Były prezydent Donald Trump wygłasza przemówienie otwierające „Konwencję Ludową” organizacji Turning Point Action w Detroit w stanie Michigan, 15 czerwca 2024 r. (Zrzut z ekranu: https://www.youtube.com/watch?v=rcynia8q2X4 )
Większość ludzi chce jedności. Marzenie ściętej głowy
Jonathan S. Tobin
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Dążenie do demonizowania przeciwników wśród klasy politycznej legitymizuje teorie spiskowe i sprawia, że obniżenie temperatury staje się niemożliwe.
.
Po próbie zamachu na byłego prezydenta Donalda Trumpa 13 lipca nastąpiła fala wezwań do Amerykanów, aby obniżyli temperaturę sporów w debacie krajowej. Wszystko, co wiem o opinii publicznej i narodzie amerykańskim, mówi mi, że tego właśnie chciała większość Amerykanów w odpowiedzi na przerażające wydarzenie, które mogło pogrążyć kraj w chaosie.
Jednak bez względu na to, co się wydarzy w ciągu najbliższych 15 tygodni do wyborów prezydenckich i bez względu na to, kogo Partia Demokratyczna ostatecznie przedstawi jako przeciwnika Trumpa, jestem pewien, że nie dostaną tego, czego chcą.
Nie chodzi tylko o to, że proponowane zawieszenie broni między Republikanami a Demokratami trwało zaledwie 24 godziny, ponieważ nawet prezydent Joe Biden nie potrafił trzymać się wytyczonej drogi w przemówieniu, które rzekomo dotyczyło obniżenia temperatury sporów. GOP w dużej mierze odpowiedziała w podobny sposób na swojej krajowej konwencji.
Obejmowało to przemówienie akceptacyjne Trumpa, które rozpoczęło się od porywającej relacji o jego otarciu się o śmierć, ale potem powróciło do zwyczajowej długiej recytacji przechwałek i ataków. Wielu członków sekcji medialnych partii zrobiło to samo, często podwajając najgorsze ataki na swoich przeciwników.
Po kilku latach, w których agresja nie tylko stała się normą, ale także była postrzegana jako cnota wśród członków klasy politycznej, oczekiwanie, że zawodowi politycy i eksperci przestaną demonizować drugą stronę, było prawdopodobnie żądaniem zbyt wygórowanym.
Będzie tylko gorzej
Problem jest znacznie głębszy. Dlatego Amerykanie prawdopodobnie będą musieli zmierzyć się solidnymi zaburzeniami aż do listopada, a także z jeszcze bardziej dzielącym i zapalnym dyskursem, jeśli nie z dużą dawką przemocy politycznej, niezależnie od tego, kto wygra.
To samo dotyczy Izraelczyków, którzy mieli nadzieję, że straszne wydarzenia z 7 października położą kres bezprecedensowej wojnie politycznej, która rozdzierała kraj przez 11 miesięcy od wygranej koalicji premiera Benjamina Netanjahu w wyborach do Knesetu w listopadzie 2022 r. W ciągu kilku miesięcy – i pomimo walki izraelskich żołnierzy i ich śmierci w walce o pokonanie terrorystów z Hamasu – demonizacja rządu powróciła ze zdwojoną siłą, gdy upolityczniono los ponad 100 zakładników wciąż przetrzymywanych w Strefie Gazy i kwestię, czy zaakceptować zawieszenie broni, które pozwoliłoby przetrwać mordercom, gwałcicielom i porywaczom, którzy rozpoczęli wojnę.
Dlaczego nasze społeczeństwa nie potrafią przezwyciężyć swoich różnic, nawet po kryzysach, które powinny uświadomić każdemu, jak destrukcyjna może być toksyczna retoryka polityczna?
Odpowiedź jest złożona, ale zaczyna się od podziału prasy i sposobu, w jaki media społecznościowe dominują w naszym życiu. Sprowadza się to do tego, w jaki sposób wzmocniło to rosnące przekonanie — przynajmniej wśród tych, którzy są najbardziej otwarci na politykę — że ich przeciwnicy nie są dobrze życzącymi sąsiadami i rodakami, którzy po prostu się mylą, ale złymi ludźmi, którzy zamierzają wyrządzić krzywdę.
Kiedy już przekonamy się do tego daleko idącego wniosku, nawet „lepsze anioły naszej natury”, jak mawiał Abraham Lincoln, które mogłyby skłonić ludzi do wycofania się z otchłani polaryzacji, nie są w stanie przekonać nas.
Polityka zawsze była sportem kontaktowym i można argumentować, że wybory w Izraelu zawsze były bardzo ideologiczne, ponieważ ich proporcjonalny system głosowania przynosi korzyści partiom odłamowym, które są albo plemienne z natury, albo reprezentują wąskie segmenty interesów. Ale takie wyraźne podziały nie były normatywne w amerykańskiej polityce, choćby dlatego, że system dwupartyjny nagradzał kompromis, a zarówno Demokraci, jak i Republikanie byli kiedyś dużymi namiotami złożonymi z rozbieżnych regionalnych i ideologicznych frakcji.
W pewnym stopniu stworzyło to politykę, w której politycy byli bardziej zainteresowani zawieraniem umów w celu zwiększenia swojej siły niż reprezentowaniem poglądów swoich wyborców. Ale pomogło to utrzymać rzeczy na o wiele bardziej cywilizowanym poziomie.
Rozbicie mediów
Dziś już tego nie ma, chociażby dlatego, że rozbicie mediów stworzyło kulturę, w której najbardziej radykalne poglądy biorą górę nad tymi, które opowiadają się za łagodniejszym podejściem do różnic.
Co więcej, stworzyło to sytuację, w której osoby o różnych przekonaniach i lojalności partyjnej czytają, słuchają i oglądają tylko partyjne media, a zatem nie podzielają już konsensusu co do podstawowych faktów w praktycznie żadnej kwestii. Ten podział został pogłębiony przez sposób, w jaki media społecznościowe mogą izolować ludzi od każdego punktu widzenia, który przeczy ich wcześniejszym uprzedzeniom i opiniom.
Nawet ci najmniej skłonni do myślenia źle o przeciwnikach mają tendencję do życia w bańkach opinii, gdzie nie poznają argumentów drugiej strony. Dzieje się tak na obu końcach spektrum, ale jest to szczególnie prawdziwe na lewicy, ponieważ większość mediów w Stanach Zjednoczonych i Izraelu jest zdominowana przez lewicowych dziennikarzy.
Konserwatyści mogą nie ufać i nie lubić mediów, które nie mówią im tego, co chcą usłyszeć, ale jest również znacznie bardziej prawdopodobne, że znają mowę liberałów, choćby dlatego, że lewicowe media są trudniejsze do uniknięcia i mają tendencję do przewyższania liczebnie tych prawicowych. Z kolei większość liberałów uważa konserwatywne myślenie za całkowicie niezrozumiałe, ponieważ rzadko spotykają się z takimi poglądami, chyba że są one karykaturowane przez nich samych.
Często wyraża się to w większej gotowości do akceptowania teorii spiskowych przez ludzi po obu stronach. Jeśli już wierzysz, że twoi ideologiczni wrogowie mają złe intencje i są pozbawieni skrupułów, nietrudno przekonać cię, że ciemne siły są jedynym wytłumaczeniem wydarzeń, których nie potrafisz wyjaśnić lub których nie lubisz.
Tak więc wielu, jeśli nie większość ludzi na politycznej lewicy, dało się łatwo przekonać oszustwem o zmowie z Rosją, które twierdziło, że zwycięstwo Trumpa w wyborach w 2016 r. było wynikiem interwencji Moskwy w imieniu kandydata, który był w istocie ich agentem. To była wydumana i całkowicie nieprawdziwa opowieść, ale jeśli uważasz, że Trump — i jego zwolennicy są „nędznikami” — to nie jest to zbyt naciągane.
Zwolennicy Trumpa mieli takie same odczucia co do wyborów w 2020 r. Chociaż było wiele niesprawiedliwości w sposobie, w jaki media i oligarchowie z Doliny Krzemowej, którzy kontrolują wirtualny rynek publiczny, przechylali pole gry na korzyść Bidena, to nie jest to to samo, co przekonanie, że wybory zostały skradzione.
Teorie spiskowe
Ten sam duch cynicznego niedowierzania w każdą informację, która mogłaby podważyć argumenty strony, którą popierasz, jest nadal bardzo silnie obecny, jeśli nie silniejszy niż kiedykolwiek. Fakt, że sondaż przeprowadzony bezpośrednio po próbie zabójstwa Trumpa wykazał, że jeden na trzech Demokratów powiedział, że jest gotowy uwierzyć, że strzelanina została zainscenizowana przez Republikanów, powinien dać nam wszystkim wiele do myślenia.
Jak ktokolwiek może uwierzyć, że zbrodnia popełniona na oczach tysięcy ludzi i nagrana na żywo w telewizji, która niemal doprowadziła do śmierci Trumpa, nie była prawdziwa lub że była w pewnym sensie operacją pod fałszywą flagą?
Odpowiedź jest prosta. Bardzo mało osób ufa mediom lub temu, co mówi ktoś, kto nie jest po ich stronie. Ale jeśli wierzysz, że Trump i Republikanie są, jak mówią nam liberalne media i Demokraci, autorytarni, jeśli nie są wcieleniem nazistów, to każde wydarzenie, które mogłoby rzucić na nich przychylne światło, jest automatycznie uznawane za wydarzenie w rodzaju „podpalenia Reichstagu”. W ten sposób ci sami ludzie, którzy wyśmiewają sposób, w jaki niektórzy na skrajnej prawicy połknęli teorie spiskowe QAnon, uważają, że nie ma nic złego w kupowaniu własnej marki spiskowego szaleństwa.
To, że zmierzamy w kierunku nieustannych podziałów, było oczywiste cztery lata temu, kiedy było stało się jasne, że wszelkie oczekiwania, że wynik wyborów w 2020 r. przywróci nam normalność, były iluzją. To samo można powiedzieć o sytuacji w Izraelu, kiedy niektórzy mieli nadzieję, że decydujące wyniki wyborów w listopadzie 2022 r., po czterech kolejnych głosowaniach i impasach w ciągu dwóch lat, uspokoją sytuację. Wręcz przeciwnie, oba powyższe zdarzenia tylko rozwścieczyły przegranych i wywołały równie gniewne reakcje u zwycięzców.
Rzeczywiście, ta sztywna wiara w zło przeciwników politycznych utrudnia ludziom reagowanie na tragedie z należytym opanowaniem. Szokujące było to, że tak wielu Amerykanów zareagowało na atak na Trumpa niepohamowaną nienawiścią, posuwając się aż do wyrażania zmartwienia z powodu tego, że zamachowiec chybił.
Ale takie nikczemne uczucia są w rzeczywistości łatwiejsze do zrozumienia niż komentarze polityków i ekspertów, którzy wyrażali ulgę, że Trump przeżył próbę zamachu, a potem podwajali oskarżenia, że jest kolejnym Hitlerem, który z pomocą swoich wyborców chce zniszczyć demokrację. W końcu, jeśli naprawdę wierzysz, że ten człowiek jest ludobójczym tyranem, dlaczego nie miałbyś chcieć jego śmierci?
Wiara w to, co się słyszy
Oczywiście wiele osób głoszących taką przesadę tak naprawdę nie wierzy w to, co mówią o końcu demokracji, jeśli Trump wygra wybory w listopadzie.
Mowa o wojnie z demokracją zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Izraelu — gdzie lewicowe elity twierdzą, że próba ograniczenia niekontrolowanej władzy Sądu Najwyższego kraju i uczynienia państwa bardziej demokratycznym jest w rzeczywistości spiskiem autorytarnym — to cyniczna gra o władzę ze strony najgłośniejszych zwolenników tego punktu widzenia. Ale przekonali swoich zwolenników, że kraj naprawdę został zagrożony przez reformę sądownictwa.
To samo dotyczy wielu Amerykanów, którzy słuchają mędrców telewizyjnych w MSNBC i naprawdę wierzą w to, co mówią o Trumpie, który chce wprowadzić dyktaturę. Z drugiej strony niektórzy na prawicy są bardziej skłonni uwierzyć, że szokująca porażka Secret Service na wiecu Trumpa w Butler w Pensylwanii była spiskiem złowrogich sił, a nie tylko niekompetencją agencji, która przy zatrudnianiu personelu przedkładała nowe zasady różnorodności, równości i inkluzywności nad kompetencje.
Dlatego przez kolejne cztery miesiące przed wyborami prezydenckimi będzie jeszcze więcej nieumiarkowanej retoryki. Jest to szczególnie prawdopodobne, ponieważ Trump prowadzi w wyścigu, co sprawi, że Demokraci, którzy naiwnie wierzą, że odtwarzają ostatnie dni Republiki Weimarskiej, będą jeszcze bardziej zdesperowani, niezależnie od tego, czy osłabiony Biden zostanie zastąpiony przez innego kandydata Demokratów, czy nie.
Gdy głosy zostaną policzone, można oczekiwać przemocy politycznej i zamieszek, jeśli Demokraci naprawdę uwierzą w mity, które im wmówiono o horrorach czekających naród w drugiej kadencji Trumpa. Podobnie, wyraźna przewaga Trumpa sprawi, że Republikanie będą niechętni do potulnego zaakceptowania zwycięstwa Demokratów, jeśli uda im się dokonać cudownego powrotu.
Sytuacja w Izraelu nie jest mniej tragiczna, ponieważ lewica najprawdopodobniej odrzuci każdy wynik, który nie doprowadzi do odsunięcia Netanjahu od władzy.
Gdyby nasza klasa polityczna poważnie podchodziła do obniżania temperatury i unikania przemocy, zrezygnowałaby ze absurdalnych twierdzeń o swoich przeciwnikach. Ale, jak widzieliśmy w tym tygodniu, Demokraci sami wpakowali się w róg, który nie pozwala na unikanie narracji Trump-to-Hitler, bez względu na to, co się stanie lub co zrobi.
Większość zwykłych Amerykanów i Izraelczyków nienawidzi rozmów o wojnie domowej i sprzeciwia się pędowi w stronę chaosu, który obiecuje taka przesada. Ale powstrzymanie tego będzie trudne, ponieważ media i politycy nie wykazują żadnej chęci zaprzestania charakteryzowania swoich oponentów jako nie do przyjęcia. Jeśli tego nie zrobią, sytuacja będzie się pogarszać, zanim zacznie się poprawiać.
Jonathan S. Tobin jest redaktorem naczelnym amerykańskiego magazynu JNS (Jewish News Syndicate).
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com