Na polską historię obława. Kreml idzie na wojnę z AK

Armia Krajowa walczyła razem z Armią Czerwoną przeciw Niemcom na Wołyniu, we Lwowie i w Wilnie. Na zdjęciu: połączony patrol polsko-sowiecki na wileńskiej ulicy Wielkiej (dziś Didżioji), lipiec 1944 r. (Fot. East News)


Na polską historię obława. Kreml idzie na wojnę z AK

Maciej Stasiński


W czasie niedawnego krótkiego pobytu w Moskwie widziałem więcej antypolskich komentarzy czy programów w telewizji rosyjskiej niż przez kilka poprzednich lat

.

Z historykiem Grzegorzem Motyką rozmawia Maciej Stasiński

.

Prof. dr hab. Grzegorz Motyka – ur. w 1967 r., pracuje w Instytucie Studiów Politycznych PAN, od 2011 r. jest członkiem Rady IPN-u. Wydał m.in. książki “Od rzezi wołyńskiej do akcji Wisła ” (WL, 2011) i “Na białych Polaków obława. Wojska NKWD w walce z polskim podziemiem 1944-1953” (WL, 2014).

MACIEJ STASIŃSKI: Andriej Artizow, szef rosyjskich archiwów, oskarżył niedawno w wywiadzie dla “Rossijskiej Gaziety” polskie podziemie, AK, o strzelanie w plecy Armii Czerwonej, kiedy ta walczyła z Trzecią Rzeszą. Co pan na to?

GRZEGORZ MOTYKA: Dwa akapity tego wywiadu dotyczą zresztą mojej książki o walce NKWD z polskim podziemiem “Na białych Polaków obława”. Powstała ona w ramach projektu badawczego Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia. Minister Artizow to dobry i sumienny archiwista. Tym bardziej zaskoczyło mnie, że uznał moją książkę za stronniczą i antyrosyjską, choć taka nie jest.

Byłem akurat w Moskwie, kiedy ukazała się ta wypowiedź. Tego dnia rano wszedłem do budynku archiwów i niemal od razu wyczułem troszkę kafkowską atmosferę. Inny urzędnik niż zwykle wydał mi zgodę na otrzymanie przepustki. Usłyszałem: “Jesteśmy na bieżąco. Czytaliśmy pana książkę…”. Dopiero kiedy parę godzin później kupiłem gazetę, zrozumiałem, o co chodzi.

Później doszedłem do wniosku, że z punktu widzenia rosyjskiego urzędnika minister Artizow ma w pewnym sensie rację. Moja książka uderza w mocno w Rosji zakorzeniony mit historyczny wojny wyzwoleńczej. Piszę, że Armia Czerwona wyzwalała Polskę od niemieckiego ludobójstwa, ale jednocześnie narzucała jej komunistyczną dyktaturę. Dla wielu Rosjan to jest trudne do przyjęcia. Dla nich Armia Czerwona wyzwalała – i kropka.

W dodatku “Na białych Polaków obława” to swoisty katalog działań NKWD przeciw polskiemu podziemiu. Pokazuję, że te same jednostki, które ochraniały zaplecze frontu, deportowały narody z Krymu i Kaukazu, postępowały bezwzględnie, dobijały rannych na polu bitwy. A to z kolei uderza w bardzo silny w Rosji mit i etos czekistów, do dziś podtrzymywany przez propagandę.

Polskie podziemie oczywiście walczyło też przeciw Sowietom. Artizow ma rację, kiedy mówi o ofiarach po stronie sowieckiej, które padły z rąk poakowskiego podziemia po przejściu frontu. Rzeczywiście, tak jak podają sowieckie statystyki, zabitych było 700, a nawet więcej. Problem w tym, że nie wspomina o tym, iż zanim to nastąpiło, AK wsparła Armię Czerwoną w akcji “Burza” i walczyła razem z nią przeciw Niemcom na Wołyniu, we Lwowie i w Wilnie.

Charakterystyczne, że wśród tych 70 dokumentów, które federalne archiwa opublikowały teraz na ten temat, trzy pierwsze wbrew nagłówkom nie opisują akcji AK, lecz Ukraińskiej Powstańczej Armii! Przypisywanie polskiemu podziemiu antysowieckich akcji na początku 1944 r. na Wołyniu jest historycznie fałszywe. W tym czasie 27. Wołyńska Dywizja AK brała udział u boku Armii Czerwonej w bitwie o Kowel. Tutaj rosyjscy archiwiści okazali się wyjątkowo nieprofesjonalni.

AK wystąpiła przeciwko wojskom sowieckim dopiero później, w odpowiedzi na rozbrajanie polskich oddziałów przez NKWD. Polacy chcieli dalej walczyć z Niemcami, lecz jednocześnie oczekiwali, że sami będą mogli wybierać własny rząd i ustrój, a to dla Stalina było nie do przyjęcia.

W tych ujawnionych przez Rosjan dokumentach w ogóle nie ma mowy o sowieckich represjach, o działaniach przeciw podziemiu i działaczom niepodległościowym, ani o całym politycznym kontekście: że przecież Armia Czerwona narzucała dyktaturę. Polscy komuniści i ich tymczasowy organ władzy PKWN nie mieli w 1944 r. niemal żadnego poparcia społecznego w Polsce. Sowieci świetnie o tym wówczas wiedzieli. Stalin powiedział Bierutowi w Moskwie: “Dzisiaj jesteście tak silni dzięki nam, że jak powiecie, że dwa razy dwa to 16, to wam uwierzą. Ale jak nas nie będzie, to was wystrzelają jak kuropatwy”.

W połowie 1945 r. polscy komuniści próbowali zdławić poakowskie podziemie, rzucając przeciw niemu jednostki wojska polskiego wracające z frontu. Bez rezultatu. Doszło do dezercji i przechodzenia oddziałów na stronę podziemia. W efekcie musiano z południowej Ukrainy ściągać 62. Dywizję NKWD – bez wojsk sowieckich cały komunistyczny aparat rozprułby się w szwach. Dopiero jesienią 1946 r., po sfałszowanym referendum, polscy komuniści byli na tyle silni, by całkowicie przejąć zwalczanie podziemia i PSL-u Mikołajczyka.

Zresztą jeszcze w 1946 r. dochodziło do starć polsko-sowieckich, do czego prowokowały rabunki i gwałty popełniane licznie przez maruderów z Armii Czerwonej. Tylko pod Zwoleniem Polacy w czerwcu rozstrzelali grupę wziętych do niewoli Sowietów, po czym stoczyli kilkugodzinną bitwę z 90. Pułkiem NKWD. Zginęło wtedy 46 Sowietów. Pomiędzy końcem II wojny światowej a inwazją na Afganistan większe straty w jednej bitwie Sowieci ponieśli chyba tylko w 1956 r. w Budapeszcie.

Pod wrażeniem tych strat gen. Władimir Rogatin, dowódca ochrony tyłów stacjonującej w Polsce Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej, poprosił o przysłanie dodatkowych ośmiu pułków. Ale Moskwa zdała sobie sprawę, że tylko podsyciłoby to polski opór, i nakazała pełne wycofanie się wojsk NKWD z Polski. Jedynie 64. Dywizja pozostała do wiosny 1947 r., bo osobiście poprosił o to Bierut. Chciał mieć ją w odwodzie w czasie wyborów do Sejmu, które polscy komuniści sfałszowali już samodzielnie.

Przecież to, że Rosja sowiecka narzucała komunizm wszędzie, gdzie doszła, jest potoczną wiedzą historyczną. Artizow i podobnie myślący rosyjscy historycy to cynicy?

– Moim zdaniem nie chodzi tu o cynizm ani o złą wolę, ale o uleganie mitom historycznym o roli ZSRR i Armii Czerwonej. Dla Rosjan zwycięstwo w II wojnie to opowieść o pokonaniu absolutnego zła – nazizmu. Za to zwycięstwo Rosjanie i inne narody ZSRR zapłaciły straszliwą cenę: 26 mln zabitych i zamordowanych. To trauma milionów ludzi, którzy na wojnie stracili bliskich. Kiedyś nowożeńcy mieli zwyczaj składania kwiatów przed mauzoleum Lenina, od czasu upadku komunizmu w sposób naturalny zaczęli to robić na Grobie Nieznanego Żołnierza tuż pod murem Kremla. Armia Czerwona to nadal świętość.

Myśl, że czerwonoarmiści, wyzwalając spod nazistowskiej okupacji, jednocześnie przynosili nowe zniewolenie i cierpienia, jest dla Rosjan trudna do przyjęcia. Tym bardziej że poważna dyskusja pomiędzy nami a Rosjanami dotycząca akurat lat 1944-45 i powojennego podziemia właściwie nigdy się nie odbyła. Normalnie zorganizowalibyśmy szczerą naukową dyskusję wokół tej kwestii, także w Moskwie. Ale teraz, kiedy mamy wojnę na Ukrainie, będzie to pewnie trudne. Obawiam się, że raczej będziemy się wzajemnie okładać jedynie słusznymi prawdami. W czasie tygodniowego pobytu w Moskwie widziałem więcej antypolskich komentarzy czy programów w telewizji rosyjskiej niż przez kilka poprzednich lat. Widać ofensywę propagandową przeciw Polsce.

Kiedy o północy z 27 na 28 lutego na pasku moskiewskiej telewizji zobaczyłem informację o zabiciu Borysa Niemcowa, strasznie mnie to poruszyło. Zaraz następnego dnia poszedłem na most, gdzie go zastrzelono, i złożyłem wiązankę biało-czerwonych róż w imieniu swoim i kolegów z Rady IPN-u. Po prostu musiałem oddać hołd temu wybitnemu politykowi demokratycznej Rosji. Bo to głupi pogląd, że my jesteśmy tacy antyrosyjscy.

Niezwykle sobie cenię rosyjskiego malarza batalistę Wasilija Wierieszczagina, nazywanego “Lwem Tołstojem rosyjskiego malarstwa”. Jego obrazy to wprost genialne reportaże z pola bitwy. Bitwom przyglądał się zresztą z bliska, zginął w Port Arthur w czasie wojny rosyjsko-japońskiej. Pokazywał chwałę rosyjskiego oręża, ale też cenę zwycięstwa, dramat wojny i grozę śmierci, a także to, jak wojna zabija człowieczeństwo. Wzbudzał kontrowersje. Jeden z obrazów, pokazujący, jak oddział rosyjski pozostawia rannego żołnierza na polu bitwy, z tego powodu nawet zniszczył.

W książce odwołałem się do jego obrazu “Rozstrzelanie podpalaczy”. Przedstawia on egzekucję grupy rosyjskich chłopów, którzy stawili opór wojskom napoleońskim w 1812 r. Czy on jest antyfrancuski? Nie, to przecież pochwała ludowej guerilli. Tak samo pokazuję w książce, że polski powojenny opór był walką w obronie niepodległości i prawa do wyboru własnego państwowego losu.

Czy to, co teraz mówią Rosjanie o wojnie, Armii Czerwonej i AK, oznacza, że debata w Polsko-Rosyjskiej Grupie ds. Trudnych nic nie dała i mity odżywają?

– Tego bym nie powiedział. Sam Artizow pod koniec wywiadu podkreśla, że komuniści odpowiadają za Katyń i masowe deportacje Polaków w głąb ZSRR.

Ale to przyznał jeszcze Gorbaczow, w końcu także Jelcyn, a papiery dotyczące zbrodni katyńskiej przywiózł do Warszawy jeden z poprzedników Artizowa, Rudolf Pichoja.

– Bo debata o sprawach trudnych była najbardziej intensywna na początku lat 90., później wyraźnie osłabła. Polacy i Rosjanie stracili zainteresowanie sobą, chlubnym wyjątkiem było środowisko rosyjskiego Memoriału mające ogromne zasługi choćby w przywracaniu prawdy o Katyniu. Inna rzecz, że trudno debatować, kiedy znaczna część zbiorów archiwalnych nadal pozostaje utajniona. Część z nich nawet ponownie utajniono. Niektórych teczek, które oglądałem w 1998 r., nie pozwolono mi niedawno przejrzeć ponownie. Z powodu niedostępności archiwów sami Rosjanie mają kłopot z poznaniem własnej historii.

Dlaczego Rosja zamyka te archiwa?

– Akta z lat 30. XX wieku są w miarę dostępne. Ale już od 1939 r. zaczynają się ograniczenia. Tłumaczy się to bezpieczeństwem państwa. Można to częściowo zrozumieć, jeśli sobie przypomnieć poruszenie, jakie wywołało u nas otwarcie archiwów IPN-u. Pokazanie skali infiltracji społeczeństwa przez służby bezpieczeństwa może wywołać szok. Władza na Kremlu podejrzliwie patrzy na wszystkie niekontrolowane odruchy społeczne. A odsłonięcie skali zła może wywołać poruszenie trudne do opanowania.

Rosja prowadzi zresztą aktywną politykę historyczną na wielu polach. Ze zdumieniem oglądałem ostatnio wystawę tzw. grekowców. To grupa ok. 30 malarzy opłacanych przez państwo i malujących na zamówienie władzy batalistyczne sceny z dziejów Rosji, nawet tych najnowszych. Na wystawie pokazano obrazy z wojny z Gruzją czy aneksji Krymu!

Czy Rosjanie debatowali o swoich antysowieckich kolaborantach, którzy poszli razem z Trzecią Rzeszą? O gen. Własowie?

– Owszem, w latach 90. była nawet próba rehabilitacji Własowa, ale dzisiaj zwycięża teza, że był to zdrajca ojczyzny. Niemniej można zauważyć zjawisko cichej dekomunizacji. Bardzo powoli, ale jednak są usuwane dyskretnie z przestrzeni publicznej pamiątki komunistyczne z czasów sowieckich. Np. spod Kremla zniknął po jakimś remoncie pomnik strzelców łotewskich zasłużonych dla bolszewickiego przewrotu. Później na ich miejsce wrócił pomnik dynastii Romanowów. Problemem jest jednak to, że symbolikę komunistyczną zastępuje narracja nacjonalistyczna.

Dlaczego ujawnienie dokumentów dotyczących obławy augustowskiej w 1945 r. utknęło w miejscu?

– Nikita Pietrow z Memoriału znalazł kilka lat temu dwa dokumenty dowodzące odpowiedzialności NKWD za tę zbrodnię. Do dziś jednak nie odtajniono materiałów pokazujących, kiedy i gdzie zabito oraz pochowano ofiary obławy.

Zgodnie z ustaleniami Grupy ds. Trudnych miało powstać wspólne polsko-rosyjskie całościowe wydawnictwo źródłowe na temat relacji polsko-sowieckich w latach 1943-45, w tym obławy augustowskiej. Teraz archiwa federalne ogłosiły zamiar opublikowania trzech tomów dokumentów o polskim podziemiu w tych samych latach. Mam nadzieję, że mowa właśnie o naszym wspólnym projekcie. Jeżeli w Moskwie powstał zaś pomysł, aby opublikować dokumenty samodzielnie, co byłoby rozwiązaniem niedobrym, to oczywiście my też sami wydamy trzy tomy materiałów źródłowych.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com