s biased research to put forward her own argument falsely claiming that Israel, the only democracy in the Middle East, is among the world’s most repressive nations.

The issue at Harvard—or anywhere else in academia—isn’t that anti-Israel scholars can’t get jobs or be given a platform for expounding their ideas. As it happens, Roth already has a fellowship in hand at another Ivy League institution, the University of Pennsylvania, which granted him the title of “Global Justice and Human Rights Visiting Fellow,” an honor that makes a mockery of both concepts.

Indeed, Zionists with prestigious academic appointments are not so much outliers as they are an endangered species, while those prepared, like Roth, to falsely smear Israel as an “apartheid state” or to treat the existence of the one Jewish state on the planet as a crime which must be erased, are smack in the mainstream.

Seen in that light, the effort on Roth’s behalf isn’t so much wrongheaded as it is a case of the left-wing academic and media establishment trying to gaslight the American people into thinking that it is those who lie about Israel who are being persecuted, rather than the other way around.

By deciding to deny Roth the honor of a fellowship, the Kennedy School wasn’t punishing him for holding a minority opinion; it was rightly seeking to distance itself from a person who—despite his Jewish origins and the fawning support he gets from the liberal corporate media and left-wing activist groups like the American Civil Liberties Union—one of the leading proponents of antisemitic attacks on the state of Israel.

Contrary to the disingenuous talk about his merely being a critic of Israel, Roth turned HRW, a group that prior to his becoming its head, was respected as an unbiased advocate for human rights around world, into an organization obsessed with the cause of delegitimizing Israel and valorizing those seeking its destruction.

Human Rights Watch’s anti-Israel propaganda

HRW’s irresponsible and mendacious anti-Israel activism is a matter of record, not merely the opinion, as Roth’s supporters claim, of right-wing troublemakers. A good summary was published by NGO Monitor, an important non-profit organization that keeps tab on groups that specialize in fomenting antisemitism while operating under the cover of the cause of human rights.

Most devastating was the criticism of Roth made by the late Robert Bernstein, HRW’s founder, who wrote in The New York Times that Roth isn’t just prejudiced against Israel. He’s a captive of leftist ideology about colonialism, racism and white privilege. This, according to Bernstein, caused Roth to erase any distinctions between democratic countries like the United States and Israel—which may certainly be flawed and worthy of criticism for some of their policies—and authoritarian and totalitarian states whose very purpose is to eliminate human rights. In Bernstein’s words, Roth “cast aside the distinction between open and closed societies.”

It is true that Roth and HRW have spoken up against genuine human-rights violators like China, Russia and various dictatorships and Muslim theocracies for their offenses. But treating a genuinely democratic country like Israel, where the rule of law prevails and which is under siege from forces bent on its destruction, as the moral equivalent of those nations undermines the entire concept of human-rights activism or justice.

In Bernstein’s view, Roth had hijacked HRW and turned it into an anti-Israel activist group that focused disproportionately on efforts to support the Palestinian war on Zionism. Like others who smear Israel, Roth ignored the fact that the anomalous situation in Judea and Samaria (the “West Bank”) is due almost entirely to the Palestinians’ repeated rejection of peace, support of terrorism and refusal to accept the legitimacy of a Jewish state, no matter where its borders might be drawn.

Along with other so-called human-rights and international organizations like the UN Human Rights Council, HRW was part of a network of activists dedicated to demonizing Israel and Zionism. HRW is an avid supporter of the antisemitic BDS movement and “lawfare” efforts aimed at manipulating international law to make Israel a pariah. It is in this context that the onslaught against Harvard must be understood.

Some of Roth’s calumnies against Israel are particularly egregious. It wasn’t enough for him to spread falsehoods about Israel’s being an “apartheid state,” or to make dishonest claims about its murder of civilians. He even spread the blood libel that it was engaged in a racist attempt to deny COVID-19 vaccines to Palestinians, when it was the Palestinian Authority that refused the Israeli government’s offers of help in providing shots for Arabs living in the disputed territories under the despotic rule of Mahmoud Abbas.

Yet, what also needs to be understood about the effort to turn Roth into a martyr for academic freedom is that the debate isn’t merely about his despicable record of anti-Israel bias. It’s part of the vicious campaign to delegitimize Israel and Zionism that was the centerpiece of HRW’s activity during his long tenure there.

Roth is a prodigious fundraiser. HRW was rewarded for his calumnies against Israel with a $100 million grant from left-wing billionaire George Soros’s Open Society Foundation. Though some on the left treat any criticism of Soros as evidence of Jew hatred, his support for anti-Israel and even antisemitic activism aimed at supporting the Jewish state’s destruction renders their claims risible.

But Roth is also a terrible hypocrite when it comes to raising money. He solicited a $470,000 donation from a Saudi billionaire, and in return promised not to advocate for LGBTQ rights in Muslim countries. Many on the left consider those who cite the fact that Israel is the one country in the Middle East where gays have equal rights (Amir Ohana, the new speaker of Israel’s Knesset, is gay) to be “pinkwashing.” But Roth was prepared to sacrifice the rights of Muslim gays in order to get more cash with which to attack the Jewish state’s existence.

An honest assessment of Roth’s record must lead to the conclusion that he isn’t a “critic” of Israel’s, but rather someone who regards its existence as a crime that must be atoned for by its destruction. His lies about Israel and willingness to deny Jews rights he wouldn’t deny to anyone else isn’t merely a controversial opinion; it’s a virulent variant of antisemitism.

He wouldn’t be the only one with such vile opinions to be given a prestigious perch at an elite university. But it is to the credit of Harvard’s Kennedy School that it drew the line at giving him the kind of honor he clearly doesn’t deserve.

Contrary to the arguments of the Foundation for Individual Rights in Education (FIRE), a group that has stood up in the past for conservatives, the issue at Harvard isn’t the defense of academic freedom, but normalizing Jew-hatred.

In a saner environment than the one that currently exists in academia and the establishment media, it would be the University of Pennsylvania under fire from faculty, students, alumni and the public for honoring an antisemite like Roth. Instead, it is Harvard’s Elmendorf who is under intolerable pressure to reverse his stand and give Roth yet another platform to advance his campaign to treat Zionism, the national liberation movement of the Jewish people, as racism.

That the organized Jewish community has had little to say about Roth and the attacks on Harvard’s stand against antisemitism also provides more proof of the failure of American-Jewish leaders and their preference for liberal causes that do nothing to protect the rights or the security of the community they purport to represent.

Rather than meekly accept his claims of martyrdom, those who profess to care about fighting Jew-hatred need to put aside political differences and join in an effort to call him out for his lies. If Harvard is ultimately forced to surrender on this issue, it will be a triumph for Roth’s brand of left-wing antisemitism that is a growing threat to the ability of Jews to speak up for Israel and Zionism in the public square, and especially in academia.

Indeed, it isn’t Kenneth Roth who’s being canceled, but all those who are willing to tell the truth about the leftist war on Israel and the Jews.


Jonathan S. Tobin is editor-in-chief of JNS (Jewish News Syndicate). Follow him on Twitter at: @jonathans_tobin.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com