Czarne karty narodowców w historii Polski. Książka IPN potwierdza, że mordowali Żydów i Ukraińców

Czarne karty narodowców w historii Polski. Książka IPN potwierdza, że mordowali Żydów i Ukraińców

Grzegorz Motyka


W sumie narodowcy zamordowali przynajmniej kilkuset Ukraińców (Fot. Adrianna Bochenek / Agencja Gazeta)

W monografii Mirosława Surdeja o podziemiu narodowym na Rzeszowszczyźnie prawie na każdej stronie widać niekłamany szacunek autora dla opisywanych bohaterów, ale uczciwie nie pomija on niewygodnych faktów. Dzięki temu czytelnik otrzymuje poruszający obraz wydarzeń

Jesienią 1944 r. narodowcy postanowili odłączyć się od AK i utworzyć własną organizację – Narodowe Zjednoczenie Wojskowe. Na początku 1945 r. na Rzeszowszczyźnie miało ono już rozbudowane struktury, w tym oddziały Józefa Zadzierskiego „Wołyniaka”, najgłośniejsze spośród formacji NZW. Kierownictwo nakazało, by członkowie podziemia nieustannie kształcili się w duchu etyki katolickiej i narodowej, gdyż Obóz Narodowy zawsze był nie tylko szkołą myśli politycznej, ale też szkołą charakterów. NZW miało składać się z ludzi służących wielkiej idei i ideę tę wyznających w życiu prywatnym i publicznym.

Mit narodowców oddanych sprawie, przeciwstawiany często rzekomym „koniunkturalistom” z AK-WiN, do dziś jest żywy wśród osób zafascynowanych powojennym podziemiem. Ale, jak udowadnia książka, to jedynie mit. 26 czerwca 1945 r. członkowie NZW zarekwirowali w NBP w Przemyślu 11 mln zł. Byłby to powód do chluby – akcję przeprowadzono w stylu niczym z gangsterskich filmów – gdyby nie to, że organizacja na swe potrzeby uzyskała tylko… 2,5 mln. Reszta pieniędzy przepadła. Jak podsumowuje Surdej: z pewnością doszło (…) do defraudacji znacznej sumy (s. 289). W NZW dochodziło też do sytuacji w WiN niedopuszczalnych. Przykładowo po wykonaniu wyroku śmierci na agencie UB konspiratorzy pocięli sznur, na którym go powieszono, i rozdali sobie, by im służył jako amulet chroniący przed nieszczęściem (s. 304).

Jednak największym cieniem na NZW w Rzeszowskiem kładą się zbiorowe
mordy na obywatelach polskich narodowości ukraińskiej i żydowskiej.

Już w pierwszych miesiącach 1945 r. koło Leżajska, Ożanny i Brzyskiej Woli zabito około 50 Ukraińców. A 18 kwietnia 1945 r. oddział „Wołyniaka” wymordował w Piskorowicach około 100 osób, w większości szykujących się do wyjazdu na Ukrainę. Zanim rozstrzelano bezbronnych cywilów zgromadzonych w szkole, narodowcy po krótkich negocjacjach pozwolili odejść grupie żołnierzy NKWD, którzy stanowili ochronę niedoszłych wysiedleńców.

24 kwietnia członkowie NZW zamordowali greckokatolickiego księdza z Surochowa ks. Mykołę Płachtę wraz z żoną i 10-letnim synem. Chłopiec został tylko ranny, więc godzinę później, widząc, jak płacze nad rodzicami, członek NZW Marian Osiński zastrzelił go z pistoletu. Tłumaczył później, że nie chciał, aby chłopak się męczył (s. 310). Z kolei 19 stycznia 1946 r. ludzie „Wołyniaka” ostrzelali greckokatolicką procesję religijną z okazji Święta Jordanu w Dobrej. Zabili 33 osoby, głównie kobiety, dzieci i starców (s. 355)

W sumie narodowcy zamordowali przynajmniej kilkuset Ukraińców.

Zabójstw było tak wiele, że w raportach podkreślano, iż wyszczególniono tylko epizody ważniejsze, bo o poszczególnych Ukraińcach wysłanych do Sanu naprawdę trudno by było pisać (s. 312).

Jeśli mordy na ukraińskich cywilach usprawiedliwiano antypolskimi czystkami UPA, to zabójstwa Żydów tłumaczono ich rzekomo powszechnym zaangażowaniem na rzecz komunizmu. 1 marca 1945 r. członkowie NZW w Kisielowie zamordowali pięcioosobową rodzinę Schlaufów – najmłodsza ofiara miała siedem lat. Kolejnych kilkunastu Żydów zabili 31 marca w Kańczudze. Jednak do największego mordu doszło w Leżajsku. Nocą z 18 na 19 lutego, po złamaniu nieśmiałego oporu trzech żołnierzy, zamordowano tam kilkunastu Żydów. Przeżywszy Shoah, zamieszkali razem w jednym z domów, co tylko ułatwiło zadanie napastnikom. Surdej udowadnia, że opinia autorytetu prawicowej historiografii Marka Jana Chodakiewicza, jakoby Żydzi zginęli w „siedzibie NKWD”, nie ma pokrycia w faktach. Więcej, według zeznań (s. 337) złożonych po 1989 r. przed prokuratorem „Wołyniak”, zanim napadł na Żydów, zapewnił sobie neutralność stacjonujących w mieście Sowietów (podobnie jak miesiąc później w Piskorowicach). Czytamy: trzeba podkreślić, że zabójstwo to miało charakter represyjny, skierowane było w ogół społeczności żydowskiej oraz (…) nie spotkało się z krytyką ze strony mieszkańców Leżajska (s. 339).

W końcu 1945 r. kierownictwo narodowców nakazało wstrzymanie „akcji czynnej” przeciwko Żydom, Ukraińcom czy Sowietom (s. 184). Mimo to struktury podziemia dalej miały informować o składzie narodowościowym ludności i uważnie obserwować zmiany. W jednym ze sprawozdań z 1946 r. pojawiły się np. wieści o trzech transportach wysiedleńców ze wschodu, którym w Przemyślu jakoby odrosły (…) brody i pejsy, zaczęli szwargotać żargonem żydowskim (s. 274). Z niepokojem konstatowano, że to podnosi stan liczebny Żydów w Polsce. Czy te obawy miały związek z pojedynczymi zabójstwami Żydów – co najmniej dwoma – w 1946 r.? Na to pytanie nie znamy na razie odpowiedzi.

Opisane zbrodnie były dziełem tylko części NZW. Uderza to, że z książki wydanej przez IPN wyłania się obraz dość podobny do tego, który znamy z opracowania „Dalej jest noc” przygotowanego przez Centrum Badań nad Zagładą Żydów.


Okręg Rzeszowski Narodowej Organizacji Wojskowej – Narodowego Zjednoczenia Wojskowego w latach 1944-1947,
Mirosław Surdej
IPN Rzeszów, Warszawa 2018


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com