Przedstawia pierwszy turecki samochód elektryczny, woduje pierwszy turecki lotniskowiec, podnosi pensje o połowę. Erdogan idzie po wygraną

Przedstawia pierwszy turecki samochód elektryczny, woduje pierwszy turecki lotniskowiec, podnosi pensje o połowę. Erdogan idzie po wygraną

Marcelina Szumer-Brysz


Wnętrze Błękitnego Meczetu. (Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl)

Turcja przed wyborami: Chrześcijańskie mozaiki sprzed trzynastu stuleci? Zatynkować. Unikat w skali świata? Trzecia kadencja jest ważniejsza.

.

– Bak, bak – zaczepia mnie w autobusie miejskim mężczyzna w średnim wieku, ubrany w narodowe barwy tureckie. Czerwona koszulka z półksiężycem i gwiazdą, takaż czapka. Podsuwa mi ekran smartfona, z którego przemawia Recep Tayyip Erdogan, turecki prezydent. Bez dźwięku, podziwiam zabawną pantomimę, mój towarzysz wniebowzięty.

– Wygra? – pytam. – Oczywiście! – odpowiada facet. Czekam na typowy w takich sytuacjach wykład o zasługach prezydenta, pewnie na ekranie zaraz zobaczę turecki samochód elektryczny, którego wielka premiera miała miejsce półtora miesiąca przed wyborami, a którym na trasy już ruszyli tureccy ministrowie, albo scenę z inauguracji pierwszego tureckiego lotniskowca, który właśnie zaczął służbę. Ale nie, facet ani myśli rozmawiać o wyborach. Pokazuje mi amerykańskiego poszukiwacza złota, potem ogromny grzyb z tropikalnego lasu. I nie przestaje się uśmiechać.

Mniej optymistyczny jest sprzedawca zasłon na sobotnim bazarze. Wzdycha, wzrusza ramionami, nie przekonuje go żaden kandydat – wierni wyznawcy Erdogana, podobnie jak zwolennicy jego głównego (jest jeszcze dwóch) kontrkandydata Kemala Kiliçdaroglu, na ogół ochoczo podejmują rozmowę, a partyjne barwy prezentują z dumą taką samą jak barwy klubów piłkarskich.

Wiem, na kogo nie zagłosuje starszy sprzedawca, gdy w uliczce pojawiają się dwie wolontariuszki z logo rządzącej AKP. Minę ma taką, że dziewczyny nie podchodzą. Upatrzyły sobie turystę, kupującego na sąsiednim straganie podróbki koszulek Hugo Bossa. Tłumaczy, że jest cudzoziemcem, nie może głosować, ale dziewczyn to nie zraża. – Dla każdego jest miejsce na spotkaniu z prezydentem. Nasz prezydent zaprasza każdego.

Wyciągnął rękę do Kurdów. Na chwilę

– Chyba że jest gejem, „krzyżowcem” albo wyborcą HDP – prycha Nursel, nauczycielka z Izmiru. Przez 20 lat głosowała na kemalistów, ale w ostatnich wyborach oddała głos na partię prokurdyjską. Gdyby jej były lider Selahattin Demirtas nie siedział w więzieniu, w wyborach prezydenckich zagłosowałaby na niego, bo jest pewna, że by wystartował i odniósł zwycięstwo. Zdaniem Nursel ani CHP, ani AKP nie mają oferty dla osób o liberalnych poglądach. Wieczne odwoływanie się do dziedzictwa Atatürka, to – jej zdaniem – trochę za mało, by zaskarbić sympatię wyborców, którym na sercu leżą prawa mniejszości i kobiet. Kurdyjscy deputowani zajęli się wszystkimi tymi problemami i umieścili je w programie wyborczym. Ale nie wiadomo, ilu kandydatów dotrwa do wyborów na wolności.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com