Centrum Odessy, na pierwszym planie gmach wybudowanego w 1887 r. Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu. W tle dźwigi portu (FOT. SHUTTERSTOCK)
Odessa. Polska okupacja, żydowska bandyterka i sowiecka pizza
Marta Panas-Goworska, Andrzej Goworski
Odessę kształtowały dwie tożsamości – rosyjska i ukraińska. Obie mają też wpływ na jej współczesność. Po wybuchu wojny na ulicach można jednak usłyszeć zgodne: – Odessa to Ukraina! Zarówno po ukraińsku, jak i rosyjsku.
.
Wśród mieszkańców dominują dwie podstawowe wersje wymowy nazwy miasta: „Adiessa” i „Adesa”.
Pierwsza, z dłuższym s, jak w słowie „kałbassa”, czyli kiełbasa, oraz miękkim d czerpie z rosyjskiego i do 2022 r. była częstsza.
Druga, twarda i krótka w wymowie i zapisie, właściwa jest dla ukraińskiego i usłyszymy ją rzadziej.
Czy brzmienia te mogą coś powiedzieć o tym mieście? Zapewne to, że pozostaje związane z rosyjskojęzycznym, co nie jest tożsame z rosyjskim, kręgiem kulturowym. Jednak coraz częściej odessyjczycy czy odessyci, jak wolą siebie nazywać, porzucają dotychczasowe brzmienie. Dowodów dostarczają nie tylko młodzi, którym bliżej do Kijowa, ale też starsi, związani jeszcze z sowiecką epoką.
Oczywiście można policzyć i wskazać, która wymowa jest popularniejsza. Ale co, jeśli wyjdzie, że rosyjska? Czy świadczyłoby to o moskiewskich sentymentach? Wojna dotyka to miasto od lat, a niebawem może wtargnąć z okrutną bezpośredniością, więc o preferencjach najlepiej sądzić na podstawie czynów, a te potwierdzają – Odessa to Ukraina! Hasło to należałoby zapisać po rosyjsku – „Odessa eto Ukraina!” i po ukraińsku – „Odesa ce Ukraina!”.
Nocny szturm po drabinach
Zwolennicy rosyjskiej tożsamości swą opowieść rozpoczną od powołania Odessy w 1794 r., po wyparciu Turków z dzisiejszej południowej i południowo-zachodniej Ukrainy.
W Stambule ziemie te zwano Dzikimi Polami albo Jedysanem (od tur. Yeni Dünya, czyli Nowy Świat) i traktowano jako przedpole. Koncepcja bufora zakładała wzniesienie fortyfikacji opartych na skałach wzdłuż brzegów Morza Czarnego. Ich zwornikiem uczyniono Izmaił, a jedną z mniejszych warowni stał się Chadżybej, zwany też Kacybei, na miejscu którego powstanie Odessa. Ta „marna wioska”, jak pisano w kronikach, pojawiła się na mapach już w XV w. jako peryferie Wielkiego Księstwa Litewskiego i według historyka Mariana Karola Dubieckiego jej nazwę ukuto na cześć pierwszego członu nazwiska polskiego szlachcica Kociuba-Jakuszyńskiego.
Wróćmy do XVIII w., gdy o losie tej twierdzy miało przesądzić czterech obcokrajowców na służbie Katarzyny II: Francuzi, książę de Richelieu i Alexandre Andrault de Langeron, Hiszpan José de Ribas i Holender François Sainte de Wollant. Jak głosi legenda, spotkali się na okręcie podczas pierwszego, nieudanego szturmu Izmaiła. Wtedy to obmyślili plan zdobycia twierdzy Chadżybej, do czego postanowili wykorzystać umiejętności Kozaków.
Jeszcze w 1775 r. zruszczony Serb, generał Piotr Tekelei próbował wcielić ich do carskiej armii. Niektórzy odrzucili ofertę i uciekli na ziemie tureckie, ale większość przyjęła propozycję. Znaleźli się jednak i tacy, którzy nie chcieli służyć ani Katarzynie II, ani sułtanowi i wierni dewizie: „Ni pid babu, ni pid Turka” (z ukr. ani pod babę [tj. carycę], ani pod Turka). Ukryli się w okolicach Chadżybeja, gdzie utrzymywali się ze zbójectwa. Tę właśnie umiejętność postanowił wykorzystać 20-letni de Ribas, przekonując ich do udziału w ataku na twierdzę.
13 września 1789 r. po nocnej wspinaczce ponad setka Kozaków wraz z de Ribasem stanęła pod jej murami. Wciągnęli drabiny, po których wdarli się do zamku. Turcy bronili się dzielnie, ale nad ranem 14 września forteca padła. Brawurowe wzięcie Chadżybeja przyczyniło się też do ponownego, tym razem zwycięskiego szturmu na Izmaił.
Eto amerykańskij gorod
Caryca wymogła na osmańskich politykach, żeby w traktacie pokojowym znalazł się punkt o budowie miasta, którego ojcami uczyniła de Richelieu, de Langerona, de Ribasa i de Wollanta. Początkowo miało nazywać się jak dawniej – Chadżybej, ale monarchini kazała wymyślić nowe imię. Dyplomaci sugerowali Odessos, bo tak nazywała się tutejsza antyczna osada, Katarzyna II uznała, że nazwa powinna być rodzaju żeńskiego i ukuła Odessę.
Kamień węgielny ze złotą monetą położono 22 sierpnia 1794 r., a pierwszym włodarzem został de Ribas. Choć okazało się, że wszyscy czterej faworyci mieli talenty zarządcze, a zwłaszcza de Wollant. Holender podróżował wcześniej po Ameryce Północnej i gdy otrzymał nominację na głównego architekta Odessy, wykorzystał te doświadczenia. Nadany przez niego urbanistyczny sznyt po latach nie uszedł uwadze podróżującemu dookoła świata Markowi Twainowi, który w drugiej połowie XIX w. pisał: „Odessa kropka w kropkę wygląda jak amerykańskie miasto: ładne szerokie ulice, smukłe, niewysokie budynki, wzdłuż chodników nasza biała akacja, a na ulicach i w kawiarniach biznesowa krzątanina. […] Gdzie nie spojrzysz, na prawo, lewo – wszędzie przed nami Ameryka!”.
Po śmierci Katarzyny II car Paweł I, który nienawidził matki, skasował wiele jej dekretów, w tym odeskie subsydia. Car odkrył też, że z olbrzymiej kwoty 750 tys. rubli przeznaczonej na port poszło na niego ledwie 90 tys. Poza tym przyrost demograficzny nie był taki, jak założono – w 1799 r. Odessa liczyła 5 tys. mieszkańców. Paweł oddelegował więc karnie de Ribasa i de Wollanta do pracy w Petersburgu, a Odessę pozbawił przywilejów.
W styczniu 1800 r. rada miasta wystosowała więc do cara prośbę o wsparcie. Utrzymany w uniżonym tonie list wzmocniła podarkiem – w środku ruskiej zimy do Petersburga pojechało 4 tys. greckich pomarańczy. Pomogło. Paweł I, dostrzegłszy w tym geście „dowody serdeczności”, przywrócił wsparcie miastu.
Śladami Kozaków
Zwolennicy ukraińskiej tożsamości Odessy przekonują, że łączność z Petersburgiem, a później Moskwą była natury ekonomicznej i politycznej.
Jakkolwiek by było, w historii Odessy Ukraina istniała inaczej niż Rosja i zwłaszcza po II wojnie światowej była, by tak rzec, chowana na lepsze czasy. Trudny do wytłumaczenia okres rozpoczął się też w pierwszych latach XXI w., gdy odescy politycy niechętnie wchodzili w dialog z Kijowem. Znalazło to odzwierciedlenie w turystyce i do 2021 r. można było udać się na wycieczkę po mieście rosyjskimi, niemieckimi czy żydowskimi śladami. Ukraińskiej marszruty nie było, jakby nie zasługiwała na wyeksponowanie.
I na tym tle dwa okresy wyróżniają się swoistą przewagą małoruskiego, czyli ukraińskiego etnosu. Pierwszy sięga początków miasta i wiąże się z Kozakami. Natomiast drugi przyszedł wraz z pierwszą wojną światową, kiedy Ukraińcy znów zaczęli odgrywać ważną rolę.
Wracając jednak do początków, dzięki de Ribasowi w dziejach Odessy zapisali się atamani Zacharij Czepega i Anton Hołowaty. Pierwszy zasłynął jako przywódca swych oddziałów i „dobry człowiek”. Drugi, w odróżnieniu od niepiśmiennego Czepegi, miał talenty dyplomatyczne i po zwycięskiej wojnie nad Turkami interweniował w sprawie Kozaków, którzy nie otrzymali obiecanych ziem, i po łacinie negocjował z Katarzyną II w Petersburgu. Za te m.in. dokonania odesyjczycy w 1999 r. wystawili mu pomnik na placu Starobazarnym.
Wraz z kozackimi dowódcami do miasta dotarli żołnierze i początkowo Odessa była koszarami. Dawnych mieszkańców twierdzy wysiedlono poza miasto, z wyjątkiem sześciu żydowskich rodzin; według innych danych Żydów było 240 oraz kilkudziesięciu Polaków.
Od pierwszych dni Odessy mieszkali w niej Ormianie, Grecy oraz przybyli kolejni Żydzi. W spisie z lipca 1795 r. wykazano 2349 mieszkańców. Połowę stanowili ukraińscy chłopi, połowę mieszczanie, wśród których było 613 Żydów, 224 Greków i 146 Bułgarów. W kolejnych dekadach zwiększyła się liczba Żydów oraz Rosjan, choć w spisach przestano rozróżniać Wielkorusinów od Małorusinów. Niemniej należy przyjąć, że w epoce industrializacji, która rozpoczęła się tu w drugiej połowie XIX w., wśród ludności napływowej przeważali ukraińskojęzyczni chłopi.
Odessa. Republika ukraińskich marzeń
XX w. przyniósł narodowe wzmożenie i ukraińskość stała się jednym z głównych motorów wydarzeń w Odessie. Podczas rewolucji lutowej w mieście wiecowano, powstawały sowiety, ale nic nie zapowiadało terroru, choć podziały między władzami miasta, bolszewikami oraz Ukraińcami były już wyraźne. Przywódca odeskiego ruchu narodowego, lekarz i wydawca Iwan Łucenko, nawiązał współpracę z powołaną tuż po abdykacji cara Ukraińską Centralną Radą i organizował siły zbrojne. Wiosną 1917 r. powstały hajdamackie roty, a później większe kurenie; nazwa odwoływała się do tradycyjnej kozackiej obrony terytorialnej.
Po rewolucji październikowej naprzeciw siebie stanęli bolszewicy i Ukraińcy. Gdy ci drudzy siłą przejęli miasto, w mróz wygnali rozbrojonych i licho odzianych przeciwników. A kiedy po miesiącu bolszewicy je odbili, wrzucali przeciwników żywcem do pieców albo polewali na mrozie wodą. Powołana przez nich Radziecka Republika Odeska przetrwała jednak tylko dwa miesiące, do czasu wkroczenia do miasta Niemców i Austriaków. Razem z nimi pojawili się Ukraińcy, wierni hetmanowi Pawłowi Skoropadskiemu, który stanął na czele proklamowanego w poprzednim roku niepodległego państwa ukraińskiego. Jednak gdy jesienią 1918 r. I wojna światowa się skończyła i armie państw centralnych wycofały się z miasta, w odeskim porcie zacumowały angielskie i francuskie statki z tysiącami żołnierzy. Na polecenie głównodowodzącego armii Ukraińskiej Republiki Ludowej Symona Petlury, który wcześniej obalił Skoropadskiego, do miasta wkroczyły też dodatkowe ukraińskie oddziały. Francuzi i Anglicy nie chcieli jednak oddać władzy Petlurze, mieli swojego człowieka, białego generała Aleksieja Griszyna-Ałmazowa. Dokonały desantu na Odessę, podczas którego przeciw Ukraińcom stanęli senegalscy żuawi oraz tysiąc legionistów z 4. Dywizji Strzelców Polskich gen. Lucjana Żeligowskiego. Petlura musiał nakazać odwrót.
W ten sposób rozpoczęły się cztery miesiące wielowładztwa.
Francuzi wspierali białych, którzy zakazali języka ukraińskiego, a w szkołach „geografię ukraińską” zastąpili „geografią południa Rosji”.
Jednocześnie przedstawiciele ententy negocjowali z Petlurą i planowali utworzenie nowego państwa ukraińskiego ze stolicą w Odessie. Część miasta okupowali też Polacy; a jakby tego było mało, w podziemiu działali bolszewicy, ukraińscy anarchiści oraz żydowska bandyterka Miszki Japończyka.
Taka sytuacja nie mogła trwać długo, tym bardziej że Francuzi, Anglicy i Polacy wkrótce wycofali się z miasta. Ich miejsce zajęli bolszewicy, których z kolei wyparli biali. Tych zaś pokonał ostatecznie w lutym 1920 r. bolszewik i Polak z pochodzenia Grigorij Kotowski.
Blokada dawniej i dziś
Odessa doświadcza dziś blokady portu, ale coś podobnego spotkało ją już w 1905 r., w czasie buntu na „Potiomkinie”. Pancernik z 800 marynarzami, głównie młodymi poborowymi z południoworosyjskich wsi, oraz 15 oficerami w czerwcu 1905 r. wypłynął z Krymu na ćwiczenia i w Odessie uzupełniał zapasy. Aprowizatorzy kupili tu zarobaczone mięso, na którym kucharze ugotowali borszcz. Jednak marynarze odmówili jedzenia. Gdy oficerowie próbowali ich przymusić, jeden z buntowników, Grigorij Wakulenczuk, zakrzyknął „Ta doki ż mi budemo rabami” (z ukr. Jak długo będziemy niewolnikami). Padły strzały z obu stron. Zginęli Wakulenczuk i starsi oficerowie oraz dowódca. Potiomkinowcy uznali, że sytuacja jest bez wyjścia i pancernik wyszedł z portu. Próbowali schronić się w rumuńskiej Konstancy, ale nie uzyskali tam pomocy. Wrócili więc do Odessy i poprosili o zgodę na pogrzeb Wakulenczuka. Władze na to pozwoliły, lecz gdy delegacja marynarzy wracała na okręt, została zatrzymana, a kilku jej członków rozstrzelano.
W mieście wybuchły zamieszki. Dwa dni trwało plądrowanie portu, zginęło 57 osób, a 80 trafiło do szpitala. Zniszczenia oszacowano na 2,5 mln rubli, co stanowiło trzecią część budżetu miasta. Zaś port, podpalony i splądrowany, ucierpiał na 50 mln rubli. Na szczęście nie doszło do większej tragedii, bo na pancernik nie zdążył wysłannik Lenina z poleceniem zniszczenia Odessy.
Buntownicy znów wypłynęli, ale tym razem ruszyła za nimi czarnomorska flota. Do bitwy nie doszło, choć okręty miały rozkaz zatopić „Potiomkina”. Groteskowe wydarzenia, zwane „niemym bojem”, śledził cały świat, a na łamach brytyjskiej „Daily Mirror” ukazała się karykatura przedstawiająca japońskiego oficera, wskazującego na strzelających do siebie „Potiomkina” i drugi rosyjski okręt. Podpis głosił: „Teraz w końcu zwycięstwo będzie po stronie Rosji”.
Dla Rosjan był to policzek, a Mikołaj II pod datą 6 lipca zapisał w dzienniku „Daj Boże, żeby ta trudna i haniebna historia już się zakończyła”. Nie został jednak wysłuchany. Wielka Brytania po tych wydarzeniach rozważała wprowadzenie okrętów wojskowych na Morze Czarne, Rumunia odważniej zaczęła spoglądać na Besarabię. Ale najbardziej ucierpiała ekonomia. Ruch statków cywilnych niemal ustał, a to odbiło się na handlu i Odessa traciła rynki zbytu dla pszenicy.
Sukcesorzy Miszy Japończyka
Kolejna analogia dotyczy półświatka przestępczego. Opowieść o nim zacząć należałoby od obecnego mera Odessy Hennadija Truchanowa, który po niedawnym ostrzale miasta zwrócił się do Rosjan z pytaniem: „Od kogo, kurwa, nas ratujecie?”.
Dzięki temu trafił na czołówki gazet i zapomniano mu co nieco z biografii. Był uważany za zwolennika Moskwy, co dało mu dodatkowe punkty podczas wyborów, które już dwukrotnie wygrał. A przy tym to bogacz, wspominany w „Panama Papers” jako człowiek powiązany z rajami podatkowymi. Tajemnicą poliszynela jest to, że w latach 90. działał w potężnej odeskiej mafii paliwowej, możliwe, że nawet ją zarządzał. Pracował także w Łukoilu, a wcześniej służył jako żołnierz zawodowy w radzieckim wojsku. Pasjonat i mistrz tajskiego boksu.
Przed stu laty niekwestionowanym królem odeskich bandytów był Miszka Japończyk . Żyd, który z tysiącami kompanów trząsł miastem, grabił bogatych i wspierał biednych. Blisko mu było do bolszewików i gdy byli u władzy w latach 1917-19, rzucił swoich ludzi na front jako 54. Pułk 3. Ukraińskiej Armii Radzieckiej.
Przed wymarszem w maju 1919 r. co najmniej 2 tys. bandytów wyprawiło bankiet, jakiego Odessa nie widziała i nie zobaczy. W tielniaszkach, czyli w marynarskich pasiastych podkoszulkach, a przy tym w zrabowanych frakach, cylindrach, upojeni najdroższymi alkoholami świętowali cztery dni przy muzyce miejskich orkiestr. Potem stoczyli zwycięską bitwę z petlurowcami, ale ci zebrali siły i roznieśli bandytów w kontrataku. Po przegranej herszt z niedobitkami swej bandyckiej armii ukradł pociąg i chciał wrócić do Odessy. Zatrzymano go 150 km na północ od miasta, na przedmieściu Wozniesieńska. Z awanturą pobiegł do dróżnika, gdzie komisarz Ursułow strzelił mu w tył głowy. Dziś w tym miejscu przebiega ulica Rewolucji Październikowej, przy której stoi kamień z podobizną bandyty.
Przypadek Miszki Japończyka pokazuje pewną prawidłowość – odescy bandyci, zawsze potężni, a nierzadko blisko władz i serc mieszkańców, ciągną ku Rosji. Jeśli są jej wierni i tak zostaną oszukani i czeka ich strzał w tył głowy, a jeśli odważą się na grę, razem z Moskwą dokonają jeszcze większych przestępstw.
Wyblakła perła
Wbrew temu, co usłyszymy w Rosji, Odessa nie pasowała nigdy do imperium. Miasto zawsze najlepiej rozwijało się wtedy, gdy było wolne i z dala od polityki. „Moskwa jest pierwsza, ale i Odessa nie jest drugorzędna” – mawiano w radzieckich czasach.
Autonomia, zagwarantowana w XIX w. przez podatek celny zwany porto franco, sprawiła, że w 1822 r. zyski z tutejszego handlu stanowiły 14 proc. dochodów całej Rosji.
A do kasy miasta tak trafiała kwota trzy razy wyższa od dzisiejszego budżetu Odessy. Miasto było więc zaprzeczeniem rosyjskiej wizji rozwoju, według której progres wymaga presji, a nierzadko mordobicia.
Tę odmienność doskonale wyczuli bolszewicy, którzy zwłaszcza po II wojnie światowej obniżali prestiż Odessy. Z południowej stolicy imperium i czwartego miasta carskiej Rosji w czasach ZSRR stała się ona „prowincją nad morzem” i 24. miastem co do wielkości, po Wołgogradzie i przed Permem. Za to jako jedyna miała winiarnie, określane badegami; jedną z nich, przy zbiegu ulic Karla Marksa i Karla Liebknechta, oficjalnie nazwano Dwoma Karlami.
W sowieckiej Odessie powstała również trzecia w ZSRR pizzeria, serwująca placek z wieprzowiną, jajkiem czy kalmarami.
Miasto słynęło z bazarów, muzyki i rzecz jasna morza.
Po upadku ZSRR nie zmieniło się wiele. Z perspektywy polskiej można by wskazać niedokończony rurociąg Odessa-Brody-Płock, który miał zaopatrywać nas w azerską ropę. O przyczyny zaniechania przedsięwzięcia należałoby pytać mafii i ludzi Łukoilu. Miasto zżerała także korupcja, którą chciał zwalczać szef obwodu odeskiego Micheil Saakaszwili. Ale żaden z jego projektów nie powiódł się i nawet przeprowadzona w świetle kamer akcja otwierania zamkniętych plaż oligarchów sprawiła tylko, że wyrosły jeszcze wyższe mury.
W efekcie perła Morza Czarnego w 2021 r. uklasyfikowała się dopiero na 20. miejscu w rankingu „Fajnych miast” Ukrainy; listę tę otwierają zachodnie Tarnopol, Iwano-Frankiwsk i Chmielnicki. Czyżby więc były to popłuczyny z dawnej wielkości? Pisząc o Odessie, opowiadamy przecież też o niegdysiejszych Żydach, Polakach, Bablu, Achmatowej, odeskim forszmaku i boeuf Stroganowie.
A może jest jeszcze inaczej i nie dostrzegamy, że w Odessie konflikt trwa dłużej niż w innych miastach Ukrainy, a Rosja robi wszystko, żeby wepchnąć ją w ekonomiczną stagnację, wspierając jednocześnie przestępczość. W tym kontekście tragiczne wydarzenia z maja 2014 r., kiedy w Domu Związków Zawodowych spłonęło 48 osób, byłyby etapem toczonej już walki. Wtedy też Moskwie wymknęło się coś spod kontroli, bo Putin wielokrotnie wracał do tej tragedii. Ostatni raz 21 lutego, a więc trzy dni przed „operacją specjalną”, gdy mówił o sprawcach: „Nikt ich nie szuka, ale my znamy ich z imienia i nazwiska”. Zapewnił też, że Rosja zrobi wszystko, aby postawić ich przed sądem.
Możemy tylko zapytać, czy przypadkiem w swoim zaślepieniu nie trafi do Odessy w Teksasie. Bo dzisiejsza perła Morza Czarnego na pewno nie jest miastem, które znał.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com