Gwyneth Paltrow i Brad Pitt spotkali Weinsteina, Pitt powiedział mu, że ma trzymać łapy z dala od dziewczyny

#MeToo. Gwyneth Paltrow i Brad Pitt spotkali Weinsteina na premierze, Pitt powiedział mu, że ma trzymać łapy z dala od dziewczyny

Jodi Kantor, Megan Twohe


Brad Pitt i Gwyneth Paltrow, Nowy Jork, 1996 r. (Fot. SIPA / East News)

Weinstein wciągnął ją do pomieszczenia z jacuzzi, rozebrał i wcisnął głowę między jej nogi.

.

Dziennikarskie śledztwo „New York Timesa” w sprawie Harveya 0Weinsteina zaczęło się od tego, że osoba posiadająca najbardziej obiecujące informacje nie chciała nawet odebrać telefonu.

„Chodzi o to, że wasza gazeta parę razy potraktowała mnie parszywie i uważam, że to z powodu seksizmu” – aktorka Rose McGowan napisała 22 maja 2017 w odpowiedzi na mail od Jodi z prośbą o rozmowę. McGowan wypunktowała swoje zastrzeżenia: przemowa, którą wygłosiła podczas kolacji z politykami, została omówiona w dziale „Styl”, a nie w „Aktualnościach”. Podczas wywiadu, którego wcześniej udzieliła dla „Timesa”, czuła się niekomfortowo.

„Powinniście zająć się seksizmem wśród swoich pracowników – odpisała – a ja nie mam zamiaru w tym pomagać”. Kilka miesięcy wcześniej McGowan oskarżyła pewnego producenta o gwałt. Nie ujawniła nazwiska, ale plotka głosiła, że chodzi o Weinsteina. „Było to tajemnicą poliszynela w Hollywood i w mediach, poniżali mnie, a schlebiali mojemu gwałcicielowi” – napisała na Twitterze, dodając hasztag #WhyWomenDontReport. Pracowała wówczas nad książką, w której miała zamiar ujawnić, w jakiś sposób przemysł rozrywkowy traktuje kobiety.

W przeciwieństwie do prawie wszystkich z Hollywood Rose McGowan już kiedyś zaryzykowała swoją karierę, by napiętnować seksistowskie podejście. Opisała na Twitterze obraźliwe wymagania dotyczące ubioru zawarte w informacji o castingu do filmu Adama Sandlera: „top z głębokim dekoltem (mile widziany stanik push-up)”. Ogólnie rzecz biorąc, w mediach społecznościowych wypowiadała się kategorycznie i konfrontacyjnie. „Złość jest w porządku. Nie bój się jej” – napisała miesiąc wcześniej na Twitterze, dodając potem: „rozwal system”. Skoro McGowan, która jest nie tylko aktorką, ale także aktywistką, nie chciała porozmawiać nawet nieoficjalnie, to kto zechce?

***

Harvey Weinstein nie pojawiał się już na pierwszych stronach gazet. W ostatnich latach magia jego filmów nieco przybladła. Jego nazwisko wciąż jednak oznaczało władzę, wciąż potrafił uczynić kogoś gwiazdą. Rozpoczął od siebie. Wychowany w skromnych warunkach w Nowym Jorku, w Queens, najpierw zajmował się promocją koncertów, a potem dystrybucją i wreszcie produkcją filmów.

Wydawało się, że umie wciągnąć wszystko na szczyt – filmy, partie, a przede wszystkim ludzi. Wiele razy zmieniał młodych aktorów w gwiazdy. Wśród nich byli Gwyneth Paltrow, Matt Damon, Michelle Williams i Jennifer Lawrence.

Za jego sprawą niewielkie, niezależne produkcje filmowe, takie jak „Seks, kłamstwa i kasety wideo” albo „Gra pozorów”, stawały się prawdziwymi fenomenami. Jako pierwszy prowadził nowoczesne kampanie oscarowe, dzięki czemu zdobył pięć statuetek za najlepszy film dla siebie i mnóstwo statuetek dla innych. Przez prawie dwie dekady finansował działalność Hillary Clinton i wspierał ją podczas różnych kampanii. Kiedy Malia Obama odbywała staż w wytwórni filmowej, pracowała dla „Harveya” – wiele osób mówiło o nim, używając tylko imienia, nawet ci, którzy go nie znali. W 2017 nadal cieszył się doskonałą reputacją, chociaż jego filmy nie odnosiły już tak spektakularnych sukcesów jak dawniej.

Od dawna krążyły pogłoski o tym, jak traktuje kobiety. Żartowano sobie publicznie: „Gratulacje, nie musicie już dłużej udawać, że pociąga was Harvey Weinstein” – Seth MacFarlane powiedział do pięciu aktorek podczas ogłaszania nominacji do Oscara w 2013. Wiele osób jednak lekceważyło jego zachowanie, mówiąc, że po prostu ugania się za spódniczkami, niczego też publicznie nie udowodniono. Wielu dziennikarzy próbowało, ale bez powodzenia. W 2015 został oskarżony o obmacywanie, jednak nowojorska policja ostatecznie umorzyła sprawę. „Nadejdzie taki moment, kiedy wszystkie kobiety, które boją się mówić o Weinsteinie, wezmą się za ręce i skoczą” – napisała wówczas na Twitterze dziennikarka Jennifer Senior. Minęły dwa lata. Nic się nie wydarzyło. Jodi słyszała, że próbę zbadania sprawy podjęło jeszcze dwóch reporterów – dziennikarz „New York Magazine” i Ronan Farrow z NBC, ale nie ukazał się żaden artykuł. Czy plotki na temat stosunków Weinsteina z kobietami były fałszywe? Czy McGowan pisała o kimś innym? Weinstein publicznie chwalił się swoim feminizmem. Przekazał dużą kwotę na ufundowanie stypendium profesorskiego im. Glorii Steinem. Jego firma dystrybuowała “Pole walki” – film dokumentalny o gwałtach na uniwersyteckich kampusach. Wziął nawet udział w historycznym marszu kobiet w styczniu 2017, przyłączając się do tłumów w różowych czapeczkach z kocimi uszami, demonstrujących w Park City w stanie Utah podczas festiwalu filmowego Sundance.

***

Celem dochodzenia prowadzonego przez dział śledczy „Timesa”, pracujący z dala od panującego w newsroomie harmidru, było dotarcie do informacji, o których jeszcze nikt nie pisał, i pociągnięcie do odpowiedzialności ludzi i instytucji, których przestępstwa były dotąd zatajane. Pierwszym krokiem było ostrożne nawiązanie kontaktu. Jak więc miałyśmy odpowiedzieć McGowan, żeby namówić ją do podniesienia słuchawki?

W 2013 Jodi zaczęła zgłębiać doświadczenia kobiet pracujących w korporacjach i różnych instytucjach. Odpisała Rose McGowan, powołując się na te doświadczenia.

„Oto czego już w tej kwestii dokonałam: Amazon, Starbucks i Harvard Business School zmieniły swoją politykę w reakcji na moje artykuły dotyczące dyskryminacji płciowej. Kiedy napisałam o wpływie różnic klasowych na karmienie piersią (białe kobiety pracujące w biurach mogą odciągać mleko w pracy, a słabiej opłacane pracownice fizyczne nie), czytelnicy stworzyli pierwsze mobilne saloniki laktacyjne, które teraz są dostępne w ponad dwustu miejscach w całym kraju.

Zrozumiem, jeśli nie zechcesz ze mną rozmawiać. Trzymam kciuki za Twoją książkę.

Dziękuję, Jodi”.

McGowan odpisała po kilku godzinach. Była chętna na spotkanie o dowolnej porze nie później niż w środę.

***

Zapowiadało się, że to nie będzie łatwa rozmowa. McGowan wydawała się twardą babką, z tą fryzurą na jeża i wezwaniami do walki, które zapełniały jej Twittera. Jej głos w słuchawce brzmiał jednak żarliwie, zdawała się czekać na tę rozmowę, jakby szukała sposobów na właściwe podzielenie się swoją historią. Tweety o gwałcie były tylko namiastką, nie zawierały zbyt wielu szczegółów. Podczas wywiadów obowiązywała zasada, że były oficjalne, czyli mogły zostać opublikowane, o ile oczywiście nie ustalono inaczej. Jednak przypuszczałyśmy, że kobiety, które mogłyby oskarżyć Weinsteina o napaść, nie będą zbyt chętne, żeby rozmawiać, nawet bardzo wstępnie. Jodi zgodziła się więc, że rozmowa z McGowan będzie nieoficjalna, dopóki obie nie postanowią, że można ją upublicznić. Po ustaleniu tego McGowan zaczęła mówić. W 1997 była młoda i właśnie zaczęła odnosić sukcesy. Pojechała na festiwal Sundance, a wyjazd okazał się oszałamiający. Biegała na premiery i imprezy, a ekipy telewizyjne nie odstępowały jej na krok. Zagrała wcześniej dopiero w czterech, może pięciu filmach, w tym w “Krzyku” – horrorze o grupie nastolatków, a nagle stała się jedną z modnych debiutantek i na festiwalu pokazywano kilka filmów z jej udziałem.

– Byłam ślicznotką Sundance – powiedziała. Niezależne produkcje filmowe były wówczas w centrum zainteresowania, a na festiwalu po prostu trzeba było być, zaś Harvey Weinstein dzierżył najwyższą władzę. Właśnie tam kupił małe produkcje, takie jak “Clerks: Sprzedawcy” i “Wściekłe psy”, po czym zmienił je w filmy kultowe. McGowan nie pamiętała, który to był rok. Wiele aktorek opowiadało o przeszłości, zamiast dat używając filmów, nad którymi akurat pracowały albo które wchodziły na ekrany. McGowan zapamiętała pokaz filmu, podczas którego siedziała obok Weinsteina.

– Film nosił tytuł “Na całość” – zaśmiała się szyderczo.

Po seansie poprosił ją o spotkanie. Było to zrozumiałe. Czołowy producent chce się zobaczyć ze wschodzącą gwiazdą. Pojechała do niego, do Stein Eriksen Lodge Deer Valley w Park City. Umówili się w jego pokoju. Nic się nie wydarzyło, rozmawiali tylko o filmach i rolach – opowiadała.

Jednak kiedy wychodziła, Weinstein wciągnął ją do pomieszczenia z jacuzzi, rozebrał i wcisnął głowę między jej nogi – tak brzmiała jej relacja. Zapamiętała uczucie opuszczania ciała, miała wrażenie, że unosi się pod sufitem i obserwuje całą scenę z góry.

– Byłam w szoku i przełączyłam się w tryb przetrwania – powiedziała. Wyznała również, że żeby się stamtąd wydostać, udała, że ma orgazm, i udzielała sobie w myślach instrukcji: „Naciśnij klamkę”, „Wyjdź stąd”.

Powiedziała, że kilka dni później Weinstein zadzwonił do niej do domu, do Los Angeles, i zostawił obleśną propozycję na poczcie głosowej. Mówił, że inne znane aktorki są jego wyjątkowymi przyjaciółkami i proponuje jej dołączenie do tego klubu. Zszokowana i zaniepokojona McGowan poskarżyła się swoim menedżerom, wynajęła prawnika i ostatecznie otrzymała od Weinsteina sto tysięcy dolarów. Była to w zasadzie opłata za to, żeby nie ciągnęła tego tematu dalej. Weinstein w żaden sposób nie przyznał, że ją skrzywdził. Powiedziała, że całą sumę przekazała na centrum kryzysowe do spraw gwałtu.

Czy ma jakieś dokumenty potwierdzające tę ugodę?

– Nie dostałam swojej kopii – wyjaśniła.

Jej zdaniem problem jest szerszy i nie dotyczy tylko Weinsteina.

Hollywood to zorganizowany system molestowania kobiet. Nęci je obietnicą sławy, zmienia w przynoszące zysk produkty, traktuje ich ciała jako swoją własność, domaga się idealnego wyglądu, a potem je odrzuca.

– Weinstein… Nie chodzi tylko o niego, to cały system, łańcuch dostaw.

– Nie ma nadzoru, nikt się nie boi.

– Każde studio obwinia ofiary i płaci odszkodowania.

– Prawie wszyscy podpisują klauzule poufności.

– Gdyby istniał plac zabaw dla białych mężczyzn, byłoby nim Hollywood.

– Kobiety są współwinne.

– Nie wychylaj się, można cię zastąpić.

To, co mówiła, było wstrząsające. Stwierdzenie, że Hollywood wykorzystuje kobiety, zmusza je do dostosowania się, po czym pozbywa się ich, kiedy się starzeją lub zaczynają buntować, nie jest niczym nowym. Mimo to wysłuchanie bezpośredniej i krępująco szczegółowej relacji, w której w roli napastnika występuje jeden z najbardziej znanych hollywoodzkich producentów, było czymś innym. Budziło mdłości i wywoływało przeszywający ból.

Harvey Weinstein wychodzi z przesłuchania w sądzie w Nowym Jorku, 11 grudnia 2019 Fot. Mark Lennihan / AP

***

Jodi poprosiła też o radę Jill Kargman, pisarkę, producentkę i gwiazdę serialu „Odd Mom Out”, która już w przeszłości służyła jej pomocą i kontaktami. Kargman kazała Jodi porozmawiać z Jenni Konner, która wspólnie z Leną Dunham wyprodukowała serial „Dziewczyny”. Konner z kolei zasugerowała rozmowę z Dunham. Jodi wahała się. Dunham sprawiała wrażenie osoby, która nie jest w stanie dotrzymać tajemnicy. Ciągle publikowała coś na Twitterze, pisała tam nawet o najintymniejszych sprawach.

Warto jednak było zaryzykować. Zarówno Konner, jak i Dunham słyszały historie o napastliwości Weinsteina i już dawno chciały napisać o tym w „Lenny Letter” – swoim newsletterze, nie miały jednak środków na przeprowadzenie śledztwa i zabezpieczenie prawne.

Konner i Dunham stały się kimś w rodzaju dwuosobowej centrali telefonicznej. Wysyłały Jodi dane kontaktowe, których potrzebowała, działały szybko i dyskretnie. Podobnie postąpiła jeszcze jedna osoba z feministycznym zacięciem, zajmująca wysoko postawione stanowisko w branży rozrywkowej.

Większość aktorek nadal nie odpowiadała. Pod koniec czerwca Konner przekazała jednak dobrą wiadomość. Gwyneth Paltrow chciała rozmawiać.

***

Początkowo Jodi prawie nie brała pod uwagę rozmowy z Paltrow. Aktorka była od lat pupilką Weinsteina, jedną z jego największych gwiazd, i po dwudziestu latach kariery wciąż była z nim związana. Często fotografowano ich razem, wyglądali niczym roześmiani ojciec z córką. Kiedy w 1999 Paltrow odebrała Oscara za rolę w „Zakochanym Szekspirze”, Weinstein stał obok niej i promieniał z dumy – to on stworzył ten film i ukształtował gwiazdę. Paltrow nazywano wtedy pierwszą damą wytwórni Miramax. Nie wyglądało na to, żeby miała pomóc „Timesowi”. Nie była ani buntowniczką jak McGowan, ani aktywistką jak Judd. Związała się z branżą kosmetyczną i ze światem mody, a w wielu ludziach budziła skrajne emocje, od uwielbienia do nienawiści.

Kiedy jednak Jodi umówiła się z nią na rozmowę telefoniczną na ostatni weekend czerwca 2017, Paltrow zaczęła sprawiać zupełnie inne wrażenie. Była w samym sercu sprawy, mogła wiedzieć więcej niż ktokolwiek inny. Przez telefon wydawała się bardzo uprzejma i lekko stremowana. Po obowiązkowej rundzie zapewnień – tak, rozmowa była poufna i nieoficjalna, oczywiście, Jodi rozumie, że temat jest delikatny – Paltrow zdradziła prawdę na temat swojej relacji z Weinsteinem.

Poznali się przy windzie na festiwalu filmowym w Toronto, w 1994, może rok później. Miała wtedy chyba dwadzieścia dwa lata i dopiero stała na początku kariery. Jej rodzice odnieśli sukces: matka, Blythe Danner, była aktorką, a ojciec, Bruce Paltrow, reżyserem i producentem. Za rolę w filmie „Krew z krwi, kość z kości” Gwyneth zbierała pochlebne recenzje, ale wciąż musiała chodzić na przesłuchania.

Przy windzie Weinstein wyjawił, że w nią wierzy. Paltrow pamięta jego słowa. Widziałem cię w tym filmie, mówił, masz prawdziwy talent, powinnaś pracować dla nas.

– Pamiętam, że poczułam, jakby właśnie usankcjonował moją karierę – powiedziała.

Nie minęło dużo czasu, nim zaproponował dwa filmy. Jeśli zagra w komedii „Żałobnik”, oznajmił, dostanie główną rolę w adaptacji „Emmy” Jane Austen. Było to spełnienie jej marzeń, rola, która mogła zmienić ją w prawdziwą gwiazdę.

Paltrow dołączyła więc do ekipy Miramaxa, która wydała jej się wtedy serdeczna i kreatywna.

– Poczułam się jak w domu – mówiła. Spotykała się wtedy z Bradem Pittem, który był dużo bardziej sławny, i nieustannie latała z Nowego Jorku do Los Angeles. Podczas jednej z takich podróży, zanim zaczęła zdjęcia do „Emmy”, dostała faks od agenta z informacją, że ma się spotkać z Weinsteinem w hotelu Peninsula w Beverly Hills.

Był to ten sam hotel, o którym mówiła Judd. Opowieść Paltrow brzmiała znajomo. Spotkanie odbywało się wedle tego samego schematu, w prywatnym apartamencie.

– Wskoczyłam do środka, trochę jak jakiś golden retriever, bo cieszyłam się, że zobaczę Harveya – opowiadała. Rozmawiali o interesach, ale pod koniec Weinstein jej dotknął, proponując, żeby przeszli do sypialni i zrobili sobie masaż. Paltrow nie do końca pojmowała, co się dzieje. Weinstein był dla niej jak wujek. Świadomość, że interesowała go seksualnie, zaszokowała ją. Poczuła mdłości. Jeszcze raz zaproponował, żeby poszli do sypialni.

Odmówiła, ale tak, „żeby nie poczuł, że zrobił coś niewłaściwego” – powiedziała. Kiedy tylko stamtąd wyszła, opowiedziała o wszystkim Bradowi Pittowi, a potem kilku znajomym, krewnym i agentowi.

Dalsza część historii różniła się od opowieści Judd i mogła okazać się bardziej istotna. Kilka tygodni później Paltrow i Pitt spotkali Weinsteina na premierze jakiegoś filmu. Pitt podszedł do niego i powiedział, że ma trzymać łapy z dala od jego dziewczyny. Paltrow poczuła ulgę, że stanął w jej obronie. Jednak kiedy wróciła do Nowego Jorku, Weinstein zadzwonił do niej i zaczął jej grozić, strofując za to, że opowiedziała o wszystkim Pittowi.

– Mówił, że zniszczę sobie karierę czy coś w tym stylu – opowiadała. Pamięta, że stała w swoim starym mieszkaniu na Prince Street w SoHo, przerażona, że straci obie role, zwłaszcza tę w „Emmie” . – Byłam nikim, po prostu dzieckiem, które podpisało kontrakt. Poczułam się sparaliżowana, sądziłam, że mnie wyleje – wyznała.

Postanowiła, że spróbuje odbudować ich relacje zawodowe, i wyjaśniła Weinsteinowi, że to naturalne, że opowiedziała o wszystkim swojemu chłopakowi, i że chciałaby zapomnieć o całej sprawie.

– Chciałam żyć spokojnie, nie szukałam kłopotów – mówiła. Na pewien czas stosunki z Weinsteinem wróciły do normy.

– W jakiś dziwny sposób czułam, że udało nam się zostawić to wszystko za sobą – powiedziała. Im więcej sukcesów odnosiła dzięki współpracy z Weinsteinem, tym mniejszą ochotę miała na to, żeby kiedykolwiek opowiedzieć o nieprzyjemnym epizodzie z początków ich znajomości. – Moja kariera potoczyła się wspaniale, więc nie chciałam wracać do tego, co się stało – wyjaśniała. – Wiedziałam, że powinnam zachować wszystko w tajemnicy.

Duszenie w sobie żalu i znoszenie takich zachowań jest wpisane w etos Hollywood, mówiła. Nie postrzegała tego, co ją spotkało, jako części jakiegoś większego problemu.

Kiedy pracowała dla Miramaxa, docierały do niej od czasu do czasu niepokojące pogłoski o Weinsteinie, ale były zawsze bardzo niekonkretne. Weinstein potrafił się zachowywać tak gwałtownie, że sytuacja w jego saloniku wydawała się w porównaniu z innymi scenami bardzo łagodna. Rzucał różnymi przedmiotami. Wygłaszał tyrady, jakich ani Paltrow, ani inni nie słyszeli z ust żadnego dorosłego człowieka. Był nieprzewidywalny, a pracownicy wytwórni żyli w ciągłym strachu. Kiedy nadchodził, ostrzegali się: „Bomba H, bomba H się zbliża”.

Kiedy dwa filmy Miramaxa, w których grała Paltrow („Gra o miłość” z 2000 i „Szkoła stewardes” z 2003), okazały się klapami, stosunek Weinsteina do aktorki uległ zmianie.

– Nie byłam już jego pupilką, której dotyk zamieniał wszystko w złoto – mówiła. – W jego oczach moja wartość znacząco spadła.

Kiedy zaszła po raz pierwszy w ciążę, po cichu zaczęła odsuwać się od producenta. Udawało jej się to aż do 2016, kiedy zmarła Miriam Weinstein, matka Harveya i ulubienica pracowników Miramaxa. Paltrow wysłała Weinsteinowi mail z kondolencjami. Była w szoku, kiedy odczytał go na pogrzebie. Krótko potem zadzwonił do niej. Sądziła, że chce jej podziękować.

Jednak po wymianie uprzejmości znowu zaczął wywierać na nią nacisk. Magazyn „New York” przygotowywał tekst na temat jego stosunku do kobiet. Weinstein powiedział Paltrow, że nic na niego nie mieli. Miała mu obiecać, że nie powie im o tym, co zdarzyło się w hotelu Peninsula. „Chcę ochronić osoby, które powiedziały »tak«” – mówił. Chodziło mu o kobiety, które ugięły się pod jego naciskiem. Paltrow odmówiła dziennikarzom, ale nie złożyła deklaracji, że zachowa tajemnicę na zawsze.

Powiedziała Jodi, że ta historia musi wyjść na jaw. Przez długi czas sądziła, że jej nigdy nie ujawni. Minęło jednak dwadzieścia lat, sytuacja się zmieniła i dlatego rozmawiały.


Tytuł i skróty od redakcji

Książka Jodi Kantor i Megan Twohey „Powiedziała. Śledztwo, które zdemaskowało Harveya Weinsteina i zapoczątkowało ruch #Metoo” w tłumaczeniu Pauliny Surniak i Adriana Stachowskiego ukaże się 14 października w Wydawnictwie Poznańskim

Książka Jodi Kantor i Megan Twohey ‘Powiedziała. Śledztwo, które zdemaskowało Harveya Weinsteina i zapoczątkowało ruch #Metoo’, tłum. Paulina Surniak i Adrian Stachowski, Wydawnictwo Poznańskie Fot. materiały prasowe


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com