PRL nie była państwem totalitarnym

Pokaz akrobacji na motocyklu MZ 250 – jazda dwojga milicjantów na stojąco bez pomocy rąk, Szkoła Ruchu Drogowego w Piasecznie, 1 października 1975 r. (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe)


PRL nie była państwem totalitarnym

Andrzej Walicki


PRL powstała wprawdzie po to, aby budować totalitarny komunizm, ale źle wywiązywała się z tego zadania. Fragment książki “PRL i skok do neoliberalizmu. Jaruzelski, Solidarność, zdrada elit” Andrzeja Walickiego.

.

Nie będzie chyba błędem twierdzenie, że w świadomości politycznej Polaków dominuje dziś tendencja do utożsamiania PRL z narzuconym z zewnątrz systemem totalitarnym, od którego uwolniliśmy się dopiero w roku 1989 przez obalenie komunistycznego monopolu władzy. Wydaje mi się jednak, że jest to pogląd bardzo uproszczony, niewytrzymujący krytyki na płaszczyźnie naukowej, a ponadto pociągający za sobą pewne konsekwencje praktyczne, z których nie zawsze zdajemy sobie sprawę. (…)

Co to jest totalitaryzm?

Totalitaryzmu nie można utożsamiać z monopolizacją władzy politycznej lub z przywilejami warstwy kierowniczej, prowadziłoby to bowiem do całkowitego zatarcia różnicy między systemami totalitarnymi a autorytarnymi. Nie można też wyeliminować z pojęcia totalitaryzmu ideologicznej ofensywności i rewolucyjnego dynamizmu. W przeciwieństwie do zwykłego autorytaryzmu reżimy totalitarne czerpią swą legitymizację z wszechogarniającej i skutecznie narzucanej wszystkim ideologii; nie zadowalają się biernym posłuszeństwem, mobilizują masy do poparcia czynnego, do powszechnej, entuzjastycznej w formie partycypacji; nie uznają rozdzielenia sfer – publicznej od prywatnej, kulturalnej od politycznej, podporządkowują wszystko odgórnie sterowanej totalnej polityzacji życia. Dążą do stworzenia „nowego człowieka”, a więc do pozbawienia ludzi i narodów ich dotychczasowej tożsamości. Przekreślają więc nie tylko „podmiotowość społeczeństwa”, lecz również podmiotowość jednostki. To ostatnie właśnie jest ich decydującym wyróżnikiem.

Wystawa plastycznych prac uczniowskich poświęconych 30-leciu PRL – Szkoła Podstawowa nr 128 w Warszawie przy ul. Kadetów 15, 1974 r. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Redukowanie totalitaryzmu do zwyczajnej monopolizacji władzy politycznej jest przeto dowodem nierozumienia istoty rzeczy. O tym, czy dany reżim jest totalitarny, decyduje bowiem nie monopol na władzę, ale zakres, cel i sposób sprawowania władzy. Kryterium i miarą totalitarności nie jest zwyczajny brak demokracji; jest nim zakres i intensywność z zewnątrz sterowanego, lecz również głęboko uwewnętrznionego konformizmu.

Reżim totalitarny realizuje ideał konformizmu absolutnego, nie zewnętrznego tylko, lecz również wewnętrznego, i nie biernego tylko, lecz aktywnego. Czyni to za pomocą nieustannej i wszechobecnej zorganizowanej presji moralno-politycznej, wspomaganej terrorem, ale opartej głównie na indoktrynacji, na zdolności wytwarzania stanu masowej hipnozy.

Znakomicie ujął to George Orwell, określając totalitaryzm jako próbę zniewolenia ludzi od wewnątrz przez kontrolowanie ich myśli i uczuć. Spróbujmy spojrzeć z tego punktu widzenia na powojenną historię Polski.

Reżim Bierutowski był daleki od osiągnięcia swych celów

Panowanie autentycznego totalitaryzmu było w Polsce stosunkowo krótkie. W pierwszych latach powojennych mieliśmy do czynienia z pozbawieniem narodu prawa do samostanowienia, z elementami krwawej wojny domowej i obcej okupacji, ale mimo to ówczesna dyktatura komunistyczna nie była jeszcze w pełni totalitarna i mogło się wydawać, że uniknie takiej ewolucji. Nadzieje te prysły, jak wiadomo, w wyniku gwałtownej stalinizacji po roku 1948. Z porównawczego punktu widzenia zwycięstwo stalinowskiego totalitaryzmu nie było wprawdzie całkowite. Milovan Dżilas wyraził nawet pogląd, że Polska nigdy właściwie nie była krajem totalitarnym, uzasadniając to szeregiem znanych faktów, takich jak siła i niezależność Kościoła, słabość rodzimej tradycji komunistycznej, silniejszy niż gdzie indziej opór chłopów przeciwko kolektywizacji itp.

Kazimierz Śramkiewicz, Stalin i Bierut podpisują układ polsko-radziecki, 1955Kazimierz Śramkiewicz, Stalin i Bierut podpisują układ polsko-radziecki, 1955 Fot.Własność Muzeum Zamoyskich w Kozłówce, Archiwum Muzeum

Ogólnie biorąc jednak, reżim Bierutowski był bez wątpienia totalitaryzmem, aczkolwiek dalekim jeszcze od osiągnięcia wszystkich swych celów. Staliniści polscy wykazali wielką energię i niemałe zdolności we wspieraniu terroru fizycznego terrorem ideologicznym, mającym zapewnić nowemu ustrojowi władzę nad umysłami i sumieniami ludzi. Trzeba niestety stwierdzić, że dążenia te w dużej mierze uwieńczone zostały sukcesem.

Znaczna część ówczesnej inteligencji polskiej nie umiała przeciwstawić się ideologicznemu szantażowi: lęk przed tragicznym losem „rozbitków Historii” wywoływał w niej rodzaj ideologicznego zaczadzenia, znakomicie opisanego w „Zniewolonym umyśle” Miłosza.

Cele stalinistów w zakresie kontroli i programowania kultury i całego życia umysłowego wydawały się bliskie urzeczywistnienia. W środowiskach, które zdołali spenetrować, jednostki traciły prawo do bycia samymi sobą nawet w najbardziej prywatnych sferach życia. Rzeczpospolita Polska przekształciła się w PRL w roku 1952, a więc w okresie największego natężenia fizycznego i ideologicznego terroru. Dlatego też uzasadnione jest traktowanie PRL jako produktu systemu totalitarnego. Poprzestanie na tej konstatacji byłoby jednak niesprawiedliwością. Historyczny sąd nad PRL powinien uwzględnić ewolucję, która dokonała się w niej w okresie postalinowskim. Dzieje PRL okazały się bowiem historią stopniowego demontażu totalitaryzmu.

PRL po pogrzebie komunistycznej mitologii

Ideologiczna ofensywność systemu załamała się już w latach „odwilży” (1954-55), zapoczątkowując proces duchowego wyzwalania. Spowodowało to oczywiście ożywienie nadziei i aspiracji narodowych. W roku 1956, określonym przez Leszka Kołakowskiego jako rok „moralnego pogrzebu komunistycznej mitologii”, nastąpiło jakby ponowne narodzenie się PRL. Powszechne niemal poparcie udzielone wówczas Gomułce równoznaczne było obdarzeniu państwa, które reprezentował, pewnego rodzaju legitymizacją narodową – warunkową wprawdzie i względną, ale wystarczająco silną. Warunkiem tej legitymizacji był odwrót od stalinowskiego totalitaryzmu i powstrzymanie procesu wyzbywania się atrybutów suwerenności. Na tych zasadach społeczeństwo polskie zgodziło się traktować rok 1956 jako „nowy początek”.

Historia rozczarowań do rządów Gomułki jest dobrze znana. Warto jednakże zwrócić uwagę, że rozczarowania te najmocniejsze były w tych środowiskach, które pragnęły wyrażać swą podmiotowość w działaniach politycznych. Było to szczególnie ważne dla byłych stalinistów jako ludzi przyzwyczajonych do autoekspresji w sferze publicznej. Z punktu widzenia większości społeczeństwa, które pragnęło nade wszystko depolityzacji życia, bilans rządów Gomułki nie był całkowicie ujemny. Wszystkim dokuczała wprawdzie małostkowość ówczesnej dyktatury, ale trudno zaprzeczyć, że była to już dyktatura policyjna raczej niż rewolucyjno-totalitarna.

Ustały rządy terroru, ogromnie zmniejszył się zakres wymaganego konformizmu, „zniewolenie umysłów” ustąpiło miejsca pragmatycznym uzasadnieniom status quo, takim jak np. racja stanu lub względy geopolityczne.

Ideologia komunistyczna zepchnięta została na pozycje obronne, zrezygnowano całkowicie z prób programowania życia artystycznego wedle zasad „socjalistycznego realizmu”, publicystyka kontynuowała pełnienie funkcji krytycznej, odzyskanej w latach „odwilży”, w humanistyce pojawiła się możliwość tworzenia dzieł wolnych od piętna oficjalnej doktryny i w pełni akceptowanych na Zachodzie (w ZSRR natomiast kierowanych z tego powodu do „zbiorów specjalnych”). Innymi słowy, mimo braku ewolucji w stronę demokracji politycznej był to znaczny krok na drodze detotalitaryzacji systemu.

IX centralne zawody modeli latających Ligi Obrony Kraju w Gorzowie Wielkopolskim w 1970 r. Widownia zawodów na trybunach stadionu. Widoczny transparent z hasłem 'niech żyje Ludowe Wojsko Polskie silne i nowoczesne'IX centralne zawody modeli latających Ligi Obrony Kraju w Gorzowie Wielkopolskim w 1970 r. Widownia zawodów na trybunach stadionu. Widoczny transparent z hasłem ‘niech żyje Ludowe Wojsko Polskie silne i nowoczesne’ Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Oceny tej nie mogą zmienić niesławnej pamięci „wydarzenia marcowe” 1968 roku. Przeciwnie: ich przebieg jest jaskrawym dowodem, iż komunistyczny totalitaryzm uległ w Polsce daleko posuniętemu rozkładowi, zarówno ideologicznemu, jak i organizacyjnemu. Ich niezamierzonym rezultatem było ożywienie uczuć narodowych, co wywołało w ostatecznym efekcie konsekwencje bardzo rozmaite: nie tylko wzrost ksenofobicznego nacjonalizmu, lecz również wzmocnienie rewindykacji narodowych i niepodległościowych.

Czasy Gierka, czyli nowa faza detotalitaryzacji

W czasach Gierka detotalitaryzacja systemu weszła w nową fazę. Był to skutek faktycznej dekomunizacji partii, zastąpienia motywacji ideologicznej frazeologią solidaryzmu narodowego, pod którą ukrywała się gra partykularnych interesów, instytucjonalizacja przywilejów, a także zwykła, na masową skalę praktykowana korupcja. Dochodziły do tego niezamierzone skutki „otwarcia na Zachód”, powodujące gwałtowny wzrost aspiracji konsumpcyjnych oraz załamanie mechanizmów gospodarczego planowania. Z drugiej strony wymienić należy aktywność różnych środowisk, w coraz większej mierze mieszanych, partyjno-bezpartyjnych, które świadomie angażowały się w walkę o przezwyciężenie spuścizny totalitarnej. W dziedzinie świadomościowej było to oczywiście łatwiejsze niż w praktyce polityczno-gospodarczej. Tak więc na przykład praca środowiska historycznego i polonistycznego nad odkłamywaniem, odzyskiwaniem i umacnianiem narodowej tożsamości dała rezultaty wyraźnie widoczne, podczas gdy pomysły reform ekonomicznych (dyskutowane m.in. na łamach „Polityki”) natrafiały na nieprzezwyciężalne przeszkody w realizacji. Wszakże ogólnie rzecz biorąc, mieliśmy wówczas do czynienia z rozszerzaniem ram dopuszczalnej wolności. Proces ewolucyjnych przemian hamowany był przez straszliwą inercję „realnego socjalizmu”. Zło, z którym mieliśmy wówczas do czynienia, nie było już jednak totalitaryzmem.

Wnętrze Klubu Prasy i Książki 'Ruch' w Matyldowie - mężczyźni przy stoliku czytają 'Dziennik Ludowy'. Widoczny plakat na ścianie 'Polska '73 - rzetelnie realizując program Partii przyspieszyliśmy rozwój kraju, polepszyliśmy warunki życia', 20 lutego 1974 r.Wnętrze Klubu Prasy i Książki ‘Ruch’ w Matyldowie – mężczyźni przy stoliku czytają ‘Dziennik Ludowy’. Widoczny plakat na ścianie ‘Polska ’73 – rzetelnie realizując program Partii przyspieszyliśmy rozwój kraju, polepszyliśmy warunki życia’, 20 lutego 1974 r. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

W drugiej połowie lat 70. pojawił się nowy, potężny czynnik detotalizacji: zorganizowana i ostentacyjnie „zewnątrzsystemowa” działalność opozycyjna. Zakładała ona, iż istniejący ustrój był nadal ustrojem totalitarnym, pozbawionym mechanizmów wewnętrznej ewolucji, ale dopuszczała możliwość ewolucji pod naciskiem zorganizowanej presji „z zewnątrz”. Nie może być dziś wątpliwości, że był to wybór bardzo skutecznej metody działania. Jako koncepcja teoretyczna była to jednak diagnoza wewnętrznie sprzeczna: ustrój prawdziwie totalitarny nie pozwoliłby przecież na istnienie zorganizowanej opozycji i z całą pewnością nie ustępowałby pod jej naciskiem.

„Solidarność” i stan wojenny

Szesnaście miesięcy burzliwego działania „Solidarności” interesuje nas tutaj tylko w tej mierze, w jakiej wpłynęła ona na wewnętrzną ewolucję systemu. Ocena tego wpływu jest jednak zależna od oceny stanu wojennego oraz dalszego przebiegu wydarzeń. Ci, którzy uważają okres stanu wojennego za powrót do drastycznych metod totalitarnych, nie doceniają w istocie sukcesów „Solidarności”. W rzeczywistości bowiem autorytet moralny i siła tego ruchu skutecznie zapobiegły takiemu obrotowi sprawy. Wprowadzenie stanu wojennego było interwencją autorytarną, a nie totalitarną. Leszek Kołakowski, pisząc o tym w innym kontekście, definiował tę dystynkcję pojęciową następująco:

Dławienie swobód obywatelskich w imię utrzymania i umocnienia istniejącej władzy nie jest jeszcze systemem totalitarnym, jeśli nie towarzyszy mu inna zasada: iż wszelka działalność, ludzi we wszystkich dziedzinach aktywności – ekonomicznej czy kulturalnej – musi być podporządkowana wyłącznie celom państwa, że nie tylko zakazane są i tępione bezwzględnie akcje skierowane przeciwko istniejącej władzy, ale także, że nie ma w ogóle żadnych dziedzin życia politycznie neutralnych i że każdy poszczególny obywatel ma prawo do takiej tylko działalności, która jest zarazem przewidziana przez cele państwowe („Główne nurty marksizmu”, wyd. 2, Londyn 1988).

Generał Jaruzelski nie próbował uzasadniać stanu wojennego względami ideologicznymi. Rząd jego starał się przekonać swych przeciwników, że jest po prostu „mniejszym złem”, koniecznym w istniejącym układzie geopolitycznym, a więc próbował oprzeć swą legitymizację na całkowicie odideologizowanym rozumieniu interesu narodowego.

Nie wymagał aktywnego poparcia, cieszył się z biernej neutralności. Wizje „świetlanej przyszłości” ustąpiły miejsca ponuremu wręcz realizmowi, władze wiedziały już bowiem, że optymizm w ocenie sytuacji gospodarczej podsyca oczekiwania mas, co okazuje się niebezpieczne. Istniejący system przestał być zachwalany: przeciwnie, elita władzy chciała zdjąć z siebie ciężar zarzutów przez przerzucenie wszystkich win na bezosobowe mechanizmy systemu. Oficjalnie odżegnano się od totalitarnej koncepcji „moralno-politycznej jedności społeczeństwa”, zastępując ją dążeniem do zdobycia minimalnego jedynie konsensusu. (Po pewnym czasie nazwano to „socjalistycznym pluralizmem”).

Polityczna mobilizacja mas możliwa była tylko w postaci ludowej krucjaty przeciwko władzy; dlatego też polityką partii stało się, paradoksalnie, przeciwdziałanie politycyzacji, nawet za cenę popierania apolitycznych form roszczeń ekonomicznych. Porównanie tej sytuacji ze światem opisanym w “Zniewolonym umyśle” Miłosza ukazuje całkowite odwrócenie ról. W warunkach totalitaryzmu zorganizowana presja moralno-polityczna była narzędziem w rękach władzy, skutecznie wymuszającym maksymalny konformizm polityczny; w Polsce lat 80. nastroje społeczne zdominowane zostały przez wyzywający wręcz nonkonformizm, a presja moralno-polityczna stała się potężnym narzędziem opozycji. Ciąg dalszy znany jest doskonale, a więc wystarczy kilka uogólnień.

Dążenie ekipy generała Jaruzelskiego do przezwyciężenia pozostałości totalitaryzmu w ramach autorytarnego państwa prawnego nie rozładowało napięć społeczno-politycznych. Nie pomogły również spóźnione i niedostatecznie przemyślane reformy marketyzacyjne. Sprawą kluczową okazała się demokratyczno-narodowa legitymizacja władzy.

Nie jest prawdą, jakoby PRL nigdy nie dysponowała jakąkolwiek legitymizacją narodową; prawdą jest wszelako, że legitymizacja ta, warunkowa i względna, nie wytrzymała próby stanu wojennego oraz przewlekłego, beznadziejnego załamania gospodarki.

Partia rządząca zrozumiała to zapewne zbyt późno. Konsekwencje, które stąd wyciągnęła, dowodzą jednak przynajmniej tego, że nie była już partią totalitarną.

Dekoracje na IX Nadzwyczajny Zjazd PZPR w Warszawie. Tablica 'Warszawa wita delegatów na IX nadzwyczajny zjazd PZPR' przy skrzyżowaniu Al. Jerozolimskich i ul. Emilii Plater. Na jezdni samochód Fiat 125p, 10 lipca 1981 r.Dekoracje na IX Nadzwyczajny Zjazd PZPR w Warszawie. Tablica ‘Warszawa wita delegatów na IX nadzwyczajny zjazd PZPR’ przy skrzyżowaniu Al. Jerozolimskich i ul. Emilii Plater. Na jezdni samochód Fiat 125p, 10 lipca 1981 r. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Czy PRL była państwem totalitarnym?

Moja odpowiedź na pytanie tytułowe nie jest więc twierdząca. PRL powstała wprawdzie po to, aby budować totalitarny komunizm, ale źle wywiązywała się z tego zadania. Prawie cała jej historia jest dziejami odchodzenia od totalitaryzmu poprzez kolejne fazy detotalitaryzacji. Obalenie PZPR-owskiego monopolu władzy było jedynie ostatnim, najbardziej spektakularnym aktem tego procesu. Aby należycie zrozumieć dokonaną w Polsce zmianę ustroju, nie wystarczy znajomość walki politycznej ostatnich lat.

Traktowanie PRL jako państwowości „niezmiennie totalitarnej” miało uzasadnienie jako sposób mobilizacji sił do walki z „realnym socjalizmem”. Dziś jednak jest jedynie podbudowywaniem pseudoradykalnej demagogii.


Andrzej Walicki (1930-2020) – historyk idei, profesor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, Australijskiego Uniwersytetu Narodowego w Canberze oraz Uniwersytetu Notre Dame USA), członek Polskiej Akademii Nauk. Autor licznych prac z zakresu myśli rosyjskiej, polskiej filozofii narodowej, historii marksizmu i liberalizmu. Laureat Nagrody im. Eugenia Balzana (Włochy) – najważniejszej europejskiej nagrody w dziedzinie humanistyki, za wkład w badanie dziejów myśli rosyjskiej i polskiej. Jego książki i artykuły zostały przetłumaczone na wiele języków.

Artykuł „Czy PRL była państwem totalitarnym?” pochodzi z książki Andrzeja Walickiego „PRL i skok do neoliberalizmu. Jaruzelski, Solidarność, zdrada elit” (Fundacja Oratio Recta).

Tytuł, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji. 

Andrzej Walicki, 'PRL i skok do neoliberalizmu. Jaruzelski, Solidarność, zdrada elit'Andrzej Walicki, ‘PRL i skok do neoliberalizmu. Jaruzelski, Solidarność, zdrada elit’ (Fundacja Oratio Recta)


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com