Szpieg, który lubił wypić.

Szpieg, który lubił wypić. Tajny współpracownik SB i agent CIA w jednej osobie

Adam Zadworny


Stanisław Dembowski, dyplomata i agent CIA wraz ze swoją żoną, którą poznał na placówce w Pekinie (Fot. IPN (klatka z filmu nakręconego przez Służbę Bezpieczeństwa))

Wśród tajemnic, które przekazał CIA pewien polski dyplomata, były informacje dotyczące taktyki Wietnamczyków w czasie rokowań pokojowych z USA dotyczących zakończenia wojny.

28 grudnia 1974 r. funkcjonariusze kontrwywiadu Służby Bezpieczeństwa otworzyli dorobionym kluczem drzwi do pokoju 116 w zakopiańskim hotelu Kasprowy. Zajmujący go attaché kulturalny ambasady Stanów Zjednoczonych w Warszawie Robert Gosende był wtedy na spacerze. Esbecy dokładnie przeszukali pokój i sfotografowali pamiętnik dyplomaty pisany od 1964 r. Były w nim m.in. zapiski z pobytu Gosende’a w państwach afrykańskich. Już po powrocie z Zakopanego do Warszawy jeden z esbeków raportował: Nie stwierdzono, aby jego pobyt w Afryce był zbieżny w czasie z pobytem „Adriapana” na tym kontynencie.

„Adriapan” to Stanisław Dembowski, pracownik Ministerstwa Spraw Zagranicznych i agent CIA.

Misja w Laosie

Dembowski urodził się 8 stycznia 1928 r. w miasteczku Przysucha na Mazowszu. Kiedy jego ojciec zmarł na gruźlicę, chłopiec znalazł się w domu dziecka. Po wojnie, w 1947 r., w wieku 19 lat zapisał się do PPR, a potem do PZPR, wierząc w ideały socjalizmu. Ponadprzeciętna inteligencja, ambicja i talent lingwistyczny sprawiły, że już na początku lat 50. pracował w MSW, zaocznie studiując filozofię i orientalistykę. Jeszcze przed trzydziestką został wysłany na placówkę do Pekinu. Tam zakochał się w dziewczynie japońskiego pochodzenia, studiującej na uniwersytecie pekińskim. W 1956 r. wzięli ślub i wrócili do Polski, gdzie rozpoczynała się właśnie gomułkowska odwilż.

W następnych latach Dembowski piął się po szczeblach kariery w dyplomacji. W latach 60. był m.in. na placówce w Iranie. Być może zrobiłby w MSZ większą karierę, gdyby nie pewna nonszalancja dostrzegana przez przełożonych.

W sierpniu 1972 r. wyjechał do Laosu, gdzie został zastępcą szefa delegacji polskiej przy Międzynarodowej Komisji Kontroli i Nadzoru. Przez dżunglę w tym kraju biegł wtedy słynny szlak Ho Chi Minha, przywódcy wietnamskich komunistów, późniejszego premiera i prezydenta, którym Wietnam Północny przerzucał ludzi i uzbrojenie na południe. Dembowski przyjechał tam w schyłkowym okresie wojny wietnamskiej. Później mówił, że Laos zmienił jego życie.

Propozycja przy whisky

Do obowiązków Dembowskiego w Laosie należało m.in. utrzymywanie kontaktów z ambasadą Wietnamu, a także przedstawicielami garnizonu wojskowego Pathet Lao. Jednak bardziej niż praca zajmowały go wizyty w klubach i na bankietach.

Później jeden z jego współpracowników zezna: Wprawiał się w stan nietrzeźwy tak w pracy, w miejscu zamieszkania, jak i na przyjęciach w obcych placówkach dyplomatycznych. Dembowski regularnie bywał na rautach z udziałem zachodnich dyplomatów. Zaczął też utrzymywać kontakty z pracownikami amerykańskiej ambasady, m.in. z jej pierwszym sekretarzem Richardem Howlandem, któremu po kilku drinkach opowiadał o swojej pracy. Latem 1972 r. na przyjęciu we Francuskiej Misji Wojskowej Dembowski poznał Amerykanina, który przedstawił się jako Don Ellis. Oficjalnie pracował w misji ekonomicznej, ale w rzeczywistości był oficerem CIA.

Pewnego dnia Ellis zaprosił go do domu i podczas rozmowy przy whisky zaproponował współpracę z wywiadem. „Chyba zgłupiałeś” – miał odpowiedzieć Dembowski, który jednak wbrew instrukcjom nie zgłosił tej propozycji przełożonym ani służbom.

BMW od CIA

Wkrótce Dembowski wyjechał do Hanoi na spotkanie szefów placówek dyplomatycznych PRL w krajach azjatyckich. Tam zdobył m.in. poufne informacje dotyczące taktyki Wietnamczyków w czasie kolejnych rokowań pokojowych Wietnamu Północnego z USA dotyczących zakończenia wojny.

Kiedy po powrocie do Laosu Howland zapytał go o rokowania, Polak zdał mu dokładną relację, rozpoczynając niebezpieczną grę z wywiadem. CIA zapewne brała pod uwagę, że może być prowokatorem komunistycznych służb, i go sprawdzała. Dr Paweł Skubisz z IPN, od lat badający sprawy Polaków pracujących w czasach PRL dla CIA, twierdzi, że Amerykanie mieli w Azji specjalną grupę werbującą agentów spośród wschodnioeuropejskich członków Międzynarodowej Komisji Kontroli i Nadzoru w Wietnamie i Laosie. Byli w niej m.in. Amerykanie polskiego pochodzenia.

Kiedy Ellis zaprosił Dembowskiego na obiad w restauracji eleganckiego hotelu Lane Xang, pojawił się tam również mówiący po polsku człowiek, który przedstawił się jako Laskowski. Na tym spotkaniu doszło do werbunku, który – jeśli wierzyć aktom bezpieki – został przypieczętowany wpłaceniem 10 tys. dol. na zachodnie konto Dembowskiego. Średnia pensja w Polsce wynosiła wtedy równowartość 20 dol., była to więc bajeczna fortuna.

Dembowski początkowo opowiadał Amerykanom o członkach polskiej delegacji w Laosie. Opisywał ich upodobania, słabości, przyzwyczajenia, a nawet ulubione knajpy, co mogło pomóc w ich pozyskaniu. Spotykał się też z pracownikiem CIA, który uczył go, jak wywabiać i przygotowywać tajnopisy, które będą jednym ze sposobów jego łączności.

Kończąc misję w Laosie, Dembowski umówił się z Amerykanami na spotkanie w Wiedniu, przez który wracał do Polski. Doszło do niego 11 stycznia 1973 r. Szpieg przekazał wówczas CIA kopię tajnej notatki opracowanej przez polskiego doradcę komisji do spraw wojskowych opisującej stan sił zbrojnych w Laosie. W Wiedniu przeszedł też kolejne szkolenie wywiadowcze i dostał „premię” – eleganckie bmw za 12 tys. marek zachodnioniemieckich.

Człowieku, przestań pić!

Po powrocie do Polski Dembowski pracował w departamencie II MSZ, gdzie zajmował się m.in. sprawami chińskimi i indyjskimi. Gromadził, kopiował i przekazywał Amerykanom cenne dokumenty dotyczące głównie polityki PRL i Związku Radzieckiego na Półwyspie Indochińskim.

Bezpośrednie spotkania z agentem w jego kraju były w CIA zabronione. Dembowski utrzymywał kontakt z wywiadem za pomocą tajnopisów, które kryły się pod pozorną treścią listów przychodzących na jego domowy adres. Amerykanie byli mistrzami w tej dziedzinie. W niektórych przypadkach do wywabienia tajnopisu była potrzebna specjalna „aspiryna” rozpuszczona w alkoholu – w takim roztworze trzeba było zamoczyć list. W innym – kropla krwi połączona z wodą. Albo np. sproszkowany apteczny węgiel czy żelazko, którym trzeba było wyprasować list, aby odsłonić tajną treść. Dembowski używał specjalnego dezodorantu, który powstał w laboratorium CIA. Własne tajnopisy sporządzał inną metodą. Dostał spreparowany papier listowy. Na jedną stronę nanosił neutralną treść, na drugiej, czystej, kładł specjalną kalkę, dzięki której sporządzał niewidoczne meldunki. Tak spreparowane listy wysyłał na adres obywatela Szwecji w Sztokholmie, którego mieszkanie było skrzynką CIA.

W czerwcu 1973 r. Amerykanie ostrzegali nadużywającego alkoholu Dembowskiego (z akt wynika, że miał też kłopoty małżeńskie), że jest nieostrożny. Wbrew instrukcjom nie starł odcisków palców z listu i nie dość dokładnie utajnił swój ostatni meldunek. Ale kontrwywiad SB wpadł na trop Dembowskiego nie z powodu jego niefrasobliwości.

Tajemniczy list

18 czerwca 1973 r. pracownicy Biura B. (obserwacja) MSW puścili rutynowy „ogon” za II sekretarzem amerykańskiej ambasady podejrzewanym o to, że jest agentem CIA.

Carl Gephard poszedł na spacer z żoną w okolicach ul. Belwederskiej, ale na chwilę zniknął z oczu obserwacji. Okazało się, że na jego trasie była skrzynka pocztowa na krajowe listy. Gdy esbecy ją opróżnili, w środku było tylko sześć listów. Odbiorcą jednego z nich był dyplomata Stanisław Dembowski, w aktach zarejestrowany od lat jako tajny współpracownik SB, z którego nie było żadnego pożytku. Esbecy podejrzewali, że list zawiera tajnopis, ale fachowcom z wydziału chemii Biura W. (kontrolującego korespondencję) nie udało się go wywabić.

Kontrwywiad SB rozpoczął wtedy operację o kryptonimie „Adriapan”. Dembowskiego i jego najbliższych poddano obserwacji. Mijały kolejne miesiące, a SB nie zdobyła żadnych dowodów szpiegowskiej działalności. W grudniu 1974 r. kontrwywiad ustalił, że Dembowski zaplanował zimowe wczasy w Zakopanem w tym samym czasie, w którym pokoje w Kasprowym zarezerwowali dwaj amerykańscy dyplomaci. 28 i 29 grudnia 1974 r. esbecy nielegalnie przeszukali ich pokoje, fotografując m.in. pamiętnik attaché kulturalnego ambasady Roberta Gosende’a i notatnik attaché naukowego Allana Greenberga. Niczego ważnego nie znaleźli. Natomiast podczas przeszukania pokoju Dembowskiego ich uwagę zwróciła kartka z zapisanym adresem w Szwecji. Do spotkania Amerykanów z Polakiem, którego się spodziewali, nie doszło.

Kombinacje operacyjne

Mijały kolejne lata, a kontrwywiad SB nadal bezowocnie podglądał Dembowskiego, który – prawdopodobnie orientując się, że jest śledzony – był ostrożny i ograniczył kontakty z CIA.

W aktach tej operacji przechowywanych w IPN zachowały się setki zdjęć zrobionych przez Biuro B. oraz protokołów z podsłuchów sporządzonych przez Wydział T. (technika operacyjna).

Bezpieka zastosowała też tzw. kombinacje operacyjne. W ramach jednej z nich Dembowski dowiedział się, że ma szansę na wyjazd na placówkę w Indiach. Wówczas oficer bezpieki nawiązał z nim kontakt jako zwerbowanym tajnym współpracownikiem. Pod pozorem ochrony służbowego wyjazdu wypytywał go o szczegóły z jego życia zawodowego i osobistego, licząc, że złapie go na kłamstwie. Bezskutecznie.

W ramach innej kombinacji podczas wczasów zbliżył się do Dembowskiego człowiek udający oficera polskiej armii. Po kielichu chętnie opowiadał o wojskowych tajemnicach, licząc na to, że Dembowski połknie haczyk. Ale „Adriapan” nie był tymi tajemnicami zainteresowany.

Esbek udający wojskowego w raporcie napisał natomiast, że Dembowski: Ograniczył konsumpcję alkoholu. W sali telewizyjnej zwraca uwagę na wszystkie wchodzące i wychodzące osoby. Zawsze siada tak, aby widzieć drzwi wejściowe.

Zdrajca ważnych tajemnic

Punkt zwrotny nastąpił 6 czerwca 1977 r. Tego dnia SB przechwyciła kolejny list wysłany na prywatny adres Dembowskiego. Tym razem udało im się wywołać tajnopis, którego lektura nie pozostawiała wątpliwości. Jeszcze tego samego dnia Dembowski został zatrzymany. W jego domu SB znalazła tajne i poufne dokumenty, które miały być materiałem źródłowym dla meldunków dla CIA.

Na przesłuchaniu Dembowski przyznał się do współpracy z CIA, ale bagatelizował swoją rolę. Mówił o kłopotach osobistych, rozwodzie, alkoholu, niefrasobliwości. Tłumaczył, że dokumenty, które przywiózł z Laosu do Wiednia, uważał za jawne. Twierdził, że znalezione u niego notatki zamierzał wykorzystywać w działalności publicystycznej, a nie szpiegowskiej.

Prokurator ppłk Ryszard Szczęsny w akcie oskarżenia na dłużej zatrzymał się na dyplomatycznych tajemnicach przywiezionych przez Dembowskiego z Hanoi: Ich ujawnienie przedstawicielom ambasady USA, których siły zbrojne prowadziły wojnę na Półwyspie Indochińskim, zdradzało polityczne zamierzenia Demokratycznej Republiki Wietnamu i sił narodowo-wyzwoleńczych w Wietnamie Południowym. Tym samym pogarszało pozycję sił demokratycznych w przyszłych rokowaniach pokojowych.

Człowiek upadły

Proces Dembowskiego rozpoczął się w styczniu 1978 r. „Adriapan” odpowiadał m.in. za działanie na szkodę PRL i ZSRR. Groziła mu kara śmierci.

Jednak poza listem od CIA dowody winy to wyłącznie jego własne zeznania. Świadkowie – Polacy, którzy byli w tym samym czasie co on w Laosie – mówili dużo o jego pijaństwie, charakterze lekkoducha i zawalaniu obowiązków.

Prokurator domagał się dla Dembowskiego 15 lat więzienia. Jego adwokat Zygmunt Skoczek, prosząc o łagodne potraktowanie, nazwał klienta człowiekiem upadłym. 30 stycznia 1978 r. sąd skazał szpiega na 13 lat więzienia. Okolicznością, która niewątpliwie odbiła się na kwalifikacjach zawodowych i moralnych Dembowskiego, był fakt, że od lat nadużywał on alkoholu – czytam w uzasadnieniu wyroku, który 6 marca 1978 r. Izba Wojskowa Sądu Najwyższego utrzymała w mocy.

Jego syn opowiadał mi, że żył z piętnem ojca-szpiega. W latach 80., kiedy Dembowski siedział w więzieniu, nie chcieli go w solidarnościowej opozycji, do której się garnął. Uważali, że obecność syna agenta CIA zaszkodzi podziemiu. Dla komunistycznej władzy był natomiast synem zdrajcy, który też na nic nie zasługiwał.

Stanisław Dembowski wyszedł z więzienia u schyłku PRL. Zmarł już w wolnej Polsce. Bliskim nigdy nie powiedział nawet słowa o pracy dla amerykańskiego wywiadu. Jej tajemnice znajdują się w niedostępnych dla polskich badaczy archiwach CIA.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com