75 lat temu komuniści sfałszowali wybory. Dlaczego ludzie przyczepiali sobie trójkę do ubrań?

75 lat temu komuniści sfałszowali wybory. Dlaczego ludzie przyczepiali sobie trójkę do ubrań?

Adam Leszczyński


Jawne głosowanie we wsi Bąków koło Łowicza. Wyborcy przychodzili do lokali z przyczepionymi numerami (Fot. Stanisław Urbanowicz / PAP)
.

Żeby w wyborach do Sejmu z 19 stycznia 1947 r. pokonać cieszące się większym poparciem Polskie Stronnictwo Ludowe, komuniści zastosowali wszelkie możliwe środki: terror, propagandę i oszustwa na masową skalę. Rozmowa z prof. Andrzejem Paczkowskim.
.

Według oficjalnych wyników wybory do Sejmu przeprowadzone 19 stycznia 1947 r. wygrał z ponad 80-procentowym poparciem (dało to 394 miejsca w 444-osobowym Sejmie) Blok Demokratyczny, który tworzyła komunistyczna Polska Partia Robotnicza (PPR) oraz satelickie – Polska Partia Socjalistyczna (PPS), Stronnictwo Ludowe (SL) i Stronnictwo Demokratyczne (SD).

Jedyne ugrupowanie opozycyjne i prawdopodobny faktyczny zwycięzca – Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL) Stanisława Mikołajczyka – wywalczył jedynie 28 miejsc (10,3 proc. poparcia). Wybory do Sejmu okazały się jednym z najważniejszych kroków do zaprowadzenia w Polsce brutalnej dyktatury na wzór stalinowski.

Adam Leszczyński: Dlaczego komuniści sfałszowali wybory do Sejmu w 1947 r.?

Prof. Andrzej Paczkowski*: Musieli, bo obawiali się – słusznie – że je przegrają. Nie ma oczywiście sondaży z tamtych czasów, ale opierając się na wynikach Referendum Ludowego z 30 czerwca 1946 r. [patrz ramka pod tekstem], można stwierdzić, że komuniści byli w mniejszości. Z wyborów z 1947 r. nie mamy tego rodzaju danych, a poza wynikami ogłoszonymi oficjalnie znamy jedynie obliczenia mężów zaufania z PSL, którzy byli jednak tylko w blisko 20 proc. obwodów (1,3 tys. na 6 tys.), i to takich, w których ludowcy byli silni. Wynikało z nich, że ich lista uzyskała średnio 69 proc. głosów. Władze zdawały sobie z tego sprawę, jednak nie było im na rękę całkowite zlikwidowanie PSL przed wyborami, wystarczało dać mu tak mało głosów, by nie odegrało żadnej roli w Sejmie.

Po co tyle zachodu? Nie można było po prostu nie przeprowadzać wyborów?

– Mocarstwa zobowiązały w Jałcie Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej do przeprowadzenia demokratycznych wyborów „tak szybko, jak to będzie możliwe”. W innych krajach, które były w podobnej sytuacji, wybory odbyły się nawet wcześniej: na Węgrzech w listopadzie 1945 r., w Czechosłowacji i w Bułgarii w 1946 r., w Jugosławii pod koniec 1945 r., tyle że tam już pod dyktando komunistów Josipa Broza-Tity, dzięki czemu uzyskano wyniki charakterystyczne dla państw dyktatorskich – frekwencja 94 proc., na jedną listę 96 proc. głosów.

Referendum 1946Referendum 1946 Archiwum Narodowe w Krakowie

Referendum Ludowe było uważane za wybieg w celu odłożenia wyborów. Komuniści potraktowali je też jako próbę rozeznania terenu, ustalenia stopnia poparcia dla władzy i regionów, w których Blok Demokratyczny ma większe wpływy. Okazało się np., że na terenach poniemieckich referendum wypadło dla władzy lepiej niż na ziemiach dawnych.

Zrozumiałe: ludzie bali się powrotu Niemców, więc głosowali, jak chciała władza.

– Nie tylko z tego powodu. Społeczeństwo było tam zatomizowane, zróżnicowane pod względem pochodzenia geograficznego, jeszcze nieokrzepłe. Znając już wyniki referendum, podzielono Polskę na obszary: „silnie zagrożone”, „średnio zagrożone”, „słabo zagrożone” oraz „spokojne”, i w zależności od tego stosowano odmienne środki. Kampania wyborcza zaczęła się de facto już latem 1946 r., ale rozpętała się w listopadzie. Wysłano w teren grupy ochronno-propagandowe, w których uczestniczyło około 160 tys. osób, blisko połowę stanowili żołnierze i oficerowie Wojska Polskiego, które cieszyło się autorytetem. Grupy te organizowały wiece, spotkania, rozlepiały plakaty, starały się np. doprowadzić do „samorozwiązywania się” kół PSL, no i zdobywały informacje o tym, co się dzieje w terenie.

Działaczy PSL nawet mordowano.

– Skrytobójczo, w niektórych powiatach działały „szwadrony śmierci”. Zastraszano w ten sposób nie tylko działaczy PSL, ale też inne grupy społeczne. Ponadto wsadzano masowo do więzień.

Przed samymi wyborami nastąpiła fala prewencyjnych aresztów – na kilka czy kilkanaście dni zamknięto zapewne kilkadziesiąt tysięcy aktywistów lokalnych, ale też 149 kandydatów z list PSL.

Władze zastosowały również serię prawnych wybiegów. Przepisy np. dawały podstawę do odbierania prawa głosu podejrzanym o kolaborację z Niemcami czy „niegodne zachowanie” w czasie okupacji. Przy odrobinie wysiłku prawie każdego można było o to oskarżyć, a jeśli zarzut się nie potwierdził, i tak było już po wyborach.

Ilu wyborców pozbawiono prawa głosu?

– Ponad 409 tys., z różnych powodów, nieliczni zapewne rzeczywiście kolaborowali. Wiele osób dopiero przy urnie się dowiadywało, że są skreślone z listy wyborczej. W 10 z 52 okręgów unieważniono listy PSL pod różnymi pretekstami – np. dlatego, że kiedy je zgłaszano, podpisane zostały przez osoby, które utraciły prawo głosu. Oznaczało to, że około 5 mln Polaków nie mogło głosować na PSL, bo w ich komisjach nie było listy tej partii. Stosowano też techniczne kruczki, żeby utrudnić głosowanie na ludowców, np. lista Bloku Demokratycznego miała w całej Polsce numer 3, natomiast PSL w okręgach dostawało różne numery, żeby utrudnić scentralizowany kolportaż materiałów wyborczych i mieszać ludziom w głowach. „Gazeta Ludowa” – dziennik PSL – drukowała te numery, ale i tak zamieszanie było ogromne. Kampania propagandowa miała bezprecedensową skalę, a jej głównym wykonawcą były Ministerstwo Informacji i Propagandy oraz Główny Zarząd Polityczny WP.

Władze dążyły do tego, aby głosowano jawnie i zbiorowo: człowiek wchodził do komisji, pokazywał trójkę, wkładał do koperty i dawał przewodniczącemu komisji, a on wrzucał do urny.

W niektórych lokalach stały dwie kolejki – ta dla głosujących jawnie i zbiorowo posuwała się szybko, w drugiej, dla głosujących niejawnie, stało się dwie-trzy godziny.

Przygotowano też matematyczną instrukcję, jak fałszować wyniki. Być może była dla większości wykonawców trudna, ale jakoś dali sobie radę.

Styczeń 1947 r. Ulicą Piotrkowską w Łodzi jadą samochody agitujące za głosowaniem na Blok Demokratyczny, lewicową koalicję kontrolowaną przez komunistówStyczeń 1947 r. Ulicą Piotrkowską w Łodzi jadą samochody agitujące za głosowaniem na Blok Demokratyczny, lewicową koalicję kontrolowaną przez komunistów FOT. KAROL SZCZECINSKI

Związek Radziecki przysłał swoich fachowców?

– Przyjechała ekipa płk. Arona Pałkina z NKWD, który zarządzał też fałszowaniem referendum, ale chyba nie miała wiele do roboty. Zjawiła się na wszelki wypadek. Liczyli i fałszowali lokalsi.

W tej rozległej i sprawnie przeprowadzonej operacji zdarzały się jednak komplikacje. Np. gdy w Lublinie Mikołajczyk – w ramach czasu wyborczego – przemawiał przez radio i wyłączono uliczne głośniki, doszło do zamieszek. Po raz pierwszy użyto armatek wodnych (a raczej sikawek strażackich), kilkanaście osób – głównie licealistów – wywieziono za miasto i rzucono w śnieg.

Komuniści zdawali sobie sprawę, jak są niepopularni?

– W referendum ponieśli porażkę, choć dysponowali wszystkimi instrumentami propagandowymi i mogli wywierać nacisk poprzez organizacje społeczne, których już sporo kontrolowali (np. związki zawodowe). W rozmowie ze Stalinem premier Edward Osóbka-Morawski mówił, że sama kampania – nawet ostra – nie wystarczy i konieczne będzie fałszowanie.

Postarano się o właściwy skład komisji wyborczych.

Urzędy Bezpieczeństwa Publicznego zwerbowały 23 tys. członków komisji obwodowych (48 proc.), ale np. w województwie szczecińskim – ponad 80 proc.

Zwerbowano też 1,1 tys. wójtów, 6 tys. sołtysów, a nawet 347 duchownych katolickich. Także kandydatów na posłów, którzy musieli złożyć – przechowywane w MBP – oświadczenia o rezygnacji z mandatu poselskiego. Stosowano najróżniejsze metody – od brutalnego zastraszania do łagodnego wymuszania. Po wsiach chodziły trójki Bloku, które nieraz przy udziale księdza czy sołtysa naciskały, aby ludzie jechali jawnie głosować na listę nr 3. Podobnie w miastach, gdzie działały komitety obywatelskie, np. w kamienicy czy na ulicy.

Blok Demokratyczny zdominowali komuniści z PPR?

– Byli największą siłą i kontrolowali pozostałe partie. Niektóre, jak SD czy SL, bardziej, a inne, jak PPS, mniej. Chociaż w tym czasie i tę partię zaczynali opanowywać, m.in. przez podstawionych działaczy jak Tadeusz Ćwik, komunista oddelegowany po wojnie do PPS, oraz konformistycznie nastawionych działaczy takich jak Józef Cyrankiewicz.

Natomiast w PSL po referendum zorganizowano przy pomocy UB secesję, a nowo powstała partia – PSL „Nowe Wyzwolenie” – zgłosiła listę i weszła do Sejmu. Pieniądze na kampanię dostawała z potężnego (ponad 600 mln zł) funduszu dyspozycyjnego premiera Osóbki, z którego korzystały też inne partie Bloku, ale nie PSL, choć Mikołajczyk był wciąż jeszcze wicepremierem.

Na co właściwie liczył Mikołajczyk?

– Nie wiem, czy zimą 1947 r. na coś jeszcze liczył poza tym, że przegra z honorem. Przylatując do Polski, zakładał, że poprą go alianci zachodni, że wybory będą demokratyczne, że będzie miał możliwości działania. Ponieważ już w 1945 r. PSL zmonopolizowało legalną opozycję – bo Stronnictwo Pracy zostało unieruchomione przez część prorządowych działaczy – Mikołajczyk liczył na to, że zdobędzie większość, a przynajmniej bardzo dużo głosów.

Wybory 1947Wybory 1947 Archiwum Narodowe w Krakowie

Antykomunistyczne organizacje partyzanckie bojkotowały wybory?

– W większości tak. To był już okres, gdy nie było jednolitych, scentralizowanych struktur, oddziały działały na własną rękę. „Wyklęci” słusznie uważali, że wybory będą sfałszowane. Natomiast podziemie polityczne zajęło stanowisko neutralne lub popierało Mikołajczyka. Np. Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” uznało, że wybory są elementem walki politycznej, którą należy prowadzić. Wprawdzie wymuszenie uznania sfałszowanych wyników referendum rozwiało nadzieje wielu, że taka walka ma sens, a PSL przeżywało kryzys, ale trudno było nagle wycofać się czy skapitulować.

A co myślała o wyborach emigracja?

– Przede wszystkim nie nawoływała do zbrojnego oporu. Dowództwo Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie uważało, że konspiracja powinna mieć charakter polityczny i wywiadowczy, a nie zbrojny. Oddziaływanie emigracji na społeczeństwo było jednak ograniczone przez brak odpowiednich środków komunikacji. Warto pamiętać, że w rzeczywistości wielu przyjmowało do wiadomości, że Polska znalazła się w bloku sowieckim: w latach 1946-47 ponad 100 tys. żołnierzy PSZ wróciło do kraju, wiedząc z grubsza, co się w nim dzieje. Decyzje niektórych do dziś zastanawiają, np. gen. Stanisława Tatara, w czasie wojny wysokiego oficera sztabu Komendy Głównej Armii Krajowej, a potem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Początkowo był on promikołajczykowski, ale po 1947 r. oddał złoto Funduszu Obrony Narodowej władzom w Warszawie, przyjechał do Polski i dostał order od Bolesława Bieruta. W 1949 r., kiedy już stalinizm zaczął się na dobre, komuniści wsadzili go jednak do więzienia.

Naprawdę wierzył, że się z nimi dogada?

– Miał wynegocjowane jakieś stanowisko, chciał założyć fundację im. gen. Stefana Grota-Roweckiego, dom opieki nad sierotami po akowcach. Wyobrażał sobie, że tak będzie funkcjonował.

Styczeń 1947 r., apogeum kampanii wyborczej w Łodzi. Na samochodach jadących Piotrkowską można było przeczytać, że 'każdy uczciwy obywatel' głosuje tylko na listę nr 3, czyli kontrolowany przez komunistów Blok DemokratycznyStyczeń 1947 r., apogeum kampanii wyborczej w Łodzi. Na samochodach jadących Piotrkowską można było przeczytać, że ‘każdy uczciwy obywatel’ głosuje tylko na listę nr 3, czyli kontrolowany przez komunistów Blok Demokratyczny Fot. Stanisław Urbanowicz / PAP

Fala powrotów skończyła się w 1948 r. Wrócili przede wszystkim zwykli żołnierze, a emigracyjne elity zostały na Zachodzie. Na emigracji większość środowisk sprzeciwiała się udziałowi w wyborach. Przecież napiętnowano samą decyzję Mikołajczyka o powrocie do kraju i wejściu do rządu: „Mikołaj Mikołajewicz Mikołajczyk”, „kawaler jałtański” – takie epitety krążyły.

Jak wyglądała kampania komunistów?

– Mieli ułatwione zadanie, bo „Gazeta Ludowa”, organ PSL, nie dość, że była cenzurowana, to jeszcze ograniczono jej przydział papieru. Dochodziło też do ataków na lokale PSL. Wykorzystywano przemówienie amerykańskiego sekretarza stanu Jamesa Francisa Byrnesa z września 1946 r., które zostało zinterpretowane w taki sposób, że Stany Zjednoczone nie godzą się na polskie granice zachodnie, i bojówki PPR zdemolowały siedzibę władz PSL.

Ale Blok miał też kampanię pozytywną?

– Komuniści przekonywali, że odbudowują kraj, przeprowadzili reformę rolną, nacjonalizację przemysłu, zagospodarowują Ziemie Odzyskane. PSL miało trochę inne poglądy na te reformy, uważało, że trzeba tworzyć większe gospodarstwa, a nie dwu-trzyhektarowe, sprzeciwiało się własności państwowej w rolnictwie, ale generalny kierunek reform akceptowało. Większość z nich znalazła się zresztą także w programie Polskiego Państwa Podziemnego z 1943 r.

A jak zachowywał się Kościół?

– We wrześniu 1946 r. Konferencja Episkopatu przyjęła orędzie wzywające do udziału w wyborach i głosowania na osoby i listy, które „nie sprzeciwiają się katolickiej nauce”, ale prymas August Hlond nie zgodził się na stworzenie stronnictwa katolickiego.

W czasie wyborów księża zachowywali się raczej pasywnie.

Później Kościół zgłosił postulaty konstytucyjne, ale już po wyborach, i komuniści mogli je całkowicie zlekceważyć.

Odezwa Bloku Demokratycznego 'Do Narodu Polskiego'Odezwa Bloku Demokratycznego ‘Do Narodu Polskiego’ Fot. Laski Diffusion

Trzeba pamiętać, że w styczniu 1947 r. wybierano Sejm Ustawodawczy, który miał uchwalić konstytucję, co zajęło mu aż pięć lat, i Polska była jednym z ostatnich państw bloku, które ją uchwaliło. Byliśmy w stosunku do innych spóźnieni, nawet zjednoczenie ruchu robotniczego, czyli wchłonięcie partii socjalistycznych przez komunistyczne, w Polsce odbyło się jako ostatnie – dopiero w grudniu 1948 r.

Może u nas było po prostu najtrudniej.

– Zapewne. To był jednak duży kraj, jednolity etnicznie i wyznaniowo. Na Węgrzech katolicy i kalwini, w Czechosłowacji – Słowacy i Czesi. A u nas po Holocauście i wyrzuceniu Niemców prawie sami Polacy, 24 mln, największy kraj w regionie, kluczowy strategicznie – „drzwi do Niemiec”. W dodatku jego mieszkańcy mieli rozbudzone poczucie osobności i wyjątkowości – Grunwald, Cecora, Wiedeń, chwała oręża, powstania narodowe… Dlatego komuniści tak chętnie wykorzystywali wojsko.

Po ogłoszeniu wyników PSL wiedziało, że to koniec?

– Ludowcy składali protesty, ale je odrzucono. Mocarstwa zachodnie wyraziły dezaprobatę, obaj anglosascy ambasadorzy zbojkotowali inaugurację Sejmu, ale instrumentów skutecznego protestu nie miano. Sankcje nie były jeszcze w modzie.

Jedynie amerykański ambasador Bliss Lane zachował się honorowo: złożył dymisję, uznawszy, że brał udział w oszukiwaniu Polaków, podtrzymując przekonanie, że Ameryka im pomoże.

PSL próbowało działać w Sejmie, miało kilka dobrych przemówień. Stefan Korboński, ostatni delegat rządu na kraj, poseł PSL, proponował, żeby rozwiązać partię, bo uważał, że jej dni są policzone, a bezpieczeństwo działaczy zagrożone. Nadchodziły mocne sygnały: w sierpniu w Bułgarii został aresztowany i prawie natychmiast powieszony lider ludowców Nikoła Petkow, w Rumunii dożywocie dostał przywódca partii chłopskiej Iuliu Maniu. Ich partie zostały rozwiązane albo zglajchszaltowane. Zaczęła rządzić brutalna siła. Stawało się oczywiste, że także w Polsce nastąpi rozprawa z opozycją, PSL weszło właściwie w fazę samolikwidacji, rozwiązywały się całe koła, działacze przenosili się do SL.

20 października 1947 r. Brytyjczycy wywieźli Mikołajczyka z Warszawy. Władze wiedziały o tej akcji?

– Nie ma na to dowodów, ale krążyły takie pogłoski – według mnie świadomie rozpuszczane przez UB. Bo jeśli bezpieka chciała uchodzić za wszechmocną i wszechpotężną, to nie miała prawa o tym nie wiedzieć. Mikołajczyk czuł się zagrożony, a Winston Churchill w 1945 r., przed jego powrotem do Polski, obiecał, że będzie go chronił.

Nie wykluczam, że bezpieka mogła coś wiedzieć o przygotowaniach, ale prawdopodobieństwo jest niewielkie. Komuniści mogli też dojść do wniosku, że wyjazd Mikołajczyka opłaca się bardziej niż robienie mu pokazowego procesu, kreowanie na heroiczną ofiarę. Ale przecież w Bułgarii czy Rumunii tracono przywódców opozycji i mało kto się za nimi ujął.


*Prof. Andrzej Paczkowski – historyk, profesor w Instytucie Studiów Politycznych PAN, były członek Rady IPN, autor m.in.: „Pół wieku dziejów Polski 1939-1989″ (1998), „Stanisław Mikołajczyk, czyli klęska realisty (zarys biografii politycznej)” (1991), „Od sfałszowanego zwycięstwa do prawdziwej klęski: szkice do portretu PRL” (1999)

***

REFERENDUM LUDOWE

W Referendum Ludowym przeprowadzonym 30 czerwca 1946 r. obywatele odpowiadali na trzy pytania: 1. Czy jesteś za zniesieniem Senatu? 2. Czy chcesz utrwalenia w przyszłej konstytucji ustroju gospodarczego zaprowadzonego przez reformę rolną i unarodowienia podstawowych gałęzi gospodarki krajowej z zachowaniem ustawowych uprawnień inicjatywy prywatnej? 3. Czy chcesz utrwalenia zachodnich granic Polski na Bałtyku, Odrze i Nysie Łużyckiej?

Według oficjalnych wyników zdecydowana większość obywateli na wszystkie pytania odpowiedziała „tak” (do czego nawoływał Blok Demokratyczny). Jednak według ustaleń dokonanych na podstawie dokumentacji z tzw. archiwum Bieruta większość głosujących na dwa pierwsze pytania odpowiedziała „nie” – odpowiednio 71,3 i 58 proc. Jedynie w przypadku trzeciego 66,9 proc. głosowało na „tak”.


Wywiad opublikowany 16 stycznia 2017 r.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com