Grozili mi za to, co tu piszę, ale nie możemy zakłamywać liczb i historii. Gross mógł mieć rację
Jakub Bierzyński
Jan Tomasz Gross. • Fot. Jerzy Gumowski/AG
Nie tak dawno przez tytuły prasowe przeszła prawdziwa burza. Media tym razem zgodnie, od prawej strony sceny politycznej do lewej, potępiły Jana Tomasza Grossa za artykuł, jaki opublikował w Die Welt dla Project Syndicate.
Gazety krzyczały nagłówkami, jak np. “Wprost”: Gross atakuje Polaków. “Zabili więcej Żydów niż Niemców”. Rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski mówił, że to tekst “nieprawdziwy historycznie, szkodliwy i obrażający Polskę”
Paweł Ukielski, wiceprezes IPN :
“Wbrew twierdzeniom Grossa, działania tysięcy ludzi ratujących Żydów nie były podejmowane tylko na własną rękę. Polskie Państwo Podziemne jasno określiło swój stosunek do ludobójstwa na ludności żydowskiej, penalizując zbrodnie i denuncjacje. W jego ramach działała Rada Pomocy Żydom „Żegota”. Przedstawicielem Polski był Jan Karski, który przewiózł raport o Holocauście dla władz polskich i angielskich, następnie przedstawił go prezydentowi Rooseveltowi. To m.in. za jego pośrednictwem Polska bezskutecznie domagała się pomocy dla Żydów.”
Dokładne liczby nie są znane. Nie wiemy, ilu Żydów zginęło z rąk Polaków, a ilu zostało zadenuncjowanych. Trudno też oszacować liczbę Niemców zabitych przez Polaków na frontach II wojny światowej oraz w okupowanym kraju. Cała nasza wiedza historyczna wskazuje jednak, że straty zadane przez Polaków Niemcom są zdecydowanie wyższe niż ofiary zbrodni na żydowskich współobywatelach.
W Polsce panuje zgoda, że każda zbrodnia zasługuje na potępienie. Jednocześnie, podobna jednomyślność dotyczy niezgody na relatywizację historii, rozmywanie odpowiedzialności oraz fałszowanie faktów. Aleksander Smolar, prezes Fundacji im. Stefana Batorego mówi, że słowa Grossa są “obrzydliwe i nieodpowiedzialne”.
“Do Rzeczy” poświęciło nawet Janowi Grossowi okładkę – „Siewca nienawiści „ oraz materiał pod jednoznacznym tytułem: „Kariera oszczercy.”
W 2011 roku przeprowadzono badania opinii publicznej temat publikacji Jana Grossa. Choć Polacy wdają się reprezentować zdecydowanie bardziej wyważone poglądy w tej sprawie niż dziennikarze, to nadal blisko połowa rodaków nie wierzy wcale (16%) lub raczej (33%) w to, że Polacy masowo szabrowali majątki Żydów w czasie wojny.
Warto jednak podkreślić, że 32% jest przeciwnego zdania. Wydaje się, że gorzka prawda o Holokauście i naszym, Polaków w nim udziale, powoli, lecz systematycznie przeciera sobie drogę do powszechnej świadomości. Ciekawe dane na temat tego, jak Polacy oceniają intencje Grossa, opublikował “Newsweek” już w 2011 roku. Jedynie 10% z nas uważa, że profesor ma na celu zniesławienie Polski, a aż 15% uważa, że robi to, by opisać prawdę i 17%, by wywołać dyskusję. Jedynie 21% respondentów uważa, że publikacje Grossa pogarszają wizerunek Polski i Polaków. Przygniatająca większość ma przeciwne zdanie lub nie ma zdania w ogóle.
Czyżby przeciętni ludzie mieli więcej zdrowego rozsądku niż osoby kształtujące opinię publiczną w tym kraju? Czyżby przeciętny Polak miał więcej dystansu i na tyle mniej kompleksów narodowych, że jest bardziej otwarty na mocno krytyczne opinie na temat naszej historii niż elita? Wszystko na to wskazuje.
Otóż pozwolę sobie twierdzić, że Jan Gross głosząc, że Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców w czasie wojny, ma najprawdopodobniej rację. Prawdopodobnie, bo badania historyczne są dalekie od zakończenia i w obecnym stanie wiedzy musimy opierać się na szacunkach. Prawdopodobnie, bo teza Grossa wymaga doprecyzowania.
Jeśli zatem pan profesor miał na myśli, a wszystko na to wskazuje, Niemców zabitych na terenach Polski przedwojennej w czasie trwania II wojny światowej z wykluczeniem walk frontu wschodniego i regularnych oddziałów Polskich walczących na zachodzie, to liczby podane przez niego są dość jednoznaczne.
Straty Niemieckie w kampanii wrześniowej są powszechnie znane i wynoszą 17 106 osób (Wikipedia). Straty, jakie ponieśli Niemcy w czasie działań partyzanckich i sabotujących, można oszacować z dość dużą dokładnością na nie przekraczające 1000 osób. Najtrudniej podać liczbę zabitych Niemców w trakcie Powstania Warszawskiego. Niemieckie meldunki w zależności od czasu i kontekstu wahają się pomiędzy 1500 a 10 000 osób, ale powszechnie uznaje się w środowisku historyków tę pierwszą liczbę za najbardziej zbliżoną do prawdy. W sumie zatem po niemieckiej stronie równania Jana Grossa mamy liczbę nie przekraczającą 20 tys. osób.
Zdecydowanie trudniej oszacować drugą liczbę – liczbę ofiar Polaków wśród Żydów. Wiadomo, że problem szmalcownictwa, czyli wydawania Żydów dla nagrody lub w celu przejęcia ich majątków był problemem w czasie wojny powszechnym. Na tyle palącym, że władze Państwa Podziemnego musiały wydać rozkaz zabraniający wydawania Żydów uznając to za formę kolaboracji z okupantem. Sam fakt wydania takiego rozkazu, wbrew twierdzeniom Pawła Ukielskiego z IPN, raczej świadczy na naszą – Polaków niekorzyść. Nie sądzę, by władze Państwa Podziemnego traciły czas i energię na rozwiązywanie marginalnych problemów. Wydanie takiego rozkazu raczej świadczy o tym, że współudział Polaków w zbrodniach na Żydach był dość powszechny.
Po drugie, chciałbym wszystkim oburzonym publicystom i urzędnikom zwrócić uwagę na fakt, że od lat w Polsce prowadzone są badania na ten temat. Liczba żydowskich ofiar polskich prześladowań w czasie wojny nie jest dokładnie znana, ale są liczne źródła i na tych źródłach prowadzone badania naukowe mające na celu oszacowanie rozmiarów naszej narodowej hańby.
Centrum Badań nad Zagładą Żydów Polskiej Akademii Nauk prowadzi takie studia od lat. W ich wyniku można już formułować pierwsze tezy. Po pierwsze, czynny udział Polaków w zbrodni Holokaustu nie ulega wątpliwości. Jedwabne nie było wyjątkiem, a badania prowadzone przez Centrum wskazują, że na terenach wiejskich udział ludności polskiej oraz polskiej policji granatowej w wyłapywaniu ukrywających się Żydów był powszechny. Powszechne były także akcje bezpośredniej przemocy w formie pospolitych zabójstw. W archiwach zachowały się tysiące teczek z powojennych procesów wytoczonych sprawcom tych zbrodni.
W 2011 roku historycy przebadali 1500 z nich, a to niewielka część całości zbiorów. Już niedługo będzie można podsumować ponure statystyki wyłaniające się z tych archiwów. Mówimy tu o tysiącach ofiar, nie o setkach czy pojedynczych przypadkach. Badania źródłowe nad aktami procesów kolaborantów, szabrowników i pospolitych morderców polskich z czasów powojennych zdają się potwierdzać tezę Jana Grossa. Prawdopodobnie ofiar było więcej niż 20 tysięcy.
Inne źródło danych na ten temat to szacunki statystyczne. Po wojnie zarejestrowało się 298 tysięcy ocalałych polskich Żydów. Zdecydowana większość z nich przeżyła w ZSRR, uciekając przed Niemcami na wschód. Tych, którzy napisali w formularzach rejestracyjnych, że przeżyli wojnę po aryjskiej stronie, w kraju było około 20 tysięcy. Nie wszyscy jednak wypełniali te statystyki. Duża liczba Żydów, szczególnie tych, którzy przeżyli w Polsce, nie rejestrowała się. Wiele z żydowskich dzieci ocalałych po aryjskiej stronie nie znało swojej przeszłości.
Historycy Polskiej Akademii Nauk szacują liczbę Żydów, którzy przeżyli ukrywając się w Polsce, na około 40 tysięcy. Osoby te nie miały szans na przetrwanie bez pomocy Polaków, którzy albo ich ukrywali, albo pomagali w wyrobieniu „aryjskich” papierów umożliwiających przeżycie. Liczba Żydów uratowanych przez Polaków jest o wiele wyższa niż 20 tysięcy. Stwierdzenie tego faktu, nie obala tezy Jana Grossa. Dyskusja nie toczy się wokół tego, ilu Żydów Polacy uratowali, ale wokół tego, ilu zabili lub pomogli zabić. Tu dane statystyczne są dla nas dość bezwzględne.
Szacuje się, że po stronie aryjskiej szukało schronienia ok. 250 tysięcy obywateli polskich żydowskiego pochodzenia. Przeżyło około 40 tysięcy. Nie wiadomo dokładnie co stało się z pozostałymi. A była to liczba niemała – jak łatwo policzyć wynosi 210 tys. Część z nich zmarła z wyczerpania i chorób, część z głodu, starości i stresu. Część wpadła w ręce Niemców przypadkiem bądź w łapankach. Zdrowy rozsądek wskazuje jednak na to, że większość z tych 210 padła ofiarą denuncjacji lub czynnej napaści ze strony polskich chłopów. Niemcy nie mieli aparatu administracyjnego i tak liczebnych sił policyjnych czy wojskowych, by skutecznie wyłapywać tak dużą liczbę ludzi ukrytych w kraju, który dobrze znali, bo żyli w nim od wieków. Wyłapać ponad 200 tysięcy ludzi w okupowanym kraju, gdzie ofiary nie różnią się kolorem skóry, ubiorem, językiem od 30 milionów mieszkańców, na tak dużym obszarze jak Polska, wydaje się zadaniem niemożliwym. Niemożliwym bez czynnej pomocy pozostałych mieszkańców.
Dane statystyczne zdają się zatem potwierdzać tezę Grossa. Z naszych rąk lub z naszym udziałem prawdopodobnie zginęło więcej niż 20 tysięcy. Żydów ukrywających się w Polsce poza gettami. I nie zmienia tej gorzkiej prawdy fakt, że z tych samych liczb wynika, że 40 tysięcy przeżyło dzięki ofiarności i pomocy polskich współobywateli.
Jest jeszcze trzecie źródło wiedzy, mogące potwierdzić lub obalić twierdzenia Jana Grossa. To badania geograficzne. Badania statystyk ludności powiat po powiecie. Takie badania prowadzi profesor Jan Grabowski. I w tym przypadku liczby są dla nas – Polaków bezwzględne. W powiecie Dąbrowy Tarnowskiej – powiat jakich wiele nie wyróżniający się niczym szczególnym wśród pozostałych, udało się udokumentować losy 277 Żydów ukrywających się na tym terenie w czasie wojny. 38 z nich ocalało, pozostali zginęli.
Z tych 239 osób prawie wszyscy zostali wydani Niemcom przez Polaków. Mniejszość została zamordowana polskimi rękami. Około 10 osób znaleźli sami Niemcy. To znaczy, że w powiecie Dąbrowy Tarnowskiej przeżyło 15 proc. (38 osób) z ukrywających się Żydów. Jeśli chodzi o zamordowanych, to tylko 5 proc. z nich (10 osób) schwytali Niemcy, a pozostali (229) zostali wydani zostało przez polskich sąsiadów lub zostali przez nich zamordowani. Jak nietrudno policzyć, na jednego ocalonego przypada ponad pięciu zabitych przy czynnym udziale polskiej ludności.
Ile było takich powiatów? Kilkaset. Ta smutna statystyka znowu potwierdza tezę Jana Grossa.
Ciekawe, że w dyskusji jaka rozpętała się po publikacji tego zdania, pada bardzo dużo epitetów, ale zero faktów.
Jan Gross przywołuje konkretne liczby w prostym matematycznym równaniu z poziomu nauczania początkowego – jedna wartość jest większa od drugiej. W odpowiedzi dostaje argumenty kompletnie nie na temat jak chwalebna postać Jana Karskiego lub czysto emocjonalne jak „podłość” lub „oszczerstwo”.
Czas najwyższy w dorosłej dyskusji na ten temat powoływać się na liczby. One nie kłamią. Mogą być dla nas niekorzystne. Stawiać pokolenie naszych dziadków w bardzo złym świetle. Mogą nas przerażać, mogą smucić, ale czas najwyższy posługiwać się w tej dyskusji faktami.
I uprzedzę jeszcze jedną drogę krytyki powyższego tekstu i mojej skromnej osoby. Drogę ulubioną przez Prawdziwych Polaków i Obrońców Dobrego Imienia – polegającą na przypisaniu autorowi złych intencji – oczerniania, szkalowania, rozgłosu, chęci zysku i tak dalej.
Jak pisałem na wstępnie, przeciętny Polak znacznie trzeźwiej ocenia takie fakty niż nasi liczni publicyści. Uprzedzę zatem tę dyskusję. Nie napisałem tego tekstu dla rozgłosu. Tego rodzaju rozgłos proszę państwa nie jest niczym pożądanym. Byłem – i zapewne po publikacji powyższego będę – ofiarą nieustającej przemocy ze strony bardzo zaangażowanych obrońców dobrego imienia i prawdziwych Polaków. Na forach internetowych niejednokrotnie formułowano groźby karalne pod moim adresem o inwektywach i wulgaryzmach nie wspominając. Nikt nie chciałby paść ofiarą takiego rozgłosu. Zapewniam państwa. Nie piszę także z chęci zysku. Nikt za ten tekst mi nie zapłacił. Piszę jedynie i wyłącznie, co może dla większości czytelników wydać się paradoksalne, z pobudek czysto patriotycznych.
Mitologizowanie własnej historii jest groźne dla każdego narodu. Najlepszy przykład dają Rosjanie. Mitologizacja rosyjskiej historii jest przygrywką do imperialnej polityki. Nie pierwszy i nie ostatni raz w dziejach. Podziwiamy ludzi skupionych wokół rosyjskiego Memoriału, którzy z narażeniem życia odważają się gościć gorzkie i trudne prawdy, wbrew władzom i zdecydowanej większości swych współobywateli. Nam, tak samo jak Rosjanom, prawda jest bardzo potrzebna. Dlatego dziękuję Janowi Grossowi za prawdę, którą miał odwagę po raz pierwszy dobitnie i głośno powiedzieć. Cieszę się, że ta prawda wywołała tak żywiołową reakcję. Najwyraźniej była nam wszystkim bardzo potrzebna.
twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com