Prof. Legutko chciałby przykryć zbrodnię w Jedwabnem falą kłamstwa

Prof. Legutko chciałby przykryć zbrodnię w Jedwabnem falą kłamstwa

Tomasz Nałęcz


Członkowie ONR zakłócający obchody rocznicy mordu na żydowskich mieszkańcach Jedwabnego, 10 lipca 2018 (Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta)

Tomasz Nałęcz, historyk i polityk, profesor Akademii Humanistycznej w Pułtusku, w latach 2001-05 wicemarszałek Sejmu, doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego ds. historii i dziedzictwa narodowego

W czasie niedawnej wizyty w Polsce prezydent Francji Emmanuel Macron dużo uwagi poświęcił historii, uznając ją za ważny element wspólnej europejskiej tożsamości. Rzecz jasna pod warunkiem, że będzie uczciwie przekazywana i wolna od fałszu. „Nie można pójść naprzód, nie patrząc historii prosto w twarz – przestrzegał. – Patrzenie historii prosto w twarz – kontynuował – to też świadomość tego, że mamy tę część cienia, która zapisała się w historii każdego kraju”.

Polacy „sprawcami ludobójstwa” w Jedwabnem?

W tym kontekście Macron ostro skrytykował rosyjskie kłamstwa przypisujące Polsce winę za wywołanie II wojny światowej. Nie oszczędził też jednak PiS-u. To przekazu tej partii dotyczyła przecież krytyczna uwaga: „Widzę, że są w Polsce jakieś pokusy, żeby wykreślić datę 1989 r.”. Trudno tej oceny nie podzielić. PiS-owska próba oczernienia pamięci o jednym z najdonioślejszych wydarzeń w naszych XX-wiecznych dziejach, jakim było zwycięstwo „Solidarności” nad systemem komunistycznym, jest posunięciem głupim i kaleczącym dumę z jej dokonań.W jednym jeszcze prezydent Macron miał rację. Jeśli się chce obnażać i piętnować historyczne kłamstwa innych, to nie wolno samemu mówić nieprawdy. A tak zachowują się politycy PiS-u, którzy odwołując się do przeszłości, co rusz rozmijają się z faktami. Dał temu ostatnio świadectwo prof. Ryszard Legutko, formułując w Radiu Kraków pod adresem prezydenta Bronisława Komorowskiego oskarżenie, że „mówił o Polakach jako sprawcach ludobójstwa”. Wyraźnie tego nie dopowiedział, ale chodziło mu najpewniej o list prezydenta Komorowskiego z 10 lipca 2011 r. do uczestników obchodów 70. rocznicy zbrodni w Jedwabnem. Ten tekst od dawna jest przedmiotem PiS-owskich kłamstw i manipulacji, bo dotyczy – jak powiedziałby prezydent Macron – „części cienia”, czyli niechwalebnych fragmentów naszej przeszłości.

W liście prezydenta Komorowskiego nie ma mowy o Polakach jako „sprawcach ludobójstwa”, bo byłoby to historycznym fałszem. Jest stwierdzenie, z którym PiS-owscy „poprawiacze” historii nie mogą się pogodzić: Jedwabne to nie tylko nazwa symbolizująca dramatyczne wydarzenia z czasów II wojny światowej. To także ważny znak w zbiorowej świadomości i pamięci Polaków.

Naród ofiar musiał uznać tę niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą.

Długo trwało, zanim zrozumieliśmy, że przyznanie się do tej winy nie przekreśla polskiej martyrologii i polskiego bohaterstwa w walce z niemieckim i sowieckim okupantem. Że nie oznacza relatywizacji win i wywrócenia proporcji w ocenie historycznych zasług i grzechów.

Pytanie o to, kto mordował Żydów w Jedwabnem

Uczestniczyłem w przygotowywaniu tego listu i pamiętam, że na powyższym sformułowaniu najbardziej zależało Tadeuszowi Mazowieckiemu. W wewnętrznej dyskusji zdecydowanie przeciwstawił się on poglądowi, że może lepiej nie dawać okazji do kolejnej fali PiS-owskiego hejtu wymierzonego w prezydenta. Z charakterystyczną dla niego stanowczością tłumaczył, że słów prawdy o zbrodni w Jedwabnem wymaga nasza narodowa godność. Ujmą dla niej jest żywienie się przemilczeniem i kłamstwem, bo to świadectwo skarlenia i małości. Dumę – argumentował Mazowiecki – powinno się budować tylko na prawdzie i autentycznych zasługach, których przecież w naszych dziejach nie brakowało.

Warto, by stanowisko Tadeusza Mazowieckiego, w pełni podtrzymane przez prezydenta Komorowskiego, wzięli sobie do serca PiS-owscy „eksperci” od historii. Jak dotąd mają z tym ogromne kłopoty, o czym świadczą żenujące odpowiedzi, np. minister edukacji narodowej czy prezesa IPN-u na pytanie o to, kto mordował Żydów w Jedwabnem.

Chcieliby PiS-owscy propagandziści, w tym prof. Legutko, przykryć tę zbrodnię falą kłamstwa wymierzoną w ludzi mających odwagę mówić, jak było naprawdę.

Taki stosunek do przeszłości jest drogą donikąd. Tylko ośmiela i uwiarygadnia międzynarodówkę historycznych kłamców, w której najdonioślej przebijają się nieprzejednani wrogowie Polski. Można być tylko wdzięcznym prezydentowi Francji, że nam o tym przypomniał. Oby politycy PiS-u wzięli to sobie do serca, bo jak dotąd ich „polityka historyczna” przynosi więcej szkody niż pożytku.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com