“Przystanek/Pitstop Gliwice”. Śpiewali, śmiali się i płakali. A potem zniknęli

‘Przystanek/Pitstop Gliwice’ – kadr z filmu na podstawie książki (YouTube)


“Przystanek/Pitstop Gliwice”. Śpiewali, śmiali się i płakali. A potem zniknęli

Peadar De Burca


“Przystanek/Pitstop Gliwice” jest jak szkło powiększające, przez które możemy dokładniej przyjrzeć się pewnemu fragmentowi żywej przeszłości miasta, śladom, jakie na niej pozostawiła społeczność ludzi, którzy potem zniknęli.

.

Żydzi na Śląsku

Gdy przeczytałem „Przystanek/Pitstop Gliwice”, aż nazbyt zwięzłą relację o gliwickiej społeczności żydowskiej w latach 50. i 60., autorstwa Larissy Baldovin oraz Ani Koszykowski, nabrałem przekonania, że życzliwość nie jest cechą, którą odkrył dopiero Wasz poruszający się od ściany do ściany Irlandczyk, ale po prostu nieodłącznym rysem, na który rzucają cień postępowanie polityków kierujących się własnym, krótkowzrocznym interesem – jak Gomułka w roku 1968. A gdy spojrzeć na sprawę z perspektywy PiS, mistrza w podsycaniu nienawiści wobec mniejszości, przychodzi na myśl powiedzenie: „Trzeba zmienić wszystko, aby wszystko pozostało po staremu”.

„Przystanek/Pitstop Gliwice” jest nie tyle rozprawą naukową, ile raczej pracą ukrytą pod formą książki popularnonaukowej. I jest to jedna z bardzo nielicznych uwag krytycznych, bo w tym akurat przypadku mniej wcale nie oznacza więcej. Oczekiwałbym więcej szczegółów, a także tła pokazujących codzienne życie ludzi mających za sobą traumatyczne przejścia i poszukujących schronienia w mieście o traumatycznej przeszłości. Spodziewałbym się konfliktu, nie tyle pomiędzy Polakami a Żydami, ile pomiędzy imigrantami a ich nowym otoczeniem. Co prawda, pojawiają się wzmianki o barierach językowych i ekonomicznych, czyli dwu obszarach, o których ja sam mógłbym napisać książkę, opierając się na walce, jaką toczę na Śląsku, aby utrzymać się w pionie. Jednak moje doświadczenia i kłopoty to nic w porównaniu z tym, co przejść musiały rodziny Lempert, Aksman, Goldstein i Szaff.

Brakuje mi również statystyk pokazujących, ilu Żydów mieszkało w mieście. W 1963 r., roku maksymalnego zasięgu, lokalne koło Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce liczyło 313 członków. Jednak w latach 1947-48, po pogromie kieleckim, ludność żydowska wahała się wokół liczby 1000. Według danych gliwickiego urzędu celnego w 1950 r. 226 Żydów wyjechało z Gliwic. Z kolei w latach 1955-59 do Polski przyjechało 19 tys. Żydów z ZSRR. Zina Lempert podsumowała to tak: „Wszyscy ze Lwowa przyjechali do Gliwic…”. Brakuje jednak informacji o liczebności społeczności żydowskiej w Gliwicach.

„Przystanek/Pitstop Gliwice” opowiada, jak Spółdzielnia Wielobranżowa im. J. Lewartowskiego prowadziła kursy szycia i radiotechniki dla Żydów, ale jak te nowo pozyskane umiejętności wpłynęły na funkcjonowanie samego miasta – możemy się tylko domyślać. Jest rozdział poświęcony klubowi TSKŻ na gliwickim rynku, gdzie w latach sześćdziesiątych Jerzy Duda-Gracz był opiekunem kulturalnym młodzieży, a wspomniana wcześniej Zina Lempert prowadziła cieszący się powszechnym uznaniem bufet. Podobnie jak wcześniej książka sygnalizuje interesujące wątki, które, niestety, nie są rozwijane dalej. Być może „Przystanek/Pitstop Gliwice” należy traktować jak obszerną kolekcję fotografii dokumentujących życie społeczności żydowskiej w tym mieście, poddaną serdecznemu retuszowi jako wstęp do „Jews in Silesia” Marcina Wodzińskiego albo „Maus” Spiegelmana. Posługując się sformułowaniem zaczerpniętym z ostatniej z wymienionych pozycji, „Przystanek/Pitstop Gliwice” i jego 27 rozmów stanowiących większość drugiej części książki to dopiero zapowiedź większej pracy.

Przystanek/Pitstop Gliwice, czyli duchy wracają

Rodzina Zareckich zmuszona była sprzedać wszystko, co posiadali w ZSRR, aby kupić samochód Pobieda i udać się nim na zachód, po drodze zatrzymując się przy budkach sprzedających mleko i kefir. Po przyjeździe do Gliwic pobieda została sprzedana, a pieniądze zapewniły im egzystencję na pewien czas. Lazar Szaff przyjechał do Gliwic wraz z rodzicami i młodszą siostrą w 1958 r., gdy jego matka powróciła po 16 latach „poprawczego” pobytu na Syberii. Przyjazd do wolnego kraju bardzo mu się spodobał. Dov Shevih, który przyjechał w 1957 r. i zamieszkał z rodziną przy ul. Piwnej, znalazł przyjaciół i był lubiany przez nauczycieli do tego stopnia, że dyrektor szkoły gotów był go adoptować, gdy mama ostatecznie zdecydowała się na wyjazd do Izraela.

Książka sprawia (po części za sprawą niezbyt udanego tłumaczenia na angielski), że doświadczenie imigranta w XX-wiecznej, zurbanizowanej Polsce ulega rekonfiguracji. Relacje tułających się Żydów pokazują, że pobyt w Gliwicach był bardzo dobrym czasem w ich życiu. Akcenty antysemickie, obecne w historii Polski, pojawiają się tu jako elementy obce i nienaturalne, jako produkt stworzony przez rządzącą partię i obecny raczej w życiu publicznym. Życie codzienne natomiast toczyło się swoim rytmem, całkowicie odmiennym. „Przystanek/Pitstop Gliwice” jest jak szkło powiększające, przez które możemy dokładniej przyjrzeć się pewnemu fragmentowi żywej przeszłości miasta, śladom, jakie na niej pozostawiła społeczność ludzi, którzy potem zniknęli.

Jak plemię duchów wyprowadzone z miejsc, w których jedli, modlili się, śpiewali, śmiali się i płakali.

Tłum. A.L.

.

Film „Przystanek/Pitstop Gliwice” na podstawie książki


Przystanek/Pitstop Gliwice
Larissa Baldovin, Ania Koszykowski
Wydanie nakładem autorek
Larissa Baldovin, Ania Koszykowski, ‘Przystanek/Pitstop Gliwice’ materiały prasowe


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com