Archive | June 2025

Szef MAEA: Iran może wznowić wzbogacanie uranu w ciągu kilku miesięcy

Rafael Grossi (Fot. REUTERS/Lisa Leutner)


Szef MAEA: Iran może wznowić wzbogacanie uranu w ciągu kilku miesięcy

Wojciech Podgórski / PAP


Szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) Rafael Grossi ocenił, że w ciągu kilku miesięcy Iran może ponownie zacząć proces wzbogacania uranu. Dodał, że niedawny atak USA na trzy irańskie ośrodki jądrowe poważnie je uszkodził, ale nie zniszczył ich całkowicie.

Słowa Grossiego, który wypowiedział się w rozmowie ze stacją CBS News, stoją w sprzeczności z wypowiedziami prezydenta USA Donalda Trumpa, który ogłosił, że „obiekty nuklearne Iranu zostały całkowicie zniszczone“.

– Nie można powiedzieć, że wszystko zniknęło i niczego tam nie ma – ocenił Grossi. Jego zdaniem Iran nadal ma “przemysłowe i technologiczne możliwości”, by powrócić do wzbogacania uranu.

– Jeśli zechcą, będą mogli znowu to robić – dodał. Jego zdaniem jest to “kwestia miesięcy”.

Izrael rozpoczął 13 czerwca naloty na cele nuklearne i militarne w Iranie, twierdząc, że jest on o krok od zbudowania broni jądrowej. W nocy z 21 na 22 czerwca siły USA zaatakowały trzy obiekty programu atomowego w Iranie – w Fordo, Natanz i Isfahanie. Od wtorku utrzymuje się ogłoszony przez USA rozejm między Iranem i Izraelem.

Nikt nie wie, co zniszczyli Amerykanie. Różnią się oceny Trumpa, wywiadu USA i Irańczyków

Trwa spór o ocenę, ile Amerykanom udało się zniszczyć. Choć Trump twierdzi, że amerykańskie naloty zrujnowały irański program nuklearny, amerykański wywiad spiera się co do skali zniszczeń. Zastrzega, że amerykańskie bomby mogły nie dosięgnąć głęboko ukrytych komponentów nuklearnych, a te najważniejsze Irańczycy mogli zawczasu pochować w innych miejscach. Władze Iranu też przedstawiają różne wersje – początkowo twierdziły, że Amerykanie zniszczyli niewiele, w piątek szef irańskiego MSZ przyznał, że zniszczenia są jednak „poważne i szeroko zakrojone”, choć najwyższy przywódca Ali Chamenei zapewnił, że USA nie zniweczyły irańskiego programu nuklearnego.

Trump nie wykluczył, że w razie konieczności ponownie zaatakuje Iran. Co więcej, Senat zablokował rezolucję Demokratów, zgodnie z którą amerykański prezydent musiałby prosić kongresmenów o zgodę na kolejne ataki na Iran.

Szef MSZ Iranu Abbas Aragczi uznał w piątek za bezsensowne apele społeczności międzynarodowej, by Teheran zgodził się na inspekcje swoich obiektów nuklearnych przez MAEA  O przeprowadzenie takich kontroli zaapelował m.in. Donald Trump.

Aragczi stwierdził, że kontrole, na których przeprowadzenie nalega przede wszystkim MAEA, są “bezsensowne, a nawet są przejawem złośliwości”. Według agencji Reutera szef irańskiej dyplomacji zasugerował też, że Teheran może odrzucić wszelkie prośby Agencji o inspekcje w irańskich ośrodkach nuklearnych.

“Washington Post”: Irańczycy powiedzieli, że amerykański atak był mniej niszczycielski, niż oczekiwano

Stany Zjednoczone przechwyciły rozmowę między wysokimi rangą przedstawicielami władz Iranu, którzy omawiali amerykańskie naloty na irański program nuklearny. W rozmowie, która miała mieć wymiar prywatny, uczestniczyli przedstawiciele irańskiego rządu. Mieli oni zastanawiać się, dlaczego uderzenia ze strony USA nie były tak niszczące i rozległe, jak się spodziewano.

“Washington Post” powołał się na cztery źródła, zaznajomione z informacjami wywiadowczymi, krążącymi po amerykańskim rządzie. Rozmówcy gazety zastrzegli sobie anonimowość.

Przedstawiciel administracji prezydenckiej, pytany o przechwyconą rozmowę, zapewnił, że Irańczycy są w błędzie, a amerykańskie bomby uderzyły dokładnie tam, gdzie planowano, i przyniosły zamierzony efekt.

– Pojedyncza rozmowa między niezidentyfikowanymi Irańczykami, to nie to samo, co ocena wywiadowcza, która uwzględnia dowody, wiele źródeł i metod – przekazał przedstawiciel Wywiadu Narodowego USA.

– To wstyd, że “Washington Post” pomaga ludziom w popełnianiu przestępstw poprzez publikowanie wycieków pozbawionych kontekstu – oświadczyła rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt, komentując doniesienia gazety. Oceniła, że założenie, iż nieokreśleni irańscy urzędnicy wiedzą, co się wydarzyło głęboko pod gruzami, jest absurdalne. – Ich program broni nuklearnej jest skończony – zapewniła.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Wyciek informacji z CNN to desperacka próba zaprzeczenia zwycięstwu Izraela

Wyciek informacji z CNN to desperacka próba zaprzeczenia zwycięstwu Izraela


.
Bob Goldberg 

Tłumaczenie: ChatGPT and Andrzej Koraszewski


Irańska instalacja nuklearna, przed jej zniszczeniem.

Media wykonały swoją robotę dobrze — dla Teheranu.

Udało im się przedstawić niszczycielski, precyzyjny atak na irańską infrastrukturę nuklearną i system dowodzenia jako kosztowną stratę czasu. Na podstawie jednej wstępnej, wywiadowczej oceny szkód w irańskich operacjach nuklearnych, udostępnionej wszystkim czołowym mediom jednocześnie, dziennikarze sumiennie przekazali komunikat: ataki Izraela i USA opóźniły Iran zaledwie o kilka miesięcy.

Za tymi nagłówkami kryje się znacznie poważniejsza prawda: sam przeciek stanowił poważne naruszenie bezpieczeństwa narodowego. Osoba odpowiedzialna za jego ujawnienie powinna zostać postawiona w stan oskarżenia.

Wyciek nie był przypadkowy. Miał charakter strategiczny — jego celem było podważenie sukcesu Ameryki i Izraela.

Zdradziecka informacja? Pochodzi z rzekomej analizy Agencji Wywiadu Obronnego (DIA), jednej z osiemnastu agencji amerykańskiej wspólnoty wywiadowczej. W przeciwieństwie jednak do CIA czy NSA, DIA pozostaje schronieniem dla resztek tego, co można słusznie nazwać ostatnim funkcjonującym rozdziałem „głębokiego państwa” epoki Obamy. To nie jest bez znaczenia.

Raport CNN sugeruje, że DIA stwierdziła, iż ataki „nie zniszczyły podstawowych komponentów irańskiego programu nuklearnego” i prawdopodobnie tylko o kilka miesięcy opóźnią jego rozwój. Nawet jeśli ta ocena okaże się trafna — co jest nader optymistycznym założeniem — to nadal jest to tylko opinia jednej agencji. Nie stanowi ona konsensusu wywiadowczego.

Przeciek pokazuje też, jak nisko potrafią się zniżyć krytycy Izraela. To te same głosy, które jeszcze tydzień temu utrzymywały, że Iran nie zdecydował się na broń jądrową. Teraz, z zadyszką, donoszą, że jest niebezpiecznie blisko jej zdobycia. Mamy uwierzyć, że program nuklearny nie ma charakteru militarnego — a działania izraelsko-amerykańskie opóźniły go jedynie o kilka miesięcy.

To gaslighting w skali globalnej — próba uniemożliwienia Izraelowi osiągnięcia hegemonii na Bliskim Wschodzie.


Iluzja JCPOA

W tym wszystkim kryje się gorzka ironia. Ci sami ludzie, którzy dziś twierdzą, że porozumienie JCPOA między Iranem a USA — ograniczające wzbogacanie uranu w zamian za złagodzenie sankcji — zapobiegłoby wojnie, gdyby Trump nie wycofał się z niego podczas swojej pierwszej kadencji.

Obrońcy JCPOA twierdzili, że „zamyka ono wszystkie ścieżki do bomby”. Czego nigdy nie przyznali — co celowo pomijano — to fakt, że irański plan Amad, tajny program prac nad głowicami i środkami przenoszenia, został całkowicie wyłączony z porozumienia. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (IAEA) nigdy nie zobaczyła zarchiwizowanych dokumentów. Inspektorzy nigdy nie dotknęli projektów bomb. A gdy Izrael w 2018 roku dokonał nalotu na magazyn w Teheranie i przejął dokumentację, nie IAEA, lecz Mossad ujawnił oszustwo.

Nawet po podpisaniu JCPOA Iran zachował dokumentację techniczną, przeprowadzał testy materiałów wybuchowych i rozwijał metalurgię uranu do zastosowań bojowych. Nikt nigdy nie wyjaśnił, po co „cywilnemu” programowi energetycznemu uran wzbogacony do 60% — poziomu niemal równego klasie militarnej.

Co gorsza, JCPOA obejmowało partnerstwa badawczo-rozwojowe, warsztaty i szkolenia w zakresie przeciwdziałania sabotażowi nuklearnemu — informacje te mogły trafiać do Korei Północnej kanałami pośrednimi.

JCPOA całkowicie ignorowało trwającą od dekad współpracę Iranu z Koreą Północną. Reżimy te dzieliły się projektami rakiet, trasami uranu i budową reaktorów. Pjongjang pomógł nawet Assadowi zbudować reaktor w Syrii, zniszczony przez Izrael w 2007 roku. Czy ktoś wierzy, że Iran nie miał w tym udziału? Administracja Obamy postanowiła zignorować tę oś. Porozumienie o nierozprzestrzenianiu, które pomijało najgroźniejsze ogniwa proliferacyjne na świecie, przedstawiono jako postęp. To była głupota.

Współpraca Iranu i Korei Północnej nie była teoretyczna. Zeznania przed Kongresem w 2015 roku określały Koreę Północną mianem „zaplecza wojennego” Iranu. JCPOA zezwalało na szkolenia, warsztaty i programy ochrony infrastruktury nuklearnej, z których mogła skorzystać Korea Północna — za pośrednictwem Iranu. To nie była dyplomacja. To było zaniedbanie bezpieczeństwa narodowego.


Prawdziwa strategia Iranu: piętnastoletnia zasadzka

Iran nigdy nie traktował JCPOA jako drogi do pokoju. Była to piętnastoletnia zasadzka — powolne, metodyczne osaczanie Izraela. Strategia „pierścienia ognia”: Hezbollah w Libanie, Korpus Strażników Rewolucji i irackie milicje w Syrii, Hamas i PIJ w Gazie, rakiety Huti w Jemenie, uśpione komórki na Zachodnim Brzegu, plany destabilizacji Jordanii. Wszystko to finansowane dzięki zniesieniu sankcji.

Po 2015 r. dotacje Iranu dla Hezbollahu wzrosły ze 100 mln do 700 mln dolarów rocznie, a dla Hamasu — z niemal zera (2012–2017) do 350 mln dolarów rocznie do 2023 r., po tym jak administracja Bidena odmroziła irańskie aktywa i zezwoliła Teheranowi na sprzedaż ropy.

Program nuklearny nie miał być użyty od razu. To była polisa ubezpieczeniowa — narzędzie odstraszania na wypadek izraelskiego odwetu, gdy Iran rozpocznie konwencjonalną wojnę zastępczą. Klauzule wygasające JCPOA miały przestać obowiązywać dokładnie wtedy, gdy Iran zamknie krąg.

Ten plan został jednak przerwany przez błędne kalkulacje. Przywódca Hamasu Yahya Sinwar rozpoczął atak 7 października przedwcześnie. Uznał, że Izrael jest słaby, rozdarty protestami i brakiem jedności. Oczekiwał, że reszta osi się przyłączy.

Nie przyłączyła się.

Izrael się poderwał. Ameryka odpowiedziała. A przez ostatnie 20 miesięcy oś została zdegradowana. Hamas został rozczłonkowany. Huti odepchnięci. Hezbollah krwawi. Iran to cień dawnego siebie: zdolności rakietowe zdziesiątkowane, naukowcy jądrowi, producenci bomb i wysokiej rangi dowódcy IRGC — martwi. A program nuklearny? Osierocony wzbogacony uran.


Uspokajanie tyranów: dawniej i dziś

Nie łudźmy się — to nie pierwszy raz. Zachodnie elity, redakcje i politycy, którzy dziś schlebiają ajatollahowi Chameneiemu i powtarzają jego hasła „energia atomowa dla wszystkich, broń dla nikogo”, mają na koncie katastrofalne moralnie błędy.

W latach 30. XX wieku wielu dziennikarzy, dyplomatów i polityków chwaliło Adolfa Hitlera jako człowieka pokoju. Gdy w 1936 r. zajął Nadrenię, londyński „Times” nazwał to „rozsądnym działaniem dumnych ludzi”. Aneksję Austrii i roszczenia wobec Czechosłowacji brytyjska prasa określała jako „zrozumiałe” i nawoływała do dialogu.

Po układzie monachijskim premier Chamberlain ogłosił „pokój dla naszych czasów”. Hitler obiecał: „żadnych więcej żądań terytorialnych”. Sześć miesięcy później zajął resztę Czechosłowacji. A brytyjski rząd chciał kolejnej konferencji — nawet po napaści na Polskę. Tylko Churchill ostrzegał: „Oddawali interesy Wielkiej Brytanii, interesy pokoju i sprawiedliwości”.

Zamieńcie teraz nazwiska.

Chamenei to dzisiejszy tyran, który skrywa ludobójcze ambicje pod pozorami fatwy. Od 2003 r. twierdzi, że broń jądrowa jest „nieislamska” — kłamstwo połykane przez analityków, którzy powinni wiedzieć lepiej. „Nie chcemy bomby atomowej” — mówił w 2005 r. „To niezgodne z naszymi zasadami”. Wydał nawet religijny zakaz.

Prasa mu przytaknęła. Artykuły wstępne chwaliły irańską powściągliwość. Finansowane przez Sorosa organizacje „przeciwdziałania proliferacji” powtarzały to samo. CNN i New York Times dziś bez mrugnięcia okiem donoszą o wzbogacaniu uranu przez Iran, udając, że nie widzą gromadzenia materiałów o czystości 60% i precyzyjnych systemów przenoszenia. Jeśli fatwa jest autentyczna — to po co wirówki?

To kolejne uspokajanie — tym razem opakowane w hashtagi i dyplomatyczne eufemizmy. Jak ostrzegał Churchill w 1939 r.: „Nie chodzi o Gdańsk czy Polskę… Walczymy, by uratować świat przed zarazą tyranii”.

Dziś Izrael znów stoi sam naprzeciw kolejnej zarazy — a świat wciąż szuka konferencji, kawałka papieru do pomachania, kolejnego kłamstwa do połknięcia.

Nie — błędem nie było wycofanie się z JCPOA. Błędem było jego podpisanie. Netanyahu i Trump naprawili ten niemal katastrofalny błąd.


Misja mediów: osłabić Izrael

Tymczasem media rozpoczęły kolejną fazę wojny psychologicznej: odmowa przyznania Izraelowi i Zachodowi zwycięstwa. CNN, New York Times i Reuters rzuciły się na anonimowe źródła, które twierdzą, że ataki niewiele dały. Nikt nie pyta, czemu IAEA nie może wejść do tych miejsc. Nikt nie pyta, czemu Iran nadal odmawia inspekcji.

Te same media, które przez lata twierdziły, że Iran nie buduje bomby, dziś mówią, że działania USA i Izraela opóźniły ją tylko o miesiące. Nie można mieć obu narracji jednocześnie.

I przesłanie jest jasne: skoro Iran został osłabiony, czas naciskać na Izrael. Skoro Hamas pokonany, a Hezbollah wykrwawiony — czas na powrót do stołu. Czas na ryzyko dyplomatyczne. Dwupaństwowość. Wycofanie. Restart.

To żadna nowość. To ta sama pułapka, która pojawia się po każdym zwycięstwie Izraela od 1948 roku.

Pozwól Izraelowi walczyć — a potem każ mu oddać wszystko, co zdobył.


Izrael musi powiedzieć jasno: nie.

Odstraszanie opiera się na sile, nie na podpisach. Nie wyrasta z kompromisu. Wyrasta z wiarygodności — demonstracji gotowości do zniszczenia tych, którzy ci zagrażają.

Marzenie o państwie palestyńskim to nie marzenie o pokoju. To marzenie o wysuniętej placówce Iranu. O rakietach w Samarii. O dronach nad Ben Gurionem. Żadne ogrodzenie ani Żelazna Kopuła nie wystarczą.

Lekcja jest głębsza: Izrael musi być gotowy na świat, w którym Ameryka przestaje być niezawodnym sojusznikiem.

Dziś Partia Demokratyczna jest nie do poznania. To już nie partia Trumana, lecz Tlaib, pogromów na kampusach, iftarów z fanami Hamasu. Jutro to może być partia Ocasio-Cortez — albo coś gorszego. Poza Johnem Fettermanem, wszyscy senatorzy Demokratów potępili uderzenia — włącznie z samozwańczym „strażnikiem Żydów”, Chuckiem Schumerem.

Wyobraźcie sobie prezydecicę Harris z wiceprezydentem TikTokowym aktywistą. Demokratyczną Partię, która widzi w Izraelu nie sojusznika, lecz „reżim apartheidu”, wymagający sankcji. A choć 80% Republikanów mocno popiera Izrael i atak na Iran — przyjaźń to krucha trzcina.

Izrael musi budować sojusze nie z sentymentu, ale z konieczności. Jego odstraszanie musi być suwerenne, skalowalne, bezkompromisowe. Jego gospodarka — bezpieczna. Jego przemysł obronny — globalny. A czerwone linie muszą być egzekwowane bez czekania na aprobatę Departamentu Stanu.

„Nigdy więcej” to nie slogan. To doktryna. To znaczy: nigdy więcej nie będziemy polegać na obcych potęgach w ochronie żydowskiego życia. Nigdy więcej nie zaufamy dobrej woli Europy. Nigdy więcej nie pozwolimy, by ludobójcze ruchy rosły w siłę.

Kiedy świat użyje sukcesu Izraela przeciw niemu — by go osłabić, odizolować, zmusić do odwrotu — odpowiedź nie może być dyplomatyczna. Musi być zdecydowana.

Następna bitwa nie będzie w Gazie. Będzie w Genewie. Brukseli. Foggy Bottom. W antyizraelskich instytucjach ONZ.

A jedynym sposobem na zwycięstwo w tej wojnie jest jednoznaczne oświadczenie: Izrael sam wytyczy swoją politykę zagraniczną. Sam określi swoją przyszłość jako mocarstwo światowe.

A gdy świat zapomni — Izrael mu przypomni. Nie słowami. Czynami. Siła Izraela to nie tylko komunikat. To fakt. Żadne medialne przeinaczenie tego nie zmieni.


Bob Goldberg współzałożyciel Center for Medicine in the Public Interest (CMPI) i przewodniczący Manhattan Institute’s Center for Medical Progress.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Montana Tucker Honors Israeli Courage, Resilience in New Dance Video Filmed on Masada

Montana Tucker Honors Israeli Courage, Resilience in New Dance Video Filmed on Masada

Shiryn Ghermezian


Montana Tucker at the 66th Annual Grammy Awards at Crypto.com Arena in Los Angeles on Sunday, Feb. 4, 2024. Photo: Dan MacMedan / USA TODAY NETWORK via Reuters Connect

Jewish-American activist, dancer, and social media influencer Montana Tucker released on Monday a dance video filmed at Masada that honors the bravery and resilience of Jewish people throughout history and Israelis amid the Israel-Iran war.

The video, produced by the Combat Antisemitism Movement (CAM), was filmed during Tucker’s solidarity trip to Israel in May, which was her sixth visit to the Jewish state since the deadly Hamas terrorist attack more than a year and a half ago on Oct. 7, 2023. Tucker shared the dance video on social media.

“From the Romans and Persians, to the Nazis, Hamas, Hezbollah, and now the Islamic Republic of Iran, the Jewish people have faced countless enemies. And yet, we endure. We rise,” she wrote in the caption. “Today, I dance at Masada — a symbol of Jewish courage and defiance. I dedicate this moment to the heroes of Israel: the pilots defending the skies, the soldiers guarding the borders, and the millions standing strong in bomb shelters. Am Yisrael Chai. We WILL rise again.”

Masada was a mountain-top fortress complex in the Judaean Desert in southeastern Israel. It became a final holdout of Jewish rebels standing against the Roman Empire following the destruction of Jerusalem

Tucker and a group of dancers from the Lilach Friedman Dance Center in Israel danced on Masada to a track that included lyrics of “Rise Again” by EV!

“Break down my walls/but I will rise again. Cuz I stand tall/ in my environment,” the artist sings. “How could I ever close my eyes/ and stay silent since/they tried to take me down/with their violence.”

Tucker and CAM have collaborated on a number of projects since the Oct. 7 attacks, including the video “We Can Dance Again,” filmed at the site of the Nova music festival massacre in memory of the 364 music lovers murdered at the event, “I’m a Survivor,” drawing awareness to hostages still held in Gaza by Hamas, “Woman, Life, Freedom,” about Iranian women resisting oppression, and “The Music Never Stopped,” which marked Israel’s 77th Independence Day.

During her most recent trip to Israel, Tucker met with former Hamas hostages Emily Damari and Romi Gonen, who each spent 471 days in captivity after being abducted on Oct. 7, 2023.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Prawdziwa historia syjonizmu

(Photo: Bronzino/Wikimedia Commons) / Doña Gracia Nasi: a 16th Century Religious Zionist


Prawdziwa historia syjonizmu

Cheryl E.


Wszyscy słyszeliśmy, jak ignoranci opowiadali, że pewnego dnia w 1897 roku grupa żydowskich syjonistów z Europy Wschodniej obudziła się i postanowiła rozpocząć ruch mający na celu zmuszenie i zmanipulowanie całego świata, by „ukradł” arabską ziemię – tylko dlatego, że ci źli żydowscy syjoniści chcieli odzyskać ziemię, na której żyli ich przodkowie i z której zostali wygnani niemal 1800 lat wcześniej.

Ale co, jeśli powiem ci, że to Imperium Osmańskie pragnęło przywrócić naród żydowski na ich ziemie? Co, jeśli powiem ci, że nie była to wyłącznie żydowska ambicja? Że również chrześcijanie rozumieli i wierzyli, że ziemia Izraela należy do narodu żydowskiego – i że Żydzi powinni mieć możliwość powrotu – na długo zanim powstał polityczny syjonizm?

Kiedy Rzymianie zniszczyli naszą Drugą Świątynię, wymordowali setki tysięcy Żydów po żydowskim powstaniu i zmusili wielu do opuszczenia ziemi, był to jeden z najczarniejszych momentów w naszej historii. Ale historia pokazuje, że nie wszyscy Żydzi opuścili tę ziemię. W rzeczywistości dziesiątki tysięcy pozostało.

Już w latach 250–300 n.e. Żydzi z diaspory, którzy wcześniej uciekli, zaczęli powoli wracać w małych grupach.

Skupię się jednak na kilku postaciach – nie tylko Żydach – które zapoczątkowały to, co później nazwano ruchem syjonistycznym.

Kiedy Imperium Osmańskie podbiło cały Lewant na początku XVI wieku, zastało ziemię, która dziś nosi nazwę Izrael, niemal całkowicie jałową i niezamieszkaną. Poza Jerozolimą – gdzie większość mieszkańców stanowili Żydzi i chrześcijanie – oraz Safedem, gdzie istniały głównie społeczności żydowskie, a także kilkoma rozproszonymi miastami i wioskami, ziemia była pusta, wyludniona, opuszczona i porzucona.

Osmanowie objęli ją kontrolą i próbowali ożywić – sprowadzając m.in. społeczności arabskie i tureckie – ale sami wiedzieli, że historycznie ziemia ta należała do Żydów.

W tym samym czasie Żydzi byli mordowani i prześladowani w Europie, zwłaszcza podczas hiszpańskiej inkwizycji. To właśnie w wyniku tych prześladowań sefardyjska żydowska „księżniczka” i jej siostrzeniec uciekli i stali się bliskimi sprzymierzeńcami Osmanów.


Żydowska księżniczka

W połowie XVI wieku jej imię znane było na całym świecie: Doña Gracia Nasi – prawdziwie odważna i nieugięta Żydówka, która wykorzystywała swój ogromny majątek dla dobra narodu żydowskiego.

Jako kobieta biznesu zarządzała potężną flotą statków handlowych, które pływały po całym świecie, przewożąc przyprawy, srebro i Żydów uciekających przed hiszpańską inkwizycją.

Doña Gracia przeciwstawiała się konwenansom, żyła otwarcie jako Żydówka i ubierała się zgodnie z najnowszą modą. Stawiała czoła królom, cesarzom, papieżom i sułtanom, promując sprawy swojego narodu.

W wieku osiemnastu lat Beatrice de Luna poślubiła Francisco Mendesa-Benveniste’a – najsłynniejszego kupca w Lizbonie i tajnego rabina społeczności konwertytów.

Ich małżeństwo nie trwało długo. Francisco zmarł w 1535 roku, pozostawiając Beatrice i ich młodą córkę, Anę. Zgodnie z jego wolą majątek został podzielony między Beatrice i jego brata, Diogo Mendesa.

W jednej chwili Beatrice Mendes stała się jedną z najbogatszych kobiet na świecie. W wieku 25 lat przejęła działalność handlową oraz ukryte obowiązki religijne po zmarłym mężu.

Diogo Mendes przeniósł się do Antwerpii, wówczas centrum finansowym Europy, do którego dołączyły Beatrice, Ana i jej siostra Brianda.

Ponieważ Antwerpia była pod hiszpańską jurysdykcją, Beatrice i jej rodzina nadal musieli żyć jako krypto-Żydzi, w obawie przed Inkwizycją. Mimo to, Beatrice zaczęła wykorzystywać swoje zasoby do zbudowania podziemnej sieci, która umożliwiła setkom krypto-Żydów ucieczkę z Hiszpanii i Portugalii.

Flota handlowa rodziny Mendesów kursowała między Lizboną i Antwerpią, przewożąc nie tylko przyprawy i złoto, ale również żydowskich uciekinierów.

Po przybyciu do Antwerpii, Beatrice organizowała dalszy transport przez Alpy do portowej Wenecji, a stamtąd – do Imperium Osmańskiego, w tym do Ziemi Świętej.

W 1549 roku Beatrice przeniosła się do Ferrary, gdzie książę Ercole II d’Este próbował przyciągnąć aktywa rodziny Mendes do swojego miasta.

Ferrara była domem dla dużej sefardyjskiej społeczności byłych konwertytów z Półwyspu Iberyjskiego. Po raz pierwszy Beatrice i jej bliscy mogli żyć otwarcie jako Żydzi.

W Ferrarze Beatrice przyjęła swoje żydowskie imię: Doña Gracia Nasi. „Doña” to hiszpański tytuł honorowy, „Gracia” to odpowiednik imienia Chana, a „Nasi” oznacza „księcia” – biblijny tytuł przywódcy politycznego i duchowego. Doña Gracia była jedyną znaną kobietą, która nosiła ten tytuł.

Zgodnie z tym statusem, nawet po otwartym powrocie do judaizmu, nie podporządkowała się przepisom dotyczącym ubioru Żydów i ubierała się z elegancją, jak przystało na jej pozycję.

Była też mecenasem żydowskiej działalności literackiej i drukarskiej. To jej zadedykowano Biblię Ferrary – hiszpańskie tłumaczenie Biblii hebrajskiej – oraz dzieło historyka Samuela Usque „Pocieszenie w uciskach Izraela”, wydane w Ferrarze w 1553 roku.

Wiosną 1553 roku Gracia przeniosła się do Konstantynopola – stolicy Imperium Osmańskiego.

W dalszym ciągu pomagała uchodźcom z Półwyspu Iberyjskiego, wykupywała żydowskich niewolników z rąk piratów, założyła jesziwę (tzw. „akademię giveret”) oraz synagogę („synagogę Señory”).

W 1556 roku zorganizowała bojkot portu Ancona w odpowiedzi na papieskie prześladowania portugalskich Żydów, spośród których dwudziestu czterech spalono na stosie. Codziennie w jej domu karmiono niemal sto potrzebujących pomocy.

Jej serce jednak niezmiennie pozostawało przy Ziemi Izraela. W latach 60. XVI wieku Gracia i jej siostrzeniec Joseph Nasi – który pełnił funkcję doradcy sułtana – zabiegali o zgodę na założenie osady w Tyberiadzie jako miejsca schronienia dla Żydów.

Sułtan Sulejman Wspaniały udzielił Josephowi Nasiemu zezwolenia na osiedlenie się w Tyberiadzie. Już w 1566 roku istniała tam prężna społeczność żydowska.

Doña Gracia sprowadziła szczątki swoich zmarłych rodziców i męża z Portugalii do Izraela. Choć wspólnota w Tyberiadzie później zmniejszyła się do kilku rodzin, pozostawiła po sobie niezatarty ślad.

Obecnie w Tyberiadzie znajduje się hotel i muzeum jej imienia, zapraszające gości do ziemi, do której zawsze pragnęła wrócić.

Doña Gracia Nasi zmarła w 1569 roku. Po jej śmierci poeta Sa’adiah Longo napisał odę zatytułowaną „Doña Gracia z Domu Nasi”, porównując żałobę po niej do bólu po zburzeniu Świątyń w Tisza be-Aw.

Czczona jako obrończyni narodu żydowskiego, Doña Gracia była kobietą, która działała w czasach, gdy Żydów palono żywcem na stosach. Jej niezłomna lojalność uczyniła ją symbolem wytrwałości na wygnaniu – przypomnieniem, że pewnego dnia Żydzi powrócą jako wolny i dumny naród do Ziemi Świętej.


Joseph Nasi

Joseph Nasi, siostrzeniec Gracii, był wpływową postacią na dworze osmańskim. Uzyskał od sułtana pozwolenie na odbudowę Tyberiady i Safedu.

Jego celem było stworzenie żydowskiej prowincji, zachęcenie Żydów do osadnictwa oraz przekształcenie Tyberiady w ośrodek przemysłu włókienniczego.

Działania Nasiego są uważane za jedne z pierwszych praktycznych prób żydowskiego osadnictwa w Izraelu – na długo przed narodzinami formalnego syjonizmu.

Kierowały nim zarówno religijne przekonania o świętości Ziemi Izraela, jak i pragmatyczna chęć stworzenia schronienia dla prześladowanych Żydów w Europie.

Choć jego plany nie zostały w pełni zrealizowane, zapisał się w historii jako prekursor idei powrotu Żydów do ojczyzny i wpłynął na późniejszych syjonistycznych myślicieli.


Chrześcijański syjonizm

Chrześcijański syjonizm to polityczna i religijna ideologia, według której chrześcijanie powinni wspierać powrót narodu żydowskiego do Ziemi Świętej.

Jej początki sięgają XII i XIII wieku, ale rozkwit nastąpił na początku XVII wieku.

Kluczową ideą chrześcijańskiego syjonizmu było przekonanie, że ponowne ustanowienie żydowskiej suwerenności w Lewancie – eschatologiczne „Zgromadzenie Izraela” – jest konieczne, by mogło nastąpić Drugie Przyjście Chrystusa.

Gdy kolejne odłamy chrześcijaństwa odchodziły od katolickiej doktryny Teorii Zastępstwa – która zakładała, że Kościół zastąpił Izrael – wielu liderów protestanckich zaczęło wierzyć, że biblijne proroctwa nie spełnią się, dopóki Żydzi nie powrócą do Izraela.

W 1615 roku angielski purytanin Thomas Brightman opublikował „Czy powrócą do Jerozolimy?” – jedno z pierwszych dzieł o „restauracji”.

Sir Isaac Newton, chrześcijański syjonista i reformator, przewidział powrót Żydów do Izraela i odbudowę Jerozolimy na przełomie XIX i XX wieku oraz budowę Trzeciej Świątyni, co miało zwiastować koniec świata najpóźniej w 2060 roku.

W 1621 roku Sir Henry Finch wydał 251-stronicową książkę zatytułowaną Wielkie odnowienie świata…, przekonującą o konieczności powrotu Żydów do ojczyzny.

W 1649 roku Ebenezer i Joanna Cartwright złożyli petycję do brytyjskiego rządu, w której domagali się pozwolenia na osiedlenie Żydów w Anglii i repatriację do Izraela.

W 1700 roku Judah ha-Chasid poprowadził 1500 Żydów do Jerozolimy.

W 1771 roku Joseph Eyre opublikował esej uzasadniający konieczność powrotu Żydów do Izraela.

W 1777 roku Menachem Mendel z Witebska osiedlił się w Safedzie, a w 1783 roku przeniósł się do Tyberiady.

W 1804/5 roku w Wielkiej Brytanii powstała Palestine Association – organizacja naukowa, której celem było badanie Lewantu i przygotowanie gruntu pod powrót Żydów do ziemi ich przodków.

W 1860 roku przekształcono ją w Palestine Exploration Fund z siedzibą w Jerozolimie, który działa do dziś.


Podsumowanie

Wbrew twierdzeniom propagandystów, syjonizm nie powstał w XIX wieku jako wynik żydowskiego spisku mającego na celu manipulację Zachodem i „kradzież” arabskiej ziemi.

Syjonizm istnieje od dnia wygnania narodu żydowskiego – jest przekonaniem, że Żydzi mają prawo do samostanowienia na swojej ziemi.

Nie jest to ruch opresyjny ani kolonialny – to ruch dekolonizacyjny, mający na celu odzyskanie ziemi, która zawsze należała do Żydów, a była okupowana przez prawdziwych ciemiężców – muzułmańskich Arabów.


Link do oryginału: https://x.com/CherylWroteIt/status/1938586881303720065


Cheryl E. – Pisze o sobie na X: Matka i żona. Miłośniczka historii. Zawsze żołnierka. Dumna Żydówka. Piszę co myślę, a jeśli ci się to nie podoba, to pocałuj mnie gdzieś.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


‘Time to smell the kosher turkey bacon’

‘Time to smell the kosher turkey bacon’

Andrew D. Lappin


The nomination of Zohran Mamdani, a known anti-Zionist, as the Democratic candidate for mayor of New York City best exemplifies the underlying political avalanche about to hit the Jewish community.

New York mayoral candidate, State Rep. Zohran Mamdani (D-N.Y.) speaks to supporters during an election night gathering at The Greats of Craft LIC in the Long Island City neighborhood of the Queens borough in New York City, June 24, 2025. Mamdani was announced as the winner of the Democratic nomination for mayor in a crowded field in the city’s mayoral primary to choose a successor to Mayor Eric Adams, who is running for re-election on an independent ticket. Photo by Michael M. Santiago/Getty Images

I prayed fervently that U.S. President Donald Trump would “bunker bust” Iran’s Fordow nuclear site. And he exceeded my prayers by also neutralizing both the Natanz and Ifshan nuclear lairs.

Operation Midnight Hammer not only materially neutered Iran’s nuclear program; it validated the reassertion of the right and the obligation of opposing evil with force. In a world where the vice grip of totalitarianism seems to gain every day over democracy, that was no small statement. 

But this astounding victory for the “free world” has neither lightened my heart nor uplifted my spirit. Unlike Israel’s victory in 1967, which ignited the pride and unity of the Jewish soul, this event has left me feeling anxious and uncertain.

Perhaps that’s because running parallel to the existential threat of Iranian nuclear capability is the globally virulent rise of antisemitism. And whereas ending the existential nuclear threat was possible, mitigating the surge of antisemitism is a vastly more complex task.

Neutering Iran was an essential step in confronting the global surge of antisemitism, camouflaged as anti-Zionism, but Iran regretfully is not the only spigot that must be shut. 

Revealed after Oct. 7, 2023, was the dumbfounding awakening of the depth of anti-Zionism within the fabric of the Democratic Party’s left wing. Isolationism, residing within the far-right wing of the Republican Party, is no less virulent. However, it is far less of a threat because isolationists, in step with white supremacists, and unlike progressives, wear their heinous ideology very visibly. 

Progressives of the far left have deceptively cloaked their anti-Zionist agenda behind a veil of human rights. Worming their way into the American body politic as avengers of injustice and protectors of black, brown and all non-white, they have gained a status of a protected species. 

It has been a compellingly disarming costume by which Jews and non-Jewish Americans have stood by in impotence, numbly observing the stealthy incursion.  

The nomination of Zohran Mamdani, a known anti-Zionist, as the Democratic candidate for mayor of New York City best exemplifies the underlying political avalanche about to hit the Jewish community.    

The core of our problem is that we have, since the 1990s, been a community divided between Jewish Americans and American Jews, living in an “Alice in Wonderland” bubble of toleration and acceptance. 

American Jews believed that their “loyalty” as Americans ensured Israel’s protection under the umbrella of American power.  Whereas Jewish Americans read history from an angle that focused on Israel’s security deficit within the context of living in an oil-thirsty world, amongst the volatility of a hostile Islamic region, while being refereed by the fickle court of “world opinion.” 

And our adversaries wasted no time in cunningly using that divide to squeeze through the fissure. The rise in antisemitism is, among other signs, a reflection of the awareness of our adversaries, whose sixth sense has correctly interpreted the opportunity created in the face of Jewish disunity and the dysfunction resulting therefrom.     

So here we are today, divided, weakened in dysfunctionality and mortified at the idea that the “Alice in Wonderland” bubble, in which we have thrived so remarkably over the last seventy years, is about to pop. And despite what we see, our fear has blinded us as we continue to cling relentlessly to the world as it was, instead of the world as it is.  

Another factor in the continuing political paralysis of Jews, the vast majority of whom disdain President Trump, is the admission that antisemitism is a problem of sufficient danger to abandon the path on which we traveled during the days of the “Alice in Wonderland” bubble. 

True, polls by major Jewish organizations reflect that 85% of the Jewish community is aware and fearful of antisemitism, but those same polls show that Jews would rather invest their energy fighting Trump than visibly supporting his far-reaching policies that have protected Jews domestically and in Israel. 

Etched collectively in our Jewish souls is the fantasy that the horrors of the Holocaust punctuated a universal revulsion of Jewish genocide.  The historical anomaly in which Jews have prospered safely over the last generation and a half created the illusion of an irreversible linear advancement.

But the election of Zohran Mamdani, cheered openly by identified pro-Hamas activists, in a city with the highest concentration of Jews outside of Tel Aviv, demands that if for nothing else but for the protection of our grandchildren, we acknowledge what we see and respond by arming ourselves with the most powerful of antidotes: Jewish unity.


Andrew D. Lappin is a redeveloper of urban industrial properties. He is a board member of the Ember Foundation, the Middle East Forum, NGO Monitor and Committee for Accuracy in Middle East Reporting (CAMERA)


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com