To gorzej niż zbrodnia – to błąd

To gorzej niż zbrodnia – to błąd

Andrzej Koraszewski


Premier Netanjahu odmawia zawarcia umowy o zakładnikach za wszelką cenę. Wojna z Hamasem nie może zakończyć się powrotem Hamasu do władzy w Gazie. Na zdjęciu Minister obrony Gallant i premier Netanjahu na konferencji prasowej w Tel Awiwie, 16 grudnia 2023 r. (Źródło zdjęcia: Noam Revkin Fenton/ Flash90)

Czytam bombastyczny tytuł, że szef izraelskiego wywiadu twierdzi, że ostrzegał premiera na ponad dwa miesiące przed 7 października 2023 r., że będzie wojna z Gazą. W innym artykule stwierdza się, że Netanjahu nie jest wolny od winy, w jeszcze innym, że musi ponieść odpowiedzialność. Faktem jednak jest, że  Hamas zdołał ukryć swoje plany inwazji na izraelskie miasta i wszyscy zostali kompletnie zaskoczeni.                                           

Jest rzeczą zupełnie naturalną, że w Izraelu trwają poszukiwania winnych dopuszczenia do koszmaru 7 października 2023 r. Kandydatów jest wielu, przekonanie, że szczególna odpowiedzialność spoczywa na Benjaminie Netanjahu, jest oczywistością, ponieważ to on stał w tym czasie na czele rządu.

Yigal Carmon, założyciel i prezes MEMRI, jest nie tylko jednym z najlepszych na świecie znawców arabskiej sceny politycznej, pisze o tej sprawie z perspektywy tego, co się stało, ale faktycznie ostrzegał przed taką możliwością wcześniej. Czy to znaczy, że znał plany Hamasu? Nie, zauważał, że COŚ szykują.

Zdaniem Yigala Carmona błąd Netanjahu polegał na zlekceważenia znaczenia Hamasu, na przyzwoleniu na wzrost siły militarnej, na rozbudowę tuneli, na zbyt powściągliwych reakcjach na ciągłe atakowanie Izraela, a przede wszystkim na zgodzie na finansowanie tej organizacji terrorystycznej przez Katar.   

Innymi słowy, był to błąd oceny, braku wizji, lekceważenia poziomu zagrożenia.

„Stworzono podziemną twierdzę ukrytą za plecami cywilów. Katar dostarczył Hamasowi za pozwoleniem izraelskiego rządu setki milionów dolarów.

Opowieści o kryzysie humanitarnym – pisze Carmon – miały na celu usprawiedliwienie nieodpowiedzialnej polityki, która pozwoliła Hamasowi na utworzenie imperium wojskowego za pomocą funduszy katarskich. Przekazywanie pieniędzy ‘do Gazy’. było dostarczaniem pieniędzy Hamasowi.”

Nic z tego nie było żadną tajemnicą. Powiązany z Bractwem Muzułmańskim Katar finansuje sunnicki i szyicki terror na całym świecie, głównie w krajach arabskich, ale również w Afganistanie, Pakistanie i w krajach zachodnich. W Katarze mają swoje schronienie przywódcy Hamasu, Katar jest siedzibą Al Dżaziry, stacji telewizyjnej szerzącej propagandę Bractwa Muzułmańskiego i będącej tubą Hamasu.       

Al Dżazira to nie tylko machina propagandy i dezinformacji, ale również narzędzie rekrutacji, a jej reporterzy byli już zasadnie oskarżani o powiązania z organizacjami terrorystycznymi.  

Ani wywiad, ani premier nie przywiązywali wystarczającej wagi do działalności tej stacji i samego rządu katarskiego.  Jak pisze Yigal Carmon:

„Krew ofiar w tej rundzie konfliktu jest na rękach nie tylko Hamasu, ale także Netanjahu i tak samo będzie w następnej rundzie, jeśli będzie kontynuował swoją lekkomyślną politykę wobec Hamasu i Kataru. Jego traktowanie Kataru jako legalnego podmiotu politycznego, jako mediatora i finansisty terroru, graniczy z przestępstwem”.

Czytając te gorzkie słowa zastanawiam się, czy z mojego wygodnego fotela mogę dostrzec coś, co znakomity i doświadczony znawca mógł pominąć? Fotel postronnego obserwatora pozwala na mniejsze zaangażowanie emocjonalne. Z perspektywy tego, co się stało, wiemy, że zlekceważenie poziomu zagrożenia ze strony Hamasu było tragicznym błędem. Benjamin Netanjahu jako premier od początku uważał, że największym zagrożeniem jest Islamska Republika Iranu i jej dążenie do wejścia w posiadanie broni nuklearnej. Hezbollah uważano za zagrożenie znacznie poważniejsze niż Hamas, ponieważ ma wielokrotnie większe zapasy broni i zapewnione zaopatrzenie w broń i finanse. Nawet obawy przed terroryzmem z terenów Judei i Samarii były, jak się wydaje, większe, ponieważ sądzono, że umiarkowane reakcje na zaczepki Hamasu pozwolą  na utrzymanie konfliktu na stosunkowo niskim poziomie. Wielu izraelskich ekspertów wojskowych jest dziś krytycznych wobec koncepcji dowództwa IDF upierającego się przy małej, ultranowoczesnej armii i możliwości względnie szybkiego powołania rezerwistów. Okazało się, że zadowolenie z technicznej przewagi i redukcja obsady placówek ochrony granicy przez żołnierzy, mogących w każdym momencie podjąć walkę, skończyło się tragedią.

Wywiad nie znał planów Hamasu, również premier nie znał planów Hamasu, ale zarzut błędnej oceny zagrożenia i błędnych priorytetów pozostaje z pewnością w mocy.  

W zarzutach Yigala Carmona oskarżenie o przyzwolenie na finansowanie Hamasu przez Katar jest najpoważniejsze. Czy jednak wszystko wiemy? Jakie były w tej sprawie naciski USA, jakie groźby? Izraelski premier przeciwstawiał się wielokrotnie zarówno prezydentowi Obamie i jego politykom, jak i prezydentowi Bidenowi. Przeciwstawiał się głównie w kwestii polityki wobec Iranu, ulegał w kwestii Hamasu, Hezbollahu, walki z terrorem w Judei i Samarii. Jakie elementy ryzyka musiał ważyć w tej walce z najważniejszym sojusznikiem, z opozycją, z koalicjantami, z dowództwem IDF? Odpowiedzialność spoczywa na nim i musi ją uznać, tak jak Golda Meir uznała, że odpowiedzialność za katastrofalną w skutkach uległość wobec amerykańskich gróźb w 1973 roku spoczywała na niej osobiście.

Czy dziś izraelski premier może odmówić uczestnictwa Kataru w negocjacjach, które Amerykanie namiętnie nazywają „umową o zakładnikach”, a które  w rzeczywistości mają prowadzić do zawieszenia broni i uratowania resztek Hamasu? Na ile izraelski premier miał i nadal ma skrępowane ręce? Na ile na przykład może sobie pozwolić na ściganie na katarskiej ziemi Chaleda Maszala, który ze stolicy Kataru wzywa do nasilenia terroru? 

Amerykańskie naciski są trudne do zrozumienia i zdaniem wielu analityków są głęboko sprzeczne z amerykańskimi interesami. Ciekawie mówi o nich w rozmowie z Andrew Klavanem profesor Michael Doran, który pracował w administracji Busha, kiedy w 2005 roku rozstrzygała się sprawa wyjścia Izraela z Gazy. Opowiada, jak wywierano niesłychanie silne naciski na Ariela Szarona, by wycofał się z Gazy i jaka radość zapanowała w Białym Domu, kiedy wreszcie uległ i w zamian zażądał zgody na pozostawienie bloków izraelskich osiedli przy Zielonej Linii po stronie izraelskiej w możliwym przyszłym traktacie pokojowym. Biały Dom uznał to za zgodę na szybkie wycofanie się Izraela także z Judei i Samarii, co oznaczałoby zbudowanie wymarzonego (przez Biały Dom) państwa palestyńskiego.

Dzisiejsze naciski na izraelskiego premiera nie są słabsze, jak mówi Doran, zgoła przeciwnie.  Ogólnie panuje w amerykańskiej dyplomacji przekonanie, że Iran nie jest już tak fanatyczny jak na początku, że jest skłonny do kompromisów, że finansowane przez niego milicje takie jak Hezbollah, Huti czy Hamas, mają własne interesy i że pokój jest możliwy w drodze kompromisów, którymi wszyscy są zainteresowani. Efektem jest systematyczne wzmacnianie wroga, zarówno samego Iranu, jak i jego najemników, kosztem sojuszników, a więc Izraela, Arabii Saudyjskiej i innych. Jak się wydaje żadne wcześniejsze doświadczenia nie zmieniają tej mentalność i po 7 października amerykańska reakcja ponownie sprowadzała się głównie do zwiększenia nacisków na Izrael, żeby zaakceptował rozwiązanie w postaci dwóch państw.

Wielu powtarza, że Izrael walczy dziś na siedmiu frontach. Wymienia się tu Gazę, tzw. Zachodni Brzeg, Hezbollah, Huti, Islamską Republikę Iranu, Irak i Syrię. Ósmym frontem jest Zachód, domagająca się „deeskalacji” Ameryka, Unia Europejska już gotowa do odbudowy Gazy pod nadzorem Hamasu, który bez wątpienia będzie chciał przede wszystkim odbudować swoją militarną twierdzę.

Izraelskie społeczeństwo jest głęboko podzielone, Netanjahu ma nadal największe poparcie, a Lapid, jako kolejny pretendent do stanowiska premiera, jest w oczach opinii publicznej daleko w tyle. Wojna o przetrwanie trwa, kto wie, może tak naprawdę dopiero się rozpoczyna. Powtarzają się głosy, że to nie czas na wybory i zmianę przywództwa, że poszukiwanie winnych trzeba odłożyć na później.

Yigal Carmon wzywa do podjęcia natychmiastowej walki z propagandą Hamasu i jej głównym nadawcą, Emirem Kataru i jego rodziną, że należy mówić  otwarcie, że Katar jest takim samym wrogiem Izraela jak Hamas.

„Trzeba zacząć od całkowitego odcięcia Hamasu od źródeł finansowania. Wszelkie katarskie pieniądze są terrorystyczne, zatrute i niedopuszczalne – nawet jeśli są przeznaczone na finansowanie szkół. Ostatecznie część z nich wyprodukuje bojowników pełnych nienawiści, a część środków zostanie przeznaczona na odbudowę ‘metra’, podziemnych tuneli.”

To brzmi rozsądnie, ale czy jest realne? Walka z wrogiem okopanym wśród cywilów powoduje, że każda śmierć palestyńskiego cywila przynosi wrogowi zyski w postaci coraz większej wrogości światowej opinii publicznej.

Zdławienie finansowego zaopatrzenia, radykalna zmiana strategii walki z terrorem jest dziś szczególnie ważne w obliczu zbliżającej się pełnej konfrontacji z Hezbollahem, który podobnie jak Hamas ukrywa się za kobietami i dziećmi i podobnie jak Hamas będzie ludobójczym agresorem krzyczącym o izraelskim ludobójstwie.

Postulat Carmona jest bez wątpienia słuszny, pytanie co jest możliwe i czy można przekonać Amerykę, by nie zasilała kufrów Iranu i pozwoliła łaskawie powstrzymać strumień katarskich pieniędzy dla „Gazy”.

Patrząc wstecz, błędy premiera Netanjahu są zupełnie oczywiste. Pozostaje pytanie, czego nie wiemy i dlaczego, gdyby wybory odbyły się dziś, najprawdopodobniej izraelscy wyborcy powierzyliby mu stery rządu ponownie. Pół żartem, pół serio mam wrażenie, że odpowiedzi na to pytanie trzeba szukać w saudyjskiej prasie.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com