Archive | 2023/02/21

Judaizm o zbawieniu wyznawców innych religii

Prof. Stanisław Krajewski podczas odbierania Nagrody im. ks. Stanisława Musiała w Collegium Novum w Krakowie 6 marca 2014 r. Fot. Adam Walanus / adamwalanus.pl


Judaizm o zbawieniu wyznawców innych religii

Stanisław Krajewsk


Misja Żydów wobec świata ma polegać na byciu świadkami Najwyższego, ale nie na narzucaniu innym jakichkolwiek form religijnej ekspresji.

.

Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 5/2001.

Judaizm jest religią dla Żydów, a nie dla członków wszystkich innych narodów. Zbawienia może dostąpić każdy – w tym celu nie trzeba urodzić się Żydem ani też nim się stać. Nawracanie innych nie powinno być nikomu potrzebne. Oto najkrótsze streszczenie stanowiska judaizmu w sprawie zbawienia. Miałbym nawet ochotę na tym skończyć, ale jednak – gdy spojrzeć na szczegóły i historię – problem trochę się komplikuje.

Niewątpliwie w podejściu biblijnym najważniejsze jest odróżnienie Izraela, który czci jedynego prawdziwego Boga, od narodów pogańskich (gojim), które czczą bożków. Biblia pokazuje, że Izrael ma dbać o nieuleganie bałwochwalstwu, o oddzielanie się od tych, którzy go praktykują. Niemniej nawet poza Izraelem można znaleźć takich ludzi, którzy czczą prawdziwego Boga: i Melchizedek, i Hiob, nie mówiąc już o Noem – to ludzie, którzy wyznają Najwyższego, nie będąc Żydami. Co więcej, każdy się może nawrócić na właściwą drogę, a Pan to doceni – o tym uczy historia Niniwy, która usłuchała napomnień Jonasza.

Późniejsza literatura rabiniczna kontynuuje wizję biblijną. Mówi nie tyle o „zbawieniu wiecznym”, ile o dostąpieniu „świata przyszłego”. Czy nie-Żydzi mają szansę? W Talmudzie znajdziemy zarówno pogląd, że nie, jak również opinię, że tak. To drugie stanowisko jest potem cytowane i przeważa. Majmonides (XII-XII wiek), a za nim inni, twierdzi, że pobożni spośród narodów, którzy zasłużyli na przyszły świat, to ci, którzy przestrzegają praw danych Noemu. Są to zasady podstawowej moralności, a także zakaz bluźnierstwa i bałwochwalstwa. To ostatnie stwierdzenie jest niejasne: jeśli praktyki bałwochwalcze są zakazane, to czy wśród pobożnych mogą być wyznawcy innych religii? Interpretacja zasadnicza wydaje się następująca: mogą, ale z jednym wyjątkiem: nie odnosi się to do ziemi Izraela, w której rządy sprawowaliby – znowu – Żydzi. Tam obowiązywać ma monoteizm. Czyli co?

Obie wielkie religie – chrześcijaństwo i islam – mogą być traktowane jako „ubijanie drogi dla kroków Mesjasza”

Judaizm okresu diaspory rozwija się – poza okresem początkowym – w obecności swoich cór: chrześcijaństwa i islamu. Jak traktuje ich wyznawców? Czy jako niewiernych, a więc skazanych na potępienie, jak chrześcijaństwo ujmowało tę sprawę z własnego punktu widzenia w stosunku do Żydów? Czy też jako innych, ale też religijnych, idących drogą monoteizmu, choć inną niż żydowska? Otóż – jednak to drugie. Islam jest monoteizmem, a chrześcijaństwo – mimo kultu obrazów i koncepcji sprzecznych z judaizmem, takich jak Wcielenie – jest jednak odnoszeniem się do prawdziwego Boga. Obie wielkie religie mogą być traktowane jako „ubijanie drogi dla kroków Mesjasza”.

Dla ludzi współczesnych pojawia się problem: jak potraktować buddyzm i inne religie spoza nurtu biblijnego? Tradycja o nich nic nie mówi. Jednak nawet dla nich można mieć szacunek. Judaizmowi stosunkowo łatwo jest okazywać szacunek innym, szanować inność drugiego. Przymierze zawarte pod Synajem bowiem obowiązuje Żydów, ale nie resztę ludzkości. Nakłada na Żydów szczególne obowiązki, od innych nie wymaga tak wiele. Misja Żydów wobec świata ma polegać na byciu świadkami Najwyższego, ale nie na narzucaniu innym jakichkolwiek form religijnej ekspresji. Bóg może mieć innych pomocników, do pomyślenia są inne powołania religijne.

Franz Rosenzweig stworzył wielką wizję, która przypisuje szczególną rolę zarówno judaizmowi, jak i chrześcijaństwu. Judaizm ma pilnować ognia Objawienia, a chrześcijaństwo roznosić pochodnie z tym ogniem po całym świecie. Rosenzweig nie przyznawał wprawdzie szczególnej misji islamowi i religiom Wschodu, ale otworzył możliwość mówienia o religiach już nie tylko jako równoległych drogach, ale równoległych a równie ważnych misjach. Chodzi o ważność wobec ludzkości, cenność w oczach Stwórcy.

Na fundamencie poglądów tradycyjnych oraz podejścia w stylu Rosenzweiga możliwy jest poważny dialog międzyreligijny. Jak bardzo może być on poważny, widzimy po fundamentalnej akceptacji chrześcijaństwa zawartej w oświadczeniu „Dabru emet”, podpisanym rok temu przez ponad 150 rabinów i teologów żydowskich. W oświadczeniu tym czytamy m.in.: „Żydzi i chrześcijanie czczą tego samego Boga. Przed powstaniem chrześcijaństwa Żydzi byli jedynymi, którzy czcili Boga Izraela. Jednak chrześcijanie również czczą Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba, Stworzyciela nieba i ziemi. Choć chrześcijańskie praktyki religijne nie są życiodajnym religijnym wyborem dla Żydów, my, jako żydowscy teologowie, cieszymy się, że poprzez chrześcijaństwo setki milionów ludzi weszło w związki z Bogiem Izraela. […] Chrześcijanie poznają Boga i służą mu poprzez Jezusa Chrystusa i tradycję chrześcijańską. Żydzi poznają Boga i służą mu poprzez Torę i tradycję żydowską”. Mam nadzieję, że „Dabru emet” wyznacza przyszły kierunek myślenia większości Żydów, także religijnych konserwatystów.

O ile judaizmowi nie zagraża wywłaszczanie innych z ich tradycji poprzez działalność misyjną, to musi mierzyć się on z innym niebezpieczeństwem: judaizm łatwiej pozwala na odwracanie się do innych plecami

Warunkiem dialogu – ze strony żydowskiej – jest pewność, że nie chodzi o nawracanie. W tym względzie po stronie judaizmu jest wobec chrześcijaństwa wiele podejrzliwości. Żydzi są natomiast przekonani, że judaizm nigdy nie był misyjny, choć historycy mówią, że w starożytności bywało inaczej. W judaizmie istnieje problem misyjności do wewnątrz: niektórzy Żydzi, np. chasydzi z grupy Lubawicza, chcą koniecznie skłonić innych Żydów do swojej formy judaizmu. Niemniej jednak z perspektywy judaizmu stosunkowo łatwiej akceptować jest niewierzących niż w islamie czy chrześcijaństwie, tzn. akceptować ich jako ludzi i jako pełnoprawnych Żydów. Dobrze by było, gdyby byli pobożni, ale i tak są drogocenni w oczach Stwórcy.

O ile judaizmowi nie zagraża wywłaszczanie innych z ich tradycji poprzez działalność misyjną (groźba zawsze obecna w religiach misyjnych), to musi mierzyć się on z innym niebezpieczeństwem: judaizm łatwiej pozwala na odwracanie się do innych plecami. Kwestia zbawienia wyznawców innych religii staje się wtedy mało istotna. Jak się wydaje, wielu Żydów myśli według mniej więcej takiego schematu: „w zasadzie inni mają szansę na życie wieczne, ale to ich sprawa, nie nasza”. Mam wrażenie, że nie ma ucieczki od trudności, jaką sprawia znalezienie właściwej postawy, by okazywać szacunek wyznawcom innych religii. Bo albo się ich nawraca, czy choćby myśli o nawracaniu, a wtedy można mówić o braku szacunku dla inności drugiej osoby, albo się drugiego człowieka nie nawraca, akceptuje go – ale wtedy stajemy wobec groźby obojętności na los drugiego, ten doczesny i ten wieczny. Być może rozwiązanie sugeruje tradycyjna postawa judaizmu: nie wszyscy mają być Żydami, ale wszyscy powinni zostać monoteistami, wyznawcami jednego Boga.

Perspektywa eschatologiczna judaizmu jest jasna: wszyscy kiedyś uznają prawdziwego Boga i docenią wierność Izraela. To perspektywa mesjańska.


Stanisław Krajewski – ur. 1950, profesor w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, żydowski współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów od jej powstania w roku 1990. Autor m.in. książek „Żydzi, judaizm, Polska”; „54 komentarze do Tory dla nawet najmniej religijnych spośród nas”; „Poland and the Jews: Reflections of a Polish Polish Jew”; „Tajemnica Izraela a tajemnica Kościoła”; „Nasza żydowskość”; „Co zawdzięczam dialogowi międzyreligijnemu i chrześcijaństwu”.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Free Speech as Hate Speech: The James Cavallaro scandal

Free Speech as Hate Speech: The James Cavallaro scandal

BEN COHEN


The Inter-American Commission on Human Rights Commissioner James Cavallaro, March 2014. Credit: Daniel Cima via Wikimedia Commons.

Either the U.S. State Department doesn’t know about the social-media antics of its nominees, or it doesn’t care.

.

Another vocal anti-Zionist claimed free-speech martyrdom last week in the latest example of an individual harboring visceral hatred of Israel being rewarded with a prestigious position.

Professor James Cavallaro, an expert on human rights in Latin America, had been nominated the previous week to a three-year term as a commissioner with the Inter-American Human Rights Commission, a body within the Organization of American States (OAS). It was a position that Cavallaro had held before, having been previously nominated by President Barack Obama’s Secretary of State, John Kerry. He certainly had no reason to doubt that he was a shoe-in who would bring, in the words of a U.S. State Department press release, “valuable expertise to the commission’s work.”

Either the State Department doesn’t know about the social-media antics of its nominees, or it doesn’t care. When a colleague at The Algemeiner news outlet, Andrew Bernard, began sifting through Cavallaro’s Twitter feed, he discovered a cesspool of abuse directed at several targets, including the good professor’s ostensible boss, U.S. President Joe Biden. In one April 2020 tweet, he referred to Biden as “Nasty MFer Joe.” In another tweet the previous month, he opined sarcastically that Biden’s electoral success in the U.S. South “must mean he is no longer a senile gaffe machine.” For someone who professes to loathe former President Donald Trump, Cavallaro sure sounds a lot like him.

Similar treatment was dished out to other politicians. Sen. John Kennedy (R-La.) was dismissed as a “shameless mother*****.” Sen. Susan Collins (R-Maine) was told she was a “pedantic, pompous and self-righteous individual” who would be well-advised to “learn from the Palestinian people” (this was in reply to Collins’ tweet urging Israel to ignore Trump’s advice to bar left-wing Reps. Rashida Tlaib (D-Mich.) and Ilhan Omar (D-Minn.) from visiting the country). Sen. Marsha Blackburn (R-Tenn.) was excoriated as a “racist imbecile.” And so on.

Once Cavallaro’s tweets were exposed, the State Department speedily withdrew his nomination. At a press briefing, spokesman Ned Price emphasized that Cavallaro’s social-media attacks on Israel (more on those in a moment) were not the only factor behind the decision to pull him out of the running. “I know that [Israel has] been the focus of much of the commentary, but it went well beyond that,” explained Price. “Some of his commentary … was deeply inappropriate. Once that information came to light, we lost confidence in this individual and his ability to serve as a successful nominee.”

True, calling your boss a “Nasty MFer” in your Twitter feed isn’t exactly going to make you a “successful nominee.” But assisted by the fact that the majority of Cavallaro’s tweets consisted of attacks on Israel, his supporters have portrayed his canceled nomination as one more instance of the unaccountable power of the Israel Lobby in the United States, which has allegedly subjected him to the same treatment as former Human Rights Watch chief Ken Roth, whose offer of a fellowship at Harvard University was rescinded (and then placed on the table again once the school conceded it had made an “error.”)

Rising to Cavallaro’s defense, Agnès Callamard—the secretary-general of Amnesty International—complained that the U.S. government was “attacking a brilliant human-rights lawyer” for his insistence that Israel is an apartheid state, fretting that instead of engaging with the “legal and empirical” evidence for this claim, it was “censoring, shutting down debates and threatening.”

Yet in all of Cavallaro’s countless tweets, there is not one shred of reasoned, evidence-based argument that Israel is the reincarnation of the racist regime that ruled South Africa for most of the last century. What there is, however, is a lot of shouting and finger-pointing. “Did they say anything about high-level, US Congressional delegations legitimating and praising the Israeli apartheid state?” he tweeted at Rep. Ro Khanna (D-Calif.) after the latter posted a photograph of himself meeting with Palestinian students in Ramallah. Another tweet, directed at OAS Secretary-General Luis Almagro, questioned why that organization had declared Hamas to be a terrorist group. “If you’re promoting global solidarity, how about supporting human-rights instead of U.S. foreign policy?” wrote Cavallaro, inadvertently spotlighting why someone with his views should not be representing this country in any international forum.

On social media, at least, Cavallaro singularly fails to prove the false contention that Israel is an apartheid state. Instead, he uses the hoary technique of repeating something often enough that people start to believe it. And that, in turn, opens the path to even more outlandish claims.

For example, Cavallaro seems quite taken with Russian President Vladimir Putin’s propaganda about Ukraine being governed by “neo-Nazis.” Replying to an Anti-Defamation League briefing pointing out that neo-Nazis are a marginal force in Ukraine, Cavallaro once more turned on the sarcasm, writing that “being a Ukrainian neo-Nazi is fine, but supporting the rights and dignity of Palestinians is antisemitism. Got it.” Again, we have to ask whether someone willing to legitimize the favorite talking point of a U.S. arch-enemy is best placed to represent this country at an international agency.

The most heinous tweet of all was a blatantly antisemitic one. “Bought. Purchased. Controlled,” Cavallaro posted above a link to a Guardian article on the support given by AIPAC and other pro-Israel groups to U.S. House Speaker Hakeem Jeffries. Doubtless, he believes that the same shadowy network backing Jeffries is responsible for booting him from his nomination.

The fact remains that if the State Department had carried out due diligence on Cavallaro, this scandal would not have emerged. In that sense, this whole debate feels contrived, especially as the warning about Cavallaro was sounded by a Jewish news outlet, which is pretty much all the evidence that anti-Zionists need when they falsely claim they are being “censored.”

There are no new lessons to be drawn from the Cavallaro episode. We have witnessed similar situations many times before, all of which follow a similar script: An appointment is announced, the appointee is held up as beyond reproach, the appointee’s social-media feeds give the lie to that claim, and the appointment is scotched, thereby inviting accusations of the truth being smothered by an outside body—be it “Zionists,” “the Israel Lobby” or a related nomenclature. Those who buy this interpretation do so because they are already predisposed to it. As for the rest of us, we can breathe a sigh of relief that, as Cavallaro’s fate demonstrates, not everyone is taken in.


Ben Cohen is a New York City-based journalist and author who writes a weekly column on Jewish and international affairs for JNS.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israel Daily News – February 20, 2023

Israel Daily News – February 20, 2023

ILTV Israel News


While the coalition is submitting the first part of its judicial overhaul for a first reading, tens of thousands are out protesting again, and they aren’t planning to stop.

Meantime; International nuclear inspectors detecting Iranian uranium enriched to levels required for the production of an atomic bomb

And ILTV sits down with key figures discussing the future of metaverse, and technology…

 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com