Rosja wycofuje się z Wyspy Węży. Nie była w stanie odpowiadać na ataki z powietrza

To zdjęcie satelitarne opublikowane przez Maxar Technologies 12 maja 2022 r. pokazuje możliwy atak rakietowy na statek desantowy w pobliżu należącej do Ukrainy Wyspy Snake na Morzu Czarnym w pobliżu delty Dunaju.


Rosja wycofuje się z Wyspy Węży. Nie była w stanie odpowiadać na ataki z powietrza

Bartosz T. Wieliński


Po serii ukraińskich ataków rosyjskie jednostki opuszczają strategicznie położoną Wyspę Węży na Morzu Czarnym. Port w Odessie będzie jednak dalej zablokowany

– Czynimy to w geście dobrej woli – przekazała stanowisko rosyjskiego ministerstwa obrony państwowa agencja TASS. Z informacji opublikowanych na rosyjskich mediach społecznościowych wynika, że rosyjski garnizon na Wyspie Węży ewakuował się na pokładzie pięciu małych okrętów patrolowych. Małe i szybkie jednostki są w stanie umknąć ukraińskim dronom Bayraktar, które od kilku tygodni regularnie bombardowały wyspę. Przed wejściem na okręty Rosjanie wysadzili ostatnie ocalałe na wyspie budynki. Na wykonanej podczas odwrotu fotografii widać kontury Wyspy Węży i kilka unoszących się nad nią słupów dymu.

Pośpieszny odwrót i depesza TASS o geście dobrej woli zaskakuje w kontekście wcześniejszych wiadomości agencji. TASS regularnie informowała o odparciu kolejnych „szalonych ataków” Ukraińców na rosyjskie pozycje na Wyspie Węży, którzy próbując wysadzić desant na wyspie, mieli tracić dziesiątki żołnierzy i helikopterów. Dlaczego Rosjanie, którzy według TASS byli w stanie skutecznie się bronić, nagle opuścili tak ważne miejsce? Agencja w tej sprawie milczy, ale odpowiedź wydaje się oczywista. Rosja, straciwszy kontrolę nad tą częścią Morza Czarnego, nie była w stanie wyspy utrzymać. Tym bardziej że Ukraińcy dostali od NATO nowoczesne pociski przeciwokrętowe.

Ukraińskie źródła podają, że Rosjanie opuścili wyspę po ostrzale artylerii dalekiego zasięgu. Pociski miały być odpalane z rozmieszczonych na ukraińskim wybrzeżu samobieżnego zestawu typu 2S22 Bohdana. Ukraińcy dysponują tylko jednym prototypem Bohdany, który testują w warunkach bojowych. Jego zasięg wynosi 40 km. Informacji o użyciu działa do ostrzały Wyspy Węży nie potwierdziło dotąd żadne zachodnie źródło.

Legenda Wyspy Węży 

W pierwszych dniach rosyjskiej inwazji na Ukrainę wydawało się, że Wyspa Węży zapisze się w historii podobnie jak bronione przez Spartan Termopile. 24 lutego nad ranem do wyspy zbliżył się krążownik „Moskwa”, ówczesny okręt flagowy rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, a z jego mostka do ukraińskiego garnizonu wysłano żądanie kapitulacji. „Russkij wojennyj korabl, idi nachuj” – brzmiała nadana przez radio odpowiedź ukraińskiego pogranicznika Romana Hrybowa. On i jego koledzy według pierwszych relacji mieli następnie zginać podczas bezlitosnego ostrzału wyspy. Jak się później okazało, żołnierze zostali wzięci do niewoli, a następnie podczas pierwszej wymiany jeńców wrócili do Ukrainy. A ukraińscy wojskowi zaczęli myśleć, jak odzyskać kontrolę nad strategicznym punktem.

Wyspa Węży to skrawek lądu o wymiarach 600 m na 700 m. Leży przy podejściu do Odessy, najważniejszego ukraińskiego portu. Kto kontroluje wyspę, kontroluje tę część Morza Czarnego i może blokować ruch zmierzających do Odessy statków handlowych.

Zaprowadzona przez Rosję blokada Odessy ma potworne konsekwencje nie tylko dla ukraińskiej gospodarki. Przez port przechodził praktycznie cały eksport ukraińskiego zboża, od którego dostaw uzależnione jest wiele krajów Afryki i Bliskiego Wschodu. Dziś, bez ukraińskiego ziarna, stoją one przed perspektywą głodu. Władimir Putin chce zaś sprowokować kataklizm, by wywołać falę migracyjną w kierunku Europy i w ten sposób zdestabilizować Zachód.

Bez otwarcia portu w Odessie trudno ten scenariusz uniemożliwić. W grę wchodzi transport zboża z Ukrainy do polskich czy rumuńskich portów, ale przebiega on zbyt wolno (porty w krajach UE mają ograniczone możliwości). Tymczasem na Ukrainie zaczną się żniwa, a w silosach zalega jeszcze zeszłoroczne zboże, którego nie ma jak wywieźć…

Bayraktary nad Wyspą Węży 

– O Wyspę Węży będziemy walczyć do skutku – zapowiadał gen. Kirył Bogdanow, szef ukraińskiego wywiadu wojskowego. Pierwszym etapem odbicia wyspy było zatopienie operującego w pobliżu krążownika „Moskwa”. Okręt wyposażony w pociski przeciwlotnicze systemu S-300 zapewniał ochronny parasol ochronny rosyjskim siłom w tej części Morza Czarnego. 13 kwietnia, gdy uwagę załogi odciągał dron Bayraktar, w okręt uderzyły mknące tuż nad powierzchnią morza ukraińskie pociski przeciwokrętowe typu Neptun. Na pokładzie „Moskwy” wybuchł pożar, po kilku godzinach krążownik zatonął.

To otworzyło Ukraińcom możliwość bezpośredniego nękania rosyjskiego garnizonu na Wyspie Węży. W maju ukraińskie bayraktary oraz myśliwce Su-27 niszczyły budynki zajmowane przez rosyjski garnizon i znajdujące się na wyspie mobilne wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych. Atakowano też rosyjskie okręty wiozące na wyspę posiłki i nowy sprzęt. Okazało się, że bez „Moskwy” Rosjanie są bezradni wobec bombardowania wyspy z powietrza. Z powodu dużej odległości do lotnisk na Krymie garnizon nie mógł liczyć na wsparcie rosyjskiego lotnictwa. Wysłanie w pobliże Odessy kolejnego dużego okrętu nie wchodziło w grę, bo wystawiało go na ukraiński atak rakietowy. Małe jednostki, np. łodzie patrolowe typu Raptor, nie były zaś wyposażone w systemy przeciwlotnicze. Rosjanie próbowali improwizować, umieszczając na pokładzie okrętów desantowych mobilną wyrzutnię typu SA-15 lub SA-22. Ukraińcy bombardowali jednak wyspę dalej.

Harpoony wchodzą do gry 

Decyzję o opuszczeniu wyspy podjęto zapewne po wydarzeniach przed kilkunastu dni, gdy Ukraińcy zaczęli używać dostarczonych przez NATO pocisków przeciwokrętowych Harpoon. Za pomocą tej broni zatopiono rosyjski holownik wiozący sprzęt i zaopatrzenie dla garnizonu na Wyspie Węży. Wycofanie rosyjskiego garnizonu nie jest więc żadnym „gestem dobrej woli”, ale militarną i wizerunkową porażką Rosji.

Ukraińcy zapewne szybko wyślą na Wyspę Węży swoich żołnierzy, by wykorzystać sytuację propagandowo i na oczach całego świata zawiesić na niej niebiesko-żółtą flagę. Ale nawet gdyby zostawili na wyspie silny garnizon, Odessa nie zostanie szybko odblokowana. Rosjanie – ale też obawiający się desantu Ukraińcy – zaminowali okoliczne wody. Okręty handlowe musiałyby przemierzać tę część Morza Czarnego w eskorcie trałowców. Takie okręty musiałyby zaś przysłać kraje NATO. Na razie nic nie wskazuje na to, że Sojusz zdecydowałby się na takie działania pod nosem Rosji.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com