Po ataku na Charlie Hebdo: To nie jest ostatni zamach
Maciej Nowicki

Młodzi mieszkańcy Paryża manifestują swoją solidarność z redakcją satyrycznego pisma w niemym proteście, ajki przeszedł ulicami miasta / fot. Bobby Yip / źródło: Reuters
Dla dzieci imigrantów Francja oznacza trwałą marginalizację i obietnicę bezrobocia do grobowej deski. Dlatego wybierają islamski radykalizm. I dlatego dojdzie zapewne do kolejnych ataków.
„Pomściliśmy proroka Mahometa. Charlie Hebdo jest martwy” – krzyczał jeden z autorów zamachu w którym zginęło 12 osób, a 20 zostało rannych.
Atak na redakcję satyrycznego magazynu to najbardziej krwawy akt terrorystyczny w historii Francji od ponad 40 lat, ale zamachy islamskich radykałów miały już miejsce wcześniej. Dwa lata temu muzułmański ekstremista i obywatel Francji, Mohamed Merah zabił w Tuluzie i okolicach 8 osób, w tym trójkę dzieci. W zeszłym roku inny obywatel Francji, uczestnik dżihadu w Syrii, zamordował w Muzeum Żydowskim w Brukseli 4 osoby. Krótko mówiąc mamy do czynienia z pewną serią zdarzeń. Wszystko wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec.
Jedna z ocalonych dziennikarek „Charlie Hebdo” opowiadała, że zamachowcy podkreślali swoje związki z Al-Kaidą. Oraz, że „wysławiali się doskonale po francusku”. I tu kryje się kolejny problem. Dzieci imigrantów z krajów Afryki Północnych mówią znakomicie po francusku. Znacznie lepiej niż ojcowie. Ale za to znacznie częściej niż ojcowie nienawidzą swej przybranej ojczyzny. Dla poprzedniego pokolenia imigrantów z Maghrebu Francja stanowiła obietnicę lepszego życia. Dla ich dzieci ten kraj oznacza trwałą marginalizację i obietnicę bezrobocia do grobowej deski. Dlatego wybierają islamski radykalizm – również ten krwawy. Francja jest największym eksporterem bojowników dżihadu wśród wszystkich krajów Zachodu.
Po zamachu w Paryżu pewnie jeszcze bardziej słyszalne staną się dwie grupy. Histerycy praw człowieka, którzy będą podkreślać, że paryscy zamachowcy nie mają nic wspólnego z resztą imigrantów, a jedyną odpowiedzią na podobne tragedie jest jeszcze szersze otwarcie naszych serc i granic. I histerycy ze skrajnej prawicy, którzy będą się domagać zredukowania liczby imigrantów niemal do zera. Pierwsi nie chcą zrozumieć, że działają na szkodę swoich protegowanych, bo w kryzysowej Europie nie ma dla nich miejsca i pracy. Drudzy po prostu kłamią – szczelne zamknięcie europejskich granic jest technicznie niewykonalne (chyba, że chcemy powrotu do komunistycznej dyktatury). Tak dalej nie można.
Imigracja jest dziś największym problemem Unii Europejskiej – obok euro i Rosji. Zamach w Paryżu jest kolejnym na to dowodem. I albo Europa wreszcie zaproponuje jakąś sensowną politykę imigracyjną – jasno określając jej cele. Albo będzie wyłącznie gorzej – pogrążymy się w panice, nienawiści i chaosie. Ślepota nie ratuje przed katastrofą.
Czytaj dalej tu: Po ataku na Charlie…
twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com