Biblijne wojowniczki
Gabriela Nieśpielak
„Dzielna kobieta, trudno o taką – pisze autor Księgi Przypowieści Salomona (Przyp. 31,10) – jej wartość przewyższa perły”. Jakie są biblijne kobiety? Bynajmniej nie są to ciche, nie mające własnego zdania i nie przejawiające własnej inicjatywy „panny z dobrego domu”. W patriarchalnym świecie, w którym żyli bohaterowie Księgi Sędziów, czytamy między innymi o prorokini Deborze, do której przychodził po radę cały Izrael. Sprawowała ona wówczas funkcję sędziego, co ówcześnie oznaczało godność, która przynależna była później chyba już tylko królom Izraela. W czwartym rozdziale Księgi Sędziów czytamy, że „posłała ona (Debora – przyp. G.N.) wezwanie do Baraka, syna Abinoama z Kadesz-Neftali, i kazała mu powiedzieć: „Oto tak nakazuje Pan, Bóg Izraela: wyrusz i pociągnij na górę Tabor, a weź ze sobą dziesięć tysięcy mężów z synów Naftaliego i synów Zebulona. Ja zaś ściągnę ku tobie nad potok Kiszon Syserę wodza wojska Jabina wraz z jego wozami i jego zgiełkliwą gromadę i wydam go w twoją rękę” (Sdz. 4; 6-7). Co robi Barak? Nie tylko słucha się Debory, ale także zaznacza, że nie wyruszy, jeśli i ona nie uda się z nim na wyprawę. Jak widać, Tanach ma również swoją dziewicę orleańską, bo trudno nie skojarzyć Debory z Joanną d’Arc. Historia całej wyprawy ma swój „hollywoodzki” finał, ponieważ rzeczony Sysera, rozgromiony przez armię Baraka, zbiega z pola bitwy i usiłuje znaleźć schronienie w namiocie, który należał do niejakiego Chebera Kenity (żyjącego, jak podaje Biblia, w dobrych stosunkach z jego panem i mocodawcą Jabinem). Pech chciał, że nie było go wówczas w domu, była tam za to jego żona Jael, która sama zaoferowała mu schronienie, a później spoiła mlekiem i gdy Sysera wreszcie usnął wyczerpany ucieczką (Biblia podaje, że uciekał pieszo z pola bitwy)… Oddajmy głos autorowi Księgi Sędziów: „Potem wzięła Jael, żona Chebera, palik od namiotu, następnie chwyciła do ręki młot, podeszła do niego cicho i wbiła palik w jego skroń, aż utkwił w ziemi, bo zasnął twardo, gdyż był zmęczony; i tak zginął.” (Sdz. 4; 21).
Inne biblijne kobiety są również, kiedy trzeba, zdecydowane. Bywa, że bezwzględne, przekorne (jak choćby Sara, która uparcie twierdziła, że nie śmiała się, słysząc z ust tajemniczych gości, którzy odwiedzili Abrahama, że za rok będzie miała syna), odważne jak Abigail, która słysząc, co nawygrażał po pijaku ludziom Dawida jej pożal się Boże mąż, wzięła sprawy w swoje ręce i zanim Nabal zdążył wytrzeźwieć, spakowała na osły wino i chleb (a nawet placki figowe i rodzynki!) i ruszyła na spotkanie z Dawidem, który już ciągnął w stronę namiotów jej męża, żeby wyciąć w pień jego i całe towarzystwo u jego boku, które śmiało odmówić zaopatrzenia dla jego wojowników. Ciąg dalszy nasuwa mi na myśl uparcie pewien dowcip krążący o Stalinie: mała dziewczynka podbiega do niego i prosząc o cukierka słyszy w odpowiedzi gromkie: „Won mi stąd!”, na co komentator zdarzenia kwituje to lakonicznym: „A mógł zabić!”. Tutaj Dawid też „mógł zabić”, a nie zabił, a w dodatku wzruszony jej postawą oszczędził także Nabala i jego ludzi.
W kontekście kobiet, które potrafią powalczyć o swoje, na uwagę zasługuje również Tamar, którą poznajemy w relacji z jednym z protoplastów Izraela – człowiekiem, z którego miał wywodzić się Mesjasz. Mowa oczywiście o Judzie. Kim była dla niego Tamar? Zabrzmi to trochę jak „Moda na sukces”, ale Tamar była jego synową, z którą miał pewną „historię”. Tak, tego typu. W telegraficznym skrócie: Tamar była żoną jego dwóch synów (swoją drogą synów miał niezbyt udanych: najpierw był Er, jego pierworodny, który „(…) czynił zło przed Panem, dlatego Pan pozbawił go życia” (Rdz. 38; 7), a później Onan, który wedle przyjętego w Izraelu zwyczaju po śmierci Era poślubił Tamar, aby wzbudzić potomstwo swemu bratu, do czego się jednak zbytnio nie kwapił, o czym nie omieszkała napomknąć Biblia). „Lecz Onan, wiedząc, że to potomstwo nie będzie należało do niego, ilekroć obcował z żoną brata swego, niszczył nasienie swoje, wylewając je na ziemię, aby nie wzbudzić potomstwa bratu swemu” (Rdz. 38; 9). Dalej czytamy, że „Panu nie podobało się to, co czynił, dlatego i jego pozbawił życia” (Rdz. 38; 10). Mamy więc dwóch synów Judy, którzy zmarli nagle, Tamar – wdowę po obydwu i Judę, który miał jeszcze jednego syna o imieniu Szela. Zgodnie z prawem to właśnie on powinien teraz poślubić Tamar. Co zrobił Juda? Ano doszedł do wniosku, że skoro jego starsi synowie byli kolejno mężami Tamar i obaj kolejno zmarli, trzeciego syna jej za męża nie da i wymawiając się jego młodym wiekiem, przyrzekł, że da go jej za męża, kiedy tylko ten podrośnie. Czas płynął, a Tamar dalej tkwiła w swoim wdowieństwie i postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Usłyszawszy, że Juda wybiera się do Timny, zdjęła swoje wdowie szaty i jak czytamy, zakryła swoją twarz zasłoną, usiadła w bramie miasta, a Juda, myśląc, że to miejscowa prostytutka, „(…) zszedł z drogi ku niej i rzekł: Pozwól, że będę obcował z tobą” (Rdz. 38; 16). Swoją drogą – bardzo elegancko. Jak się można było domyśleć, Tamar zaszła w ciążę, a kiedy po całej historii doniesiono Judzie o tym, że Tamar jest przy nadziei (a powinna przecież czekać, aż jego najstarszy syn – Szela – dorośnie; swoją drogą nie wiadomo po co, bo i tak nie wyglądało na to, że zamierza go z nią ożenić), wpadł w furię, krzyczał, że ją spali (dosłownie!) i kazał do siebie przyprowadzić. Cała historia skończyłaby się pewnie dość krwawo gdyby nie to, że Tamar od początku do końca wiedziała, co robi. Gdy bowiem jeszcze w Timnie zapytała Judę, co jej da za to, że będzie z nią obcował, ten zaoferował koźlątko ze swojej trzody – z tym że przyśle je dopiero potem, bo teraz go nie ma przy sobie, ale przyśle, specjalnie nawet człowieka wyśle do Timny, żeby jej koźlątko doręczył. Na chłopski rozum wiarygodność bliska zeru, ale Tamar przezornie zażądała zastawu do czasu, aż koźlaka nie ujrzy. Zastawu, dodajmy, nie byle jakiego, bo jego pieczęci, sznura i laski. Na dzisiejsze realia był to właściwie ekwiwalent dowodu osobistego. Kiedy więc przyprowadzono ją przed oblicze Judy, powiedziała wobec wszystkich: „Jestem brzemienna z męża, do którego należą te rzeczy”, pokazując zastaw. Widząc, że sprawy przybrały taki obrót, Juda powiedział pojednawczo: „Ona jest sprawiedliwsza niż ja, bo nie dałem jej synowi memu, Szeli”. A potem Tamar urodziła bliźnięta. Dopięła swego? A jakże. Kontrowersyjnie? I owszem. Kontrowersyjne, no właśnie – takie też były biblijne kobiety.
twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com