Brygada Świętokrzyska to dla mnie faszyści, naziści i kolaboranci.

Dla prawicy Brygada Świętokrzyska to bohaterowie. Dla mnie to faszyści, naziści i kolaboranci

Mirosław Maciorowski


Żołnierze Brygady Świętokrzyskiej (Archiwum)

Świadczą o tym fakty, których nie sposób zinterpretować wbrew ich znaczeniu. Polemika z obrońcami Brygady Świętokrzyskiej

Podczas obchodów 75. rocznicy powstania Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych, które pod patronatem prezydenta Andrzeja Dudy zorganizowane zostały na placu Piłsudskiego w Warszawie, szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Kasprzyk autorytatywnie orzekł, że formacja ta nigdy nie kolaborowała z Niemcami. Nie wyjaśnił, na czym opiera to twierdzenie.

Głosy oburzenia na prawicy wywołało również nazywanie Brygady „nazistami” albo „faszystami”, jak to zrobił m.in. Stanisław Aronson „Rysiek”, powstaniec warszawski, żołnierz Kedywu.

Czy twierdzenie Kasprzyka i oburzenie prawicy są uzasadnione? Spróbujmy się zastanowić.

Nie ma jednej obowiązującej definicji faszyzmu podobnie jak nazizmu.Opisując ideologie, które legły u podstaw sukcesów Benita Mussoliniego, który w 1922 r. zdobył władzę we Włoszech, oraz Adolfa Hitlera, od 1933 r. kanclerza Niemiec, badacze się spierają.

Zmarły niedawno prof. Jerzy W. Borejsza, wybitny badacz systemów totalitarnych, ostrożnie gospodarował tymi pojęciami w odniesieniu do ustrojów autorytarnych panujących w XX-leciu międzywojennym poza Włochami i III Rzeszą. Ale nie brakuje historyków, którzy faszystowskimi nazywali np. rządy sanacji w Polsce, szczególnie w ich końcowej fazie. Borejsza tak radykalny nie był. Charakteryzując polski system polityczny po zamachu majowym, użył w rozmowie ze mną obrazowego porównania: „Piłsudski pozostawił Polakom lufciki swobody, choć na pewno nie okna. Nie zlikwidował systemu wielopartyjnego. Sądy, choć znalazły się pod presją, zachowywały resztki niezawisłości. Srożyła się cenzura, ale istniała prasa krytyczna wobec sanacji. Gdyby tych lufcików nie było, to niewątpliwie mielibyśmy do czynienia z systemem typu faszystowskiego”.

Faszyzm ani nazizm żadnych bowiem lufcików nikomu nie zostawiały. Co więc przewidywały?

Prof. Henryk Olszewski, wybitny poznański historyk prawa, autor haseł w „Słowniku języka polskiego” PWN, uważa nazizm (narodowy socjalizm) za radykalną odmianę faszyzmu. Obie ideologie rozwinęły się z ruchów protestu przeciw porządkowi ustanowionemu w Wersalu po I wojnie światowej. Były ideologiami pokonanych, rozczarowanych i spragnionych odwetu.

W opisie prof. Olszewskiego miały wiele cech wspólnych. Oto najważniejsze:

  • obie występowały przeciw liberalizmowi, pluralizmowi partyjnemu, parlamentaryzmowi, demokracji, kapitalizmowi, marksizmowi i bolszewizmowi;

  • walczyły ze wszelkimi przejawami indywidualizmu wprost wiązanego z liberalizmem;
  • lansowały kult silnego, hierarchicznego państwa, z charyzmatycznym, nieomylnym wodzem, utożsamianym z narodem; miał być liderem jedynej legalnej partii, dowodzić siłami zbrojnymi, stanowić prawa i normy moralne;
  • zasada jednego wodza łączyła się z bezwzględnym eliminowaniem jego wrogów poprzez zalegalizowany prawnie terror;
  • integralną cechą faszyzmu i nazizmu był skrajny nacjonalizm; obie ideologie, by zyskać szerokie poparcie, odwoływały się też do socjalizmu.

A różnice?

Pisze o nich m.in. prawnik i historyk prof. Roman Tokarczyk w podręczniku akademickim „Współczesne doktryny polityczne”. Zauważa, że najbardziej widoczna „dotyczy znaczenia rasy niemal pomijanej w faszyzmie włoskim, a przybierającej rozmiary obsesyjne, szczególnie antysemityzmu, w nazizmie. Mussolini określił Niemcy lat 30. jako rasistowski, lunatyczny azyl . Faszyści włoscy nie osadzali też tak silnie jak hitlerowcy swego nacjonalizmu w tradycji ludowej”.

Inna różnica dotyczy intensywności terroru – we Włoszech nie powstały obozy koncentracyjne i nie było tak wielu więźniów politycznych jak w III Rzeszy. Ponadto niemiecki nazizm był antyreligijny, a faszyzm oczekiwał poparcia Kościoła. „Wreszcie – pisze lubelski naukowiec – inne były uzasadnienia podboju innych krajów, faszyści robili to w imię agresywnego imperializmu, zaś zwolennicy Hitlera pod hasłami obsesyjnego rasizmu”.

Jak na tym tle wyglądają poglądy ludzi, którzy stali za utworzeniem Brygady Świętokrzyskiej?

Wywodzili się z tzw. Organizacji Wewnętrznej, tajnej struktury o charakterze mafijnym, jak to określiła prawicowa historyczka Lucyna Kulińska, działającej w Stronnictwie Narodowym (SN). W 1934 r. jej członkowie pożegnali macierzyste ugrupowanie i utworzyli Obóz Narodowo-Radykalny (ONR). Rok później ONR rozpadł się na ONR „Falangę” skupioną wokół Bolesława Piaseckiego oraz ONR „ABC”, której liderem był Henryk Rossman.

Olgierd Grott z Uniwersytetu Jagiellońskiego w książce „Partie faszystowskie i narodowosocjalistyczne w Polsce” wprawdzie ONR-u nie wymienia, ale – jak wyjaśnia – zajął się wyłącznie organizacjami, które „w nazwach lub oświadczeniach przywódców określiły się same jako faszystowskie albo narodowosocjalistyczne”. Radykałowie z ONR-u wprost tak raczej się nie określali. Jednak w ich wypowiedziach i deklaracjach łatwo znaleźć poglądy tożsame z poglądami włoskich faszystów i niemieckich nazistów.

Po pierwsze, opuścili SN dlatego, że – podobnie jak hitlerowcy i wyznawcy Mussoliniego – kwestionowali demokratyzm macierzystej partii. Opowiadali się bowiem przeciw pluralizmowi politycznemu i systemowi wielopartyjnemu.

Po drugie, również byli nacjonalistami. W deklaracji programowej głosili przecież, że „gospodarzem [kraju] powinien być naród polski zorganizowany jako jedna niepodzielna całość”.

Po trzecie, przewidywali system wodzowski. W ich ujęciu „władzę w państwie powinna sprawować hierarchiczna organizacja Narodu”. Jeśli więc miała być hierarchiczna, to na szczycie musiała być osoba bądź wąskie ciało decyzyjne o wodzowskich uprawnieniach.

Po czwarte, do faszyzmu i nazizmu upodabniała ich sama idea zorganizowania państwa jako „organizacji zbrojnej Narodu, w którym duch żołnierski przenika Naród, a duch narodowy Armię (…)”.

Po piąte, byli przeciwnikami indywidualizmu, komunizmu, ale też kapitalizmu w wersji zachodnich demokracji. Własność prywatna miała być traktowana wyłącznie „jako podstawa bytu rodziny, nie zaś jako źródło wyzysku i nadużyć”. „Jedynym gospodarzem”, czyli właścicielem środków produkcji, miał być „Naród Polski”, a z kraju należało przegnać cały obcy kapitał.

Do narodowych socjalistów upodabniało ich ponadto podejście do rasy. W oficjalnych wypowiedziach i deklaracji programowej otwarcie głosili hasła antysemickie. Twierdzili, że Żyd (pisany w deklaracji konsekwentnie małą literą) „nie może być obywatelem Państwa Polskiego – póki jeszcze ziemie polskie zamieszkuje, powinien być traktowany jedynie jako przynależny do państwa”. W tym zdaniu zawarta jest więc zapowiedź pozbycia się Żydów z Polski.

Wspomniana dr Kulińska ideologię ONR „ABC” nazywa wprost socjalnarodową, jak zresztą określali ją sami członkowie tej organizacji.

Żołnierze Brygady Świętokrzyskiej NSZ wraz z Aliantami – Narodowe Siły Zbrojne. Archiwum

Wojenną kontynuacją ONR „ABC” były dwie organizacje – polityczna, tzw. Grupa Szańca, i wojskowa – Związek Jaszczurczy. To właśnie z nimi badacze łączą powołanie Brygady Świętokrzyskiej NSZ.

Czy była to formacja kolaborancka?

„Słownik języka polskiego” PWN definiuje kolaborację lapidarnie: „Współpraca z niepopieraną przez większość społeczeństwa władzą, zwłaszcza z władzami okupacyjnymi”. I na tym można skończyć udowadnianie tezy, że Brygada była formacją kolaborancką, bo wycofując się z Polski, współpracowała z Wehrmachtem, który był przecież niepopieranym przez większość społeczeństwa okupantem. Jednak np. w niemieckim słowniku Konrada Dudena hasło „kolaboracja” jest rozwinięte – ta współpraca powinna bowiem „godzić w interesy własnego kraju”. I tej brzytwy chwycili się Jan Kasprzyk oraz inni obrońcy Brygady, którzy rozgrzeszają ją, twierdząc, że nie podjęła działań zbrojnych z Wehrmachtem ani żadnych szkodzących krajowi.

Idąc tym tropem, można ich zapytać, czy zwykli folksdojcze również nie byli kolaborantami, skoro nie podejmowali u boku hitlerowców działań zbrojnych, lecz jedynie im się wysługiwali?

Jeśli nawet uznać pochód Brygady u boku Wehrmachtu do Czechosłowacji za pragmatyzm i ratowanie życia, to wcześniejsze wyczyny niektórych jej żołnierzy nie pozostawiają wątpliwości. Najczęściej przywoływany jest przykład Huberta Jury „Toma”, denuncjatora skazanego na śmierć zarówno przez AK, jak i NSZ. Jura ocalił życie dzięki pomocy gestapo, a później wynegocjował współpracę Brygady z Niemcami.

O jej wcześniejszych wyczynach mówi też świadectwo szefa wywiadu Inspektoratu Kieleckiego AK, które przytoczył w artykule dla „Wyborczej” prof. Rafał Wnuk:

„Współpraca [NSZ] z gestapo była w zasadzie jawna i poszczególni dowódcy nie kryli się z tym, że otrzymują broń i amunicję do walki z komuną od władz okupacyjnych. Znany jest przypadek (styczeń lub luty 1944), gdzie oficerowie NSZ z bronią przyjeżdżali na gestapo w Ostrowcu [Świętokrzyskim], tam omawiali obławy na PPR i przekazywali gestapo materiał odnośnie komórek PPR. (…) Niemcy już wówczas uważali NSZ za polski narodowy socjalizm prowadzący jawną walkę z Rosją, robiący dywersję w ugrupowaniach politycznych Polski podziemnej i rozbijający spoistość Armii Krajowej”.

Jeśli dodamy do tego odmowę scalenia z AK, rozbijackie działania we własnych szeregach, zabójstwa zwolenników współpracy z Polskim Państwem Podziemnym, to nie można mieć wątpliwości, że narodowcy z Brygady działali na szkodę kraju.

Nie mam więc też wątpliwości, że 11 sierpnia na placu Piłsudskiego oddano hołd kolaborantom, faszystom i nazistom. Patronował temu prezydent Andrzej Duda.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com