Czerwona Róża

Czerwona Róża

Adam Leszczyński


Róża Luksemburg (1871-1919) (Archiwum)

Często przedstawia się ją u nas jako “krwawą” rewolucjonistkę, która nienawidziła Polski. Nie była “krwawą” rewolucjonistką. I nie nienawidziła kraju, z którego pochodziła. Całe życie pamiętała o swych głębokich związkach z polską kulturą. O Róży Luksemburg opowiada prof. Feliks Tych

Wypisuje się o niej straszne bzdury. Kilka lat temu przeczytałem w pewnym szacownym dzienniku, że nie znała polskiego. Korciło mnie, by porównać polszczyznę autora tych słów z polszczyzną Róży Luksemburg zachowaną w jej pracach i korespondencji.

Od Zamościa do Proletariatu

Pochodziła z rodziny żydowskiej, w dużym stopniu zasymilowanej. W jidysz nie potrafiła mówić, ponieważ w rodzinie rozmawiano po polsku. Po polsku korespondowała z rodzeństwem i rodzicami. Tak jak wielu zasymilowanych Żydów była zdania, że trzeba przyjmować kulturę kraju, w którym Żydzi żyją od wieków.

Musiała mieć wrodzoną wrażliwość na sprawy społeczne – inaczej nie mogę sobie wytłumaczyć jej decyzji o wyborze drogi życiowej, bo środowisko, z którego się wywodziła, z pewnością jej do tego nie zachęcało.

Ojciec był kupcem drzewnym w Zamościu – dostarczał podkłady dla kolei w Królestwie Polskim, która się wtedy szybko rozwijała. W roku 1874 osiadł z całą rodziną, w tym z trzyletnią Różą, w Warszawie. Tu po ukończeniu szkoły elementarnej uczęszczała do państwowego II Żeńskiego Gimnazjum przy ul. Wilczej 42. Były to czasy rusyfikacji szkolnictwa, dlatego w gimnazjum należała do tajnego kółka, w którym młodzież zajmowała się literaturą polską. Już wtedy wykazywała wrażliwość na sprawy społeczne.

Przed laty jako student historii na Uniwersytecie Warszawskim zostałem poproszony o udział w przygotowaniu wystawy o Róży Luksemburg. Pamiętam, jak podeszła do mnie pewna starsza pani i powiedziała, że była koleżanką gimnazjalną Róży. I wręczyła mi zdjęcie, które po wspólnej maturze dostała od niej na pamiątkę.

Na zdjęciu była dziewczyna o smutnym i mądrym spojrzeniu. Przeczytałem dedykację na odwrocie: Moim ideałem jest taki ustrój społeczny, w którym by wolno było z czystym sumieniem kochać wszystkich. Dążąc do niego i w imię jego, może potrafię kiedy nienawidzić. Ty tego nigdy nie potrafisz i niepotrzebnie się tak wcześnie urodziłaś. RL.

Ta dewiza spowodowała wstąpienie młodziutkiej Róży do nielicznej, nielegalnej partii socjalistycznej Proletariat. Dziś wielu błędnie uważa, że Proletariat był partią komunistyczną. W istocie była to organizacja walcząca o lepsze warunki pracy robotników, którzy wówczas pracowali najczęściej 12 godzin na dobę. Proletariatczycy chcieli, by robotnicy – i w ogóle ludzie biedni – upomnieli się o godne warunki pracy i życia. Spotykali się w kółkach konspiracyjnych i próbowali organizować robotników. Wydawali pisma, żeby uprzytomnić tym ludziom, że muszą coś sami dla siebie zrobić. Nie chcieli im nic narzucać!

Naturalnie była to działalność nielegalna. Ochrana, rosyjska tajna policja, bardzo dobrze działała i zdołała aresztować kilka osób z Proletariatu. Ponieważ Luksemburg odgrywała już w partii istotną rolę, była poszukiwana. Zaszyła się na prowincji, gdzie przez jakiś czas pracowała w dworach szlacheckich jako nauczycielka. Później przez zieloną granicę przedostała się do Szwajcarii.

Doktor Luksemburg

W Zurychu poszła na studia. Początkowo studiowała nauki przyrodnicze, później ekonomię polityczną. Zrobiła doktorat z ekonomii pt. “Rozwój przemysłu w Polsce”. Była drugą Polką, która zrobiła doktorat! W Rosji kobiet w ogóle nie przyjmowano na uniwersytety; w Petersburgu był tylko instytut dla pań z bogatych domów.

Róża Luksemburg była świetnym mówcą. W czasie kampanii wyborczych SPD wysyłała ją m.in. na Śląsk, by przemawiała do górników po polsku.

Na zdjęciu Luksemburg przemawia na wiecu w Stuttgarcie w 1907 roku. Fot. AKG-Images East News

W Szwajcarii znów weszła w środowisko socjalistyczne, które tworzyli studenci polscy i rosyjscy, a także znani już działacze. Za sprawą swojej osobowości i talentu była w tych kręgach ceniona i szanowana.

Pisała pionierskie analizy kapitalizmu. Były lewicowe, ale niekoniecznie marksistowskie – jej książka “Akumulacja kapitału” do dziś jest w obiegu akademickim.

Sprzeciw Róży Luksemburg wobec kapitalizmu brał się przede wszystkim z pobudek moralnych. Uważała, że jest to system oparty na wyzysku, chciwości i głupocie. Uważała za niemoralne, że ogromna większość kapitalistów nie dzieli się z robotnikami zyskami. Rozumieli to tylko niektórzy przemysłowcy czy bankierzy, ale wśród nich zdarzali się i tacy, którzy budowali domy, osiedla, przedszkola, szpitale, np. przy ogromnej fabryce włókienniczej w Żyrardowie.

Będąc w Szwajcarii, przez cały czas działała w środowisku socjalistów – socjaliści różnych krajów Europy znali się z kongresów albo przynajmniej znali swoje pisma, które na Zachodzie można było wydawać bez cenzury.

W Szwajcarii Róża Luksemburg należała do grupy założycieli Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy. Wydawała pismo SDKPiL “Sprawa Robotnicza”.

Róża i Leon

Nie sądzę, by współcześni uważali ją za piękną kobietę. Od dzieciństwa z powodu urazu kości biodrowej kulała – rodzice próbowali ją leczyć, ale wzięto się do tego za późno. Wszystkich jednak intrygowała jej osobowość. Można z nią było rozmawiać na wszelkie tematy. 

Ta niezwykle energiczna kobieta była tytanem pracy, a także osobą bardzo romansową. Wiązała się głównie z ludźmi lewicy. Gdy w pewnym momencie postanowiła przenieść się do Berlina, by działać tam w polityce, potrzebowała niemieckiego obywatelstwa. Aby je zdobyć, zdecydowała się na fikcyjne małżeństwo z Gustawem Lübeckiem, synem jej niemieckich przyjaciół, z którym się później rozwiodła, chociaż długo używała jego nazwiska.

W Szwajcarii, dzięki kontaktom z polskimi studentami, poznała swoją wielką miłość, długoletniego partnera i mentora Leona Jogichesa. Był to wilnianin, który musiał uciekać z kraju – był poszukiwany przez ochranę za udział w tajnej organizacji, do której należeli też Józef Piłsudski i jego brat Bolesław.

Związek z Leonem Jogichesem był skomplikowany. Chociaż rozstali się ostatecznie w 1907 r. i nie mieszkali już razem, to do końca życia Róża Luksemburg liczyła się najbardziej właśnie z jego zdaniem. Kiedy została zamordowana, Jogiches przyjechał do Berlina i próbował prowadzić śledztwo w sprawie jej śmierci. I wtedy sam – w marcu 1919 r. – też został zabity.

Pisała do niego tylko po polsku – w końcu tak się nauczył polskiego, że podczas rewolucji 1905 r. był świetnym redaktorem “Czerwonego Sztandaru”, pisma SDKPiL.

Doskonale radziła sobie jako mówca – kiedy odbywały się wybory do Reichstagu, niemiecka socjaldemokracja posyłała ją na Śląsk, żeby przemawiała do górników po polsku. Po pierwszym takim występie pisała do Jogichesa: Przyszedł do mnie stary górnik i powiedział: “Dobrześ potrafiła!”.

Była bardzo oczytana. Znała biegle polski, rosyjski, niemiecki i francuski, a czytała także teksty angielskie, chociaż nie wiem, czy mówiła w tym języku. Zasiadała we władzach II Międzynarodówki, międzynarodowej organizacji partii socjalistycznych, gdzie byli też Brytyjczycy, i możliwe, że mówiła tam po angielsku.

Dzieci nie miała, ale nie wiem, czy to był wybór, czy konieczność. W jednym z listów do Jogichesa pisała, że chciałaby mieć dziecko. Była jednak tak pochłonięta pracą, że chyba nie miała na to czasu.

Napisała setki tekstów w różnych językach, w tym wiele po polsku. Była zresztą redaktorem pisma ukazującego się po polsku w zaborze pruskim, do którego właściwie wszystko pisała sama.

Zdradzona w Warszawie

Z czego żyła? Kiedy studiowała w Szwajcarii, pomagali jej bracia – jeden został wziętym lekarzem, drugi przedstawicielem francuskich firm farmaceutycznych w Królestwie Polskim. 

Potem zaczęła pisać, bo okazało się, że ma wspaniałe pióro. Przeniosła się do Berlina, bo SPD, czyli Niemieckiej Partii Socjaldemokratycznej, brakowało ludzi piszących, a partia wydawała wiele gazet. SPD to była wówczas bardzo duża partia – dzięki temu, że robotnicy mieli prawo głosu, socjaldemokraci zapełniali połowę parlamentu. Dysponowali składkami i mieli sponsorów – także wśród fabrykantów.

W Berlinie powodziło jej się lepiej. Zarabiała w prasie partyjnej i do wybuchu I wojny światowej wykładała ekonomię w szkole SPD. I wcale nie snuła tam wizji świata po rewolucji: prowadziła rzeczowe, ekonomiczne analizy kapitalizmu.

Uważała, że kapitalizmu nie obali krwawa rewolucja, ale masowy strajk powszechny. Kiedy w 1905 r. w Rosji zaczęła się rewolucja i wybuchł potężny strajk październikowy, który okazał się zresztą największym strajkiem podczas całej rewolucji, przyjechała z Jogichesem do Warszawy.

Miała niemiecki paszport na fałszywe nazwisko. Mieszkali w hotelu przy ul. Jasnej, w ścisłej konspiracji, ale ktoś ich jednak wydał i zostali aresztowani.

W archiwum Hoovera na uniwersytecie Stanforda w USA trafiłem na korespondencję, którą zostawił ostatni ambasador rosyjski w Paryżu. Wynikało z niej, że pewien robotnik z kierownictwa warszawskiej SDKPiL, który był agentem ochrany, wyemigrował do Francji. Tam zginął w wybuchu kotła w elektrowni, gdzie pracował. W polskiej prasie socjalistycznej ukazał się jego nekrolog na całą stronę. Tymczasem był to jeden z bardzo niewielu ludzi w Warszawie, którzy znali tożsamość Luksemburg i Jogichesa. To on najprawdopodobniej wydał Różę Luksemburg policji.

Przeciw niepodległości

Jest wiele sporów o jej stosunek do niepodległości Polski. Jak wiadomo, SDKPiL różniła się z Polską Partią Socjalistyczną w tej kwestii: PPS uważała, że trzeba walczyć o niepodległość, a SDKPiL – że ważniejsze jest zwycięstwo sprawy robotników.

Róża Luksemburg twierdziła, że Polska ma prawo do języka, szkół, nieskrępowanej kultury. Jej zdaniem jednak niepodległość mogła się ziścić tylko dzięki wielkiej wojnie, czyli wielkiej rzezi. I tak się zresztą stało.

Sądziła też, że świat się przyzwyczaił, że Polski nie ma na mapie, a państwa europejskie powinny się scalać w jednej pacyfistycznej federacji. Dla niej wojny były największym zagrożeniem dla ludzkości. I rzeczywiście, obie wojny światowe pochłonęły miliony ludzi.

Była znana ze swego antymilitaryzmu, zwalczała niemieckie zbrojenia, protestowała przeciw brutalnemu traktowaniu rekrutów. I za to siedziała w więzieniu. Jej opór przeciw niepodległości brał się przede wszystkim z troski o to, by jak najmniej ludzi zginęło. Uważała też, że struktura społeczna ówczesnej Polski – nieoświecone chłopstwo plus dominacja kapitalistów – nie sprzyjałaby polepszeniu sytuacji ludzi biednych.

Relacje SDKPiL z PPS były trudne: ostatecznie w PPS doszło do rozłamu i powstała PPS-Lewica, która pod koniec I wojny stała się częścią Komunistycznej Partii Polski.

Strajk, nie rewolucja

Po aresztowaniu przez ochranę w 1905 r. siedziała m.in. w Cytadeli Warszawskiej i miała stanąć przed sądem wojskowym wydającym surowe wyroki. Wtedy zadziałała jednak SPD. Jej przywódca, sędziwy August Bebel, nie podzielał poglądów Róży Luksemburg, ale bardzo ją cenił. Kazał posłać do Rosji partyjne pieniądze, którymi przekupiono carską policję – została wypuszczona “z przyczyn zdrowotnych” i przez Petersburg wróciła do Niemiec.

Wybuch wojny był dla niej strasznym rozczarowaniem. Walczyła z niemieckimi zbrojeniami, ostrzegała przed wojną, uważała, że socjaldemokracja powinna bić się o republikę, o obalenie cesarza Wilhelma. Tymczasem w kierownictwie SPD nikt poza Luksemburg i Karlem Liebknechtem, synem jednego z założycieli partii, nie chciał iść tak daleko. Rozłam wisiał w powietrzu od czasu kongresu w Bazylei w 1912 r., kiedy już było widać, że idzie ku wojnie.

Róża Luksemburg uważała, że międzynarodówka socjalistyczna może powstrzymać wojnę, ogłaszając strajk powszechny, który powinien się udać, skoro do partii zrzeszonych w międzynarodówce należy milion robotników.

Tymczasem w Reichstagu SPD zagłosowała za funduszami na wojnę. Socjaldemokraci chcieli być dobrymi obywatelami i poszli na wojnę, wielu na ochotnika. Nacjonalizm i niemiecka mentalność każąca być posłusznym obywatelem wzięły górę. Wtedy Luksemburg i Liebknecht rozstali się z SPD.

Z Leninem nie po drodze

Luksemburg chciała, aby nowy system był systemem demokratycznym. W socjaldemokracji były skrzydła reformatorskie i rewolucyjne. Wielu chciało być dobrymi Niemcami i nie naruszać istniejącego porządku; ona uważała, że można doprowadzić do rewolucji, która obali carat, gdy się uruchomi masy robotnicze. Ale robotnikami nie można sterować i manipulować, jak to później robili komuniści w Rosji. Jej wizja masowego ruchu robotników jest pod różnymi względami podobna do naszej “Solidarności”.

Była przeciwnikiem wszelkiej dyktatury i jako jedna z pierwszych zorientowała się, że nie można iść z Leninem. Gdy wybuchła rewolucja w Rosji, napisała bardzo krytyczną wobec Lenina książkę. Znalazłem też jej list do jednego z jej towarzyszy w kierownictwie SDKPiL, w którym stwierdza: “Nasz Felek – chodzi o Dzierżyńskiego – zachowuje się obrzydliwie przez włączenie się do polityki terroru”.

Znała Lenina od lat, spotykali się na kongresach II Międzynarodówki jeszcze przed wojną. Mieli za sobą różne dyskusje, ale ta prawdziwa nastąpiła dopiero po rewolucji październikowej, gdy zobaczyła, że Lenin stworzył państwo terroru.

Lenin uważał, że tylko bolszewicy mogą zrobić rewolucję, i dlatego opuścił II Międzynarodówkę, która była dla niego za mało radykalna i za bardzo pstra – dominowali w niej zwolennicy demokratycznego socjalizmu, a nie rewolucji i dyktatury. Po obaleniu republiki w Rosji Lenin postanowił założyć własną międzynarodówkę. Komunistyczną. Luksemburg odmówiła współpracy.

Niemieccy komuniści wysłali do Moskwy działacza, który otrzymał polecenie, by nie popierać inicjatywy Lenina. Ten jednak złamał wysłannika z Niemiec i doprowadził do wejścia niemieckich komunistów do swej międzynarodówki. Moskwa robiła, co chciała, z tą III Międzynarodówką, stała się ona narzędziem w sowieckich rękach.

Śmierć

Gdy w 1914 r. niemiecka socjaldemokracja zagłosowała w parlamencie za kredytami na wojnę, Róża Luksemburg zareagowała kilkutygodniową zapaścią psychiczną. Następnie zerwała z SPD i z grupą podobnie myślących powołała partię antywojenną pod nazwą Związek Spartakusa; później stała się ona zalążkiem niemieckiej partii komunistycznej KPD. Za swoje wypowiedzi antywojenne i antymilitarystyczne zapłaciła procesem i kilkuletnim pobytem w niemieckich więzieniach.

Niemczech robotnicy zbuntowali się dopiero pod koniec wojny, kiedy front się załamał, a ludzie głodowali. Upadł rząd cesarski, została ogłoszona republika, której prezydentem został socjaldemokrata Friedrich Ebert, skądinąd dawny student Róży Luksemburg.

Socjaldemokraci chcieli uspokoić sytuację, więc Luksemburg była dla nich wrogiem. Tym bardziej że w styczniu 1919 r. komuniści rozpoczęli powstanie w Berlinie.

Zostało ono stłumione przez armię. Po klęsce powstania Luksemburg i Liebknecht ukryli się w Berlinie, ale ktoś z sąsiadów zorientował się i nasłał policję, która oddała ich z kolei ludziom z Reichswehry. Przez parę godzin byli trzymani w jej dowództwie, a później zostali wsadzeni do osobnych samochodów. Tam oficerowie zabili ich strzałami w głowę.

Zginęła 15 stycznia 1919 r., a dopiero w maju jej zwłoki zostały znalezione w kanale. Morderców złapano, był proces, ale nic im nie zrobiono. Zbrodniarze byli tymi samymi ludźmi, którzy po latach poparli Hitlera.

Po jej śmierci socjaldemokraci nakazali wszcząć śledztwo. Widziałem materiały tego śledztwa – władze robiły wszystko, by mordercy nie zostali ukarani. 


prof. Feliks Tych
Badacz ruchów społecznych w Europie na przełomie XIX i XX wieku oraz II wojny światowej
 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com