Archive | 2022/08/20

Rosja jak ISIS? Kiedy zostanie uznana za państwo terrorystyczne?

Rosja jak ISIS? Kiedy zostanie uznana za państwo terrorystyczne?

Agnieszka Bryc


Valentyn Ogirenko / Reuters / Forum

Zbrodnie w Buczy, Irpieniu, Mariupolu, Borodziance i Hostomlu, ostatnie ataki w Winnicy i Oleniwce. Kartoteka Kremla jest gruba. Kiedy więc Zachód uzna Rosję za państwo terrorystyczne? I co to oznacza?
.

Wnocy z 28 na 29 lipca w kolonii karnej nr 120 w Oleniwce na terenie tzw. Donieckiej Republiki Ludowej zginęło ponad 50 jeńców z pułku Azow, a ok. 70 zostało rannych. Rosjanie oskarżyli Ukraińców o ostrzał placówki z HIMARS-a. Taką ewentualność na podstawie zdjęć wykluczyli eksperci z Institute for the Study of War, argumentując, że „nie jest to rodzaj zniszczeń, jakie powodują tego typu pociski”.

Międzynarodowy zespół dziennikarsko-śledczy InformNapalm zwraca uwagę na kilka istotnych faktów. Budynek, w którym przetrzymywano jeńców, wzniesiono z betonowych elementów, miał cienki blaszany dach. Eksplozja była tymczasem tak słaba, że nie drgnęły nawet metalowe prycze. To ogień wyrządził rozległe szkody. Przeciwko wersji rakietowej przemawia ponadto brak krateru uderzeniowego. „Gdyby w Oleniwkę uderzył pocisk GMLRS, nie byłoby w środku spalonych ciał. (…) Wybuch wysadziłby wszystkich w powietrze, a nie spalił żywcem” – piszą śledczy z InformNapalm.

Rosja wini Ukrainę

Zdaniem Kijowa Rosja zatuszowała dowody tortur i rozstrzeliwania jeńców. Jej bestialstwo potwierdzają publikowane od miesięcy w prorosyjskich mediach społecznościowych zdjęcia i filmiki, na których widać okaleczanych ukraińskich więźniów. W czwartek 28 lipca wzburzenie wywołało nagranie, na którym rosyjscy żołnierze lub najemnicy jednego z nich pozbawiają genitaliów.

Aric Toler, szef działu badań i szkoleń z Bellingcat, uznał materiał za autentyczny z dużą dozą pewności, natomiast Geolitics potwierdziło, że zdarzenie miało miejsce w Siewierodoniecku. W dodatku rosyjska ambasada w Londynie w dniu śmierci obrońców Mariupola pisała na Twitterze: „Bojówkarze Azowa zasługują na egzekucję, ale nie przez rozstrzelanie, tylko powieszenie. Nie są prawdziwymi żołnierzami. Zasługują na upokarzającą śmierć”.

Zarzutów wobec Rosjan można wyliczyć więcej. Łamią m.in. trzecią konwencję genewską o traktowaniu jeńców wojennych z 1949 r. Zgodnie z art. 19 nie można ich przetrzymywać w pobliżu strefy walk; obóz w Oleniwce był oddalony od frontu zaledwie o kilkanaście kilometrów. Dociekliwi internauci zauważyli ponadto, że agencja informacyjna RIA Nowosti publikowała w tej sprawie nieprawdziwe dowody. Pokazywała szczątki pocisków HIMARS, by „potwierdzić” winę Ukraińców i tego samego dnia oskarżyć ich o zniszczenie torów kolejowych w obwodzie zaporoskim.

Kreml kluczy też na poziomie międzynarodowym. Gdy Kijów zażądał od ONZ i Międzynarodowego Czerwonego Krzyża „natychmiastowej reakcji”, bo są „gwarantami życia i zdrowia ukraińskich jeńców wojennych”, w niedzielę 31 lipca rosyjski resort obrony poinformował, że sam zaprosił MCK do wsparcia swojego Komitetu Śledczego. Agencja Reutera opublikowała tymczasem oświadczenie Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, w którym stwierdza on, że nie otrzymał oficjalnego zaproszenia do Oleniwki i nie miał dostępu do jeńców.

Gruba kartoteka Kremla

Pytanie, które pobrzmiewa po śmierci jeńców z Oleniwki, brzmi: kiedy wreszcie Zachód uzna Rosję za państwo terrorystyczne? Biorąc pod uwagę grubą kartotekę Kremla, nie powinno być żadnych wątpliwości. Dość przypomnieć ataki bombowe na moskiewskie bloki tylko po to, by wywołać zagrożenie terrorystyczne i pod tym pretekstem rozpocząć wojnę z Czeczenią w 1999 r. Terror w obozach filtracyjnych w Groznym i szlifowanie metody pacyfikacji cywilów w Syrii. Dziś Rosja z wielką wprawą sieje terror wśród ludności Ukrainy, zrównując z ziemią kolejne osiedla i miasta.

Od kwietnia prezydent Wołodymyr Zełenski prosi Zachód, w szczególności USA, by formalnie wpisał Rosję na listę państw terrorystycznych. Odpowiedziała tylko Litwa, której Sejm uchwalił 10 maja jednoznacznie brzmiącą rezolucję. „Federacja Rosyjska, której siły zbrojne celowo i systematycznie bombardują cele cywilne, jest państwem wspierającym terroryzm i dopuszczającym się go”. W uzasadnieniu parlamentarzyści wymienili zbrodnie w Buczy, Irpieniu, Mariupolu, Borodziance i Hostomlu. Dzisiaj należałoby dodać Winnicę oraz Oleniwkę.

Sekretarz stanu USA Antony Blinken nie spieszy się z oceną w tej sprawie. Ma świadomość racji politycznej i moralnej Ukraińców, ale i konsekwencji takiej decyzji. To opcja atomowa, dotkliwa nie tylko dla Kremla. W pierwszej kolejności ucierpiałyby relacje USA z tzw. krajami trzecimi. Wpisanie Rosji na listę SST, czyli państw sponsorujących terroryzm (dziś Iran, Kuba, Korea Północna, Syria, w przeszłości także Irak, Libia, Południowy Jemen i Sudan), oznacza konieczność nakładania sankcji na tych, którzy utrzymywaliby z nią dowolną wymianę. Dziś to sojusznicy Europy, którzy nie zdążyli całkowicie odciąć się od rosyjskich surowców. Nie wspominając o siedzących okrakiem na płocie, czyli bardziej i mniej jawnie prorosyjskich krajach, jak Izrael czy Arabia Saudyjska, o względy której ostatnio tak mocno zabiegał Biden, spotykając się z księciem Mohammedem bin Salmanem.

Na przeszkodzie wymiana więźniów?

Waszyngton musiałby się liczyć z utratą kontaktów dyplomatycznych z Moskwą i polegać na pośrednikach. To dodatkowy kłopot, bo oba kraje finalizują rokowania w sprawie wymiany więźniów. Amerykanom zależy na odzyskaniu aresztowanej na lotnisku Szeremietiewo za „posiadanie narkotyków” koszykarki Brittney Griner i byłego marines oskarżonego o szpiegostwo Paula N. Whelana. Rosjanie zabiegają o powrót „Pana życia i śmierci”, legendarnego handlarza bronią Wiktora Buta.

Uznanie Rosji za państwo zbójeckie drastycznie ograniczyłoby też jej immunitet przed sądami w USA. „Jeśli Rosja zostanie uznana za sponsora terroryzmu, znacznie zwiększy to szanse na rozliczanie jej przez amerykański wymiar sprawiedliwości” – komentował 5 lipca na łamach magazynu „Forbes” Charles H. Camp, adwokat reprezentujący zagranicznych i krajowych klientów w międzynarodowych sporach i sprawach odzyskiwania długów. Aktywa Rosji, zamrożone w wyniku sankcji, mogłyby służyć jako środki rekompensaty. Zdaniem Campa wyroki minimalizowałyby zdolność Kremla do prowadzenia działalności finansowej poza krajem.

Większą determinację w tej sprawie wykazuje Kapitol. W środę 27 lipca Senat jednogłośnie zatwierdził niewiążącą rezolucję wzywającą sekretarza stanu do uznania Moskwy za sponsora terroryzmu. Podkreślił, że odpowiada także za ofiary w Czeczenii, Gruzji i Syrii. Demokraci w Izbie złożyli z kolei uchwałę, która, jeśli Kongres ją przyjmie, obejdzie Departament Stanu i doda Rosję do amerykańskiej listy sponsorów terroru.

Moskwa inaczej niż Waszyngton nie traci czasu. W ubiegłym tygodniu do Dumy wpłynął projekt ustawy proponującej uznanie Ukrainy za państwo terrorystyczne, a jej sojuszników (USA i kraje aktywnie wspierające Kijów) za „sponsorów terroryzm”. Zanim jednak to nastąpi, 2 sierpnia Sąd Najwyższy ma rozpatrzyć wniosek prokuratury o uznanie pułku Azow – obrońców Mariupola – za organizację terrorystyczną. Formalnie Kreml nie byłby już związany konwencjami genewskimi, trybunały wojenne w Donbasie w pokazowych procesach zasądzałyby wyroki śmierci, a Kijów musiałby przystąpić do rozmów.


Agnieszka BrycDoktor Wydziału Nauk o Polityce i Bezpieczeństwie UMK w Toruniu. Redaktorka naczelna „The Copernicus Journal of Political Studies”. Autorka książek „Cele polityki zagranicznej Federacji Rosyjskiej” (2004), „Rosja w XXI wieku: gracz światowy czy koniec gry?” (2008, wyd. II 2009), „Izrael 2020: skazany na potęgę?” (2015). Amatorka międzynarodowych puzzli w 3D, oczywiście politycznych.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Life on the border with Gaza – opinion

Life on the border with Gaza – opinion

ADELE RAEMER


My stomach does somersaults when faced with this kind of tension. I took off a kilo in the three days of this operation. Not a diet I would recommend.
.

THE WRITER stands next to her safe room window, with the iron sleeve finally permitted to be open to let in the Negev light, at the beginning of this week. / (photo credit: ADELE RAEMER)

They say that birds and cats can sense an impending earthquake.

As a longtime resident of the region in Israel known as the Western Negev (or the Gaza Envelope), I have experienced, up close and personal, all of the escalations and operations we have had with Gaza since 2009. I live on Kibbutz Nirim, which is 2 km. from the border with the Gaza Strip. On afternoons when the soft Mediterranean breeze traverses the Gaza Strip, I can hear the Imam’s call to prayers, emanating from the mosque that, housing weapons in 2014, was demolished and has since been rebuilt. That’s how close.

I have lived here long enough to have experienced a time when we used to pile into an old GMC van and drive 20 minutes to the Gazan shuk (market) to buy rattan furniture and sweet watermelons. And I have experienced this conflict of cultures long enough to be able to sense, like the cats and the birds, impending escalation. It’s a sense that we, who live here in what we like to call 95% heaven and 5% hell, learn to develop very quickly.

This sense kicked in, pulling at our flight or fight instincts early on Tuesday of last week. That’s when the silent escalation began, bringing with it road closures and warnings not to walk via my usual paths around my community for fear of catching the attention snipers looking through their crosshairs. That’s how close.

We were, thus, restricted for three days last week, before all of that 5% hell broke loose on Friday at 4:15 p.m., when the IDF eliminated Palestinian Islamic Jihad (PIJ) northern Gaza commander Tayseer Jabari, and we first heard that this escalation had a name: Operation Breaking Dawn. Also targeted at that point were PIJ operatives who, according to intelligence gathered by the IDF, were on their way to carry out an attack on Israeli citizens.

.
POLICE INSPECT a vehicle that was damaged following a rocket attack from Gaza, in Ashkelon on Saturday. (credit: AMIR COHEN/REUTERS)

As soon as Breaking Dawn was announced, my daughter who lives here on Nirim grabbed her 3 littles and clambered into their car. Their emergency escape bags had already been packed, since she, too, has the sense. After all, she’s lived here all her life.

And so my daughter’s family was among the many other families choosing to leave with their kids that day or early Saturday morning. In fact, the vast majority removed their children from beyond the range of terrorist rockets. As part of the National Emergency Authority coined Rachel (an acronym in Hebrew), which helps communities near the border evacuate collectively, most families from Nirim drove 3 hours south, to a hotel in Eilat to which we were assigned and warmly welcomed.

It’s no fun packing a bag and evacuating for no-one-ever-knows for how long but statistics have shown that evacuating together as a community reinforces resiliency in times like these, for children as well as their parents. It’s a sad fact that we have had enough experience with these situations to even have those statistics.

Rapid reaction time

Another fact of our lives is that we have from zero to 10 seconds from the time we hear the warnings of the Red Alert, our incoming rocket alarm system, until we hear the explosion, to get to someplace safe. That’s how close.

Even in our relatively small homes, that’s not a lot of time. We are all haunted by the tragic death of five-year-old Daniel Tregerman of blessed memory, from Kibbutz Nahal Oz, who was playing in his living room when the alarm sounded. He didn’t make it to the family’s safe room before his young flame of life was violently extinguished.

Still, there are many of us who choose to remain and live here during periods of military operations looks deceivingly similar to life as usual, just tilted about 10% off kilter.

Most of the time, I can go about my regular activities inside my home. Although, if you were to visit me during times of warfare, you would note that the place where I sleep is my safe room as opposed to my bedroom. Back in 2014, those bedroom walls were riddled by shrapnel from a mortar that exploded nearby during the horribly violent summer of that year.

YOU MIGHT notice that I take my phone wherever I go, obsessively, so as not to miss an alert from its very first second. With only zero to 10 seconds to protect my life, every second counts. You might possibly be annoyed by the fact that multiple TVs are on without sound for the same reason: to catch the orange and blue pop-ups that name the communities and cities which are being targeted at that moment. Surrounding myself with those TV screens is one of the ways I am able to stay calm, keeping tabs on the assaults and adding to my warped sense of security.

When I take showers, they are quick and to the point, with the towels preemptively laid out and the bathmat ready to dry my feet so I can jump out, grab the towel and wrap it around my body as I run to the saferoom, hopefully without slipping. The safe room is as far from my shower as it can be in my little house. You do not want to hear the calm female voice repeating the words tzeva adom (the Red Alert warning, in Hebrew) while under the showerhead nor while on the toilet. Believe me; I know. I’ve experienced them both. We all have.

While many people here find some comfort in baking or cooking during times when we are confined to our homes due to the risk of walking around outside, in my house, you’ll not see a lot of food. My stomach does somersaults when faced with this kind of tension. I took off a kilo in the three days of this operation. Not a diet I would recommend.

Going outside is even more challenging. Throwing out the garbage, going to the kibbutz store to get staples or even getting into the car to leave are all nerve wracking. Any movement outside includes subconscious and simultaneous calculations and scanning of the surroundings in order to know where to run for cover if there is an alarm at any given moment.

As a person who is hard of hearing and uses hearing aids, sounds are a challenging issue, as well. Hearing aids alter the color and nuance of sounds. Every little noise can trigger flight mode, sounding like the crackling of the alert emanating from the loudspeakers dispersed around our community.

One may question why I choose to remain in my home during such harrowing days. My response would be multi-fold. I’m a person used to taking action. I find it easier to cope and internalize such situations by doing something. I would go absolutely nuts being away from my community knowing that I could be more helpful from within. I believe it is important that the world be given the information to understand that while what goes on in Gaza is hell, it ain’t no picnic here, either.

Therefore, I believe it is vital to remain on Nirim, to bear witness. I blog and vlog, give interviews and TikTok my little heart out. I answer questions, pose options, do my very best to reflect to the world who we are, what we are experiencing and, yes, expressing empathy for the innocents on both sides of this border, Israelis and Gazans, who are held hostage by the ruthless terrorists in Gaza who care more for their own political power and the size of their personal bank accounts in Switzerland than they do for the good of their own people. I remain at home because I can. I have the resilience, the purpose and the determination to deal with what comes my way.

Finally, it is important to me to remain on my home turf because I am a proud Zionist who knows that it is only here, in our ancient homeland, that Jews can remain safe and free. I am no longer a soldier in uniform (although it was in that very role that I arrived in Nirim all those years ago), yet I have my own arsenal of weapons and skills, which I continue to hone and use in protection of my home, family and community in this land, in my own way.

This particular military round is over, done and dusted, and I can finally open the iron sleeve on the window of my saferoom.

I was impressed with the way my government and the IDF handled this operation: in planning, executing and completing it as soon as possible after achieving their set targets. I was moved and proud, listening to Prime Minister Lapid’s speech on national television, Monday night, less than 24 hours after the ceasefire came into effect, when he reached out to the Gazans, offering “work, livelihood and a life of dignity to anyone who wants to live in peace by our side.”

I was happy to hear these words, which reflect the sentiments of those of us who live here and have voiced them ourselves so many times before. Maybe, just maybe, we will be able to change the trajectory of these conflicts. As I have told journalists, as well as the groups who have come on tour to Nirim: we want our neighbors to thrive.

It is in our best interest that our neighbors have good lives, because a hungry, desperate neighbor is a dangerous neighbor. And we’ve proven many times over that we are able to be really good neighbors. We have to be, because truly we are that close.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Coldplay Invites Israeli Teen Guitarist Onstage for Joint Performance During Concert in Brussels

Coldplay Invites Israeli Teen Guitarist Onstage for Joint Performance During Concert in Brussels

Shiryn Ghermezian


Gili Torres on stage with Coldplay in Brussels, Belgium. Photo: Screenshot.

Coldplay lead singer Chris Martin brought an Israeli teenage guitarist on stage to play a song with the British rock band at their concert in Brussels, Belgium, on Monday night.

Gili Torres played the guitar for Coldplay’s 2002 hit song “Green Eyes” while Martin sang the lyrics to the crowd who gathered at King Baudouin Stadium to hear the band as part of their “Music of the Spheres” world tour.

Torres was initially in the crowd holding a large sign that asked if she could join the band on stage for a performance of “Green Eyes,” according to The Times of Israel. Martin saw her sign and invited her on stage to perform with the band before asking the crowd to “please welcome Gili, like a rockstar.” Torres then performed the track with headphones on and a guitar in hand, after which Martin told her “that was f**king awesome, Gili.”

.
Torres later posted a short video of the performance on her Instagram Stories with the caption “my wish came true.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com