Archive | 2025/04/06

Kolejny skandal uderza w Netanjahu. Katar kupił doradców premiera

Premier Izraela Benjamin Netanjahu podczas wykładu na Uniwersytecie Ludovika w Budapeszcie. 04.04.2025. (Fot. REUTERS/Marton Monus)


Kolejny skandal uderza w Netanjahu. Katar kupił doradców premiera

Robert Stefanicki


Policja aresztowała dwóch bliskich współpracowników szefa rządu Izraela. Mieli przyjmować pieniądze od kraju, który hojnie wspiera Hamas.

Śledztwo, nazywane w izraelskich mediach „Katargate”, koncentruje się na dwóch bliskich doradcach Netanjahu. Wieloletni konsultant medialny premiera Jonatan Urich i były rzecznik do spraw wojskowych Eli Feldstein zostali w czasie pełnienia obowiązków w rządzie zatrudnieni do prowadzenia kampanii public relations w celu poprawy wizerunku Kataru wśród Izraelczyków.

W tym samym czasie Katar negocjował w imieniu Hamasu zawieszenie broni w Strefie Gazy. Zadaniem lobbystów było też umniejszanie roli Egiptu, drugiego ważnego mediatora w negocjacjach Izraela z Hamasem.

Doradcy mieli promować katarski punkt widzenia w rozmowach z dziennikarzami, co sprawiało wrażenie, że przekaz pochodzi z biura premiera. Z akt wynika, że byli oni kierowani przez ThirdCircle, amerykańską firmę lobbingową, która reprezentuje Katar w różnych krajach, w tym w Stanach Zjednoczonych.

Policja aresztowała obu doradców w poniedziałek 31 marca.

Skandal w Izraelu. Doradcy Netanjahu pracowali dla Kataru

ThirdCircle z Urichem opracowywali strategię, a Feldsteinowi płacono za przekazywanie wiadomości dziennikarzom. Według izraelskich mediów obu lobbystom mogą zostać postawione zarzuty kontaktu z zagraniczną agenturą, prania pieniędzy, przekupstwa, oszustwa i naruszenia zaufania.

Feldstein wcześniej został oskarżony w odrębnej sprawie dotyczącej wycieku tajnych informacji do niemieckiego tabloidu.

Śledztwo nie kończy się na tych dwóch osobach. Podejrzani są też czterej dziennikarze. Policja zatrzymała naczelnego gazety “Jerusalem Post” Zvikę Kleina. Odwiedził on w zeszłym roku Katar na zaproszenie tamtejszego rządu i napisał serię artykułów o swoich wrażeniach. Według izraelskiego Kanału 13 podróż została zorganizowana przez Feldsteina, czemu Klein zaprzecza. 3.04 zwolniono go z aresztu domowego. Klein zapewnił, że nie odniósł absolutnie żadnych korzyści z publikowania artykułów na temat Kataru.

Nie jest jasne, czy Netanjahu wiedział cokolwiek o nieprawidłowościach, których dopuścili się jego doradcy. Premier nie jest podejrzanym w sprawie, jednak wezwano go na przesłuchanie. Netanjahu potępił śledztwo jako polityczne “polowanie na czarownice” i oskarżył policję o przetrzymywanie jego doradców jako „zakładników” – sformułowanie to rozgniewało wielu Izraelczyków, ponieważ Hamas nadal przetrzymuje dziesiątki osób w niewoli w Strefie Gazy po ataku z 7 października 2023 r.

To nie jest śledztwo, to nie jest egzekwowanie prawa. To próba zamordowania demokracji i próba zastąpienia woli ludu rządami biurokratów

Po wybuchu Katargate Netanjahu spróbował zdymisjonować szefa izraelskiej agencji bezpieczeństwa wewnętrznego Szin Bet, Ronena Bara. Wywołało to podejrzenie, że Netanjahu próbuje zamieść aferę pod dywan. Bo to właśnie Szin Bet wszczęła dochodzenie w sprawie powiązań jego ludzi z Katarem.

Katargate uderza w Netanjahu. Szejkowie kupowali doradców premiera i sponsorowali Hamas

Katargate to kolejny skandal wokół najdłużej urzędującego premiera w historii Izraela. Od dawna toczy się przeciwko niemu proces o korupcję. Do tego Netanjahu znajduje się pod ogromną presją społeczną: część  społeczeństwa i mediów żąda, aby wziął na siebie odpowiedzialność za dopuszczenie do napaści Hamasu, w tym za umożliwienie transferu katarskiej gotówki do Strefy Gazy.

Tymczasem od 2018 r. Katar wysłał ponad 1 miliard dolarów pomocy finansowej dla tamtejszych cywilów. Izraelscy analitycy twierdzą, że część pieniędzy trafiła do skrzydła wojskowego Hamasu i pomogła mu przygotować się do ataków z 7 października 2023 r.

Izraelczycy są również podejrzliwi wobec Kataru, ponieważ jest on bazą dla politycznych liderów Hamasu. Katarski kanał Al-Dżazira jest postrzegany przez Izrael jako tuba propagandowa Hamasu, niedawno zakazano działalności tej telewizji w Izraelu. Wielu Izraelczyków, w tym Netanjahu, krytykowało emirat za to, że nie wywierał wystarczająco silnej presji na Hamas, by ten spełnił warunki zawieszenia broni postawione przez Izrael.

Joel Guzansky, badacz w telawiwskim Instytucie Studiów nad Bezpieczeństwem Narodowym, powiedział agencji Associated Press, że celem kampanii PR Kataru w Izraelu mogło być uciszenie tych oskarżeń i upewnienie się, że nie dotrą one do Stanów Zjednoczonych.

Eran Etzion, były zastępca szefa Rady Bezpieczeństwa Narodowego, powiedział portalowi Middle East Eye, że jest jeszcze za wcześnie, aby określić powagę sprawy, ale zwrócił uwagę na to, że Urich i Feldstein mieli dostęp to materiałów tajnych. Gdyby się okazało, że wykorzystywali je, pracując dla Kataru, byłoby naruszenie bezpieczeństwa państwa i zdrada – dwa najpoważniejsze zarzuty w Izraelu.

Feldstein został rzecznikiem Netanjahu w październiku 2023 r. Urich prawdopodobnie współpracował z Katarem już wcześniej. W listopadzie 2024 r. pojawiły się doniesienia, że Urich i Yisrael Einhorn, inny doradca Netanjahu, brali udział w działaniach public relations, mających na celu poprawę wizerunku Kataru przed Mistrzostwami Świata FIFA 2022.


red. Michał Olszewski


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Zbrodnia to niesłychana

WYBORCZA

Żałobnicy podczas pogrzebu ciał Palestyńczyków zabitych i pochowanych wcześniej w szpitalu Nasera w Chan Junis w południowej Strefie Gazy, 21 kwietnia, 2024 (Fot. REUTERS/Ramadan Abed)


Zbrodnia to niesłychana

Andrzej Koraszewski


Rok temu “Gazeta Wyborcza”  tak informowała

System komunistyczny oparty był na kłamstwie. Kłamano praktycznie o wszystkim, ale najbardziej znanym kłamstwem było kłamstwo katyńskie. W to kłamstwo nie mogli uwierzyć nawet komuniści, chociaż dla chleba i innych dóbr doczesnych w inne absurdalne rzeczy wierzyli, (spotkałem nawet takich, którzy święcie wierzyli w sierpniu 1968 roku, że w Czechosłowacji działały niemieckie nazistowskie komórki, co miała usprawiedliwiać sowiecką inwazję.) Wcześniej, w tym samym 1968 roku, na bramie Uniwersytetu Warszawskiego wisiał transparent: „Tylko ‘Świerszczyk’ nie kłamie”. Dziś (5 marca do godziny 14.00) założona ponad 20 lat później „Gazeta Wyborcza” zasługiwała na pochwałę, ponieważ udało jej się dla odmiany nie powtórzyć kłamstwa „Guardiana”, który 1 kwietnia 2023 r. całkiem na poważnie  powtórzył kłamstwa Hamasu, Al Dżaziry i ONZ, że Izraelczycy zastrzelili piętnastu medyków skutych kajdankami, a następnie zasypali buldożerem ciała wraz z karetkami.

Jedynym sygnałem, że dziennikarze „Guardiana” wiedzą, iż „wiadomość” jest delikatnie mówiąc wątpliwa, było dodanie w tytule słów „mówią świadkowie”.

Po dramatycznym tytule mamy wytłuszczony tekst: „Doświadczony lekarz, który widział ciała, powiedział, że mężczyźni najprawdopodobniej zostali ‘straceni’, co stanowi kolejny dowód potencjalnej zbrodni wojennej.”

Według dwóch świadków, część ciał 15 palestyńskich ratowników medycznych i ratowników, zabitych przez siły izraelskie i pochowanych w zbiorowym grobie dziewięć dni temu w Strefie Gazy, znaleziono ze związanymi rękami lub nogami oraz ranami postrzałowymi głowy i klatki piersiowej.

Zeznania świadków uzupełniają gromadzone dowody wskazujące na potencjalnie poważną zbrodnię wojenną, do której doszło 23 marca. Załogi karetek pogotowia Palestyńskiego Czerwonego Półksiężyca i ratownicy obrony cywilnej zostali wysłani na miejsce ataku lotniczego wczesnym rankiem w dzielnicy Al-Haszaszin w Rafah, najdalej na południe wysuniętym mieście Gazy.

„Guardian” nie ukrywa, że dostał świeże i ciepłe gazańskie bułeczki. Dziś to już stara „wiadomość”, o której Ministerstwo Zdrowia Hamasu powiedziało, że to „najbrutalniejsza masakra”.  Antonio Guterres uwierzył Hamasowi na słowo i natychmiast napisał:

 

Jestem zaszokowany izraelskim atakiem na personel medyczny i konwój karetek pogotowia ratunkowego 23 marca, w którym zabito 15 pracowników medycznych i pracowników humanitarnych w Gazie.<br />Personel medyczny i humanitarny oraz pracownicy pogotowia ratunkowego muszą być zawsze chronieni.

Jestem zaszokowany izraelskim atakiem na personel medyczny i konwój karetek pogotowia ratunkowego 23 marca, w którym zabito 15 pracowników medycznych i pracowników humanitarnych w Gazie.

Personel medyczny i humanitarny oraz pracownicy pogotowia ratunkowego muszą być zawsze chronieni.

Medialne tam-tamy poszły w ruch. Czwartego marca „New York Times” dostarczył „kolejny dowód” w postaci wideo, które rzekomo znaleziono w telefonie komórkowym jednej z ekshumowanych ofiar. Na tym wideo widzimy drogę, na której  poruszają się karetki pogotowia z światłami sygnalizującymi. Co ciekawe, jedna karetka jedzie w jedną stronę dwie w przeciwną. Słychać strzały, jedna z karetek zjeżdża z drogi.

Po przekazaniu przez ONZ oskarżeń Ministerstwa Zdrowia Hamasu rzecznik IDF oświadczył, że nie jest prawdą, że 23 marca armia Izraelska ostrzelała przypadkowe karetki pogotowia. Istotnie 23 marca żołnierze IDF ostrzelali jadące w ich kierunku nieoświetlone samochody. W wyniku ataku zginął oficer Hamasu Mohammad Amin Ibrahim Szubaki, który brał udział w masakrze 7 października 2023 r. oraz ośmiu innych terrorystów z Hamasu i Islamskiego Dżihadu.     

Filmik rzekomo znaleziony w telefonie rzekomo zabitego medyka ma podobno być dowodem, że orzeczenie rzecznika IDF jest nieprawdziwe.   

Dlaczego zachowuję sceptycyzm? Wszystkie informacje są z jednego źródła, o którym wiemy że kłamstwo jest jego stałym modus operandi. Nie sądzę abyśmy mogli traktować informacje Hamasu inaczej niż traktowaliśmy radziecką „Prawdę” czy naszą „Trybunę Ludu”. Pośpiech, z jakim ONZ, Amnesty International, „New York Timnes”, BBC, czy „Guardian” przekazują te informacje sugerując, że są z pewnością prawdziwe, jest dowodem, iż świadomie ignorują swoje wcześniejsze doświadczenia i świadomie powielają wojenną propagandę jednej strony, wiedząc, że jest wojenną propagandą. Sprawa jest znacznie starsza niż ostatnia faza konfliktu po 7 października 2023 r. (jest starsza niż sam Hamas i wymagałaby cofnięcia się do ubiegłego stulecia, jednak w ostatnim okresie obserwujemy niesłychane wręcz nasilenie się przekazywania skrajnie prawicowej propagandy islamskich ekstremistów przez lewicowe zachodnie media).

Primaaprilisowy artykuł w „Guardianie” kończy się osobliwą prośbą o datki:

Nasze wysokiej jakości dziennikarstwo śledcze jest siłą krytyczną.

Jesteśmy niezależni i nie mamy miliarderów będących właścicielami kontrolującymi nasze działania, więc Twoje pieniądze bezpośrednio zasilają nasze sprawozdania.

Wybierz wspieranie otwartego, niezależnego dziennikarstwa co miesiąc.

Dziękuję, ale raczej z tej propozycji  nie skorzystam. Przykro mi, że gazeta, której kibicowałem od pierwszego dnia jej istnienia wydaje się wzorować właśnie na „Guardianie”.

Rok temu, w kwietniu 2024 r. światem wstrząsnęła wiadomość o masowych grobach znalezionych w pobliżu szpitala w Gazie. Wszystkie „poważne” gazety powielały „informację” Ministerstwa Zdrowia Hamasu. Rok to sporo czasu, do tej pory sprawa powinna być wyjaśniona. Z jakiegoś powodu ONZ niczego w tej sprawie nie zdołała wyjaśnić. Tytuły krzyczały o ciałach pogrzebanych buldożerami, niektóre ofiary były podobno pogrzebane żywcem, ofiary miały podobno  ślady tortur, znaleziono masowy grób nie tylko przy szpitalu im. Nassera, ale inny masowy grób przy szpitalu Al Szifa. Większość tych „doniesień” nosi daty 23-24 kwietnia, jest kilka z maja. Po setce internetowych linków natrafiam na wpis na koncie X izraelskiego MSZ:

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Izraela

@IsraelMFA

Krążą błędne informacje na temat masowego grobu odkrytego w szpitalu Nasser w Chan Junis. Grób, o którym mowa, został wykopany — przez mieszkańców Gazy — kilka miesięcy temu. Fakt ten potwierdzają dokumenty w mediach społecznościowych przesłane przez mieszkańców Gazy w momencie pochówku, jak widać na poniższym filmie. Wszelkie próby obwiniania Izraela za grzebanie cywilów w masowych grobach są całkowicie fałszywe i stanowią jedynie przykład kampanii dezinformacyjnej mającej na celu delegitymizację Izraela. Źródło:
@IDF
rzecznik

Zainteresowanie skończyło się na apelach o dochodzenie i na pretensjach pod adresem Izraela, że nie dostarczył dowodów, iż nie ma z tym nic wspólnego. Świat żądał, aby Izrael przeprowadził dochodzenie i udowodnił, że nikogo w masowym grobie buldożerami nie zasypywał.

Czy dziennikarz powinien śledzić rozwój sytuacji, kiedy przekazuje informacje niesprawdzone? Czy powinien sprostować i mieć wyrzuty sumienia, kiedy dał się wprowadzić w błąd i oszukał swoich odbiorców?  (No cóż, tylko pod warunkiem, że robił to nieświadomie.)

Amerykański historyk Richard Landes stworzył pojęcie „Pallywood” odnoszące się do tworzenia fałszywych dowodów izraelskich zbrodni. Jego badania na tym polu zaczęły się od sprawy „chłopca al Dura” z  września 2000 roku. Materiał filmowy został wówczas dostarczony przez palestyńskiego dziennikarza, a zmontowany przez francuską telewizję film wstrząsnął światem i spowodował liczne muzułmańskie rozruchy oraz pociągnął za sobą liczne śmierci i (oczywiście) raptowny wzrost nienawiści do Izraela i Żydów w diasporze. Największa przeszkodę w uczciwym zbadaniu tej sprawy stworzyła francuska telewizja, stanowczo odmawiając udostępnienia całości materiału filmowego dostarczonego przez palestyńskiego dziennikarza. (Została do tego zmuszona po długim czasie na mocy wyroku sądowego.)

Wracając do tej sprawy po 20 latach Richard Landes pisał:

Dzisiaj [30 września] jest 20 rocznica najbardziej katastrofalnego wydarzenia roku 2000, wydarzenia, które rzuciło długi cień na nieszczęśliwe pierwsze dziesięciolecia burzliwego nowego millennium. Tego dnia palestyński kamerzysta filmował to, co twierdził, że było autentyczną sytuacją, chłopca ostrzeliwanego i zabitego przez Izraelczyków, a francusko-izraelski dziennikarz wyciął z tego krótkie fragmenty (wycinając ostatnią scenę, która skłaniała do zupełnie innych wniosków) i nadał wraz z towarzyszącą temu narracją w telewizji France2. Wizerunek Muhammada al Dura pod ogniem z narracją, że to żołnierze IDF do niego strzelali, stał się w skali światowej symbolem  palestyńskiego cierpienia z rąk okrutnych Izraelczyków. Szybko stał się również “symbolem nienawiści” i miał większy natychmiastowy i długoterminowy wpływ na nowe stulecie/millennium niż jakikolwiek inny taki wehikuł podżegania do nienawiści.

Są mocne podstawy by sądzić, że film był inscenizacją, ale media odrzucały samą możliwość badania takiej hipotezy zakładając, że takie podejrzenie mogłoby wskazywać na obojętność wobec cierpień Palestyńczyków. Większość mediów zignorowała dowody (w tym wyniki badań komisji Kuperwassera z 2013 roku) wskazujące na to, że ani dziecko, ani jego ojciec nie zostali zastrzeleni przez izraelskich żołnierzy. Media zainwestowały jednak zbyt wiele w kłamstwo, aby mogły pozwolić sobie na jego prostowanie.

Dwa lata później media zachodnie rzuciły się żarłocznie na opowieść o „masakrze w Dżenin”, w której według jednych „źródeł” zginęły setki, a według innych tysiące Palestyńczyków. Przez kilka dni świat żył masakrą, której nie było, ale która była znakomitym usprawiedliwieniem dla samobójczych zamachów, dla ataków rakietowych i innych ludobójczych działań ludzi nazywanych Palestyńczykami.

Kiedy gazety nie mogą już uniknąć sprostowań, owijają je w bawełnę dwuznacznego języka. W listopadzie 2012 roku medialne tam-tamy grzmiały o żydowskim dzieciobójstwie. Zginął 11-miesięczny Omar Miszrawi, syn palestyńskiego dziennikarza Dżihada Miszrawiego, zatrudnionego przez BBC. Według informacji Hamasu rzekomo zginęło wtedy 20 Palestyńczyków. Od pierwszego dnia było wiadomo, że Izrael nie operował w tym rejonie, a zdjęcia pokazywały szkody typowe dla palestyńskich rakiet. (Około 20 procent rakiet Hamasu spadało na własne tereny.) Kiedy w końcu w maju 2013 roku nawet ONZ musiała przyznać, że „najprawdopodobniej” była to palestyńska rakieta, media, (w tym nasza „Gazeta Wyborcza”) tak przedstawiały swoje „sprostowanie”:

Z czasem pojawiły się wątpliwości, do kogo należała rakieta, która trafiła w dom Miszrawiego. Na początku marca Biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka (OHCRH) opublikowało uzupełnienie swojego wcześniejszego raportu o konflikcie w Strefie Gazy. Czytamy w nim, że “14 listopada kobieta, jej 11-miesięczne dziecko oraz 18-letni mężczyzna z Az-Zajtun zostali zabici, jak się wydaje, przez palestyńską rakietę, która nie doleciała do Izraela”.

„Gazeta Wyborcza” ozdobiła to jak się wydaje „sprostowanie” zdjęciem, o którym pisze, że stało się symbolem izraelskiego dzieciobójstwa. (Oczywiście o 20 zabitych w tym „izraelskim ataku”, o których początkowo informowało Ministerstwo Zdrowia Hamasu, nikt już nie chciał pamiętać.)

Nie wszystkie zdjęcia stają się symbolem takim jak zdjęcie chłopca al Dura, czy zdjęcia Dżihada Miszrawiego ze zwłokami jego małego synka Omara. Czy do symbolicznych zdjęć powinniśmy zaliczyć fotografie i filmy z konferencji prasowej Ministerstwa Zdrowia Hamasu w „ruinach” szpitala Al Ahli 18 paźdzernika 2023 r.?

Jak dowiedzieliśmy się wtedy: „Ministerstwo Zdrowia Gazy zorganizowało we wtorek późnym wieczorem konferencję prasową w szpitalu Al-Ahli wśród ciał i szczątków ofiar izraelskiego ataku, w którym zginęło ponad 500 osób”.

Co do absolutnej prawdziwości tego przekazu nie miały wątpliwości takie media jak BBC, „Guardian”, „New York Times”. Otrzymaliśmy wstrząsające obrazy  „pokazuje członków personelu medycznego stojących między przykrytymi zwłokami. Jeden z personelu medycznego trzymał zwłoki niemowlęcia, a drugi niósł zwłoki dziewczynki.”

Tym razem jednak nie dało się miesiącami ukrywać, że szpital był nienaruszony, że na parking spadła palestyńska rakieta zabijając kilka lub kilkanaście osób, a prawdę znano od pierwszej chwili, ale wszyscy tak bardzo pragnęli wierzyć zapewnieniom tych, którzy kilka tygodni wcześniej zorganizowali ludobójczą wyprawę na Żydów, że woleli jej nie widzieć i nie słyszeć.

Teraz znów mamy kolejne oskarżenia o izraelskie zbrodnie wojenne w hamasowskim stylu. Kiedy zaczynałem pisać ten tekst, miałem nadzieję, że „Wyborcza” jednak się nauczyła, że odpowiedzialne dziennikarstwo wymaga ostrożności. Byłem w błędzie. Sprawdzając w ostatniej chwili zobaczyłem, że autorytet „New York Timesa” wygrał z resztkami uczciwości.

Pani dziennikarka jak zwykle oszczędnie posługuję się prawdą. dziennikarze NYT nie dotarli do żadnego wideo, wideo zostało im dostarczone przez anonimowego pracownika ONZ.

Pani dziennikarka jak zwykle oszczędnie posługuję się prawdą. dziennikarze NYT nie dotarli do żadnego wideo, wideo zostało im dostarczone przez anonimowego pracownika ONZ.

Zgrane medialne tam-tamy bombardują nas nieustannie. Nie szukajcie w „kompetentnych” mediach recenzji z takich książek jak Industry of Lies  (Przemysł kłamstw), którą napisał izraelski prawnik i historyk Ben Dror Jemini, czy równie ważnej pracy Richarda Landesa Can „the Whole World” be Wrong (Czy cały świat może się mylić). Inwestycja w kłamstwo stała się zbyt wielka, by można było sobie pozwolić na jakiekolwiek wątpliwości.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Netanjahu mierzy się z głębokim państwem

Netanjahu mierzy się z głębokim państwem

Gadi Taub
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Ronen Bar, niedawno odwołany szef Szin Bet, izraelskiej służby bezpieczeństwa. (Źródło zdjęcia: Wikipedia.)

Zwolnienie szefa bezpieczeństwa wewnętrznego Ronena Bara to najnowsza bitwa na domowym froncie.

Walka z tym, co premier Netanjahu nazywa „głębokim państwem” Izraela, jest teraz w pełnym toku. Osiągnęła punkt kulminacyjny w czwartek 20 marca późnym wieczorem, kiedy gabinet rządowy jednogłośnie zagłosował za odwołaniem Ronena Bara, szefa Szin Bet — krajowej służby bezpieczeństwa. Zakończenie ma nastąpić najpóźniej 10 kwietnia, albo w dniu znalezienia następcy, jeśli będzie to wcześniejsze. Bar nie zamierza jednak poddać się bez walki i odpowiedział wszczęciem dochodzenia przeciwko personelowi premiera.

Odsunięcie Bara od władzy było od dawna oczekiwane. Przede wszystkim jest on prawdopodobnie człowiekiem najbardziej bezpośrednio odpowiedzialnym za katastrofę z 7 października. Gaza jest w kompetencji wywiadu Szin Bet, więc rada Bara, aby powstrzymać się od podnoszenia poziomu gotowości w noc poprzedzającą masakrę, została naturalnie zaakceptowana przez IDF. Wszystko było spokojne na froncie Gazy, gdy wstawał świt w ten szabat. Tak spokojne, mówi były agent Szin Bet Jizhar David, który miał dostęp do niektórych istotnych informacji, że Mohammed Deif, który dowodził inwazją, chciał odroczyć atak z obawy, że widomy całkowity brak przygotowania Izraela może okazać się pułapką.

Nie było jednak żadnej pułapki. Pomimo narastających oznak zbliżającego się ataku nikt nie zaalarmował żołnierzy, śpiących w swoich łóżkach, ani uczestników imprezy, którzy wciąż tańczyli, gdy wschodziło słońce nad Nova Festival, ani tych, którzy pełnili wartę w pobliskich kibucach. Kilka czołgów w pobliżu, żołnierze stacjonujący w bazach wokół ogrodzenia i wolontariusze pełniący obowiązki ochrony w sąsiednich kibucach mogliby powstrzymać lub przynajmniej drastycznie ograniczyć inwazję, gdyby tylko powiedziano im, żeby mieli się na baczności. Rada Bara wykluczała wszelkie takie przygotowania. Cała scena była raczej pod wpływem środków uspokajających, niż czujna.

Od 7 października Izraelczycy zadają sobie pytanie: Dlaczego? Łatwo być mądrym po fakcie. Ale dlaczego, pomimo narastających oznak, nie podniesiono poziomu alarmu, choćby na wszelki wypadek, żeby być po bezpiecznej stronie? I dlaczego, pytają również Izraelczycy, szefowie, którzy byli wystarczająco zaniepokojeni, aby prowadzić nocne konsultacje, nie obudzili ministra obrony i premiera? Ponieważ zarówno Bar, jak i ówczesny szef sztabu Sił Obronnych Izraela Herzi Halevy konsekwentnie milczeli o posiadanych informacjach, mnożą się teorie spiskowe na temat aktów zdrady.

Teraz stopniowo wyłaniają się elementy układanki i być może w końcu mamy wiarygodne wyjaśnienie lub początek wyjaśnienia zaskakującej bezczynności Izraela. A to wyjaśnienie, jak zobaczymy, jest dla Bara w najwyższym stopniu druzgocące. Co może tłumaczyć, dlaczego, mimo swojej kolosalnej porażki, walczy o pozostanie na stanowisku, na którym może nadal blokować ujawnianie większości dowodów przeciwko niemu.

Decyzja rządu o odwołaniu Bara nie powoływała się jednak na jego porażkę w noc poprzedzającą katastrofę. Powoływała się na brak zaufania do niego ze strony szefa. Sam Netanjahu zadbał o to, aby ruch ten został publicznie zrozumiany w ten sposób. W nagraniu wideo opublikowanym na swoich kontach w mediach społecznościowych dwa dni po decyzji rządu premier wyjaśnił, że nieufność zaczęła się od niesubordynacji Bara wczesnym rankiem 7 października, kiedy postanowił trzymać zarówno ministra obrony, jak i premiera z dala od procesu decyzyjnego.

To nie był odosobniony przypadek. To był i nadal jest modus operandi Bara. Zachowuje się tak, jakby wewnętrzne służby specjalne Izraela nie odpowiadały przed nikim poza nim samym, jakby mogły działać w cieniu poza kontrolą i nadzorem wybranego rządu Izraela. Wykazywał tego samego pogardliwego ducha niesubordynacji, gdy zignorował wezwanie rządu do odpowiedzi na pytania na spotkaniu 20 marca, które zadecydowało o przyszłości jego kariery. Zamiast tego wysłał list, w którym wprost odmówił uznania upoważnienia rządu do odwołania go. Decyzja o jego usunięciu, jak powiedział w liście, była zabarwiona ukrytymi motywami — aluzją do trwającego śledztwa w sprawie domniemanych powiązań z Katarem wśród personelu Netanjahu, które do tej pory nie dostarczyło żadnych przekonujących dowodów, o ile nam wiadomo, i wydaje się, że nie ma nic wspólnego z samym Netanjahu.

Innymi słowy, Bar nie tylko uważa, że nie odpowiada przed władzami cywilnymi, ale wydaje się również wierzyć, że to one powinny odpowiadać przed nim, a on może je zastraszać, jak mu się podoba, za pomocą naciąganych śledztw. Bar dodał w swoim liście, że nie opuści swojego stanowiska i przedstawi swoje odpowiedzi na obawy rządu jedynie przed „właściwym forum” i zgodnie z tym, co postanowią „upoważnione organy sądowe”.

Ci, którzy nie są zaznajomieni z surrealistycznym światem izraelskiej jurystokracji, mogą słusznie zastanawiać się, jakie to „właściwe forum” i kim mogą być „upoważnione organy sądowe”. Prawo, w istocie, bardzo jasno określa forum, które ma prawo odwołać szefa Szin Bet. Prawo z 2002 r., które reguluje tę służbę, stwierdza w sposób nie budzący wątpliwości, że „służba podlega władzy rządu” (paragraf 4a), że „premier odpowiada za służbę w imieniu rządu” (paragraf 4b), a także że „rząd ma prawo zakończyć urzędowanie szefa służby przed końcem jego kadencji” (paragraf 3c). W debatach prowadzących do ostatecznego sformułowania tej ustawy przedstawiciele Szin Bet stanowczo sprzeciwiali się temu językowi, ale ustawodawcy i ówczesny prokurator generalny, Menachem Mazuz, nalegali na mocne sformułowanie, dodając, że rząd nie jest zobowiązany do wyjaśniania powodów odwołania. Zatem najwyraźniej „właściwe forum” już było zwołane, a jego decyzja była jednomyślna.

Dlaczego więc mamy tak zwany kryzys? Odpowiedź jest taka, że Izrael ma superrząd, który istnieje ponad naszym wybranym rządem w formie hiperaktywistycznego Sądu Najwyższego, który może unieważnić wszelkie działania władzy wykonawczej i ustawodawczej. Bar odegrał kluczową rolę w ochronie Sądu Najwyższego przed obecnie już nieistniejącą reformą sądownictwa, która próbowała ograniczyć jego władzę. Wraz z innymi szefami służb bezpieczeństwa odmówił stwierdzenia, że w przypadku kryzysu konstytucyjnego, jeśli sąd podejmie kroki w celu unieważnienia reformy, on będzie przestrzegał prawa i będzie posłuszny gabinetowi rządowemu. Strach przed zamachem stanu był realny i odegrał główną rolę w pokonaniu reformy. Bar najwyraźniej oczekuje teraz, że sąd odwzajemni się tym samym.

Oczekiwania Bara nie są jednak przede wszystkim kwestią osobistego zobowiązania. Raczej jest tak, że niesubordynacja Bara i nieograniczona władza sądu czerpią z tego samego ducha pogardy dla polityki parlamentarnej i są częścią tej samej biurokratycznej struktury władzy.

Istnieje bezpośrednia linia łącząca nieposłuszeństwo Bara, gdy pomógł podważyć rządową reformę sądownictwa przed 7 października, jego lekceważenie łańcucha dowodzenia wczesnym rankiem 7 października, gdy nie obudził premiera, i jego obecny sprzeciw wobec władzy cywilnej, której Szin Bet jest podporządkowany z mocy prawa. Bar, podobnie jak wielu jego postępowych kolegów, pracowników rządowych i wielu w prasie i środowisku akademickim, przekonał samego siebie, że jest tutaj, aby uratować nas, Izraelczyków, przed nami samymi. W Barze „przebudzone” elity Izraela znalazły ważnego sojusznika: szefa wewnętrznych służb specjalnych, który jest w stanie działać w szarej strefie poza prawem, chętnego do pomocy w ochronie ich — w istocie nas wszystkich — przed zagrożeniem ze strony demokratycznych struktur. Ta misja ma pierwszeństwo przed oficjalnym zadaniem Bara: chronieniem nas przed dywersją i terroryzmem.

Bar może mieć rację lub nie, zakładając, że sąd stanie po jego stronie przeciwko rządowi i spróbuje zmusić premiera do zatrzymania go na stanowisku. Sąd wydał już nakaz tymczasowy — bez żadnej podstawy prawnej — „zamrożenia” decyzji rządu. Ale Bar, najprawdopodobniej, myli się, sądząc, że to go uratuje. Ponieważ jego modus operandi należy do świata sprzed 7 października, a ten świat odszedł na dobre.

Netanjahu zdaje się to rozumieć i w związku z tym kontynuuje rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami na stanowisko Bara. Wideo, w którym Netanjahu wyjaśniał powody dymisji szefa Szin Bet, zaczynało się od jasnej deklaracji: „Ronen Bar nie pozostanie szefem Szabaku” (hebrajski akronim Szin Bet). Premier nigdy nie wybrałby tak buntowniczej ścieżki dwa lata temu podczas walki o reformę sądownictwa.

W nagraniu wideo Netanjahu bezpośrednio odniósł się również do zarzutu Bara, że za jego zwolnieniem stoją ukryte motywy. Premier argumentował, opierając się na czasowej sekwencji wydarzeń, że działania w celu zwolnienia Bara wyprzedzały rozpoczęcie dochodzenia w sprawie Kataru i że w rzeczywistości prawdziwa jest odwrotność oskarżenia Bara: zwolnienie go nie miało na celu zatrzymania dochodzenia (czego w istocie nie zrobi). Raczej dochodzenie zostało wszczęte, aby uprzedzić zwolnienie go. Innymi słowy, Bar poszedł za przykładem działań Jamesa Comeya w sprawie „rosyjskiej zmowy”: próbuje się chronić, wiążąc rękę swojego szefa sfabrykowanym dochodzeniem.

Na razie śledztwo jest formalnie skierowane tylko przeciwko personelowi premiera — podobnie jak w początkach rosyjskiej mistyfikacji. Ale po tym, jak Netanjahu przeprowadził wywiad i ogłosił swojego kandydata na szefa Szin Bet, Bar odpowiedział nasileniem śledztwa w sprawie Kataru z pomocą prokurator generalnej Gali Baharav-Miary — która sama jest następna w kolejce do zwolnienia. Jonathan Urich, bliski współpracownik Netanjahu, został aresztowany 31 marca, a samego Netanjahu wyprowadzono na przesłuchanie z sali sądowej, gdzie składał zeznania we własnym procesie. Oskarżenia przeciwko Urichowi, mówi prawnik i emerytowany starszy oficer policji Avi Weiss, nie opierają się na żadnym prawie (Izrael nie ma odpowiednika ustawy o rejestracji agentów zagranicznych w USA) i nie ma żadnego oskarżenia o szpiegostwo. Ponadto, mówi, Bar i Baharav-Miara mają oczywisty konflikt interesów. Oboje zajmują się wywieraniem presji na rząd, który zamierza usunąć ich ze stanowisk.

Tak z pewnością widzi to partia Netanjahu. W ostro sformułowanym oświadczeniu Likud oskarżył „prokuraturę i szefa Shin Bet” o prowadzenie „naciąganych śledztw w tajemnicy, na mocy wydanego zakazu publikacji, mając na celu zapobieżenie dymisji szefa Szin Bet”. Celem, jak dodano w oświadczeniu, „jest przeprowadzenie zamachu stanu za pomocą nakazów aresztowania” i „zastąpienie woli ludu rządami biurokratów”.

Demokracje nie powinny potrzebować przypomnień, jak niebezpieczne dla instytucji demokratycznych mogą być tajne służby. Dziennikarz Amit Segal niedawno ujawnił dyrektywę Bara nakazującą szpiegowanie izraelskiej policji, by śledzić „rozprzestrzenianie się kahanizmu w instytucjach ścigania”. Partia Kach nieżyjącego już Meira Kahane jest zakazana w Izraelu i uznana za zagraniczną organizację terrorystyczną w USA. Ponieważ minister bezpieczeństwa narodowego Itamar Ben-Gvir, który dowodzi policją, jest rutynowo określany jako kahanista, dyrektywa ta oznacza w praktyce, że Bar szpieguje, bez żadnego prawdopodobnego powodu, członka rządu, przed którym ma odpowiadać, i zastrasza personel policji, by ten zachowywał się w sposób niesubordynowany, insynuując, że przestrzeganie dyrektyw ministra można uznać za „kahanizm”. To zachowanie wywołało pytania, czy jest dobrym pomysłem, aby osobisty ochroniarz Netanjahu pozostawał pod dowództwem Bara. Obawy te jeszcze bardziej się nasiliły, gdy Nadav Argaman, poprzednik Bara, zagroził ujawnieniem informacji z prywatnych rozmów z Netanjahu, jeśli on, Argaman, dojdzie do wniosku, że premier postanowił „złamać prawo” (przez co najwyraźniej miał na myśli zlekceważenie decyzji Sądu Najwyższego w sprawie odwołania Bara).

Ponieważ dobrze finansowany, stały ruch protestacyjny przeciwko Netanjahu jest częścią krajowej sieci nieobieralnych elitarnych ośrodków władzy, od samego początku przyjął on narrację Bara o „ukrytych motywach”. Na niedawnym wiecu człowiek przebrany za Netanjahu trzymał katarską flagę, klęcząc przed mężczyzną ubranym w tradycyjny katarski strój, który wręczał mu fałszywe pieniądze. Ale to była najmniej surrealistyczna część fali demonstracji popierających niesubordynację Bara w imię demokracji. Najwyraźniej protestujący, lewica i znaczna część prasy chcą ratować demokrację przez zaadoptowanie totalitarnego modelu, w którym politycy odpowiadają przed tajną policją, zamiast sprawować nad nią władzę.

Absurdalnie, jakkolwiek by to nie brzmiało, wyniesienie tajnej policji ponad politykę parlamentarną w imię demokracji wynika z samego sedna etosu naszej „przebudzonej” elity. Mianowani urzędnicy wyobrażają sobie, że są odpowiedzialnymi dorosłymi w pokoju, odważnie występującymi, aby chronić „interes publiczny” przed tym, co społeczeństwo uważa za swój interes — i przed wybranymi politykami, których społeczeństwo wybrało do wypełniania swojej woli.

Te elity — w całym establishmencie bezpieczeństwa, biurokracji, mediach, środowisku akademickim i świecie biznesu — jak dotąd odniosły sukces w próbie podporządkowania sobie rządzącej koalicji większościowej i pokonania jej planu reformy sądownictwa. To, co ruch protestacyjny, Bar, sąd i prasa próbują teraz zrobić, to wskrzesić tę udaną koalicję antyreformatorską. Ich działanie nie zaskakuje, bo widzieli siłę swojej pozaparlamentarnej struktury władzy podczas tej walki w ciągu 10 miesięcy poprzedzających 7 października.

Jednak powaga narodowej katastrofy tego dnia ujawniła pustkę i lekkomyślność tych elit. Bowiem 7 października nie był tylko niepowodzeniem wywiadowczym i operacyjnym sił zbrojnych. Był to również akt oskarżenia strategii antyreformatorskiej: taktyki spalonej ziemi, która igrała swobodnie z naszym bezpieczeństwem, organizując masowe strajki rezerwistów armii, jakbyśmy nie byli narodem otoczonym przez terrorystów, którzy codziennie domagają się naszej krwi. Nie mniej ważne jest to, że zdyskredytowało to ideę, że urzędnicy państwowi są jedynie ekspertami „strażnikami”, jak zaczęli się sami określać, chroniącymi interesy publiczne przed nadużyciami ignoranckich i skorumpowanych polityków.

Bar okazał się całkowitym przeciwieństwem odpowiedzialnego dorosłego. Udawanie, że ratuje nas przed nami samymi, brzmi pusto, po tym jak zawiódł w swojej prawdziwej pracy — chronieniu nas przed naszymi wrogami. W rzeczywistości istnieje tu związek przyczynowo-skutkowy: Bar nie ochronił nas przed naszymi wrogami właśnie dlatego, że był zbyt zajęty ratowaniem nas przed nami samymi.

Za tym wyobrażeniem Bara o  sobie jako „strażniku” kryje się światopogląd, który podzielają „przebudzone” elity Izraela i który składa się z dwóch uzupełniających się elementów: niemal religijnego przywiązania do „procesu pokojowego” i tak zwanego „rozwiązania w postaci dwóch państw”, oraz jednoczesnej pogardy dla demokracji, ponieważ elita z natury nie ufa patriotycznym masom i wybieranym przez nie politykom. Elity, ludzie lepsi od nas, są tutaj, aby uratować perspektywę pokoju przed wojowniczymi, szowinistycznymi hordami i ich nieodpowiedzialnymi przedstawicielami politycznymi.

Konsekwencje takiego poglądu na wewnętrzną politykę Izraela nie kończą się jednak na granicach Izraela — a rezultatem jest całkowite odwrócenie obserwowanych realiów naszego regionu. Bar wyobraża sobie naszych polityków jako lekkomyślnych, niebezpiecznych podżegaczy, co mniej lub bardziej wymaga od niego wyobrażenia sobie Hamasu strategicznie zmierzającego w kierunku bardziej pragmatycznego umiarkowania. Uważa nasz rząd za dziki i irracjonalny, a ten pogląd opiera się na wyobrażaniu sobie przywódców Hamasu jako racjonalnych aktorów podatnych na bodźce ekonomiczne. Dlatego Bar nie mógł sobie wyobrazić, że rozpoczną wojnę, a jego oceny w miesiącach poprzedzających wojnę konsekwentnie odzwierciedlały to przekonanie, podczas gdy prześladowało go widmo izraelskiego rządu rozpoczynającego wojnę.

Innymi słowy, nasz szef wewnętrznych służb specjalnych rozumiał wszystko dokładnie na opak. W obliczu gromadzonych informacji wywiadowczych Ronen Bar i Herzi Halevy byli zajęci ratowaniem nas przed nami samymi, a nie przed Hamasem. Chcieli zapobiec eskalacji, którą ich zdaniem mogła wywołać „błędna kalkulacja” ze strony ich cywilnych szefów. „Błędna kalkulacja” stała się ich hasłem przewodnim, odnosząc się do niebezpieczeństwa nadmiernej reakcji na surowe dane wywiadowcze, co może uwikłać nas wszystkich w wojnę, której, jak zakładali, nikt nie chciał — z wyjątkiem być może tych złych mesjanistycznych, kahanistycznych, protofaszystów w naszym gabinecie rządowym.

Na podstawie tego wypaczonego obrazu rzeczywistości, mówi były oficer Szin Bet Jizhar David, późnym wieczorem Bar zwołał spotkania w siedzibie Szin Bet, w których doszli do wniosku, że Hamas podnosi swój poziom gotowości z obawy przed zbliżającym się atakiem ze strony Izraela. Łatwo zrozumieć, dlaczego samozwańczy strażnik chciałby trzymać takie informacje z dala od niepowołanych osób. Dlaczego pozwolić godnemu ubolewania, podżegającemu do wojny premierowi na ingerowanie w wysiłki odpowiedzialnych dorosłych, którzy starają się delikatnie rozbroić możliwą „błędną ocenę”?

I tutaj, mówi David, leży odpowiedź na najbardziej dręczące pytanie ze wszystkich: dlaczego szefowie nie podnieśli poziomu gotowości, albo przynajmniej nie poinformowali żołnierzy po cichu o możliwości, choćby odległego, zbliżającego się niebezpieczeństwa? Zdumiewająco, rekomendacją Bara dla IDF było zachowanie ciszy, żeby podniesienie poziomu gotowości nie wzmocniło strachu Hamasu przed nieuchronnym atakiem i nie doprowadziło do przypadkowej eskalacji. Trzymali surowe informacje wywiadowcze w tajemnicy przed jednostkami IDF wokół granicy z tego samego powodu, dla którego trzymali je z dala od rządu: aby zapobiec eskalacji.

Próba Bara pozostania na stanowisku szefa Szin Bet wbrew prawu i rządowi, i pomimo jego kolosalnej porażki, jest całkowicie zależna od koalicji antyreformatorskich strażników. Jednak nie tylko filozofia instytucji strażników została poważnie nadszarpnięta, ale konstelacja, która ją tworzyła, również się rozpada: przepływ pieniędzy od administracji Bidena do ruchu protestacyjnego zastąpiło dochodzenie nowej administracji w sprawie wykorzystania tych pieniędzy przez siły anty-Netanjahu; rozszerzenie wojennej koalicji Netanjahu dało bardziej stabilny rząd; konieczność, by premier w czasie wojny miał zaufanego szefa Szin Bet, jest oczywista dla większości Izraelczyków; jest nowy szef sztabu IDF, generał Ejal Zamir, i nowy szef policji, który nie pozwoli, aby stały protest anty-Netanjahu zakłócił życie publiczne w środku wojny. A oto kolejny znak nowych czasów: Nadav Argaman, który w telewizji groził Netanjahu ujawnieniem tajnych informacji, został wezwany na przesłuchanie przez policję w związku z podejrzeniem próby wymuszenia. 

Nadal jest konfrontacyjna, wszechwładna prokurator generalna Gali Baharav-Miara i oczywiście Sąd Najwyższy. Mogą oni odnieść sukces w podsycaniu chaosu, ale nie mogą cofnąć zegara do status quo sprzed 7 października. Sama Baharav-Miara jest na wylocie, a nawet Sąd Najwyższy, najważniejszy bastion jurystokracji, stoi teraz przed wyzwaniem — niezbyt groźnym, ale nadal symbolicznie ważnym. Kneset uchwalił ustawę, która zmienia skład komisji, która mianuje sędziów, nieznacznie zwiększając siłę wybieranych polityków kosztem gildii prawników.

Być może ważniejsza od wszystkich tych zmian jest decyzja Netanjahu o przewodzeniu atakowi na głębokie państwo. Czyniąc to, próbuje teraz naprawić to, co było prawdopodobnie największym błędem w jego długiej karierze politycznej. Przez lata myślał, że może sobie poradzić z buntowniczymi wyższymi szczeblami establishmentu bezpieczeństwa, w tym niepokornymi szefami służb bezpieczeństwa, i z imperialnym Sądem Najwyższym, z jego jurysdykcyjnymi pomocnikami w władzy wykonawczej, w tym z upolitycznioną prokuraturą. Ta kalkulacja okazała się szkodliwa dla demokracji Izraela, dla zdolności prawicy do rządzenia i dla osobistego losu Netanjahu jako celu postępowania karnego zamienionego w  polityczną broń. Teraz podjął decyzję zajęcia się problemem u jego źródeł, zamiast walczyć z mackami głębokiego państwa o konkretne kwestie na zasadzie ad hoc.

To, czy Netanjahu odniesie sukces w przywróceniu demokratycznej suwerenności w Izraelu, zależy w dużej mierze od wyniku wojny. W obecnej sytuacji zwycięstwo nad irańską osią zła stało się warunkiem wstępnym wszelkich nowych narodzin wolności dla obywateli Izraela.

This story originally appeared in English in Tablet Magazine, at tabletmag.com, and is reprinted with permission.


Gadi Taub izraelski historyk i dziennikarz, nauczyciel akademicki, znany również jako autor popularnych książeczek dla dzieci.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com