Mieli być przyszłością Izraela

Mieli być przyszłością Izraela

KATARZYNA ANDERSZ, MICHAŁ BOJANOWSKI


Kadr z filmu “Children of the Sun”

RODZINY SPOTYKAŁY SIĘ O DOKŁADNIE WYZNACZONYCH PORACH W CIĄGU TYGODNIA. NIEKTÓRE DZIECI WOŁAŁY: „MAMO, TATO!”, NIEKTÓRE ZWRACAŁY SIĘ DO RODZICÓW PO IMIENIU, INNE DO TEJ PORY MÓWIĄ O NICH „BIOLOGICZNI RODZICE”. DO DZIŚ WIELE EMOCJI WZBUDZA TRADYCYJNY, KIBUCOWY SYSTEM WYCHOWANIA, W KTÓRYM DZIECI I DOROŚLI MIESZKALI OSOBNO. O TYM, JAK ŻYŁO SIĘ W KIBUCU OPOWIADA JAEL NEEMAN, AUTORKA WYDANEJ KILKA LAT TEMU W JĘZYKU POLSKIM KSIĄŻKI „BYLIŚMY PRZYSZŁOŚCIĄ”, ORAZ RAN TAL, TWÓRCA PORUSZAJĄCEGO DOKUMENTU „CHILDREN OF THE SUN”.

„Żyliśmy we wszechświatach równoległych, my w społeczności dziecięcej, rodzice wśród starszych.

Przemieszczaliśmy się w masie jak klucze ptaków, jak stada zebr, zawsze w dwóch dużych grupach. Na codzienne spotkania o siedemnastej trzydzieści my, dzieci, szłyśmy wszystkie razem, odprowadzając się nawzajem pod drzwi domu rodziców biologicznych, a po upływie godziny i pięćdziesięciu minut, o dziewiętnastej dwadzieścia, wracałyśmy tą samą ścieżką do domu dzieci, odprowadzane przez rodziców.

My jedliśmy kolację w domu dzieci, oni w stołówce. Przedtem, tuż po naszym urodzeniu, matki zawiozły nas ze szpitala prosto do domu niemowląt, gdzie czekała już na nas opiekunka. Potem przychodziły nas karmić, zawsze razem, w tych samych godzinach. Karmiły jedna przy drugiej. Synchronizacja miała zagwarantować, że żadne dziecko nie dostanie więcej. Ni mniej, ni więcej. Także na układanie nas do snu rodzice przychodzili grupkami. Wolno im było spędzić z nami kwadrans. Nie każdy przychodził, ponieważ większość z nas miała jeszcze rodzeństwo, a we wszystkich domach kładło się dzieci spać o tej samej porze, poza tym wielu rodziców zajętych było budową kibucu i pracą w komisjach”.

Jael Neeman „Byliśmy przyszłością”

Michał Bojanowski: Wychowywałeś swoje dzieci inaczej?

Ran Tal: Dom, który stworzyłem ze swoją żoną, był zupełnie inny od tego, w którym dorastałem. Normalna mieszczańska rodzina z Tel Awiwu.

Lepszy niż ten w kibucu?

RT: Jak każdy rodzic zastanawiałem się, jak wychowywać dzieci. Każde pokolenie robi to, w co wierzy, że jest najlepsze dla ich dzieci, a mimo to po świecie chodzi wielu nieszczęśliwych ludzi. Twórcy kibuców uwierzyli, że mogą stworzyć szczęśliwych i produktywnych obywateli. Nie sposób to osiągnąć w taki sposób, choć nie dziwi mnie, że kogoś ta idea mogła pociągać.

Wierzyłeś, że wychowujesz swoje dzieci we właściwy sposób?

RT: Nie ma czegoś takiego jak właściwy sposób, a jednak czuję, że to, jak ja zostałem wychowany, nie było właściwe. Jeśli rodzina wspiera cię emocjonalnie, daje podstawy do tego, żebyś był gotowy do funkcjonowania w świecie, prawdopodobnie będziesz w miarę szczęśliwym człowiekiem, choć i to nie zawsze działa. Mam nadzieję, że dałem swoim dzieciom dobre podstawy – wsparcie, miłość, zrozumienie.

Tego brakowało wam najbardziej w kibucu?

Yael Neeman: Czasami, kiedy patrzyłam na to, jak jacyś rodzice opiekują się swoim chorym dzieckiem, robiło mi się przykro.

„Tylko raz widzieliśmy węgierską dziewczynkę w naszym wieku. Była to kuzynka Idit, która niespodziewanie przyjechała latem w odwiedziny. Nosiła białą haftowaną bluzkę, dokładnie taką jak te, które przysyłano nam w paczkach z zagranicy. Wyjmowaliśmy je z kartonów i od razu zanosiliśmy do magazynu ubrań, by stały się galowym strojem należącym do wszystkich dzieci i wróciły do nas, gdy przyjdzie nasza kolej, żeby raz do roku pojechać z rodziną biologiczną do kibucowego mieszkania przy ulicy Szejnkina w Tel Awiwie”.

Jael Neeman „Byliśmy przyszłością”

Nie mogło to być szczęśliwe dzieciństwo.

YN: Nie mam dzieci, ale i ja, i moi znajomi wychowani w kibucu dostrzegamy tutaj paradoks. Mieliśmy bardzo szczęśliwe dzieciństwo, ale żadne z nas nie chciałoby wychowywać swoich dzieci w kibucu. Jaki w tym sens?

Dlatego wszyscy wyjechaliście.

YN: Oprócz jednego mojego brata, który został. Jednak kibuc teraz nie przypomina miejsca, w którym dorastaliśmy. Dzieci mieszkają z rodzicami. Opuściliśmy kibuc, ale przestał on w międzyczasie istnieć.

„To właśnie odchodzenie młodzieży, a nie kwestia wspólnego nocowania, spowodowało rozłam w kibucach. Rodzice załamywali się, nie mogąc pomóc.”

Jael Neeman „Byliśmy przyszłością”

Dlaczego w swojej książce posługujesz się zwrotem „rodzina biologiczna”, „biologiczni rodzice”?

YN: W kibucu nie znajdziesz na drzwiach tabliczki: „tu mieszka taka a taka rodzina”. Rodzin nie ma. Są rodzice – osobno, i dzieci – także osobno. Zależało mi na tym, żeby to podkreślić.

Zwracaliście się do rodziców po imieniu?

RT: Nie, zwracałem się do nich mamo i tato. Kibuce należały do różnych ruchów, były tam różne zwyczaje. U nas mówiło się po staremu.

Po skończeniu szóstej klasy przenoszono was do innej szkoły i do domu wracaliście tylko na weekendy. Piszesz, że nawet nie miałaś potrzeby odwiedzać swoich rodziców, nie tęskniłaś za nimi. To normalne w pewnym wieku, ale chyba nie w tak młodym?

YN: Od wczesnego dzieciństwa byliśmy bardziej samodzielni i niezależni.

„Teraz w naszych pokojach panował nieład, żadne ubranie nie trafiało do szafy. Przez okrągły rok chodziliśmy wyłącznie w kapciach, jedliśmy tosty opiekane na krajowych piecykach naftowych marki Fireside.

Kiedyś jedna z opiekunek powiedziała:

– Dość, to zaczyna być niebezpieczne!

Wylała dwadzieścia wiader wody na podłogę w pokoju mojego brata Jaira, starszego ode mnie o pięć lat, i zostawiła go z trzema współlokatorami, żeby to posprzątali.

– Teraz nie macie wyjścia! – wrzeszczała. – To was nauczy porządku!

Mój brat z kolegami udali się jednak do warsztatu mechanicznego, gdzie przez bite dwanaście godzin konstruowali system drewnianych mostów. Następnie zamontowali go nad lustrem wody. Łączył ich pokój na końcu korytarza z klasą, przechodził wysoko nad betonowym placykiem między budynkiem mieszkalnym a lekcyjnym i nad rozległym trawnikiem. Wieczorami schodziliśmy się wszyscy podziwiać tę imponującą konstrukcję podświetloną kolorowo przez inny zespół z ich grupy, złożony z matematyczno-fizycznych geniuszów. Kiedy po tygodniu woda wyparowała, mosty zdemontowano, a drewno wzięliśmy na ognisko”.

Jael Neeman „Byliśmy przyszłością”

Kadr z filmu “Children of the Sun”

czytaj dalej tu: Mieli być przyszłością Izraela


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com