Wystąpienie, które poruszyło świat
Andrzej Koraszewski
Przywódcy Senatu i Izby Reprezentantów zaprosili 31 maja premiera Izraela Benjamina Netanjahu do wystąpienia na wspólnym posiedzeniu Kongresu. List z zaproszeniem Netanjahu podpisali: republikański przewodniczący Izby Reprezentantów Mike Johnson, demokratyczny lider większości w Senacie Chuck Schumer, republikański lider Senatu Mitch McConnell i demokratyczny lider Izby Reprezentantów Hakeem Jeffries.
Wielu interpretowało to zaproszenie jako próbę wsparcia kampanii prezydenckiej Republikanów. Czy przyłączenie się do tego zaproszenia przedstawicieli Demokratów było dobrą miną do złej gry? Premier Netanjahu zrobił wszystko, co było w jego mocy, aby to jego wystąpienie nie mogło być interpretowane jako jakaś ingerencja w amerykańskie sprawy wewnętrzne.
W dotychczasowej historii żaden przywódca innego kraju nie występował przed Kongresem USA czterokrotnie. Możemy się zastanawiać, dlaczego przywódca tego maleńkiego kraju jest uważany za tak ważną postać? Dlaczego Izrael jest tak ważny w amerykańskiej polityce?
Przemówienie Benjamina Netanjahu było nadawane przez praktycznie wszystkie stacje telewizyjne (było również bardzo uważnie obserwowane przez świat arabski). W dzień później komentowały je wszystkie media.
Część amerykańskich polityków postanowiła zbojkotować to wystąpienie, zdecydowana większość tych, którzy byli na sali, co chwila oklaskiwała go na stojąco. Zdaniem jednych, było to wystąpienie wybitnego męża stanu o stanie świata, zdaniem innych, nikomu niepotrzebny cyrk. Te reakcje pokazują, jak bardzo Izrael dzieli, a może tylko jak ogniskuje najważniejsze problemy dzisiejszego świata?
Co właściwie powiedział Amerykanom wykształcony na amerykańskim uniwersytecie izraelski premier, który jest prawdopodobnie najbardziej amerykańskim politykiem wśród przywódców krajów demokratycznych poza Ameryką.
Rozpoczął premier Netanjahu swoje wystąpienie od stwierdzenia, że świat stoi dziś na skrzyżowaniu dróg, że nie jest to starcie między cywilizacjami, a zderzenie cywilizacji z barbarzyństwem. Nie wspomniał Chin, ani Rosji, mówił o „osi Iranu”, o walce między tymi, którzy gloryfikują śmierć, i tymi, którzy uświęcają życie. Zwycięstwo cywilizacji – powiedział – wymaga, aby Ameryka i Izrael stały razem.
Ktokolwiek uznaje, że żadnego zagrożenia ze strony barbarzyńców nie ma, automatycznie musi uznać, że całe wystąpienie izraelskiego premiera nie miało sensu. Podczas swojego wystąpienia, Netanjahu powtarzał wielokrotnie, że celem barbarzyńców jest Ameryka i jej wartości, celem barbarzyńców jest wolność. Izrael jest dziś najbardziej wysuniętą placówką obrońców tych wartości, które reprezentuje Ameryka.
Izraelski premier przypomniał, że atak 7 października stanowił w maleńkim Izraelu odpowiednik ataku na Amerykę, który pociągnąłby za sobą 20 razy więcej ofiar niż atak islamskich terrorystów 11 września 2001 r.
Ten atak świadczył raz jeszcze o naturze barbarzyńców. Izraelskiemu premierowi towarzyszyła uwolniona zakładniczka, Noa Argamani, dziadkowie porwanych do Gazy dzieci, weterani bitwy 7 października: pochodzący z Etiopii żołnierz, który na wiadomość o najeździe złapał za karabin i nie mając żadnego środka lokomocji biegł kilkanaście kilometrów, żeby bronić rodaków, inny żołnierz, który stracił tego dnia rękę, ale planuje powrót na stanowisko dowódcy kompanii, żołnierz muzułmanin, który walczył jak wielu innych muzułmańskich obywateli i odznaczył się nadzwyczajną odwagą.
Po tym wstępie Netanjahu dziękował prezydentowi Bidenowi, mówiąc o poparciu Ameryki i osobistym zaangażowaniu prezydenta Bidena, które miało ogromne znaczenie. Powrócił do prezentacji głównego problemu.
„Pokonanie naszych brutalnych wrogów wymaga zarówno odwagi, jak i jasności. Jasność zaczyna się od poznania różnicy między dobrem a złem. Jednak niewiarygodnie wielu protestujących przeciwko Izraelowi staje po stronie zła. Stają po stronie Hamasu. Stają po stronie gwałcicieli i morderców.”
Netanjahu nie dzielił tych, którzy stają po stronie Hamasu, na tych, którzy zapowiadają dżihad do dnia, kiedy cały świat będzie chwalił Allaha i powtarzają, że 7 października był punktem zwrotny w tym kierunku; na takich, którzy zapewniają, że Hamas nigdy nie popełnił żadnego złego czynu, a zbrodnie popełnia Izrael; na takich, którzy milczą o zbrodniach Hamasu i twierdzą, że bronią tylko dzieci i kobiet, i na takich, którym tylko podoba się takie ładne hasło od „rzeki do morza”. Mówił, że Iran organizuje i finansuje protesty, że ci protestujący często nie mają żadnej wiedzy historycznej, że winni są ich nauczyciele, rektorzy uczelni, którzy pozwalają na wezwania do ludobójstwa. Powróciły rytualne oszczerstwa powtarzane dziś przez takie instytucje jak Międzynarodowy Trybunał Karny, oskarżający Izrael o głodzenie mieszkańców Gazy, czy o celowe atakowanie cywilów. Izrael wpuścił do Gazy 40 tysięcy ciężarówek z pomocą humanitarną, Izrael systematycznie ostrzega ludność cywilną przed uderzeniami na cele militarne, które systematycznie umieszczane są między cywilną ludnością.
„Dla Izraela każda śmierć cywila jest tragedią. Dla Hamasu to strategia. Oni naprawdę chcą, żeby palestyńscy cywile umierali, żeby Izrael mógł być oczerniany w międzynarodowych mediach i żeby wywierano na niego presję, żeby zakończył wojnę, zanim zostanie wygrana.”
Większość Amerykanów nie dała się nabrać na tę propagandę Hamasu. Wielu jednak chce wierzyć w każde kłamstwo o Żydach. Netanjahu przywołał opinię pułkownika Johna Spencera, szefa studiów w West Point nad wojnami na terenach miast. Jego zdaniem „Izrael wdrożył więcej środków ostrożności mających na celu zapobieganie krzywdzeniu ludności cywilnej niż jakakolwiek inna armia w historii, wykraczając poza wymogi prawa międzynarodowego”.
Zapowiadano, że jeśli armia izraelska wejdzie do Rafah to zginą dziesiątki tysięcy cywilów. Nic takiego się nie stało, ponieważ Izrael zdołał ewakuować cywilów, a wojsko podejmowało nadzwyczajne środki ostrożności. Jedyne ofiary cywilne spowodowane były wtórnym wybuchem magazynu hamasowskiej amunicji. Izraelscy żołnierze zasługują na podziw i pochwały, a nie na potępienie.
Na pochwały – powiedział premier Izraela – zasługują dziś ci, którzy sprzeciwiają się fałszywym oskarżeniom ze strony Międzynarodowego Trybunału Karnego i podobnych instytucji, które próbują uniemożliwić Izraelowi walkę z terrorem. Za tym terrorem na Bliskim Wschodzie stoi przede wszystkim Iran.
„I to nie powinno nikogo dziwić. Ajatollah Chomeini przyrzekł, kiedy zakładał Republikę Islamską: ‘Będziemy eksportować naszą rewolucję na cały świat. Będziemy eksportować rewolucję islamską na cały świat’. Teraz zadajcie sobie pytanie, który kraj ostatecznie stanie na drodze maniakalnych planów Iranu, by narzucić światu radykalny islam? Odpowiedź jest jasna: to Ameryka, strażnik zachodniej cywilizacji i największa potęga świata. Dlatego Iran postrzega Amerykę jako swojego największego wroga.”
Izraelski premier przywołał słowa polityka Hezbollahu, który otwarcie powiedział: „To nie jest wojna z Izraelem. Izrael jest jedynie narzędziem. Główna wojna, prawdziwa wojna, toczy się z Ameryką”.
Islamscy władcy Iranu walczyli z Ameryką od pierwszego dnia po przejęciu władzy. Zajęli amerykańską ambasadę i trzymali amerykańskich zakładników przez 444 dni. Atakują Amerykę głównie przez swoich najemników. „W Bejrucie zabili 241 amerykańskich żołnierzy. W Afryce zbombardowali amerykańskie ambasady. W Iraku dostarczyli materiały wybuchowe, aby okaleczyć i zabić tysiące amerykańskich żołnierzy. Do Ameryki wysłali szwadrony śmierci. Wysłali szwadrony śmierci tutaj, aby zamordować byłego sekretarza stanu i byłego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego.”
Dla Iranu ważne jest jednak opanowanie najpierw Bliskiego Wschodu, ale tu na ich drodze stoi Izrael.
„Dlatego tłumy w Teheranie skandują ‘Śmierć Izraelowi’, zanim zaczynają skandować ‘Śmierć Ameryce’. Dla Iranu Izrael jest pierwszy, Ameryka jest następna. Więc kiedy Izrael walczy z Hamasem, w rzeczywistości walczymy z Iranem. Kiedy walczymy z Hezbollahem, walczymy z Iranem. Kiedy walczymy z Huti, walczymy z Iranem. A kiedy walczymy z Iranem, walczymy z najbardziej radykalnym i morderczym wrogiem Stanów Zjednoczonych Ameryki.”
Izraelski premier wielokrotnie podkreślał, że walcząc z irańskim planami podboju świata, Izrael walczy w obronie Ameryki i reszty zachodniego świata, że próbując powstrzymać Iran przed wejściem w posiadanie bomb atomowych, Izrael broni nie tylko siebie.
„Pokonanie Hamasu przez Izrael będzie potężnym ciosem dla osi terroru Iranu. Inna część tej osi, Hezbollah, zaatakował Izrael 8 października, dzień po ataku Hamasu. Wystrzelił przeciwko nam tysiące pocisków i dronów. 80 000 naszych obywateli w północnym Izraelu musiało opuścić swoje domy, stając się uchodźcami na własnej ziemi. Jesteśmy zobowiązani do umożliwienia im powrotu do ich domów. Wolimy osiągnąć to dyplomatycznie. Ale pozwólcie mi powiedzieć jasno: Izrael zrobi wszystko, co konieczne, aby przywrócić bezpieczeństwo na naszej północnej granicy i bezpiecznie przywrócić naszym ludziom ich domy.”
Premier Izraela przypomniał, że przez dziesięciolecia Ameryka zapewniała Izraelowi hojną pomoc wojskową, a wdzięczny Izrael zapewnił Ameryce kluczowe informacje wywiadowcze, które uratowały wiele istnień ludzkich. Teraz jest jednak szczególny moment.
„Podczas II wojny światowej, gdy Wielka Brytania walczyła na głównym froncie zachodniej cywilizacji, Winston Churchill zwrócił się do Amerykanów słynnymi słowami: ‘Dajcie nam narzędzia, a my skończymy robotę’. Dzisiaj, gdy Izrael walczy na głównym froncie zachodniej cywilizacji, ja również zwracam się do Ameryki: ‘Dajcie nam narzędzia szybciej, a my skończymy robotę szybciej’.”
Netanjahu zapewnił, że Izrael nie dąży do wysiedlenia mieszkańców Gazy, że po tej wojnie Gaza powinna mieć cywilną administrację sprawowaną przez Palestyńczyków, ale musi być zdemilitaryzowana i zderadykalizowana. Zarządzać nią mogą tylko Palestyńczycy, którzy nie dążą do zniszczenia Izraela. To nie jest zbyt wielkie wymaganie.
„Nowe pokolenie Palestyńczyków nie może już być uczone nienawiści do Żydów, ale raczej, że może żyć z nami w pokoju. Te dwa słowa, demilitaryzacja i deradykalizacja, te dwa pojęcia zostały zastosowane do Niemiec i Japonii po II wojnie światowej, co doprowadziło do dziesięcioleci pokoju, dobrobytu i bezpieczeństwa.”
Po drugiej wojnie światowej Ameryka stworzyła sojusz sił demokratycznych, żeby przeciwstawić się rosnącemu zagrożeniu ze strony ZSRR, dziś ponownie potrzebny jest taki sojusz. Netanjahu nazwał go Sojuszem Abrahama. Jego zapowiedź widzieliśmy 14 kwietnia 2024 r., kiedy Stany Zjednoczone i kilka innych krajów zachodnich pomogło zneutralizować zmasowany atak rakietowy Islamskiej Republiki Iranu na Izrael.
Premier Izraela przypomniał, że dla wolnych ludzi na całym świecie Ameryka pozostaje latarnią wolności, którą jej niezwykli założyciele wyobrazili sobie w 1776 roku. Kończąc swoje wystąpienie powiedział:
„W imieniu ludu Izraela przyszedłem tu dzisiaj, aby powiedzieć: Dziękuję ci, Ameryko. Dziękuję za twoje wsparcie i solidarność. Dziękuję za to, że stałaś z Izraelem w godzinie naszej potrzeby. Razem obronimy naszą wspólną cywilizację. Razem zapewnimy świetlaną przyszłość dla obu naszych narodów.”
Dziś każdy, kto chce mieć własne zdanie, może posłuchać tego wystąpienia lub przeczytać jego zapis i osądzić je samodzielnie.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com