Józef Kuraś “Ogień” dla naszego IPN jest bohaterem, dla słowackiego – pospolitym rabusiem i mordercą

Józef Kuraś ‘Ogień’ (Fot. domena publiczna)


Józef Kuraś “Ogień” dla naszego IPN jest bohaterem, dla słowackiego – pospolitym rabusiem i mordercą

Paweł Smoleński


Można było pamięć Józefa Kurasia wydobyć z błota, ale nie zrobi tego urząd, który historię zmienił w ideologię.

.

Pweł Smoleński – pisarz, publicysta, reporter „Gazety Wyborczej”

21 lutego 1947 r. żołnierze KBW otoczyli w Ostrowsku koło Nowego Targu reszki oddziału Józefa Kurasia, znanego na Podhalu pod pseudonimem „Ogień”. Sytuacja partyzantów była beznadziejna. „Ogień” strzelił do siebie i zmarł następnego dnia. Nie wiadomo, gdzie jest pochowany. Przez cały PRL otaczała go czarna legenda, prawdziwa i nieprawdziwa, bo takie są legendy.

Odsłaniając w 2006 r. pomnik Kurasia w Zakopanem, prezydent Lech Kaczyński przyklęknął. Na uroczystość zaproszono burmistrza słowackiego Kieżmarku. Pech chciał, że urodził się on w Polsce, a znalazł się na Słowacji ze strachu przed „Ogniem”. Nikt nie zapytał, czy dobrze się czuje, otrzymując zaproszenie na odsłonięcie pomnika swego prześladowcy. Nikt o tym nie wiedział ani nie pomyślał, że Słowacy mogą na Kurasia patrzeć inaczej niż część Polaków.

Romantyczny “Ogień”

Są u nas tacy, którzy powiedzą, że „Ogniowi” należy się nie tylko pomnik, lecz również ulice i tablice w kościołach. W gorczańskiej Ochotnicy Kuraś był carem i bogiem, gdy do wsi – symbolu podhalańskiej nędzy – przyprowadził zrabowane na słowackiej Orawie czy Spiszu krowy. Dobrze mówił o „Ogniu” i jego partyzantach ks. Józef Tischner, którego trudno podejrzewać, że dla wybielania historii zapominał o moralności. Życie „Ognia” ma bowiem bohaterski, szlachetny i romantyczny wymiar.

Ale na Podhalu znajdzie się wielu, którzy przysięgną, iż pomnika Kurasia trzeba pilnować, bo ktoś wymaluje tam jakiś nieprzystojny napis. Dzieje „Ognia” mają również wymiar zbójecki. Ciążą na nim oskarżenia o rabunki i morderstwa, a nawet zbrodnie na ocalałych z Zagłady Żydach, choć Żydów sam miał w oddziale. Uwielbiana przez dzisiejszą władzę, w tym urzędowych nadzorców historii, figura „żołnierza wyklętego” ma brudu za paznokciami co niemiara.

Są również tacy, którzy mówią, że „Ogień” był komunistą i ubekiem. To też w jakimś sensie racja, bo Kuraś jakiś czas służył w UB. Ale są także bezwstydni historycy, a wśród nich pracownicy IPN, którzy przebierają się w mundury ogniowców i odtwarzają jego rajdy po Gorcach i Nowym Targu, skrupulatnie omijając uliczki, którymi „Ogień” chadzał do miejskiego komitetu PPR. Może im nie po drodze?

To była wojna domowa

Dramatyczny życiorys „Ognia” nadaje się na świetny, niejednoznaczny film i jest dowodem, że powojenne lata to była jednak wojna domowa, dla wielu oznaczająca zagubienie, niepewność i często tragiczne wybory. Pozwala również postawić pytanie – po co komu Instytut Pamięci Narodowej, któremu nie chodzi o żadną pamięć i naród, lecz o napisanie historii na nowo.

Kiedy pod pomnikiem Kurasia przyklękał pierwszy obywatel RP, a IPN rozpływał się nad antykomunizmem podhalańskiego watażki, jego słowacki odpowiednik – Ustav pamäti národa – poprosił kolegów z Polski o papiery na „Ognia”. Obie firmy zajmują się z grubsza tym samym – z zapałem tropią uwikłania rodaków w komunizm, odkrywają agentów bezpieki, prawdziwych, domniemanych i potencjalnych oraz komunistyczne zbrodnie popełniane na prawdziwych patriotach. Szukają też u najbliższych sąsiadów gnębicieli swoich narodów; niektórzy Polacy mają ukraińskiego hopla, niektórzy Słowacy – polskiego. Bracia zza Tatr swoje archiwa już dawno przepatrzyli, świadków przepytali i wyszło im, że Kuraś to jednak pospolity zbrodzień, rabuś i morderca, a na dodatek żaden antykomunista, skoro komunie się wysługiwał. Swoje badania chcieli uzupełnić polskimi dokumentami; do momentu prośby o pomoc obie instytucje traktowały się z wzajemnym szacunkiem i poważaniem. Za sprawą „Ognia” to się skończyło, przynajmniej na jakiś czas.

Nie mam najmniejszego pojęcia, czy polski IPN i słowacki Ustav pamäti národa na powrót się polubiły, czy wręcz przeciwnie. Szczerze mówiąc, mało mnie to obchodzi. Mam za to poczucie graniczące z pewnością, że „Ogień” wyciął obu instytucjom niezły numerek. A można było pamięć Kurasia odczarować, wydobyć z błota, którym oblepiła go Polska Ludowa, opłukać, słowem – mówić prawdę niezależnie od jej skomplikowania i zawiłości. Lecz nie da się tak zrobić, kiedy państwa powołują urzędy zmieniające historię w ideologię. Czyli – może lepiej je rozwiązać.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com