“deal stulecia” – Biały Dom szykuje nowy plan pokojowy dla Bliskiego Wschodu.

Biały Dom szykuje nowy plan pokojowy dla Bliskiego Wschodu. Według Donalda Trumpa – “deal stulecia”

Robert Stefanicki


Fot. Sebastian Scheiner / AP Photo

Czy USA i Izrael dogadają się z Hamasem? Zięć Trumpa Jared Kushner do Palestyńczyków: – Nie pozwólcie waszemu kierownictwu odrzucić planu, którego nawet nie widzieli.

Dwaj najważniejsi ludzie Trumpa od tego regionu – zięć i doradca Jared Kushner oraz wysłannik Jason Greenblatt – w czerwcu odwiedzili arabskie stolice i Izrael, sondując poparcie. Spotkania odmówiły władze Autonomii Palestyńskiej. Bojkotują one amerykańskich dyplomatów odkąd Trump przeniósł ambasadę z Tel Awiwu do Jerozolimy, czyli uznał suwerenność państwa żydowskiego nad miastem, którego część miała być palestyńską stolicą.

Plan na podstawie poszlak

Fatah, partia rządząca na Zachodnim Brzegu, ruszyła z kampanią mającą zdyskredytować plan Trumpa – uznaje go za próbę „odseparowania Strefy Gazy od Zachodniego Brzegu”. Na czym miałoby polegać owo zagrożenie, skoro oba kawałki Autonomii od lat rządzą się samodzielnie i standardowo okazują sobie wrogość?

Plan Trumpa nie został ujawniony, można się go domyślać na podstawie poszlak. Wiadomo, że Amerykanie prosili arabskie rządy o wyłożenie pieniędzy na poprawę warunków życia w Gazie. Enklawa jest izolowana przez Izrael i Egipt, brakuje tam pracy, prądu, funduszy na odbudowę infrastruktury zniszczonej podczas wojen. Do tej pory rządzący tam Hamas, z racji swojej ostrej antyizraelskiej polityki i rozmaitych wojskowo-partyzancko-terrorystycznych operacji przeciwko Izraelowi, był bojkotowany przez Zachód. „Dobrym Palestyńczykiem” stał się prezydent Autonomii (a w praktyce – Zachodniego Brzegu) Mahmud Abbas, który dogadywał się z Izraelem i zgarniał gros funduszy pomocowych dla Palestyny.

Kushner zwraca się do Palestyńczyków

Abbas obawia się, że to się może zmienić. Postawił na ryzykowną taktykę: nie negocjować z Amerykanami i nie brać jeńców. „Każdy, kto w jakikolwiek sposób uczestniczy w amerykańskim porozumieniu [pokojowym], współtworzy je lub promuje, będzie uznawany za zdrajcę. Milczenie i neutralność wobec zagrożeń z niego wynikających to zbrodnia przeciw narodowi” – głosi oświadczenie Fatahu.

Kushner w wywiadzie dla arabskiej gazety „Al Kuds” rzucił Abbasowi wyzwanie, zwracając się bezpośrednio do narodu palestyńskiego: „Przez lata popełniono liczne błędy, nie wykorzystywano okazji, a wy, Palestyńczycy, płaciliście za to cenę. Nie pozwólcie waszemu kierownictwu odrzucić planu, którego nawet nie widzieli”.

Naczelny negocjator palestyński Saeb Erekat odparował, że „rząd amerykański próbuje zniszczyć obóz umiarkowany, wepchnąć nas w chaos i anarchię”. A rzecznik Abbasa przypomniał, że „droga do pokoju jest jasna”: państwo palestyńskie w granicach z 1967 r. ze stolicą w Jerozolimie, do czego muszą prowadzić negocjacje.

Nie ma szans na powrót do negocjacji

Jest to paradygmat obowiązujący od porozumień z Oslo. Jednak przez ćwierć wieku jego założeń nie udało się osiągnąć. Przyczyny są wielorakie: rosnące wpływy prawicy w Izraelu, niechętnej ustępstwom wobec Palestyńczyków i promującej osadnictwo na terenach okupowanych; błędy polityczne Jasira Arafata, lidera OWP i pierwszego prezydenta Autonomii, który licytował za wysoko; rozbicie ruchu palestyńskiego na dwa zaciekle rywalizujące ośrodki; radykalna polityka Hamasu, dająca Izraelowi wygodny pretekst do odmowy dialogu…

Obecnie nie ma szans na powrót do negocjacji. Przede wszystkim brakuje woli po stronie rządu Izraela, zachwyconego wsparciem udzielanym przez USA. Trump przeniósł ambasadę do Jerozolimy, odmówił wpłat dla UNWRA, oenzetowskiej agencji zajmującej się uchodźcami palestyńskimi, a z innych (Komisja Praw Człowieka, UNESCO) wycofał się z powodu ich „antyizraelskiego stanowiska”. Chodzą słuchy, że USA zamierzają uznać okupowane Wzgórza Golan za własność Izraela – byłby to brzemienny w skutki odwrót od powojennej tradycji dyplomatycznej nieuznawania podbojów.

Trump dla Netanjahu

Trudno więc od Trumpa oczekiwać innego planu pokojowego niż korzystny dla Izraela, a raczej dla premiera Benjamina Netanjahu.

Są przecieki, że państwo palestyńskie miałoby zostać ustanowione w Strefie Gazy i na mniej niż połowie Zachodniego Brzegu. Stolicę stworzono by z wiosek otaczających Jerozolimę, dodając korytarze do świętych miejsc islamu. Izraelska armia utrzymałaby kontrolę nad Doliną Jordanu i komunikacją między Gazą i Zachodnim Brzegiem. Palestyńczycy musieliby zrezygnować z żądania powrotu uchodźców, natomiast ostateczna granica i przyszłość osiedli żydowskich zostałaby odłożona na później.

Biały Dom zdaje się liczyć na to, że państwa arabskie przymuszą Palestyńczyków do przyjęcia takiego „dealu”. W świecie Trumpa najbliższymi sojusznikami USA są Izrael i Arabia Saudyjska, połączone pragnieniem ukrócenia mocarstwowych ambicji Iranu.

Tyle że Saudyjczycy nie mają większego wpływu na Abbasa; arabskie wsparcie dla sprawy palestyńskiej od dawna ogranicza się do pustych deklaracji. Według źródła palestyńskiego cytowanego w „Haarecu”, Kushner i Greenblatt z każdej z odwiedzonych stolic arabskich wyjechali z prośbą, żeby plan odłożyć ad acta. Kraje regionu boją się nowej wojny w Palestynie.

Prawdziwy plan Trumpa może być chytrzejszy

Wolno zapytać, po co Trumpowi plan skazany na porażkę. Bo Palestyńczycy go nie przyjmą. Ale przyjmie Izrael.

Jeden z możliwych scenariuszy jest taki, że Netanjahu ogłosi, iż nie ma partnera po stronie palestyńskiej i poleci anektować duże fragmenty Zachodniego Brzegu (takie rozwiązanie zaleca część polityków prawicy), co pogrzebie „rozwiązanie dwupaństwowe”. Warto odnotować też niedawną wizytę przedstawiciela Hamasu w Moskwie, po której ogłosił, że Rosja nie popiera planu Trumpa – to dobra okazja dla Putina do przeciwstawienia się USA i zyskania punktów w regionie.

Ale – spekulujmy dalej – prawdziwy plan Trumpa może być chytrzejszy. Skoro mógł uścisnąć dłoń Kim Dzong Una, to dlaczego nie dogadać się z Hamasem? Możliwe zresztą, że nie jest to plan Trumpa, tylko Netanjahu. Według wysłannika Kataru do Strefy Gazy Muhammada al-Amadiego, „toczą się pośrednie rozmowy między Hamasem i Izraelem mające zmniejszyć napięcie i rozwiązać kryzys humanitarny w blokowanej enklawie”. Przedstawiciele Hamasu wyjawiają, że chcieliby m.in. aby Izrael wypłacał pensje urzędnikom w Strefie bezpośrednio, z pominięciem władz na Zachodnim Brzegu. Abbas wstrzymuje transfery, chcąc przymusić Hamas do ustępstw. Jest też mowa o zwolnieniu więźniów i otwarciu korytarza wodnego (np. z Cypru), którym do Gazy mogłyby płynąć towary. Choć Hamas „nie ufa Izraelowi”, to jest „elastyczny” i chętny do dialogu.

Hamas się zmienia

Przypomnijmy, że to islamistyczna organizacja, która regularnie atakuje Izrael przy użyciu wymyślnych środków – ostatnio puszczając przez granicę płonące latawce wywołujące pożary. Ale Hamas się zmienia. W 2017 r. uchwalił nowy statut: wrogiem już nie są Żydzi, tylko „agresywny syjonizm”. Dopuszczono powstanie państwa palestyńskiego na drodze negocjacji na terenach okupowanych przez Izrael od 1967 r., a nie w całej historycznej Palestynie.

Słychać, że Egipt przygotowuje propozycję rozejmu między Hamasem i Izraelem. Hamas przestałby budować tunele, którymi wysyła terrorystów do Izraela, i nie pozwalałby na wystrzeliwanie rakiet. W zamian Izrael zniósłby blokadę Strefy, która zyskałaby lotnisko i port.

Dla Hamasu to historyczna okazja, by wygrać rywalizację z Fatahem. Trump może w tym pomóc, obiecując inwestycje w Gazie, za które zapłaciłaby Zatoka Perska.

Teraz Abbas rzutem na taśmę podjął kolejną próbę montowania rządu jedności z Hamasem (rękami byłego premiera Salama Fajada) i znów obiecał wybory, opóźnione już o osiem lat. Raczej nic nie wskóra. Hamas mógł uznać, że Abbas jest dla niego większym wrogiem niż Netanjahu. Byłaby to historyczna zmiana. Mogłaby doprowadzić do długo oczekiwanego przejęcia sterów władzy w Palestynie przez młodsze pokolenie.

Ale najpoważniejszą konsekwencją byłoby zniweczenie szans na prawdziwe, niekadłubowe państwo palestyńskie. I o to może chodzić w tym „pokojowym” planie.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com