Archive | 2021/11/03

Prawdziwi palestyńscy “bohaterzy”: terroryści

Dla prezydenta Autonomii Palestyńskiej, Mahmouda Abbasa (na zdjęciu) i dla kierownictwa AP każdy Palestyńczyk, który przyłącza się do dżihadu przeciwko Izraelowi i Żydom i zostaje zabity, ranny lub uwięziony, jest „bohaterem”. To jest ta sama AP, nad wzmocnieniem której pracuje obecnie administracja Bidena. (Zdjęcie: Mahmoud Abbas. Wikipedia.)


Prawdziwi palestyńscy “bohaterzy”: terroryści


Bassam Tawil
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Podczas gdy wiele międzynarodowych mediów skupiało uwagę na ucieczce sześciu palestyńskich więźniów z izraelskiego więzienia 6 września, jak również na rozgrywającym się w kolejnych dniach dramatycznym pościgu za nimi tysięcy izraelskich policjantów i żołnierzy, tylko nieliczne – jeśli w ogóle jakieś – informowały o trwającym gloryfikowaniu terrorystów przez przywódców Autonomii Palestyńskiej (AP).

Fakt traktowania przez AP palestyńskich terrorystów jako bohaterów, włącznie z tymi, których złapały siły bezpieczeństwa Izraela, którzy zostali osądzeni i odsiadują kary więzienia, nie jest niczym nowym. W rzeczywistości ta praktyka datuje się do pierwszych lat po założeniu Organizacji Wyzwolenia Palestyny (OWP) w 1964 roku.

Od tego czasu OWP nie tylko obsypywała pochwałami palestyńskich terrorystów, którzy mordowali i ranili Żydów, ale także dawała comiesięczne wypłaty dla nich i ich rodzin.

Kilka miesięcy temu Palestinian Media Watch (PMWujawnił, że AP zapłaciła ponad 512 milionów szekli (175 milionów dolarów) w wypłatach dla więźniów skazanych za terroryzm w roku 2020. PMW szacuje, że suma płacona odsiadującym wyroki terrorystom dochodzi do 3,25% rocznego budżetu AP.

Według PMW, AP próbowała ukryć wypłaty za terroryzm przez przekazanie ponad miliarda szekli OWP, z czego 512 milionów szekli użyto na płace dla terrorystów i ich rodzin.

Ta polityka dostarczania finansowego wsparcia terrorystom i ich rodzinom nie jest polityką, którą AP i jej przywódcy kiedykolwiek próbowali ukrywać. Wręcz przeciwnie; prezydent AP, Mahmoud Abbas, premier Mohammed Sztajjeh i wielu wysokich rangą funkcjonariuszy palestyńskich nadal przechwala się swoją rolą w nagradzaniu terrorystów i ich rodzin.

W 2018 roku Abbas powiedział w Ramallah podczas ceremonii na cześć palestyńskich więźniów:

“Ani nie zmniejszymy, ani nie powstrzymamy wypłat dla rodzin męczenników, więźniów i zwolnionych więźniów, do czego niektórzy dążą, i jeśli zostanie nam jeden grosz, wypłacimy go rodzinom męczenników i więźniów. Z naszego punktu widzenia męczennicy i więźniowie są gwiazdami na firmamencie walki palestyńskiego narodu i mają pierwszeństwo we wszystkich sprawach. W1965 roku, kilka dni po wybuchu palestyńskiej rewolucji, pierwszą misją podjętą przez męczennika prezydenta Jasera Arafata było ustanowienie instytucji opieki nad rodzinami męczenników i mudżahedinów Palestyny – bo oni są pionierami i musimy o nich dbać, i będziemy o nich dbać”.

Niedawna ucieczka i ponowne schwytanie sześciu więźniów służyło jako przypomnienie o trwającym poparciu i podziwie AP dla terrorystów, którzy dokonują ataków na Żydów.

Dla prezydenta Autonomii Palestyńskiej, Mahmouda Abbasa i dla kierownictwa AP każdy Palestyńczyk, który przyłącza się do dżihadu  (świętej wojny) przeciwko Izraelowi i Żydom i zostaje zabity, ranny lub uwięziony, jest „bohaterem” i „bojownikiem o wolność”.

To stanowisko przywódców Autonomii Palestyńskiej informowało pokolenia Palestyńczyków, że mordowanie lub kaleczenie Żydów jest czymś szlachetnym i zapewnia sprawcom bezgraniczny szacunek – wręcz adorację.

Chociaż pięciu z terrorystów, którzy uciekli, należało do wspieranego przez Iran Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu (PIJ) – grupy, która dąży do likwidacji Izraela i przeciwstawia się “umiarkowanej” polityce AP wobec Izraela – Abbas i jego najwyżej postawieni funkcjonariusze na Zachodnim w dalszym ciągu nazywają ich “bohaterami” i “dzielnymi więźniami”.

Chociaż czterech spośród terrorystów z PIJ było skazanych za mordowanie i okaleczenie wielu Żydów, Abbas i jego reprezentanci nadal mówią o nich jako „więźniach politycznych” i „bojownikach o wolność”, których trzyma się w  więzieniu wyłącznie za „opozycję wobec izraelskiej okupacji”.

Abbas uważa za swój obowiązek podejmowanie i honorowanie skazanych i podejrzanych terrorystów po ich zwolnieniu z izraelskich więzień.

Zaledwie dwa miesiące temu Abbas złamał reguły zachowania podczas COVID-19 i był gotowy na ryzykowanie własnego zdrowia przez zaproszenie byłego więźnia, Alghadanfara Abu Atwana, do swojego biura w Ramallah.

Abu Atwana zaproszono do biura Abbasa wkrótce po tym, jak został zwolniony z izraelskiego internowania z powodu podejrzenia o udział w antyizraelskich akcjach, których natury izraelskie służby bezpieczeństwa nie ujawniły.

Podczas tego spotkania Abbas powiedział, że zwolnieni więźniowie “stanowią wzór dla palestyńskiej młodzieży, z którego jesteśmy dumni”.

Takie spotkania Abbasa z byłymi palestyńskimi więźniami są częste i mają informować palestyńskie społeczeństwo o wielkim szacunku wobec terrorystów i ich rodzin. Abbas w rzeczywistości mówi Palestyńczykom: jeśli pójdziesz do więzienia za zamordowanie lub okaleczenie Żyda, zarobisz na najwyższy szacunek i zostaniesz uhonorowany przez samego prezydenta.

Podczas gdy trwał pościg za sześcioma uciekinierami z izraelskiego więzienia, Abbas wysłał swojego rzecznika,  Nabila Abu Rudaineha, by przekazał następujący komunikat Palestyńczykom, Izraelczykom i reszcie świata: “Nasi dzielni więźniowie w izraelskich więzieniach są bohaterami palestyńskiego ludu i nie będzie pokoju ani stabilności bez uwolnienia wszystkich naszych więźniów”.

Mahmoud al-Aloul, wiceprzewodniczący rządzącego w AP Fatahu (przewodniczącym jest Mahmoud Abbas), nawet ostrzegł Izrael przed próbą ponownego schwytania terrorystów, o których mówił „bohaterzy”. Według al-Aloula, ponowne aresztowanie terrorystów, którzy uciekli z izraelskiego więzienia Gilboa, równałoby się „zbrodni” i „złamaniu” ich praw.

To jest teatr absurdu, w którym wysoki rangą palestyński funkcjonariusz potępia Izrael za starania ponownego schwytania skazanych terrorystów, którzy zamordowali i zranili wielu Żydów i odsiadują wieloletnie wyroki. Izrael, zdaniem tego funkcjonariusza, powinien zaakceptować ucieczkę terrorystów z więzienia i ich powrót do mordowania Żydów.

OWP, na której czele także stoi Abbas, oznajmiła (kiedy pościg jeszcze trwał), że terroryści, którzy uciekli z więzienia są “awangardą i najlepszymi spośród palestyńskiej społeczności, ponieważ poświecili życie na rzecz ojczyzny i narodu”.

Jest to rodzaj retoryki, która skłania Palestyńczyków do przyłączenia się do dżihadu przeciwko Izraelowi i wyruszania na misje atakowania Żydów. To jest rodzaj retoryki, która wysłała tysiące Palestyńczyków na ulice, by wyrazili solidarność z uciekinierami i wszystkimi terrorystami w izraelskich więzieniach.

Słowa i czyny Abbasa i innych palestyńskich przywódców w następstwie ucieczki sześciu terrorystów pokazują wyraźnie, jak Palestyńczycy przekształcili morderców i zbirów w społeczne wzory osobowe.

To, co Abbas, OWP i Fatah mówili – po arabsku – o terrorystach w ostatnich tygodniach, ujawnia, że mowa administracji Bidena o wznowieniu izraelsko-palestyńskiego procesu pokojowego w rzeczywistości jest śmiertelnie groźnym urojeniem.

Dla Palestyńczyków prawdziwymi “bohaterami” są ci, którzy siedzą w izraelskich więzieniach za dokonywanie zamachów terrorystycznych przeciwko Żydom.

Przez wychwalanie terrorystów i przedstawianie ich jako “bohaterów” i “męczenników” palestyńscy przywódcy popierają tych, którzy angażują się w przemoc, dążą do likwidacji Izraela i odrzucają proces pokojowy na Bliskim Wschodzie. W takiej sytuacji, jak może Abbas – lub jakikolwiek palestyński przywódca – kiedykolwiek powrócić do stołu negocjacyjnego, niezależnie od tego, ile milionów dolarów administracja Bidena postanowi zapłacić za puste słowa Palestyńczyków.


Bassam Tawil

Muzułmański badacz i publicysta mieszkający na Bliskim Wschodzie.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Lectures From Limousine Liberals

Lectures From Limousine Liberals


BRIDGET PHETASY


The same people who sat at home praising essential workers as heroes now repay them with exclusion and sneering condescension.

NOAM GALAI/GETTY IMAGES

March 11, 2020, was the day the world stopped. The World Health Organization declared COVID-19 a global pandemic. Tom Hanks and Rita Wilson announced that they had the virus and were quarantining in Australia. In Los Angeles County, where I live, all gyms and bars were quickly closed, and a week later California Gov. Gavin Newsom issued a statewide stay-at-home order, urging 40 million residents to shelter in place.

While normal people tried to figure out how to juggle work, child care, and living under the same roof for 24 hours a day, celebrities were having a ball. Locked up with only their phones and without their handlers, the public was treated to an unfiltered parade of narcissism on fire. Distraught about the postponement of Coachella, Vanessa Hudgens took to Instagram Live to lament that “like, yeah, people are gonna die.” Gal Gadot talked about how “we’re all in this together” and gathered a celebrity cast to sing a horrifying version of “Imagine” from their sprawling mansions.

But no one does complete lack of self-awareness like Madonna. Not to be outdone in the tone-deaf celebrity video genre, she took to Instagram on March 22, 2020, naked in a tub filled with water and pink rose petals. As slow piano music played in the background, she described the virus as “the great equalizer.”

“That’s the thing about COVID-19,” she said. “It doesn’t care about how rich you are, how famous you are, how funny you are, how smart you are, where you live, how old you are, what amazing stories you can tell. It’s the great equalizer.” She finished this philosophical rambling by concluding that, “what’s terrible” about the virus is also “what’s great about it.”

The working class recognized what a joke this was from day one. Overnight they became “essential workers,” the heroes who never stopped working through the whole pandemic because they couldn’t. The nurses. The caretakers. The grocery store workers. Firemen. Policemen. Sanitation workers. For these Americans, their jobs only got harder, more dangerous, and more regulated. Their lives at home also became more complicated. Who would care for their children, now home from school, while they continued working? How would they protect their elderly family members? How could they keep their families safe from COVID-19 while coming and going from public-facing jobs?

Despite Madonna’s bathtub prophecy, COVID-19 absolutely cared about how old you are. In fact, the older you are, the more deadly the virus. It also cared about your weight, your job, your preexisting health conditions, your race, where you live, and your socioeconomic status. Not only did low-income minority communities suffer disproportionate consequences in mortality rates, but they also suffered the greatest social and economic repercussions.

Meanwhile, the upper class spent the entire pandemic thanking essential workers for their sacrifice, clapping for the hospital workers from the doorsteps of their West Village brownstones and saluting the Postmates drivers dropping off their $25 bone broth. Of course, while they were patting the poor on the back, they also were padding their pockets. Many studies show that upper-income families only improved their financial circumstances during the pandemic.

Clearly, COVID-19 wasn’t exactly the great equalizer. In fact, it was the exact opposite, revealing existing structural inequalities—many of which were only deepened by the public health response to the virus. Now, as the debate moves from school closures and Zoom workplaces to vaccines and mandates, the policies catering to the “pajama class” and hurting vulnerable people continue—and the delusional, self-serving rhetoric surrounding them only grows more poisonous.

From the outset of the pandemic, there were two types of people: people who could work from home and people who couldn’t. Those people who didn’t have the luxury of working from their couch made it possible for the millions of people who were able to shelter in place and post pictures of their sourdough on Instagram. In my Los Angeles neighborhood, even at the height of the pandemic, a week didn’t pass without the sound of a gardener’s leaf blower, and the nannies I recognized from their daily walks with the children were there when the rest of the city was eerily quiet. Women got manicures in their backyard. Pajama workers got their car washed in their driveways by remote services and their toilet paper delivered through Amazon Prime. There was a dumbbell shortage as everyone attempted to combat the banana bread pounds by beefing up their home gyms.

Meanwhile, in an effort to “protect” its citizens, California began mandating militant public health policies. Public parks were closed, leaving little outdoor space for people crammed in tight quarters in dense urban centers. Schools shut down, leaving families who still had to go to work and couldn’t afford high-speed Wi-Fi and devices for each child to figure out how to get their kids to Zoom school. The local Vietnamese mom and pop, and countless other small businesses, were closed, but the mega-Walmart was allowed to stay open. At their core, these policies were structurally racist and classist, and yet there was no outcry.

Instead, there was a yawning disconnect between the lip service paid to these “vulnerable populations” and the passionate support for policies that hurt them. Going into the pandemic, the liberal media had already spent the Trump presidency talking about how America was a systemically racist country. And when the George Floyd protests kicked off, these condemnations reached a fever pitch.

Black Lives Matter signs appeared all over neighborhoods in Los Angeles. In order to justify millions of Americans marching and yelling en masse in the middle of a pandemic, dozens of public health and disease experts signed a letter that said, “White supremacy is a lethal public health issue that predates and contributes to COVID-19.” Articles highlighting how Blacks and Latinos had a higher death rate from COVID-19 addressed many long-term inequalities like lack of access to health care, or social factors like living in crowded environments, taking public transportation, and having jobs in which they were exposed to the public more often.

These factors are absolutely true, but you wouldn’t know it from the public health response in liberal cities. Retweeting the open letter about white supremacy from the couch while protesting school reopenings aimed at getting vulnerable students back into physical classrooms was just more high-minded lip service. As Batya Ungar-Sargon writes in her forthcoming book, Bad News, “[Liberal elites] needed a way to be perpetually on what they saw as the right side of history without having to disrupt what was right for them and their children. A moral panic around race was the perfect solution: It took the guilt that they should have felt about their economic good fortune and political power—which they could have shared with the less fortunate had they cared to—and displaced it onto their whiteness, an immutable characteristic that they could do absolutely nothing to change.”

Now, of course, vaccines and mandates are the talk of the town, and the class-driven divide between the working class and the elites continues to grow unchecked. Almost overnight when the Biden administration took over, we went from “America is racist to its core” to “trust the government implicitly, take your shot, and show your papers.” Los Angeles County just passed one of the most sweeping vaccine mandates in the country, requiring the shots for everything from bars to gyms to indoor city facilities.

You’ll be forgiven if you suffered narrative whiplash. The sneering contempt many in the left-wing pundit class have demonstrated in their recent rhetoric about the “unvaccinated,” many of whom are lower-income people of color, is in direct opposition to the years of “diversity, equity, and inclusion.” These days, the men and women who worked through the whole pandemic are being shamed and patronized by the very people whose cushy existences they facilitated for a year and a half. The liberal elites who holed up in the Hamptons and didn’t have contact with the outside world for a year are ready to get back to their SoulCycle classes, even if it means firing a few people they once called “frontline heroes.” The irony of the same people who screamed in the faces of policemen at the height of a pandemic turning around to demand that these cops now shut up, stop asking questions, and get vaccinated is almost too much to bear.

Apparently, it’s difficult to comprehend that the people who never stopped working while you were in your bubble, who bore the greatest risk throughout the whole pandemic, are making their own calculated decisions about getting a vaccine. As a society, we seem chronically unwilling to take their arguments and reservations into account (let alone scientific considerations like natural immunity—the vulnerable populations that suffered the most deaths also suffered the largest rates of infection. It’s not out of the question that many already had the virus).

The discourse in the media makes it sound like these criticisms are aimed at the right-wing anti-vaxxer population—and that might be true on a countrywide level—but the numbers tell the truest story about who will be most disproportionately affected by draconian mandates. In L.A. County, only 54% of the Black population and 62% of the “Latinx” population have received at least one dose of the vaccine. Despite all the resources the city ostensibly devotes to equity and inclusion, it’s clear that these minority populations will be most affected by the mandates. If Black lives matter to you so much, shouldn’t you care that Black people will be excluded from restaurants and movie theaters and nail salons?

From my perspective, this is state-sanctioned discrimination, and the righteous moralizing from the pajama class is the highest form of limousine liberal hypocrisy. Aiming uncharitable and derisive rhetoric at the very people you have been screaming should have a seat at the table is a tone-deaf disgrace. It seems like in Los Angeles County, the signs calling essential workers heroes really mean “if you do what we say.”


Bridget Phetasy is a writer, comedian and Twitter addict. Once the iconic “Playboy Advisor” for Playboy magazine’s monthly advice column, Bridget now maintains a monthly editorial for Spectator US magazine. She is the host of the podcast Walk-Ins Welcome and a satirical comedy show Dumpster Fire, available on Rumble and YouTube


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


New Twitter Curator for Middle East News Apologizes for Past ‘Ill-Informed’ Tweets About Israel

New Twitter Curator for Middle East News Apologizes for Past ‘Ill-Informed’ Tweets About Israel

Shiryn Ghermezian


The Twitter App loads on an iPhone in this illustration photograph taken in Los Angeles, California, U.S., July 22, 2019. REUTERS/Mike Blake

Twitter’s newly-appointed “editorial curation lead” for the Middle East and North Africa (MENA) began her new job with an apology after coming under fire for previous tweets about Israel.

Fadah Jassem announced her new position on Monday in a Twitter post, saying, “Very excited to get stuck in and delve deeper into the discussions that matter from this diverse and lively region.” The London-based, former Al Jazeera reporter added the emoji flags of 16 countries in the MENA region, as well as the Palestinian one, but the Israeli flag was not included.

After Twitter users noted the missing Israeli flag, Jassem posted another tweet that featured the flags of Israel, Turkey and Djibouti, adding that she could not access the flag of Oman.

Other users resurfaced several years-old posts from Jassem, including a September 2010 retweet that said Israel was “not born” but instead “dropped like a bomb in the middle of Palestine.” In December of the same year, she quoted Nation of Islam leader and notorious antisemite Louis Farrakhan at least four times in posts sigling out Israel, such as “we give you our tax dollars to support Israel every year.” She called his speeches “a great example of faith transcending boundaries.”

The Farrakhan-related posts were uploaded shortly before Jassem was employed as a freelance producer by NBC News’ London desk, the media watchdog HonestReporting said.

Jassem later issued a public apology on Twitter. “I can see that I have been ill-informed with some tweets when [I was] younger. I apologize for any offense caused by these particular tweets and like I said for forgetting the Israeli flag with reference to MENA as I did others,” she wrote in response to HonestReporting’s Emanuel Miller on Monday.

She has since made her Twitter account private.

According to Jassem’s job description, she will lead efforts to facilitate “the curation of the best, most relevant, and timely content that reaches, engages and delights one of the largest daily audiences in the world.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com